Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Przyłapany przez matkę 25(25)

Rozdział XXV. Zakończenie

No więc ojca nie ma (zawody wędkarskie). Przypominam, co mi obiecywała, znaczy na co się w końcu zgodziła ze zrozumieniem, że trzeba to zrobić. Że to jest jej rola przewodniczki. Że jak już mam eksperymentować, to z nią, a nie z przypadkowymi dziewczynami, a już broń Boże z Anią, bo to jeszcze dziecko (mam inne zdanie). Przy Ani mam być dojrzałym mężczyzną (ciekawe, jak ona to rozumie).
    Gdy nadszedł wieczór, położyła się pierwsza. U mnie w pokoju. Ich łóżko to dla nas tabu. Ja musiałem dokończyć coś na kompie ojca. Sporo się zeszło. Napiłem się jeszcze wody, wykąpałem, prysnąłem wodą ojca i poszedłem do pokoju. Matka spała odwrócona do mnie plecami. Na mojej połowie, na mojej poduszce i pod moją kołdrą wsuniętą częściowo między uda. Halka zwisała, równo ułożona, na poręczy krzesła...
    ...Zdjąłem bokserki...
    ...Przytulam się do niej całym ciałem. Odwraca się do mnie...
    ...Całujemy się namiętnie jak kochankowie, poprawiamy tę naszą pierwszą, zdawkową ślinę z jeziora...
    „Powinieneś znać ciało kobiety...”.
    ...Dotykam ją wszędzie...
    Potem zjechałem jeszcze niżej, między uda, zatapiając twarz w jej włosach.
    Ale tego epizodu wam nie opiszę. Jak ktoś nie rozumie dlaczego, to znaczy, że ma problem...
    Tak. Miała orgazm.
    Zamiast walenia było coś innego. Może dlatego, że rozmawialiśmy jeszcze o jej wypadkach studenckich i wiadomej fascynacji...
    Połknęła.
    Do łazienki poszła wtedy sama i długa patrzyła na swoją twarz w lustrze. Na twarz. Nie na spermę, bo jej tam nie było. Była w żołądku. Dałem jej czas, potem poszedłem po nią, przytuliłem i zabrałem z powrotem do łóżka.
    Zmartwię was, Drodzy Czytelnicy. Weszliśmy z matką na zupełnie inny rodzaj intymności, który trwale nas połączył, to fakt, ale...
    Nie. Mojej matki w końcu nigdy nie przeleciałem. Choć robimy rzeczy niewiele różniące się od tego. Ale jednak nie. Do „końca” nigdy nie doszło. Dla niekumatych: nigdy nie wsadziłem.
    Nie żałuję. Dorosłość ma swoje prawa. Przeleciałbym moją własną rodzoną matkę, spuściłbym się jej do środka i co dalej? Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, ale czuliśmy, że to nie ma sensu.
    Dlaczego tak się to wszystko potoczyło? Babcine wielkie zabytkowe łóżko? Na pewno odegrało swoją rolę. Ale to tylko jeden element układanki. Przede wszystkim jednak to, że wszyscy nieźle zapierdalaliśmy w życiu. A w domu miałem dwoje facetów. Mieliśmy tak mało czasu dla siebie, że na głupoty... też nie było czasu. A mimo to ojciec szybko wyrwał mnie z rąk matczynych. Wolne chwile to były naprawy wszystkiego w domu. Nie wiem, ilu z was czuło dumę sześciolatka trzymającego ojcu przez godzinę w ręku klucz francuski podczas naprawy kanalizacji. Potem robienie latawców z ich widowiskowymi katastrofami, które były dodatkowym źródłem satysfakcji. Żadnego żalu, jutro zbudujemy nowy, jeszcze większy, który się jeszcze fajniej rozwali... Sklejanie plastikowych samolotów dla mojego pokolenia gimbazy to już niestety nie była klasyka, ale my zbudowaliśmy ich jednak sporo (fajnie płoną, niektóre zakończyły żywot z petardą w środku). Potem był pierwszy samolot z drewna. Jeden, jedyny, za to naprawiany kilkadziesiąt razy. Właściwie z oryginału niewiele zostało. Nowy dziób, nowy ogon, przebudowane płaty... Nie chciał zginąć. Przeszło nam, dopiero gdy wiatr zabrał go do Wisły. A chuj, będzie coś nowego... Ojciec nauczył mnie patrzeć z politowaniem na moich rówieśników rozpaczających nad urwanym kółkiem od modelu. Nawet piwko ojca u wujka w warsztacie było chyba tylko po to, bym się porządnie ubabrał smarami. Nieliczne kryzysy w moim życiu ojciec likwidował w zarodku jednym krótkim stwierdzeniem: „Młody!...”. I nie było gadania.
    Ciasnota w domu powodowała, że każdy bez wyjątku sprzęt, który był nieużywany pół roku, lądował wystawiony pod śmietnikiem. Nawet jak był dobry. Byłem wychowywany na totalnego skutkowca.
    A matka? Nigdy mnie nie przytulała, ani nie lamentowała nad moimi ranami i strupami. Była to raczej okazja do eksperymentów z opatrunkami. Przytulasy były tylko w nagrodę. Nawet gips na moją rękę założyliśmy wspólnie. „Nic ci nie będzie”. Na bandytę jednak mnie nie wychowali, bo gdy dumny wróciłem do domu z pierwszym własnoręcznym sznytem zrobionym w piwnicy żyletką razem z kolegami, to dostałem opierdol jak nigdy w życiu. „Zrób sobie jeszcze kilka, to nigdzie ciebie nie przyjmą do pracy oprócz Biedronki”. Zadziałało. A swoją drogą byli chyba ze mnie wtedy trochę dumni, he, he. Tak coś wyczuwam.
    Podobnie słowo „tatuaż” było w naszym domowym słowniku zaraz obok słowa „kretyn”. Dziwne, że nie są na tę samą literę alfabetu.
    U matki w domu musiało być trochę nietypowych momentów. Młodsza siostra pilnująca rozbrykanej starszej? Tyle się napatrzyła, że już sama nie chciała? Coś musiało być nie tak w relacjach ich rodziców. Może nietypowa rola ojca? Może za bardzo rozpuścili swoje dzieci, a może ich nie wychowywali? Czy w Powstaniu moja matka byłaby pielęgniarką? Bardziej możliwe jednak, że latałaby z butelkami z benzyną. Nie bez powodu ojciec wziął sobie moją matkę od razu. Musiała być inna od wszystkich głupawych lasek. Zobaczył w niej kumpla z cyckami? A niby moja Ania inna? Niewinne stworzenie bawiące się tymi swoimi drobnymi łapkami na moim fiucie gorzej niż w pornolach? Córka prokuratora wojskowego..., to nie mogła być normalna rodzina. Tylko w którą stronę?
    A mimo wszystko czuję, że w tych naszych seksualnych parafiliach odnaleźliśmy się i ja, i moja matka, i Anka, i Zbyszkowie, nawet matka Ani... jakoś dziwnie normalnie. Przekroczyliśmy wiele granic..., ale nie wszystkie.
    Fart czy robienie tego z głową?
    A może trafiłem na odpowiednich ludzi?
    Czasami się kochamy, wyprawiamy z matką w łóżku różne cuda, choć niezbyt często. Gdy jestem u nich w domu, a ojca nie ma w polu widzenia, to wiadomo, odstawiamy z matką nieraz odjechane pieszczoty... Na studiach szybko wyprowadziłem się z domu. Matma okazała się nad wyraz przydatna. Zacząłem utrzymywać się z korków i nawet wyrobiłem sobie niezłą markę. Głównie dziewczyny, wiadomo. Podobno się mną chwalą. Zresztą ich matki też na mnie lecą. A niech sobie gadają. Plotkom nie zaprzeczam przez grzeczność, za to łoję dziewuchy (a raczej ich matki) wysokimi stawkami.
    Ale jest tylko Ania, no i czasem Hanka lub... matka.
    Hanka w końcu podeprawowała „trochę” moją Anię („Fe, jakie to świńskie” – powtarzała z zapałem).
    Cnotę straciła ze mną. Tylko.
    Matka Ani wchodzi do nas do pokoju ;).
    Albo, he, he, po prostu z niego nie wychodzi, gdy zaczynamy ;).
    Mam żółty czepek.
    Byłem świadkiem.
    Ożeniłem się.
    Mamy dzieci.
    Buduję mosty.
    Stary wcale tak kiepsko nie zarabiał, jak się okazało. Sępili na nowe mieszkanie. Wyszli na tym i tak lepiej niż frankowicze. Uczciwość popłaca.
    Gdy Ania myje włosy, najpierw na nie sikam.
    Uczcie się, stulejarze, zamiast czytać te opowiadania. He, he...
    A czyta się od pierwszego rozdziału.
---
    Acha. Wtedy, gdy wyprowadzałem się z domu. Coś tam kręcimy się z gratami przy drzwiach. Zagadałem do starego:
    „Tata...”
    „Yhymmm”.
    „Ojciec...”.
    „Co tam, młody?”.
    „Wspominałeś coś o rybach...”.

K O N I E C


Spis treści:
Rozdział I. Wstęp, dziesiąta piętnaście, przytulanie na dobranoc
Rozdział II. Nocowanie matki, dotykanie halki
Rozdział III. Taboret w kuchni
Rozdział IV. Przyłapany w łazience, rozmowa rano, wspomnienie o ciotce
Rozdział V. Higienistka, uśmieszki matki po przyłapaniu, rozmowa z ojcem, walenie przy śpiącej matce
Rozdział VI. Walenie przy obudzonej matce, refleksje po waleniu
Rozdział VII. Wieczór przed pierwszym oficjalnym waleniem przy matce, rozmowa o bezpieczeństwie, komforcie i przyjemności z walenia
Rozdział VIII. Pierwsze oficjalne walenie, finał po jej wyjściu
Rozdział IX. Niedzielny poranek, rozmowa po pierwszym waleniu
Rozdział X. Przygotowania do drugiego oficjalnego walenia
Rozdział XI. Drugie walenie przy matce, porady o szczęściu i emocjach, finał w jej obecności, wytrysk na włosy, układa faję
Rozdział XII. Po drugim waleniu
Rozdział XIII. Na wakacjach – pierwsza rozmowa w wodzie
Rozdział XIV. Na wakacjach – refleksje o dziewczynach z ośrodka, wypad ojca, przemyślenia po rozmowie w wodzie, wieczorny spacer z matką
Rozdział XV. Na wakacjach – walenie w nocy, matka przejmuje na chwilę wacka, dotyk spermy językiem
Rozdział XVI. Na wakacjach – powrót zwłok, druga rozmowa w wodzie
Rozdział XVII. Na wakacjach – wpadka starych, balanga z dziewczynami w krzakach
Rozdział XVIII. Na wakacjach – leczenie kaca, bójka na dysce
Rozdział XIX. Na wakacjach – starsi się kłócą, przyjazd policji, obciąganie na jachcie
Rozdział XX. Na wakacjach – plaża naturystów
Rozdział XXI. Na wakacjach – wieczór ze Zbyszkami cz. I
Rozdział XXII. Na wakacjach – wieczór ze Zbyszkami cz. II
Rozdział XXIII. Powrót do Warszawy, najlepsza koleżanka Ani
Rozdział XXIV. Refleksje o Ani i jej matce, picie moczu
Rozdział XXV. Zakończenie

Lucjusz

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 1609 słów i 9388 znaków, zaktualizował 20 lut 2022.

6 komentarzy

 
  • Użytkownik Prymas

    Bardzo dobre , rozbudowane opowiadanie, sporo dygresji. Masz styl. Proszę napisz i zamieść tu opowiadanie w stylu CFNM, może właśnie co/s podobnego  chłopiec oglądany przez ubrane kobiety , a może spełniający ich zachcianki?

    1 gru 2023

  • Użytkownik asd

    Bardzo fajne i inne niż innne długie w porównaniu do inncyh opowiadań i bardzo dobrze fajne zakończenie.

    16 paź 2023

  • Użytkownik Nn

    Do części XV świetne ale potem z opowiadania o matce robi się zwykle opowiadanie o przygodach z dziewczynami ma wakacjach. Szkoda że zrezygnowałeś z głównego tematu zwłaszcza że w bardzo ciekawym momencie. Brawo za pierwsze 15 części i słowa krytyki za resztę. Wielka szkoda tam zmarnować serię na koniec

    7 wrz 2023

  • Użytkownik Lucjusz

    @Nn Wiesz... to jest opowiadanie o dojrzewaniu. W którymś momencie trzeba przestać walić konia - wydaje mi się, że wyszło naturalnie, ale i tak gratulacje i dzięki, że dotrwałeś do końca. :)

    10 wrz 2023

  • Użytkownik iMoje3grosze

    Dziękuję za opublikowanie swojego opowiadania. Czytałem je z zainteresowaniem. Chciałbym, aby moi synowie weszli w życie seksualne z taką dojrzałością jak bohater tego opowiadania. Zdecydowanie nie zgadzam się z komentarzami poniżej.
    Proszę, pisz dalej. :bravo:

    16 lut 2022

  • Użytkownik kitu

    Czytałem  całośc.Jestem pod wrażeniem że jest tego aż 25 części..Autor ma sporą wyobraźnię i obfite pióro,z jednego wydarzenia robi aż kilka stron(lub więcej)..Baaaaardzo ciężko się to czyta,nie wiem dlaczego to jedno czy dwa wydarzenia wałkuje przez tyle stron..Akcja dzieje się prawie w jednym miejscu,z tymi samymi osobami..To jest prawie jak pamiętnik,w ktorym najważniejszą częścią jest pokazanie jak bohater zabawia się sam ze sobą...I czasem angazuje w to inne osoby.
    Nie wiem czy wystarczy wyobraźni,aby wreszcie napisał coś sensownego i jednak bardziej skonsolidowanego..,,Zyczę,aby mu wystarczyło.

    13 lut 2022

  • Użytkownik Hotny

    Straszny bełkot.

    13 lut 2022

  • Użytkownik Lucjusz

    @Hotny To jest zakończenie i ma formę podsumowania. Stąd zupełnie inna budowa. Polecam rozdziały XI, XVIII i XIX.

    13 lut 2022