Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Przyłapany przez matkę 8(25)

Rozdział VIII

„Jak już musisz to robić, to nie na wariata i na szybko, nie w dziwnych miejscach w toalecie, pod prysznicem... czy gdzieś po ciemku za garażami” – roześmialiśmy się, bo czasami na kompie oglądamy kabarety. Tymczasem matka: „...tylko powinieneś sobie usiąść wygodnie albo się położyć, włożyć sobie poduszkę pod głowę czy jak tam wolisz i poonanizować się bez nerwów. Powinieneś to zrobić wtedy, gdy będziesz się czuć bezpiecznie i komfortowo. Przecież nie musisz od razu, jak ci się zachce, tylko znajdź sobie odpowiednie miejsce i poczekaj na odpowiednią porę, żeby nikt ci nie przeszkadzał w onanizowaniu się”.
    Jaka ona piękna i jak pięknie mówi...
    „Onanizowanie się powinno być dla ciebie przyjemnością i dawać radość, możesz sobie wyobrażać, że już niedługo będziesz to robić jeszcze przyjemniej, bo z dziewczyną, tym bardziej że już wiesz, że jak przypadkowo zobaczę ciebie, jak się onanizujesz, to nic się nie...”.
    Ostatnie słowa zawisły w powietrzu... Ptaki za uchylonym oknem śpiewają, zza falujących firanek wpada poranna poświata z pierwszymi promieniami wschodzącego słońca. Po ulicy prawdopodobnie o tej porze biegają już nagie dziewczęta wraz z ich ponętnymi matkami.
    Tak, wiem, jest środek nocy, ale ja jestem już na innych falach. Nie wiem, kiedy zacząłem sobie masować pałę, ale zorientowałem się dopiero po wzroku matki, że trzymam ją w garści.
    „O Boże! Tego nie przewidziałam” – matka powiedziała stłumionym głosem, bo w końcu się zorientowała. Co chwila wracała wzrokiem do jedynego skrawka kołdry, który okrywał mnie akurat w tym miejscu. Z trudem zwolniłem, by w końcu, widząc jej pytający wzrok, zatrzymać się. Zobaczyła, że kołdra przestała się ruszać, więc westchnęła głębiej, pokręciła głową i po chwili powiedziała, trochę wkurzona, a trochę zrezygnowana: „Nie, nie, teraz już za późno. Jak zacząłeś, to rób. Przepraszam cię synku” – i dla otuchy pomasowała mnie po ramieniu. Znów spojrzała na kołdrę i ją ze mnie zsunęła. Zaczęła się śmiać z siebie po cichu, po czym, nie odrywając wzroku od mojej sterczącej fujary, powiedziała: „Co ja najlepszego zrobiłam. Gdzie moja harcerska czujność... No tak... Trochę za dobrze nam się tutaj rozmawia, trzeba było to zrobić w kuchni, a nie na łóżku”. I po chwili: „Trudno. Stało się. No rób, rób, już ciebie widziałam w akcji, mój ty bohaterze. Teraz już się nie krępuj. Dojedziemy jakoś wspólnie do finału. Dobrze?” – i się uśmiechnęła. „Ale obiecaj, że to będzie ostatni raz przy mnie”. Byłem już w taki stanie, że mogłem jej obiecać wszystko.
    Wprawiłem rękę w powolny ruch, a gdy matka z przyzwoleniem pokiwała głową, przyspieszyłem prawie do normalnych obrotów.
    Po czym, znów tak jak zeszłym razem, położyła mi dłoń na klatce piersiowej, ale tym razem jej nie cofnęła, tylko zaczęła mnie delikatnie masować i powiedziała: „Nie śpiesz się, niech to przyjdzie samo”.
    Zapomniałem dodać, że podczas tej całej naszej rozmowy, a matka była przecież w samej halce, jedną ręką trzymała kołdrę pod szyją. Taki odruch. Zasłaniała siebie i często tę kołdrę podciągała. Dziewczyny często tak robiły na imprezach, stąd znam ten widok. Najpierw ubierają się, żeby wyglądać jak dziwki, wiecie – prześwitujące bluzki, dekolty do pół brzucha i te sprawy..., a gdy jakiś chłopak się dosiądzie, to zasłaniają tym, co mają pod ręką. Pod szyję idzie sweter, koc, pożyczona kurtka („bo mi zimno”) albo... okładka winyla. Matki jednak nie posądzałbym o takie wyrachowanie.
    Z początku wydawała się skrępowana, ale w końcu opuściła kołdrę. Najpierw opuściła ją do piersi, w końcu puściła zupełnie i róg kołdry opadł jej na kolana. „Masz, popatrz sobie. Wiem, że lubisz ukradkiem się na mnie gapić tym swoim obleśnym wzrokiem nastolatka”.
    To była typowa halka, połowę zasłaniała, połowę nie, dekolt miał spore wcięcie, ale i tak reszty prawie nic nie chroniło, bo satynowy materiał idealnie układał się na jej krągłościach.
    „Patrz sobie, patrz, ty mój rozbójniku, teraz już nie ma sensu, żebym ukrywała ciało, ale pomyśl sobie o jakiejś koleżance z klasy, dobrze?” – i ostentacyjnie zaczęła wygładzać kołdrę na kolanach, ukazując mi siebie aż po biodra.
    Robi mi się tak dobrze jak nie wiem i matka to widzi. Nie omieszkała jednak spytać: „Dobrze ci?”.
    Aż ciarki przeze mnie przeszły, gdy to powiedziała. Zacząłem się tak czuć, jakbym to robił dla niej.
    „O rany...” – powiedziałem zupełnie bezwolnie, patrząc w jej oczy. – „Mamo, żebyś wiedziała jak...” – odparłem na głębszym oddechu.
    „Kochany...” – powiedziała tylko i poczochrała mnie po głowie.
    „Mamo..., to jest takie uczucie...” – dukam. – „Przy tobie to jest kompletny odjazd...” – musiałem już mieć nieźle zamglone oczy.  
    „Domyślam się, synku, co teraz czujesz. Domyślam... No dobrze, ale ja nie o tym. To znaczy dobrze, że jest ci dobrze” – powtarzała rozbawiona coraz bardziej – „Tak powinno być. I wiesz co? Nie rób tego, żeby się tylko zaspokoić, ale żeby się tym cieszyć. Rób to na spokojnie, nikt ciebie przecież nie goni, i masuj sobie tak, żeby ci było jak najdłużej przyjemnie. O, widzisz...” – i uśmiechnęła się, głaszcząc mnie znów po klacie. Na chwilę zjechała nawet niebezpiecznie nisko na brzuch, ale zaraz się wycofała w bezpieczne rejony.
    „Powoli..., powoli...” – powtarzała. „Podoba ci się, co? Nie rozpędzaj się za szybko, orgazm ci przecież nie ucieknie. A jak tak sobie potrenujesz przedłużanie przyjemności, to potem i koleżanki będą z ciebie bardziej zadowolone, że niby taki doświadczony” – i puściła oko.
    Rany gościa. Jak jej nie uwielbiać? Inna matka po przyłapaniu na waleniu wpadłaby do pokoju z mokrą ścierą i pogoniła. I co potem? Taki biedny młody człowiek ma zwalić na klatce czy na ulicy?  
    Matka powinna dostać medal od prezydenta.
    „A jak się spuścisz, to pomyśl sobie, że było fajnie i nie żałuj. Przecież i tak potem znowu będziesz to robić – za chwilę albo kiedy indziej. To są uroki młodości. Więc się nie śpiesz” – mówiła to wszystko bardzo wolno.
    Zmieniam zdanie: matkę powinni przyjąć do prezydenckiej Rady do spraw Rodziny i Wychowania.
    Kurna, jaki odlot. Nowy rodzaj walenia. Pełny komfort mimo obecności drugiej osoby. Jestem w niebie. Odprężam się przy matce całkowicie, przymykam oczy i nawet zaczynam się lekko śmiać. Chwilo, trwaj!
    Powinni uczyć tego na kursach dla rodziców. A nie, sorry, ja mam już osiemnaście lat... Na kursach wprowadzania młodych ludzi w dorosłe życie? Ale świat byłby piękny! Stary nieraz powtarzał przed moją osiemnastką, że jedne drzwi się zamykają, inne otwierają i aż do starości życie będzie mnie ciągle pozytywnie zaskakiwać. Ale tego chyba nie przewidywał...
    Ciekawe, co by było, gdyby przyłapała mnie kilka lat wcześniej? Czy byłbym gotów na takie rozmowy? Mózg jak gąbka, dopiero w trakcie formowania. Ja w tym okresie strasznie nie lubiłem siebie sprzed roku czy dwóch. Sporą porcję wspomnień wywaliłbym z głowy. Teraz, po latach, patrzę na to z przymrużeniem oka, ale wtedy... To był okres dynamicznych zmian i każda nowa mądrość życiowa była okupiona koniecznością przyznania się do porażki. Uczyłem się na własnych błędach, a strasznie tego nie lubiłem. Obawiam się, że wtedy matka pojechałaby raczej po emocjach, a nie tłumaczyła. Prędzej by niestety opieprzyła i zamknęła temat. Dobrze, że stało się to teraz. Gadaj z dzieckiem o takich rzeczach...
    „Miałyśmy w szkole pielęgniarskiej zajęcia także i z tego. Miałyśmy w ogóle ze wszystkiego, ale tego, wiadomo, było trochę mniej, choć jak na młodzież licealną za naszych czasów mogło to być szokujące, jak tego jednak dużo było. Na pewno byłyśmy bardziej uświadomione od rówieśników. Nas naprawdę traktowano w tej szkole poważnie, szykowano prawie jak na wojnę, a pielęgniarka powinna być przygotowana na każdą ewentualność. Nie wiesz, jakie nietypowe sytuacje zdarzają się w szpitalu. Psychologia i te rzeczy. Pielęgniarka musi sobie poradzić w każdej sytuacji. Tam jest całe życie w pigułce”.
    Milczeliśmy dłuższą chwilę, matka z przyzwalającym uśmiechem, ja oczywiście w akcji i ośmielony jej bezstresową obecnością, powoli, zgodnie z matczyną poradą, zwiększam obroty.
    „A teraz oddaj się przyjemności” – powiedziała, po czym pocałowała mnie w czoło i ni stąd, ni zowąd, zaczęła się szykować do wyjścia z pokoju. Pozbierała kilka rzeczy, obdarzyła mnie jeszcze jednym uśmiechem i... rzeczywiście znikła.
    A obiecywała, że zostanie.
    Finał zbiegł się z odgłosem domykanych drzwi.
    No fajnie, walenie przy matce było niezwykłym przeżyciem, w dodatku to jej przyzwolenie i pełna akceptacja... Strzeliłem porządnie i jeszcze dobrą chwilę po tym czułem na chuju mrówki. Znieruchomiałem zadowolony. Bardzo zadowolony.
    Jednak euforii jakoś nie było. Teoretycznie, gdy to robiłem przed chwilą przy matce, to był kosmiczny seks. Jak jeszcze nigdy. Ale gdy odpocząłem, wkradło się uczucie... zawodu. Czułem się jak po balandze: było super, ale mam kaca.
    Za jakiś czas matka wparadowała z powrotem do pokoju z chusteczkami i jakimś płynem. Chyba chciała zająć czymś ręce i nie musieć na mnie patrzeć. Porozglądała się po pokoju, ale nic nie znalazła, aczkolwiek szukała bardziej na ścianie, biurku czy poręczy łóżka. Bo wiadomo, na mnie i na pościeli ślady były.
    Gdy już przetrzepała wszystkie kąty, musiała w końcu coś zrobić. Przecież nie może teraz wyjść z pokoju, bo z tego całego wydarzenia zrobiłby się czysty biologizm, a na pewno jej o to nie chodziło. Zobaczyłem na jej twarzy wymuszony uśmiech i już nie chciałem patrzeć w oczy. Spytała: „Zadowolony? Sądząc po twoim spoconym czole, odprężyłeś się chyba zupełnie?”.
    Coś tam odmruknąłem. Oboje czuliśmy, że tym razem nie wyszło.
    Poszedłem do łazienki umyć się. Potem, na łóżku, dłuższą chwilę nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Matka też kilka razy się poruszyła, zanim zasnęła.

Lucjusz

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 1869 słów i 10496 znaków, zaktualizował 13 lut 2022. Tagi: #onanizm #masturbacja #matka #rodzina

2 komentarze

 
  • Prymas

    genialne. mam nadzieję, że przynajmniej jakaś mama przeczyta to opowiadanie i inaczej będzie myśleć o masturbacji syna.

    1 gru 2023

  • Maxel

    zwykłe walenie konia opisane po mistrzowsku, opisy pomieszane z emocjami, niezle

    13 paź 2023