Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Przyłapany przez matkę 21(25)

Rozdział XXI

W ośrodku pusto, zostały niedobitki. Większość bryknęła rano w sobotę, niektórzy jeszcze w piątek. Lubiłem te końcowe klimaty, było w nich coś magicznego. Pustoszejący ośrodek, wszystkie łajby przy pomoście i obijają się burtami w rytm fal, zauważam ludzi, których nie wyłapałem wzrokiem przez dwa tygodnie, a wiatr kręci młynki. Nikt już nie wrzeszczy, wszyscy mówią cicho, a jednak słychać każde słowo. Do tego odkrywam nowe dźwięki, skrzypienie pomostu, linki obijające się o maszty, odgłosy docierające z drugiego brzegu. Z zainteresowaniem przyglądam się też nielicznym nowym gościom, którzy właśnie zjeżdżają, głównie młode małżeństwa bez dzieci. Piękni, wysportowani, hedoniści. W co się bawią, nie wiem, ale wyglądają jak z innej bajki...
    Moi starzy zawsze wyjeżdżali na końcu. Niedziela była przeznaczona na spanie i wyruszaliśmy na noc. Tylko że teraz nie było samochodu. Zdziwiony pytam, jak się wydostaniemy. Okazuje się, że jedziemy z rodzicami Zbyszka. Mieli vana.
    Ponieważ już jawnie z Hanką byli parą, w dodatku najstarsi z nas, udało się załatwić klucze do jednego z opróżnionych domków. Kierownika waliło, kto tam będzie spał w ostatnią sobotę, byle bez ostrego balangowania. Poza tym był zainteresowany, żeby w ośrodku panował jednak jakiś ruch i nie zwracały uwagi nowe światła w niektórych domkach, bo w te szczególne weekendy na zakończenie każdego turnusu zjawiały się zawsze jakieś dziwne typiary, często nawet niepełnoletnie i kilka domków było znów ożywianych nowymi lokatorami. Poniewczasie dopiero, kilka lat temu, zajarzyłem znaczenie głupawego, jak mi się wydawało, lokalnego powiedzonka „Czy znasz Leszka, co w piczy mieszka”. Tak miał na imię kierownik ośrodka, a domki wynajmował gówniarom z okolicznych miejscowości, a nawet z Olsztyna, żeby się też trochę wywczasowały na krzywy ryj, czyli na koszt gości, którzy bryknęli przed nominalnym końcem turnusu. Nawet wpuszczał je do pustoszejącej stołówki, a wszystko za cenę krótkiego niezobowiązującego seksu z każdą z nich. Robił sobie, skubany, obchód po domkach.
    W ośrodku totalnie już nic się nie działo, przystań zamknięta. Reszta naszej załogi wyjechała. Włóczyliśmy się ze Zbyszkami całe popołudnie po plaży. W końcu lądujemy na tej chawirce. Rozwaliliśmy się ze Zbyszkiem na łóżku, a Hanka poszła się odświeżyć.
    Wróciła nago, stanęła przed nami rozbawiona przede wszystkim moją reakcją, rozpuściła na naszych oczach włosy, rozrzucając je teatralnie po ramionach jak modelka, na dodatek strzepnęła sobie jeszcze z grzywki nad piczą jakiś niewidoczny pyłek, albo może kropelki wody, powiedziała tylko „No co?” i szczupakiem wskoczyła między nas, rozwalając się na plecach. Ja leżę z jednej strony, on z drugiej, podpieramy się łokciami i gadamy o niczym. Pamiętam przecież akcje i na polanie, i na dysce, gdzie ją też „przetańcowałem”, i na łódce, gdzie wkurwiona, żeby zamknąć temat, wszystkim obciągnęła, no i oczywiście „edukacyjne” wygłupy Hanki na plaży naturystów, ale wszystko było w konwencji i miało jakiś pretekst. Poza tym właśnie się sparowali i wyglądało to na całkiem poważnie.
    Zarzuciła ręce na zagłówek, poczochrała nas obu po łepetynach, ale potem już nic. Odpoczywamy. Miałem wreszcie okazję przyglądnąć się jej z bliska na spokojnie. Niby miałem już okazję całkiem nieźle poznać jej ciało (bardziej ona moje), ale teraz zacząłem smakować detale. Miała fajnie opaloną skórę, z wyraźnymi śladami po skromnym bikini, które było na sznureczkach, bo biodra miała tak samo ciemne, jak resztę ciała. Skórę odmienną od reszty naszych kóz, które były jeszcze gładziutkie. U Hanki skóra była delikatnie szorstka, co wyczuwało się przyjemnie w dotyku. No i wyraźne sutki, mocno ciemne, o stromych ściankach, ale zakończone prawie płasko, takie niby-koreczki, które z samej swojej natury zawsze były przynajmniej na wpół sztywne.
    „Fajnie ci się grzywka nastroszyła” – zauważył Zbyszek. „Tak. To od wody” – odpowiedziała i jeszcze raz przejechała po niej ręką, starając się równo ułożyć włoski palcami, po czym strzepnęła wszystko i jeszcze raz zaczęła starannie układać. Zajęło jej to dłuższą chwilę. Przyglądałem się temu zjawisku jak urzeczony. Kręcone włoski, wcale nie takie krótkie, z trudem poddawały się zabiegom.
    „Bardzo ładny widok” – zauważyłem.
    „Podoba ci się?” – spytała. – „Chcesz dotknąć?”.
    Popatrzyłem z niepewnością na rozbawionego Zbyszka i przesunąłem wnętrzem dłoni po gęstej szczecinie.
    „Kurde, jaka sztywna” – informuję o wrażeniach. – „I równa taka”.
    „No Zbyszek ją trochę przyciera” – roześmiała się.
    Komplementujemy jej grzywkę jeszcze przez chwilę, wymieniamy poważne uwagi co do jej budowy i struktury, tudzież trwałości na „czynniki mechaniczne”, dotykamy na zmianę te włoski i próbujemy zapanować nad ich kontrolowanym nieładem, a także wąchamy, bo zaczęło nam się wydawać, że chyba ma jednak delikatny zapach piżma z kobiecych perfum (całkiem możliwe, że w tym momencie cała Hanka waliła już ostro feromonami). Dziewczyna podparła się na łokciach i z nieskrywaną satysfakcją przygląda się naszemu zainteresowaniu jej grzywką, tudzież badaniu i różnym związanym z tym zabiegom. Po paru minutach Zbyszek zmienia temat: „Popatrz, szparkę też ma całkiem ciekawą” – co akurat było zgodne z prawdą.
    Ładnie rozwinięte wargi zewnętrzne, w tej chwili już lekko rozchylone, z delikatnymi kropelkami śluzu, odsłaniały resztę równie ciekawego wnętrza. Było co oglądać. Przenieśliśmy tam głowy.
    Pochylamy się nad wejściem i lekko rozchylamy oba uda. On jedno, ja drugie. Zbyszek, jakby nie było od niedawna nowy właściciel panienki i gospodarz jej najciekawszych miejsc, zdążył się już nieźle zapoznać z jej szparką i teraz oprowadza mnie, przesuwając po niej palcami. Ja trochę skrępowany, nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić, ale na razie nawet samo obejmowanie jej uda daje mi dużo zadowolenia. Fajne, gorące i wcale nie takie chude, nieźle umięśnione, solidny kawałek ciała dobrze obsadzony w odpowiednim miejscu, ze skórą pokrytą delikatnymi włoskami. Jest za co złapać i potrzymać, tym bardziej że dziewczyna współpracuje i wdzięcznie się naszym zabiegom poddaje, układając się odpowiednio dla naszej wygody.
    „Zobacz, jaka smakowita” – pokazuje wnętrze, wodząc po okolicy palcami. W sumie jemu wolno, to jego panna. Przyglądamy się, zaglądamy do wnętrza, trącając się głowami. Hanka bardzo zadowolona, że z równym zainteresowaniem przywiązujemy uwagę do kolejnej części jej ciała, dodatkowo rozchyliła uda, żeby ułatwić nam obserwację. A może zrobiła to odruchowo, bo zaczynamy w tej okolicy już nieźle majstrować. „Zobacz” – mówi Zbyszek i pokazuje mi, jak najwygodniej rozchylić płatki dwoma palcami, po czym daje mi znak, żebym sam spróbował.
    Jestem jeszcze trochę zmieszany, ale skoro Hanka nie protestuje, to chętnie korzystam z oferty i sam próbuję. Hanka nas tam nie widzi, ale wyczuwszy obce palce, podciąga rozchylone uda, aby ułatwić mi dostęp. Dotykam palcami i lekko naciskam, obserwując, jak pojawia się kolejna kropelka, a szparka gościnnie się poddaje, odsłaniając jeszcze więcej.
    O tych pierwszych dwóch pannach, które przeleciałem jeszcze na imprezkach, w dodatku w gumkach, nie ma co w ogóle opowiadać, matka – wiadomo – te akurat uroki są poza moim zasięgiem, dziewczyny z ostatnich akcji – no uzbierało się przez ostatnie dni sporo fajnych doznań, przez majtki, a nawet z ręką w majtkach, ale to było na macanego, czyli samą ręką bez patrzenia. Poza tym większość naszych dziewczyn się nie goliła, a tu taki wspaniały dostęp. No i jeszcze była ciotka, ją spenetrowałem co prawda dokładnie i na wylot, ale to była zabawa bez emocji, takie bardziej wzajemne ocieractwo. Onanizowanie się jej pochwą. Kurczę, wspomnienia ciotki coraz słabiej mnie rajcują, widzę, że dała mi się po prostu wyżyć na sobie, a sama korzystała ze mnie jak z naturalnego dildo. Tak naprawdę to teraz jest mój pierwszy bliski i tak intymny kontakt z kobiecym kroczem.
    Zbyszkowie zdobywają moją szczerą sympatię swoją otwartością. Zbyszek zapewnia, że nie ma nic przeciwko i fajnie mu się obserwuje moje niezdarne próby pierwszego rekonesansu na jego dziewczynie, śmieje się, że przypominam mu niego samego sprzed kilku lat, tak że całkowicie mnie rozumie, z uznaniem wypowiada się o mojej ostrożności i mówi, żebym wszystko robił tak, jak chcę, w swoim tempie, bo nikt nas nie goni.
    Potwierdza to, czego się z Hanką spodziewali, bo zakładali tak pięćdziesiąt na pięćdziesiąt, że nasze spotkanie będzie miało mniej więcej taki przebieg. Sami byli ciekawi, czy podejmę zabawę, czy może się wycofam, bo nalegać na pewno nie zamierzali. No i wyszło bardzo fajnie. Dobrze mnie ocenili. Co do reszty chłopaków z naszej paczki, to raczej nic więcej nie planowali, informując, że aż takiego zaufania nie wzbudzali. Raczej zastanawiali się, czy chłopaków nie pilnować i trochę w razie czego nie temperować, i nie chodzi tu tylko o akcję na jachcie, która rzeczywiście „trochę” się wymknęła spod kontroli, ale nawet te macanki w lesie. Głupio to powiedzieć, ale czuli się trochę za nas odpowiedzialni. Dopiero na plaży naturystów poczuli się pewniej, gdy zobaczyli, że jesteśmy bardziej opanowani od panienek i pilnujemy, żeby nic się nie wydało. Ale na Hankę byli mimo wszystko jeszcze trochę niedojrzali. Hanka informuje też, że podoba jej się moje podejście i mam się w ogóle nie krępować, jak coś będzie nie tak, na pewno zwrócą mi uwagę, ale będziemy się dalej bawić. I że jestem cudownie nieśmiały i mam się tego nie wstydzić, tylko korzystać z tego wstydu pełnymi garściami, bo drugi raz już pewnie taki nigdy nie będę.
    Przyznałem im się wcześniej właśnie o tym, że głupio mi, ale mimo zabaw z poprzednich dni, to teraz jest właśnie ten pierwszy raz tak z bliska z piczą.
    „O rany, biedny” – pogłaskała mnie po głowie, coraz bardziej rozbawiona i... chyba podniecona.
    „Stary, trzeba było się wtopić twarzą w jej broszkę, gdy stanęła przed tobą na jachcie” – dodał Zbyszek.
    „Nie wiem, jakbyś zareagowała” – usprawiedliwiam się.
     „A wiesz, że ja też nie wiem?” – odparła. – „Trzeba było spróbować. Sama jestem ciekawa, co bym zrobiła”.
    „Dooo...stałbyś. Trochę byś dostał na pewno” – zapewnił Zbyszek.
    „Po twoich kolegach zaczynało mi się już robić wszystko jedno. Chyba chciałam im zrobić coś na złość, żeby sobie nie myśleli za dużo”.
    „To dlatego ten połyk?” – spytałem.
    „Zauważyliście?” – udała zaskoczoną.
    „No..., zrobiło na nas wrażenie” – zapewniłem, a Zbyszek szybko dodał: „Ostatni w kolejce ma zawsze najlepiej”.
    Atmosfera, o ile to w ogóle możliwe, rozluźniła się jeszcze bardziej.
    „Acha” – wtrącił nagle Zbyszek – „Pamiętaj, żebyśmy się potem wymienili telefonami, bo do Hanki chyba też jeszcze nie masz?”.
    Ja pierdolę! Nagły przypływ wszystkiego, hormony, adrenalina, chuj mi stanął na baczność, nie dało się tego ukryć, bo musiałem zmienić sposób leżenia. Co ten Zbyszek i w ogóle oni oboje? Przypadek, czy celowo to powiedział w tym momencie? Aż się zdziwiłem swojej reakcji po tym pozornie niewinnym pytaniu.
    Zaczynają się ze mnie śmiać. Już gdy wchodziliśmy do domku, byliśmy rozebrani do pasa, bo było naprawdę ciepło, a teraz Zbyszek rzuca: „Dobra, ściągamy wszystko, bo Hanka zaczyna się wstydzić”. Hanka poruszyła się na łóżku i mówi do mnie: „Chodź”. Poczekała chwilę, aż Zbyszek upora się ze spodniami i znowu będzie na nas patrzeć i dopiero wtedy, tak żeby widział, zatopiła mojego wacka na parę sekund w swoich ustach, po czym ułożyła się na boku i mi go powoli masuje. Zbyszek błyskawicznie się rozebrał, ale nie dołączył do nas. Usiadł w rogu i pyta: „Stary, głupia sprawa, ale jak to w końcu jest z tobą. Kochałeś się już kiedyś z dziewczyną?”.
    Hanka patrzy mi się na twarz z serdecznym uśmiechem, a dotyka tylko tak lekko, żeby mi nie opadł.
    No to jadę. Długo tłumaczyłem sytuację z tymi dwiema dziewczynami na balandze, na szybko, po alko i do tego tylko od tyłu na boku, które zaliczyłem w pokoju, gdzie wszyscy goście zrzucali płaszcze i kurtki. Że niby zaliczyłem, że już wiem, jaka gorąca jest w środku kobieta, ale to właściwie było takie, że teraz to nie wiem, czy się z tego cieszyć. Dwie bardziej doświadczone koleżanki dały mi spróbować, jedna na jednej balandze, druga na drugiej. Że szału nie ma. Znaczy szał był, jak to robiłem, ale po paru tygodniach mi przeszło. I że właściwie tak naprawdę (tu ciotkę podmieniłem na daleką znajomą matki) to pomagałem pewnej babce z meblami i z nią zaliczyłem już normalnie kilka pozycji. Że dała mi, normalnie wszystko jak trzeba, nago, w pościeli, spuszczałem się do środka, obciągnęła z połykiem, ale mam mieszane uczucia, jakoś to wszystko było takie mechaniczne.
    „Czyli, mówiąc wprost, pieprzyłeś już parę panienek, ale się jeszcze z żadną nie kochałeś” – podsumował Zbyszek.
    „No to jesteś jakby półprawiczkiem” – zauważyła Hanka. Aż mnie dreszcz przeszedł, to przecież były słowa matki. (O matce oczywiście się nawet nie zająknąłem).
    „Nie no, w sumie aż tak źle nie jest, ale...” – coś tam bredzę pod nosem skonfundowany.
    „Chcesz się pokochać z Hanką?” – wali prosto z mostu Zbyszek. Mimo że chuj stoi jak skała, teraz dodatkowo krew uderza mi do głowy. Robię się czerwony z podniecenia. Nawet Hanka zauważyła i przestała mi posuwać.
    „Chcesz zobaczyć, jak to jest z dziewczyną, tak normalnie?” – powtórzył innymi słowami.
    Hanka puszcza mi wacka, podkłada sobie poduszkę pod głowę, układa się na środku łóżka i mówi: „Chodź”.
    Odebrało mi mowę, patrzę na nich, na Zbyszka, ten tylko upewnił mnie, przytakując głową, a widząc moje wahanie, mówi: „Dawaj, stary, nie krępuj się”. Hanka odruchowo poprawia znowu grzywkę, rozchyla uda, ale zatrzymała się na chwilę i mówi: „Poczekaj”. Pochyla się nad moim wackiem, obejmuje go jeszcze raz ustami i zostawia na nim sporo śliny. „Dobra, teraz możesz” – i rozchyla z powrotem uda. Następnie położyła sobie dłonie w dole brzucha i lekko pociągnęła skórę. Widzę, jak płatki wyraźnie się rozdzielają, odsłaniając zupełnie ciemny tunel.
    Klękam przed nią, w głowie mi się trochę jednak kręci, ruszam kolanami, żeby się dobrze ułożyć przed jej wejściem, pochylam się nad nią, opieram na łokciach, a Zbyszek mówi w tym momencie teatralnym szeptem: „Stary, pocałuj jeszcze jej piersi”.
    „Och, zostaw go Zbyszek, nie widzisz, że chłopakowi już niewiele brakuje?” – broni mnie Hanka. Głaszcze mnie po policzku i mówi: „Będziesz jeszcze miał okazje”. Wciąż patrzę na zmianę na nich oboje, Zbyszek potwierdza, kiwając głową, i podnosząc mnie na duchu, mówi krótko, po męsku: „Spox, będziesz miał. Na pewno”.
    Wchodzę w Hankę. Tak, wchodzę w Hankę! W środku jest jeszcze cieplejsza od ciotki i tych dziewczyn, ślina robi robotę, wjeżdżam płynnie od razu do końca, a zaraz za wejściem poczułem coś ciaśniejszego, nie wiem, czy to jej skurcz, czy może osławiony punkt „G”. Opieram się o jej ciało podbrzuszem. Grzywka drażni moją skórę.
    „O rany!” – wyrwało mi się. Głos mi się trzęsie.
    „Zwolnij, bracie. Zwolnij” – słyszę głos Zbyszka już jakby trochę z oddali. „Słuchaj, chcę ci powiedzieć coś ważnego” – i położył mi rękę na plecach. Przystopowało mnie nieźle, jego dotyk był ostatnią rzeczą, której bym się teraz spodziewał. Ale wacek dalej pęcznieje od ciepła Haninego wnętrza. „Umawiamy się, że Hanka będzie teraz na chwilę twoją dziewczyną, a nie moją. Dobra?” – słyszę głos Zbyszka. – „Tak jakbyś z nią normalnie chodził. Dopóki w niej jesteś, uważaj ją za swoją dziewczynę i kochaj się z nią jak z własną. OK? To, co się teraz dzieje, to jest sytuacja, w której mnie w ogóle nie ma, w ogóle o mnie nie myśl. To jest teraz twoja prywatna, własna dziewczyna. Jeżeli się krępujesz, mogę nawet wyjść na chwilę z domku...”.
    „Nie, spoko, dam radę” – wydusiłem z siebie pośpiesznie.
    „Czyli teraz jest twoja, OK?” – upewnił się, czy zrozumiałem.
    „Jasne...” – Kurna, ale mam szybki oddech.
    „...i zostań potem trochę na niej i ją popieść. Zwrócisz mi kobietę, dopiero jak sam uznasz, że już skończyliście. Dobra? Nie śpiesz się, mamy czas. Ja poczekam” – mówił to, cofając się na brzeg łóżka.
    Kiwnąłem głową i zatapiam się w Hankę całym ciałem. Niesamowita jest ta jej trochę szorstka skóra, czuję ją w każdym miejscu, jakbyśmy się do siebie przyssali. Hanka bierze moją głowę, przytula do szyi i mówi „Dawaj chłopaku”. Trzęsę się i jęczę, ale Hanka jest świetną kochanką. Właśnie czuję pierwszy raz to, o czym tylko słyszałem od ludzi, którzy znali to też chyba tylko z opowieści. Hanka ma kegla! Świetnie nim operuje, ściska mi wacka, żebym nie leciał za szybko do przodu. Zresztą całym ciałem mnie przyhamowuje, podprowadza i znów wstrzymuje, gdy zaczynam za mocno jęczeć. I tak nieźle, bo jechałem na niej ze dwie minuty. W końcu jest mi już wszystko jedno, jej szyja parzy, cała mokra nie wiem od czego, chyba od mojej śliny, jej gęste włosy jeszcze bardziej mnie duszą i otumaniają, wracam gdzieś, schodzę gdzieś głęboko do mojej psychiki jakby w narkotycznym śnie...
    Patrzę na jej twarz, uśmiechniętą, ale zupełnie opanowaną, przygląda mi się z zaciekawieniem i kiwa przymilnie głową, a ręką wodzi powoli palcami po moich włosach za uszami. Widzi, co się ze mną dzieje i zerka na Zbyszka takim wzrokiem, jakby dawała mu jakiś znak, a ja zaczynam wyć i... jednocześnie płakać. Mam twarz całą mokrą od moich łez. Śmieję się jak histeryk, ściskam mocno dziewczynę i trzęsę nami obojgiem jak paralityk.
    Zaczynam się spuszczać w Hankę i wyję: „Jezuuu...”.
    Następnych paru chwil nie pamiętam. Obudziłem się i słyszę, że się śmieję, łapiąc jednocześnie powietrze. Czyli musiałem cały czas coś robić w tym stanie nieświadomości. Puściłem dziewczynę. Złapała większy oddech i poprawiła mnie na sobie, bo niechcący ścisnąłem za mocno jej piersi. Tętno powoli wraca, bardzo powoli, jak po biegu na setkę na ocenę z wf-u. Tak naprawdę, to płuca mi jeszcze chwilę pracowały jak miechy. Musiałem się nieźle poddusić. Jestem cały mokry, nie tylko twarz. Poruszyłem ciałem, ale Hanka natychmiast szybko powiedziała: „Nie wyjmuj”. Nawet nie zamierzałem, nawet nie zastanawiałem się, czy jeszcze w niej jestem. Widać, że miała te słowa przygotowane już wcześniej.
    Byłem w niej nadal.
    Mija chwila. Zaczynam się przesuwać i ją wyswobadzać, bo miała głowę trochę pode mną. Teraz już w niej nie byłem. Zsunąłem się twarzą na jej piersi. Gdy Hanka miała wreszcie wolną głowę, prychnęła powietrzem przez usta, zdmuchując sobie część włosów z twarzy. Już się uspokoiłem i odwracam głowę w stronę Zbyszka. Siedzi ze skrzyżowanymi nogami, a twarz oparł na rękach. Przyglądał mi się w milczeniu.
    „Dzięki, stary” – powiedziałem w końcu i zwróciłem mu Hankę.

Lucjusz

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 3521 słów i 20050 znaków. Tagi: #dziewczyna #narzeczona #sex #wymiana

Dodaj komentarz