Rozdział XXII
Natychmiast się na niej położył. Trochę byłem zaskoczony, bo zauważyłem, że jeszcze nie cała sperma zdążyła się rozłożyć. Mokre plamy sięgające opalonej skóry były wciąż mlecznobiałe. Najwyraźniej ani jemu, ani jej to nie przeszkadzało. Zwarli się, podtrzymywał ją tylko lekko na łokciach i podłożonych pod jej łopatki dłoniach, głośno oddychał. Hanka objęła go, wcisnęła głowę w jego szyję i... natychmiast zaczęła jęczeć. Zbyszek jest długodystansowcem, Hanka chyba też. Jebali się bez zmiany pozycji z piętnaście minut.
Byłem tam już niepotrzebny. W ogóle na mnie nie zwracali uwagi. Przeniosłem się na fotel. Obserwowałem ich w milczeniu. Nawet nie zauważyłem ich orgazmu. Hanka mogła mieć cały czas, mogła w ogóle nie mieć albo coś pomiędzy. A Zbyszek? Kurna, wielu rzeczy jeszcze nie wiem. Po prostu w którymś momencie przestali jęczeć, a zwolnili parę sekund później.
Trochę odpoczęli. Patrzą na siebie, jakieś szepty, pocałunki. Zszedł z niej dużo później.
Hanka była równo cała mokra, Zbyszek miał krople potu na owłosionej klacie. Nagle mnie zauważyli i się lekko roześmiali. Wyglądało, jakby o mnie zupełnie zapomnieli. Przyglądamy się sobie w milczeniu.
„O czym teraz myślisz” – zagaił w końcu Zbyszek.
„A więc tak to wygląda” – powiedziałem wolno po namyśle.
„Mówisz o sobie, czy o nas?”.
„Nie wiem, chyba o wszystkim”.
„Jak się teraz czujesz?” – dołączyła Hanka.
„Wyjątkowo. I mam dużo przemyśleń”.
„Normalka” – powiedział Zbyszek. „Dziwiłbym się, jakbyś miał teraz inaczej. Nieźle pojechałeś”.
„Jeszcze tak nie miałeś?” – upewniła się.
„No tak to jeszcze nigdy nie było”.
„Wygląda na to, że w pewnym sensie jesteś jego pierwszą dziewczyną” – śmieje się Zbyszek, najwyraźniej z czegoś zadowolony. „Tylko się w niej nie zakochaj!” – dodał pół żartem, ale i pół serio.
„Nie no, co wy, spoko...” – uspokajam. I mówię: „Ale jesteście niesamowitą parą”.
Kurna, dociera do mnie wszystko, ale jeszcze nie do końca czuję się oswojony z tą sytuacją. Dymałem przed chwilą jego dziewczynę, w dodatku bez gumy, i się w nią spuściłem. Wlazł natychmiast po mnie, a oboje leżą teraz tacy szczęśliwi. Kurczę, oni w ogóle zachowywali się jak stara para, a nie ludzie sparowani od dwóch dni.
„Teraz już będzie inaczej, tylko musisz dobrze wybierać” – słyszę głos Hanki.
„Stary, ale wiesz, że tak jak teraz poleciałeś, to się rzadko zdarza? Normalnie też jest pięknie, ale... Ty wiesz w ogóle, co się przed chwilą z tobą działo?” – kurna, co za ludzie, co za para. Nie wiem, czy Zbychu mi udzielał lekcji, czy pocieszał.
„No mniej więcej wiem, co się ze mną działo” – zaczynamy się wszyscy śmiać.
„Jak na pierwszy raz, to i tak długo wytrzymałeś” – mówi Zbyszek. – „Bałem się, że będziesz miał falstart i się zrazisz”.
„No co ty, Zbyszek, pilnowałam go od początku, żeby nie popłynął”.
„To akurat zauważyłem, dzięki” – mówię do Hanki i dodaję: „W ogóle jesteście niesamowici”.
„E tam...” – Zbyszek mówi tonem starego wygi – „Po prostu to lubimy i jeszcze trochę przy tym używamy głowy”.
„Ale żeście się tak idealnie dobrali jak w korcu maku. Bo to będzie ze dwie doby?”.
„Co ty, znamy się tyle, co my wszyscy, od małego”.
Widzę jednak, że coś kręcą. W końcu słyszę: „Słuchaj, pewnie w końcu się wyda, ale na razie się tym nie chwal, OK?”.
I opowiadają. Są już od roku! Znaczy może trochę krócej, bo nie wiadomo, jak liczyć. Rok temu Hanka spędziła na turnusie sporo czasu z takim jednym kolesiem, ale ze Zbyszkiem też łazili. I pod koniec turnusu poszli w trójkę na tę naszą rzadko odwiedzaną „nagą plażę”. No i bzyknęli ją w kolejarza. Tylko że potem, jak się panowie poszli umyć do jeziora, to każdy myślał, że to jest dziewczyna tego drugiego. I się rozeszli bez zbędnej gadki. Jeden poszedł w jedną stronę, drugi w drugą. A obspermiona Hanka została sama.
„Tak się wkurzyłam, że jak zobaczyłam w krzakach podglądacza, który nadal walił na mój widok, to na niego po prostu wskoczyłam. Byłam tak wkurwiona na nich, że już mi było wszystko jedno. Ryzyko było, ale na szczęście nic mi nie jest. Rany, jak się darł! Dobrze, że nie był z ośrodka. Wyglądał na miejscowego”.
„Co ty, z fają w ręku by ciebie nie pobił”.
„Guma, dzieciaku” – powiedziała w zwolnionym tempie. – „Z tobą jest inaczej”.
Z oboma chodziła prawie przez dwa tygodnie, tego drugiego też dość dobrze poznała, to uznała, że można zaryzykować. No i obaj ją schlapali i na twarz, i w środku.
Po wakacjach dogadali się ze Zbyszkiem, wyjaśnili, co trzeba, a że mają wspólnych znajomych itd. I tłumaczą mi, co znaczy „fuck buddy”. Mówię, że znam: „Ciało do walenia”.
„Nie” – słyszę – „nie ‘body’, tylko ‘buddy’, to z angielskiego kumpel do walenia. Tak chodziliśmy, żeby z sobą nie chodzić. Po prostu się dobrze znaliśmy. Czasami się umawialiśmy na spotkanie, czasami była okazja na jakiejś balandze. No różne klimaty były, nawet bardziej skomplikowane” – śmieją się.
Na pewnej imprezce tak wyszło, że wylądowali w jednym pokoju. Na jednym łóżku Zbyszek bawił się z jakąś laską, a na drugim Hanka z jakimś kolo. I potem poszli spać. Jedno obserwowało, że drugie nie śpi. Hanka w końcu zlazła ze swojego faceta o trzeciej w nocy i się zebrała do wyjścia. Zbyszek dogonił ją, z ciuchami w ręku, już na ulicy, a była zima. I odwiózł nocnym z Pragi na Jelonki tylko po to, żeby odprowadzić pod dom i pożegnać. „Już mnie to zaczynało męczyć, więc spiknęłam się na poważnie z takim jakimś kolesiem, to mnie odbił po tygodniu, no i jesteśmy” – dokończyła.
„Ale po co ta cała partyzantka” – pytam.
„Bo jest fajnie i się można jeszcze trochę zabawić. Nie jesteśmy jakoś strasznie o siebie zazdrośni” – słyszę.
Zauważyłem.
„Hanka miała smaka na takiego jednego starszego kolesia z zeszłych wakacji, już po czterdziestce. Nawet się wstępnie dogadywali” – mówi Zbyszek. „Jest nawet tutaj, ale obstawiony i nic nie wyszło. A poza tym jak byście się bez nas bawili np. na polanie? Trzeba was było trochę podpuścić, ale i trochę przypilnować. To była piękna akcja, szkoda by było ją zmarnować”.
„No fakt, chłopaki najbardziej ślinią się chyba do Hanki” – mówię. – „Ale zaraz, przecież ty nie niosłeś Hanki z powrotem, tylko jakąś inną?”.
Hanka na to: „A wiesz, ile razy zmacali mnie jeszcze po drodze? Fajni. Takie lepkie łapki. Coś cudownego!” – i dostała ataku śmiechu. „Poza tym lubię te nasze kozy, a na plaży to już przeszły same siebie” – dodała.
No fakt, potwierdziliśmy to zgodnie.
„No i koniecznie chcemy, żeby Zbyszek rozdziewiczył przy mnie jakąś pannę” – słyszę. „Jeszcze się znajdzie taka nimfetka, która już się nie może doczekać” – uspokaja Zbyszek. „Mamy plan, że panienka na pewno będzie zadowolona. Pomęczymy ją parę dni. Niech się uczy. Nie będę jej walił zaraz po przedziurawieniu. A Hanka przypilnuje i też sobie popieści. Dziewczyna nie będzie się bała, a przy okazji nauczymy ją paru sztuczek, żeby umiała się bawić. Na przyszłość będzie jak znalazł”.
„Ale jak?” – trochę się zdziwiłem.
„Normalnie. Każda jest bi, tylko nie każda o tym wie. To klasyka. Nie wiedziałeś? Tylko trzeba znaleźć odpowiednio dojrzałą psychicznie gówniarę, ale taką, którą już te sprawy mocno interesują. Żeby była bardziej ciekawska niż kochliwa. Znajdzie się”.
I mi tłumaczy, że każdy mężczyzna jest wojownikiem i dlatego chłopaki lubią się ze sobą siłować, bić się, rozwalać różne rzeczy, rywalizować itd... „Jak chcesz, możemy pójść do Gwardii i poobkładamy się kontrolnie rękawicami. Zobaczysz, bardzo fajna sprawa” – proponuje. A panienki są... kochankami. Niby dlaczego tak się przytulają i trzymają za rączki, jak są młodsze? Stąd każda kobieta jest naturalnie biseksualna, tylko o tym nie wie. Świat nie jest symetryczny. Są wojownicy i kochanki. Inaczej na świecie byłoby nudno.
„A..., czyli Hanka...” – kurde, załapuję wszystko, ale sporo tego jak na jeden dzień.
„A czemu nie?” – odpowiedziała.
Popatrzyliśmy na zegarki, jutro jednak wyjazd. Starzy na pewno chcieliby mnie mieć o tej porze przy sobie. Ogarnęliśmy się. Umawiamy się na po wakacjach, telefony już mamy.
Po czym Hanka, ubrana teraz w sukienkę, na pożegnanie poszła ze mną w baaa...rdzo długą ślinę. Zbyszek, oparty o framugę, stał z założonymi rękoma i przyglądał się z perwersyjnym zadowoleniem.
„Cudowna, prawda?” – zauważył i szybko dodał: „No a poza tym jeszcze nie spróbowałeś jej całej. Widzimy się zaraz po przyjeździe”.
Hanka, która zdążyła się już oprzeć plecami o Zbyszka i spleść jego ręce na swoim brzuchu, mówi: „Jeśli o mnie chodzi, to bardzo chętnie” – i pocałowała go.
„Kurde, ale jesteście świetnym małżeństwem” – już mi się z tego wszystkiego słowa mylą. – „Parą, znaczy”.
„Będziesz naszym świadkiem” – krzyknęli prawie jednocześnie, wybuchając śmiechem, że pomyśleli to samo. – „I nie śpiesz się z tą swoją Anią, to jednak jeszcze dzieciak. Jakby co, zawsze możesz liczyć na Hankę, możesz do nas wpadać”.
Dwór przywitał mnie intensywnym zapachem mokrego igliwia. Wyszedłem ze świadomością, że mam w ich osobach bardzo dobrych znajomych, może już nawet przyjaciół. Zaczerpnąłem nosem potężną dawkę sosnowego aromatu.
Dodaj komentarz