Pani Dwóch Krajów cz. 9

XLI


     Obudziły go promienie stojącego wysoko słońca. Było już zapewne po porannym posiłku dla załogi i wioślarzy, toteż mógł tylko do woli napić się czystej wody ze stojącego przy maszcie dzbana. Do obmycia musiała wystarczyć woda z Rzeki, której nabrał przywiązanym na sznurze wiadrem. Pomyślał przelotnie w jaki sposób podobne potrzeby zaspokaja Boska Pani. Znając Jej upodobanie do długich kąpieli i pamiętając o wczorajszych przygotowaniach był przekonany, że wnętrze apartamentów Amaktaris kryje przeznaczone do tego celu luksusowe pomieszczenie. W Pałacu nie miał dostępu do takich miejsc, tutaj, na okręcie, być może będzie miał okazję zaspokoić ciekawość. Biorąc pod uwagę ostatnie wypadki było to przypuszczenie całkiem realne... Usadowił się wygodnie na dziobie i przyglądał przesuwającym się powoli brzegom, podczas gdy barka wraz z resztą flotylli płynęła majestatycznie w górę Nilu. Nikt nie zwracał na niego uwagi ani nie miał dla niego żadnych zadań. Nikt też uprzednio nie obudził go, gdy wydawano posiłek. Uwidaczniało to jego niezwykłą sytuację. Z jednej strony był niewolnikiem, jak setki innych, z drugiej pozostawał osobistą własnością Królowej, Jej ulubioną aktualnie zabawką. Po wydarzeniach poprzedniego wieczoru, których nie dało się przecież ukryć, wszyscy na okręcie musieli być o tym przekonani. I zapewne rzeczywiście był tylko zabawką Bogini, szukającej wytchnienia po trudach ostatnich, męczących dni. Nie powinien ulegać żadnym złudzeniom związanym z tym, jakiego rodzaju rozrywki życzyła sobie zaznać... Przesuwające się przed oczyma Nefera pola uprawne i kolejne wioski przypomniały mu, iż z każdą chwilą zbliża się do odległego jeszcze Abydos, do możliwego i prawdopodobnego spotkania z Aną. Jak stanie przed obliczem żony? Jak ona go przyjmie? I jakie plany ma w związku z tym spotkaniem Królowa Amaktaris? Z pewnością coś planowała, skoro zadawała sobie tyle trudu, zajmując się sprawami jego rodziny. Czy miała to być jeszcze jedna forma zabawy Władczyni?
     Z tych niezbyt wesołych rozmyślań wyrwał go widok Królowej opuszczającej swoje apartamenty. Skierowała się do przygotowanego dla Niej ustronia na dachu nadbudówki. Służki wniosły tam za Panią naczynia z napojami i przekąskami, wkrótce pojawiły się ponownie, dźwigając tym razem kufry z dokumentami. Najwidoczniej Najjaśniejsza także długo odsypiała wrażenia poprzedniego wieczoru, teraz jednak wracała do pracy i obowiązków – co prawda w bardzo przyjemnym otoczeniu. Nefer spodziewał się wezwania i nie pomylił się, jedna z niewolnic przyniosła mu takie polecenie.
     "Zbliż się, niewolniku” - rozkazała Władczyni gdy tylko w stosowny sposób upadł na kolana. W Jej dłoni rozbłysnęły znajome obręcze i już po chwili ponownie nosił znak swego szczególnego statusu. Okazało się jednak, że Najjaśniejsza miała też dla niego inne zadania.
     "Weź tę skrzynkę i zapoznaj się ze zgromadzonymi w niej dokumentami. Nie spodziewałeś się chyba, że będziesz próżnował przez całą drogę?” - Zażartowała. - "Masz na to czas do jutra. Jestem ciekawa twojej opinii.”
     W żaden sposób nie nawiązała do wydarzeń poprzedniego wieczora i ruchem dłoni odprawiła Nefera, zatapiając spojrzenie w jakimś zwoju papirusu. W skrytości ducha liczył na poczęstunek i spóźnione śniadanie, Królowa najwyraźniej potraktowała jednak serio zapowiedź pilnowania diety osobistego niewolnika. Mógł tylko ponownie napić się wody na głównym pokładzie. Służki porządkujące apartamenty Władczyni nie przeszkadzały mu, gdy odnalazł swój skromny dobytek i zaopatrzył się w czysty zwój papirusu oraz przybory do pisania. Powrócił następnie na dziób, zadowolony, że ma jakieś zajęcie, pozwalające odegnać myśli o własnej, skomplikowanej sytuacji i uczuciach.
     Pierwszy z dokumentów w szkatułce był po prostu donosem, bo trudno było nazwać inaczej ten anonimowy list. Nieznany autor powiadamiał Władczynię, zachowując zresztą należną formę i stosowne tytuły, iż niejaki Toros – zarządca jednego z królewskich folwarków w okolicach Nennesut - przywłaszcza należne Tronowi dochody. Podawano konkretne liczby dotyczące skradzionego ziarna, zwierząt oraz sprzeniewierzonego srebra uzyskiwanego ze sprzedaży plonów folwarku. Zarządca miał to czynić od trzech lat, czyli od chwili objęcia swej funkcji. Całość sprawiała bardzo wiarygodne wrażenie. Dopisek poniżej właściwego tekstu informował, że list trafił do królewskiej kancelarii dwudziestego dnia miesiąca wzrostu jęczmienia, a więc już jakiś czas temu. Kolejne zwoje zawierały oficjalne wykazy dochodów w srebrze i w naturze wpływających przez ostatnie dziesięć lat do królewskiego skarbca i spichrzów z wszystkich monarszych folwarków w okręgu Nennesut. Nefer jęknął w duchu. Czekało go mnóstwo pracy, jeżeli chciałby przegryźć się przez to wszystko. Zaczął od dochodów tego konkretnego folwarku. Istotnie, od chwili objęcia zarządu przez Torosa wpływy znacząco spadły i utrzymywały się na stosunkowo niskim poziomie. Przypomniał sobie, iż wszystkie wylewy Rzeki za panowania Amaktaris były dotąd bardzo obfite i pomyślne, w czym Bogowie z pewnością objawiali życzliwość dla swej Siostry zasiadającej na Tronie Obydwu Krajów. Skąd więc ten spadek dochodów? Pobieżnie przejrzał wykazy dotyczące dwóch innych folwarków w okolicy miasta. Tam wpływy nie spadły, co oznaczało, iż okręg Nennesut nie był żadnym wyjątkiem i też korzystał z łaskawości Bogów, zsyłających dobre plony. Wszystko wydawało się więc jasne. Mógł odłożyć zwoje i zająć się leniwym kontemplowaniem widoków. Tylko dlaczego Najjaśniejsza obarczyła go tak prostym zadaniem i oczekiwała opinii w oczywistej sprawie? Z westchnieniem wrócił do zwojów, zdecydowany dokładnie zapoznać się z ich zawartością. To i tak było lepsze od niechcianych myśli, które nawiedzały go z braku zajęcia. Po jakimś czasie zauważył pewną prawidłowość. Dochody folwarku były zawsze wyraźnie niższe niż innych w okolicy. Może gospodarstwo było źle położone i miało słaby dostęp do wody? Przetrząsając skrzynkę znalazł jeszcze pochodzący z czasów poprzedniego króla okresowy opis posiadłości monarszych w okręgu. Takie spisy sporządzano co dwadzieścia lat. Glebę i nawodnienie folwarku określono tu jako zadowalające, miał też zbliżoną do innych powierzchnię upraw. Dlaczego więc folwark od dłuższego czasu przynosił marne dochody? Czyżby poprzedni zarządcy też kradli, a obecny czynił to tylko na większą skalę? Uznał to za mało prawdopodobne pod czujnymi rządami Ojca Najjaśniejszej i obecnie samej Królowej. Nie przez tak długi czas. Dostępny opis gospodarstwa był już dość stary, pochodził sprzed piętnastu lat. Może sytuacja pogorszyła się od tej pory? Może kanały nawadniające zamuliły się i nie oczyszczono ich odpowiednio? Przypomniał sobie z niedawnych doświadczeń, jak ciężkie i pracochłonne było to zadanie. Jeśli rzeczywiście tak było, to być może Toros starał się temu zaradzić po objęciu funkcji i podjął stosowne prace. To oczywiście wymagałoby najęcia większej liczby robotników, których należało opłacić i wyżywić. Dochody musiały więc na jakiś czas spaść jeszcze bardziej.
     "Temu folwarkowi warto się przyjrzeć” - pomyślał. - "No i ciekawe kto i w jakim celu wysłał ten donos.”
     Może chodziło tu o zwykłe zawiści i lokalne rywalizacje o stanowiska, a może o coś więcej. Autor donosu nie mógł przewidzieć, że Władczyni wkrótce osobiście odwiedzi Nennesut, decyzję tę podjęła całkiem niedawno. Miał za to chyba dostęp do wykazów skarbowych, które na pierwszy rzut oka potwierdzały podnoszone zarzuty. Był to więc zapewne ktoś wysoko postawiony. Może chciał pozbyć się niewygodnego i energicznego sługi Królowej? Cała ta sprawa wyglądała na coraz bardziej skomplikowaną. Zwrócił jeszcze uwagę, że folwark graniczył z posiadłościami świątyni Chnuma – Barana, głównego Boga czczonego w Nennesut.
     Oderwawszy się od papirusów zauważył, że zrobiło się już późne popołudnie. Okręty zakotwiczyły na Rzece i powtórzyła się wczorajsza procedura kąpieli oraz posiłku wioślarzy. Wreszcie mógł coś zjeść, do Rzeki jednak nie wskoczył. Nie spodziewał się dziś wezwania. To nie byłoby w stylu Najjaśniejszej, która lubiła zaskakiwać swym zachowaniem. Nie omieszkała natomiast wziąć wieczornej kąpieli, przygotowanej podobnie jak poprzedniego dnia. Na wszelki wypadek odczekał jeszcze jakiś czas, tak jak się spodziewał – wezwania jednak nie otrzymał. Tego wieczoru nie żeglowano już w ciemnościach. Upewnił się, że zamknięta skrzynka z dokumentami tkwi pewnie wciśnięta w załom burty i usnął w swoim kącie na dziobie kołyszącego się lekko na kotwicy okrętu.
     Następnego dnia obudził się wystarczająco wcześnie, by zdążyć na śniadanie marynarzy i wioślarzy. Podawano je na zimno: placki, jakieś warzywa, kawałki ryby. Niespiesznie odbył czynności związane z poranną toaletą i czekał na wezwanie albo pojawienie się Królowej. Czekał długo. Najwidoczniej Najjaśniejsza korzystała z podróży, by oddawać się nieczęsto doświadczanej przyjemności przesypiania poranków. Nawet gdy wyłoniła się w końcu z apartamentów i podobnie jak poprzedniego dnia przystąpiła do pracy na dachu nadbudówki, przez długi czas nie wzywała osobistego niewolnika. Przypuszczał, że może daje mu czas na dokończenie studiowania dokumentów, wszystko co zdołał z nich wyczytać przemyślał jednak już wcześniej. Wezwanie nadeszło dopiero około południa, przekazane przez służkę donoszącą jakieś napoje do ustronia Najwspanialszej.
     "I co sądzisz o zwojach, które poleciłam ci zbadać?” - spytała pozornie bez większego zainteresowania.
     "Najjaśniejsza Pani, moim zdaniem zarządca Toros jest niewinny, a temu folwarkowi warto przyjrzeć się bliżej.”
     "Dlaczego tak sądzisz?” - Poprzednie znudzenie było najwyraźniej udawane, spoglądała bowiem teraz na niego z uwagą.
     Szybko wyłożył swe argumenty, starając się zrobić to zwięźle i jasno.
     "Trudno w tej chwili wyrokować czy zarządca jest niewinny, ale Mnie też ta sprawa wydała się podejrzana” - przyznała po chwili. - "Byłam natomiast ciekawa, jak ty ją ocenisz i jakie wyciągniesz wnioski” - sprawiała wrażenie zadowolonej z odpowiedzi Nefera, jak nauczyciel z pracy zdolnego ucznia. - "Przechowaj te dokumenty, postaram się znaleźć okazję, by bez wzbudzania podejrzeń odwiedzić folwark.”
     Nefer skłonił się bez słowa, dumny z ukrytej w słowach Władczyni pochwały.
     "Jutro rano dopłyniemy do Nennesut” - kontynuowała. - "Moglibyśmy dotrzeć tam już dzisiaj wieczorem, ale to nie byłaby dobra pora na oficjalne przybycie Królowej i Bogini, nie sądzisz? Dlatego wkrótce staniemy na kotwicy, w pewnej odległości od miasta.”
     Wpatrywała się w kapłana z lekko kpiącym uśmiechem, który zapowiadał zwykle jakieś niespodzianki.
     "Miałam cię ukarać za spóźnienie w dniu wyjazdu, chyba o tym nie zapomniałeś? Otóż wybrałam stosowną karę. Będziesz towarzyszył Królowej podczas uroczystości związanych z przybyciem do miasta. Sam się przekonasz, jak bardzo surowa to kara” – dodała z niewesołym tym razem uśmiechem. – "Będziesz niósł szkatułkę z kadzidłem, które Królowa spali w ofierze w świątyniach Nennesut. To zresztą nie wszystko.”
     Sięgnęła po zwój papirusu.
     "Oto spis darów Królowej dla świątyń. Są załadowane na innych okrętach. Powierzam ci zebranie ich, stosowny podział i zorganizowanie transportu. Nomarcha Nennesut przyśle na przystań tragarzy i niewolników, reszta należy do ciebie. Gdy tylko się zatrzymamy, możesz skorzystać z łodzi łącznikowej. Weź Mój pierścień. Liczę, że wszystko przebiegnie sprawnie” – uśmiechnęła się czarująco, podając spis oraz ściągniętą z palca obrączkę z wprawionym w złoto i ozdobionym królewskim znakiem kamieniem. – "A teraz bierz się do pracy” – odprawiła niewolnika ruchem dłoni.
     Istotnie, mógł już zapomnieć o leniwym wylegiwaniu się na pokładzie. Resztę dnia spędził krążąc pomiędzy należącymi do flotylli transportowcami, wyszukując właściwe dary: dzieła złotników, cenne pachnidła i olejki, skóry, kość słoniową, strusie pióra. Były nawet sporych rozmiarów belki kosztownych gatunków drewna, których transport miał sprawić najwięcej kłopotów. Około połowę darów przeznaczono dla świątyni Chnuma, boga mniej może popularnego w innych częściach kraju, władającego jednak w Nennesut. Pierścień Władczyni otwierał przed Neferem luki wszystkich ładowni, ale i tak zgromadzenie i podział darów oraz ustalenie sposobów i kolejności ich jutrzejszego wyładunku zajęły mu czas do późnego wieczora. Nie zdążył ani na popołudniową kąpiel, ani na kolację. Chyba jednak było mu przeznaczone zadowalać się podczas tej podróży jednym posiłkiem dziennie. Gdy zmęczony wrócił w końcu do swego ulubionego miejsca na dziobie królewskiej barki i rozłożył matę do spania, był tym razem szczerze zadowolony, iż nie oczekiwało na niego żadne wezwanie z apartamentów Władczyni. Zapewne Świetlista Pani także pragnęła odpocząć przed nadchodzącymi obowiązkami.
     Następny ranek też okazał się pracowity dla wszystkich członków orszaku. Co gorsza, posiłek dla marynarzy i wioślarzy opóźniono tego dnia do chwili przybycia do portu, gdzie załogi okrętów mogły spokojnie odpocząć. Nefer ponownie musiał się więc zadowolić czystą wodą i starannie przeprowadzona toaletą. Tymczasem pospiesznie zmieniano wygląd nadbudówki, usuwając meble, parawany i donice z kwiatami umieszczone tam uprzednio dla wygody Najjaśniejszej. Ich miejsce zajął sprowadzony z transportowca złocisty tron Królowej i Bogini, który wygodzie swej Właścicielki z pewnością nie służył. Razem z tym monumentalnym siedziskiem pojawili się niewolnicy z wachlarzami, a wkrótce na pokładzie zaroiło się od członków formującego się orszaku Władczyni. Ona sama nadal przebywała wewnątrz apartamentów, czyniąc zapewne przygotowania do uroczystego wystąpienia. Efekt tych starań Nefer mógł ujrzeć jako jeden z pierwszych, gdy niespodziewanie wezwała go przed swe oblicze. Przybrała już oficjalną postać Bogini, w złocisto-białej szacie, bogatej biżuterii i, oczywiście, z wszystkimi insygniami władzy.
     "Czy przygotowałeś wyznaczone dary?” - upewniła się.
     "Tak, o Świetlista Pani! Czekają na jednym z transportowców.”
     "Dobrze, udasz się tam bez zwłoki i dopilnujesz wszystkiego na przystani oraz podczas pochodu. Gdy jednak orszak dotrze do każdej kolejnej świątyni, masz stać tuż za Mną i nieść kadzidło” - wskazała solidnych rozmiarów, ozdobną szkatułkę z kosztownego drewna. - "Nie wolno ci odstąpić Mojej Osoby, takie jest życzenie i rozkaz Królowej. Obawiam się, że znowu przepadło ci dziś śniadanie?” - Niespodziewanie zmieniła temat.
     "Tak, o Najwspanialsza.”
     "To ci nie zaszkodzi... ale ponieważ jest w tym trochę Mojej winy, postanowiłam wynagrodzić brak śniadania widokiem Królowej i Bogini w pełni chwały. Uważasz, że wywrę odpowiednie wrażenie na mieszkańcach Nennesut?” - Najwyraźniej drażniła się z osobistym niewolnikiem.
     "Oczywiście o Pani, wszyscy padną do Twych stóp, oddając Ci cześć.”
     "Miałam nadzieję, że jako pierwszy uczyni to pewien kapłan-niewolnik...”
     Nefer natychmiast skorzystał z zezwolenia złożenia hołdu Władczyni. Oderwał usta od Jej stóp dopiero wówczas, gdy nakazała mu wstać. Istotnie, nie było już wiele czasu, a zarówno Boginię jak i Jej niewolnika czekały liczne obowiązki.
     "Nie zapomnij szkatułki, a Mój pierścień tymczasem zatrzymaj. Może ci się przydać na przystani” - odprawiła Nefera, ale i tak ta krótka rozmowa dodała mu pewności siebie przed czekającymi go wyzwaniami.
     Zdążył jeszcze przeprawić się na transportowiec i flotylla ruszyła w stronę nieodległego miasta. Amaktaris zasiadła już na niewygodnym tronie, przyjmując postać wyniosłej Bogini. Po pewnym czasie na zachodnim brzegu pojawiły się pierwsze zabudowania i coraz liczniejsze łodzie na Rzece. Gdy królewska barka przybiła do przystani, Najjaśniejsza z godnością zstąpiła z Tronu i zeszła na nabrzeże, gdzie na rozległym placu oczekiwał już nomarcha w otoczeniu miejscowych urzędników, dowódców wojskowych i znaczniejszych mieszkańców miasta. Wszyscy oddali Władczyni należny hołd. Powitawszy ich łaskawie, zajęła miejsce w wyładowanej tymczasem z transportowca lektyce.
     Nefer przyglądał się powitaniu Królowej tylko przelotnie. Od chwili gdy statek na którym płynął przycumował do przystani, miał pełne ręce roboty przy dopilnowaniu wyładunku darów i przydzieleniu ich tragarzom. Niewolników przysłano na czas, a sprawujący nadzór pomniejszy urzędnik - gdy tylko ujrzał pierścień z królewskim znakiem - natychmiast oddał swych podwładnych oraz towarzyszących im kilkunastu żołnierzy eskorty pod rozkazy Nefera. Sam udał się pospiesznie na plac, by nie stracić okazji ujrzenia Monarchini. Niewolni tragarze okazali się bandą nierozgarniętych osłów, wykazujących zadziwiającą zdolność ignorowania lub przeinaczania wydawanych im poleceń. Kapłan miał szczerą ochotę chwycić bicz i bez zwłoki wychłostać przypadkowych podkomendnych. Na szczęście powitalne przemówienia przeciągnęły się nieco i wraz z powierzonymi mu ludźmi i darami zdążył zająć stosowne miejsce w środkowej części orszaku. Niesiona w otwartej lektyce Bogini wyruszyła teraz główną ulicą w stronę widocznej z daleka świątyni. Na trasie pochodu zebrały się tłumy mieszkańców miasta. Witali przybyłą Władczynię entuzjastycznie. Co prawda, i tak zobowiązani byli upaść na kolana oraz pochylić głowy, gdy mijała ich królewska lektyka, ale pełne czci i uwielbienia okrzyki, uśmiechy na twarzach, a także ogólna atmosfera radosnego święta nie pozostawiały wątpliwości, iż Amaktaris Wspaniała cieszy się miłością ludu. Rozstawieni wzdłuż ulic i pilnujący porządku żołnierze chronili Królową raczej przed nadmiernymi objawami adoracji niż przed realną groźbą jakiegoś niebezpieczeństwa.
     Orszak dotarł wreszcie do świątyni Chnuma, największej i najbogatszej w Nennesut. Po przekroczeniu strzeżonej przez wyniosłe pylony bramy, Królowa wysiadła z lektyki na otoczonym kolumnami, zewnętrznym dziedzińcu. Witający Władczynię arcykapłan Meren wywarł na Neferze nieprzyjemne wrażenie. Chudy i zasuszony, przypominał w jakiś sposób Hethora z Abydos. Przewidziane etykietą słowa powitania oraz hołdu wygłaszał z pewnym ociąganiem, wzrokiem głodnego sępa szacował natomiast ofiarowane przez Monarchinię dary. Na znak Najjaśniejszej Nefer polecił złożyć je swym podwładnym na środku dziedzińca. Szczęśliwie odbyło się to bez zakłóceń. Arcykapłan zaprosił następnie Królową do wewnętrznych pomieszczeń. Wraz z Amaktaris udało się tam tylko kilkunastu towarzyszących Jej dostojników. Pamiętając o wydanych mu rozkazach, Nefer także dołączył do tej grupki. Niesiona w rękach kosztowna szkatułka z kadzidłem sprawiła, iż nikt nie próbował go zatrzymać. Za przybyłymi zamknęły się ciężkie, brązowe wrota. Znaleźli się w rozległej, oświetlonej przebitymi wysoko otworami komnacie.
     "Czcigodny Arcykapłanie, pragnęłabym teraz złożyć osobistą ofiarę Wielkiemu Chnumowi.”
     "Oczywiście, o Pani! Proszę za mną!” - Hierarcha udał się w stronę przejścia prowadzącego do wewnętrznej, tajemnej komnaty z posągiem Boga. Skinął na kilku kapłanów niższej rangi, by podążali za nim i Królową, niosąc zapalone lampy.
     Amaktaris posłała Neferowi rozkazujące spojrzenie, bez zwłoki ruszył więc za swoją Panią, dzierżąc przed sobą skrzynkę z wonną żywicą.
     "Ten niewolnik nie może wejść do sanktuarium!” - Ostry głos Merena zwrócił uwagę wszystkich obecnych.
     "To Mój osobisty sługa i niesie dar Królowej dla Wielkiego Chnuma.”
     "Niech odda szkatułkę jednemu z wtajemniczonych kapłanów!” - Hierarcha nie zamierzał ustępować.
     "Jestem Żywym Wcieleniem Izydy na ziemi i odwiedzam Mojego Krewnego, Boga Chnuma. Życzę sobie, aby to Mój niewolnik zaniósł przeznaczony dla Boga dar. Nie sądzę, aby Wielki Chnum odmówił tej drobnej uprzejmości swojej Umiłowanej Kuzynce” - Królowa przemawiała zwodniczo łagodnym tonem.
     "Ten niewolnik w żadnym wypadku nie przekroczy progu sanktuarium! Nawet Twój rozkaz tego nie zmieni!” - Czując się pewnie, Meren pozwolił sobie na nutę triumfu w głosie i ledwie zachowywał uprzejmość.
     Władczyni ponownie rzuciła Neferowi znaczące spojrzenie.
     "Czcigodny Panie!” - postawił szkatułkę na posadzce i postąpił kilka kroków ku arcykapłanowi. - "Zechciej spojrzeć na to.”
     Wykonał tajemny znak rozpoznawczy wtajemniczonych w Misteria. Ustawił się w taki sposób, by ruchy dłoni mogli rozpoznać stojący obok kapłani, pozostały one natomiast niedostrzegalne dla innych obecnych w komnacie.
     "Czy nadal zamierzasz kwestionować wolę Królowej? To wola samych Bogów, nie zapominaj o tym! Mój sługa wejdzie do siedziby Chnuma!” - Najjaśniejsza wygłosiła te słowa tonem tak dobitnym, jak gdyby chodziło o ważną sprawę państwową, a nie o drobną sprzeczkę dotyczącą jakiegoś tam niewolnika.
     Skinęła na towarzyszących hierarsze kapłanów i ruszyła ku przejściu, nie czekając na zaskoczonego Merena. Nefer pospiesznie podniósł szkatułkę i podążył za swoją Panią. Dostojnik przeszył go nienawistnym wzrokiem i z trudem zdołał się powstrzymać przed jawnym okazaniem wściekłości. Przez całą ceremonię w sanktuarium oraz podczas późniejszego, lodowatego pożegnania na dziedzińcu, rzucał jadowite spojrzenia w stronę tajemniczego kapłana-niewolnika, niewiele lepiej traktując samą Boginię. Nefer opuścił świątynię Chnuma z prawdziwą ulgą, czując, że zyskał jeszcze jednego wroga.
     O dziwo, w kolejnych świątyniach które odwiedzili, Królową Amaktaris przyjmowano bardzo przyjaźnie, niemal serdecznie. Najwidoczniej wiadomość o nauczce danej dumnemu arcykapłanowi Chnuma szybko obiegła miasto, nie martwiąc bynajmniej jego miejscowych kolegów. Nikt też nie kwestionował prawa Nefera do towarzyszenia Najwspanialszej w sanktuariach, a i jego traktowano życzliwie, z ostrożnym szacunkiem. Tym niemniej ceremonialne wizyty ciągnęły się bez końca i był już solidnie głodny i zmęczony, gdy po odwiedzeniu ostatniej świątyni orszak skierował się ku pałacowi nomarchy, gdzie przygotowano dla Władczyni powitalną ucztę.
     Wbrew obawom Nefera, uczta okazała się naprawdę udana. Jego nastrój poprawiły zwłaszcza podawane w obfitości potrawy, może nie tak wyszukane jak dzieła Ahmesa, ale pożywne i smaczne. Bogini, jak zwykle, długo przebierała w oferowanych Jej daniach i napojach, rozkazując przy tym, by osobisty niewolnik obficie kosztował ich próbki. Musiała, oczywiście, przebrnąć przez oficjalne powitania i wymieniać uprzejme słowa z obecnymi gośćmi. Czyniła to z właściwym sobie wdziękiem, dobrze ukrywając ślady zmęczenia. Szczęśliwie arcykapłan Meren nie pojawił się, przysyłając jakieś mało wiarygodne usprawiedliwienie. Wszyscy pozostali zdawali się odnosić do Najjaśniejszej ze szczerym oddaniem. Było wśród nich wielu wojskowych, z którymi Królowa łatwo znajdowała wspólny język. Sam nomarcha Torkan też był oficerem, pomimo dość zaawansowanego wieku zachował sprężystość i żołnierski wygląd. Władczyni szybko skierowała rozmowę na miły dla dostojnika temat.
     "Generale, jak wiadomo w okolicach Nennesut znajdują się doskonałe tereny myśliwskie, a sława Twoich łowieckich wyczynów dotarła do Stolicy. Z przyjemnością zapolowałabym w Twoim towarzystwie.”
     "Świetlista Pani, to dla mnie wielki zaszczyt” - nomarcha nie ukrywał przyjemności, jaką sprawiły mu słowa Amaktaris. - "Kiedy życzyłabyś sobie wyruszyć na łowy?”
     "Jak wiesz, jutro czeka nas przegląd wojsk okręgu, Myślę jednak, że pojutrze znalazłabym czas aby zażyć nieco rozrywki. Czy zdążysz wszystko przygotować?”
     "Powierzę to zadanie mojemu synowi, Horkanowi. Służy jako dowódca szwadronu w oddziałach rydwanów i jest nawet lepszym myśliwym ode mnie.”
     "Chętnie poznam tak zdolnego młodzieńca” - Królowa skinęła dłonią. - "Przywołaj go.”
     Przy loży Władczyni pojawił się natychmiast młody oficer o przyjemnej powierzchowności. Oddał Królowej honory wojskowe
     "Witaj Horkanie. Twój ojciec chwali cię jako znakomitego myśliwego. Ja też lubię polować. Chciałabym, abyś za dwa dni zorganizował polowanie, w którym wezmę udział.”
     "Najjaśniejsza Pani, to prawdziwy honor. Obawiam się jednak, iż nie zdołam wywiązać się z tego zadania. Razem z moim szwadronem mam jutro uczestniczyć w przeglądzie wojsk.” - Torkan nie zdołał ukryć wyrazu zaskoczenia i zawodu, gdy syn w tak bezceremonialny sposób zniweczył prostoduszną próbę przedstawienia jego talentów Królowej.
     Monarchini skierowała na oficera uważne, badawcze spojrzenie.
     "Cieszę się, setniku, że tak poważnie traktujesz swoje obowiązki. Nie chciałabym ani przeszkadzać w ich wypełnianiu, ani też zrezygnować z twojego doświadczenia myśliwskiego. Pojutrze zajmę się sprawami urzędowymi, a polowanie przełożę na trzeci dzień od dziś. Dzięki temu powinieneś zdążyć ze wszystkim.”
     "Tak będzie, o Świetlista Pani! Na jaką zwierzynę życzysz sobie zapolować?”
     Wkrótce wdali się we trójkę w ożywioną rozmowę na temat walorów okolicznych stanowisk łowieckich. Nefer zauważył, że nomarcha dbał tylko niekiedy o podtrzymanie tematu, pozwalał jednak mówić przede wszystkim synowi. Ten uległ oczywiście urokowi Władczyni i przemawiał ze swadą, opisując i oceniając okoliczną zwierzynę. Królowa słuchała z widoczną przyjemnością i starania Torkana były w istocie zbędne. Nefer wychwycił z tego, że Horkan zaproponował poranne polowanie na ptactwo w jednym z rozlewisk Nilu, a następnie łowy na antylopy, szukające przy Rzece wody i trawy. On sam pogrążył się w dziwnej melancholii i nie cieszyły go nawet podawane nadal potrawy, których jeszcze niedawno kosztował z dużą przyjemnością. Wreszcie Bogini zwróciła na niego uwagę i przypomniała sobie może, że i on dobrze wywiązał się z powierzonych mu tego dnia zadań. Zażądała podania piwa, którego sama niemal później nie tknęła, ale w którym Jej osobisty niewolnik musiał bardzo starannie poszukiwać śladów trucizny.

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4606 słów i 27493 znaków.

8 komentarzy

 
  • AnonimS

    Bardzo realistyczny opis zarówno podróży jak i pobytu w świątyni.

    5 maj 2021

  • nefer

    To Nefer pada do stóp wszystkich Czytelników dziękując za uznanie oraz prosząc o cierpliwość i wyrozumiałość (przy okazji całuje stopy Czytelniczek, o ile pozwolą mu na ten zaszczyt) ;) . Tak bardziej poważnie, to dotychczas zamieszczałem rozdziały napisane jakiś czas temu, które tylko przeglądałem i wprowadzałem w nich drobne poprawki.  Teraz wstawiam fragmenty nowe, powstające mniej więcej na bieżąco -  a nie jestem w stanie pisać pięciu rozdziałów tygodniowo :matko: . Tym bardziej, że i tak do najkrótszych nie należą. Postaram się wkrótce cos dodać. Załączam spóźnione pozdrowienia świąteczne. Podczas świąt nie miałem dostępu do internetu.

    8 kwi 2015

  • pokuser

    Może z okazji świąt jeszcze jeden odcinek? Potrafisz budować napięcie. Gratuluję pióra

    5 kwi 2015

  • Ramol

    Po prostu: Gratulacje!  :bravo:

    2 kwi 2015

  • radadu

    Dziękuję :)

    2 kwi 2015

  • Funkykoval1972

    Dlaczego jak coś jest dobre to jest tego mało? Dawaj więcej neferze

    31 mar 2015

  • gabi

    Jak zawsze bardzo wciągające tylko dlaczego tak krótkie. Padam do Twych stóp i błagam o więcej

    31 mar 2015

  • nienasycona

    Dziękuję,  że dzięki Tobie zapomniałam o tym paskudnym śniegu za oknem..

    31 mar 2015