Pani Dwóch Krajów cz. 67

XCIX
     Dzień wstał jak zawsze szybko, jasny i słoneczny. Promienie Amona-Ra przegoniły mroki nocy, co Nefer mógł obserwować przez okno wychodzące na prywatny dziedziniec komnat Królowej. Nic nie zapowiadało, aby jasność miała w nagły sposób zniknąć. Tylko obliczenia i wykresy, które wykonał razem z Ahoresem i w które uwierzyła Najwspanialsza. W coś takiego wierzył jednak również arcykapłan Heparis i na to postawił w walce o władzę. Na to oraz na miłość Bogini do Irias... Nefer uświadomił sobie, że gdyby nie zdołali przejrzeć planów wroga najprawdopodobniej teraz właśnie ciało księżniczki leżałoby przed którąś z bocznych bram pałacu, a cały Dwór drżałby przed gniewem Władczyni. Czy znajdowałaby się już w drodze do koszar, wydając Tereusowi rozkaz ataku na świątynię Ozyrysa? I jak długo zachowałaby wówczas władzę oraz życie? Zapewne nie dłużej niż do południa... Po chwili kapłana nawiedziła myśl, że jeżeli pomylili się razem z uczonym, ale na wpół ślepym starcem, to te ponure przepowiednie mogą się jednak spełnić. Ale Heparis przecież ustąpił... Nie czas było teraz na wątpliwości.
     Amaktaris nie okazywała zresztą żadnego wahania, a może tylko dobrze ukrywała niepokój. Narzuciwszy prostą szatę wezwała służbę i poleciła sprowadzić Towarzysza Prawej Ręki, o ile nie przeszkodzą mu obowiązki.
     „Wybacz, arcykapłanie, ale nie zaoferuję ci śniadania. Nie mam ani czasu, ani ochoty na jedzenie... Wiesz dlaczego... Idź teraz do żony, przebierz się i przyjdź później. Chcę ci powierzyć zadanie opieki nad księżniczką. Zabieram ją w Mojej świcie, ciebie także... Miej Irias na oku... I nie pozwól, aby tym razem gdzieś cię wyciągnęła...”
     „Pani...”
     „Wiem, wiem... To mamy już za sobą... Mogę cię jednak potrzebować, Neferze i chcę, żebyś stał dzisiaj za Moim tronem. Nałóż szaty arcykapłana Izydy...”
     „Jak rozkażesz... Tak swoją drogą, to gdzie sypia teraz księżniczka? Odkąd została uwolniona nie widziałem jej w tej komnacie.”
     „Królowa jest ostatnio bardzo zajęta, także nocami... Obecność Irias mogłaby jednak nieco przeszkadzać w czynnościach państwowych i nie tylko w takich, nie uważasz?” - Uśmiechnęła się.  - „Do tego ona dorasta i powinna otrzymać własne apartamenty. Mogą też zajść inne jeszcze zmiany...” - Amaktaris urwała wpół zdania, a kapłan pomyślał, że chodzi Jej zapewne o przyszłe narodziny dziecka. - „Tymczasem sypia w koszarach, w kwaterze Tereusa, z czego bardzo się zresztą ucieszyła. To też nie jest dobre rozwiązanie na dłuższy czas, ale musi wystarczyć, zanim nie skończą się obecne kłopoty. Przede wszystkim nie życzę sobie, aby przebywała zbyt często w towarzystwie tej Charis, Eleny czy innych...”
     Dalszą rozmowę przerwało nadejście Mistrza.
     „Idź już, Neferze. Muszę jeszcze omówić różne szczegóły.”
     Odprawiony w ten sposób, podążył do pałacyku Any, licząc na śniadanie – w przeciwieństwie do Amaktaris odczuwał bowiem głód – oraz spodziewając się, że znajdzie tam strój i insygnia arcykapłana Izydy. O ile znał żonę, poleciła zapewne przygotować więcej niż tylko tę jedną szatę, którą zdążyli zniszczyć podczas niedawnych igraszek.
     Ana istotnie zasiadała właśnie do śniadania i ucieszyła się z wizyty małżonka. Bał się trochę, że zacznie wypytywać o to, jak minęła mu noc, a sumienie miał przecież nie do końca czyste. Okazało się jednak, że absorbują ją w tej chwili zupełnie inne myśli.
     „Dobrze, że przyszedłeś, mężu. Tylko pospiesz się z jedzeniem. Pomożesz mi wybrać odpowiedni strój na dzisiejszą uroczystość. Wezwałam już służące, ale przecież nie mogę polegać tylko na ich zdaniu...”
     „Ale nigdy nie dbałaś przesadnie o takie sprawy.”
     „Jak ty nic nie rozumiesz, Neferze! Może sam zdążyłeś już przywyknąć, ale ja nie codziennie mam okazję wystąpić w orszaku Królowej podczas oficjalnej ceremonii. Osobiście mnie zaprosiła, staniemy razem za Jej tronem. Nie mogę wypaść gorzej od tych wszystkich wystrojonych dworskich kukieł. I tak już pewnie nazywają mnie nieobytą prowincjuszką.”
     „To przecież nie ma żadnego znaczenia. Jeszcze niedawno sama byś tak powiedziała!”
     „Przeciwnie, to ma znaczenie. Zwłaszcza teraz, gdy zostałeś nowym arcykapłanem Izydy. Może nie ogłoszono tego jeszcze oficjalnie, ale wieści z pewnością już się rozeszły. Wszyscy będą nas obserwować i oceniać. Ty też nie możesz źle wypaść i o to również zadbam.”
     „Właściwie to chciałem nawet spytać, czy nie zachowałaś gdzieś pod ręką drugiego kompletu szat arcykapłana, na miejsce tamtego który, no wiesz...”
     „Który zniszczyłeś, składając hołdy Izydzie?” - Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie znanych obojgu wypadków. - „Jaką byłabym małżonką, gdybym nie zatroszczyła się o takie sprawy? Tym bardziej, że wiem, iż sam nie potrafisz.” - Ana nie odmówiła sobie przyjemności zrobienia tego przytyku. - „A teraz kończ wreszcie i bierzemy się do dzieła!”
     Ana uparła się, że najpierw dobierze i oceni strój męża. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu uznała jego wygląd za zadowalający. Okazało się to szczęśliwą okolicznością, gdy bowiem sama oddała się z kolei w ręce przybyłych tymczasem służek i specjalistek od makijażu, Nefer zdołał uratować się ucieczką, wspominając o otrzymanym poleceniu zaopiekowania się księżniczką Irias.
     Nie przewidział, że w apartamentach Królowej trafi na podobne przygotowania. Były one tym bardziej skomplikowane, że Amaktaris musiała wcielić się w rolę Żywego Obrazu Izydy, a zarazem przywdziać elementy rynsztunku wojownika, skoro miała poprowadzić kolumnę rydwanów tratujących ciało księcia. Na miejscu zastał też Irias, najwyraźniej mocno znudzoną.
     „O, jesteś wreszcie. Czekam tu i czekam. Nikt nie ma dzisiaj dla mnie czasu...”
     Nawet te kapryśne słowa nie zdołały przytłumić uczuć Nefera. Widząc dziewczynkę całą i zdrową, raz jeszcze podziękował w duchu wszystkim bogom za to, że księżniczka żyje, że nie znaleziono jej tego ranka martwej, ze śladami cierpienia i tortur.
     „Irias, nie utrudniaj...” - poprosiła Królowa. - „To bardzo ważny dzień. Musimy o czymś porozmawiać.” - Ruchem dłoni odprawiła służki.
     „Dzień kiedy Nefer zgasi słońce, a Ty przywrócisz jego blask zabijając tego grubego księcia? I bardzo dobrze, może wtedy wszyscy się uspokoją i będą mniej zajęci. Teraz nigdy nikogo nie ma, ani sierżanta, ani Harfana, ani Nefera... nawet Ciebie... A przecież obiecałaś, że zabierzesz nas na polowanie. Mamy zabić lwa, pamiętasz? A najlepiej od razu kilka lwów, bo ja też chcę dostać taki sam naszyjnik jaki miał Nefer...”
     „Pamiętam, pamiętam... Ale musisz jeszcze trochę poczekać, to wszystko bardzo ważne sprawy... Nefer zgasi słońce, no proszę...” - Amaktaris rzuciła kąśliwe spojrzenie arcykapłanowi.
     „A Ty przywrócisz jego blask, Boska Pani.” - odparował, dziękując wszystkim bogom, że słowa Irias jak zwykle rozładowały atmosferę, nieco jednak napiętą.
     „Tak, właśnie tak!” - Dziewczynka klasnęła w dłonie. - „A ja chcę to wszystko dokładnie zobaczyć!”
     „Zobaczysz, zobaczysz... Staniesz razem z Neferem za Moim tronem. Ale musisz coś obiecać. Obiecać i tym razem dotrzymać słowa. Nie sprawisz kłopotów i zrobisz to, co arcykapłan Nefer powie... Nie tak, jak ostatnio.”
     „Wtedy on się zgodził! To akurat dobrze pamiętam!”
     „Irias, przecież wiesz o co mi chodzi... Obiecaj, tylko zrób to naprawdę.”
     „No dobrze, obiecuję... Ale chcę zabić lwa!”
     „Dobrze, pojedziemy na polowanie... Gdy tylko będę mogła...” - Amaktaris skrzywiła się ledwo zauważalnie. - „A tymczasem was oboje przypilnuje jeszcze na wszelki wypadek uzdrowicielka Ana. Tak Neferze, twoją żonę także zaprosiłam. Zasłużyła sobie na to. Tylko Ahores wolał jednak zostać w pałacu, powiedział, że z wieży na murach lepiej ujrzy słońce, a właśnie na tym najbardziej mu zależy. Niech i tak będzie. Idźcie teraz i czekajcie przy bramie na uformowanie się orszaku, ja dokończę jeszcze przygotowania. W końcu to Boska Izyda ma przywrócić blask Amona-Ra, który zagasisz, Neferze.” - Nie odmówiła sobie tego drobnego żartu. - „Muszę więc przybrać postać Bogini, Dawczyni Światła! I muszę okazać się godna własnego arcykapłana.”       Obrzuciła Nefera aprobującym spojrzeniem, po czym ponownie wezwała służki.
     Gdy wyszli do ogrodów, słońce stało już wysoko. Blask Amona- Ra raził oczy i nie wydawał się w żaden sposób słabszy niż jakiegokolwiek innego dnia. Aby odegnać czający się jednak niepokój, Nefer postanowił odwiedzić Ahoresa. Oczywiście, było już o wiele za późno aby ponownie sprawdzać obliczenia, spokój i wiedza starca pomogą jednak może opanować napięcie.
     Kapłana Tota zastali w przydzielonym mu pawilonie. Przynajmniej on jeden nie stroił się w oczekiwaniu nadchodzących wydarzeń.
     „Witaj, czcigodny panie. Cieszę się, widząc cię w dobrym zdrowiu.”
     „Ja także, Neferze. To raczej ciebie powinienem teraz nazywać panem. Słyszałem już o twoim wyniesieniu.”
     „Najjaśniejsza okazała się zbyt łaskawa dla swego sługi. Ten awans zawdzięczam także tobie, panie.”
     „Ja zawdzięczam Boskiej Pani to, że mogę oglądać świat. Tobie również, wiem o tym dobrze. Jestem już stary i nie pragnę zaszczytów. Ty natomiast przyniesiesz honor swemu urzędowi.”
     „Dzisiaj jest ten dzień...”
     „A Amon-Ra wędruje po niebie, jak zawsze, i nie zdradza żadnych oznak nadejścia ciemności? To chciałeś powiedzieć, panie?”
     „No, tak... czcigodny.”
     „Obliczyliśmy wszystko wiele razy, zanim Amon-Ra nie zacznie chować swego oblicza za tarczą Tota my tutaj niczego nie zobaczymy. Sam się przekonasz.” - Ahores wydobył z fałd szaty kawałek brązowego szkła wielkości dwóch złożonych dłoni. Nosiło czarne ślady sadzy i dymu. - „Spójrz na słońce, panie. To szkło ochroni oczy, bez niego wiele nie zobaczysz.”
     Nefer ujął ostrożnie podany przedmiot i osłonił się nim przed blaskiem słonecznego boga. Ujrzał teraz nieco przyciemnione ale nadal okrągłe i pełne oblicze Amona-Ra.
     „Już niedługo... Gdy wszystko się zacznie, świetlista tarcza zmniejszy się stopniowo na podobieństwo ubywającego księżyca, aż w końcu cała zniknie. To zresztą sam Tot stanie na drodze promieni słońca. Ale o tym wiesz.”
     „Słyszałem, że chcesz obserwować to wszystko z wysokości jednej z pałacowych wież?” - Nefer zamierzał oddać szkło.
     „Tak. To najlepsze miejsce. Jej Wysokość Królowa, Oby Żyła i Władała Wiecznie, chciała zaprosić mnie do swego orszaku, ale podziękowałem. Nic tam po mnie. Rozgrywki o władzę niewiele mnie obchodzą. Zatrzymaj to, panie. Mam jeszcze kilka innych, zachowałem z dawnych czasów i teraz tylko na nowo przydymiłem nad ogniem...”
     „Ja też chcę takie szkło, też chcę wszystko zobaczyć.” - Irias przypomniała o swojej osobie - „Proszę.” - dodała po chwili, zyskując tym uznanie Nefera.
     „Oczywiście, mam gdzieś tutaj następne.”
     „Hmm, jeśli można, czcigodny, ja także prosiłbym o jeszcze jedno.”
     „Dobrze, ale to już ostatnie poza tym, którego sam użyję.”
     „Co zamierzasz uczynić, panie, gdy będzie już po wszystkim?”
     „Wielka Pani zaprosiła mnie, abym zamieszkał tutaj na stałe... Tymczasem pozwala swemu słudze korzystać z własnej łodzi. Oglądam Rzekę, pola, łąki, całe piękno Kraju. Nawet pustynne wzgórza potrafią wydać się pięknymi, gdy widzi się je po raz pierwszy od wielu, wielu lat... Wiem też jednak, że światła moich oczu nie odzyskałem na zawsze... Gdy powróci ciemność i ja wrócę chyba do świątyni Tota... Mam tam przyjaciół i znam każdy kąt. Niewiele mi życia zostało, ale umrę szczęśliwy.”
     „Oby tego światła starczyło ci na długo, panie.” - życzył Nefer na pożegnanie, chociaż z opowieści żony wiedział, że dzięki jej sztuce ślepcy odzyskują wzrok najwyżej na kilka tygodni. Rozmowa ta wlała jednak spokój w duszę arcykapłana i pewnie ruszył ku bramie prowadzącej na plac sądów i parad.
     W połowie drogi przypomniał sobie o Anie oraz własnej ucieczce przed udziałem w jej przygotowaniach. Z pewnością był już najwyższy czas aby przebłagać małżonkę. Na szczęście Ana wydawała się zadowolona z osiągniętego efektu. Elegancki biały strój, ozdobiony złotą nicią, znakomicie podkreślał jej urodę. Reszty dokonał dyskretny makijaż oraz wytworna i stonowana biżuteria. Szczególną uwagę zwracał prosty naszyjnik, wykonany jednak z najczystszego złota i dumnie prezentujący się w wycięciu szaty.
     „Wyglądasz wspaniale, żono. Jak prawdziwa, szlachetnie urodzona dama, którą przecież jesteś... Nigdy dotąd nie widziałem cię takiej...”
     „Będziesz musiał się przyzwyczaić, i ja także, skoro zostałam teraz małżonką arcykapłana... Wierz mi, te przygotowania są naprawdę męczące... A ty, jak zwykle, gdzieś zniknąłeś...”
     „Wybacz... Ale spójrz, co zdobyłem.” - Podał żonie jedno ze szkieł. - „Jeśli osłonisz tym oczy, będziesz mogła ujrzeć zakrycie i powrót tarczy słońca.” - Zademonstrował, spoglądając na oblicze Amona-Ra przez własny odłamek. Nadal nie dostrzegł żadnego ubytku. Było chyba jednak jeszcze za wcześnie?
     „Tylko uważaj, te szkła są brudne od sadzy.” - Ana wykazała się zmysłem praktycznym ale przyjęła podarunek i uniosła ku twarzy. Irias poszła w ślady dorosłych.
     „Myślę, że czas już abyśmy dołączyli do orszaku Królowej przy bramie.” - zaproponował Nefer.
     Zdążyli w samą porę, gdyż świta Władczyni czekała w gotowości, złożona z licznych dworzan, urzędników i sług. Dookoła ustawiono gwardzistów w pełnym rynsztunku. Oprócz oręża żołnierze dzierżyli nadto w dłoniach pochodnie, tymczasem jeszcze nie zapalone. Brakowało tylko Mistrza Apresa oraz samej Bogini. Tym razem dla Nefera i jego towarzyszek pozostawiono honorowe miejsce tuż za podstawioną już lektyką Najdostojniejszej, nie było więc mowy o wmieszaniu się w tylne szeregi orszaku. Amaktaris nadeszła wreszcie w razem z Mistrza, któremu wydawała jeszcze ostatnie polecenia. Przywdziała ceremonialny pancerz Królowej-Wojowniczki, lśniący od licznych złoceń i klejnotów. Dochodziły do tego tradycyjne oznaki władzy, podwójna Korona Górnego i Dolnego Kraju, bicz i pasterska laska. Odprawiła Towarzysza Prawej Ręki gestem dłoni i zajęła miejsce w lektyce. Odezwały się bębny oraz rogi po czym otwarto bramę. Plac przy zachodnim murze pałacu przygotowano w podobny sposób jak w dniu parady zwycięstwa, tylko straże wydawały się o wiele liczniejsze. Żołnierzy wyposażono w pochodnie, w kilkunastu miejscach ustawiono brązowe misy z płonącym ogniem. Przed podestem tronowym czekały trzy gwardyjskie rydwany. Jednym z nich, paradnie przybranym, powoził Horkan. Woźniców dwóch pozostałych Nefer nie rozpoznał. I był też tłum... Nieprzebrane morze ludzi... Przybyło chyba całe miasto, a także wieśniacy z okolicznych wsi. Na widok Władczyni i Jej orszaku podniosły się okrzyki uwielbienia, na wezwanie herolda oddano też stosowne pokłony. Nie dało się jednak porównać tej reakcji do nastroju radosnego entuzjazmu, który Nefer zapamiętał z parady zwycięstwa. Wtedy cieszono się z pokonania wrogów i nastania pokoju, teraz wyczuwało się niespokojne oczekiwanie... Bogowie zapowiedzieli, że okażą swój gniew... Królowa, Żywy Obraz Izydy, obiecała, że przebłaga swoich braci i siostry ofiarą z życia zdradzieckiego księcia... Czy jednak zdoła to uczynić? Zaskoczeni głoszonymi od kilku dni nowinami poddani okazywali niepokój... Przynajmniej łoskot oszczepów uderzających o tarcze w żołnierskim pozdrowieniu zabrzmiał głośno i zdecydowanie...
     Orszak bez pośpiechu dotarł do podestu, Władczyni zajęła należne Jej miejsce, dworzanie i urzędnicy rozstawili się zgodnie ze swymi rangami. Przed Neferem wszyscy rozsuwali się z szacunkiem, pozostawiając wolne miejsce tuż za tronem. Stanął tam razem z żoną i księżniczką Irias... Czuł dumę ale też i niepokój. Słońce zbliżało się powoli do najwyższego punktu na swej codziennej drodze i nadal świeciło pełnym blaskiem. Kapłan nie ośmielił się wyjąć w tej chwili szkła i powstrzymał też przed tym dziewczynkę. Mistrz Apres nie pojawił się, zapewne czuwał nad wszystkim w głębi pałacu.
     Kolejne tony wojskowych rogów uciszyły tłum. Na stopniach podestu stanął herold.
     „Ludu stolicy i wszyscy poddani z innych stron, mieszkańcy Kraju nad Rzeką! Nieśmiertelni bogowie, którzy ofiarowują życie nam wszystkim, zsyłając obfite wylewy Nilu, dając światło słońca oraz liczne inne łaski, zostali obrażeni. W swej mądrości i dobroci obdarowali Kraj oraz jego mieszkańców rządami swej Córki i Siostry, Najdostojniejszej i Najjaśniejszej Amaktaris Wspaniałej, Pani Górnego i Dolnego Kraju, Władczyni Niebios i Ziemi, Żywej Postaci Izydy. Znalazł się jednak niegodziwy zdrajca, który ośmielił się podnieść świętokradczą rękę przeciwko Wybrance nieśmiertelnych! Podniósł rękę przeciwko Bogini! Co więcej, w swojej zatwardziałej nienawiści buntownik sprowadził na kraj hordy barbarzyńskich Hapiru i jeszcze groźniejszych Hetytów, którzy przybyli aby mordować i grabić. Bogowie Egiptu ulitowali się nad wiernym ludem i dopomogli swej Córce i Siostrze zwyciężyć najeźdźców oraz samego zdrajcę. Nieśmiertelni są jednak zagniewani, tym bardziej, ze zdrajcą i buntownikiem okazał się krewny Najwspanialszej Królowej, książę Nektanebo z Awaris...”
     Obwoływacz mówił i mówił bez końca. Nefer odniósł wrażenie, że czyni to celowo. Prawdopodobnie otrzymał instrukcje, aby przeciągać swoje wystąpienie aż do chwili, gdy blask słońca zacznie w widoczny sposób zanikać. Oczywiście, należało zająć czymś uwagę tłumu. Nie powinni tak po prostu bezczynnie czekać, ani Królowa, ani poddani. Z drugiej strony, Mistrz i Władczyni nie mogli spóźnić się z rozpoczęciem uroczystości. A sam Nefer razem z Ahoresem nie byli w stanie podać dokładniejszego czasu zaćmienia... Kapłan  przestał słuchać dalszych słów herolda, nie chciał jeszcze wyjmować szkła, skupił więc uwagę na Horkanie. Setnik z łatwością panował nad zaprzęgiem, utrzymując konie w miejscu, rozglądał się jednak z niepokojem. Stał tyłem do podestu, tronu Władczyni i Nefera, raz czy drugi odwrócił jednak głowę, wpatrując się z niedowierzaniem w postać Amaktaris. To jeszcze nie znaczyło zbyt wiele, każdy mógłby okazać niepokój w podobnej sytuacji... Ale przecież Horkan wiedział więcej niż przeciętny żołnierz czy mieszkaniec stolicy. Nawet jeżeli nie zrozumiał konkretnych szczegółów przeprowadzonych obliczeń, czego zresztą nie ukrywał, to przecież na pamiętnej naradzie wyjaśniono ogólny mechanizm zaćmienia jako zjawiska dającego się przewidzieć i niezależnego od woli bogów. Dlaczego więc setnik przejawiał aż taki brak opanowania? Chyba, że wiedział jeszcze o czymś... Kapłan dostrzegł, że również sama Najjaśniejsza śledzi wzrokiem zachowanie oficera.
     Zajęty tymi obserwacjami Nefer z opóźnieniem zdał sobie sprawę z tego, że zrobiło się jakby ciemniej... Jak gdyby na zebrane tłumy nasunął się jakiś cień, ale przecież niebo pozostawało jak zwykle bezchmurne... A więc to już, albo też dopiero teraz... Zaczęło się... Odetchnął, sam nie wiedząc, czy odczuwa ulgę, czy narastający niepokój... Obliczenia okazały się trafne, ale nadal mnóstwo rzeczy mogło pójść nie tak, jak zaplanowali...
     Ludzie także dostrzegli osłabienie blasku słońca... Nad placem wzniósł się głośny jęk, wydobyty z tysięcy przerażonych ust. Na szczęście Mistrz starannie przygotował przebieg wydarzeń. Na znak herolda ponownie zagrzmiały rogi, uciszając zebranych.
     „Zachowajcie spokój! Zachowajcie spokój! Przemówi teraz sama Bogini, Najdostojniejsza Amaktaris Wspaniała, Pani Górnego i Dolnego Kraju, Córka i Siostra bogów, Obraz Izydy na Ziemi, Dawczyni Życia i Światła!”
     Raz jeszcze dźwięk wojskowych instrumentów podkreślił zapadłą ciszę.
     Królowa powstała z tronu, nadal trzymając skrzyżowane na piersiach dłonie dzierżące bicz i pasterską laskę.
     „Nie lękajcie się, Moi wierni poddani! Bogowie okazują swój gniew ale dali się przebłagać i obiecali łaskę! Obiecali przywrócić światło słońca gdy umrze ten, który ich obraził. Ten, który sprowadził wrogów na Kraj nad Rzeką, ukochany dar nieśmiertelnych dla wszystkich jego mieszkańców! Gdy umrze Mój kuzyn, niegodny książę Nektanebo! Królewska krew nie powinna nigdy spływać na ziemię, wiemy o tym wszyscy i bogowie także tego nie pragną. Dlatego wyrazili życzenie, aby książę zginął nie roniąc ani kropli krwi. Ponieważ sprowadził na Egipt rydwany najgroźniejszych naszych wrogów, Hetytów, jak wszyscy sami mogliście to ujrzeć podczas parady zwycięstwa, nieśmiertelni chcą, aby sam stracił teraz życie pod kołami i kopytami zaprzęgów egipskich! Zawinięty w płótno, wtedy jego krew nie wsiąknie w ziemię Kraju nad Rzeką! Obiecałam, spełnić wolę bogów, a oni przyrzekli okazać miłosierdzie swemu niewinnemu ludowi i przywrócić jasność. Tak też uczynię!”
     Po zakończeniu tej przemowy na placu nadal panowała cisza. Tylko rozmieszczeni na obrzeżach obwoływacze powtarzali słowa Władczyni dalej stojącym. Zrobiło się już wyraźnie ciemniej, jak gdyby zapadał zmierzch, ale przecież wszyscy widzieli, że słońce wisi na środku nieboskłonu, tylko światła daje coraz mniej. Żołnierze zaczęli odpalać pochodnie, czyniąc to w zdyscyplinowany i uporządkowany sposób. Oficerowie musieli dobrze wykonać swoje obowiązki. Najjaśniejsza stała jeszcze przez dłuższą chwilę, odczekując aż zapłoną wszystkie łuczywa. Nefer miał wielką ochotę spojrzeć na tarczę Amona-Ra przez przydymione szkło,uznał jednak, że nie jest to najlepszy moment. W tej chwili zrozumiał Ahoresa i pozazdrościł starcowi. Ana podzielała najwidoczniej opinię męża, musiał tylko uspokoić księżniczkę, kładąc dłoń na jej ramieniu.
     „Irias, później. Może gdy słońce będzie powracać.”
     „Przyprowadzić zdrajcę!” - rozkazała pewnym głosem Królowa i ponownie zasiadła na tronie.
     W zapadającym już półmroku z pałacowej bramy wyłonili się Harfan i Tereus, prowadząc, a właściwie niosąc okutane grubym płótnem ciało księcia. W niepewnym świetle widać było tylko twarz arystokraty. Jej ewentualną bladość trudno już było dostrzec, a szyję Nektanebo pomocnicy Mistrza zdołali w jakiś sposób usztywnić. Książę nigdy nie słynął z odwagi, toteż nikogo nie zdziwiło, że obydwaj gwardziści muszą wlec zdrajcę i buntownika do stóp Tronu. Dzięki swej sile sierżant radził sobie nawet z jedną ręką. Żołnierze wspięli się na stopnie podestu i rzucili swój ciężar twarzą w dół przed wyniesionym siedziskiem Władczyni. Wyszło to całkiem zręcznie i dość naturalnie, jak uznał Nefer.
     „Zdradziłeś Kraj nad Rzeką oraz Mnie samą, jako wybraną przez bogów Panią Górnego i Dolnego Egiptu. Co więcej, obraziłeś nieśmiertelnych i sprowadziłeś na nas wszystkich ich gniew. Zyskasz jednak teraz okazję, aby odkupić swoje winy. Twoja śmierć przebłaga bogów i przywróci jasność. Może wtedy ulitują się nad twą duszą, bo ja  nie mogę!”
     Książę oczywiście nie odpowiedział. Może zdołał zachować odrobinę godności i nie zniżył się do daremnych błagań? A może podano mu jakieś środki odurzające? Byłoby to w stylu Najjaśniejszej. Nefer miał nadzieję, że wszyscy tak właśnie pomyślą. On sam wbił wzrok w postać Horkana, który nie zdołał ukryć zdumienia i uporczywie wpatrywał się w postać zdrajcy.
     Amaktaris skinęła biczem, gwardziści ponieśli księcia. Jego nadal bladą twarz mogli teraz rozpoznać nie tylko dworzanie, ale także najbliżej stojący żołnierze oraz poddani. Na szczęście, światło Amona-Ra właśnie zanikało, a blask pochodni nie pozwalał na dostrzeżenie zbyt wielu szczegółów. Tereus i Harfan nie tracili zresztą czasu, sprowadzili – a właściwie znieśli ciało arystokraty na na plac przed podestem tronowym i ponownie rzucili twarzą w dół na środku wolnej przestrzeni. Libijczyk uniósł jeszcze nieco głowę zdrajcy, tak aby jak największa liczba zebranych mogła po raz kolejny ujrzeć oblicze księcia, po czym nasunął na nią gruby, płócienny worek. Ani jedna kropla królewskiej krwi nie powinna przecież splamić ziemi. Gdy to uczynił, Władczyni zstąpiła z tronu i zajęła miejsce na platformie rydwanu powożonego przez Horkana. Nefer miał wrażenie, że zamienili kilka słów, których nikt postronny nie zdołał usłyszeć. Harfan i pułkownik także wskoczyli do czekających obok pojazdów. Wozy ruszyły, zataczając łuk i ustawiając się jeden za drugim na zachodniej krawędzi placu. Rozległ się tętent kopyt oraz turkot kół, za trzema pierwszymi rydwanami uformowała się kolumna dwóch wybranych szwadronów gwardii. Amaktaris odczekała jeszcze, wzmagając napięcie tłumów. Zapadłą ciemność rozświetlały teraz tylko płomienie setek pochodni.
     „Przyjmijcie tę ofiarę, bogowie Egiptu i ulitujcie się nad swoim wiernym ludem!” - zwołała Monarchini, po czym skinęła ceremonialnym biczem, nakazując ruszać.
     Nefer obawiał się tej chwili, ale nawet jeżeli Horkan rzeczywiście był zdrajcą, to przecież teraz nie mógł uczynić już nic innego, niż tylko ponaglić konie. Rydwan Królowej nabrał szybkości i przetoczył się jednym z kół po zawiniętym w płótno ciele księcia.  Platforma wozu podskoczyła ale Amaktaris utrzymała równowagę oraz dumnie wyprostowaną sylwetkę. Za zaprzęgiem Władczyni podążył pojazd pułkownika Tereusa. Dowódca gwardii nie mógł powozić osobiście, ale także stał nieruchomo, gdy kopyta koni tratowały buntownika. Harfan sam chwycił za lejce i przejechał obydwoma kołami swego rydwanu po coraz bardziej zdeformowanym tłumoku leżącym na środku placu parad. Wszystkie trzy wozy zatoczyły łuk i ponownie zajęły pierwotne pozycje przed frontem podestu, z pojazdem Władczyni pośrodku. Po raz kolejny skinęła biczem i ruszyły obydwa przygotowane szwadrony. Kolejne zaprzęgi jeden po drugim wykonywały swoje zadanie, rozdeptując ciało zdradzieckiego księcia kopytami koni oraz rozjeżdżając je kołami wozów. Tłum przypatrywał się z zapartym tchem temu widowisku, nadal oświetlanemu tylko blaskiem pochodni. Gdy przejechał ostatni z rydwanów, na ziemi pozostał tylko bezkształtny kłąb płótna, niewiele przypominający sylwetkę człowieka. Pomocnicy Mistrza Apresa dobrze wykonali jednak swoje zadanie, o ile Nefer mógł to stwierdzić, nie pojawiła się ani jedna strużka krwi. Może pomógł w tym zresztą fakt, że przecież książę i tak był już martwy od poprzedniego dnia. Teraz pozostawało tylko czekać na odpowiedź bogów.
     „Oby to oczekiwanie nie trwało zbyt długo.” - Pomyślał Nefer i przyłapał się na odruchowym zmawianiu prostej modlitwy do Izydy, Dawczyni Życia i Światła. Zapewne nie on jeden czynił to w tej chwili... I oto modlitwy zostały wysłuchane. Na niebie, w miejscu gdzie normalnie powinna znajdować się słoneczna tarcza, a obecnie można było dostrzec jedynie niepewną poświatę, pojawił się jasny błysk błogosławionej światłości.
     „Ooo...” - Rozległ się powszechny jęk ulgi. Ludzie padali na twarz lub wznosili ręce ku słońcu, dziękując za przywróconą jasność.
     Nefer nie potrafił się powstrzymać, zresztą obecnie i tak nikt nie zwracał uwagi na pozostawiony samemu sobie orszak Władczyni. Wydobył szkło i spojrzał na tarczę Amona-Ra. Ana i Irias uczyniły to samo. Dostrzegł powiększający się powoli ale nieustannie słoneczny sierp, przypominający w tej chwili przyrastający wraz z kolejnymi nocami księżyc. Tyle, że teraz działo się to szybciej. Półksiężyc wypełniał się na oczach kapłana, stopniowo przybierając normalny dla Amona-Ra kształt okręgu. Okręgu z ubytkiem po jednej ze stron, też jednak coraz mniejszym. Powracał zwykły dla Kraju nad Rzeką silny blask światła wczesnego popołudnia.  
     „To niesamowite! Jak to zrobiłeś, Neferze? Będziesz musiał o wszystkim mi opowiedzieć. Ja też tak chcę!” - Usłyszał głos księżniczki, którą uspokoił ściskając wolną dłonią jej ramię.
     Dostrzegając kątem oka jakieś poruszenie, kapłan z żalem oderwał spojrzenie od niezwykłego zjawiska i schował szkło. To Najjaśniejsza ponownie wstępowała na podest tronowy. Dźwięk rogów i bębnów uciszył tłum gdy odwróciła się i uniosła rękę.
     „Dokonało się! Bogowie dotrzymali obietnicy! Cofnęli swój gniew, okazali łaskę wiernemu ludowi i przywrócili jasność! Podziękujmy im za to!”
     „Ty to uczyniłaś, Boska Izydo, Dawczyni Życia i Światła! To Tobie należą się modły i wdzięczność!” - zwołał Nefer, wyczuwając nastroje tłumu.
     Podszedł do Amaktaris i upadł na kolana przed Żywym Obrazem Bogini, dotykając czołem stopni tronu. W jego ślady pospieszyli dworzanie i urzędnicy, zauważył, że nawet Ana i Irias nie odmówiły podobnego hołdu. Żołnierze wznieśli okrzyk pozdrowienia, odrzucali pochodnie i uderzali orężem o tarcze. A lud po prostu oszalał. Jedni wykrzykiwali z uwielbieniem imię i tytuły Królowej, inni padali na kolana i uderzali czołem o ziemię, znaleźli się też tacy, którzy chcieli zbliżyć się do Bogini, by ucałować choćby stopnie podestu, po których stąpała. Szczęśliwie oficerowie przewidzieli taką reakcję, Tereus i Horkan wydali potrzebne rozkazy i zbrojni stworzyli żywą barierę, chroniącą Najjaśniejszą Amaktaris przed tymi żywiołowymi i mogącymi przybrać niebezpieczną postać objawami entuzjazmu. Co prawda w tej chwili wszelka myśl o jakimkolwiek podburzeniu ludu przeciwko Dawczyni Życia i Światła wydawała się absurdalna i Nefer miał nadzieję, że pozostanie tak jeszcze przez długie lata Jej rządów, to jednak w ciżbie mogli kryć się jacyś zdeterminowani wrogowie.
     Oczekiwanie aż emocje tłumu choćby trochę się uspokoją trwało długo, nie należało jednak przerywać tej chwili, która powinna na zawsze zapaść w pamięć obecnych. Nefer poczuł radosną satysfakcję. To, co miało przynieść zgubę Królowej stało się źródłem Jej chwały i umocni panowanie, a on sam miał w tym wielki udział. Ale o takich sprawach wiedzieli tylko nieliczni, wszyscy pozostali radowali się z powrotu jasności, z tego, że bogowie okazali łaskę, z tego, że wszyscy żyją i będą mogli nadal żyć jak dawniej.
     Głos rogów i bębnów zdołał wreszcie przebić się przez radosną wrzawę. Władczyni raz jeszcze uniosła dłoń.
     „Niech ten dzień pozostanie w pamięci was wszystkich jako dowód łaski nieśmiertelnych, jako dowód ich miłości dla Kraju nad Rzeką! Niech będzie dniem świątecznym po wsze czasy! Królowa złoży ofiary wszystkim bogom Egiptu, w szczególności zasłużyła na nie sama Izyda! Od wielu miesięcy Jej świątynia pozbawiona była arcykapłana, ale teraz to się zmieniło! Wstań, Neferze.” - rozkazała półgłosem. - „Oto nowy arcykapłan Boskiej Pani, uczony i czcigodny Nefer z Abydos, który bardzo zasłużył się przy pozyskaniu Jej łaski w sprawie przywrócenia jasności. Za dziesięć dni od dziś, w dniu najbliższego święta Izydy, zostanie formalnie wprowadzony na urząd oraz do świątyni. A teraz radujcie się, jedzcie, pijcie i ucztujcie! Na placach miasta wydany zostanie poczęstunek!”
     Odpowiedzią stał się nowy wybuch entuzjazmu, spowodowany zarówno ustanowieniem nowego arcykapłana jak i zapowiedzią darmowej uczty. Nefer nie miał przy tym większych wątpliwości, która z tych przyczyn przeważała. To mu jednak wcale nie przeszkadzało. Jak zawsze w takich wypadkach, część zebranych uznała, że niezależnie od największych nawet uniesień warto zająć dobre miejsce w kolejce po piwo, chleb i mięso. Inni stopniowo podążali ich śladem.  Tłum przerzedził się wreszcie i uspokoił na tyle, że można było wycofać większość żołnierzy i bezpiecznie powrócić w mury pałacu. Ciałem księcia Nektanebo, teraz już oficjalnie i nieodwołalnie martwego, zajęli się ludzie Mistrza, eskortowani przez silny oddział gwardzistów. Królowa, wciąż jeszcze przyjmująca hołdy i gratulacje dworzan, zdołała wreszcie pozbyć się najbardziej nawet natrętnych pochlebców. Może zresztą tego dnia szczerze wypowiadali swoje rozbudowane i wyszukane komplementy. W towarzystwie kilku zaufanych schroniła się na dziedzińcu koszarowym, dokąd nadjeżdżały rydwany użyte podczas ceremonii. Pojawili się obydwaj Mistrzowie, Tereus, Harfan i Horkan. Także Ana i Irias, które nie opuszczały boku Nefera.
     „Dziękuję wam wszystkim, doskonale się spisaliście. Wszystko poszło zgodnie z planem. Towarzyszu, ciało zdrajcy każ wywiesić na murach, tak, jak pierwotnie zamierzaliśmy. Niech pozostanie tam przez jakiś czas, ku przestrodze. Potem oddaj księcia wojownikom kopca... Tereusie i Harfanie, rozdajcie żołnierzom  okolicznościowe nagrody. Ano, mistrzu uzdrowicielu... Zajmijcie się Ahoresem, chciałabym, aby jak najdłużej mógł cieszyć się światłem nadchodzących dni. To wszystko jest także jego zasługą i sama również podziękuję starcowi... Neferze, przygotuj się do uroczystości wprowadzenia do świątyni i nowych obowiązków... Będę też miała dla ciebie inne zadania, nie ja jedna zresztą...” - Najjaśniejsza urwała, a arcykapłan odniósł wrażenie, że wymieniła szybkie spojrzenie z Aną. Nie miał jednak czasu aby rozważyć to spostrzeżenie i znaczenie słów Królowej, gdyż niespodziewanie odezwał się Horkan.
     „Najwspanialsza Amaktaris, a jakie zadania przeznaczyłaś dla mnie, Twego wiernego sługi? Nie znałem Twoich nowych planów, ale starałem się usłużyć Ci dzisiaj jak tylko potrafiłem najlepiej.”
     „Wiem o tym, Horkanie... Dostrzegłam twoje zaskoczenie i to, jak zdołałeś pomimo tego wykonać Moje polecenia... Skoro pytasz, setniku... Tak, mam dla ciebie zadanie. Ważne i nie cierpiące zwłoki...”
     „Jestem na Twoje rozkazy, Boska Pani.”
     „Teraz, gdy wojna i późniejsze niepokoje dobiegły szczęśliwego końca, należy jak najszybciej wznowić prace w kopalni Tamadah. Potrzebujemy zarówno złota jak i miedzi. Obejmiesz dowództwo tego garnizonu i zajmiesz się wszystkim.”
     „Pani?”
     „Wyruszysz jak najszybciej. Jeszcze dzisiaj.”
     „Ależ Najjaśniejsza Amaktaris, należy zebrać ludzi, zapasy, narzędzia... To wymaga czasu.”
     „Życzę sobie, setniku, abyś jeszcze dzisiaj opuścił pałac i stolicę oraz natychmiast udał się w drogę. Będzie ci towarzyszył niewielki, wybrany oddział. Wszystko inne nadeślemy później, ty jednak masz jak najszybciej znaleźć się na miejscu.”
     „Dlaczego, Najdostojniejsza Pani?” - spytał cicho Horkan.
     „Bo taka jest Moja wola!”
     „Dlaczego, Boska Amaktaris?” - powtórzył z naciskiem. - „W czym zawiniłem? Zasługuję przynajmniej na odpowiedź.”
     „Nie chcę wiedzieć, w czym mogłeś zawinić i niech tak pozostanie. Chcę wierzyć, że to nie jest wygnanie i podołasz temu zadaniu, okazując wierność, lojalność oraz posłuszeństwo rozkazom Królowej.”
     „Tak się stanie! Przekonasz się jeszcze o mojej wierności!”
     „Mam szczerą nadzieję, że tak właśnie będzie, Horkanie.”
     „Na jak długo powierzasz mi tę placówkę, o Pani?”
     „Na tyle, na ile będzie to potrzebne... Zorganizuj wydobycie... Zawiadomię cię, gdy uznam, że wykonałeś otrzymane zadanie.”
     „Skoro taka jest Twoja wola, Wielka Pani, pozwól że oddalę się, aby poczynić własne przygotowania.”
     „Nie zatrzymuję cię, Horkanie. Poleciłam jednak, aby twoja eskorta zebrała się w czasie popołudniowej zmiany wart. Oczekuję, że będziesz do tej pory gotowy i wyruszysz w drogę.”
     „Jak rozkażesz, Najdostojniejsza. Żegnaj więc, Boska Amaktaris.”
     Oficer skłonił się formalnie i odszedł, nie zaszczycając pozostałych obecnych żadnym słowem ani gestem.
     „Czy to rozsądne, o Pani?” - spytał Mistrz Apres.
     „Nie chcę dyskutować ani o jego domniemanych winach, ani o tym, czy Moja decyzja jest rozsądna!” - odparła ostro. - „Tak postanowiłam w głowie oraz w sercu i niech tak się stanie! Dopilnuj tylko, by jeszcze dzisiaj opuścił stolicę. A teraz, proszę, zostawcie Mnie samą.”

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 6292 słów i 37315 znaków.

14 komentarze

 
  • Paaf

    Słońce wschodzi i zachodzi a w Egipcie...
    Dobra lektura przypomina dobrą muzykę :D
    Przerwy znacząco zbyt duże :)

    22 wrz 2016

  • nefer

    @Paaf Robię co mogę. Jutro wrzucę kolejny rozdział.

    22 wrz 2016

  • Petrix

    Po 2 dniach trawienia opowieści dopiero jestem w stanie coś napisać.
    To, że poszło gładko jest zaszkoczeniem dla wszystkich przez wgląd na poprzednie sytuacje ..., ale nie chce powielać tego co mówili poprzednicy ;) i pójde krok dalej:)
    Caly czas nie daje mi spokoju decyzja Amakratis, przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej; wysyłając go do kopalni na pozycje straznika (jak się domyślam) pozbawia się możliwości kontrolowania go.
    Po jeszcze głebszych rozmyślaniach śmiem twierdzić, że albo Horkan przypuści kolejny atak na Królową już zaraz; albo (co mi się wydaję teraz bardziej prawdopodobne) Horkan rzeczywiście miał doczynienia ze spiskiem, ale był pionkiem równie mało ważnym co inni, a jeszcze ktoś kryje się wciąż w cieniu kto zaatakuj (i możliwe, że ponownie;)).
    Cała historia jest brana z perspektywy Nefera arcykapłana, a on nie ma zaufania do Horkana przez co osąd nie musi być w 100% trafny.  :blackeye:  
    Teoria postawiona i zobaczymy czy przyszłe fakty ją obalą  :lol2:

    19 wrz 2016

  • nefer

    @Petrix Nie fakty tylko wersja i zamysł autora, równie dobry co inne, zapewne.  :devil:  Co do decyzji Amaktaris. Ona od pewnego już czasu zapewne w duchu wiedziała... ale nie chciała wiedzieć. Teraz też, zabroniła wszęcia śledztwa i odesłała Horkana. Daje mu szansę zapomnienia i odkupienia win. Zranił Ją głęboko, jeżeli naprawdę zdradził (a zapewne tak jednak się stało). Nie można pozostawić go na miejscu. Bóli uraza są zbyt żywe i chociaż postanowiła dać mu nadzieję wybaczenia, jego widok jest w tej chwili trudny do zniesienia. I do tego najpewniej nadal posiada pierścień, byłby zbyt niebezpieczny...

    19 wrz 2016

  • Petrix

    @nefer nie śmiem wątpić, że Twoje rozwinięcie akcji będzie conajmniej  tak ciekawe :jupi: , ja już do Twego talentu dawno się przekonałem:)
    I no właśnie, ale gdyby akcja już się zakończyła to podejrzewam, że pierścień by się odnalazł i przeszedłbyś do rytułału Amaktaris i Any  :rotfl:  
    Ale czuje, że to "pierścień saurona" dopuki nie zostanie zniszczony albo nie wróci do właściciela to cały czas będzie powodować problemy.
    Moja męska intuicja (bo coś takiego chyba też istnieje :lol2: ) mówi mi, że jeszcze się zadzieje i po za probleme Amazonek, ktoś jeszcze się pojawi - ?wspólnik? Horkana.

    Jeszcze na koniec naszła mnie taka myśl, że nie zostało wyjaśnione kto wydał rozkaz pierwszemu niewolnikowi Amaktaris, żeby zabrac Irais na "spotkanie z Neferm" - a może już wtedy Horkan zdradził i to by był jego udział w spisku?
    Bał się że wyjdzie na jaw i zabił jedynych ludzi, ktorzy o nim wiedzieli Tachara i Ramonse (jezeli pomylilem imiona to przepraszam), a zabicie księcia było ponowną chęcią ukarania pomysłu Nefera?

    Ta powieść jest na tyle mało wyjaśniona, że można wiele domysłów snuć :lol2: :), aż czasami muszę skracać komentarze xd

    20 wrz 2016

  • nefer

    @Petrix Celowo różne sprawy zostawiam w zawieszeniu, może Nefer nigdy nie dowie się, o co tam dokońca chodziło i tym samym nie zostaną wyjaśnione? Możliwości są różne, sam podsuwasz kolejne opcje. Co do jednego masz100% racji... Odkąd Królowa straciła ten pierścień, przynosi on nieszczęście wszystkim jego posiadaczom. Chyba trzeba będzie go zniszczyć... A z komentarzami nie krępuj się.  :)

    20 wrz 2016

  • Petrix

    @nefer wiesz jak z komentarzami nie będe się krępował to nawet te 5k znaków może nie starczyć na moje komentarze, ponieważ przeróżne teorie  przychodzą mi do głowy xd

    21 wrz 2016

  • violet

    Końcówka w wykonaniu Amaktaris zabrzmiała złowieszczo, moje przeczucie podpowiedziało mi, że żądze(wszelkie) nie zostały zaspokojone  w najmniejszym stopniu. Pole na dokonanie zemsty zostało przygotowane, czas zacząć rozgrywki. Neferze, trochę Ci współczuję, z taką kobietą o mocnym charakterze, znającą swoją wartość i  rozjuszoną "przystawieniem do muru", łatwo Ci nie będzie.  Ale sam ją stworzyłeś ;) Pozdrawiam.

    18 wrz 2016

  • nefer

    @violet Masz rację, to, co się stało, bynajmniej sprawy nie zakończy... Aczkolwiek ona jest nie tyle "rozjuszona" co zraniona. Może to zresztą na jedno wychodzi.  :blackeye:

    18 wrz 2016

  • POKUSER

    Piękny odcinek, dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, uczta dla oczu i wyobraźni. Jednak ciągle nie mogę się do Any przekonać. Odkąd się pojawiła wybitnie mi nie leży. Nawet widziałem ją w spisku. Cóż, może się jeszcze przekonam ... Ciekawe jaki trójkacik Królowa szykuje ;)

    17 wrz 2016

  • nefer

    @POKUSER Wstrzymaj się z osądami do chwili, gdy zobaczysz, co zaplanowała Najwspanialsza Amaktaris.  :rotfl:

    17 wrz 2016

  • edi

    I znowu nas nie zawiodles,jestem pelen  podziwu dla twojej sztuki I dalej cekam Na nastepna uczte pozdrawiam

    17 wrz 2016

  • nefer

    @edi W takim razie zapraszam do rodziału jubileuszowego (setnego). Będzie tam coś dla lwic.  :rotfl:

    17 wrz 2016

  • garbaty

    Wszystko już napisali poprzednicy. Mistrzowsko prowadzisz fabułę dawkujac napięcie i emocje a także wyciszając je żeby w kolejnym odcinku znowu nas czymś zaskoczyc . Przyznam że niektóre fragmenty czytam po 2 razy bo opisy są na tyle ciekawe że warto do nich wracać . Jeśli masz venę  nie spiesz się z zakończeniem bo jest to ulubiona lektura wielu osób . Pozdrawiam

    16 wrz 2016

  • nefer

    @garbaty Dzięki, jeszcze kilka rozdziałów planuję. Ten jest 99 więc dobiję setki, zgodnie z obietnicą.  ;)

    17 wrz 2016

  • Funkykoval197

    Przychylam się do słów Ewy. Rzeczywiście wszystko poszło cacy. Chwała Ahoresowi! Wyciszenie było potrzebne. Zawsze lubiłem i lubię klimat starożytnego Egiptu. Pozdrowienia dla Nefera - autora i zaufanych dworzan an czele z księżniczkami i Neferem.

    16 wrz 2016

  • nefer

    @Funkykoval197 Dzięki, ja też lubię klimat Egiptu - starożytnego w przenośni, współczesnego - jak najbardziej dosłownie (pomimo złej prasy aktualnie)  :)

    17 wrz 2016

  • Ramol

    Zarówno Nefer (arcykapłan) jak i Nefer (nam współczesny) są zakochani w Królowej. Z tego powodu najprawdopodobniej  Królowa okazuje swą łaskę "myśląc głową i sercem" ludziom, którzy zawiedli Jej oczekiwania. Ciekaw jestem, czy setnik Horkan odpłaci  Amaktaris obiecaną wiernością, czy też kolejny raz Ją zdradzi spiskując np. z Amazonkami. Autorowi gratuluję kolejnego wspaniałego rozdziału, odczuwam podobny niepokój co @Czytelnik2 w komentarzu poniżej...

    16 wrz 2016

  • nefer

    @Ramol Nie mogę skomentować Twoich przypuszczeń odnośnie rozwoju akcji, wybacz.  :)  Ale powiem tyle, że jeszcze kilka posunięć w tej partii pozostało do wykonania.

    17 wrz 2016

  • Ramol

    @nefer Wiem o tym i rozumiem Twą dyskrecję. Zakładając, że trafiłem ja Fajdek z dyspozycją rzutową, to zawsze komuś "zabełtam błękit w głowie" jak śpiewał "zegarmistrz światła" ... Zabawę mam przednią... :rotfl:  Aż mi się zachciało wrócić do mych pisaninek...

    17 wrz 2016

  • nefer

    @Ramol To wracaj, wracaj... Są tacy, którzy się ucieszą.

    17 wrz 2016

  • Ewa

    Czyżbyś znowu wielu zaskoczył? W tej części wszystko przebiegło spokojnie, bez komplikacji, słowem  jak ''w zegarku". Miłą odmianą jest takie wyciszenie i przygotowanie do następnych wydarzeń. Smutek nadal czai się w zakamarkach...nieuchronnego, powolnego końca. Wierzę, że zdołasz przegonić te smutki, jak mniemam, u większości czytelników. Wszystko się kiedyś kończy, ale talent, dar i pomysł pozwala na to by pisać i pisać, niemal bez końca. Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalsze części....bez końca :)).

    16 wrz 2016

  • nefer

    @Ewa Bardzo pochlebiasz mojej skromnej opowieści  :) . Doceniam to, tym bardziej, że jesteś zapewne "wytrawną" Czytelniczką, obdarzoną przy tym intuicją oraz zdolnością wyczuwania gębszych nurtów oraz nastrojów. Ten rozdział oparty został na dwóch "dźwigniach".  Pierwsza to "odwrotne zaskoczenie" - w końcu coś się udało, poszło jak w zegarku (zgranie w czasie było zresztą bardzo istotne w tej inscenizacji). Druga to zmiana charakteru naracji - początkowo lekka, nawet żartobliwa (przycinki podczas rozmów Nefera z Amaktaris i Aną), potem coraz poważniejsza (opis złożenia ofiary) aż po pojawienie się akcentów mało wesołych. W chwili triumfu Królowa wcale się nie cieszy, przeciwnie, podejmuje trudną decyzję, która musiała ją sporo kosztować... Została zapewne zdradzona, jak tu się nie smucić?  :sad:

    17 wrz 2016

  • Ewa

    @nefer  Schlebiasz mi trochę, bo nie uważam się za "wytrawną" czytelniczkę, ale czytam z wielką uwagą i rzeczywiście staram się wyłapywać, jak to ładnie określiłeś, nurty i nastroje. Amaktaris w przewrotny sposób, rozdając kary, baty i razy, sama dostaje je od życia, pomimo swojego młodego wieku. Tak więc bycie Kobietą,  Królową i Boginią jest szczęściem czy  formą przekleństwa? Patrząc dalej, potrafi dobrze wybierać przyjaciół, choć nie jest nieomylna, no ale Boginią jest przede wszystkim dla ludu, a nie dla siebie i najbliższych współpracowników  :). Ciekawi mnie czy kiedykolwiek rozwiniesz wątek z Irias... , w tej lub innej części? Mam nadzieję że jej nie uśmiercisz, bo daje duże możliwości na "pisanie" wraz z dorastaniem i dojrzewaniem.....

    17 wrz 2016

  • nefer

    @Ewa I znowu dostrzegasz coś, co kryje się głębiej. Pomimo całej swojej władzy i pozycji ona jest w gruncie rzeczy samotna. W tłumie interesownych pochlebców trudno wybrać kogoś szczerze uczcziwego, a i wtedy może trafić się ktoś niegodny takiego wyboru... Może dlatego zwróciła uwagę na Nefera?
    A Irias... Gdybym ją uśmiercił, to w świecie powieści Nefer nie miałby już czego szukać w Egipcie, i nie wiem czy nawet szybka ucieczka uratowałaby go przed gniewem Amaktaris, w świecie realnym to samo spotkałoby autora z rąk Czytelników.  :blackeye:

    18 wrz 2016

  • Ewa

    @nefer Tak, tak...słusznie. Lepiej niech obaj nie ryzykują...nie wiadomo, który gniew gorszy! ;)

    19 wrz 2016

  • nefer

    @Ewa Ja też wolałbym się o czyś takim nie przekonać na własnej skórze.  :smh:

    22 wrz 2016

  • beznicka

    "...jeżeli uważasz, że wszystko idzie dobrze to znaczy, że nie wiesz jeszcze wszystkiego..." Coś za gładko to wszystko poszło???

    16 wrz 2016

  • nefer

    @beznicka Czasami coś może się udać... ale jeszcze to nie koniec, bynajmniej.

    17 wrz 2016

  • Czytelnik2

    Sądzę, że opowieść powoli zbliża się do końca. Z niepokojem czekam na moment, w którym nie będę już czekał na następny odcinek za tydzień.

    16 wrz 2016

  • nefer

    @Czytelnik2 Jeszcze kilka posunięć zostało do wykonania...  :devil:

    17 wrz 2016

  • Czytelnik2

    I znowu tydzień czekania.

    16 wrz 2016

  • nefer

    @Czytelnik2 Wybaczcie, ciężko się ze wszystkim wyrobić. A ten rozdział dość długi...

    17 wrz 2016

  • Szarik

    Wszystko zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, do tego we wspaniałym wykonaniu. Gratulacje. Nowe cienie jednak na horyzoncie już się pojawiają, a i czas by lwice dostały choć część tego czego pragną.

    16 wrz 2016

  • nefer

    @Szarik Każdemu swoje, że tak powiem... Każdy coś jeszcze dostanie...  :blackeye:

    17 wrz 2016

  • Nowicjusz

    I znowu zaskakujesz w pozytywnym sensie

    16 wrz 2016

  • nefer

    @Nowicjusz Dzięki.

    17 wrz 2016