Pani Dwóch Krajów cz. 35

LXVII
     Nie mylił się w tej sprawie. Królowa spokojnie wysłuchała raportu i podejrzeń Harfana, zdaniem Nefera - dobrze ukrywając przy tym własną satysfakcję. Nie podjęła też żadnych kroków. Podążali więc dalej w stronę Dolnego Kraju, jak gdyby nic się nie stało. Irias chętnie spędzała czas w towarzystwie kapłana, ku cichemu zadowoleniu Najwspanialszej i widocznej irytacji Koriny. Amazonka okazała się jednak na tyle rozsądna, że nie próbowała już przeganiać czy prowokować Nefera. Z Irias ćwiczyli posługiwanie się procą. Dał jej własną, na miejsce tej, którą ofiarowała Amarowi. Księżniczka wypytywała go też o różne szczegóły wydarzeń, które rozegrały się pod jej nieobecność, zwłaszcza o wypadki na polowaniu oraz bunt w Tamadah. O tych pierwszych opowiadał dość szeroko, w tej drugiej sprawie starał się mówić jak najmniej, odsyłając małą przyjaciółkę do Najdostojniejszej Amaktaris. Dziękował Bogom, że żołnierze okazali się dyskretni i Irias nie nasłuchała się żadnych plotek w sprawie pewnych przejawów jego bliskości ze Świetlistą Panią. Z właściwą sobie bezpośredniością pewnie poruszyłaby i ten temat. Ze swojej strony opowiadała natomiast dużo o wrażeniach z pobytu w ojczyźnie Amazonek. Wyglądało na to, że ten dziki, górzysty kraj przypadł dziewczynce do gustu. Oferował tyle możliwości przygód i polowań... Spodobało się też jej surowe społeczeństwo kobiet-wojowniczek, z których większość życzliwie i z ciekawością powitała młodą Królową. Dziwiły ją jednak niektóre jego aspekty. Mówiła sporo o Talii i Melegarze, zdradzając niechcący różne szczegóły ich związku.
     „Oni spędzają razem wiele czasu i Melegar pomaga Talii w wielu sprawach. To przecież normalne, jeśli chodzi o niewolnika i jego panią. Ty i nasza Pani robicie dokładnie to samo.” – Tu Nefer omal się nie zakrztusił i szybko odwrócił głowę, aby ukryć nagły rumieniec. – „Nie rozumiem więc, dlaczego tak bardzo złościło to Korinę. Wiele wojowniczek też ma swoich niewolników i przeważnie żyją ze sobą w zgodzie. Ktoś musi zresztą zajmować się stadami czy uprawą ziemi. Myślę, że Korinie też przydałby się osobisty niewolnik, ale gdy kiedyś jej o tym powiedziałam, nakrzyczała na mnie jak nigdy. Nie chce to nie, i tak jej nie lubię! Szkoda, że należysz już do Pani, bo wtedy sama wybrałabym cię na mojego sługę.”
     Nefer uznał za stosowne zmienić temat rozmowy i zaczął wypytywać o Bestię. O swoim koniu Księżniczka mogła opowiadać bez końca. Gdy ofiarował jej procę, uparła się, że w zamian nauczy go jeździć na klaczy. Usiłował odwlec tę chwilę jak tylko się dało, ale Irias potrafiła okazać zdecydowanie i upór, gdy coś postanowiła.  Była to, oczywiście, cecha godna wielkiej Władczyni, ale wolałby, aby jej siła woli nie przejawiała się akurat w tej kwestii. Próbował jeszcze zasłonić się obowiązkami, koniecznością uzyskania zgody Najjaśniejszej czy bardzo prawdopodobną niechęcią Koriny. Ten ostatni argument okazał się jednak zupełnie chybiony. Obydwie Królowe uznały bowiem zgodnie, chociaż każda z innych zapewne powodów, że tym bardziej powinien dosiąść konia. Z obawą w sercu musiał więc poddać się życzeniu Irias. Po pierwszych, mrożących krew w żyłach doświadczeniach, okazało się to nie aż tak straszne. Bestia rzeczywiście przejawiała nadzwyczajną cierpliwość, w czym największą zasługę miały namowy, pieszczoty i akty przekupstwa przy użyciu rzepy lub innych smakowitych kąsków, stosowane bezwstydnie przez Księżniczkę. Odtąd spore odcinki drogi pokonywali wspólnie na grzbiecie klaczy, przy czym Nefer siedział za plecami Irias, podczas gdy to ona powodowała zazwyczaj koniem. Za nic nie chciał tylko nakładać niekształtnych ochraniaczy na uda i siedzenie, za co płacił bólem obtartej skóry. Królowa narzekała na jego upór w tej sprawie, nie odmawiała jednak leczniczych balsamów, a z Irias planowały już zaprojektowanie specjalnych, wygodniejszych ubrań, które każą uszyć, gdy tylko wrócą do Pałacu. Zamiary te napawały Nefera prawdziwym obrzydzeniem. Korina była, rzecz jasna, niezadowolona, ale nie stanowiło to żadnej nowości. Wojowniczka często opuszczała oddział i wyruszała na pustynne patrole. Okazywała przynajmniej tyle rozsądku, że nie próbowała zabierać ze sobą Irias. Księżniczka wyraziła wprawdzie taką ochotę, ale tym razem zarówno Pani Obydwu Krajów jak i Opiekunka Stadniny zaprotestowały wyjątkowo jednomyślnie. Gdy tak jechał na grzbiecie Bestii za plecami Irias, raz czy drugi pochwycił pełne zazdrości spojrzenia Amaktaris Wspaniałej, a nawet Harfana. Władczyni z całą pewnością bardzo chętnie spróbowałaby jazdy konnej, co do tego nie miał żadnych wątpliwości. Pamiętała jednak o swoim stanie i nie musiał Jej tego przypominać. Harfan miał z kolei zbyt wiele obowiązków i sam dobrze to rozumiał. Cierpliwości Koriny nie należało zresztą wystawiać w tej chwili na zbyt ciężką próbę.
     Dwa dni później spotkali się z oddziałem Horkana. Oficer zawiadomił, iż z Awaris istotnie wyruszył na pustynię silny wypad złożony z około setki rydwanów. Książę musiał więc uwierzyć w otrzymaną wiadomość i wysłał chyba wszystkie posiadane zaprzęgi. Świadczył o tym także brak większej aktywności jego wojsk w innych okolicach. Zapewne zbierał siły i czekał na nadejście Hapiru. Może też liczył na pojmanie Najwspanialszej i szybkie zakończenie wojny. Przynajmniej te jego plany na pewno się już nie sprawdzą. Na kolejnej naradzie, oczywiście bez udziału Nefera, Królowa postanowiła jak najszybciej wracać do Stolicy i dopilnować wymarszu zebranych tam oddziałów. Horkan sam zaoferował się nadal obserwować przeciwnika, na co Świetlista Pani bez oporu przystała. Nefer dowiedział się o tych szczegółach od Libijczyka i zaczynał już mieć nadzieję, że zauroczenie Najwspanialszej młodym oficerem może powoli przemija... Wolał jednak nie zagłębiać się w takie rozważania. Tymczasem cieszył się towarzystwem obydwu Królowych i rychłym powrotem do wygód cywilizacji. Zaczynało mu ich trochę brakować. Ponieważ nie musieli już teraz utrzymywać swego marszu w aż tak wielkiej tajemnicy, mogli odwiedzić najbliższy wierny garnizon, gdzie zostawili Temara i jego ludzi. Pożegnanie nie wypadło dla pechowego oficera najlepiej.
     „Niezbyt dobrze wywiązałeś się z obowiązków zarządcy kopalni, komendancie. Nie wykazałeś należytego baczenia i ten bunt był w dużej części twoją winą! Nie będę więcej tolerować podobnej nieudolności!” - Królowa nie oszczędziła Temarowi reprymendy, udzielonej co prawda tylko w obecności Horkana i Nefera.
     „Ukarz mnie, o Pani, ale nie wydalaj z Twojej służby...”
     „Przyznaję, że może bez szczególnej potrzeby udałam się do tej sztolni, ale to nie zmienia tego, iż jeden z twoich ludzi zdradził i stąd powstało całe niebezpieczeństwo. Dam ci jednak szansę odkupienia win w walce. Jeżeli wykażesz się w nadchodzącej bitwie, zapomnę o tym, co się stało, i zachowasz stopień.”
     „Jesteś najłaskawszą z Władczyń!” - Komendant upadł na kolana.
     „Podziękować możesz Neferowi, bo to on Mnie uratował. Wspólnie z  Amarem, ale jemu żadna wdzięczność nie jest już potrzebna... Ruszaj i w przyszłości bardziej starannie traktuj swoje obowiązki!”
     Mniej obciążeni ludźmi oraz zapasami posuwali się teraz znacznie szybciej i jeszcze do wieczora pokonali spory kawał drogi. Królowa wyraźnie się spieszyła. Już dawno posłała do Memfis stosowne wiadomości oraz rozkazy, zamierzała jednak jak najszybciej dotrzeć do do Stolicy i osobiście objąć dowództwo nad zgromadzonymi tymczasem oddziałami.
     „Tereus powinien już zakończyć koncentrację wojsk.” - Oznajmiła Neferowi. - „Nie możemy zresztą zbyt długo czekać. Nie chcę, aby Hapiru dotarli do Dolnego Kraju, gdzie będą mordować i grabić Moich poddanych. Jeżeli zdołamy, trzeba zatrzymać ich jeszcze na pustyni. Na szczęście idą powoli, a my  powinniśmy przybyć do Memfis najdalej za trzy dni.”
     Pomimo pośpiechu Najjaśniejsza zatroszczyła się podczas postoju o pewien drobiazg. Przekonał się o tym, gdy na wieczornym biwaku wezwała go przed swoje oblicze. Było późno, ale księżyc krył się jeszcze za wzgórzami i żołnierze oraz konie odpoczywali. Nefer wykonał już wszystkie przydzielone mu obowiązki i nawet Irias zmorzył sen. Bogini nadal nie korzystała z namiotu ani żadnych szczególnych wygód, miała spać na zwykłej macie, rozłożonej pod osłoną dwóch przydzielonych Jej rydwanów. Gdy nadszedł, osobiście wydobyła z bagaży pękate, gliniane naczynie i wręczyła je niewolnikowi.
     „To dla ciebie, Neferze.”
     „Cóż to takiego, Pani?”
     „Piwo. Obiecałam sobie, że zdobędę dla ciebie dzban piwa, gdy tylko dotrzemy w jakieś bardziej cywilizowane okolice. Jeśli poszukasz, znajdziesz też dwa kubki. Ja nie mogę pić piwa, ale chętnie napiję się z tobą wody. To bardzo piękny wieczór, pomimo wojny... Gwiazdy nigdzie nie świecą tak jasno, jak na pustyni...”
     „Czy... Czy wszystko w porządku z... sama wiesz, z czym, o Świetlista. Czy dobrze się czujesz?”
     „Tak, Neferze. Ja nie jestem chora. Noszę w sobie nowe życie. Czuję się szczęśliwa i pełna energii... Muszę tylko wygrać tę wojnę...”
     Znalazł obiecane kubki oraz worek ze świeżą wreszcie wodą i nalał dla obojga. Z przyjemnością skosztował piwa, którego od tak dawna był pozbawiony. Po raz kolejny zadziwiła go delikatność i wrażliwość Amaktaris. A także Jej zmienność. W jednej chwili potrafiła wydawać bezlitosne wyroki na tych, którzy na to zasługiwali, by potem podobnymi obecnemu gestami zdobywać serca wiernych przyjaciół i poddanych.
     „Czy naprawdę nie wiesz kto...”
     „Nie Neferze, to wiedzą tylko Bogowie.”
     „Ale dlaczego... Dlaczego tak to urządziłaś?”
     „Znasz dzieje dawnych Władców Kraju i wiesz, że najczęściej Królowie i Królowe Egiptu pojmują za małżonków najbliższych krewnych... Braci, siostry, kuzynów. W ten sposób boska krew nie rozrzedza się, a i łatwiej wtedy poskromić ambicje tych krewnych i mniej pojawia się pretendentów... Sam to widzisz na przykładzie Mojego Kuzyna. Liczył na to, że go poślubię i w ten sposób zostanie Królem. Gdy to się nie spełniło, wybrał bunt i wojnę... Ale mimo wszystko, nie potrafiłam... Niech mi Bogowie wybaczą...”
     „Nikt nie mógłby żądać takiej ofiary... Ale dlaczego w taki sposób poczęłaś Następcę?”
     „Nie przerywaj, to ci powiem. Czy nigdy cię nie dziwiło, gdy czytałeś o dziejach dawnych Królów, że często po wielkich władcach przychodzili nieudani potomkowie? Chorzy, bezwolni, słabi na ciele i umyśle? Doprowadzali państwo i własne dynastie do upadku. Ja się nad tym zastanawiałam. Mój Ojciec, Jego Ojciec i Ojciec Ojca Mojego Ojca byli żołnierzami. Wszyscy Moi przodkowie byli żołnierzami i nie zawsze stosowali się do tej tradycji, o której mówiłam. Moja Matka, Królowa Taramis, była córką zwykłego oficera, ale o tym pewnie wiesz... I chyba nie nazwiesz Mnie słabą czy bezwolną, niewolniku?”
     „Na pewno nie, o Pani! Jesteś chlubą Egiptu! Najwspanialszą z wszystkich Władców i Władczyń Kraju!” - odparł żarliwie.
     „Na takie pochwały muszę dopiero zasłużyć, kapłanie. Ale nie o to chodzi. Bogowie często zsyłają słabość na potomków bliskich krewnych... Jestem uzdrowicielką i znam takie sytuacje... To samo powiedzą hodowcy zwierząt... Może jednak Bogom nie podobają się podobne małżeństwa, wbrew temu, co opowiada się w świątyniach i w co wierzy lud? Krew Królów wcale nie musi być błogosławieństwem... Dlatego postanowiłam poszukać godnego ojca dla Księcia lub Księżniczki poza kręgiem Moich Kuzynów. Długo nikt się nie pojawiał, a potem... Horkan jest silny, odważny, niegłupi. Jest przystojny i potrafi być zarówno czuły, jak i męski... Byłby właściwym ojcem Króla...
     „Z pewnością, o Wielka.” - Odparł głucho i opróżnił kubek jednym łykiem.
     „No, tylko się nie obrażaj, niewolniku. Chyba nie jesteś zazdrosny?” - Gestem nakazała mu ponownie napełnić obydwa naczynia, a gdy to uczynił, przysunęła się i pozwoliła, aby objął Ją ramieniem. - „Noce na pustyni są piękne, ale jednak chłodne. Nie odmawiaj Królowej swego ciepła... Ty też masz zalety, które byłyby ozdobą Władcy... Nie będę ich wyliczać, żeby nie wbijać cię w dumę... No i tak, pojawiliście się obaj w tym samym czasie, a Ja nie potrafiłam wybrać... Oddałam więc wybór w ręce Nieśmiertelnych, w któregoś z was wcielił się Wielki Ozyrys, Małżonek Boskiej Izydy.”
     „Tylko czy lud w to uwierzy? Wątpię, aby mnie, albo nawet Horkana, ktokolwiek uznał za Bogów.”
     „Znajdę na to radę, zobaczysz. Niezrównana Izyda ma własne sposoby i mam nadzieję, że nie uważasz swojej Królowej za głupią dziewczynę z jakiejś zapadłej wsi?”
     „Na pewno nie, o Świetlista.”
     „Chociaż teraz miałabym ochotę na coś naprawdę niemądrego... Chciałabym, abyś rozgrzał swoją Panią, tak, jak ty to potrafisz... Dał Jej ciepło i rozkosz twymi dłońmi... Jeśli bylibyśmy ostrożni, pewnie nikt niczego by nie zauważył, mam nadzieję...”
     „A Irias?”
     Wskazał na uśpioną Księżniczkę, zwiniętą w kłębek pod jednym z rydwanów. Od chwili spotkania sypiała razem z Amaktaris.
     „Tak. Masz rację... Nie jestem wiejską dziewczyną, mądrą czy też głupią... Nie czas i miejsce na takie sprawy...” - Pocałowała go w usta. - „Przynajmniej tyle możemy sobie ofiarować. Wiem, że pewnie sprawia ci to ból, ale może wytrzymasz? W nagrodę pozwolę ci ucałować stopy Królowej, gdy tylko znajdziemy jakiś tron!”

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2413 słów i 14093 znaków.

4 komentarze

 
  • nienasycona

    Uwiedzionam doszczętnie, Neferze, więc pozostanę z tym durnowatym uśmiechem na twarzy i nie będę się rozpisywała, bo i tak Nefer nie skorzysta z mojej rady, że na otarcia od końskiej sierści najlepszy jest alantan w maści:)

    3 gru 2015

  • nefer

    @nienasycona Nie skorzysta z wiadomych powodów, ale jest wdzięczny za troskę.  ;)

    4 gru 2015

  • POKUSER

    No to, to rozumiem: nowy tydzień rozpocząć od ulubionego opowiadania. Dzięki Neferze :-)

    30 lis 2015

  • Ramol

    Mam podobne odczucia/wrażenia jak @Szarik... Zaczynasz Neferze ukazywać Królową jako romantyczną osobę... Przez moment miałem wrażenie, że Irias może chcieć zaanektować niewolnika swej przyjaciółki, nie wiem tylko po co? Twe opowiadanie jest aż do bólu logiczne. Kolejne gratulacje za świetny rozdział!

    30 lis 2015

  • Szarik

    Masz ostatnio przedziwną zdolność do wnoszenia światła bądź do nieudanego dnia, bądź do rozpoczynania nowego lepszego. Powoli odkrywasz tę część Królowej, którą ona musi ukrywać. Dziękuję za tę delikatność, choć czuję, że za moment, znów zatrzęsie się ziemia ;)

    30 lis 2015