Pani Dwóch Krajów cz. 24

LVI

     Nie zobaczył już więcej Any, a przynajmniej nie był przytomny w chwilach, gdy go pielęgnowała. Jeżeli nadal to czyniła, rzecz jasna. Nie czuł się jeszcze najlepiej, gorączka nie opuściła go całkowicie. Dużo sypiał i podejrzewał, że mikstury, którymi poiła go Królowa, zawierały też środki mające sprowadzić sen. Być może żona przychodziła tylko wówczas, gdy był pod ich wpływem. Tak czy inaczej, nikt nie próbował nacierać jego ran solą i plecy, regularnie traktowane leczniczymi maściami, bolały już nieco mniej. Po kilku dniach opuścili zresztą Abydos. Najwspanialsza powiedziała mu o tym podczas jednej z dłuższych chwil przytomności.
     "Wracamy do Memfis, niewolniku. Czeka tam mnóstwo spraw. Dlatego spodziewam się, że szybko odzyskasz siły, tak, aby Królowa miała z ciebie jakiś pożytek.”
     "Postaram się, o Pani. Chyba, że Ty sama, albo ktoś inny na nowo zajmie się moimi plecami.” - Chciał, aby sarkazm był wyczuwalny.
     "Cóż, taki los niewolnika. A Ja nie zawsze i nie przed każdym mogę cię obronić. Myślę zresztą, że ta ostatnia chłosta wyjdzie ostatecznie na dobre i tobie, i Anie... Wiedz, że ona leczyła cię i pielęgnowała z wielkim oddaniem. I wcale Mnie to nie zdziwiło...”
     "Ja natomiast chyba nigdy nie zrozumiem kobiet. Bogiń także nie.” - Była to szczera prawda, chociaż miał na myśli raczej podsłuchaną mimowolnie rozmowę i zasłyszane wówczas rewelacje.
     "To rzeczywiście zadanie ponad siły nawet dla tak wyjątkowego kapłana jak ty, Neferze. Odpoczywaj teraz.” - Podała mu kubek z kolejnym, leczniczym naparem. - "W powrotnej żegludze nie przewiduję wielu postojów, do Stolicy dotrzemy więc szybciej niż płynęliśmy tutaj. Masz szczęście, że jesteś tak osłabiony, bo przydałbyś się przy wiosłach.” - Zażartowała. - "Jeszcze jedno, nadeszły wiadomości, że Irias wyruszyła już w drogę do Egiptu. Wróci nawet wcześniej, niż się spodziewałam. Do tej pory musisz stanąć na nogi, bo inaczej Księżniczka nigdy by mi nie wybaczyła. A teraz jest przecież Królową.”
     Ostatnie słowa słyszał już przez mgłę, bo środki usypiające zaczęły działać. Zdążył się jednak ucieszyć na wiadomość o powrocie małej przyjaciółki. Chociaż niech Bogowie mają w opiece każdego, który nazwie ją "małą”.
     Uzdrowicielskie talenty Amaktaris, a zapewne i Any, zaczęły stopniowo przynosić efekty. Czuł się coraz lepiej, nie sypiał już tak wiele, mógł wstawać i samemu załatwiać osobiste potrzeby, korzystając z wyposażenia sąsiedniej, luksusowej komnaty kąpielowej. Najwspanialsza zmniejszyła chyba dawki podawanych środków znieczulających i usypiających, nękały go bowiem nadal dość silne bóle pleców, ale rany goiły się. Zniknęła natomiast mgła otulająca jego umysł. Była to niekoniecznie pomyślna nowość, gubił się bowiem teraz bez końca w domysłach nad powodami postępowania Any i Amaktaris. To, że żona może potraktować go biczem po wszystkich jego szaleństwach, a potem z poświęceniem pielęgnować, nie było nawet takie dziwne. Czuł, że nadal jej na nim zależy. Ale dlaczego przekazała Królowej jego wiersze? Prędzej spodziewałby się, że natychmiast po ich odkryciu ciśnie mu je w twarz - co zresztą ostatecznie uczyniła - i urządzi straszliwą awanturę. Albo też narzuci sobie chłodną obojętność i opuści go, co byłoby jeszcze gorsze. Ale napisanie listu do Najjaśniejszej? Przecież w ten sposób sama ściągnęła uwagę Władczyni na pewnego prowincjonalnego kapłana, własnego męża. I jeszcze uczyniła to celowo. Można nawet powiedzieć, że zapoczątkowała ciąg wypadków, który doprowadził ich wszystkich do obecnego miejsca. O jakąż to pomoc prosiła wreszcie Najwspanialszą, a którą Bogini zgodziła się chyba udzielić? Bo przecież tak właśnie można było zrozumieć sens rozmowy obu kobiet? I dlaczego ta pomoc przybrała tak dziwną formę: sprowadzenia Nefera na Dwór oraz uczynienia go osobistym niewolnikiem - faworytem Władczyni? Z tego ostatniego Ana była zresztą bardzo niezadowolona i za to zapłacił wychłostanym grzbietem. Przynajmniej to mógł zrozumieć.
     Zaczął wychodzić na pokład, wygrzewał się na słońcu, obserwował Kraj, w którym wioski często stawały się teraz wyspami pośród łąk i pól zalanych wodami Rzeki. Raz czy drugi był świadkiem codziennej kąpieli wioślarzy. Niektórzy z nich spoglądali na niego z obawą, nie czerpał jednak żadnej satysfakcji z obecnego wywyższenia. Zauważył natomiast, że do ich wieczornego posiłku nadal dodawano owoce. A więc Królowa nie cofnęła tej łaski po tym, gdy on sam przestał z niej korzystać. Była zaiste wielkoduszną, chociaż kapryśną Panią. Pewnego razu podszedł do niego Amar.
     "Naprawdę, cieszę się, że odzyskujesz siły. Nie muszę ci oczywiście mówić, że wszystko, co uczyniłem tamtego dnia, działo się z woli Najwspanialszej. Rozkazała mi też jednak, abym dyskretnie czuwał, by cała ta sprawa nie przekroczyła nieodwracalnej granicy.”
     "Musisz mieć duże doświadczenie w ocenianiu jej położenia, Panie.”
     "Nie osądzaj mnie tak surowo.” - Gwardzista zrozumiał sarkazm Nefera. - "Miałem swoje rozkazy, i chociaż nie do końca rozumiałem wtedy ich sens, okazały się bardzo trafne. Nie musiałem interweniować, bo twoja żona sama wezwała pomoc i troszczyła się o ciebie niczym lwica o swoje młode. Nikt nie pojmie kobiet, ale niech mnie pawiany pożrą, jeżeli ona nadal cię nie kocha. Masz szczęście.”
     "Szczęście? Wybierać między dwiema lwicami?”
     "To już twój problem. Niektórzy mogliby ci pozazdrościć.” - Roześmiał się. - "Ja, niekoniecznie” - Swoim zwyczajem Amar klepnął go w ramię, zapominając najwidoczniej o obrażeniach Nefera. Uświadomiły mu to zduszony syk bólu oraz mimowolne drgniecie rozmówcy. - "Wybacz. Lwice mają ostre pazury i potrafią ich używać. Mam nadzieję, że pozostaniemy przyjaciółmi?”
     "Oczywiście.” - Kapłan zdał sobie sprawę, że gwardzista pierwszy raz nazwał go otwarcie przyjacielem, ale przecież słowa nie były tu potrzebne.
     Następnego dnia Władczyni wezwała go na swój prywatny taras, gdzie niby to usługiwał podczas późnego śniadania, a w istocie spożył posiłek w Jej towarzystwie.
     "Wyglądasz coraz lepiej Neferze, twoje plecy także.” - Zauważyła, popijając wino, którego i jemu pozwoliła skosztować. - "Skoro tak, to mógłbyś się na coś przydać. Do wioseł cię nie wyślę, praca masażysty uraziłaby twoje rany, ale może odwdzięczyłbyś się za Moje starania uzdrowicielki jakąś opowieścią? Dawno już nie miałam okazji skorzystać z twoich talentów. Jeżeli dobrze się sprawisz, to może będę miała dla ciebie nagrodę. Niech to będzie jakaś historia o miłości, i koniecznie z dobrym zakończeniem.”
     "Jak sobie życzysz, o Najwspanialsza z Bogiń. W kraju daleko, daleko za północnym morzem, gdzie śniegi potrafią spaść nagle i leżą znacznie dłużej niż w górach Libanu czy w ojczyźnie Irias, rządził silny i mądry król. Miał syna, o którym wiedział, że nie dorównuje mu rozumem i talentami, oraz córkę Roturę. Była piękna i pełna temperamentu. Król bardzo ją kochał, ale nie pozwalał wyjść za mąż, chociaż miała, oczywiście, wielu konkurentów. Mówił wszystkim, że nie zniósłby rozstania, ale tak naprawdę nie chciał, aby ewentualny zięć zagroził w przyszłości panowaniu jego nieudanego syna. Tymczasem księżniczka dorastała i zapragnęła rozrywek oraz doznań innych niż podczas dworskich zabaw czy polowań. Poznała przystojnego młodzieńca, dzielnego wojownika Alaryka, i uczyniła go swoim kochankiem. Krążyły o tym plotki na dworze, ale król dawał do zrozumienia, że nie chce o niczym wiedzieć. Miłostki córki mu nie przeszkadzały, dopóki nie prowadziły do małżeństwa. W końcu nie był dla niej okrutnym tyranem. Rotura spotykała się nocami z Alarykiem w pałacowych ogrodach. Znajdowała się tam stara, częściowo zrujnowana wieża, będąca niegdyś fragmentem fortyfikacji. Księżniczka spędzała w niej często noce, rzekomo chcąc zażyć podczas snu świeżego powietrza i posłuchać śpiewu ptaków. Towarzyszyła jej zawsze któraś z dwórek, która spała w przedsionku wieży. Prowadziło tamtędy jedyne wejście do budynku. Sama Rotura udawała się do komnaty na piętrze, gdzie późną porą oczekiwała przybycia Alaryka. Zrzucała mu linę, którą trzymała ukrytą w zakamarkach budowli, i wojownik wspinał się do okna. Potem spędzali wspólnie czułą noc. Przed świtem młodzieniec opuszczał komnatę w ten sam sposób. Ale pewnego razu, jesienią, podczas ich miłosnych igraszek zaczął padać pierwszy w tym roku śnieg. Nie zauważyli tego, zajęci sobą, i dopiero gdy Alaryk miał, jak zwykle, spuścić się po linie zdali sobie sprawę, że na świeżym śniegu pozostawi prowadzące od wieży ślady – ślady męskich stóp, które trudno będzie uznać za pozostawione przez znacznie drobniejsze stopy księżniczki. Ale Rotura nie straciła głowy. Była dziewczyną nie tylko śmiałą, ale i silną.
     "Wymknę się drzwiami i podejdę pod okno. Ty spuścisz się po linie w moje ramiona i zaniosę cię w bezpieczne miejsce. Dwórce powiem, że miałam ochotę na wczesny spacer po pierwszym śniegu, ale nie chciałam jej budzić. W ten sposób pozostaną tylko ślady moich stóp i nikt nie będzie niczego podejrzewał.”
     Tak też uczyniła. Alaryk pamiętał o tym, że w oknie wieży nie może pozostać lina. Nie przywiązał jej więc do wbitego w parapet pręta, jak czyniła to zwykle księżniczka, ale przełożył w ten sposób, by w dół spuszczały się dwa luźne końce. Chciał później ściągnąć linę i zabrać ją ze sobą. Pojawił się jednak nowy problem. Podzielona w połowie długości lina okazał się za krótka, do czekającej pod oknem Rotury brakowało tyle, ile mierzy rosły mężczyzna.
     "Skacz śmiało, złapię cię!” - Zawołała cicho dziewczyna. - "Jestem silna i nie upuszczę, nie będzie żadnych śladów!”
     Alaryk wahał się przez chwilę, ale nie miał innego wyjścia niż zaufać ukochanej. Puścił jeden koniec liny, tak by zsunęła się za nim, i skoczył w otwarte ramiona księżniczki. Dotrzymała słowa i utrzymała młodzieńca, on natomiast złapał linę, tak by i ona nie pozostawiła śladów na śniegu. Następnie Rotura ruszyła przez ogród ku miejscu, w którym mogłaby bezpiecznie postawić kochanka na ziemi. Tak się jednak złożyło, iż jej brat, książę, nie spał tego ranka po kolejnej nocy spędzonej w pijackiej kompanii. Wyjrzał przez okno swojej komnaty i zobaczył siostrę, niosącą w ramionach młodego wojownika. Ponieważ zazdrościł Roturze rozumu oraz miłości ojca, pospieszył do łoża starego króla, budząc go i mówiąc, by natychmiast wstał, a ujrzy w ogrodach niezwykły widok. W ten sposób również władca stał się świadkiem tej sceny. Syn nalegał, aby surowo ukarał Roturę i Alaryka, którego poznał i którego także nie cierpiał. Król odczekał jednak, aż dziewczyna spokojnie odniesie ukochanego w bezpieczne miejsce i wróci do wieży, aby obudzić dwórkę. Potem ponownie udał się do łoża, zapowiadając synowi, iż decyzję ogłosi za dnia, w obecności dworu.
     Wezwał wówczas oboje przed swoje oblicze i spytał, dlaczego niszczą jego ogrody w niecodzienny sposób. Oboje zrozumieli natychmiast, że król musiał ich widzieć i wie o wszystkim. Każde z nich, nie mówiąc wprost na czym polega ich wina, chciało wziąć ją na siebie, aby ocalić ukochanego. Wówczas monarcha ogłosił ich zaręczyny i rychły ślub. Uznał najwidoczniej, że jeżeli nawet kiedyś, w przyszłości, zajmą miejsce jego syna, to odwagą, rozumem i wzajemna miłością zasługują na to, aby władać jego królestwem.”
     "Piękna opowieść, chociaż pewnie nigdy nie widziałeś śniegu... Ja tak, w Libanie. Wyprawiliśmy się tam w góry podczas jednej z kampanii. Uprosiłam wtedy Ojca. Nigdy jednak nie widziałam śniegu spadającego z nieba. Tylko Irias o tym opowiadała, pamiętała z dzieciństwa. Jeśli ją poprosisz, tobie też chętnie opowie.”
     "Z przyjemnością jej posłucham.”
     "A czy Rotura i Alaryk rzeczywiście obalili niegodziwego księcia?”
     "Tak. Okazał się nieudolnym władcą, doprowadził królestwo na skraj upadku. Nie mieli innego wyjścia.”
     "Ja nie miałam brata, chociaż Ojciec bardzo go pragnął. Urodził się martwy, podobnie jak i siostra bliźniaczka, a i matka tego nie przeżyła. To nie był przypadek, i dało to początek wielu nieszczęściom...”
     "Ale Ty, Wielka Pani, godnie go zastąpiłaś. Uratowałaś państwo i Twoje rządy są dla Kraju prawdziwym szczęściem.”
     "Nie wszyscy tak uważają, Neferze, nie wszyscy... Ale proszę, miałeś mnie ucieszyć romantyczną opowieścią, a tymczasem to Ja wprowadzam ponury nastrój. Obiecałam ci nagrodę. Oto ona.”
     Sięgnęła w fałdy szaty i podała mu zapieczętowany zwój papirusu. Wiedział, po prostu wiedział, że to może być tylko list od Any.

                         Neferze, mój mężu!

     Nasze ostatnie spotkanie nie było miłe, ani dla ciebie, ani dla mnie. Możesz mi wierzyć, że nie przyniosło mi żadnej radości czy satysfakcji, chociaż początkowo sądziłam, że będzie inaczej. Dlatego, zamiast odwiedzić cię ponownie, wolałam napisać ten list. Królowa obiecała oddać ci go, gdy poczujesz się lepiej i zapewne będziesz już w drodze do Stolicy. Myślę, że potrzebujemy czasu, aby przemyśleć pewne sprawy i wzajemnie sobie wybaczyć. Tak, to ja powiadomiłam Amaktaris o twoich poezjach i twoim uwielbieniu dla Jej Osoby. Przesłałam też odpisy tych wierszy. Wiedziałam, gdzie je ukrywasz. Ale tego zdążyłeś się już z pewnością domyślić, nawet, jeżeli Ona ci o tym nie powiedziała. Z pewnością wiesz też, jaki ból mi nimi sprawiłeś. Nie jestem Boską Władczynią Niebios i Ziemi, ale kochałam cię i starałam się spełniać wszystkie twoje życzenia. Dziwisz się pewnie, dlaczego w takim razie dałam Jej i te wiersze i, jak się okazało, ciebie. Chciałam, nadal chcę, Jej pomocy w sprawie, która dręczy nas oboje, chociaż może bardziej mnie, skoro zdecydowałam się na takie szaleństwo, idąc śladem pewnych dających nadzieję, zasłyszanych bajań. Obiecała pomóc, gdy przesłałam Jej twoje wiersze. Nie spodziewałam się jednak, nie przypuszczałam, że aż tak poważnie się tobą zainteresuje. Ty też mogłeś okazać więcej umiaru, a mniej entuzjazmu w adorowaniu Jej i uleganiu kaprysom. No ale stało się i oboje musimy się z tym pogodzić albo zapomnieć o sobie, a ja tego drugiego jednak nie potrafię. Zawarłam z Królową pewien układ. Pozostaniesz teraz na Jej Dworze, a Ona nadal będzie starała się pomóc w sprawie, która nas dręczy. Z tym, że i ja będę obecna przy dalszych Jej staraniach. Za jakiś czas powinniśmy się więc spotkać, wtedy porozmawiamy. Nie chcę powierzać więcej listowi, chociaż Ona przyrzekła, że nie będzie go czytać i w tym Jej wierzę. Tymczasem wracaj do zdrowia i nie myśl o mnie źle, podobnie jak i ja postaram się dobrze myśleć o Tobie.

                         Twoja małżonka, Ana.

     Czytał te słowa kilkakrotnie, z największą uwagą. O większości poruszanych przez Anę kwestii już wiedział, cóż to jednak była za sprawa, w której Najjaśniejsza mogła jej, mogła im obojgu pomóc? Czyżby... Od dawna bezskutecznie pragnęli narodzin dziecka, ale Bogowie im w tym nie błogosławili. Pomimo próśb, modłów i ofiar. Nie pomagały też ani starania najlepszych uzdrowicieli, ani gusła wiejskich znachorek. Czyżby Ana wiązała jakieś nadzieje z Osobą Królowej? Była Żywym Wcieleniem Izydy na Ziemi, a Izyda to Bogini życia, rodziny, płodności? Jej także składali często stosowne ofiary w tej intencji, bezskuteczne, jak wszystkie inne. Nie chodziło więc zapewne o zwykłą, błagalną modlitwę czy wstawiennictwo Królowej. Ana musiała mieć na myśli coś znacznie bardziej konkretnego. W rozmowie z Najwspanialszą wspominała o jakiejś staruszce, którą spotkała w szpitalu i jej opowieściach. Sama przyznała, że to bajania i legendy, ale uchwyciła się ich w braku innej nadziei. Tak, nadzieja na poczęcie i narodziny dziecka mogłaby ją skłonić do podjęcia tak desperackich kroków. Dlaczego jednak nic mu powiedziała? Może obawiała się, że on się nie zgodzi na to, cokolwiek miało się wydarzyć? Może zaważyła uraza z powodu tych wierszy i podświadome pragnienie zemsty? Może w końcu nie spodziewała się aż tak żywego zainteresowania Królowej i potem straciła panowanie nad rozwojem wypadków? Najwyraźniej nadal nie był jej jednak obojętny i nie chciała go odrzucić. Mógł liczyć na wybaczenie swego zauroczenia Najjaśniejszą. Zauroczenia, które nadal trwało, może nawet wzajemne, ale które nie mogło przecież mieć żadnej przyszłości. Kimże miałby bowiem być w życiu Amaktaris Wspaniałej? Nie mogła go poślubić, to nie wchodziło w grę. Miałby pozostać faworytem-niewolnikiem, obiektem nieustannych plotek i pokątnych drwin? Zapewne zresztą nie jedynym, o czym zdążył się już przekonać. Znając Najdostojniejszą nie sądził, by chciała czegoś takiego dla mężczyzny którego polubiła, może nawet odrobinę pokochała, o czym świadczyły Jej własne, podsłuchane przypadkowo słowa.
     Pogrążony w myślach, zapomniał o obecności Władczyni. Okazała jednak cierpliwość i pozwoliła mu spokojnie zapoznać się z treścią listu. Wreszcie podniósł wzrok.
     "Najjaśniejsza Pani...”
     "Tak, Neferze?”
     "Chciałbym o coś spytać. Ana pisze, że prosiła Cię o pomoc w ważnej sprawie. Nie napisała wprost w jakiej, ale domyślam się, o co mogło jej chodzić. To także moje pragnienie... Co to za układ, który z nią zawarłaś i na czym ma polegać Twoja pomoc?”
     Amaktaris przyglądała mu się długo i uważnie.
     "Będzie chyba lepiej i dla ciebie, i dla Any, jeżeli to ona sama o tym opowie, gdy ponownie się spotkacie. A to nastąpi za jakiś czas.” - Autentyczna życzliwość, brzmiąca w głosie Królowej pomogła pogodzić się z brakiem odpowiedzi. Nadal miał jednak inne pytania.
     "Ana napisała, że to ona przysłała Ci moje wiersze. Myślałem, że to arcykapłan Hethor, mój wróg. Nie wyprowadzałaś mnie z tego błędu...”
     "To także sprawa między wami, którą powinniście sami wyjaśnić.”
     "Ale przyjęłaś te wiersze, czytałaś je, sprowadziłaś mnie na Dwór w raczej niezwykły sposób.”
     "Spodobały mi się, sprawiły przyjemność. Były takie świeże i prawdziwe w powodzi pochlebstw, których Królowa musi codziennie wysłuchiwać. Postanowiłam, że zrealizuję przynajmniej niektóre z twoich fantazji. Przecież pragnąłeś służyć Bogini, być rzuconym do stóp Władczyni jako skuty łańcuchami więzień, zostać Jej – Moim - niewolnikiem. Pisałeś o tym dość często. Może nie wszystkie z tych doznań okazały się równie przyjemne w rzeczywistości” - uśmiechnęła się - "ale spełniłam też inne z twoich rojeń. Początkowo spodziewałam się tylko odrobiny urozmaicenia, przyznaję, ale potem polubiłam cię i okazałam większą łaskawość, niż pierwotnie zamierzałam. W zamian otrzymałam coś więcej niż przelotna rozrywka, znacznie więcej... Naprawdę, można cię bez trudu polubić, a nawet pokochać. Masz też inne zalety, które zamierzam wykorzystać w przyszłości. Ale o tym przekonasz się w swoim czasie.”
     "Ana powiedziała, że potrafisz bawić się w prawdziwie królewskim stylu i miała rację.” - Nefer nie próbował ukryć goryczy.
     "Tak, to zaczęło się jako zabawa, nie przeczę. Potem... potem wymknęło się spod kontroli. Nadal nad tym nie panujemy, ani Ja, ani ty. To wszystko jest takie skomplikowane... Cieszmy się tym, dopóki możemy i nie psujmy wzajemnymi wyrzutami.”
     "Jak rozkażesz, o Wielka Pani. W końcu nadal jestem Twoim sługą i niewolnikiem.” -Tym razem powiedział to normalnym tonem, ostatecznie miała rację i okazywała mu często nadzwyczajną łaskawość w bardzo wielu sprawach.
     "I niech tak zostanie, przynajmniej jeszcze przez jakiś czas, skoro Królowa zadała sobie tyle trudu, aby zdobyć tak niezwykłego niewolnika.” - Uśmiechnęła się tak, jak tylko Ona to potrafiła. - "Ponieważ to już wyjaśniliśmy, powinieneś zachowywać się, jak na sługę przystało. Sądzę, że czas skończyć z wylegiwaniem się w łożu Boskiej Izydy i korzystaniem z Jej prywatnej komnaty kąpielowej. Wracasz na pokład, do swojej maty na dziobie. Pewnie niektórzy pomyślą, że znowu popadłeś w niełaskę, ale nie obawiaj się. Bogini nadal cię lubi i będziesz często kosztował potrawy przy Jej stole. Przecież ktoś mógłby próbować Ją otruć!”
     Ten ostatni żart nie był już tak naprawdę wyłącznie żartem, bo oddawał jednak rzeczywistość. Wiele wskazywało, iż jakieś trudne do określenia niebezpieczeństwo kryje się w cieniu, gdzie nie docierają promienie oświetlającej drogę Monarchini tarczy słonecznego Ra.
     Przekonali się o tym po dwóch dniach. Około południa napotkali kolejną łódź kurierską, płynącą spiesznie w górę Rzeki. Wysłano ją z Chemmis, jednego z miast, które odwiedzili podczas żeglugi w górę Nilu, a do którego mieli dotrzeć wieczorem. To znaczy Chemmis odwiedziła Królowa, bo Nefer siedział wówczas pod pokładem, przykuty do wiosła. Jeżeli żywił jakieś nadzieje na to, że zwiedzi osadę tym razem, to szybko przekonał się, że były one daremne. Natychmiast po zapoznaniu się z treścią przekazanych Jej listów Władczyni przyzwała kapitana oraz Amara i naradzała się z nimi przez jakiś czas. Rezultatem podjętych decyzji było znaczne przyspieszenie tempa żeglugi oraz zmiany szyku flotylli. Nefer przypuszczał, że wioślarze będą mieli kolejną okazję, aby zapracować na otrzymywane podczas posiłków owoce. Sam niecierpliwie oczekiwał na wezwanie, gubiąc się w domysłach, co też mogło się wydarzyć. Istotnie, Najjaśniejsza wkrótce zażyczyła sobie jego obecności. Zastał Ją w salonie, piszącą z namysłem krótkie listy na skrawkach papirusu. Były to zapewne rozkazy, które miały zanieść w różne miejsca gołębie pocztowe. Klatki z tymi cennymi ptakami przewożono na jednym z okrętów.
     "Książę Nektanebo samowolnie, w tajemnicy, wyjechał ze Stolicy i jest w drodze do swego okręgu w Awaris. Właściwie to uciekł. Pisze o tym Mistrz Apres. Ptak przyniósł tę wiadomość dziś rano do Chemmis.” - Oznajmiła bez żadnych wstępów. - "Mój Kuzyn złamał w ten sposób stanowcze polecenia, które otrzymał. Oznacza to otwarty bunt, który musimy stłumić bez zwłoki. Opuszczam barkę, dalszą drogę odbędziemy na szybkim okręcie wojennym. Ty także będziesz mi towarzyszył. Zostawiam tu większość rzeczy, ale możesz zabrać swoją skrzynię. Nie będziemy się już nigdzie zatrzymywać, może tylko w Nennesut. Tymczasem zajmij się zapieczętowaniem i rozesłaniem tych rozkazów!”
     Wydawała dyspozycje szybko, pewnym głosem. Tak właśnie, jak przypuszczał Nefer, musiała zachowywać się na polu bitwy. Kto wie zresztą, czy do walki nie dojdzie. Książę nie mógł być aż takim głupcem, aby spodziewać się, iż podobny postępek nie wywoła reakcji Władczyni. Nigdy zresztą nie ukrywał specjalnie swojej wrogości do Amaktaris Wspaniałej i Jej rządów. Musiał poczynić jakieś przygotowania.
     "No i widzisz, Neferze. Nie nacieszyłam się długo luksusami własnej sypialni i własnego łoża, odkąd zechciałeś mi je odstąpić. A mówiąc poważnie, cieszę się, że wydobrzałeś na tyle, aby towarzyszyć Królowej na okręcie. Nie ma tam żadnych wygód i w przeciwnym razie musiałabym cię zostawić. A tego bym nie chciała. Na ile cię znam, z pewnością przydasz się na coś w nadchodzących wydarzeniach.”

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4328 słów i 24443 znaków, zaktualizował 31 sie 2015.

9 komentarzy

 
  • POKUSER

    Jako wierny czytelnik proszę, myślę że w imieniu nas wszystkich, o kolejną część. Jednak ten czas do kolejnej odsłony przygód Nefera niesamowicie się dłuży...

    4 wrz 2015

  • nefer

    Postaram się w poniedziałek. Szybciej, doprawdy, nie dam rady  ;)

    5 wrz 2015

  • Paczo

    Wspaniałe! Czytam i czekam co się dalej wydarzy. Kiedy można spodziewać się nowej części?

    2 wrz 2015

  • nefer

    Coś już napisałem, pewnie będzie po niedzieli gotowe.

    3 wrz 2015

  • nienasycona

    Masz we mnie oddaną czcicielkę tej historii. Niestety  nie udało  nam się  jej przeczytać  w takiej  scenerii, o jakiej marzyłam, ale nie umniejszyło to jej magii.

    31 sie 2015

  • gabi

    Przepraszam bardzo piszę  z komórki  gdyż  mój komputer odmawia współpracy i jak widzę  samsung  też  się buntuje. Odcinek jak zawsze genialny i nie mogę  się doczekać kolejnej części.

    30 sie 2015

  • gabi

    28 sie 2015

  • ?

    @gabi ?

    29 sie 2015

  • nefer

    @gabi ?

    29 sie 2015

  • beznicka

    Nie będę pisał peanów pod adresem Autora. Tym skutecznie zajmują się inni.
    Natomiast zdumiewa mnie dość niska liczba wyświetleń w porównaniu z ilością wyświetleń niektórych gniotów, Tytułów i autorów nie wymienię. Sami wiecie o które chodzi.

    26 sie 2015

  • Szarik

    @beznicka to jak z TV i rozrywką dla mas, gnioty oglądają tłumy, wartościowe garstka ;)

    27 sie 2015

  • beznicka

    @Szarik  :redface:  :sad:

    27 sie 2015

  • Szarik

    @beznicka tak było, jest i będzie niestety. Z drugiej strony mamy wolną wolę i możemy wybierać co czytamy i ewentualnie publikujemy.

    27 sie 2015

  • Szarik

    Aż chcialbym od razu poprosić o ciąg dalszy. Bardzo dobra cześć,  zapowiada wiele nowych zdarzeń. Postawa Any nieco zaskakuje,  jednak najbardziej czekam na radość życia wprowadzaną przez małą kròlewnę.

    26 sie 2015

  • nefer

    @Szarik, naraziłeś się na straszliwy gniew Irias.  :rotfl:

    27 sie 2015

  • Szarik

    @nefer o ja niegodny, Królową oczywiście ;)

    27 sie 2015

  • nefer

    I w żadnym wypadku "małą".  :blackeye:

    27 sie 2015

  • Szarik

    @nefer a tak przy okazji, zastanawiam się ciągle jakie zadanie przewidziałeś Neferowi, czyżby Władczyni miała oddać jemu i Anie na wychowanie syna, którego z nim pocznie? Co tydzień stawiam sobie w ciszy nowe pytania do tej historii, a Ty odpowiadasz na nie w większości w zupełnie inny sposób, bardzo to lubię.

    27 sie 2015

  • nefer

    @Szarik. Sam rozumiesz, że nie mogę zdradzać planów akcji. Będzie jeszcze sporo zwrotów i dramatycznych momentów, Nefer i Irias odegrają znaczną rolę w nadchodzących wypadkach. To, co proponujesz jest, co prawda, zupełnie niemożliwe, chociaż część moich zamiarów przejrzałeś.  :P

    27 sie 2015

  • Szarik

    @nefer oczywiście, mówiąc teraz zepsułbyś niespodziankę, wolę poczekać :)

    28 sie 2015

  • Boni.

    W zdaniu "Król bardzo ją kochał, ale nie pozwalał wyjść za mąż, chociaż miała, oczywiście, wielu konkurentów." chyba jest błąd. Czy nie chodziło o zalotników?

    26 sie 2015

  • nefer

    Jedno ze znaczeń słowa" konkurent" to właśnie zalotnik (obok rywal).  ;)

    26 sie 2015

  • Boni.

    @nefer tego nie wiedziałem, wybacz. ;)

    26 sie 2015

  • Ramol

    Inny w klimacie jest ten rozdział. Brak w nim radosnego kolorytu i zawrotnego tempa akcji. Ważne sprawy wyjaśniają się, choć nie wszystkie, znów pojawia się Irias na horyzoncie,  Książę Nektanebo zaczyna wojnę... Ciekawie zapowiada się nasz ulubiony "Ciąg Dalszy"... Gratuluję kolejnego świetnego opowiadania, czekając - jak zwykle - z niecierpliwością na kolejne części!

    26 sie 2015