Pani Dwóch Krajów cz. 17

XLIX
     Obudziła go jasna poświata, wpadająca do komnaty przez zamknięte okiennice. Nadszedł już brzask, jak zwykle błyskawicznie przeradzając się w kolejny, słoneczny dzień. Królowa nadal spała, zwinięta w kłębek w jego ramionach. Całym sobą czuł ciepło Jej ciała, gładkość skóry, zapach... Było to bardziej niż przyjemne uczucie i najchętniej pozostałby w tej pozycji, oddając się marzeniom i ponownie zapadając w drzemkę. Najwspanialszej bardzo jednak zależało na szybkim przybyciu do miasta i odpowiednim do Jej boskiej rangi wystąpieniu. Miała ogłosić dobre nowiny dotyczące wylewu Rzeki. To było bardzo ważne, wobec poprzednich pogróżek kapłanów Chnuma.
     "Nie ma rady, trzeba będzie Ją obudzić” - pomyślał.
     Zaraz też przypomniał sobie, że Ana reagowała niekiedy z niechęcią w podobnych sytuacjach. Zwykle budził się wcześnie i to jemu przypadało przykre zadanie rozbudzenia żony. Dość często okazywała odruchowo niezadowolenie, nawet wówczas, gdy zdawała sobie sprawę, iż musi przygotować się na czas do wypełnienia obowiązków w szpitalu. Czy tym razem będzie podobnie?
     "Najjaśniejsza Pani, już świta” - powiedział cicho. Ponieważ nie było odpowiedzi, potrząsnął lekko ramieniem Władczyni. Wymruczała coś niezrozumiale, przeciągnęła się jak kot - czy raczej pantera, co byłoby stosowniejszym porównaniem - i ponownie zwinęła w kłębek.
     "Już dzień, o Najwspanialsza. Musimy być niedaleko Nennesut.”
     Tym razem powiedział to głośniej i potrząsnął mocniej. Doczekał się też bardziej ożywionej reakcji. Otworzyła oczy, odwróciła w jego stronę i objęła ramionami.
     "Wcale nie mam ochoty wstawać, by odgrywać rolę Królowej i Bogini. Wolałabym pozostać jeszcze przez jakiś czas Kobietą.” - Niespodziewanie pocałowała go w usta. - "Nie mamy jednak innego wyjścia. Ja staję się Boginią, a ty ponownie niewolnikiem.”
     "Nigdy nie przestałem nim być, o Wielka.”
     "Bo najwidoczniej sprawia ci to przyjemność” - roześmiała się, gubiąc przy tym resztki snu. - "Ale i mnie nie jest przykro być Panią takiego sługi. Co prawda, miałeś jeszcze opowiedzieć Królowej jak spodobał ci się wczorajszy wieczór. Nie wiem, czy dobrze wykonałeś Moje polecenie, bo większości twoich słów nie usłyszałam albo nie pamiętam. A ponieważ chciałabym je usłyszeć i zapamiętać, będziesz musiał zrobić to ponownie.”
     "Z przyjemnością, Najwspanialsza.”
     "Ale nie teraz. Naprawdę nie mamy czasu. Idź się obmyć i sprowadź kapitana. Nie czyń tego jednak od razu i daj Kobiecie kilka chwil, aby mogła przeobrazić się w Królową. Na pojawienie się Bogini wszyscy będziemy musieli poczekać trochę dłużej” - zażartowała, po raz kolejny okazując dobry nastrój.
     Na zewnątrz słońce stało już wysoko, barka płynęła raźno po Rzece, utrzymując całkiem dobre tempo. Nefer wolał nie myśleć, w jaki sposób zmuszano wioślarzy do takiego wysiłku po całonocnej pracy. Zgodnie z poleceniem Najjaśniejszej obmył się bez pośpiechu i po dłuższej chwili przeszedł na dziób, gdzie nadal trwał na stanowisku kapitan. Żeglarz też wykazywał oznaki zmęczenia. Prowadzenie niezgrabnego raczej okrętu z największą możliwą prędkością w ciemnościach nocy po wąskim kanale musiało być wyczerpującym zadaniem. Do tego świadomość odpowiedzialności, która na nim spoczywała. Gdyby rozbił albo wprowadził na mieliznę barkę z dostojną pasażerką, niwecząc w ten sposób Jej plany... Oznaczałoby to chyba coś więcej niż tylko niesławę i koniec kariery... Żeglarz stanął jednak na wysokości zadania i dotrzymał danej Monarchini obietnicy.
     "Panie, Jej Dostojność wzywa Cię przed swe Oblicze.”
     Kapitan dość niechętnie opuścił stanowisko na dziobie, powierzając zadanie wybierania drogi jednemu ze starszych marynarzy. Nie mógł przecież jednak odmówić wykonania rozkazu Królowej. Nefer podążył za nim do kabiny. Obydwaj upadli na kolana i uderzyli czołami o deski podłogi. Tym razem Amaktaris przyjęła ich hołd, wchodząc najwyraźniej w rolę Władczyni. W krótkim czasie, jaki miała do dyspozycji, zdążyła uporządkować łoże i zebrać rozrzuconą na podłodze odzież oraz biżuterię. Zniknęły też gdzieś skuwające uprzednio osobistego niewolnika łańcuchy. Wydobyła i nałożyła na siebie elegancką, bogatą szatę. Nie zdążyła tylko zrobić makijażu, ale skoro miała następnie przeistoczyć się w Boginię, jak zapowiadała, była to czynność zbyt skomplikowana i czasochłonna, aby wykonać ją w ciągu kilku zaledwie chwil. Dumna postawa i wyraz twarzy nadrabiały to niedociągnięcie.
     "Możecie wstać” - zezwoliła. - "Już dzień, czy dotrzemy do Nennesut na czas, kapitanie?”
     "Miasto ukaże się za trzema zakrętami Rzeki, o Wielka Pani. Jeżeli takie jest Twoje życzenie, możemy tam dopłynąć nim ranek dobiegnie końca.”
     "Tymczasem stań na kotwicy, żeglarzu. Będę potrzebowała świty, służby i sprzętów, które znajdują się na towarzyszącym nam okręcie. Mam nadzieję, że dotrzymał tempa?”
     "Tak, o Najwspanialsza.”
     "Przyjmij ich na pokład i niech przeładują potrzebne rzeczy. Potem niech okręt rusza przodem i zapowie przybycie Pani Obydwu Krajów. My popłyniemy wolniej, chcę mieć nieco czasu na przygotowania. Nomarcha Torkan zapewne także.”
     "Stanie się wedle Twej woli, o Świetlista.”
     "Dobrze się spisałeś, kapitanie. Dotrzymałeś słowa... Myślę, że pięćdziesiąt talentów srebra będzie stosownym wynagrodzeniem za twoje wysiłki.”
     "Boska Pani, możliwość służenia Tobie jest wystarczającą nagrodą...”
     "Oczywiście, ale srebro też niczemu tu nie przeszkodzi. Załoga otrzyma identyczną kwotę do podziału. Zajmiesz się tym kapitanie.”
     "Jesteś najłaskawszą z Bogiń, o Wielka!”
     Żeglarz nie próbował nawet ukrywać błysku radości w oczach. Pięćdziesiąt talentów srebra wystarczało do zakupienia niewielkiego folwarku. W sam raz miejsce na spokojną starość dla niemłodego już marynarza. Taką sumę mógłby może odłożyć przez lata służby, gdyby, oczywiście, zwyczajem wszystkich ludzi Rzeki, nie gustował w winie, kobietach, hazardzie czy podobnych rozrywkach, dostępnych w dzielnicach portowych. Amaktaris okazała doprawdy niezwykłą hojność.
     "Jeszcze jedno, niewolnicy przy wiosłach także dobrze się spisali. Wydasz im dzisiaj posiłek z dobrym mięsem i kuflem piwa dla każdego. Potem pozwolisz na dłuższą niż zwykle kąpiel, w takiej właśnie kolejności” - podkreśliła. - "Chcę ich wynagrodzić, ale nie życzę sobie, aby zanieczyścili okręt.”
     Nefer słuchał tego równie zdumiony jak kapitan. Premia dla dowódcy czy załogi, i tak niezwykle przecież hojna, mieściła się jeszcze w ramach zwyczaju. Ale nagroda dla niewolników, za to, że wykonali swoją pracę? Przecież po to tylko istnieli, służba dla lepszych od siebie była jedynym uzasadnieniem ich nędznej egzystencji. W dodatku wczoraj Amaktaris nie okazywała im żadnej litości, przeciwnie – przejawiała bezwzględne okrucieństwo i zdawała się czerpać z tego szczególnego rodzaju satysfakcję...
     "Może to dlatego” - pomyślał. - "Nagroda nie za pracę, do której zostali stworzeni, ale za dostarczenie Bogini tej właśnie satysfakcji. Satysfakcji, bez której dalszy ciąg wieczoru nie byłby zapewne tak udany.” - A więc i on powinien być im wdzięczny, nie miał jednak żadnej możliwości, by to ewentualnie okazać.
     "Możesz odejść do swoich obowiązków, kapitanie” - poleciła Najwspanialsza. - "Ty zostań jeszcze na chwilę Neferze.”
     Domyślał się, co teraz nastąpi i nie zdziwił go widok znajomych obręczy, które Władczyni odnalazła gdzieś na podłodze, a obecnie sprawnie umieściła na jego genitaliach. Przyzwyczaił się już nawet do nich i musiał przyznać, że ich noszenie dawało pewne specyficzne i nie zawsze nieprzyjemne doznania. Gdy zaś jego Pani zechciała je zdjąć... Wtedy doznania stawały się stokroć silniejsze od tych, których miał okazję doświadczyć kiedykolwiek wcześniej.
     "Nie mam dziś dla ciebie żadnych specjalnych poleceń, niewolniku. Nomarcha zajmie się wszystkim. Chciałabym jednak, abyś był gdzieś w pobliżu, chyba przyzwyczaiłam się do twojego towarzystwa. Myślę, że z twoimi talentami bez problemu zdołasz się wszędzie wepchnąć. Zresztą wiele osób w Nennesut już cię zna, także w świątyni Izydy, a tam się udajemy”- dodała znacząco. - "Weź tylko nową szatę ze skrzyni, żebyś nie przyniósł wstydu Królowej.”
     "Pani, mam tylko jedną szatę” - przypomniał.
     "Tak? A jednak, pomimo całej swej mądrości, nie wiesz wszystkiego. Sprawdź, a przekonasz się, jak bardzo się mylisz.” - Roześmiała się i już wiedział, że może spodziewać się w swojej skrzyni całej kolekcji ubrań na różne okazje.
     "Wybiorę tę najbardziej reprezentacyjną, aby odpowiednio wystąpić jako Twój sługa, o Pani.”
     "Skąd...” - teraz to on zaskoczył Amaktaris. - "No tak, masz rację... Będziesz miał w czym wybierać. Tylko się pospiesz. Za chwilę pojawią się tu Moje służki i zacznę własne przygotowania. A są one bez porównania bardziej skomplikowane niż twoje, zapewniam. Nennesut oczekuje jednak przybycia Boskiej Izydy, a więc Bogini nie może zawieść jego mieszkańców!”
     "Najdostojniejsza Pani!” - Zaczął niepewnie, ośmielony jednak doskonałym najwidoczniej humorem Królowej. - "Zechciałaś ofiarować wioślarzom dobry posiłek i piwo...”
     "Miałam taki kaprys, a piwo lubią chyba wszyscy niewolnicy.”
     "Zazwyczaj nie mają jednak wielu okazji, aby je pić.”
     "To nie do końca prawda, a ty sam jesteś najlepszym tego przykładem. Usiłuję odkryć przed tobą uroki dobrego wina, ale to chyba beznadziejne zadanie.”
     "Doceniłem jednak smak owoców, które ktoś przysłał mi, gdy przebywałem w pałacowym lochu. Nigdy nie dowiedziałem się, kto był ich ofiarodawcą...”
     "I nigdy się nie dowiesz, niewolniku.”
     "Może zechciałabyś, o Wielka, ofiarować owoce także tym wioślarzom?” - Doszedł do właściwego celu podjętej rozmowy.
     "Dlaczego o to prosisz? Pewnie i tak będą woleli piwo.”
     "Wtedy, w więzieniu... Te owoce bardzo wiele dla mnie znaczyły. I wszyscy mi ich zazdrościli, niezależnie od tego, że dostali dobry posiłek. A ci niewolnicy... Mam wrażenie, że coś im jednak zawdzięczam...”
     "Może i tak...” - Odparła nagle zamyślona. - "Może masz rację. Dobrze, przekaż to kapitanowi jako Moje polecenie. Myślę, że do tego nie potrzebujesz królewskiego pierścienia. A teraz idź już, naprawdę nie mamy czasu.”
     Na pokładzie trwał ożywiony ruch, związany z cumowaniem okrętu, a następnie przeładowywaniem znanego już Neferowi tronu. Odpowiedzialni za to niewolnicy zaczęli natychmiast montować monumentalne siedzisko na dachu nadbudówki. Dwie zaufane służki zniknęły w kabinie, gdzie zapewne bez zwłoki przystąpiły do pracy nad przeistoczeniem Kobiety i Królowej w Żywe Wcielenie Bogini. Przebrany w elegancką szatę, bardziej nawet wystawną niż te, które odpowiadałyby pozycji młodszego kapłana, Nefer przyglądał się temu wszystkiemu, starając się nikomu nie wchodzić w drogę. Wypatrzył tylko chwilę, gdy po odcumowaniu okrętu, a jeszcze przed wyruszeniem barki w dalszą drogę, kapitan wydawał się mniej zajęty i przekazał mu polecenie Władczyni dotyczące owoców dla wioślarzy. Żeglarz skrzywił się ledwo dostrzegalnie, musiał być jednak przyzwyczajony do kaprysów swej Pani, nie próbował bowiem oponować. Zresztą nagroda, którą obiecano mu za udany rejs, nastawiła go życzliwie do całego świata. Odburknął więc tylko coś niezrozumiale, potwierdzając przyjęcie rozkazu.
     Powtórne przybycie Bogini do Nennesut przebiegło według znanego już Neferowi scenariusza. Majestatyczna postać Najwspanialszej, zasiadającej na wyniosłym tronie, witający Ją notable na czele z nomarchą, wiwatujące tłumy mieszkańców. Tym razem nie wyznaczono mu żadnych obowiązków, mógł więc spokojnie przyglądać się widowisku i podziwiać swoją Panią, wspominając zarazem najbardziej ekscytujące chwile wczorajszego wieczoru. To zestawienie boskiego majestatu Królowej z pojawiającymi się natrętnie przed oczyma obrazami namiętnej Kobiety ponownie wzbudziło ból w kroczu, chociaż spodziewał się, że przynajmniej tego dnia będzie od niego uwolniony. Gdy Władczyni zstąpiła na ląd i niesiona w lektyce ruszyła ceremonialnym pochodem w stronę świątyni Izydy, bez trudu wmieszał się w towarzyszący Jej orszak dostojników. Ci, którzy go nie znali, dostrzegali tylko bogate szaty, inni, którzy wiedzieli kim jest, albo przyjmowali jego obecność jako coś naturalnego, albo ograniczali się do niechętnych spojrzeń. Ignorował je wyniośle, jak gdyby był nie młodszym kapłanem, lecz samym najwyższym zwierzchnikiem kultu Izydy. Nikt nie ośmielił się zaprotestować przeciwko jego obecności wśród świty notabli. Tłumy na ulicach były nawet gęstsze niż poprzednio. Najwidoczniej zapowiedziano, że Bogini ogłosi ważne wiadomości.
     Powitanie w świątyni Izydy wypadło bardzo ciepło. Kapłani zdawali się okazywać autentyczną radość z przybycia w ich progi Żywego Wcielenia Bogini. Uczucie to powiększały zapewne bogate dary, przygotowane i złożone w imieniu Królowej przez nomarchę, ale chodziło jednak chyba o coś więcej. Nikt nie oponował, gdy Nefer dołączył do grupy wtajemniczonych, towarzyszących Monarchini w drodze do sanktuarium z posągiem Boskiej Izydy. Miał nawet wrażenie, że rozpoznaje wśród nich swego rozmówcę z gospody, i to zajmującego dość wysokie miejsce w szeregu miejscowych hierarchów. Obydwaj udawali oczywiście, że widzą się pierwszy raz w życiu.
     Po dopełnieniu stosownych obrzędów, Władczyni zajęła miejsce na ustawionym tymczasem na zewnętrznym dziedzińcu tronie. Przypominał on do złudzenia siedzisko używane na pokładzie królewskiej barki, być może zresztą rozmontowano je i dostarczono tymczasem do świątyni. Wśród zgromadzonego tłumu zapadła cisza, wszyscy zdawali sobie sprawę, że oto nadeszła najważniejsza chwila dzisiejszych uroczystości.
     "Ludu Egiptu! - Zaanonsował dźwięcznym głosem herold. - "Najdostojniejsza Pani Obydwu Krajów, Władczyni Niebios i Ziemi, Żywe Wcielenie Izydy na Ziemi, Dawczyni Życia i Światła zechciała w swej łaskawości przybyć do Nennesut, aby ogłosić ważne wiadomości, przekazane Jej przez samych Bogów. Uciszcie się i słuchajcie słów Bogini!”
     "Moi wierni poddani!” - Głos Amaktaris nie brzmiał może tak donośnie jak oświadczenie herolda, w głębokiej ciszy docierał jednak do wszystkich zgromadzonych na dziedzińcu. Nefer nie wątpił, że słowa Królowej są też przekazywane tłumom cisnącym się na zewnątrz budowli. - "Jestem Opiekunką swego ludu i troszczę się o jego pomyślność. Błagałam Moich Braci i Moje Siostry, Bogów i Boginie Egiptu, o zesłanie pomyślnego, obfitego wylewu Rzeki. Bogowie odpowiedzieli na Moje prośby. W niezrównanej łaskawości zechcieli ofiarować swej Siostrze oraz Jej ludowi szczęście, dostatek i pomyślność. Tegoroczny wylew będzie jeszcze bardziej obfity niż poprzednie. Podziękujcie im za to!”
     "Boska Pani. To Tobie należą się podziękowania za Twe łaskawe wstawiennictwo!” - Zawołał donośnym głosem nomarcha. - "Bogowie błogosławią nam wszystkim ze względu na Twoje prośby i Twoją Osobę!”
     Było to zapewne zaplanowane. Torkan nie był wprawdzie zbyt dobrym aktorem, ale głos miał donośny, jak przystało na żołnierza i generała. Zresztą dobre wieści, mające bezpośredni wpływ na życie wszystkich obecnych, podziałały lepiej niż najbardziej nawet wyszukane popisy sztuki krasomówczej. Być może, wśród tłumów rozstawiono nadto agentów nomarchy, którzy wznieśli teraz stosowne okrzyki i pokierowali narastającym entuzjazmem obecnych.
     "Bądź pozdrowiona o Boska Izydo, Źródło Życia i Światła. To dzięki Tobie Bogowie obdarzają nas swą łaską. Żyj i Władaj wiecznie!”
     Te i podobne zwołania zlały się wkrótce w jeden, potężny ryk aplauzu oraz uwielbienia. Poszczególne słowa mieszały się ze sobą i były niezrozumiałe, nie ulegało jednak wątpliwości, że lud chce okazać Bogini miłość i wdzięczność. Niektórzy padli na kolana i uderzali czołami o ziemię, inni przeciwnie, cisnęli się w stronę Tronu, marząc o ucałowaniu choćby podstawy podestu, na którym go wzniesiono. Powstrzymywał ich, przygotowany przewidująco, gęsty szpaler żołnierzy. Gdy po dłuższej chwili uniesienie nieco opadło, zagrały wojskowe rogi, wzywając do przywrócenia ciszy.
     "Ludu Nennesut!” - Ponownie zabrzmiał głos herolda. - "Aby okazać swoją radość z tak życzliwego przyjęcia przez poddanych daru Bogów, Boska Izyda w swej łaskawości ogłasza dzisiejszy dzień wolnym od pracy. Na placach miasta wydane zostaną chleb, pieczone mięso i piwo dla wszystkich. Radujcie się i głoście chwałę naszej Pani oraz Jej Braci i Sióstr, Bogów i Bogiń Egiptu!”
     Entuzjazm tłumów osiągnął nowy szczyt. Okrzykom uwielbienia i składanym hołdom nie było końca. Amaktaris zachowywała dumną postawę, przyjmując je z wyniosłą obojętnością godną prawdziwej Bogini. Nefer wiedział jednak, że musiały Jej sprawiać przyjemność. A przynajmniej, z pewnością odczuwała satysfakcję z pokrzyżowania intryg kapłanów Chnuma. Kto będzie teraz pamiętał o ich pretensjach i pogróżkach? Wreszcie, niektórzy spośród zgromadzonego mrowia ludzkiego uznali, że od widoku Żywego Wcielenia Izydy przyjemniejsze będzie bezzwłoczne skosztowanie ofiarowanych przez nią darów. Tłum zaczął się przerzedzać, aczkolwiek nadal wielu z tych, którzy uprzednio nie zdołali dostać się na dziedziniec, czyniło to teraz, aby złożyć własne akty uwielbienia. Coraz silniejsze zapachy pieczonego mięsa oraz odgłosy rozpoczynającej się zabawy skłoniły jednak wielu z nich do tego, by również pospieszyć na miejsce wydawania jadła i napojów. Reszty dokonali żołnierze, torując drogę i umożliwiając orszakowi Królowej opuszczenie świątyni.
     Udali się teraz do pałacu nomarchy. Na ulicach kłębiły się świętujące tłumy, radośnie oddające cześć Najjaśniejszej. Orszak ominął jednak przezornie najbardziej zatłoczone place na których wydawano poczęstunek i na miejsce dotarł raczej okrężną drogą. Amaktaris przebrała się w mniej oficjalną, właściwie prostą szatę, dostarczoną przewidująco z królewskiej barki. Z Bogini ponownie przeistoczyła się w Królową. Skorzystała z posiłku zaproponowanego przez nomarchę. Podano go także tworzącym orszak notablom, co zgłodniały nieco Nefer uznał za zaproszenie również dla własnej osoby. Nikt nie zaprotestował.
     "Doskonale wszystko zorganizowałeś, Generale” - Władczyni pochwaliła Torkana. - "Mieliśmy trochę szczęścia, że zdołałam tak szybko przybyć do miasta, a kapłani Chnuma najwidoczniej o niczym jeszcze nie wiedzieli i dali się zaskoczyć.”
     "Najważniejsze było Twoje wstawiennictwo u Bogów, któremu zawdzięczamy obfity wylew, o Pani.”
     "Tak, to pomyślna wiadomość dla całego Kraju, ważniejsza od udaremnienia takich czy innych intryg. Jak się miewa Twój syn, Generale?”
     Królowa zmieniła temat, stając się coraz bardziej Kobietą, jak pomyślał kwaśno Nefer. Zawsze tracił humor, gdy rozmowa schodziła na temat młodego oficera. Tym niemniej, nie mógł nie podziwiać swojej Pani za zręczność, z którą wykorzystała otrzymane informacje, uprzedzając przeciwników i niwecząc ich plany. Zdobyta na czas i odpowiednio użyta wiedza o nadchodzących wypadkach mogła być prawdziwie groźną bronią...
     "Horkan ma się już lepiej. Próbuje chodzić, chociaż nie jest to jeszcze dla niego łatwe. Zgodnie z Twymi zaleceniami, o Wielka, nadal przebywa na folwarku. Mistrz Sentot także na to nalegał.”
     "Doskonale. Dzisiaj i tak nie zdołam zająć się żadnymi sprawami urzędowymi, zamierzam więc odwiedzić Twego syna.” - Zdaniem Nefera słowa te zdecydowanie wypowiedziała już Kobieta, a nie Królowa. - "Wydaj polecenie, by przygotowano łódź i zechciej dotrzymać mi towarzystwa.”
     "Natychmiast, o Pani!” - Odparł wyraźnie zadowolony z takiego obrotu sprawy nomarcha.
     "Jeszcze jedno, Generale. Tamte zabite lwy. Horkan prosił, abyś się nimi zajął i nakazał sporządzić trofea. Uczyniłeś to?”
     "Oczywiście, o Wielka. Skóry oddałem do wyprawienia, ale jeszcze nie są gotowe. Z pazurów poleciłem sporządzić myśliwskie naszyjniki. Wszystkie trofea są do Twojej dyspozycji.”
     "Skóry zatrzymaj, Torkanie. Poproszę natomiast o naszyjniki. Jeden z nich chcę osobiście wręczyć Horkanowi, jako temu, który zabił lwicę.”
     "Stanie się jak zechcesz, Najjaśniejsza. Czy zaszczycisz swego sługę przyjęciem zaproszenia na skromną wieczerzę?”
     "Z przyjemnością, Generale. Ale niech będzie naprawdę skromna i nie trwa zbyt długo. To była wyczerpująca podróż, nawet dla Bogini.”
     Rzuciła ukradkowe spojrzenie Neferowi, który natychmiast odzyskał dobry nastrój i szczerze ucieszył się z tego, że obręcze zniewalające jego genitalia zapobiegły nieuniknionej w innym wypadku kompromitacji osobistego niewolnika Królowej.
     Popłynęli znaną już Neferowi, luksusową łodzią nomarchy. Tym razem bez szczególnego pośpiechu. Mógł podziwiać sporządzone na polecenie Torkana naszyjniki z pazurów zabitych zwierząt. Oprawione w złoto, robiły spore wrażenie. Pomyślał, że taka ozdoba będzie się znakomicie prezentowała na muskularnym torsie młodego oficera. Z pewnością przyciągnie spojrzenia dziewcząt... O ile, rzecz jasna, Horkan zechce zaszczycić je swoją uwagą, ciesząc się zainteresowaniem Bogini... Co stanie się z drugim naszyjnikiem? Królowa zatrzyma go dla siebie? Może ofiaruje Amarowi? Oboje zasłużyli na to w równym stopniu.
     Na folwarku bynajmniej nie świętowano, ale, jak zwykle, trwały takie czy inne prace, które zawsze są niezbędne w podobnym gospodarstwie. Władczyni przywołała witającego Ją na przystani Torosa.
     "Przynoszę dobre wieści, zarządco. Bogowie pobłogosławili Kraj i nas wszystkich wyjątkowo obfitym wylewem. W mieście trwa już zabawa z tego powodu. Jeśli uznasz to za stosowne, pozwól i twoim pracownikom na odrobinę rozrywki. Pieczone mięso, piwo... Uważam, że zasłużyli na to bardziej nawet niż mieszkańcy Nennesut. Oczywiście, to twoi ludzie i twoja decyzja.
     "Pani, pomyślny wylew to z pewnością zasługa Twego wstawiennictwa u Bogów, a życzenie, które raczyłaś wyrazić, jest rozkazem dla wiernego sługi. Stanie się, jak powiedziałaś.”
     Poprosiwszy o pozwolenie oddalenia się, zarządca zaczął wydawać stosowne polecenia, które wzbudziły, jak można było oczekiwać, aplauz wśród jego podwładnych. Wkrótce i tutaj pojawiły się odgłosy radosnego święta.
     "Wszędzie gdzie przybywasz, Najwspanialsza, przynosisz dziś radość i szczęście” - zauważył Torkan.
     "Tak dzieje się zawsze i wszędzie, nie tylko dzisiaj, Szlachetny Panie.”
     Nefer nie potrafił powstrzymać się od tej uwagi. Wygłoszona uprzejmym tonem, ściągnęła jednak na niego zdumione spojrzenie dostojnika. Dzięki Bogom, wszyscy udali się bezzwłocznie na spotkanie z Horkanem i to zajęło ich bez reszty. Młody oficer wygrzewał się na słońcu w sąsiedztwie domu zarządcy. Powiadomiony zapewne o przybyciu Królowej, ruszył naprzeciw i usiłował wykonać stosowny akt powitania. Skończyło się to niezbyt szczęśliwie, zraniona noga nie wytrzymała ciężaru i omal nie upadł. Podtrzymał go na czas Mistrz Sentot. Uzdrowiciel towarzyszył swemu pacjentowi i w odróżnieniu od niego zachował więcej rozsądku. Przewidująco powstrzymał się przed składaniem hołdów Władczyni, był natomiast gotowy do udzielenia pomocy Horkanowi. Nefer miał wrażenie, że w pierwszej chwili Amaktaris sama chciała wesprzeć rannego, ostatecznie jednak, skinieniem dłoni, nakazała wykonanie tego zadania osobistemu niewolnikowi. Wspólnie z uzdrowicielem odprowadzili żołnierza do ławki, z której uprzednio wstał. Oficer wzbraniał się jednak przed tym, aby na niej spocząć.
     "Pani, to nie wypada...” - próbował protestować.
     "Nie opowiadaj bzdur, Horkanie. To rozkaz Królowej!” - Amaktaris ucięła sprawę.
     Widząc jednak zakłopotanie setnika, wysłała Nefera do wnętrza budynku, po jakieś siedzisko dla siebie. Wybrał najbardziej ozdobny fotel jaki zdołał znaleźć, trudno go było mimo wszystko porównać nie tylko z tronem, ale choćby ze sprzętami spotykanymi w każdym zamożniejszym domostwie. Najjaśniejszej to jednak nie przeszkadzało. Zajęła miejsce i wdała się w rozmowę z rannym oraz Mistrzem Sentotem na temat postępów leczenia oraz sposobów dalszej rehabilitacji. Pomimo nieudanej próby złożenia hołdu, Horkan wyglądał dużo lepiej niż poprzednio. Noga nadal była, rzecz jasna, obandażowana, ale już to, że ranny mógł poruszać się o własnych siłach świadczyło o powodzeniu kuracji. Zniknęły bladość, oznaki gorączki i wyczerpania, tak wyraźne podczas poprzedniej wizyty. Najwidoczniej pobyt na folwarku, słońce, świeże powietrze oraz zdrowe, proste jedzenie, służyły pacjentowi dużo lepiej, niż wszystkie kuracje proponowane niegdyś przez wielce uczonych Mistrzów Uzdrowicieli. Mistrz Sentot też miał w tym zapewne swój udział i Bogini dziękowała mu szczerze, chwaląc zarazem jego umiejętności. Przede wszystkim rozmawiała jednak z Horkanem. Oficer nie chciał pozostawać już dłużej na folwarku, zamierzał jak najszybciej powrócić do koszar i swego oddziału. Królowa musiała wydać mu w tej sprawie kolejne, stanowcze rozkazy.
     "Doceniam twoją dbałość o wykonywanie powierzonych ci obowiązków, setniku, musisz jednak dojść do siebie i odpocząć. Pomimo twych najszczerszych chęci, w tej chwili nie byłoby z ciebie żadnego pożytku na platformie szarżującego rydwanu. Nawet Nefer spisałby się tam lepiej.” - Ta ostatnia uwaga, być może żartobliwa w zamierzeniu, dotknęła jednak kapłana. Tymczasem Królowa kontynuowała. - "Myślę, że to trofeum umili ci czas powrotu do zdrowia.”
     Wstała, wyciągnęła z zanadrza jeden z naszyjników i przywołała nomarchę oraz czarnoskórego gwardzistę Amara, który także towarzyszył swej Pani.
     "Jako świadkowie twego czynu i jako posiadacze podobnych trofeów, uznajemy cię za godnego noszenia tego oto naszyjnika, wykonanego z pazurów lwa, którego zabiłeś na naszych oczach. Niech głosi twoją chwałę odważnego myśliwego. A ponieważ uratowałeś wówczas Królową, Ona sama zawiesi ci go na piersi.”
     Podeszła do Horkana, osobiście pomogła mu wstać – uznając widocznie, iż takiego wyróżnienia żołnierz nie powinien przyjmować siedząc – po czym nałożyła i zapięła naszyjnik. Istotnie, znakomicie prezentował się na piersi oficera. Nefer znowu doznał uczucia, które można było określić jedynie mianem zazdrości.
     "Synu, jestem z ciebie podwójnie dumny. Zabiłeś lwa i uratowałeś naszą Panią!” - Nomarcha nie posiadał się ze szczęścia.
     "Panie, jesteś odważnym myśliwym, zechciej przyjąć wyrazy uznania, chociaż jestem tylko prostym żołnierzem.”
     To Amar przyłączył się do gratulacji, najwidoczniej uprawniony do tego włączeniem do grona zabójców lwów, wręczających trofeum. Wśród myśliwych musiano przywiązywać mniejszą wagę do etykiety, skoro zwykłego gwardzistę i byłego niewolnika postawiono w jednym szeregu z Panią Obydwu Krajów oraz wysokim dostojnikiem. To z kolei ośmieliło Nefera. Od dłuższej chwili odczuwał irytację i nie potrafił nad nią zapanować.
     "Panie, podczas tego polowania uratowałeś życie niewolnika, może życie. Jestem co prawda nikim, a moje życie nie jest wiele warte, pozwól jednak, że i ja złożę Ci podziękowania.”
     Horkan przyjął te słowa łaskawie, wzbudziły natomiast grymas niezadowolenia na twarzy nomarchy. Zdążył się już przyzwyczaić do syna wychwalanego jako ten, który uratował Królową. Tym bardziej, że to Ona sama tak twierdziła. Pośrednie zaprzeczenie Jej słowom nie umknęło też uwadze Amaktaris.
     "Jesteś istotnie nikim, niewolniku, i powinieneś czuć się szczęśliwy, że dzielny żołnierz tak szlachetnie starał się udzielić ci pomocy. Zostaw nas teraz samych, możesz przyłączyć się do innych sług i niewolników, spożywających posiłek dzięki łaskawości zarządcy Torosa.” - Słowa zabrzmiały chłodno, zupełnie jak wówczas, gdy Władczyni skazywała go niegdyś na sprzedaż w niewolę.
     Odprawiony w ten sposób, musiał zadowolić się kuflem piwa, kawałkiem niedopieczonej wołowiny i jęczmiennym plackiem. Nie odczuwał specjalnej ochoty, by wdawać się w pogawędki z pracownikami folwarku. Ich z kolei onieśmielały jego bogaty strój oraz fakt, że przybył w świcie Władczyni. Zapewne nie uwierzyliby nawet, że jest niewolnikiem, jak wielu z nich. Co prawda bardzo szczególnym niewolnikiem, obdarzanym niewiarygodnymi względami. Czy jednak nadal było to aktualne? Dzisiejszy poranek wydawał się teraz bardzo, bardzo odległym wspomnieniem... Przypatrywał się ponuro grupce rozmawiającej z ożywieniem przy domostwie Torkana. Wkrótce ubył z niej Amar, odesłany być może z jakimś poleceniem, zniknął bowiem gdzieś na tyłach zabudowań folwarku. Po pewnym czasie Królowa znalazła też sposób, aby pozbyć się Torkana i Mistrza Uzdrowiciela. Nomarcha udał się na przystań, może celem wydania rozkazów w sprawie przygotowania łodzi, Sentot wszedł do budynku. Zapewne była to jakaś obsesja, Nefer nie miał jednak wątpliwości, że Bogini uczyniła to celowo, aby porozmawiać z rannym oficerem bez świadków. Obserwował ich bardzo uważnie, słów nie był jednak w stanie usłyszeć. Torkan i uzdrowiciel wrócili wreszcie i po pewnym czasie Władczyni zaczęła zbierać się do powrotu. Na Nefera nawet nie spojrzała. Niepewny, co ma począć, stał z niedopitym kuflem w dłoni. Tak zastał go Amar.
     "Rusz się Neferze, odpływamy” - olbrzym położył mu dłoń na ramieniu.
     "Najdostojniejsza nie dała mi żadnego znaku, nie wiem więc...”
     "Nie opowiadaj niedorzeczności i nie udawaj obrażonego. Należysz do świty Bogini i Twoim obowiązkiem jest Jej towarzyszyć. Inna rzecz, że powinieneś też wiedzieć, kiedy należy zamilknąć, choćby twoje słowa miały być prawdziwe... Dopij piwo i idziemy. To całkiem niezły napitek i pierwszy raz widzę, żebyś miał problemy z opróżnieniem kufla.”
     Podniesiony nieco na duchu, udał się z gwardzistą na przystań. Powrotna podróż nie wypadła jednak dobrze. Bogini nadal zdawała się nie zwracać na niego uwagi. Teraz dopiero uświadomił sobie, jaki ból sprawia mu fakt, iż Ona traktuje go jak powietrze, czy raczej jak zwykłego niewolnika. Potem też nie było lepiej. Po przybyciu do miasta, wciąż głośno świętującego dobre nowiny, Amar gdzieś zniknął i podczas wydanej przez Torkana uczty Nefer pozostał sam za plecami Władczyni. Bankiet okazał się istotnie skromny, rzecz jasna jak na zwyczaje królewskiego dworu. Potrawy i napoje podawano bowiem w sporym wyborze. Amaktaris nie przejmowała się jednak tym razem własnym bezpieczeństwem, a może chciała okazać nomarsze swoje zaufanie, dość, że Nefer nie miał okazji skosztowania tych specjałów. Ponieważ mięso, które zaoferowano mu na folwarku nie zdążyło się upiec, zjadł go niewiele i był teraz po prostu głodny – jak w pierwszych dniach swojej służby. W nietypowy dla siebie sposób, Bogini wcale się tym nie przejmowała. Miał wrażenie, że celowo delektowała się co ciekawszymi potrawami, odsuwając je następnie niemal nietknięte, aby podrażnić osobistego niewolnika. To i tak wydawało się jednak lepsze od poprzedniej, zimnej obojętności. Zrozumiał już oczywiście, że ponosi karę za okazaną wobec Horkana zazdrość. Zazdrość, której sam zainteresowany chyba nawet nie zauważył, ale która nie umknęła uwadze Bogini. Miał nadzieję, że ta kara nie potrwa długo.
     Zgodnie z życzeniem Królowej uczta zakończyła się stosunkowo wcześnie, na przystań wracali już jednak w ciemnościach nocy. Ponownie skorzystali z łodzi nomarchy, aby ominąć świętujące ulice miasta. Torkan napomknął, że wydawanie poczęstunku zakończono jakiś czas przed zachodem słońca, zabawa trwała jednak dalej, może nieco mniej obecnie huczna. Płynęli we dwoje, Amar nadal się nie pojawił. Jak poprzednio, Bogini nie zwracała uwagi na swego osobistego niewolnika. Dopiero gdy gdy cumowali do nabrzeża przystani, wypowiedziała pierwsze od dłuższego czasu słowa pod jego adresem.
     "Neferze, czy nadal pragniesz mi służyć?
     "Tak, o Najjaśniejsza Pani!” - Odparł, szczęśliwy, że zechciała się do niego odezwać.
     "Ta służba nie zawsze musi być tak przyjemna jak wczoraj...”
     "Pani, jestem Twoim niewolnikiem i służę Ci z radością w każdy sposób, jaki uznasz za przydatny.”
     "Tak, masz rację. Ale zobaczymy jak spodoba ci się dzisiejszy wieczór.” - Dodała, gdy stanęli już na pokładzie królewskiej barki.
     Dźwięcznym głosem wezwała straże.
     "Ten niewolnik naraził się na Moje niezadowolenie. Związać go i powiesić głową w dół na dziobie okrętu!”
     Zanim zdumiony Nefer zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, został pochwycony i unieruchomiony przez kilku żołnierzy.
     "Ależ Pani...” - Silny cios w brzuch wymierzony przez dowodzącego podoficera sprawił, że niewypowiedziane słowa zostały mu w ustach. Zgiąłby się wpół, gdyby nie podtrzymujący go strażnicy.
     "Wystarczy!” - Królowa zdecydowanym gestem powstrzymała ewentualne dalsze akty brutalności. - "Ma otrzymać tylko nauczkę. Uwolnicie go, gdy księżyc zajdzie za wzgórza. Dokładnie w tej chwili, ani wcześniej, ani później. Ja udaje się na spoczynek i nie chcę, aby jakieś hałasy zakłócały Mój sen. Gdyby próbował krzyczeć, zakneblujecie go.”
     "Możemy uczynić to już teraz, o Wielka” - zaproponował podoficer.
     "Myślę, że to nie jest potrzebne. On na ogół zachowuje rozsądek. Nie będziesz krzyczał, prawda Neferze? Tak będzie najlepiej dla wszystkich.”
     "Nie będę, o Pani” - zdołał wyjąkać, przerażony perspektywą zawiśnięcia głową w dół z kneblem w ustach. Mógłby się wówczas łatwo udusić.
     "Gdy już zostaniesz uwolniony, równo ze wschodem słońca chcę cię widzieć na Moich komnatach. Dałam wolne niewolnicom, tak więc nikt nie będzie cię wzywał i stawisz się sam. Tylko nie zapomnij.” - Zakończyła dobitnie. - "Ruszajcie!” - To już było przeznaczone dla żołnierzy. - "Jeszcze jedno, kapralu... Nie życzę sobie żadnych wypadków, czy to jasne?” - Te słowa zabrzmiały z równą mocą.
     "Tak jest, Wielka Pani!”
     Podoficer zasalutował uderzając pięścią w tors. Żołnierze zaprowadzili Nefera na dziób, zdarli z niego kosztowną szatę, która po takim potraktowaniu okazała się jednorazową inwestycją Najjaśniejszej, związali mu ręce na plecach i nogi w kostkach grubym, szorstkim sznurem. Teraz dopiero przekonał się, do czego w istocie służy belka trzymana w paszczy przez zdobiącą okręt figurę kobry. To do niej przywiązywano sznury, gdy na dziobie królewskiej barki zawieszano głową w dół pokonanych buntowników, zdrajców czy innych zbrodniarzy, aby wszyscy na własne oczy mogli ujrzeć ponoszoną przez nich karę oraz triumf prawowitego Władcy Kraju. Teraz ten wątpliwy zaszczyt miał przypaść Neferowi, chociaż nie zaliczał się do żadnej z tych kategorii, a przynajmniej miał taką nadzieję. Obawiał się, że żołnierze przywiążą bo belki linę krępującą mu nogi i po prostu zrzucą go z burty okrętu. Tak wyglądała zapewne normalna procedura. Amaktaris, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie oddaliła się jednak jeszcze do swych komnat i przyglądała wymierzaniu kary osobistemu niewolnikowi. Być może dlatego żołnierze w miarę łagodnie opuścili go na linie i dopiero potem przywiązali ją do drzewca. Stracił z oczu stojącą na pokładzie Królową i wisiał teraz z głową w pewnej odległości od lustra wody. Miał nadzieję, że wystarczająco wysoko, aby nie stać się łupem jakiegoś krokodyla. Co prawda, odgłosy świętującego miasta powinny odstraszyć wstrętne gady. Na to przynajmniej liczył.
     Został sam, z wodą i powoli przesuwającym się po niebie księżycem, który miał do pokonania jeszcze szmat drogi ku wyznaczającym linię horyzontu wzgórzom. Jakiś czas będzie tu wisiał. Na okręcie zapadła cisza. Królowa udała się zapewne na spoczynek. Powieszenie głową w dół nieuchronnie prowadziło po pewnym czasie do śmierci, z wyczerpania lub innych przyczyn. Trwało to jednak zwykle dłużej niż połowa nocy, tak więc powinien wyjść z tego bez szwanku. Już teraz czuł natomiast, jak głowa zaczyna mu ciążyć od napływającej krwi. Także zawartość żołądka usiłowała w niepokojący sposób powrócić do przełyku. Błogosławił w myślach to, że Najjaśniejsza oszczędziła mu zakneblowania ust oraz to, iż prawie nic nie jadł przez całe popołudnie i wieczór. Właściwie, to drugie też zawdzięczał swojej Pani. Czyżby już wcześniej zaplanowała taką karę i dlatego nie pozwoliła mu kosztować potraw podczas uczty w pałacu nomarchy? Znając pomysłowość Władczyni i Jej zdolność przewidywania, było to zupełnie prawdopodobne. Musiała podjąć stosowną decyzję najpewniej podczas powrotnej żeglugi z folwarku, gdy udawała, że nie dostrzega jego istnienia. Wybrała surowy sposób wskazania niewolnikowi jego właściwego miejsca. Wczorajszy wieczór nie upoważniał go do uważania się za jedynego faworyta Bogini i okazywania niezadowolenia z łask przyznawanych przez nią innym, w szczególności Horkanowi. Rozumiał to, ale czuł jednak gorycz, będącą nie tylko skutkiem gromadzenia się żółci w gardle i ustach. W jakże odmienny sposób spędzał na królewskiej barce dwa kolejne wieczory. Pocieszające były tylko ostatnie słowa Amaktaris... O tym, że nadal przyjmuje jego służbę i ma dla niego jakieś zadanie. Nie odtrącała go więc, a jedynie, jak powiedziała żołnierzom, dawała lekcję. Nie był tylko pewien, czy potrafi wyciągnąć z niej naukę.

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 6613 słów i 39397 znaków, zaktualizował 2 cze 2015.

12 komentarze

 
  • Użytkownik AnonimS

    Zgubna zazdrość...

    6 maj 2021

  • Użytkownik nefer

    @AnonimS Niestety, próbowałem nawet przez chwilę zaprzyjaźnić Nefera z Horkanem, ale stawał okoniem i nie dał się przekonać.  :devil:  Bywa, że bohaterowie mają własne zdanie i stawiają opór zamierzeniom autora.

    6 maj 2021

  • Użytkownik AnonimS

    Kolejny raz czytam od początku.

    11 sty 2018

  • Użytkownik nefer

    @AnonimS Oczywiście, zapraszam do świata Nefera, Any, Amaktaris i innych. Starałem się uczynić go na tyle rozbudowanym, by zawsze dawało się w nim coś znaleźć.

    12 sty 2018

  • Użytkownik nefer

    Skoro chcecie okazać mu łaskę, spieszę spełnić to życzenie  ;)

    15 cze 2015

  • Użytkownik gabi

    Mistrzu mija 13 długich dni odkąd  nasz biedny Nefer został  tak brutalnie ukarany. Uwolnij go i pozwól  nam cieszyć się jego obecnością.

    14 cze 2015

  • Użytkownik gabi

    Neferze kiedy możemy  się spodziewać  uwolnienia naszego  ulubionego niewolnika.

    9 cze 2015

  • Użytkownik nefer

    Ramol, nie zgadzam się z tym pomysłem haremów jako zakładów wychowawczych. Myślę, ze nic dobrego by z tego nie wyszło.  :blackeye: dzięki natomiast za wyrazy współczucia dla Nefera, które pojawiły się tu i ówdzie (chyba zyskał przyjaciół). Niestety, będzie musiał chwilę pocierpieć, w ten weekend nie mam bowiem czasu aby go uwolnić.

    5 cze 2015

  • Użytkownik Funkykoval1972

    Mam nadzieję że Nefer będzie wisiał  tylko do najbliższej środy :-D

    1 cze 2015

  • Użytkownik gabi

    Poprzednicy napisali wszystko więc ja nic dodawać nie muszę oprócz  jednego cudownie.

    1 cze 2015

  • Użytkownik NeferIsTheBest

    Teraz znowu to dłużące się czekanie na kolejną część :/

    1 cze 2015

  • Użytkownik nienasycona

    Ach... niczego więcej dodawać nie muszę...

    1 cze 2015

  • Użytkownik Szarik

    Jak zwykle najmilszy moment tygodnia.  I niecierpliwe oczekiwanie kolejnej czesci.

    1 cze 2015

  • Użytkownik Ramol

    Zawsze wiedziałem, że kobiety (niezbędne przecież na świecie) należy odpowiednio wychowywać... Haremy z eunuchami w tle są chyba odpowiednim modelem!  :devil:  
    A tak serio: wspaniałe jak zwykle opowiadanie, zaskakujące zmiany akcji, delikatny seks (jako opis, Nefer nieraz sparzył się  na tej "delikatności";)... Z zainteresowaniem czekam na następne odcinki!

    1 cze 2015