Pani Dwóch Krajów cz. 16

XLVIII
     Na zewnątrz słońce chyliło się już ku zachodowi, ale nadal było jasno, zwłaszcza dla tych, którzy spędzili większość dnia w ciemnościach Labiryntu. Strażnicy okazywali na widok opuszczającej budowlę Pani Dwóch Krajów z trudem skrywaną ulgę. Najwidoczniej, mimo wszystko powątpiewali nieco w Jej wiedzę i obawiali się o bezpieczeństwo Władczyni. Przynajmniej ich wierność nie podlegała żadnej dyskusji. Nefer przypomniał sobie jednak ostatnie słowa Amaktaris i zrozumiał, że ta wierność nie powstrzymałaby Strażników przed zabiciem go, gdyby tylko poznali prawdę o dzisiejszej wyprawie Królowej w głąb Gmachu. Nawet bezpośredni rozkaz Najjaśniejszej nie stanowiłby zapewne wystarczającej ochrony. Na szczęście, mógł liczyć na dyskrecję Bogini i Amara. Tym niemniej, chętnie opuściłby jak najszybciej sąsiedztwo przytłaczającej budowli i jej Opiekunów. Królowa musiała jednak dopełnić pewnych grzecznościowych obowiązków i przyjęła tym razem zaproszenie na skromny, jak zapowiedziano, poczęstunek. Wyraziła też stosowne uznanie dla pełnej poświęcenia służby Strażników.
     "Wielka Pani” - odezwał się arcykapłan, gdy podążali już w stronę mniej może ponurych, ale też sprawiających przygnębiające wrażenie kwater mieszkalnych. - "Podczas Twojej wizyty w Labiryncie przybył gołąb pocztowy z Nennesut, z wiadomością przeznaczoną dla Ciebie. Oto ona, nadal opatrzona znakiem nomarchy Torkana.” - Podał Królowej niewielką, zapieczętowaną tulejkę.
     Amaktaris pospiesznie wydobyła z niej dwa zwitki papirusu i przebiegła po nich wzrokiem.
     "Natychmiast wezwać dowódcę flotylli!” - rozkazała. - "Czcigodny, kiedy przyleciał ten gołąb?”
     "Niedługo przed Twoim powrotem, o Pani. Słońce stało już nisko.”
     "Kapitanie!” - Ruchem ręki powstrzymała nadbiegającego żeglarza przed wykonaniem ceremonialnych aktów hołdu - "Ile czasu potrzebujesz, aby dopłynąć do Nennesut przy największym pośpiechu. I czy możesz poprowadzić okręty w nocy?”
     "Szybka łódź może być na miejscu o północy.”
     "A reszta flotylli? A królewska barka?”
     "Znam dobrze kanał i tę część Rzeki, mogę poprowadzić jeden lub dwa okręty przy świetle księżyca. Żeglowanie całą flotyllą, i to w pośpiechu, byłoby jednak ryzykowne, o Pani.”
     "W takim razie sama królewska barka i jeden z okrętów wojennych. Czy jesteś w stanie doprowadzić je do Nennesut o świcie, najdalej o poranku? Jeżeli nie, popłynę małą, szybką łodzią. Wolałabym jednak przybyć tam w bardziej dostojny sposób.”
     "Wielka Pani, będzie to wymagało wszystkich sił od wioślarzy, barka jest dużym, ciężkim statkiem. Ale tak... możemy tam być o świcie. Poślę przodem kilka małych czółen, by wskazywały drogę światłami pochodni i usuwały wszelkie napotkane przypadkiem łodzie. Chociaż zazwyczaj nikt nie żegluje nocą po kanale.”
     "Kapitanie, jeżeli dotrzemy na czas, nagroda cię nie ominie. Przygotuj wszystko do jak najszybszego wypłynięcia. Na ten drugi okręt niech załadują sprzęty potrzebne do oficjalnych wystąpień oraz niezbędną służbę i niewolników. Może wyruszyć później, jest szybszy, dogoni nas jeszcze przy świetle dnia. My odbijamy natychmiast, gdy tylko będziesz gotowy. Obsadź też jedną z szybkich łodzi. Poślę nią rozkazy.”
     "Stanie się jak powiedziałaś, o Najwspanialsza!” - Kapitan sam zrozumiał, że przepisane etykietą gesty pożegnania Władczyni byłyby zbędną stratą czasu i natychmiast pospieszył do swoich obowiązków.
     "Dostojny Panie, proszę o przygotowanie gołębia z Nennesut oraz o papirus i przybory do pisania.”
     "Oczywiście, Najjaśniejsza. Proszę tędy.”
     Arcykapłan i jego podwładni udowodnili, że ich wojskowy wygląd nie jest zapewne wrażeniem mylącym, rozkazy Władczyni wykonano bowiem bez żadnej zwłoki. Ona sama pospiesznie napisała kilka słów na skrawku papirusu, a następnie osobiście przyczepiła zawierającą list, zapieczętowaną tulejkę do nóżki dostarczonego tymczasem ptaka. Wyjęła go z klatki, pogładziła delikatnie po głowie, wyszeptała coś, czego nikt poza gołębiem nie usłyszał, i wyrzuciła w powietrze. Pomknął po niebie, nad taflą jeziora. W odróżnieniu od Nefera, Amaktaris nie traciła jednak czasu na obserwowanie lotu ptaka. Pisała już kolejny, nieco obszerniejszy list. To pismo również zapieczętowała, ale tym razem podała swemu niewolnikowi.
     "Biegnij na przystań i niech kapitan natychmiast wyśle zaufanego oficera oraz szybką łódź do Nennesut. To rozkazy dla nomarchy Torkana. Potem staw się na pokładzie barki. Tylko się nie spóźnij, jeśli nie chcesz tu zostać.” - Amaktaris mimo wszystko znalazła chwilę na ten drobny żart.
     Nefer zdążył już jednak pojąć, że to nie czas na zadawanie pytań czy zwlekanie z wykonywaniem poleceń Monarchini. Ruszył pędem, słysząc jeszcze Jej słowa, w których przepraszała arcykapłana za to, że nie może, niestety, skorzystać z jego gościnności.
     Łódź była już gotowa, podobnie jak jeden z żołnierzy, wybrany do roli kuriera. Bez zbędnych pytań przyjął pismo opatrzone znakiem Królowej. Nefer zdążył go zaledwie poinformować, że rozkazy przeznaczone są dla nomarchy Nennesut – czego oficer zapewne i tak mógł się domyślić, ale kapłan wolał nie zostawiać niczego przypadkowi – i po chwili posłaniec także wyruszył w drogę. Nefer udał się na barkę, w żadnym razie nie miał bowiem ochoty na to, by sprawdziło się żartobliwe ostrzeżenie Bogini. Poza wszystkim, owładnęła nim także paląca ciekawość, jakie też wieści otrzymała z Nennesut. Dotyczyły zapewne wylewu Rzeki i chyba były pomyślne. Czy jednak na pewno? I co właściwie Władczyni zamierza zrobić? Liczył, że zechce poinformować o swych planach osobistego niewolnika. Było to przypuszczenie dość śmiałe, ale jak się okazało, nie omylił się w tej nadziei.
     Gdy tylko Najjaśniejsza postawiła stopę na pokładzie barki, kapitan dał znak do wypłynięcia z przystani. Królowa przyglądała się temu manewrowi. Wszyscy poczuli wyraźne przyspieszenie okrętu, gdy zwiększono częstotliwość uderzeń bębna nadającego rytm pracy wioseł. Słońce powoli chowało się za horyzontem. Gdy statek wysunął się już na otwarte wody jeziora, Władczyni ponownie przyzwała kapitana.
     "Zapowiedz marynarzom, że zostaną wynagrodzeni, jeżeli dopłyniemy do Nennesut wczesnym rankiem. Czy jednak wioślarze wytrzymają takie tempo?”
     "O tak, Wielka Pani. W razie potrzeby nadzorcy użyją ostrych batów, oczywiście za Twoim pozwoleniem.”
     "Jak wiesz, nie pochwalam stosowania takich środków wobec moich niewolników, niekiedy jednak konieczność musi przeważyć nad miłosierdziem. A wioślarze nie mieli ostatnio zbyt wielu okazji do prawdziwego wysiłku. Być może później sama zechcę wszystkiego dopilnować... Zostaniesz, oczywiście, poinformowany. Zajmij się żeglugą, kapitanie.” - Odprawiła dowódcę ruchem dłoni.
     Przez jakiś czas obserwowała przesuwające się szybko brzegi jeziora, zauważyła też pospieszne wypłynięcie z coraz bardziej odległej przystani Labiryntu jednego z okrętów wojennych, na którym zakończono najwidoczniej załadunek sprzętów i służby. W zapadających szybko ciemnościach usiłował dogonić barkę, zanim ta zagłębi się w prowadzący ku Rzece kanał. Królowa zdecydowała się wreszcie udać do swych komnat, dokąd przyzwała też gestem Amara i Nefera. Z braku czasu nie było dziś mowy o kąpieli. Kapitan zdążył jednak zapewne zarządzić przygotowanie skromnego posiłku, a może to arcykapłan polecił w ostatniej chwili przysłać poczęstunek na pokład. Tak czy inaczej, Nefer błogosławił w myślach nieznanego dobroczyńcę, gdyż Amaktaris, po skosztowaniu kilku potraw, podzieliła się kolacją z gwardzistą i niewolnikiem.
     "Jedzcie” - poleciła. - "To może niezbyt zgodne z etykietą, ale w Labiryncie trudno zaspokoić głód, nawet całym tamtejszym złotem. Nie chcę, abyście głodowali z powodu nagłego wypłynięcia. Tym bardziej, że może to być noc wyczerpująca nie tylko dla wioślarzy.”
     "Pani?” - Kapłan nie wytrzymał i skorzystał z okazji, by podjąć próbę zaspokojenia ciekawości, doskwierającej bardziej niż pusty żołądek.
     "Czytaj!” - Najwspanialsza podała mu otrzymane listy.
     Pierwszy i ważniejszy z nich nadszedł ze Swent, najdalej na południe wysuniętego miasta Kraju. Kapłani, opiekujący się umieszczonym tam nilometrem, zgodnie z poleceniem Władczyni informowali nomarchę Torkana, iż Bogowie pobłogosławili Egipt kolejnym, obfitym wylewem. Obfitszym nawet niż poprzednie. W drugim, własnym już liście, nomarcha zapytywał Królową o rozkazy, czy ma natychmiast ogłosić te wieści ludowi, czy też poczekać na Jej powrót do Nennesut.
     "To bardzo dobre wiadomości. Co zamierzasz, o Wielka?” - Znowu zapomniał o swoim statusie niewolnika.
     "Wieści nadeszły do miasta dzisiaj, późnym popołudniem. Biorąc pod uwagę pogróżki tamtego kapłana, będzie lepiej, jeżeli zostaną oznajmione ludowi w obecności Żywego Wcielenia Izydy na ziemi. Boska Izyda musi tylko zdążyć z przybyciem do Nennesut na czas, najlepiej w pełnej chwale, a jak widzisz, nie jest to zadanie łatwe nawet dla Bogini” - zażartowała. - "Nie możemy czekać zbyt długo. Na Wyspie Słoni w Swent, gdzie usytuowano nilometr, znajduje się też miejscowa świątynia Chnuma. Pomimo Moich rozkazów w tej sprawie, być może wiadomości nie uda się utrzymać w tajemnicy zbyt długo. Jeżeli chcemy uzyskać odpowiedni efekt, musimy wyprzedzić kapłanów Wielkiego Barana. Dlatego płyniemy w największym pośpiechu, a nomarcha otrzymał polecenie przygotowania wszystkiego na jutrzejsze przedpołudnie. Nowina o obfitym wylewie jako odpowiedzi Bogów na prośby Dobrej i Łaskawej Izydy zostanie ogłoszona w Jej świątyni. To najlepsze miejsce.”
     "Jesteś bardzo mądra, o Świetlista.”
     "Teraz wszystko zależy od tego, czy wioślarze przyłożą się do pracy i zamierzam osobiście tego dopilnować.” - Tym razem uśmiechnęła się drapieżnie, co nieco zdziwiło Nefera. - "Ty też weźmiesz w tym udział” - kolejny uśmiech godny głodnej pantery. - "Amarze, zawiadom kapitana, weź ze sobą naszego kapłana i zajmij się wszystkim. Ja poczynię własne przygotowania.”
     Odprawiła ich ruchem dłoni. Widząc niepewną minę swego niewolnika, zlitowała się jednak nad nim.
     "Idź z Amarem, Neferze... I nie obawiaj się, nic złego cię nie spotka.”
     Po wyjściu na pokład gwardzista polecił mu poczekać przy maszcie, sam udał się na dziób, by porozmawiać z wypatrującym właściwego szlaku kapitanem. Nie wracał przez dłuższą chwilę. Zapadła już noc, a statek żeglował po kanale; zdaniem Nefera - z niebezpiecznie dużą prędkością. Ufał jednak, że kapitan zna się na swoim rzemiośle i nie rzucał obietnic na wiatr. W ślad za królewską barką podążał okręt wojenny, który zdołał ich w końcu dogonić. Z zamyślenia wyrwał kapłana metaliczny brzęk. To wrócił Amar, bez widocznego wysiłku niosąc dwie pary połączonych krótkimi łańcuchami kajdan. Nie mogło być wątpliwości, że przeznaczone są dla osobistego niewolnika Królowej.
     "Nie próbuj się szarpać, Neferze. Tak będzie dużo prościej, a nie chciałbym zrobić ci przypadkiem krzywdy.”
     Wszelki opór i tak nie miałby sensu, pozwolił więc, by murzyn skuł mu ręce na plecach oraz nogi w kostkach. Łańcuchy pozostawiały nieco swobody, umożliwiając chodzenie krótkimi krokami oraz poruszanie dłońmi, co prawda tylko za plecami.
     "O co tu chodzi, Panie?” - Amar zachowywał się życzliwie, co ośmieliło Nefera do zadania tego pytania.
     "Sam się przekonasz. Tak jak powiedziała nasza Pani, nie obawiaj się. Nic złego ci się nie stanie.” - Amar zawahał się. - "Zauważyłem, że składasz hołdy Najjaśniejszej w sposób dużo bardziej żarliwy, niż nakazuje to etykieta. To, co - jak mi się wydaje - na dzisiaj zaplanowała, powinno ci się spodobać. I nie myśl, że przyniesie ci to ujmę w moich oczach. Ona jest prawdziwą Boginią, Jej rozkazom i Jej kaprysom trudno się oprzeć. A teraz idziemy, niewolniku.”
     Bez szczególnej brutalności, ale jednak szorstko i zdecydowanie, popchnął Nefera w stronę schodni prowadzącej pod pokład. Kapłan zrozumiał, że skończyło się okazywanie życzliwości. Teraz był tylko niewolnikiem, poganianym przez gwardzistę Królowej. Minęli stojącego przy otworze marynarza, który przekazywał rozkazy kapitana dotyczące tempa wiosłowania, i Nefer zszedł na dół, do wnętrza okrętu. Szczęśliwie Amar pozwolił mu zrobić to samodzielnie, ponaglany – mógłby łatwo spaść z wąskich stopni. Pomieszczenie, chociaż rozległe, gdyż zajmowało całą przestrzeń pod pokładem okrętu, było zatłoczone. W migotliwym świetle rzucanym przez płomienie lamp ujrzał około setki nagich niewolników, przykutych do wioseł i poruszających nimi miarowo. Rytm podawał siedzący w części dziobowej bębnista. Był to rytm bardzo szybki i wioślarze musieli być już zmęczeni. Nagie, lśniące od potu grzbiety pochylały się w takt dźwięków bębna.. Czterech uzbrojonych w bicze nadzorców przechadzało się przejściem pozostawionym na środku podpokładzia. Tego wszystkiego mógł się właściwie spodziewać. Gdy wzrok przyzwyczaił się do niepewnego światła, dostrzegł jednak widok dużo bardziej niecodzienny. W dziobowej części pomieszczenia, tuż za walącym w bęben doboszem, usytuowano wzniesiony w górę podest, zajmujący całą, zwężającą się tam przestrzeń podpokładzia. Na deskach pomostu ustawiono wyniosły, ale sprawiający tym razem wrażenie wygodnego fotel, właściwie tron. Był przymocowany na stałe do podłożą tak, by nie przesuwał się podczas ewentualnych przechyłów okrętu. Mógł być przeznaczony tylko dla jednej osoby... Osoby, która najwyraźniej przebywała tu na tyle często, by stosownie wyposażyć dla Niej tę część okrętu. Amaktaris wspomniała kiedyś, że królewska barka to dwa różne światy, oddzielone tylko deskami pokładu, a Ona jest Panią każdego z nich. Dotychczas, co prawda nie w całości, poznał tylko świat luksusowo urządzonego apartamentu w nadbudówce i równie przyjemnego tarasu na jej dachu. Teraz będzie miał okazję ujrzenia świata pod pokładem, świata nie kończącego się trudu, łańcuchów i uderzeń bicza. W jakim jednak celu Królowa tu zachodziła? Aby przyglądać się pracy wioślarzy, poganianych batami nadzorców? I jaka będzie jego własna rola? Zapewne wkrótce sam się o wszystkim przekona, jak zapowiedział to Amar.
     Gwardzista silnym pchnięciem skierował Nefera ku podestowi. Spowalniany przez łańcuchy, przeszedł tam małymi krokami. Amar położył mu dłonie na ramionach i zmusił do uklęknięcia obok tronu, sam ustawił się na tyłach siedziska. Nie odezwał się ani słowem, było jednak oczywiste, że czekają na przybycie Najjaśniejszej. Niewolnicy przy wiosłach także musieli zdawać sobie z tego sprawę, niektórzy unieśli głowy z pewnym ożywieniem, inni obrzucali Nefera wrogimi spojrzeniami. Większość zachowała obojętność. Wkrótce nadszedł zresztą rozkaz wzmocnienia tempa i wszyscy skoncentrowali się na swojej wyczerpującej pracy, starając się nie przyciągnać uwagi nadzorców i uniknąć tym samym razów bicza. Oczekiwanie przedłużało się, klęczącego na nagich deskach podestu Nefera zaczynały boleć kolana.
     "Właściwie, skoro na tym tronie zasiada sama Władczyni we Własnej, Boskiej Osobie, to należałoby rozłożyć tu jakiś dywan, aby zapewnić wygodę dla Jej stóp” - pomyślał kwaśno.
     Chcąc odwrócić uwagę od własnych cierpień, zaczął przyglądać się pracy niewolników. Pomimo tego, iż poznaczeni śladami po uderzeniach bicza, nie wyglądali przynajmniej na zagłodzonych. Nie śmierdzieli też moczem, ekskrementami czy odorem nie mytych ciał. Nefer przypomniał sobie, że kilkakrotnie zmuszony był jadać przeznaczone dla nich posiłki oraz że były one pożywne, chociaż nie mogły się oczywiście równać z daniami podawanymi na stół Królowej, które miał okazję kosztować w bardziej szczęśliwych chwilach. Mógł też uczestniczyć w codziennych, regularnych kąpielach, na które pozwalano wioślarzom na królewskiej barce. Teraz jednak niewolnicy naprawdę ciężko pracowali. Czuwali nad tym strażnicy oraz ich bicze. Wbrew zapowiedziom kapitana, były to chwilowo zwykłe baty ze skóry hipopotama, bez ołowianych obciążników. Strażnicy używali ich oszczędnie, ale precyzyjnie, trafiając w grzbiety tych, którzy ich zdaniem nie przykładali się wystarczająco do wioseł. Udzielali raczej ostrzeżeń, niż zmuszali do dobywania resztek sił.
     "To będzie długa noc” - uświadomił sobie Nefer. - "Na wyduszanie z wioślarzy bardziej okrutnymi metodami wszystkiego, do czego są zdolni, przyjdzie jeszcze czas.
     Jego rozmyślania przerwało pojawienie się Amaktaris. Schodziła wolno po schodni, być może chcąc, aby wszyscy mogli nasycić oczy Jej widokiem, a może po prostu przyzwyczajając wzrok do światła lamp oraz stąpając ostrożnie z powodu złocistych sandałków na obcasach, które nałożyła. Ten szczegół Nefer zauważył natychmiast. O ile zdążył się zorientować, służki Królowej płynęły zapewne na towarzyszącym barce okręcie, wiedział już jednak, że Najjaśniejsza potrafi sama zadbać o własną toaletę, jeżeli tylko zechce albo też wymaga tego konieczność. Teraz miał miejsce taki właśnie przypadek i starannie przygotowała się do wystąpienia w roli... Bogini czy Wojowniczki? Nie mógł rozstrzygnąć tej wątpliwości, strój Władczyni był bowiem połączeniem tych dwóch wizerunków. Szata z białego, przetykanego złotą nicią materiału, utrzymana jednak w dość szczególnym stylu, na podobieństwo wojskowego uniformu i spięta szerokim, złocistym pasem. Ozdoby ze szczerego złota i drogich kamieni (takie przynajmniej miał wrażenie), przypominające elementy ochronnego pancerza – duży naszyjnik, napierśniki, szerokie bransolety... Sandały podobne do obuwia żołnierzy, gdyby nie wspomniane, wąskie obcasy. W dłoni trzymała bicz, co często się Jej zdarzało. Tym razem nie była to jednak złocista oznaka władzy lecz solidne, rzemienne biczysko. Ruszyła dumnym i powolnym krokiem ku podestowi oraz tronowi. Strażnicy rozstąpili się, aby Ją przepuścić. Niewolnicy spoglądali ukradkiem na swą Panią, pochylając głowy nad wiosłami. Po chwili zasiadła w fotelu. Skinęła biczem na Nefera, wskazując mu miejsce u swych stóp. Teraz dopiero zrozumiał, że dywan nie jest potrzebny, gdyż to on ma być podnóżkiem Bogini. Upadł pospiesznie na twarz, a Ona oparła stopy na jego plecach i karku. Amar miał rację, to nie było bynajmniej nieprzyjemne i natychmiast pojawił się znajomy już ból w kroczu.
     Pozostając w tej pozycji nie mógł obserwować twarzy Władczyni, która nie wypowiedziała ani słowa, w milczeniu przypatrując się pracującym wioślarzom. O Jej nastroju i o tym, że także odczuwa pewne emocje, informowały Nefera tylko nagłe ukłucia bólu, gdy silniej wbijała w jego ciało obcasy swych sandałów w chwilach, gdy któryś ze strażników smagał batem plecy jakiegoś pechowego niewolnika. Bawiła się też zapewne własnym biczem, gdyż jego końcówka wędrowała po skórze kapłana. Gdy pojawiła się tuż przed jego twarzą ujął ją w usta i zaczął ssać. Bogini chyba się to spodobało, nie cofnęła bowiem bicza i mocniej przydepnęła kark niewolnika. Ból zniewolonych genitaliów znacznie się wzmógł.
     Być może był to przypadek, a może kapitan otrzymał odpowiednie instrukcje, w jakiś czas po przybyciu Amaktaris zawołano bowiem o wzmocnienie tempa, oczywiście jeśli Najjaśniejsza Pani zezwoli.
     "Szybciej!” - rozkazała dźwięcznym głosem, w którym trudno byłoby doszukać się śladu zmęczenia późną porą i długą wędrówką po Labiryncie.
     Rytm bębna znacząco przyspieszył, a w ślad za nim wzrosła częstotliwość pociągnięć wiosłami. Niewolnicy dobywali teraz wszystkich sił i niektórym zaczynało ich już brakować. A raczej tak im się tylko wydawało. Okazało się, że potrafią je jeszcze znaleźć, gdy na ich plecy spadły smagnięcia batów. Nadzorcy używali ich teraz bezlitośnie, chcąc zapewne popisać się przed Władczynią, a może i zdając sobie sprawę z tego, że widok chłostanych wioślarzy w łańcuchach wzbudza w Pani Obydwu Krajów coraz większe emocje. Bo tak istotnie było. Przydeptywała teraz kark Nefera z całych sił, wbijając jego twarz w deski podestu. Wyrwała też bicz z ust kapłana i po chwili poczuł smagnięcie przez pośladki. Na szczęście było tylko umiarkowanie silne, być może zasiadając w fotelu, jego Pani nie mogła uderzyć mocniej. Wkrótce okazało się jednak, że nie zamierza na tym poprzestać. Otrzymał jeszcze trzy czy cztery uderzenia batem. Wtedy zawołano o zmniejszenie tempa i Królowa zezwoliła, aby bębnista zwolnił rytm. Wioślarze odczuli pewną ulgę, podobnie jak i Nefer. Tylko przeklęty ból w kroczu nie chciał w żaden sposób ustąpić. Najjaśniejsza zadowalała się teraz wspieraniem stóp na plecach kapłana i delikatnym przesuwaniem końcówki bicza po jego skórze. Obserwując pracujących najbliżej wioślarzy dostrzegł, że niektórzy z nich także przejawiali widoczne oznaki podniecenia, pomimo rozdzielanych teraz często przez nadzorców smagnięć biczami. Władczyni też musiała to widzieć. Czy sprawiało Jej to przyjemność? Zwiększało pobudzenie, które zapewne odczuwała? Na szczęście miała dość rozsądku, by zabrać ze sobą Amara, stojącego za tronem na podobieństwo bazaltowej skały i dającego poczucie bezpieczeństwa. Czy często bywał świadkiem podobnych scen? I kto leżał wówczas u stóp Bogini?
     Tymczasem ponownie zarządzono wzmocnienie tempa. Stało się już widoczne, że nie wszyscy wioślarze zareagowali na szybsze uderzenia w bęben z odpowiednią werwą. Główny nadzorca oddalił się na dłuższą chwilę i powrócił z biczem zaopatrzonym w okrutne, ołowiane kulki.
     "Za Twym pozwoleniem, o Wielka” - Skłonił się przed Królową.
     Amaktaris musiała dać aprobujący znak dłonią lub skinieniem głowy, strażnik rozwinął bowiem biczysko i z wprawą smagnął kilku ociągających się przy pracy niewolników. Natychmiast przyspieszyli, tu i tam trysnęła krew. Nefer poczuł silniejsze niż dotąd dźgnięcie obcasem w kark, aż sam jęknął z bólu. Nadzorca przechadzał się pomiędzy wioślarzami, swego ostrego bicza używał bez pośpiechu, ale i tak wzbudzał wśród nich strach, objawiający się pełnymi lęku spojrzeniami, które, o dziwo, kierowali ku Władczyni. Dopiero po chwili kapłan zorientował się, że przed większością wymierzanych uderzeń szef strażników spoglądał w stronę tronu, pytając wzrokiem o opinię i rozkazy Królowej. Wydawała je zapewne gestem lub wyrazem oczu, nadal bowiem milczała. Nefer słyszał tylko Jej coraz szybszy oddech. Po chwili zechciała postawić stopę tuż przed jego ustami, co uznał za pozwolenie na obsypanie jej pocałunkami. Nie cieszył się jednak długo tą łaską, po kolejnym, krwawym smagnięciu, które nakazała, Amaktaris odtrąciła bowiem Nefera, wstała z tronu i ruszyła przejściem pomiędzy wioślarzami. W dłoni trzymała rozwinięty bicz. Kapłan miał już okazję przekonać się, że Bogini potrafi bardzo sprawnie władać tym przyrządem. Teraz otrzymał kolejny dowód. Strażnicy usunęli się i Najwspanialsza, a może obecnie Najokrutniejsza z Władczyń, osobiście poganiała swych niewolników, rozdzielając pomiędzy nich razy rzemiennego biczyska. Uderzała silnie, często jednak przed albo po uderzeniu gładziła lub poklepywała po głowie wybranego niewolnika, tak, jak gdyby był ulubionym acz nieco krnąbrnym rumakiem, zaprzężonym do rydwanu. Niekiedy poprzestawała tylko na owej pieszczocie dłoni, oszczędzając temu czy innemu szczęśliwcowi smagnięcia biczem. Dotarła tak bez pośpiechu do końca podpokładzia i skierowała się ponownie ku tronowi. Szła teraz szybciej, uderzenia stały się częstsze, pieszczoty dłoni rzadsze. Pod koniec spaceru smagała już plecy każdego niemal wioślarza. Nefer miał wrażenie, że Jej oczy płoną blaskiem, którego nigdy jeszcze u swej Pani nie widział.
     Gdy zasiadła ponownie w fotelu, strażnicy wrócili do obowiązków. Amaktaris ruchem biczyska poleciła osobistemu niewolnikowi uklęknąć, a następnie ponownie przystąpić do adoracji Jej stóp. Wraz z każdym kolejnym uderzeniem ostrego bata szefa nadzorców, końcówka bicza Królowej nakazywała Neferowi przesunąć usta wyżej, coraz wyżej. Ponieważ smagnięcia wymierzane wioślarzom przez strażnika stały się częstsze, szybko przekroczył granicę kolan, dotarł do ud i najbardziej tajemnego miejsca Bogini. Wpił się tam ustami i językiem. Poczuł, jak zalewają go Jej soki. Pracował z całych sił, przesuwając językiem w górę i w dół. Pomiędzy odgłosami uderzeń biczy i okrzykami bólu niewolników słyszał najpierw ciche, a potem coraz głośniejsze jęki wydawane przez Najjaśniejszą. On sam odczuwał ból w kroczu, doprowadzający go niemal na skraj szaleństwa.
     "Czy Ona tutaj, na oczach wszystkich...”
     Nie dokończył tej myśli, ciało Boskiej Pani przeszył dreszcz. Chwyciła go za uszy i włosy, odciągnęła głowę oraz oderwała usta od źródła rozkoszy i bólu, których oboje doświadczali, w rożnych jednak proporcjach.
     "Chodźmy stąd. Ruszaj się!” - Rozkazała chrapliwym głosem.
     Ograniczony łańcuchami, z trudem nadążał za Najwspanialszą. Potknął się na schodach, szczęśliwie podtrzymała go pewna dłoń Amara. Olbrzym ruszył za nimi, podnosząc porzucony bicz Królowej. Po chwili znaleźli się w komnacie sypialnej. We dwoje, gwardzista pozostał bowiem na pokładzie, wiedząc chyba, że jego rola w dzisiejszych wydarzeniach dobiegła końca. Bogini, nie tracąc czasu, popchnęła Nefera tak, że upadł plecami na podłogę. Zerwała pas oraz kosztowną szatę, pochyliła się nad kapłanem i szybkim ruchem uwolniła jego przyrodzenie. Natychmiast wyprostowało się w całej okazałości, do której było zdolne. Po chwili tkwiło już w wilgotnym, tajemnym miejscu Świetlistej, która usiadła okrakiem na lędźwiach swego osobistego niewolnika. Niestety, wystarczyło kilka zaledwie ruchów, Jej lub jego, nie potrafił tego określić, by trysnął na podobieństwo fontanny. Nie był w stanie nad tym zapanować.
     "Wybacz, o Pani” - zdołał wyszeptać, gdy uniesienie opadło.
     "Na Moje wybaczenie trzeba zasłużyć, niewolniku. Zasłużyć ofiarną i żarliwą służbą. Ale dam ci szansę odkupienia win.” - Odpowiedziała z uśmiechem.
     Uniosła się i usiadła w fotelu. W Jej dłoni ponownie pojawił się bicz, tym razem znajoma, złocista oznaka władzy.
     "Skoro daję ci szansę, wykorzystaj ją!” - Rozkazała. - "I nie trać teraz czasu na adorowanie stóp Królowej, chociaż wiem, że to lubisz.”
     Po raz drugi tego wieczora miał okazję posmakować soków Bogini, obecnie obficie wymieszanych z jego własnymi. Łańcuchy trochę przeszkadzały, ale ułatwiła mu zadanie, rozchylając uda i otwierając dłońmi dostęp do najsłodszego otworu. Pracował zapamiętale i po dłuższej chwili został nagrodzony jękami zadowolenia. Stawały się coraz częstsze i głośniejsze. Wtem poczuł na plecach smagnięcia złocistego bicza. Były to pieszczoty, jak teraz wiedział. Właściwie wszystkie razy, jakie kiedykolwiek otrzymał dotąd z Jej ręki, były pieszczotami wobec uderzeń, które potrafiła rozdzielać wioślarzom. Poczuł narastające podniecenie i w chwili, gdy ciało Najwspanialszej wygięło się w łuk skutkiem ogarniającej Ją fali rozkoszy, był już gotowy. Dzięki temu mogła bez zwłoki nadziać się na jego męskość, sterczącą nie gorzej niż poprzednio.
     "Nie ruszaj się i postaraj wytrzymać jak najdłużej, to może spotka cię nagroda” - poleciła.
     Przymknął oczy i pozwolił aby ujeżdżała go jak wprawna Amazonka dosiadająca swego wierzchowca. Czytał gdzieś, że te dzikie wojowniczki potrafiły jakoby w taki właśnie sposób wykorzystywać hodowane przez siebie rumaki, ale nie do końca w to wierzył. Talii, a tym bardziej Koriny, nie ośmielił się wypytywać. Tym niemniej, porównanie to wydało mu się bardzo trafne i podnieciło go. Był to może błąd, podniet i tak miał bowiem wystarczająco dużo. Królowa dodatkowo uderzała go stopami w uda, kłując przy tym obcasami sandałków, które zapomniała lub nie zdążyła zrzucić. Może zresztą celowo pozostawiła je na stopach, chcąc sprawić przyjemność osobistemu niewolnikowi. Na szczęście sama również była podniecona i gdy nadszedł nieunikniony wytrysk, zupełnie przyzwoitej obfitości, także osiągnęła własną rozkosz. Nie przeszkodziło Jej to jednak w tym, by okazać udawane lub prawdziwe niezadowolenie.
     "I znowu zepsułeś się tak szybko!” - Rzuciła, gdy zsunęła się z jego lędźwi. - "Spotka cię za to kara, niewolniku!”
     Ujęła w dłoń jego zachowującą nadal ślady sztywności łodygę i zaczęła masować od góry jej odsłonięty czubek. Poczuł napływającą falę bólu i rozkoszy. Nie był w stanie ocenić, które doznanie jest silniejsze. Podniecona męskość chciała coś z siebie wyrzucić ale chwilowo nie miała już nic w swym wnętrzu. To właśnie powodowało rozkosz i ból. Skuty łańcuchami, mógł tylko wić się pod dotykiem dłoni Władczyni.
     "Pani, litości.” - Zdołał wyjąkać, gdy wydawało mu się, że nie zniesie już tego ani przez moment dłużej. Mylił się, oczywiście, gdyż musiał wytrzymać jeszcze długie chwile tej pieszczoty i tortury zarazem.
     "Litości? Czyż ktokolwiek nazywa Królową Litościwą albo Miłosierną? Amaktaris Okrutna, Amaktaris Bezlitosna, takie przydomki można usłyszeć. Nie potrafiłeś usłużyć Władczyni tak, jak tego oczekiwała. Wiesz, co czeka nieudolnych niewolników? Trafisz pod pokład, do wioseł. Albo może lepiej od razu każę ci obciąć ten nic nie warty przyrząd i wyślę do kopalni. Tam przyda się największy nawet nieudacznik.”
     Był pewien, że żartuje albo chce go pobudzić, wiedząc, jak bardzo lubi czuć Jej władczą naturę. Czy jednak na pewno? Ta wątpliwość sprawiła, że istotnie pojawiła się nowa fala podniecenia. Nie zdołała natychmiast unieść osłabionej łodygi, Bogini musiała jednak zauważyć ten przypływ sił.
     "Jeśli chcesz zasłużyć na wybaczenie, to pomogę ci. Niekiedy potrafię być miłosierna.”
     Wstała i trąciła stopą jego budząca się do życia męskość. Po chwili oparła na niej podeszwę sandałka i przydusiła łodygę do brzucha Nefera. Zaczęła wykonywać posuwiste ruchy stopą w przód i w tył. W Jej dłoni znów pojawił się złocisty bicz. Jego końcówka muskała delikatnie twarz, szyję, tors niewolnika. Z radością poczuł coraz silniejsze podniecenie.
     "Pani, jestem gotowy i pragnę Ci służyć!”
     "Czy aby na pewno? Jeżeli znowu zawiedziesz Królową, trafisz przynajmniej pod pokład!”
     Uniosła stopę i ponownie trąciła sterczącą teraz solidnie męskość Nefera. Powtórzyła znany już kapłanowi manewr i usiadła na jego lędźwiach.
     "Teraz ruszaj się ile zapragniesz. I tak nie zdołasz się uwolnić, a ja lubię brzęk łańcuchów” - roześmiała się.
     Podczas gdy wił się, podrzucał biodrami i wierzgał, udając, że próbuje zrzucić dosiadającą go Amazonkę, drażniła dłońmi jego uszy i sutki oraz ponownie uderzała obcasami w uda.. Trwało to długo, bardzo długo. Czuł narastającą rozkosz, ale tym razem to Ona osiągnęła ją pierwsza i utrzymywała ten stan w nieskończoność, a przynajmniej tak mu się wydawało. Wreszcie i on zdołał wytrysnąć, z pewnym już trudem, co wywołało z kolei nowy dreszcz ciała Bogini. Po chwili uniosła się i leżał wyczerpany u Jej stop.
     "Wreszcie stanąłeś na wysokości zadania, niewolniku i ocaliłeś skórę. Może zatrzymam cię jednak w Mojej służbie.”
     Myślał, że to już koniec, ale Władczyni miała dla niego jeszcze jedno polecenie.
     "Widzę, że ubrudziłeś Moje sandałki. Wypadałoby, abyś je oczyścił!”
     Postawiła stopę na jego ustach i zmusiła, by zlizywał własną spermę z podeszwy eleganckiego bucika. Właściwie, nie musiała go wcale do niczego zmuszać i oboje dobrze o tym wiedzieli, ale z przyjemnością tak to sobie wyobraził. Efekt okazał się nadspodziewanie korzystny, jego łodyga ponownie się bowiem przebudziła. Bogini spoglądała na to z uśmiechem zadowolenia.
     "Czyżbyś nadal pragnął służyć swej Pani? Takiej prośbie dzisiaj nie odmówię. Myślę jednak, że możesz potrzebować dodatkowej pomocy.”
     Przestraszył się, że może zechce znowu wysmagać go biczem. Nawet niezbyt silne razy mogłyby w tej chwili zniszczyć niepewne oznaki ożywienia. Ale nie, cofnęła stopę, przyklęknęła i zaczęła delikatnie pieścić go dłonią. Posuwiste ruchy paców, obejmujących coraz bardziej sztywnego penisa, przyniosły oczekiwany efekt.
     "Chodź do łoża, niech też na coś się przyda.”
     Położyli się na boku, zwróceni ku sobie twarzami. Pomogła mu wsunąć męskość w otwór Jej kobiecości i przywarła do niego z całych sil. Ponieważ nadal był skuty, tylko Ona mogła objąć go ramionami. Drażniły go nieco elementy Jej wojowniczej biżuterii, którą nadal miała na sobie, zrekompensowały to jednak nowe doznania, gdy przylgnęła wargami do jego ust. Okazało się, że w pojedynku na języki potrafi spisać się równie dobrze jak w walce na oszczepy i po chwili Jej język królował już w jego ustach. Poruszali się w łagodnym rytmie, nie potrafił powiedzieć, jak długo. Jego spełnienie przyszło powoli. Nie było zbyt obfite, ale nawet Bogini powinna mu to tym razem wybaczyć. Miał jednak wrażenie, że Ona sama spełnienia nie osiągnęła.
     "Pani, czy Ty...” - ośmielił się wyszeptać.
     "Ciii, to była ta nagroda za wierną służbę, o której mówiłam” - pocałowała go ponownie i odsunęła się nieco. Zaczęła bez pośpiechu zdejmować kolejne fragmenty biżuterii i odrzucała je niedbale na podłogę. Na końcu zdjęła też sandałki.
     "I cóż Neferze? Co sądzisz o dzisiejszym wieczorze? Czy uważasz Mnie za bardzo bezwstydną i wyuzdaną? Czyż nie takie plotki krążą po Kraju?”
     "Pani, jesteś Boginią i osądy zwykłych ludzi nie mają wobec Twojej Osoby żadnego znaczenia.”
     "I znowu okazałeś się dyplomatą, kapłanie, ale przynajmniej nie zniżyłeś do kłamstwa. Tak, jestem Boginią i niekiedy korzystam z tego w sposób, na który mam ochotę. Moi przodkowie i poprzednicy też byli Bogami i też wielokrotnie zaspokajali swoje pragnienia. Musiałeś słyszeć o Wielkim Królu Snofru...”
     "Panował przed tysiącem lat, zwyciężył Nubijczyków i Libijczyków, rozpoczął budowę wielkich piramid, chociaż własnej nie dokończył.”
     "Tak, tak... Był wielkim i sprawiedliwym władcą, ale to nie dlatego po dziś dzień krążą o nim opowieści.”
     "Podobno na starość cenił bardzo towarzystwo młodych dziewcząt, chociaż chyba zawsze je lubił” - Nefer przypomniał sobie przeczytane w zwojach historie. - "Pod koniec życia nabrał jednak zwyczaju przejażdżek łodzią po sadzawkach, wypuszczał się też na Rzekę. Jako wioślarki pracowały na tej łodzi młode i piękne córki dworzan oraz dostojników, a ich jedynym strojem była biżuteria.”
     "Czyż to nie rozrywka godna podstarzałego, zdziwaczałego Boga?” - zaśmiała się Królowa.
     "On podobno tylko się im przyglądał, o Pani. Traktował łaskawie i nagradzał klejnotami...”
     "Ja natomiast nie gustuję w najpiękniejszych nawet dziewczętach, wolę mężczyzn, lubię chłostać ich biczem, a za najwłaściwszą biżuterię uważam skuwające niewolników łańcuchy. No i nie poprzestaję na przyglądaniu się czy nawet chłoście. Czy to miałeś na myśli?”
     "Mniej więcej, Najjaśniejsza.”
     "Przynajmniej nie próbujesz zaprzeczać. Ale masz rację. Pamiętaj jednak, że Snofru był stary, był Królem i Bogiem, ale też tylko mężczyzną i miał mniejsze wymagania. Ja jestem Kobietą, Królową i Boginią, moje potrzeby są większe, a fantazje śmielsze. Odniosłam zresztą wrażenie, że całkiem ochoczo uczestniczyłeś w ich urzeczywistnianiu.”
     "To prawda, o Pani. Służba dla Ciebie jest spełnieniem marzeń niewolnika.”
     "Skoro tak, to czeka cię jeszcze jedno zadanie. Ale tym razem kajdany tylko by przeszkadzały.”
     Sięgnęła po leżące na stoliku klucze i rozpięła skuwające Nefera łańcuchy. Podobnie jak własną biżuterię, odrzuciła je na podłogę.
     "Służyłeś dziś Królowej, kochałeś się z Boginią, a teraz Kobieta chce zasnąć w twoich ramionach. Przytul się.”
     Zwinęła się w kłębek, a on objął swoją Panią i przywarł całym ciałem do Jej pleców. Westchnęła z zadowolenia.
     "Opowiedz jeszcze, jak wspominasz ten wieczór. I tym razem możesz okazać się pochlebcą, jeśli będzie to konieczne.”
     Nefer nie musiał jednak niczego udawać czy ubarwiać. Nazwał Ją cudowną, niezrównaną, wspaniałą, boską... Użył bardzo wielu podobnych słów i szeptał je do uszu Władczyni jeszcze długo po tym, gdy równy oddech ujawnił, że zarówno Kobieta, Królowa jak i Bogini zapadły wszystkie razem w głęboki sen.

[Ps. Szczegół o upodobaniach króla Snofru jest autentyczny, zachowały się opowieści z epoki opisujące jego rozrywki]

nefer

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 6652 słów i 38512 znaków, zaktualizował 22 maj 2015.

16 komentarzy

 
  • Użytkownik AnonimS

    Wreszcie Królowa odsłoniła tajne zakamarki swojej duszy. To co Ją podnieca i zaspakaja. Widać ufa Neferowi. Tylko czy niewolnik nie da się ponieść uczuciu zazdrości o Harfana?

    6 maj 2021

  • Użytkownik nefer

    @AnonimS Tego rodzaju opowieść nie mogła obyć się bez sceny z wioślarzami. Nietrudno przy tym domyślić się, że Nefer zdąży jeszcze trafić pod pokład nie tylko w charakterze gościa.  :devil:

    6 maj 2021

  • Użytkownik nefer

    Dajcie odpocząć biedakowi. Przeżywa teraz miłe chwile, a czekają go wkrótce gorsze przejścia. Postaram się jutro dokończć kolejny rozdział.

    31 maj 2015

  • Użytkownik gabi

    Neferze błagam  ile można czekać. Okarz łaskę  swoim wiernym czytelnikom.

    31 maj 2015

  • Użytkownik Miriam

    Neferze wystawiasz nas na próbę ...  
    Litości

    30 maj 2015

  • Użytkownik ramzesxx

    Neferze obudź się. Wiem ,że dobrze  się śpi w ramionach królowej ,ale czytelnicy czekają na następny rozdział.

    30 maj 2015

  • Użytkownik Paczo

    Niesamowite jak zawsze.Kiedy będzie następny bo już nie mogę się doczekać nowego.  :pissed:

    29 maj 2015

  • Użytkownik NeferIsTheBest

    Powiem szczerze że mile zaskoczył mnie rozwój wydarzeń w tym rozdziale. :) Z niecierpliwością czekam na efekty twojej ciężkiej pracy ;) Pozdrawiam :)

    27 maj 2015

  • Użytkownik nefer

    Kolejny rozdział okazuje się dłuższy niż przewidywałem i muszę jeszcze kilka zdań dopisać. Następnie trzeba go dopracować językowo, najlepiej dzień czy dwa później. Na gorąco różne niezręczności mogą ujść uwadze. Dziękuję za słowa zachęty, dopingują do dalszej pracy. Chociaż to w istocie rozrywka.

    27 maj 2015

  • Użytkownik NeferIsTheBest

    Kiedy można się spodziewać kolejnej części tej niesamowitej historii. Masz talent pisarski naprawde. Może kiedyś pomyślisz o wydaniu tej historii? :)

    27 maj 2015

  • Użytkownik Tadzik101

    Jestem Twoim wiernym czytelnikiem choć nie zawsze pozostawiam po sobie ślad w postaci komentarza :( Nie sposób wyrazić emocje jakie pojawiają się podczas czytania Twojego dzieła , tak dzieła i to w pełnym tego słowa znaczeniu. Dziękuję za miłe chwile spędzone przy dobrej lekturze :)

    22 maj 2015

  • Użytkownik Szarik

    Dziękuję za wspaniałe chwile z lekturą, inaczej pochwalić nie potrafię.

    21 maj 2015

  • Użytkownik ramzesxx

    Można tworzyć subtelne erotyczne obrazy bez używania tak zwanej " stolarki" jesteś w tym ( i nie tylko) perfekcjonistą. Masz niesamowity dar pobudzania wyobraźni innych.

    21 maj 2015

  • Użytkownik Funkykoval1972

    I znów niezrównane :-)

    21 maj 2015

  • Użytkownik Ramol

    Jako historia z zamierzchłej przeszłości jak zwykle wspaniała; opis pieszczot i wzajemnych (?!) fascynacji cudownie i ze smakiem opowiedziany. Jak zwykle szczyt szczytów... GRATULACJE!

    21 maj 2015

  • Użytkownik gabi

    Brak słów

    21 maj 2015

  • Użytkownik nienasycona

    Neferze, nie wiem, jak to uczyniłeś, ale w mojej głowie, obok obrazów wywołanych Twoim słowem, pojawiła się wizja równoległa. Oba obrazy nakładały się na siebie , powodując przyspieszony oddech. Ponownie mnie zachwyciłeś...

    21 maj 2015