Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Co się odwlecze...

Najpierw była Nasza Klasa i wszystkie jej konsekwencje. Zatem impreza, spotkania po latach, nocne Polaków rozmowy. Nie przepadam za takimi klimatami, poza tym mieszkam od dawna za granicą, można przyjechać na jeden jubel, resztę mogę najwyżej śledzić na portalu. W sumie, mała strata.

Na tę pierwszą imprezkę pojechałem, bardziej z ciekawości niż z jakiejś chęci odnowienia dawnych znajomości. Jestem realistą i wychodzę z założenia, że jeśli te stare przyjaźnie były naprawdę wartościowe, niechybnie przetrwałyby próbę czasu. No i faktycznie, wciśnięty w kąt knajpy zaczynałem powoli żałować tych setek kilometrów w samolocie. Latania nie lubię, ba, nawet nie cierpię i tylko naprawdę coś ważnego, z gatunku być albo nie być, jest w stanie zmusić mnie do skorzystania z tej piekielnej machiny. Teraz siedziałem, lekko zmroczony nadmiarem piwa, obserwowałem ludzi, z którymi tak naprawdę nic mnie nie łączyło poza przebywaniem osiem lat w tych samych pomieszczeniach. Jednych lubiłem bardziej, innych mniej... Jednak po zdawkowych grzecznościach okazało się, że tak naprawdę niewiele mamy sobie do powiedzenia. Zastanawiałem się nawet, czy nie nałożyć walkmana, jednak biorąc pod uwagę okoliczności, byłoby to jednak zbyt niegrzeczne. Z trudem zmusiłem się do słuchania Shakiry, Rihanny i innych Boże pożal się szansonistek.

– Ej, nie przesadzasz aby z tym izolowaniem się? – wyrwał mnie z zamyślenia głos. Niby dojrzały, męski, ale tak znany, że aż mrówki wyległy mi na całe ciało. Za mną stał Mietek, towarzysz z jednej ławki od początku podstawówki po maturę. I jedyna osoba, która w pewnym momencie łączyła mnie emocjonalnie z moją klasą, z tą zbieraniną, która teraz śmieje się z tego, że w siódmej klasie ktoś zrzucił kogoś ze schodów...
– Nie, po prostu nie mam nastroju.
– Ale chyba nie po to się wlokłeś przez całą Europę, by teraz wycierać kąty?
– Nie... Umówmy się, że niespecjalnie się czuję. Poza tym chciałem spotkać się z Lidką. Zresztą, jutro wracam, muszę się najpierw dostać do Poznania, bo samolot mam z Ławicy.
– To wyjdź ze mną choć na fajkę.
Szerzące się po Europie wyganianie palaczy skąd się da dotarło już i do Polski. Klub był beznikotynowy i o ile można było zatruwać ludzi życie różnymi Beyoncé i Dodami, nie wolno było tego robić dymkiem. Wyszliśmy. Nieco spode łba obserwowałem Mietka. Po maturze widzieliśmy się jeszcze kilka razy, później nasze drogi rozeszły się definitywnie. Pamiętałem go jako słusznego wzrostu i postury dwudziestokilkulatka. Teraz obaj mamy już prawie pięćdziesiąt wiosen za sobą. Mietek pozbył się charakterystycznego brzuszka, mnie on się dopiero uwydatnił.
– Będziemy tu tak stali? Przejdźmy się trochę...
Ruszyliśmy w stronę rynku, dalej nie mając sobie wiele do powiedzenia. Jak dwie zupełnie obce osoby, mogące ze sobą rozmawiać wyłącznie o pogodzie. A jednak... Coś się powoli we mnie odzywało, jakieś okruchy zaczęły wyłaniać się z nieskończoności i wirować coraz bliżej. Mietek, lekko tylko zachęcony, rozgadał się o swoim życiu. Dobra praca, kochająca żona, troje wspaniałych dzieci. Mówił spokojnie, bez dumy, jednak każde słowo raniło mnie od środka. Bałem się, że zażąda rewanżu. A co ja mu powiem? Mam opowiadać o tej ruinie? Po czterdziestu pięciu latach sam jak palec, na obczyźnie, nawet osobisty kot ode mnie uciekł… Lidka – szkoda gadać... Modliłem się w duchu, by mówił jak najdłużej, przygotowując się na cios wyrażony pozornie niewinnym pytaniem: "a co u ciebie?".

A tak naprawdę nie wiedziałem co on o mnie wie, co z moich głęboko i nieco płycej skrywanych tajemnic zna i on. Czy w ogóle wie, że się w nim kochałem kilka lat? Nigdy nie dałem mu tego do zrozumienia choć dałbym się za niego pokroić i gdyby było trzeba, poświęciłbym wszystko. Z tym stosunkiem do Mietka było tak jak z obcowaniem z królem – musisz go traktować jak króla jednocześnie nie pozwalając mu w żaden sposób odczuć, że masz do niego szczególny stosunek. Zatem Mietek nie zaznał ode mnie żadnej przykrości, zawsze cieszył się specjalnymi względami, jednocześnie nie mając o tym najmniejszego pojęcia. Czy rzeczywiście? Lidka, Monika to było zupełnie co innego. Monika służyła mi tylko do tego, by udawać normalnego w szkole. Owszem, udawało się, a ją wręcz uwielbiałem, ba, nawet byłem z nią w łóżku, zdaje się dwa dni po stanie wojennym. Pocieszałem ją po internowaniu jej rodziców, jakkolwiek cynicznie to zabrzmi. Teraz każde skrzyżowanie, każdy dom przypominał mi tamte czasy. Lidka – wydawało mi się, że byłem w niej zakochany, tak naprawdę liczył się tylko on.  
W międzyczasie uczepiłem się jakiejś dygresji i zmieniłem temat na bardziej neutralny, dla niego a przede wszystkim dla mnie. Byliśmy już na rynku i wspominaliśmy pewną ucieczkę z lekcji, którą spędziłem w międzynarodowej księgarni a pół klasy mnie szukało. Chyba tam właśnie zacząłem Czytać Wichrowe wzgórza. Mdłe nocne światło nie pozwoliło mi na bliższą obserwację, ale powoli zacząłem dostrzegać w twarzy Mietka te dawne rysy, coś, co rozmyło się dwadzieścia kilka lat wcześniej i łudziłem się, że więcej nie wróci.

A jednak mnie dopadł, kiedy wydawało się, że niebezpieczeństwo jest dawno zażegnane.
– Wiesz Mietek co? – wiedziałem, że ta forma wyjątkowo go wkurza i użyłem jej z pełnym wyrafinowaniem. – Jakoś nie mam dziś ochoty. Owszem, zdarzyło się to i owo, zwłaszcza w sprawach zawodowych. O pracy w radio mógłbym ci opowiadać do rana, o pracy przewodnika turystycznego również, o pracy w zarządzie sporej brytyjskiej firmy... O czym chcesz posłuchać?
Mietek wyczuł nieco podniesiony ton i nieoczekiwaną dla niego irytację.
– Spokojnie, mów o czym chcesz. I tak nie widzieliśmy się kupę czasu, wszystko będzie dla mnie ciekawe.
Łaziliśmy trochę bez sensu, mijały nas oświetlone tramwaje, tworząc straszny dysonans między dawnym wrocławskim a obecnym angielskim życiem.  

Wróciliśmy do klubu, wieczór mijał spokojnie, nawet towarzystwo wydało mi się nieco przyjemniejsze niż na początku. Noc a właściwie tych kilka godzin do rannego pociągu, miałem spędzić u koleżanki z klasy, toteż zmyłem się z imprezy natychmiast, gdy tylko przyjechał autem jej mąż. Nie było jakichś szczególnych pożegnań, obietnic, nawet z Mietkiem nie powiedzieliśmy sobie wiele więcej poza zwykłym "cześć" i standardowym uściskiem dłoni. Kilka tygodni później zapomniałem o wyjeździe, całym tym zamieszaniu i spacerze po rynku.

Mniej więcej po roku odezwał się telefon. Dzwonił Mietek.
– Muszę z tobą pilnie pogadać. Sprawa nie na telefon i nawet bardzo trudna.
– Jesteś pewien że ze mną? – Zdziwiłem się. – Nie to, bym cię od tego odwodził, ale ostatnio we Wrocławiu wydawało mi się, że...
Mietek wydawał się poirytowany, nie tyle rozmową a zapewne okolicznościami, które go do niej skłoniły.
– Mniejsza z tym, wiem, co robię...
O tak, o brak pragmatyzmu nie można go było podejrzewać. Zresztą pragmatyzm to było to, co w mężczyznach zawsze ceniłem najbardziej: wszyscy moi faceci, i rzeczywiści i tacy, w których się tylko podkochiwałem, nie bujali w obłokach i stali twardo na ziemi. Kobiety również. Nie znosiłem mglistego wzroku, caej tej pseudoromantycznej szmiry. Może dlatego, że dla mnie to było zawsze dość trudne. Więc Mietek musiał mieć naprawdę istotny powód, by rozmawiać właśnie ze mną.
– Jeśli byś przyjechał, cały czas spędzisz na mój koszt, jestem nawet w stanie zafundować ci lot w obie strony…
Musiałem ostro zaprotestować.  
– Przykro mi, ale moja astma uniemożliwia mi obecnie jakiekolwiek dalekie wyprawy. Musiałbyś ty przylecieć do Anglii. Nawet jeśli dostanę urlop, w tym stanie raczej nie ruszę się daleko.
– Wszystko jedno, to przyjadę ja. Samochodem, jeśli chcesz, będziesz miał wóz do dyspozycji...
Umówiliśmy się na tygodniową wizytę, jak szaleć to na całego. W dziennikarskich wypadach zawsze brakowało mi kilku godzin, by obejrzeć miasto, z którego pisałem reportaż. Miejmy trochę oddechu. Zżerała mnie ciekawość, jaki musi być jej powód. I gdzie należy go szukać: w teraźniejszości czy przeszłości. Przypomniałem sobie masę rzeczy, sytuacji, własnych wypowiedzi – wszystko na próżno. Całkowity brak punktu zaczepienia. Nigdy między nami do niczego nie doszło. Raz jeden na wycieczce obejrzałem sobie jego narządy płciowe – ale do dziś jestem pewien, że on o tym nic nie wiedział. Kilka razy udało mi się dotknąć tego i owego, ale wszystko w czystych, jasnych i klarownych sytuacjach. które nie wzbudzały żadnych podejrzeń, na przykład na wuefie przy wspólnym wykonywaniu ćwiczeń. Innych podstaw też nie było, z niczym się nie wyrwałem, on też nie, więc, jak to mówi młodzież, CTKJ? A może on się kochał w Lidce, którą mu sprzątnąłem spod nosa? Bzdura, jakie to teraz ma znaczenie?

Mietek miał przyjechać dosłownie za kilka dni, więc czasu na rozmyślania i tak nie miałem za dużo. Doszedłem do wniosku, że mieszkanie nawet w tak rozpalającym wyobraźnię miejscu, jakim jest Glastonbury musi być śmiertelnie nudne, zdecydowałem się na wynajęcie pokoju w hotelu w St Ives, na końcu Anglii, gdzie zbiega się Atlantyk i kanał La Manche, gdzie człowiek musi chcąc nie chcąc współżyć z przyrodą i ogromem wody. Niech Mietek też zakosztuje tego wielkiego świata...

Od rana wypatrywałem granatowego citroena, który miał zajechać pod mój dom około dziesiątej. Mietek i tym razem nie nawalił, przybył prawie do minuty punktualnie. Bylem ciekaw, czy zacznie od razu, ale nie, najwidoczniej dał sobie czas na przygotowanie bo nasze rozmowy luźno krążyły wokół neutralnych i nieszkodliwych tematów. Jeszcze tego samego dnia popędziłem go na wzgórze Glastonbury Tor, a gdy wróciliśmy, obaj nadawaliśmy się wyłącznie do łóżka. Nawet nie zaczynałem rozmowy na intrygujący mnie temat. tak było i następnego dnia, kiedy przebijaliśmy się autostradą a później zatłoczoną drogą krajową na koniec Kornwalii. Początek sierpnia to murowana katastrofa, tak było i tym razem, skupienie przy prowadzeniu nie pozwoliło nam na rozpoczęcie rozmowy na nieznany mi temat. Byłem coraz bardziej ciekaw a jednocześnie coraz bardziej się bałem. Usiłowałem rozgryźć Mietka, odgadnąć coś z jego enigmatycznej twarzy. Nie wiem, czy bardziej był skupiony na prowadzeniu lewą stroną czy też po prostu nie chciał mówić. W Plymouth zrobiliśmy sobie przerwę na obejrzenie miasta, słynnej latarni morskiej, cytadeli i portu, skąd wypłynął Mayflower na podbój Ameryki. Gdy dotarliśmy do St Ives, był już wieczór, zabukowaliśmy się w hotelu i po kolacji poszliśmy spać. Przyglądałem się Mietkowi, gdy odziany tylko w szlafrok wychodził z hotelowej łazienki. Myślałem, że zareaguję bardziej gorąco, a tu nic, ciało jak ciało, tyle że o wiele dojrzalsze niż wtedy, gry pragnąłem go ostatni raz. Zasnąłem bez wrażeń.

Siedzieliśmy na tarasie kafejki z widokiem na przystań, pełną o tej porze rybaków wracających z połowów, turystów i wakacyjnego zgiełku. Ruch jak na Oxford Street w Londynie, tylko nieco wolniejszy. Od kilkudziesięciu minut piliśmy piwo, nie odzywając się prawie do siebie.
– Słuchaj, mam problem – wykrztusił z siebie w końcu Mietek i było oczywiste, że dotarliśmy do clou całego tego wyjazdu.
– No mów, od kilku dni na to czekam...
– Mówiłem ci, że mam troje dzieci. Otóż...
Zamilkł. Nie od razu skończył zdanie, najpierw obrzucił mnie przenikliwym spojrzeniem, prawie niewidocznie kiwnął głową, jak pływak, który skacze do nieznanej wody.
– Mój średni syn, Bartek, jest homoseksualistą. Jestem tego na sto procent pewien.
O dziwo, wśród miliona możliwych sytuacji, które mogłyby nastąpić, pomyślałem o czymś takim, jednak zupełnie nie przywiązywałem do tego wagi. Toteż zaskoczenie było olbrzymie i nie pozwoliło mi się odezwać przez ponad minutę. Mietek był na to przygotowany.
– Zaraz, wszystko rozumiem, ale dlaczego ty z tym do mnie?
– Chyba nie musisz udawać wariata, prawda? – powiedział spokojnie Mietek.
– Jakiego wariata, zaraz, o czym ty...
– Przestań. O tym, że jesteś homoseksualistą, wiemy obaj, i ty i ja. Nie rób przynajmniej ze mnie idioty  – mówił coraz bardziej zagniewanym głosem.
– Ty wiesz? A niby skąd? Ani ja ci tego nie powiedziałem, ani nikt z mojego otoczenia, tego jestem pewien. Po prostu, mówiąc językiem matematyki, to są zbiory rozłączne.
Mietek westchnął.
– Pójdę po następne piwo. Ochłoń trochę.
Istotnie, musiałem ochłonąć. Kolejka od baru była kilkuosobowa, modliłem się, aby to piwo kupował jak najdłużej. W końcu jednak wrócił a mnie oszołomienie nie przeszło ani trochę. Natarłem na niego.
– Może mi powiesz w końcu, skąd to wiesz?
– Czuję to. I zawsze czułem. Powiedz prawdę, kochałeś się we mnie, prawda?
Najchętniej w tym momencie wstałbym z miejsca, wziął porządny rozbieg i wskoczył do wody. Niewiele było trzeba, kilka metrów dalej był cały ocean. Zamiast tego po prostu rozpłakałem się jak głupi. W środku zatłoczonego kurortu, na oczach przechodzących dziesiątek a nawet setek ludzi.
– Dobrze, ale jeśli nawet to wiesz, jeśli nawet jesteś tego pewien, jeśli nawet jest to prawdą – po co to drążysz? Po co to przywołujesz? Przecież ani nie wiesz, czy to jeszcze trwa, a zapewniam Cię, że skończyło się pewnie raz na zawsze, ani nie jesteś w stanie niczego osiągnąć.
– Jestem. Po prostu muszę z tobą pogadać na te tematy. Ja w ogóle nie jestem przygotowany do tego co się stało. Nie wiem jak postępować z własnym synem. Znamy się dobrze, od drugiej klasy podstawówki,  zawsze bardzo lubiliśmy nawzajem – tego nie zaprzeczysz, będzie mi o wiele łatwiej odnieść to do Bartka.
– On wie, że ty wiesz?
– Nie.
– A ty wiesz, że on wie, że ty nie wiesz?
– Pewnie też niej, jeśli ogarniam, o co ci chodzi.  
– A Anita?
– Uchowaj Boże. Wiem tylko ja ale za to na sto procent. I zupełnie nie wiem co zrobić.
– I wymyśliłeś sobie, że ja znajdę na to sposób?
– I tak i nie. Po prostu chcę wiedzieć jak to się zaczyna, może to wynik jakiegoś błędu, może go jeszcze skoryguję, chcę wiedzieć co robić dalej. A bez wiedzy mogę najwyżej wyrządzić krzywdę. Chcę,. abyś mi opowiedział możliwie najwięcej z tego co się zdarzyło, z tego, jak traktowali cię inni ludzie, co myślałeś, jak walczyłeś ze sobą. Bo walczyłeś, nawet ja to widziałem. Początkowo nie wiedziałem z czym, później mi się to zaczęło powoli układać.
– A mogę co nieco pominąć?
– No pewnie – tylko nie kłam. Te informacje są dla mnie cholernie ważne. Łącznie z dziewczynami. Miałeś jakąś? Pamiętam Monikę, Lidkę...  
– Jeśli oczekujesz jakichś opisów z pornola, tom się rozczarujesz. Owszem, obie przeleciałem, było... nijako. Tak naprawdę to chciałem się sprawdzić, może zabrnąłem w jakąś ślepą uliczkę, może podziała jak czarodziejska różdżka... Nic z tych rzeczy, nie podziałało. Nawet w ciemnym pokoju., To jest tak, jakbyś miał to zakodowane w psychice i pewnie masz. Jak twój młody wpadnie na równie kretyński pomysł – reaguj. Oszczędzisz mu kilka nieprzespanych nocy albo nawet życie... pamiętam, jak się wtedy czułem. I wiesz, że dzięki tobie to się nie zakończyło gorzej? Wpadłem do ciebie pod jakimś pretekstem, tylko by nie być sam...
– Chyba coś kojarzę – przypomniał sobie Mietek. – Wypadła ci szklanka i zalała mi dywan. To było wtedy? Wyglądałeś jakbyś zobaczył ducha.
– Tak, to było wtedy. Miałem dość wszystkich i wszystkiego...

Minęły trzy dni, podczas których jeszcze chyba przed nikim nie byłem tak szczery. Mietek pytał z rzadka, mało komentował, raczej starał się zapamiętać możliwie dużo i na bieżąco analizować. Tego wieczora, na dzień przed powrotem, leżeliśmy już w łóżkach, jednak dalej nie mogliśmy się odczepić od tematu tygodnia.
– Dobra, ale nie powiedziałeś mi kilku rzeczy. Mało w tym wszystkim jest mnie a przecież...
Wiedziałem o co mu chodzi. jednak zdecydowałem się pewnych rzeczy nie mówić, głównie z obawy przed wstydem. Nawet, jeśli to stało się tak bardzo dawno.
– A musisz wiedzieć?
– Muszę – rzucił krótko.
– No dobra, podczas wycieczki w Szklarskiej Porębie obejrzałem ci siusiaka.
– I jakie wrażenia?
– Po trzydziestu latach? Żadne...
– A wtedy?
– No trochę mnie ruszyło. Nie wiedziałem, że taki ogier jesteś. Przepraszam...
– Nie masz za co. Ja ci się też muszę przyznać – podczas innej wycieczki, do Puszczykówka, podglądałem cię w łazience jak brałeś prysznic. Ale z innych powodów – chciałem wiedzieć, czy wyglądam tak samo...
– I?
– I fajnie było. Nie wiedziałem, że nawet u faceta to może podniecić...
– Ty też?
– Nie – zapewnił mnie, a ja nie miałem powodów, by mu nie wierzyć. Zawsze był prawdomówny. –  Tamto to był jeden raz. Później jeszcze w życiu coś się stało, ale... Nieistotne. Zrobiłem to z ciekawości.
– To znaczy co? – mój głos zabrzmiał odrobinę chyba za ostro. – ja byłem w stosunku do ciebie szczery...
– No... Zwaliłem sobie z kolegą.
– Znam?
– Nie.
– I jak było?
– No wiesz... Gdybym powiedział, że jakoś specjalnie się tym zniesmaczyłem to bym skłamał...
Następne pytanie zadałem w sumie niepotrzebnie. Ale to ono doprowadziło do tego, że stało się to, na co czekałem od trzydziestu lat. Obawiam się tylko aby nie był to początek czegoś, czego żadne z nas na pewno by nie chciało.

trujnik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka i obyczajowe, użył 3194 słów i 18147 znaków. Tagi: #przyjaźń #miłość #dzieci #rodzice #gay #homoseksualizm

1 komentarz

 
  • podniecony men

    opowiadanie fajne. przypomina mi moje początki w tematyce seksu mm. lecę czytać dalej.

    15 gru 2023