Empiria – rozdział 8

Empiria – rozdział 8Nagle jakby wszystkie moje hamulce puściły. Dopiero teraz zaczęłam odczuwać zmęczenie i głód. Rzuciłam się na pizzę, jakbym nie jadła od tygodnia. Poniekąd tak było. Stroniłam od jedzenia, bo wiedziałam, że i tak go nie przełknę. Jadłam tylko wtedy, gdy byłam o krok od zasłabnięcia. Widziałam, że Harvey na pewno zauważył, jak bardzo schudłam, ale nic nie mówił. Poczekał, aż zjemy, aż wypiję herbatę i dopiero wtedy powiedział:
— Mów.
Więc powiedziałam. Opowiedziałam mu to, czego nie mogłam przez telefon. Opowiedziałam o imprezie z inwestorami, o wczorajszym wieczorze, gdy mnie dusił, ale wszystko zostało nagrane — a przynajmniej taką miałam nadzieję. Dyktafonu jeszcze nie zabrano, mogłam podłączyć go do laptopa i odsłuchać nagranie, ale nie chciałam tego robić przy Harveyu. Opowiedziałam o tym, co zrobił Gavin, o obrażeniach, którym zrobiłam zdjęcia. Potem przeszłam do opisywania dzisiejszego dnia. Powiedziałam, jak się spakowałam, wysłałam rzeczy do rodziców, poszłam na policję i na obdukcję. Gdy skończyłam mówić, za oknem zrobiło się już ciemno. Harvey miał nieprzeniknioną twarz. Bardzo chciałam wiedzieć, co myślał.
— Wiem, że zrobiłam to za późno, ale w końcu dopięłam swego — zaczęłam nieśmiało. — Mam dowód. Mam obrażenia, które uwieczniłam na zdjęciach i które zostały poświadczone przez lekarza. Na prześwietleniu wyszły nawet dawne urazy.  
— Cholera, Aurora, mówisz, jakby to było coś normalnego — powiedział ostro.
— Bo… to jest dla mnie teraz coś normalnego. — Spuściłam wzrok na pusty kubek po herbacie. Nie byłam w stanie patrzeć na Harveya. — Co mam ci powiedzieć? Bił mnie. Nie raz i nie dwa, ale więcej razy. Ciężko byłoby nie zmienić przy tym myślenia. To już zaczęło stawać się dla mnie normalnością, od której musiałam uciec. Wiesz przecież, że nie prosiłam się, by mnie bił…
— Przepraszam. — Jego głos wydawał się szczery. — Łatwo mi oceniać z boku. Nie wiem, co czułaś. Najważniejsze, że stamtąd uciekłaś. Mam nadzieję, że jeszcze dziś go aresztują.  
— Nawet jeśli, to pewnie tylko na chwilę. Później go wypuszczą. A jeszcze później… zacznie się dochodzenie. — Samo to słowo mnie przerażało. — Cholernie się tego boję, ale myślę… że mam szansę wygrać. Mam dowód. Mam obdukcję lekarską. Myślę, że uda mi się zdobyć nagranie od Darrena… do tego dochodzą zeznania. Moich rodziców, Julie…  
— I moje.
Nawet nie chciałam go o to prosić. Kamień spadł mi z serca, gdy to powiedział. Podniosłam na niego wzrok.
— Dziękuję — powiedziałam cicho.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, a wtedy Harvey zapytał:
— Jesteś pewna, że wszystko się nagrało?
Pokręciłam głową.
— Nie. Nie słuchałam tego. Nie mam pewności.
— Warto ją jednak mieć, zanim przekażesz dyktafon policji. — Z półki pod stołem wyjął swojego laptopa, po czym wstał, by pójść do mojej torby i wyciągnąć z niej listwę. Wrócił i zaczął wszystko podłączać. Ja jakoś nie mogłam się ruszyć. Nie chciałam tego słuchać, zwłaszcza przy nim, ale miał rację. Musiałam to zrobić, by wiedzieć, na czym stałam.
Zapewne znajdowało się tam dużo nagrań. Słabym głosem poprosiłam Harveya, by puścił ostatnie z nich. Zacisnęłam powieki, gdy nagle z laptopa popłynął mój głos:
Poważnie, Gavin? Za rok chcemy założyć już rodzinę? Studentka prawa? Co to miało być, do cholery?
Tak jakby ktoś wcisnął przycisk „wstecz” — nagle znowu byłam tam. W mieszkaniu Gavina, w pięknej, szykownej sukience. A on znowu stał przede mną, wściekły i gotowy mnie skrzywdzić. Jego głos płynący z laptopa był jeszcze głośniejszy niż zwykle.
I tańczyłaś. Widziałem, że miałaś ochotę na więcej. Podobają ci się blondyni, hm? Twój mąż ci nie wystarcza?
I mój przerażony szept:
Przysięgam, że nie flirtowałam.  Po prostu z nim rozmawiałam, bo to było ważne.  
— I jakimś cudem zdążyłaś go totalnie oczarować w zaledwie parę minut. Mam uwierzyć, że rozmawialiście o pogodzie?!
— Dźwięk tłuczonego szkła. Popatrzyłam na Harveya, który wpatrywał się w ekran i zaciskał mocno pięści. Odgłos popychania, szkło przesuwane po podłodze. — Zapamiętaj. To, jaka jesteś, świadczy o mnie. Więc jeśli trzeba, będę zmyślał tysiące rzeczy, jeśli dzięki temu staniesz się choć odrobinę bardziej godna mnie.
— Harvey… — szepnęłam, kuląc się w sobie. — Już… wystarczy…  
Gwałtowne przesunięcie kanapy. Krzyki. I nagle charczenie — moja walka o każdy oddech. Płacz, jęki. I jeszcze więcej krzyków.  
Nigdy więcej nie waż się mówić, że na coś nie zasłużyłem, bo beze mnie już dawno byście zbankrutowali, a ty dalej byś była zwykłą baristką, ledwo wiążącą koniec z końcem! Ja oferuję ci szansę, by być kimś więcej!
— Harvey, proszę, wyłącz to! — jęknęłam głośno, a on nagle jakby ocknął się z transu i szybko zatrzasnął ekran laptopa. Dźwięk gwałtownie się urwał. Zorientowałam się, że po policzkach płynęły mi łzy. Otarłam je szybko. Chciałam dotknąć Harveya, ale bałam się. Jego twarz była wykrzywiona wściekłością.
— Przynajmniej wiemy, że się nagrało — powiedziałam po chwili, gdy już panowałam nad oddechem. — Harvey… to tylko tak strasznie brzmiało. Jestem tu i nic mi nie jest. — Ostrożnie dotknęłam jego ramienia.
— Tylko strasznie brzmiało? — powtórzył, obracając głowę, by na mnie spojrzeć. — Nie, Aurora, to brzmiało koszmarnie. A wygląda jeszcze gorzej. Nawet nie wiesz… ile mnie kosztuje, żeby patrzeć na ciebie taką. Mam ochotę zatłuc go na śmierć.  
Wzruszenie ścisnęło mi gardło, ale nic już nie powiedziałam. Delikatnie pociągnęłam go za ramię, a on oparł się z westchnieniem o kanapę. Uniósł zapraszająco ramię, a ja z wahaniem wtuliłam się w jego klatkę piersiową — tak jak wtedy, kiedy powiedziałam mu prawdę. Ponownie jak poprzednim razem, zaczęłam odpływać. W jego ramionach czułam się spokojna.
Przynajmniej do czasu, kiedy moja komórka nie zaczęła dzwonić.
Podskoczyłam jak oparzona, bo dobrze wiedziałam, kto dzwonił. Nie musiałam nawet patrzeć na ekran. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, a serce rzuciło się do szybkiego galopu. Zbyt szybkiego, aż poczułam ucisk w klatce i strach, ściskający moje wnętrzności.
— Wrócił do domu — wykrztusiłam. — Zobaczył, że mnie nie ma. Że zabrałam swoje rzeczy.
Wyobraziłam sobie Gavina, który miota się po mieszkaniu, zdezorientowany, bo część moich rzeczy leży wciąż na swoim miejscu, ale ta druga, znacznie ważniejsza, zniknęła. Zniknęły moje ubrania — moje, a nie te, które kazał mi kupić — kosmetyki, wszelki ślad mojej obecności. Odeszłam. A może nie był w mieszkaniu? Może już był w areszcie, tylko jeszcze nie zabrali mu telefonu? Dzwonił, by mi powiedzieć, że tego pożałuję?
Harvey szybko chwycił komórkę i podał mi ją.
— Wyłącz telefon. Wtedy nie będzie mógł go zlokalizować.
Miał rację. Szybko wyłączyłam komórkę i odetchnęłam, choć to wcale nie oznaczało, że nagle byłam bezpieczna. Wiedziałam, że dalej będzie dzwonił. Że będzie mnie szukał.
Harvey chciał coś powiedzieć, ale nagle rozdzwoniła się druga komórka, ta, którą mi dał. O mało co nie dostałam zawału. Byłam przekonana, że to Gavin, że jakimś cudem zdobył mój drugi numer, że cały czas mnie podsłuchiwał — dopiero po sekundzie wrócił mi rozum. Nie miało już znaczenia, czy mnie podsłuchiwał czy szpiegował. Już od niego uciekłam i na niego doniosłam. Zerknęłam na mały telefon i zobaczyłam, że dzwoniła Julie.
— Śmiertelnie mnie wystraszyłaś — jęknęłam, odbierając. — Myślałam, że to Gavin.
— Dzwonił do ciebie?
— Tak.
— Czyli już się zorientował… Gdzie jesteś? U Harveya?
— Tak.
— Dobra. Przełącz mnie na głośnomówiący.
Zdziwiłam się, ale wykonałam jej prośbę, trzymając telefon przed sobą.
— Już.
— Cześć, Harvey.
— Cześć — odpowiedział, wyraźnie zaskoczony.
— Zadzwoniłam, bo mam pewną propozycję, a musimy się spieszyć. W przyszłym tygodniu kończy mi się umowa najmu. Chciałam zostać w tym mieszkaniu, ale zmieniłam zdanie, zwłaszcza że ty, Aurora, nie masz teraz co ze sobą zrobić. Tak jak mówiłaś, Gavin szybko znalazłby cię u rodziców. Musisz mieć nowy adres. Pomyślałam, że jeśli się zgodzisz, możemy zamieszkać razem. Nie byłabyś sama, a on nie wiedziałby, gdzie jesteś. Znalazłam ofertę mieszkania dwupokojowego, jest nawet blisko kawiarni, ale nie wiem, co o tym sądzisz. Co sądzicie — poprawiła się, tak jakby Harvey też miał mieć wpływ na decyzję.
Gorączkowo myślałam nad jej słowami. Właściwie jej propozycja wydawała się idealna. Pewnie i tak musiałabym podawać swój adres przy procesie i rozwodzie, ale przecież zawsze mogę podać adres rodziców i nawet nie będzie to kłamstwem. Mieszkanie z Julie też było dobrym rozwiązaniem, w końcu była moją przyjaciółką. Nie mogłam zamieszkać z Harveyem, nie byliśmy już razem. Tylko że…  
— Trzeba będzie podać ten adres Darrenowi — mruknęłam. — A już wiemy, że on raczej chętnie udostępnia takie informacje nieuprawnionym osobom. Zwłaszcza im.
— O niego się nie martw. Poradzę sobie z nim. — Brzmiała tak, jakby miała na niego haka. Jej głos był pewny i zdecydowany. — Już nikomu nie poda naszych adresów. Pytanie tylko, czy w to wchodzisz.
Zerknęłam pytająco na Harveya, czując się jak mała dziewczynka, a on pokiwał głową.
— Moim zdaniem to dobry pomysł. Jeśli będzie trzeba, wstawimy wam tam żelazne drzwi z milionem zabezpieczeń. Boję się tylko… co poza mieszkaniem? — zapytał, a po jego słowach zapadła cisza. — Żeby kompletnie się od niego uwolnić, musiałabyś zmienić pracę, może nawet przeprowadzić się do innego miasta. Wie, gdzie pracujesz i gdzie cię znaleźć. Mieszkanie to drugorzędna sprawa.
— Nie zrobi mi nic w pracy — powiedziałam, choć wcale nie byłam tego taka pewna. — Nie przy ludziach. — Zaczynałam mieć wrażenie, że popadaliśmy w paranoję. Że ukrywamy mnie, tak jakbym uciekała przed seryjnym mordercą. — Dajcie spokój, Gavin nie jest… — Szukałam przez chwilę słowa, ale go nie znalazłam. — Nie jest aż taki głupi. Lubił tłuc mnie w domu, w samotności, ale nie ryzykowałby zaatakowania mnie w biały dzień, w centrum, wśród ludzi. Tylko by się pogrążył. A nie jest żadnym seryjnym mordercą albo porywaczem, nie będzie mnie przecież porywał dla okupu…  
— Jesteś tego pewna? — mruknęła Julie.
Nie. Nie byłam.
— Załatwię sobie zakaz zbliżania. Wtedy na pewno będę się czuła bezpieczniej. Pogadam z komisarz Fox, ale najpierw… muszę załatwić najważniejsze sprawy. Julie, właśnie uratowałaś mi skórę, jesteś cudowna i wchodzę w to. Zaklepuj to mieszkanie.
— Ok. Prześlę ci wszystkie szczegóły. Smsem?
— Lepiej tak, bo nie wiem, czy Gavin nie ma wglądu w moją pocztę — westchnęłam ciężko. — Muszę załatwić sobie całe nowe życie — powiedziałam po chwili. — Nową pocztę. Nowy numer telefonu. Nowe mieszkanie. Wszystko po to, by się od niego uwolnić.
— Wszystko po kolei. W końcu będziesz wolna, gwarantuję ci to. — Harvey wyciągnął dłoń, by ścisnąć mocno moje palce.  
— Dokładnie. Zadbamy o ciebie. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Dobra, to dzwonię do właściciela, zanim ktoś sprzątnie nam to mieszkanie. Informuj mnie na bieżąco. Pa!
Julie się rozłączyła. Odłożyłam komórkę i westchnęłam.
— To niby moje życie, ale wciąż ciężko mi uwierzyć, że coś takiego mnie spotkało. Że nie byłam ostrożniejsza, że zignorowałam wszystkie znaki… I ciebie. — Spojrzałam na Harveya poważnym wzrokiem. — Ostrzegałeś mnie.
— Ostrzegałem, ale nie wiedziałem, że on jest aż tak popieprzony — westchnął ciężko. — Zresztą… wbiegłem na wasz ślub jak jakiś zazdrosny kochanek. Nikt nie potraktowałby mnie wtedy poważnie. Nie przemyślałem tego.
— Gdy rozmawialiśmy potem przez telefon, mówiłeś… że dowiedziałeś się za późno. — W końcu postanowiłam zapytać go o przeszłość, bo choć minęło już tyle czasu od tamtych wydarzeń, ja nadal niczego nie wiedziałam. Harvey był dla mnie teraz jak obca osoba. Miał nowe mieszkanie, nową pracę, nie wiedziałam, co się z nim działo przez ostatni rok. Tak naprawdę prawie się nie znaliśmy i to strasznie mnie dobijało. — Co to znaczy?
Odchrząknął.
— To znaczy, że… Rany, sam nie wiem, od czego zacząć. Mam mętlik w głowie. Minęło tyle czasu…
— To prawda. — Przyciągnęłam kolana do siebie, ale zaraz przypomniałam sobie o szwach i cicho syknęłam. Harvey to zauważył i zerknął na mnie pytająco. — Nieważne. Może… zacznijmy od tego, dlaczego ze mną zerwałeś? Teraz chyba możesz mi już to powiedzieć. Powiedziałeś, że sobie nie ufamy i że gdy na mnie patrzysz, widzisz Kirę i Gavina, ale chyba nie chodziło tylko o to?  
— Nie. — Pokręcił głową. — To było cholernie głupie i przepraszam cię za to.  
— W porządku. Chcę po prostu zrozumieć, co się wtedy stało.
— No więc… Pamiętam, że mieliśmy iść wtedy do kina. Chciałem wyjść z pracy o normalnej godzinie, ale zadzwoniła do mnie Kira. Powiedziała, że musi się ze mną spotkać. Nie chciałem, nie miałem zamiaru tego robić, ale, tak jak ci wtedy powiedziałem, zmusiła mnie… — Przez jego twarz przemknął cień. — Więc poszedłem do parku. A ona powiedziała, że jest ze mną w ciąży. — Zerknął na mnie, chyba spodziewając się mojego zdumienia, ale ja powoli skinęłam głową.
— Wiem. Widziałam ją w kawiarni parę miesięcy później, gdy byłam już po ślubie. Miała wielki brzuch… Pomyślałam wtedy, że to twoje dziecko i dlatego mnie zostawiłeś.  
— Ja też myślałem, że było moje. — Zwiesił głowę ze wstydem. — To… nie było niemożliwe. Nie zdradziłem cię — dodał szybko. — W życiu bym tego nie zrobił. Ale zanim zerwałem z Kirą… — urwał, ale nie musiał już nic dodawać. Wiedziałam, o co chodziło. — Spaliśmy ze sobą ten jeden ostatni raz. Nakłoniła mnie, a ja uległem. Cóż, to było idiotyczne. Tak czy inaczej, sama wiesz, co było potem. Zerwałem z nią i związałem się z tobą. Potem nagle ona zjawia się, krzycząc, że to moje dziecko. Byłem pewien, że był w tym jakiś haczyk, więc od razu zaprowadziłem ją do lekarza. Nie wiem, może sądziła, że na to nie wpadnę i że tak po prostu jej uwierzę.
— Zrobiłeś test na ojcostwo?
— Nie musiałem. Wystarczyło, że lekarz powiedział, który to tydzień ciąży. Wtedy stało się jasne, że to nie ja byłem ojcem, bo wtedy byłem już z tobą i z nią nie spałem. Powiedziałem jej wprost, że to nie moje dziecko, żeby nie próbowała mnie wrobić, jeśli poszła do łóżka z innym. Nie mogła dalej kłamać, czarno na białym było widać, że zaszła w ciążę długo po naszym rozstaniu, więc w końcu przyznała się, że kto inny jest ojcem.
Milczałam, próbując powoli poukładać sobie w głowie wszystko to, co słyszałam. Wyjaśnianie przeszłości po tak długim czasie wcale nie było proste.
— Więc… skoro to nie twoje dziecko… czym cię szantażowała, że musiałeś ze mną zerwać?
Skrzywił się.
— Zagroziła, że jeśli jej nie pomogę, to powie ci… O tej rzeczy, którą ukrywałem, a ty czułaś, że czegoś ci nie mówię…  
A więc jak zwykle wszystko sprowadzało się do tej jednej tajemnicy. Westchnęłam cicho.
— Rozumiem — powiedziałam, choć tak naprawdę nie rozumiałam.
— Bałem się, Aurora, najzwyczajniej w świecie się bałem. Wiem, że powinienem był od początku być z tobą szczery, ale chyba sama wiesz, jak czasem ciężko powiedzieć innej osobie coś, co cię dręczy. — Spojrzał mi w oczy, a ja powoli skinęłam głową. To akurat rozumiałam aż za dobrze. — A do tego doszedł ten cały bałagan… Nie kłamałem, naprawdę w głowie siedział mi Gavin i wciąż zastanawiałem się, czy któregoś dnia jednak nie stwierdzisz, że wybierasz jego. W dodatku w moim życiu na nowo pojawiła się Kira i jej groźby… Nie wiedziałem, co robić, nie chciałem dłużej ciągnąć związku, jeśli żyłem w takim cholernym bałaganie. Stwierdziłem, że lepiej zrobię, jeśli cię od tego odsunę. To był mój bałagan, nie twój. Nie chciałem cię na to narażać, więc… postanowiłem cię uwolnić. Nawet, jeśli złamało mi to serce. — Zamilkł na chwilę. — I, tak jak sądziłem, wróciłaś do Gavina. Oboje wiemy, jak się to potoczyło.
Próbował ukryć żal, ale i tak go wychwyciłam. Nigdy nie patrzyłam na to w ten sposób — że miał do mnie żal o to, że byłam z Gavinem. Lawirowałam między nim a Harveyem, tak jak Harvey lawirował między mną a Kirą. Ja bałam się, że zostawi mnie dla niej, ale nie sądziłam, że on czuł to samo względem mnie i Gavina.
— Zawsze chciałam tylko ciebie — odezwałam się po chwili. — Gavin był… Sama nie wiem. Po prostu był obok. Teraz wiem, że zaplanował to wszystko tak, bym za niego wyszła, ale wtedy… W końcu i tak go pokochałam, ale to było co innego. Nie… nigdy nie czułam do niego tego, co do ciebie — wymamrotałam, ściszając głos z każdym słowem, tak jakbym przyznawała się do czegoś złego. Nie wiedziałam, czy to było stosowne, że po takim czasie wyznawałam mu uczucia.  
Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy. Nie naciskałam na niego, by powiedział mi, czym szantażowała go Kira. To już nie była moja sprawa.
— Przepraszam, że wcięłam ci się w życie — powiedziałam w końcu. — Nie chciałam. Myślałam, że poradzę sobie sama, tymczasem siedzę teraz u ciebie w mieszkaniu, zapewne wywracając ci wszystkie plany do góry nogami.  
— Przestań. Naprawdę sądzisz, że jakieś moje plany są ważniejsze od tego, by ci pomóc uciec od męża psychopaty?  
— Nie wiem, Harvey. Nie rozmawialiśmy tyle czasu… Ty wiesz, przez co przeszłam, ale ja nie wiem, co się dzieje w twoim życiu. I nie mów, że ci nie przeszkadzam, bo na pewno tak jest. — Zawahałam się, ale wiedziałam, że muszę zadać to pytanie. — Masz kogoś?
Zanim odpowiedział, minęło parę długich sekund.
— Tak — odparł w końcu, uciekając wzrokiem.
Spodziewałam się tego, ale i tak zabolało dużo bardziej, niż myślałam. Teraz czułam jeszcze gorszy wstyd. Siedziałam tu, jak gdyby nigdy nic, jakbyśmy nadal byli parą, a on… miał dziewczynę.  
Udało mi się wykrztusić tylko:
— Och.
— To nic poważnego. Tylko się spotykamy. — Jego głos wskazywał jednak, że jednak coś poważnego już się stało. — Słuchaj, Aurora, nie chcę, żebyś miała wrażenie, że w czymś mi przeszkadzasz, bo tak nie jest. Niewiele się zmieniło. Tak, przeprowadziłem się, bo musiałem… po prostu chciałem coś zmienić, wiesz? Uciec od tamtego mieszkania, które kojarzyło mi się z Kirą i… z tobą. Pracę zmieniłem, bo dostałem lepszą ofertę, ale to dalej jest zakład naprawczy, tylko inny. Większy i taki, który lepiej płaci. Poza tym wszystko jest tak samo. Nie mam super ułożonego życia, które mi zaburzasz. W porządku?
Pokiwałam głową, choć nie było wcale w porządku. Harvey się z kimś spotykał. Ta dziewczyna być może uważała, że ma go na własność. Dlaczego tak mnie to bolało? Miał prawo ruszyć dalej ze swoim życiem. Ja wyszłam za mąż. Przez pewien czas nawet byłam szczęśliwa. On też powinien.
W tym momencie byłam jeszcze bardziej wdzięczna Julie, że znalazła nam mieszkanie i że nie będę musiała długo ukrywać się u Harveya. Teraz stało się to cholernie niezręczne.
— Kiedy idziesz do pracy? — Wyrwało mnie z zamyślenia jego pytanie. — Pytam, bo zastanawiam się, jak to logistycznie rozwiązać… No wiesz, z kluczami i tak dalej. I z jakąś ochroną. Może kupię ci gaz pieprzowy albo cokolwiek, co będziesz mogła wykorzystać, gdyby Gavin zechciał złożyć ci wizytę.
Poczułam się teraz, jakby Harvey był moim tatą i to nie było przyjemne uczucie.
— Nie martw się, możesz swobodnie zabrać klucze, raczej nie będę nigdzie wychodzić. Dzisiaj się zwolniłam, ale i tak muszę poczekać kilka dni, aż to wszystko… — Machnęłam ręką na swoją szyję. — Przestanie być tak widoczne… Nie chcę straszyć klientów. Zaraz zadzwonię do Darrena. I… chyba powinnam też zadzwonić do rodziców. Nie masz nic przeciwko?
— Oczywiście, że nie. — Jego wzrok padł na moją torbę. — Masz tutaj ciuchy?
— Trochę.
— Jakby czegoś ci brakowało, to mów, dam ci swoje.
Ponownie przeszył mnie dreszcz, bo jego propozycja przypomniała mi czasy, gdy byliśmy razem — i wtedy noszenie jego ubrań miało sens. Teraz już nie.
— Dobrze. Dzięki.
— I, oczywiście, śpisz w sypialni. Ja rozłożę sobie tą kanapę.
— Harvey, naprawdę, nie musisz oddawać mi łóżka… to ja powinnam spać na kanapie. Wystarczy, że będę ci tu przeszkadzać przez najbliższe parę dni. — Widziałam, że już otwierał usta, by po raz kolejny powiedzieć, że mu nie przeszkadzam, ale przyłożyłam mu palec do ust i uśmiechnęłam się. — Dziękuję. Naprawdę. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Odwdzięczę ci się jakoś, obiecuję.
— Nie musisz. Jesteś jeszcze głodna?
— Nie, ta pizza mnie zapchała. Pójdę do sypialni, żeby zadzwonić.
— Dobra. W razie czego, wołaj mnie.
Ciężko było określić moje uczucia, bo było ich tyle, że nie wiedziałam, które było najsilniejsze. Odczuwałam jednocześnie strach i ulgę, wdzięczność i lęk. Myśl, że Harvey z kimś się spotykał, była dobijająca, ale przecież to była normalna kolej rzeczy. Zastanawiałam się, co będzie później — gdy już opuszczę jego mieszkanie, zamieszkam z Julie i nie będę potrzebowała jego pomocy. Czy będę miała jakiś powód, by pozostać w jego życiu? Czy on w ogóle będzie tego chciał?
Zadzwoniłam do Darrena i powiedziałam, że muszę pilnie prosić o kilka dni wolnego. Nie był zachwycony, ale w końcu się zgodził. Później jeszcze długo rozmawiałam z rodzicami. Mama płakała z ulgi, że w końcu uciekłam. Zapewniłam ją, że wszystko jest w porządku i nic mi nie jest, ale chyba nie wierzyła. Potwierdziła, że kurier przyniósł moje rzeczy, a ja powiedziałam o mieszkaniu z Julie. Choć brzmiała tak, jakby chciała trzymać mnie w domu pod kluczem, zgodziła się, że to nie było najbezpieczniejsze rozwiązanie. W końcu się rozłączyłam, czując piasek pod oczami. Dochodziła już północ.
Wzięłam z torby potrzebne rzeczy, wyszłam z sypialni i na palcach przeszłam do łazienki, zerkając po drodze na Harveya, który już rozłożył kanapę w salonie, przesunąwszy uprzednio stolik. Była dość mała i musiał spać skulony, co tylko pogłębiło moje poczucie winy. To ja powinnam tu spać, a on w swoim łóżku, które przecież było dużo większe. Jego czarne włosy rozsypały się po poduszce. Chyba już spał, bo ani drgnął, gdy przechodziłam obok.
W łazience przemyłam szybko twarz, starając się nie patrzeć na koszmarnie siną szyję, umyłam zęby i przebrałam się w piżamę. Nadal czułam się tu obco, ale nie zamierzałam narzekać. Wróciłam do sypialni i z wahaniem wślizgnęłam się pod kołdrę, uświadamiając sobie, że po raz pierwszy od wielu tygodni spałam sama — bez męża obok.
Pościel pachniała Harveyem i żałowałam, że nie było go obok, ale to było tylko konsekwencją naszych błędów. Każde z nas poszło w swoją stronę. Ja wyszłam za tyrana, a on… miał dziewczynę. Po prostu. Nie mógł leżeć obok, bo nie był już mój.  

To nie była spokojna noc. Ilekroć zasypiałam, budziłam się zlana potem, przerażona, że Gavin mnie szuka, że być może domyślił się, gdzie jestem. W pewnym momencie słyszałam donośne walenie w drzwi i obudziłam się kompletnie przerażona. Siedziałam w ciszy przez kilkadziesiąt sekund, ale nic się nie wydarzyło. Oszołomiona, stwierdziłam, że to musiał być sen. Na pewno usłyszałabym takie pukanie. Harvey by je usłyszał. Za drzwiami nikogo nie było, a ja byłam bezpieczna. Przynajmniej na razie.
Miałam jednak przykre wrażenie, że już nigdy nie poczuję się bezpiecznie, nieważne, gdzie będę i z kim.
Udało mi się ponownie zasnąć, ale około szóstej zadzwonił budzik Harveya. Usłyszałam, jak wstaje i szykuje się do pracy. Uświadomiłam sobie, że przecież jego szafa znajdowała się tutaj, więc musiał wejść po ubrania. Wczoraj o tym nie pomyśleliśmy. Zamknęłam oczy na parę sekund przed tym, jak delikatnie otworzył drzwi. Udawałam, że śpię. Nie chciałam teraz z nim rozmawiać. Nadal czułam się osłabiona po nocy pełnej koszmarów. Usiłowałam miarowo oddychać, podczas gdy Harvey podszedł do szafy. Słyszałam delikatne trzeszczenie podłogi. W pewnym momencie zatrzymał się. Podszedł bliżej mnie. Poczułam, jak się pochyla i delikatnie odkłada na miejsce niesforny kosmyk włosów, który opadł mi na twarz.
Po chwili zamknął cicho drzwi, a mi zachciało się płakać. Nie rozumiałam naszej relacji — po raz kolejny. Czułam się źle z myślą, że spotykał się z inną, a ja — mimo tego co mówił — zawadzałam mu. To było naturalne. Musiałam szybko skontaktować się z Julie.
Leżałam w łóżku, aż Harvey wyszedł — usłyszałam dokładnie, jak zamknął drzwi wejściowe na zamek. Byłam sama — i bezpieczna. Nie było tu Gavina. Nie musiałam uważać, co mówię, co robię, nie musiałam sprzątać, by wszystko było idealnie, nie musiałam się go bać, bo nikogo tu nie było. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio się tak czułam.
Na chwiejnych nogach poszłam do pod prysznic. Rozpaczliwie potrzebowałam się odświeżyć. Szyja nadal cholernie mnie bolała, ale nie zważałam na to. Byłam bardziej zajęta myciem w taki sposób, by nie zamoczyć szwów. Pod prysznicem było ciężko. Zapewne lepiej poszłaby mi kąpiel w wannie, gdzie nogę mogłabym położyć na krawędzi, ale musiałam sobie radzić z tym, co miałam. Po prysznicu poczułam się dużo lepiej, choć gdy patrzyłam w lustro, to i tak nie mogłam dojrzeć dawnej siebie.
Ubrałam się w szarą koszulkę i dżinsy, z przykrością zauważając, jak bardzo były luźne. Szukałam w torbie jakiejś bluzy, ale szybko okazało się, że chyba żadnej ze sobą nie wzięłam. Westchnęłam. Było mi zimno, ale nie miałam zamiaru zakładać którejś z bluz Harveya. Już nie miałam do tego prawa. Udało mi się znaleźć koc, którym się owinęłam. Wróciłam do kuchni, gdzie znalazłam kartkę:
Wyszedłem do pracy, wrócę około 16. Załatwię Ci gaz pieprzowy. Gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń.
Nie chciało mi się jeść, więc postanowiłam zrobić herbatę. Gotując wodę, myślałam o wczorajszej rozmowie z Harveyem i dopiero do mnie dotarło, że nie odpowiedział na jedno z moich pytań — dlaczego mówił, że za późno dowiedział się o ślubie. Zaczęliśmy rozmawiać o Kirze, ale później temat zszedł na nasze rozstanie i w końcu na jego obecną dziewczynę. To na tyle zbiło mnie z tropu, że zapomniałam zapytać o pozostałe elementy układanki. Nadal nie znałam całej prawdy.
Z kubkiem parującej herbaty usiadłam przy stoliku, zastanawiając się, co powinnam teraz zrobić.  
I wtedy rozległo się natarczywe pukanie do drzwi.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 5050 słów i 28031 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto