Empiria – rozdział 14

Empiria – rozdział 14Natarczywe pukanie do drzwi coraz bardziej przybierało na sile. Przez chwilę miałam nadzieję, że to Brian, ale za drzwiami stał Harvey — sam. Myślałam, że ten widok przyniesie mi ulgę, ale tak się nie stało. Czułam się żałośnie. Byłam na dnie. Nie widziałam z niego ucieczki.
Ledwo zarejestrowałam, jak Harvey wchodzi do środka, bierze mnie pod ramię i prowadzi w stronę foteli. Posadził mnie na jednym z nich, a sam ukucnął, unosząc mi podbródek.
— Mów, co się stało.
Miałam już dość mówienia. Dość analizowania, roztrząsania wszystkiego. Byłam cieniem człowieka. Już nie pamiętałam, jak wyglądało szczęście — jak czuł się człowiek, kiedy był szczęśliwy. Miałam wrażenie, że cały świat nagle się skurczył, zamazał, że już nie widziałam normalnego życia, tylko znajdowałam się w ciemnym jądrze wszystkich nawarstwionych spraw. Gavin, Julie, Brian — oni wszyscy zajmowali moje myśli.  
Mimo wszystko otworzyłam usta i zaczęłam mówić. Nie wiedziałam, czy mówiłam z sensem, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Potrzebowałam, by ktoś pociągnął mnie ku górze, ku powierzchni, by sprawił, że przestanę tonąć. Harvey słuchał uważnie, choć widziałam, jak jego szczęka gwałtownie się zacisnęła, gdy opowiedziałam o rozmowie z Gavinem pod szpitalem. Głos mi się załamał, gdy mówiłam o Brianie. Gdy w końcu skończyłam, miałam wrażenie, że ochrypłam.
— On jest chory. Od zawsze wiedziałem, że był popieprzony, ale to… — odezwał się cicho Harvey. — Przepraszam. Nie powinienem był cię namawiać… Miałaś rację, należało się wycofać.
— Przecież nikt z nas nie podejrzewał, że Gavin jest zdolny do takich rzeczy — odparłam równie cicho. — Nie tylko ty mnie namawiałeś, Julie też. Moi rodzice tak samo. Teraz czuję się jak idiotka… Spotkałam się z Kirą, która zgodziła się mi pomóc, co było ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałam, a… to wszystko na nic. Gavin zrobi wszystko, byle tylko nie dopuścić do zrujnowania mu reputacji i kariery. Nawet zabije tych, których kocham.
— Więc wycofałaś pozew.
— Tak. — Na samą myśl czułam rozpacz, która jednak była niczym w porównaniu ze strachem, czy Julie przeżyje, czy obudzi się bez deficytów neurologicznych… a jeśli się obudzi, ale nie będzie już sobą?  
— Więc przestań się już tym zadręczać. Co się stało, to się nie odstanie. To, co stanie się później z Gavinem lub jego kolejną ewentualną dziewczyną, nie jest już twoim zmartwieniem. Próbowałaś, nie udało się. Musisz wyrzucić to z głowy. — Mówił delikatnie, ale stanowczo. Brzmiał jak psycholog, mówiący mi, co miałam robić. Jak pokierować swoim życiem. — I tak nadal możemy wykorzystać wszystko, co masz, tylko po prostu nie na drodze sądowej. Możesz wykorzystać te dowody, by zaszantażować Gavina, żeby trzymał się od ciebie z daleka. Choć myślę, że i tak to zrobi… Dostał to, czego chciał. Bo tylko o to mu chodziło, prawda? — Spojrzał na mnie pytająco, a ja uświadomiłam sobie, że zapomniałam mu powiedzieć, że Gavin już nie chciał dać mi rozwodu. Że twierdził, że nadal mnie kochał. Nie chciałam jednak o tym rozmawiać, więc tylko skinęłam głową. Nie chciałam mówić tego na głos, dalej czuć się jak jego żona.
— Tak. Masz rację. Ale nie mam już listwy z nagraniem… Musiałabym iść na policję…  
— Zgrałem je na swojego laptopa — powiedział szybko. — Czułem, że może się przydać.
— Ok — powiedziałam krótko, bo nie byłam w stanie teraz o tym myśleć. — To dobrze, ale… to wszystko może poczekać. Teraz to Julie jest najważniejsza. Jeśli nie wyjdzie z tego cało… — Głos mi zadrżał, a Harvey szybko chwycił mnie za rękę.
— Wyjdzie. Nie martw się, dopóki nie masz powodu. Operacja się udała, ale to nadal była operacja mózgu. Julie potrzebuje czasu, by się obudzić, ale wszystko będzie dobrze.
Z jakiegoś powodu w jego ustach te słowa nie brzmiały banalnie. Popierał je argumentami, mówił tak spokojnie… To właśnie tego stoickiego spokoju teraz potrzebowałam. Zastanawiałam się, czy kiedyś też taki był, czy może to była zasługa Sheili?
Przypomniałam sobie naszą pierwszą kłótnię — choć pamiętałam ją jak przez mgłę.
Rzuciłaś w niego pieniędzmi, ale chyba ci się spodobał, skoro nadal się z nim spotykasz. Aurora, on rozpieprzył mi życie! Już zapomniałaś? Pobił mnie, trzymał Kirę w tym związku, był cholernie zazdrosny i miał obsesję…
Był wtedy wściekły — zupełnie inny niż teraz. I ja też byłam wściekła. Teraz miałam do tego jeszcze więcej powodów. Dowody na to, jaki był Gavin, miałam podane jak na tacy. Teraz już wiedziałam, że Harvey mówił prawdę, choć nawet i on nie wyobrażał sobie, do czego Gavin był zdolny. Teraz już byłam skłonna uwierzyć, że Kira wcale nie była aż taką suką, tylko była zdesperowana, by wyrwać się z tego związku, w którym była trzymana na siłę. Tak jak ja.
Rozpieprzył życie nam wszystkim i tylko Bóg wiedział, komu jeszcze.  
Więc nie krzycz i nie oceniaj mnie, bo nie jesteś lepszy! Kochasz kogoś, kto cię nie szanuje, kto cię okłamuje i zdradza! Przy okazji potraktowałeś mnie jak zabawkę. Jeśli o mnie chodzi, to na chwilę obecną z was dwóch to Gavin jest tym lepszym.
Tak bardzo, bardzo się pomyliłam…
Musiałam przestać to rozpamiętywać. Już nie byliśmy tymi samymi ludźmi. Wpływ Sheili czy nie — Harvey był inny i ja też byłam inna. Zraniona. Zlękniona. Wykorzystywana.
— Powinnaś się przespać.
— Wiem, ale… Nie mogę tak po prostu spać. Co, jeśli Brian wróci? A jeśli Julie się obudzi?
— Jej mama do ciebie napisze, tak?
— Tak, ale co jeśli…
— A więc zostanę tu — przerwał mi, a ja gwałtownie umilkłam. — Zostanę tu, gdy będziesz spała. Jeśli będzie jakaś wiadomość od mamy Julie, obudzę cię. W porządku?
Chciałam zapytać, co z Sheilą, ale wzruszenie ścisnęło mi gardło i tylko skinęłam głową.
W tym momencie kochałam go jeszcze bardziej — ale miałam też świadomość, że nie był i już nie będzie mój.
Ale to wszystko było nieważne. Liczyła się tylko Julie. To o niej myślałam, kładąc się do łóżka i zaciskając kciuki, prosząc cicho wszechświat, by się obudziła. Gavin nie mógł wygrać.
•  
Gdy się obudziłam, ledwo pamiętałam, co się stało i gdzie byłam. Musiałam spać bardzo głęboko. Potrzebowałam chwili, by połączyć fakty, a gdy to zrobiłam, żołądek ścisnął mi się boleśnie. Harvey mnie nie obudził, co oznaczało jedno — gdy spałam, nic się nie wydarzyło. Mama Julie nie przysłała żadnej wiadomości, a Brian nadal był na mnie wściekły. Podniosłam się i wyszłam z pokoju. Harvey siedział przy stole w kuchni. Na mój widok podniósł głowę.
— Ile spałam? — zapytałam zaspanym głosem.
— Cztery godziny.
— O rany. — Zrobiło mi się wstyd. — Musiałeś się nieźle wynudzić… — Mój wzrok padł na pudełko, leżące obok niego. — Co to?
Czekał chwilę z odpowiedzią, jakby wiedział, że mi się nie spodoba.
— Pączki — odparł w końcu. — Sheila tu wpadła i przyniosła…
Ponownie poczułam gwałtowny skręt żołądka. Sheila tak po prostu tu przyszła, podczas gdy ja spałam, a Harvey siedział w moim mieszkaniu? To było po prostu… dziwaczne. Może Kira miała rację, mówiąc, że Sheila miała jakiś ukryty motyw? Dlaczego zgadzała się, by Harvey był tak blisko mnie? Dlaczego tylko przynosiła pączki i nie miała nic przeciwko temu? Tylko dlatego, że też doświadczyła przemocy ze strony mężczyzny?
Nie miałam nawet ochoty pytać, ile tu siedziała i czy o coś pytała. Nie miałam ochoty na pączki. Mruknęłam tylko:
— Pójdę wziąć prysznic.
Nie potrzebowałam prysznica, brałam go kilka godzin temu, ale musiałam zejść Harveyowi z oczu. Było mi niedobrze, bo nawet nie pamiętałam, kiedy ostatnio coś jadłam. Musiałam coś przekąsić choćby po to, by nie zemdleć. Zamierzałam od razu wrócić do szpitala, choć przecież sama powiedziałam Brianowi, że to bez sensu. Czekała na nas tylko poczekalnia. Nie mogłam jednak siedzieć w tym mieszkaniu bez Julie. Było zbyt duże i zbyt puste. Będąc w szpitalu, przynajmniej będę bliżej niej.
Miałam dość tego, co życie ze mną robiło. Nie chciałam dłużej czuć się tak jak teraz. Nie byłam już ofiarą przemocy domowej, ale w pewnym sensie nadal tak się czułam. Byłam zastraszona, zlękniona, wiecznie płakałam, dlatego kontrast między mną i Sheilą bolał mnie jeszcze bardziej. Nie chciałam dłużej taka być. Musiałam wziąć się w garść i w końcu przestać nadstawiać drugi policzek. Kira miała rację. Niektórzy musieli walczyć, by utrzymać się na powierzchni — a ja przestałam. Biernie reagowałam na to, co życie mi dawało, przestałam walczyć — a musiałam w końcu się ogarnąć i odzyskać swoje życie.
W pokoju przebrałam się w dżinsy, czarną podkoszulkę i dłuższą marynarkę w kolorze jasnego beżu. Odruchowo chciałam sięgnąć po jakieś luźne ciuchy, ale postanowiłam, że ta Aurora — ta jej przestraszona, domowa, ukrywająca się wersja — musiała odejść. Włosy związałam w koka, by mi nie przeszkadzały. Wyciągnęłam rękę po naszyjnik z kolibrem, ale zawahałam się. Czułam blokadę, by zapiąć go na szyi. Był teraz czymś brudnym, czymś, czego nie chciałam nosić. W końcu wyszłam z pokoju tak jak stałam i poszłam do kuchni.  
— Chcę jechać do szpitala — oznajmiłam, a Harvey spojrzał na mnie i przez chwilę taksował mnie wzrokiem. Zapewne odczuł pewien szok, zobaczywszy mnie w innych niż zwykle ubraniach. — Nie mogę tu dłużej siedzieć. Dziękuję, że ze mną zostałeś, ale muszę być w szpitalu.  
— Pojadę z tobą — zaoferował i od razu się podniósł.
— Nie, Harvey. To nie w porządku wobec Sheili. Jestem ci wdzięczna, ale…  
— Sheila nie ma nic przeciwko temu.
— I nie uważasz, że to dziwne? — zapytałam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. — Poważnie, Harvey, o co z wami chodzi? Dlaczego nie przeszkadza jej, że masz taki kontakt ze swoją byłą? Nawet jeśli oficjalnie nie jest jeszcze twoją dziewczyną…
— Tak właściwie to już jest — mruknął, nie patrząc na mnie.  
Zabolało, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać.
— Och. W takim razie… gratulacje.  
Nie wiedziałam, co powiedzieć, kiedy podniósł na mnie wzrok.
— Powiedziałem jej, że jeśli chce ze mną być, to musi zaakceptować fakt, że będę w twoim życiu, a ty będziesz w moim — powiedział powoli, ale stanowczo. — Nie wiedziałem, czy ty też tego chcesz, ale ja po prostu… musiałem, muszę wiedzieć, co u ciebie. Nie mogę zostawić cię na pastwę losu. Już raz to zrobiłem — mówił dalej, a moje gardło coraz bardziej się zaciskało. — I wyrzucałem sobie, że popchnąłem cię do Gavina. To przeze mnie za niego wyszłaś. Przeze mnie, przez Kirę… To ja z tobą zerwałem. A on to wykorzystał.  
— Zaplanował to — powiedziałam cicho, a serce biło mi bardzo szybko. Co on do mnie mówił? — To nie twoja wina.
— Moja. Ułatwiłem mu zadanie. Mogliśmy być szczęśliwi. Mogłem nie być tchórzem i powiedzieć ci wszystko, zanim było za późno.  
Staliśmy przez chwilę w milczeniu, a ja przetwarzałam jego słowa. Czy on właśnie powiedział, że warunkiem związku jego i Sheili był… kontakt ze mną? Dlaczego? Bo Harvey czuł się winny, że popchnął mnie w ramiona Gavina i dlatego chciał mnie teraz doglądać? By upewnić się, że jednak wyjdę na prostą?
Choć z jednej strony było to wzruszające, z drugiej… czułam dyskomfort. Jakby ktoś wbijał we mnie tysiące malutkich szpileczek. Znowu czułam się jak dziecko, jak ktoś słaby, za kogo Harvey musiał być odpowiedzialny. Tu nie było nic romantycznego. Nie było tu żadnych uczuć. On po prostu chciał o mnie zadbać, bo czuł, że musiał to zrobić — ale najwyraźniej kochał Sheilę, skoro w końcu oficjalnie zostali parą.
— Nieważne. To już przeszłość — odezwałam się w końcu. — A ja naprawdę muszę jechać do szpitala. Sama.
Westchnął ciężko.
— To chociaż cię podrzucę.
— Czym?
— Motocyklem.
Tej propozycji nie mogłam odrzucić. Tęskniłam za jazdą na motocyklu. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo. Skinęłam głową.
— W porządku. Dziękuję.
Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie rzeczywiście stał zaparkowany jego czarny motocykl. Harvey dał mi drugi kask, a sam zapiął swój. Po wdrapaniu się na maszynę z wahaniem objęłam go w pasie, starając się trzymać mocno, ale jednocześnie zbytnio się do niego nie tulić, co było bardzo trudne. Nadal miałam mętlik w głowie, ale nie mogłam poświęcać mu więcej myśli. Musiałam myśleć o Julie.
Szpital nie był daleko, a motocyklem jechało się szybko. Po kilkunastu minutach rozpinałam już kask, starając się unikać spojrzenia Harveya. Już nabierałam powietrza, by mu podziękować, ale on też nagle rozpiął swój kask i zgasił silnik.
— Co robisz? — zapytałam z zaskoczeniem.
— Idę z tobą.
— Ale przecież powiedziałam ci…
— Tak, wiem — przerwał mi. — Ale nie chcę puszczać cię tam samej.
Nie miałam siły z nim dyskutować, poza tym… Byłoby miło mieć go obok. On chyba też tego chciał — nawet jeśli jedynie czuł się za mnie odpowiedzialny. Zerknęłam na komórkę, ale nie było żadnej wiadomości od mamy Julie. Z westchnieniem udałam się w stronę poczekalni i nagle pomysł siedzenia tutaj nie wydawał mi się już taki dobry. Harvey przyniósł nam kawę z automatu, która była obrzydliwa, ale chociaż miałam co zrobić z rękami. Usiadł obok mnie, a ja wpatrzyłam się w przechodzących obok ludzi, lekarzy, recepcję. Niektórzy mieli na twarzach ogromne napięcie, niektórzy wydawali się wręcz znudzeni, ale na szczęście nikt nie wybuchał płaczem. Nikt nie otrzymał złej wiadomości.
— Wszystko ok?
— Nie lubię szpitali — wymamrotałam pod nosem.
— Chyba nikt ich nie lubi.
— Tak, ale… — Przez chwilę szukałam odpowiednich słów. — Gdy Olivia… gdy jej rak się zaostrzył, spędzałam w szpitalu praktycznie każdy dzień. To było straszne. Cały czas byłam przesiąknięta tymi chemicznymi zapachami… Czułam się, jakbym tu pracowała, jakbym była lekarzem, jakby szpital był moim domem. Nie lubię igieł, wiesz? Ani widoku krwi. Ale po codziennym przebywaniu w szpitalu jakoś przestało mi to przeszkadzać, bo już byłam do tego tak przyzwyczajona.
— Przepraszam — powiedział cicho Harvey i poczułam, jak bierze mnie delikatnie za rękę. — Nie chciałem…
— Wiem. — Pozwoliłam, aby mnie trzymał, ale tylko przez chwilę. W końcu wyrwałam rękę, może zbyt gwałtownie. Przez głowę przebiegła mi myśl, że skoro i tak tu siedzieliśmy, to był dobry moment na rozmowę… Ale przecież Harvey niekoniecznie musiał chcieć wyjawiać mi swoją tajemnicę akurat w takim miejscu. Zamiast tego poruszyłam inny temat, o którym jeszcze nie rozmawialiśmy: — Nie zdążyłam ci tego powiedzieć, ale miałeś rację. Kira naprawdę się zmieniła. — Obróciłam głowę, by na niego spojrzeć. Wydawał się zdumiony. — Może nie aż tak, ale… Jednak ma ludzką twarz.
Parsknął urywanym śmiechem.
— Tak. Ma. Choć były momenty, że i ja poważnie w to wątpiłem. — Poprawił się na krześle. — A więc… rozmawiałyście?
— Tak. Powiedziała mi wszystko: jak Gavin oferował jej pieniądze, jak chciała cię wrobić w ojcostwo i… jak jej pomogłeś. Mimo wszystko. — Chwilę się zawahałam. — Masz wielkie serce, Harvey.
— Tak należało zrobić. Nie mogłem jej zostawić. Mimo tego co zrobiła… Potrzebowała pomocy. Cieszę się, że wszystko jej się udało.
— Jest ci wdzięczna. I… — Ponownie się zawahałam, bo nie wiedziałam, czy powinnam w ogóle o tym wspominać. — Kazała ci przekazać, że nie mówiła serio. Że wcale nie miała tego na myśli.
Przez chwilę Harvey chyba nie wiedział, o czym mówiłam, ale w pewnym momencie jego oczy się rozszerzyły.
— Naprawdę? — zapytał nieco ochrypłym głosem.  
— Naprawdę. — Nadal nie wiedziałam, o co chodziło i zaczynało mnie to już poważnie męczyć, ale nie śmiałam naciskać, bo to, co powiedziałam, chyba było dla niego bardzo ważne. Odchrząknął i potarł gwałtownie oczy.
— Wow. Naprawdę… wow. Mogła mi to powiedzieć tysiąc razy, ale powiedziała akurat tobie. Typowa Kira. — Zaśmiał się, ale to nie był radosny śmiech. — Cóż, dobrze, że przynajmniej wykazała chęć pomocy. Nawet jeśli wycofałaś pozew.
Zdążyłam już o tym zapomnieć i mój i tak blady uśmiech zniknął. W tym momencie Harvey nabrał powietrza.
— Przepraszam. Należy ci się cała prawda. Już i tak zbyt długo na nią czekałaś. — Pochylił się w moją stronę i widziałam z bliska jego napiętą twarz. Próbowałam oprzeć się pokusie pocałowania go. Nie mogłam. Nie był już mój, do cholery. Wziął kolejny głęboki oddech. — Chodzi o to, że…  
Przerwał nam nagle głośny dzwonek mojej komórki i odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Jak zwykle, wyczucie czasu było idealne, ale nie dbałam o to, bo widziałam, że dzwoniła mama Julie. Od razu odebrałam telefon. Chyba podświadomie spodziewałam się złych wieści, bo usłyszałam łamiący się ton głosu, ale szybko przekonałam się, że łamał się ze szczęścia — Julie się obudziła. Lekarz ją zbadał, wszystkie odruchy miała prawidłowe, nie było deficytów neurologicznych. Jeszcze nie miała siły na przyjmowanie gości, wciąż była słaba, ale była przytomna i zdrowa, a to było najważniejsze. Prawie popłakałam się z ulgi. Spojrzałam na Harveya, a on od razu zrozumiał, że dostałam dobre wieści. Ścisnął mnie za rękę. Jeszcze chwilę porozmawiałam z mamą Julie, a później się rozłączyłam, by zadzwonić do Briana. Bałam się, że nie odbierze, ale na szczęście usłyszałam w słuchawce jego głos i mogłam mu powiedzieć, że z Julie było wszystko w porządku. Miałam nadzieję, że jego złość wkrótce minie. Nie mogłam znieść tego, że się ode mnie odwrócił. Musiałam to naprawić.  
Przez chwilę uspokajałam oddech, nagle lżejsza o parę kilogramów. Z Julie wszystko było w porządku. Gavin nie wygrał — nie tym razem.
— Czy mógłbyś odwieźć mnie do mieszkania? — zapytałam, przenosząc spojrzenie na Harveya. — Nic tu po mnie, Julie jest jeszcze zbyt słaba na gości, ale… jest przytomna. Stabilna. Wszystko z nią dobrze — niemal jęknęłam, a po policzku potoczyła mi się łza ulgi. — Przepraszam. — Nagle się roześmiałam. — Po prostu mi ulżyło.  
— Nie przepraszaj. — Harvey szybko otarł moją łzę i dodał: — Tęskniłem za tym uśmiechem.  
Uśmiechałam się? Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
Nie mogłam się powstrzymać i wychyliłam się, by go przytulić.
Nawet jeśli on już mnie nie kochał, byłam niesamowicie wdzięczna, że tu ze mną był.  

Harvey odwiózł mnie do mieszkania, a mnie nawet nie chciało się go delikatnie wyganiać. Jeśli chciał ze mną zostać — to była jego sprawa. Byłam zbyt szczęśliwa, by być sama. Wcześniej nie doceniałam radości. Byłam tak szczęśliwa, że z Julie było w porządku, że nie obchodziło mnie już nic innego. Nie obchodziło mnie, gdzie była Sheila i czy zastanawiała się, gdzie był Harvey. Byłam… głodna. Zeszło ze mnie całe napięcie, cały stres, wróciły normalne odruchy i potrzeby fizjologiczne, zmęczenie oraz głód. Harvey zapytał, co chciałabym jeść i przez chwilę miałam w głowie pustkę, aż w końcu zdecydowałam się na coś, czego zawsze unikałam. Nawet Harvey był zaskoczony. Gdy jedzenie w końcu dojechało, a ja odpakowałam hamburgera z papieru z uśmiechem godnym dziecka, które otwierało prezent bożonarodzeniowy, zaczął się ze mnie śmiać — a gdy on zaczął, ja też zaczęłam. Atmosfera była już zupełnie inna.
— Nigdy tak naprawdę tego nie rozumiałem: dlaczego nie lubisz hamburgerów? — zapytał, pałaszując frytki. — Większość ludzi musi się zmuszać, by ich nie lubić.
— Nie to, że ich nie lubię, tylko… jak byłam mała, nasłuchałam się, że powodują zawał, mają niebotyczną ilość kalorii i są najgorszym, co może być. Chyba zostało mi to w głowie i szczerze mówiąc, nigdy nie były dla mnie czymś, na co miałam ochotę tak jak większość ludzi, jak to właśnie klarownie wyłożyłeś. Nie jestem jak większość — dodałam żartobliwym tonem.
— Dzięki temu unikałaś niebotycznej ilości kalorii. Mądre.
— Może i tak. — Wgryzłam się w hamburgera i aż przymknęłam oczy. — O rany, jest pyszny.
— I niebotycznie kaloryczny.
— Jakoś już mnie to nie obchodzi — wymamrotałam z pełną buzią, a Harvey znowu się zaśmiał.
— Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że jesteś w ciąży — rzucił rozbawionym tonem.  
Też się zaśmiałam, ale nagle kęs hamburgera uwiązł mi w gardle, a po chwili poczułam takie mdłości, że musiałam wypluć go na talerz. Serce zaczęło mi szybko bić, tak szybko, że aż musiałam przyłożyć do niego dłoń. W mojej głowie pojawiło się naraz tyle myśli, że nie potrafiłam ich rozróżnić. Próbowałam sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz miałam okres. Przez to, co ostatnio zaserwowało mi życie, kompletnie zapomniałam, że istniało coś takiego jak miesiączka. Nie skupiałam się na niej, bo musiałam ratować swoje życie. Byłam zbyt zajęta uciekaniem od psychopaty.
Czułam, jak pobladłam. Spojrzałam na Harveya, absolutnie przerażona, a on nagle przestał się śmiać.
— Żartowałem — powiedział szybko. — Ja tylko… Boże. Nie. Nie mów, że jesteś z nim w ciąży. — Spojrzał błagalnie, tak jakby to zależało ode mnie.
Próbowałam myśleć racjonalnie. Fakt, od dawna nie miałam okresu, ale może nie pojawiał się, bo żyłam w ciągłym stresie? Gdybym zrobiła sobie badania, prawdopodobnie odkryłabym spore niedobory. Mało jadłam, dużo schudłam. Miesiączka mogła się nie pojawić z wielu różnych powodów. Bo niby jak mogłabym nie zauważyć, że byłam w ciąży?
Ale… Przypomniałam sobie te wszystkie razy, gdy uprawialiśmy seks bez zabezpieczenia; a nawet jeśli go używaliśmy, może nie działało. Może Gavin… Może przedziurawił prezerwatywy albo uszkodził je w inny sposób. Przecież tak bardzo chciał mieć rodzinę. Może to też zrobił celowo. Miałam iść do ginekologa po tabletki, ale moje małżeństwo się rozpadało i nie poszłam… Byłam tak skupiona na odkrywaniu nowej twarzy Gavina, że kompletnie zapomniałam o tym, że mogłam zajść w ciążę. Ciągły stres dawał różne objawy — byłam zdenerwowana, zmęczona, miałam mdłości, wymiotowałam… A jeśli to nie była tylko wina stresu? Jeśli byłam w ciąży, ale po prostu o tym nie wiedziałam?  
Po śmiechu nie było już śladu. Spojrzałam na Harveya, a on milcząco skinął głową i szybko zerwał się z krzesła. Za chwilę zniknął za drzwiami. Przez te kilkanaście minut, gdy go nie było, nie byłam w stanie się ruszyć. Nie mogłam spojrzeć na tego cholernego burgera. Znowu było mi niedobrze. Bałam się choćby dopuścić do siebie myśl, że byłam w ciąży. Nie mogłam być. Po tym wszystkim, co się stało, nie mogłam nosić w sobie dziecka mężczyzny, który zranił mnie najbardziej na świecie…
Kiedy Harvey wrócił z testem, już to wiedziałam, czułam to w sobie, jeszcze zanim pozytywny wynik pojawił się na pasku.
Zamknięta w łazience, zaszlochałam głośno. Wiedziałam, że Harvey to słyszał, ale nie byłam w stanie zmusić się do wyjścia.  
Byłam w ciąży. Z potworem.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 4357 słów i 24200 znaków.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Wer...

    No nie ona nie może być z nim w ciąży to potwór i teraz tym bardziej nie da jej spokoju 😠 I kiedy Harvey wyjawi tą swoją tajemnicę czy ona ma jakieś znaczenie na to wszystko ? 😬

    9 lip 2021

  • Użytkownik candy

    @Wer... tajemnica już niedługo, bo nawet mnie to męczy :D

    9 lip 2021