Empiria – rozdział 2

Empiria – rozdział 2Chyba zasnęłam. Obudziłam się przerażona, że minęło parę godzin, że Gavin zdążył już wrócić z pracy, zdążył odkryć, że powiedziałam rodzicom prawdę i że znajdowałam się właśnie w ramionach Harveya. Poderwałam się do góry ze strachem, ale usłyszałam uspokajający głos:
– Spokojnie. Minęło dopiero parę minut. Nic złego się nie dzieje.
Odetchnęłam z ulgą, opadając z powrotem na plecy i krzywiąc się przy tym potwornie. Zauważył to.
– Co ci jest?
– Bolą mnie plecy… po tym, jak Gavin… – Zacisnęłam usta, bo Harvey odwrócił wzrok. Znowu zaczął szybciej oddychać.  
Ponownie się w niego wtuliłam, choć nagle uderzyła mnie niezręczność tej sytuacji. Przez to, co się stało, kompletnie zapomniałam zapytać go o… o najbardziej podstawowe sprawy. Czy miał czas, by tu ze mną siedzieć? Nie musiał wracać do Kiry? Był ojcem jej dziecka czy nie? Gdzie teraz mieszkał i pracował? Czy jeszcze cokolwiek do mnie czuł? Dlaczego wbiegł na mój ślub? Co nim kierowało? Mówił, że za późno się dowiedział. I że dał się komuś nabrać. A ja o nic nie zapytałam. Nie wiedziałam, jak wyglądało jego życie przez ostatnie miesiące. Był po prostu pierwszą osobą, która przyszła mi do głowy, do której mogłam zadzwonić. Teraz jednak dotarło do mnie, że zachowywałam się tak, jakbyśmy nadal byli razem, jakby jemu nadal na mnie zależało, a może wcale tak nie było. Może po prostu usłyszał histerię i strach w moim głosie, gdy zadzwoniłam do niego w środku nocy, więc chciał mi pomóc z dobroci serca.  
Odsunęłam się więc, by nie robić sobie złudnych nadziei i nabrać trochę dystansu. W mojej głowie panował chaos. Czułam się tak, jakbym zdradzała Gavina. Choć nim gardziłam, nie mogłam tak łatwo zapomnieć o mężczyźnie, jakim był kiedyś. Kochałam wspomnienie. I kochałam też tego, który siedział przede mną. Choć nigdy mu tego nie powiedziałam, nigdy nie czułam tego tak mocno, jak w tej chwili.
– Nie chcę zabierać ci czasu… – zaczęłam, ale on natychmiast mi przerwał:
– Przestań.
Z bólem zauważyłam, że miał na sobie ten ciemnogranatowy sweter, który nosił w dniu, w którym wszystko się między nami skończyło. Uświadomiłam sobie jednocześnie, że już niedługo minie rok od naszego rozstania.
Cholera. To już rok? Niemalże się zawstydziłam. Rozstaliśmy się rok temu, a ja zadzwoniłam do niego, jakby był moją jedyną deską ratunku. Tak jakby on wciąż na mnie czekał. Wciąż o nim myślałam, mimo że przez ten rok praktycznie nie rozmawialiśmy… może on już o mnie zapomniał i byłam dla niego jedynie byłą dziewczyną. Nie miał obowiązku tu siedzieć i mi pomagać.
– Chciałem ci to dać – powiedział nagle, wyciągając coś z kieszeni spodni. Zerknęłam w dół i zobaczyłam, że to komórka – jedna z najprostszych, jakie można było kupić. Nie miała dotykowego ekranu, tylko staromodną klawiaturę, zapewne nie miała też Internetu. – W środku jest już karta z nowym numerem. To po to, żebyś mogła swobodnie się ze mną kontaktować, skoro już upierasz się, żeby wracać do tego skurwysyna.
– Ale… – Byłam dziwnie otępiała. – Dlaczego?
Spojrzał się na mnie dziwnie.
– Na pewno pamiętasz, co zrobił, żeby odkryć kłamstwa Kiry.  
Boże, no tak. Jak mogłam o tym zapomnieć? Jak mogłam zapomnieć o swoim oburzeniu, gdy dowiedziałam się, że Gavin zapłacił komuś za włamanie się do komórki swojej ówczesnej narzeczonej? Żołądek wywrócił mi się na lewą stronę. Czy moja komórka też już została przez niego dogłębnie zinwigilowana? Przejrzał smsy, wiadomości, historię połączeń? Założył mi jakiś podsłuch?  
– Zapomniałam o tym – wydusiłam. – Ale… nie sądzę, że to zrobił. Wtedy wiedziałby, że do ciebie zadzwoniłam. Gdyby coś podejrzewał, nie wypuściłby mnie z domu. – Dopiero zorientowałam się, jak brzmiały swoje słowa. Jakbym mieszkała ze strażnikiem więziennym lub nadopiekuńczym ojcem.
Harvey zacisnął zęby.
– Nawet jeśli jeszcze nie założył jakiegoś podsłuchu, wkrótce może to zrobić. Już raz go okłamałaś. Nie jest głupi, na pewno zapewni sobie jakieś zabezpieczenie. – Wcisnął mi komórkę w rękę. – Tego numeru nie zna, więc nie będzie mógł cię szpiegować. Musisz to tylko dobrze ukryć.
Przyjęłam komórkę z wdzięcznością. Miałam wrażenie, że powiedzeniem prawdy zdjęłam ciężar ze swoich barków. Nagle ktoś inny znał sytuację, w której się znajdowałam i mógł mi pomóc. Mógł myśleć za mnie, kiedy stawałam się bierna i otępiała. Tego potrzebowałam.
– Dziękuję.
– Ale nadal mi się to nie podoba. Prawdę mówiąc, to cholernie niebezpieczne. – Jego oczy patrzyły na mnie z troską. – Mam ci pozwolić tam wrócić, żeby dalej cię bił? Na samą myśl… – Przymknął oczy i potrząsnął głową. – To chore.  
Wiedziałam, że się miotał, nie chciał mi na to pozwolić, ale wiedział, że potrzebujemy dowodów.  
– Harvey, zrobię to, czy mi pozwolisz, czy też nie. Jeśli będzie trzeba, skrzywdzę się sama, byle tylko mieć coś przeciwko niemu. Jeśli dojdzie do procesu Julie mogłaby zeznawać, ale… to może nie wystarczyć.  
Byłam głupia. Byłam tak uzależniona od Gavina, że nawet nie pomyślałam o tym, by w jakiś sposób udowodnić jego winę.
– Aurora?! – Dobiegło mnie wołanie mamy z dołu. Po głosie poznałam, że płakała.
Zeszliśmy na dół, gdzie ponownie usiedliśmy z rodzicami przy stole w salonie. Tata coś przeglądał na laptopie. W końcu położył go na stole i obrócił tak, byśmy mogli zobaczyć ekran. Znajdowała się na nim aukcja, której przedmiotem była kamera ukryta w zegarku, takim, który można było postawić na szafce nocnej.
– Mini kamera szpiegowska. Dzięki detekcji ruchu nagrywa w momencie wykrycia go. Praktycznie nie do zauważenia. Wątpię, czy Gavina będzie obchodził jakiś zegarek… – Tata też walczył ze sobą, z jednej strony przeglądając kamery, a z drugiej zapewne wijąc się w środku na myśl, że ich rolą będzie uwiecznienie, jak jego córka jest bita.  
– Na pewno jest inne wyjście – powiedziała cicho mama.
Czytałam opis aukcji, w którym były podane proponowane użycia kamery. Sprawdź, jak zachowuje się niania twojego dziecka, czy osoba sprzątająca twój dom jest godna zaufania… Nigdzie nie było wzmianki o zdobywaniu dowodów przeciwko mężowi, jeśli miałoby dojść do procesu w sprawie przemocy domowej. Przełknęłam ślinę z wysiłkiem.
– Nie ma – stwierdziłam. – A ta kamera to dobry pomysł.  
– Ale może jednak…  
– Nie! – ucięłam szybko, aż mama odchyliła się do tyłu. – Nie ma innego wyjścia, mamo. Muszę mieć dowody. Bez tego nikt mi nie uwierzy. Dla całego świata Gavin jest ideałem. Nawet wy… nawet wy nie zauważyliście, że działo się coś złego, choć prawdę mieliście podsuniętą pod nos! – Zaczynałam krzyczeć coraz głośniej. – Siedziałam przed wami na kolacji w Boże Narodzenie i nie widzieliście, jak się duszę. Nie widzieliście siniaków na moich żebrach. Nie widzieliście, jak ściskał mnie za kolano, żebym przypadkiem nie powiedziała czegoś nieodpowiedniego! Muszę mieć dowód! – Czułam, jak pokój dookoła zaczyna wirować, a ja mam mroczki przed oczami. – Muszę go mieć… inaczej nikt mi nie uwierzy…
Nawet nie zauważyłam, kiedy poderwałam się z kanapy. Harvey złapał mnie za ramię i siłą posadził z powrotem na miękkiej poduszce. Głęboko oddychałam, próbując nie zemdleć. Zaczął głaskać mnie po plecach.
– Tydzień – powiedział delikatnie. – Spróbuj wytrzymać to przez tydzień. To… to nie musi być bicie. Ta kamera ma mikrofon. Wystarczy, jeśli będzie ci groził.  
– Wystarczy, że będzie jej groził? – prychnęła moja mama. – Za kogo ty się masz, chłopcze, że tak mówisz? To moja córka!
– I moja była dziewczyna – odpowiedział hardo Harvey, patrząc w oczy mojej mamie. – I ja też chcę dla niej jak najlepiej.
Była dziewczyna. Być może te słowa nie powinny mnie zaboleć aż tak, biorąc pod uwagę parszywą sytuację, w jakiej się znajdowałam, ale mimo wszystko zabolały. Poczułam się jak ktoś z przeszłości. Oczywiście, że chciał dla mnie jak najlepiej, ale… nic ponadto. Byłam po prostu jego byłą, której nie zdążył ostrzec na czas.
– Spróbuję… spróbuję zrobić to tak, żeby mi groził – powiedziałam po chwili. – Od dłuższego czasu mnie nie tknął. Może uda się poprzestać na samych słowach.
Miny rodziców oraz Harveya dobitnie pokazywały, że mi nie wierzą. Ja sama sobie nie wierzyłam.
Ale nie widziałam innego wyjścia.
Jeśli chciałam wygrać, musiałam się poświęcić.  

Gdy odprowadzałam Harveya do motocykla, widziałam po jego twarzy, że chciał coś powiedzieć, ale się wahał. W końcu westchnęłam i powiedziałam:
– Wyduś to z siebie.
– Powinnaś porozmawiać z Julie.  
Zamrugałam.
– Z Julie? A… skąd w ogóle wiesz, kim ona jest?
– Któregoś razu przyszedłem do kawiarni. Miałem nadzieję, że cię spotkam i że będę mógł wszystko ci wytłumaczyć, ale zobaczyłem tylko ją. Rozpoznała mnie i od razu podeszła. Powiedziała, że musi ze mną o czymś porozmawiać. Poszliśmy na spacer po jej zmianie…
Poszli na spacer? Coś jakby ukłuło mnie w piersi. Próbowałam wyobrazić sobie ją i Harveya razem. Wiedziałam, że Julie nie zrobiłaby nic, by mnie skrzywdzić, ale ten obrazek był dziwnie bolesny…
– Powiedziała, że zna całą naszą historię i że była na mnie porządnie wkurzona za to, co odwaliłem na ślubie, ale teraz już wie, dlaczego to zrobiłem. Powiedziała, że ona też ma wątpliwości co do Gavina. – Spojrzał na mnie poważnie. – To było parę tygodni temu. Mówiła, że jesteś blada, apatyczna, bez energii, że coś się ewidentnie u was dzieje. I że próbowała ci pomóc, ale byłaś głucha na to, co mówiła.
Przygryzłam wargę.
– To prawda. Czułam, że muszę bronić Gavina. A potem zobaczyła siniaki… a ja skłamałam, że się przewróciłam.
– Z tego co widziałem, to bardzo jej na tobie zależy. Zrobiłaś już pierwszy krok, powiedziałaś mnie i rodzicom. – Wziął do ręki kask i usiadł na motocyklu, nadal na mnie patrząc. – Ona też zasługuje na prawdę.
Skinęłam tylko głową, bo miałam ściśnięte gardło.
– I… – zawahał się. – Aurora, nie wiem, co robić. Nie chcę, żebyś tam wracała. To zbyt niebezpieczne. Skąd wiesz, że gdy uderzy cię następnym razem, nie zrobi tego za mocno? Powinnaś się wynieść. Jak najszybciej.
– Nie mogę. Dobrze o tym wiesz. Co powiem policji? Że mąż mnie bije, ale magicznie nie mam po tym śladów? Wiesz, że potrzebujemy dowodów…
– Wiem, ale… mam ci pozwolić tam wrócić? Jak to o mnie świadczy?
– Świadczy o tym, że myślisz praktycznie i wiesz, że świat nie jest magicznym miejscem i sprawiedliwości nie stanie się zadość. – Głos lekko mi drżał. – Prawo nie będzie po mojej stronie, jeśli niczego mu nie udowodnię.  
Patrzył mnie z troską i przerażeniem, aż miałam ochotę go przytulić.  
– Nie dopuszczę do najgorszego. Obiecuję ci to.
– Nie możesz mi tego obiecać. – Zacisnął mocno szczękę. – Nad nim nie da się zapanować. Nie da się go powstrzymać.  
– Tylko tydzień. Sam to powiedziałeś. Wytrzymam tydzień i…
– Mam lepszy pomysł. Spiorę mu ten cholerny ryj i zajmie to tylko jeden dzień.
Uśmiechnęłam się blado.
– Przestań, Harvey. Wiesz, że nie mam innego wyjścia.
– Martwię się o ciebie. I mam ku temu cholerne powody.
– Wiem. Ale obiecuję, że będę na siebie uważać.  
Przez chwilę milczał. Potem na jego twarz wstąpiła ponura determinacja.
– Zacznij się pakować i wynosić swoje rzeczy do rodziców. Tylko te najpotrzebniejsze. Żebyś potem miała gdzie uciec.
– Ucieczka wydaje się… dość ostateczna.
– A może to jedyny sposób. Może po prostu powinnaś od niego uciec.  
– To właśnie sugerujesz? Żeby wszystko uszło mu na sucho?  
– Nie. Niczego bardziej nie pragnę, niż żeby sprawiedliwość dosięgnęła tego skurwysyna. Żeby dostał za swoje. Ale… – Zawahał się i złapał mnie za rękę. A przynajmniej próbował. Choć to nie jego się bałam, widząc gwałtowny ruch, od razu przycisnęłam ręce do siebie. Przygryzł wargę, a po jego twarzy przemknął jakiś cień. – Ale myślę nad tym, odkąd tu przyjechałem – dodał, jakby nic się nie wydarzyło. – Rozwody z orzeczeniem o winie zwykle ciągną się bardzo długo. Z kolei rozwody bez orzeczenia o winie… cóż, to dużo prostsza sprawa. Choć wiem, że to będzie cholernie niesprawiedliwe. Ale w ten sposób mogłabyś się od niego uwolnić niemal od razu… – Zniżał głos z każdym słowem, jakby był niepewny, jak na nie zareaguję. – Żadne rozwiązanie nie jest idealne. Jeśli nie wskażesz go jako winnego, będziesz wolna, ale on nie dostanie za swoje. Jeśli chcesz orzekać o jego winie, musisz mieć dowody. Musisz tam wrócić, by… – Zacisnął zęby. – A później to może ciągnąć się nawet latami. Będą musieli wszystko sprawdzić, udowodnić. Będą procesy. Świadkowie, zeznania, adwokaci… uwierz mi, wiem, jak się żyje z tym chaosem i niepewnością. I nie jest to łatwe.
Gwałtownie podniosłam głowę po jego ostatnich słowach. Co miało znaczyć, że wiedział, jak się z tym żyje? Nigdy nie opowiadał mi, że był w sądzie czy na jakiejś rozprawie. Czy to miało związek z tajemnicą, która nas rozdzieliła?  
Niezależnie od jego doświadczeń, miał rację. Biłam się z myślami. Czy powinnam po prostu uciec, by dłużej się nie narażać na niebezpieczeństwo? Ale czy byłabym w stanie znieść myśl, że Gavinowi nie zostaną postawione żadne zarzuty? Przecież nawet jeśli mu ucieknę, może skrzywdzić następną dziewczynę, równie nieświadomą i naiwną co ja. Uwierzyłam, że będzie mnie kochał. Że mnie ochroni. Całą miłość przemienił w kłamstwo.
Ale czy miałam ochotę poświęcać się dla ewentualności? Dość już wycierpiałam. Musiałam myśleć o sobie. Chciałam po prostu się od niego uwolnić. Odzyskać swoje dawne życie.
– Później będę o tym myśleć – odparłam po chwili. – Cokolwiek zrobię, i tak muszę tam wrócić. Masz rację. Zacznę się pakować… tak, by tego nie zauważył. Zdobędę dowody. A potem zdecydujemy, czy ich użyć i w jakich okolicznościach. – Wzięłam głęboki oddech. – Nie mogę teraz decydować. Mam w głowie zbyt wielki chaos. Chcę… chcę się po prostu od niego uwolnić.
Na samą myśl, że muszę tam wrócić, zrobiło mi się zimno ze strachu. Nie miałam jednak innego wyjścia. Musiałam skupić się na swoim celu i mieć nadzieję, że z pomocą nagrań, rodziców i Harveya w końcu wykończę Gavina i od niego ucieknę – raz na zawsze.
Pożegnaliśmy się niezręcznie, aż w końcu Harvey odjechał. Patrzyłam za odjeżdżającym motocyklem i zastanawiałam się, czy nie było mu za zimno. W końcu pokręciłam głową i wróciłam do środka. Rodzice od razu na mnie spojrzeli.
– Muszę już wracać – powiedziałam cicho. Widziałam, jak zesztywnieli. Mama powoli skinęła głową, choć widziałam, jak zaciskała pięści, jakby chciała mnie powstrzymać.
– Ojciec cię odwiezie. – Wstała, podeszła do mnie i mocno mnie objęła. Wtuliłam się w nią, wdychając znajomy zapach. Kojarzący się z bezpieczeństwem. Powstrzymałam jednak łzy. Nie mogłam się teraz rozklejać. – Kochanie… nadal uważam, że to chory pomysł – powiedziała, odrywając się ode mnie. – Nie możemy cię tam puścić.
– Jakie masz inne rozwiązanie, mamo? Słucham.  
– Ja… – umilkła, a ja zauważyłam:
– No właśnie. Nie ma innego. To naprawdę proste. Muszę mieć coś na Gavina, bo inaczej nigdy się od niego nie uwolnię. Proszę, zrozumcie to.  
– Ale wracać tam tylko po to, by nadal cię bił…!
– To już nie będzie zwykłe bicie. Każde jego uderzenie będzie tylko kolejnym dowodem. I zapłaci za każde z nich.
Brzmiałam silnie. I naprawdę się tak czułam. Ale mama i tak miała łzy w oczach.
– Po prostu… czuję się jak zła matka, puszczając cię do niego… wiem, jak działa świat. Musisz mieć dowody. Ale i tak cholernie się o ciebie boję. – Ponownie wyciągnęła ramiona w moją stronę. – Obiecaj mi tylko… że nie dopuścisz do najgorszego.  
– Obiecuję – powiedziałam cicho.
– Zamówiłem wszystko, czego potrzebujesz – odezwał się tata.  
– Dobrze. Na jaki adres? – zapytałam, odrywając się od mamy.
– Nasz.  
– To dobrze. Nie mogę ryzykować, że to wszystko przyjdzie, gdy Gavin będzie w domu.
Całą drogę przebyliśmy w milczeniu. Tata chyba ledwo się trzymał. Ja też nie wiedziałam, co mówić. Byłam rozdarta. Wiedziałam, jak musieli się czuć moi rodzice i Harvey, puszczając mnie z powrotem do męża, który mnie bił. To było chore. Ale musiałam zdobyć dowody. Wszyscy to wiedzieliśmy.  
Naprawdę miałam nadzieję, że nie dopuszczę do najgorszego. Że jakoś dam radę.
W ręku nadal ściskałam małą komórkę od Harveya.

Po wyjściu z windy odetchnęłam z ulgą, widząc, że byłam sama. Mogłam się uspokoić i przygotować na powrót Gavina. Poszłam do łazienki, by spojrzeć w lustrze na bladą i roztrzęsioną twarz. Zdejmując bluzę przez głowę, nagle to poczułam – perfumy Harveya. Jego zapach. Cała nim pachniałam.  
W panice zerwałam z siebie ciuchy i z kosza na pranie zaczęłam wygrzebywać te, które były w podobnym kolorze, by od razu wrzucić je do pralki. Potem weszłam pod prysznic i od razu puściłam gorącą wodę – po części po to, by zmyć z siebie ten przeraźliwy chłód, ale też zapach Harveya. Szorowałam skórę, nienawidząc Gavina za to, kogo ze mnie zrobił. Musiałam ukrywać najmniejszy szczegół, nic nie mogło mi umknąć. O wszystkim musiałam pamiętać. Byłam tym tak cholernie wykończona…
Pralka wirowała. Przebrałam się w piżamę i związałam wilgotne włosy. Gdy otworzyłam drzwi do łazienki, stał za nimi Gavin. Odruchowo odskoczyłam, cicho piszcząc pod nosem. Przypomniałam sobie tę sytuację, gdy wróciłam pijana, a on zaskoczył mnie pod drzwiami, tak jak teraz. Wtedy po raz pierwszy mnie uderzył.
– Wystraszyłeś mnie – powiedziałam szybko, zmuszając się do uśmiechu, choć było mi niedobrze ze strachu.
– Przepraszam. – To słowo brzmiało tak cholernie dziwnie w jego ustach… – Nie chciałem. Jak wizyta u rodziców? – Minął mnie i zaczął rozwijać krawat przed lustrem.
– Dobrze. – Starałam się panować nad swoim głosem i mimiką, choć musiałam przycisnąć dłoń do klatki piersiowej, by uspokoić rozszalałe serce. – Chyba powinnam ich częściej odwiedzać. Mam wrażenie, że czują się samotni. Najpierw stracili Olivię, a teraz mnie…
– Nie stracili cię. Po prostu mieszkasz gdzie indziej. To nie koniec świata.  
– Oni to odczuwają inaczej – powiedziałam ostrzej niż zamierzałam. – Mieli dwie córki, a teraz zostali sami.
Przeniósł na mnie spojrzenie i przez chwilę bałam się, że zaraz wyciągnie rękę i wymierzy cios. Odruchowo skuliłam się w sobie, ale on pokiwał głową i powiedział:
– Tak, masz rację. Przepraszam, nie pomyślałem.
Już drugi raz w ciągu paru minut mnie przeprosił. O co chodziło? Dlaczego się tak zachowywał? Był taki… miły i wyrozumiały. Dlaczego?
Przyglądałam mu się, po raz kolejny roztrząsając w myślach to, o czym myślałam już setki razy – jak mógł tak dobrze udawać? Jak mógł tak szybko zmieniać swoje oblicze? Jak mógł mówić, że mnie kocha i jednocześnie być tak okrutnym? Zdjął koszulę i odrzucił ją gdzieś na bok. Z nagim torsem ruszył w moją stronę, ale tylko by pocałować mnie w policzek. W jego niebieskich oczach było wszystko, co chciałam ujrzeć – troska, miłość, uczucie. Tylko że wszystko to było fałszywe. Teraz już o tym wiedziałam. Zachowywał się tak, jakby wszystko było dobrze. Jakby nie widział mojego strachu, drżących dłoni, szalejącej rozpaczy…  
Jakby wcale nie był potworem.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 3617 słów i 20497 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto