Paź królowej – 07| Nie jesteś w moim typie

Paź królowej – 07| Nie jesteś w moim typieUspokoiłam się dopiero po trzecim shocie tequili, choć tętno miałam w gotowości. Mogło w każdej chwili ruszyć do dzikiego galopu.
Kimkolwiek był ten mężczyzna na ulicy, nie zamierzałam puścić tego płazem.
Choć po pewnej ilości wlanych w siebie procentów, było mi odrobinę bardziej wszystko jedno.
Musiałam jednak pozostać na tyle trzeźwa, by móc sprawdzić figuranta. Okazja była idealna, nie mogłam jej zmarnować.  
– Opowiedz mi o swojej żonie – powiedziałam w końcu, widząc, że David zaczynał się już chwiać. Pewnie rzadko pił i dlatego alkohol siał u niego większe spustoszenie niż u mnie.
– Skąd wiesz, że mam żonę? – mruknął. – Nie noszę obrączki.
– Tak, zauważyłam. Ale sam wspomniałeś o niej, gdy się poznaliśmy. – Tłumaczyłam cierpliwie jak dziecku. – Że uważa twoją pracę za mało opłacalne hobby.
– Ach, tak… – prychnął. – Moja droga żona, kobieta pełna wiary we mnie… pełna tajemnic… i pełna zgryzoty. – Gwałtownym ruchem wychylił kieliszek i wlał do gardła kolejną porcję tequili.  
– Zgryzoty? – Nawet byłam ciekawa, co miał na myśli.
– Kiedyś naprawdę się kochaliśmy – mruknął. – Gdy człowiek bierze ślub, mając te dwadzieścia parę lat… Nie wyobraża sobie, że cokolwiek pójdzie źle. Nie wyobraża sobie, że ta druga osoba nagle kompletnie się zmieni. Choć przecież ci przysięgała. A ty przysięgałeś jej. W zdrowiu i w chorobie! – ryknął nagle, aż spojrzało się na nas pół pubu. – W bogactwie i w biedzie! Jak sądzisz, ile jest to warte?
– Powinno być warte wszystko.
– Powinno… – Głos zaczął mu się załamywać. – Ja też tak myślałem. Że było warte wszystko. Że moja żona nie przestanie mnie kochać. Ale ona po prostu… pewnego dnia… przestała się starać. Przestała na mnie patrzeć w ten sposób. Interesuje ją tylko, czy dobrze zarabiam… dlatego uparła się, że zawód fotografa nie popłaca. Wciąż tylko gada, że powinienem znaleźć sobie zajęcie, które zapewni stałe dochody i nie będzie uzależnione od umiejętności wydymania ust i cycków przez kolejne modelki. – Westchnął ciężko. – Tak jakby na tym to polegało… Nigdy nie przyszła do mojego studia. Nawet nie wie, jak pracuję. Nic ją nie interesuje, nic! Kiedyś wspierałaby mnie na każdym kroku. To, co dzieje się teraz… – Machnął ręką, aż przewrócił kieliszek, który spadł z hukiem z blatu i rozbił się na podłodze. – Jest tylko żałosną imitacją małżeństwa. Niczym więcej. Choć miało być wszystkim.  
Interesujące. Skoro sytuacja przedstawiała się tak, jak mówił David, dlaczego jego żona posunęła się aż do zatrudnienia testerki wierności? Skoro najwyraźniej było jej wszystko jedno… Może chciała upewnić się, że nie miał kochanki i skupiał się tylko na pracy, by przynosić do domu odpowiednie pieniężne kwoty. A może chciała przyłapać go na zdradzie, by mieć powód do rozstania. Ciężko stwierdzić.  
Relacje międzyludzkie nigdy nie były proste.
– Może tylko ci się wydaje? – zasugerowałam mimo wszystko. – Może ma jakiś problem, z którym nie umie sobie poradzić i dlatego cię odpycha? Pytałeś ją o to?
– Milion razy. Nie ma co się doszukiwać ukrytych powodów – stwierdził gorzko. – Wygląda na to, że najzwyczajniej w świecie żona przestała mnie kochać, ot co. Dlatego wkładam tyle serca w fotografię… to jedyne, co daje mi jakieś pocieszenie. Żebym nie zwariował…
Niedobrze. Nie spodziewałam się aż takich zwierzeń. Jeśli David miał mi zaraz oznajmić, że zdradzał żonę, bo ona nie dawała mu tego, czego potrzebował, to właściwie moje zadanie było tu skończone. Przyznanie do zdrady równało się z końcem zabawy, osiągnięciem celu, a także zniknięciem z życia figuranta, rzuciwszy uprzednio starannie dobraną wymówkę.
Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam już uciec z jego życia. Jeszcze nic nie zrobiłam. Dopiero co udało mi się wcisnąć do studia fotograficznego. Patrząc po zachowaniu Jacksona, czekała mnie długa droga do zapanowania nad nim. Jak niby miałabym to zrobić, jeśli zaraz musiałabym zniknąć, jakbym nigdy nie istniała?  
Musiałam to przedłużyć.  
Niby od niechcenia sięgnęłam do torebki, gdzie miałam ukrytą małą kamerę i podsłuch i szybko je wyłączyłam. Musiałam jakoś nakłamać agencji – wyczerpały się baterie, zepsuło się, cokolwiek. Nie mogłam już teraz zdobyć przyznania się do winy.  
– A co z twoimi innymi potrzebami, David? – Wyciągnęłam rękę i położyłam mu ją na udzie, sunąc coraz wyżej. Musiałam wiedzieć, na czym staliśmy i z czym – z kim – miałam do czynienia. Czy musiałam zwolnić tempo czy może je przyspieszyć. Nieszczęśliwy, ale wciąż wierny? Czy może nieszczęśliwy na tyle, że porzucił swoje wartości i potrzebował kogoś, kto da mu odrobinę ciepła, choćby i na chwilę. – Czy twoja żona… zaspokaja cię?
Zamrugał gwałtownie i spojrzał na mnie lekko mętnymi oczami. Nie udało się ukryć, że jego spodnie zrobiły się ciaśniejsze, mimo że wyraźnie starał się opanować.
– Nie – wykrztusił, nagle jakby sparaliżowany. – Nie pamiętam, kiedy ostatni raz poszliśmy do łóżka. A nawet jak poszliśmy, nie mógłbym tego nazwać dobrym seksem.  
Czyli, innymi słowy: wystarczała sekunda, by mu stanął.  
Cóż, chyba w obliczu tej sytuacji wypadało docenić, że zamiast wskakiwać do łóżka obcej kobiecie, David wybierał fotografię i poświęcenie się pracy.  
Poświęciłam tej myśli o sekundę za dużo, bo nie zdążyłam zareagować, gdy David pochylił się gwałtownie w moją stronę i mocno mnie pocałował.
Nie mogłam powiedzieć, że się tego nie spodziewałam. To było do przewidzenia. Zamierzałam się odsunąć, ale w sumie dobrze całował. Mogłam sobie pozwolić na tę jedną chwilę zapomnienia. Jednak miał skłonności do zdrady, co w sumie też mnie nie zdziwiło. Może trafił na złą kobietę, a może jednak powinien trzymać fiuta w spodniach.  
Ale nie mogłam mu tego powiedzieć.
Musiałam grać dalej.
Zawsze musiałam grać. Nigdy nie mogłam stracić czujności.
Odsunęłam się od niego po dłuższej chwili, kiedy pocałunki stały się bardziej zachłanne.
– David, nie. – Starałam się powiedzieć to delikatnie, choć szczerze mówiąc, po tak długiej przerwie… Może i bym się na niego skusiła. Z braku laku. – Wciąż jesteś żonaty.
– To tylko słowa! Papier, podpisany milion lat temu! Moje małżeństwo przestało istnieć… – Wciąż czułam jego ręce na moich udach. – Proszę cię… – wydyszał, zbliżając się i znowu mnie całując.
– Jestem twoją modelką. Nie możemy tego zrobić. – Pozwoliłam mu jednak rozsunąć swoje usta językiem.
– Nikt się nie dowie…
– Pracuję dla ciebie. To nieetyczne.
Tak jakby kiedykolwiek mi to przeszkadzało.
Musiałam jednak grać porządną, bo, jak widać, to na niego działało.
Ostatecznie wlałam w niego jeszcze kilka shotów tequili, aż odechciało mu się całowania, bo po prostu nie umiał utrzymać zawartości żołądka w środku. Jakimś cudem udało mi się go wsadzić do taksówki, krzywiąc się przy tym z obrzydzenia. Gdy samochód odjechał, wyprostowałam się i głęboko odetchnęłam. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła już północ. Skoro miałam iść jutro na sesję zdjęciową, powinnam być wyspana. No cóż, przynajmniej sytuacja nieco się wyklarowała. Zresztą, kto powiedział, że David będzie w stanie robić zdjęcia, gdy będzie wciąż leczył kaca?
Może to i dobrze. Może mogłam to wykorzystać, by zbliżyć się do Jacksona.
Stałam na chodniku, czekając na kolejną taksówkę. Trochę wypiłam, ale stałam prosto i nie miałam wrażenia, że jestem pijana. Nie czułam się już obserwowana, ale i tak nie mogłam się powstrzymać od nerwowego rozglądania się dookoła. Kim był ten mężczyzna, który na mój widok musiał aż przebiec na drugą stronę ulicy? Dlaczego tak wnikliwie mnie obserwował? Stało za tym coś więcej, czułam to. David mógł sobie gadać, że podziwiał tylko moją urodę, ale on nie wiedział, co się wcześniej działo w moim życiu.
Co zrobiłam.
Co musiałam poświęcić, by teraz być w tym miejscu.


🦋  

Obudziłam się dość wcześnie i jeszcze przez chwilę leżałam, wpatrując się w sufit. Nawet cieszyłam się na dzisiejszy dzień. Podobało mi się, że zostanę ubrana i umalowana i w końcu będę mogła znowu wyrazić siebie przed obiektywem. Wyrzuciłam Dana z głowy. On należał już do przeszłości, której nie było sensu rozpamiętywać. Miałam nowy cel, nowe życie.  
Nie miał do niego wstępu.
Gdy pojawiłam się w studiu, przywitała mnie krzątanina. Szukałam wzrokiem Davida. W końcu wyłowiłam go, siedzącego w ciemnym kącie, popijającego jakieś tabletki. Krzywił się przy tym okropnie, a gdy odszukał mnie wzrokiem, na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju skruchy i zmieszania. Musiałam oddać mu choć trochę sprawiedliwości. Przynajmniej żałował swoich wczorajszych wygłupów – i w dodatku stawił się do pracy, mimo bólu głowy i zapewne nawracających mdłości.
Nie kwapiłam się jednak, by do niego podejść. Zaraz zostałam złapana i zaprowadzona na krzesełko do makijażu. Mogłam oprzeć się na oparciu, odchylić lekko głowę i rozkoszować się delikatnymi muśnięciami pędzla na mojej twarzy. Czułam się zrelaksowana. Spełniona.
Nic nie mogło zakłócić mojego spokoju.
– Dobrze się wczoraj bawiłaś?
Otworzyłam powoli oczy, kierując spojrzenie na Jacksona, który stał obok, świdrując mnie wzrokiem. Jego głos przesycony był kpiną, ale nie pozwoliłam, by zbiło mnie to z tropu.
– Bardzo dobrze, dziękuję – odparłam, przymykając odrobinę oczy. – Żałuj, że cię nie było. Skoro jednak wolałeś zostać tu z Królową Blondynek…  
– Będzie z tobą jakiś problem? – przerwał mi gwałtownie.
– Ze mną? – Aż musiałam się zaśmiać. – Ze mną nie ma żadnych problemów, kolego. – Na nowo otworzyłam oczy, teraz z cholernie podkreślonymi, długimi rzęsami. – Spójrz na siebie i powiedz mi, kto tu stwarza negatywną atmosferę w środowisku pracy.
– Gotowe – oznajmiła makijażystka, rzucając na nas dziwne spojrzenia.
– Dziękuję. – Podniosłam się wdzięcznie z krzesełka i stanęłam obok Jacksona. W końcu mogłam mu się dobrze przyjrzeć. Miał na sobie jeszcze swoje ciuchy – jakąś koszulkę i czarne dresy – ale i tak wyglądał w tym cholernie dobrze. – Chciałeś czegoś ode mnie czy po prostu zawracanie mi głowy jest takim świetnym sposobem na nudę?
Wyglądał na zaskoczonego. Wyraźnie nie spodziewał się, że mu odpyskuję.  
Skoro jednak był taki niechętny, musiałam zaatakować z innej strony.
– Byłem tylko ciekaw, jak się bawiłaś. Szef cię dobrze traktował? – Jego wzrok podążył w stronę Davida.
– Lepiej niż współmodel.  
– O, nie wątpię. – Roześmiał się nagle kpiąco. – Bo widzisz, żeby była jasność: ja nie mam zamiaru wpychać ci języka do gardła.
Musiałam przyznać, że mnie zaskoczył. Skąd o tym wiedział? David mu powiedział? Nie, niemożliwe. Wyglądało na to, że za bardzo wstydził się swojego wczorajszego zachowania. Raczej nie rozpowiadałby o tym na prawo i lewo.  
Czyżby Jackson nas śledził?
Musiałam powstrzymać uśmiech.
– Skąd wiesz, co i gdzie mi wsadził? – rzuciłam.
– Bo tam byłem. Widziałem wasze piękne obślinianie się. – Jego twarz wykrzywił grymas obrzydzenia.  
– Byłeś tam? – powtórzyłam. – Chociaż dopiero co oznajmiałeś mi, że nie masz ochoty tam iść?
– Miałem ochotę… tylko nie z tobą. – Uśmiechnął się kpiąco.
– No tak. – Musiałam przygryźć wargę, by nie zacząć krzyczeć. – A co, musiałeś wlać w Królową Blondynek trochę procentów, bo podobasz jej się tylko wtedy, gdy jest pijana? – zironizowałam, świetnie się przy tym bawiąc.  
Jackson zmrużył oczy, ale nie odpowiedział na mój zarzut. Wrócił do poprzedniego tematu:
– Nie powiem, że byłem zaskoczony. David od początku się na ciebie ślinił, ale ty… – prychnął z rozbawieniem. – Nie sądziłem, że jesteś taka łatwa.
Musiałam mocno się postarać, by zapanować nad swoją mimiką.  
Czy on właśnie nazwał mnie łatwą?
Miałam ochotę zedrzeć mu paznokciami ten niesmak z twarzy.  
– Łatwa, powiadasz… – wycedziłam, mocno zaciskając usta i zmuszając się do uśmiechu, choć wyszedł z tego raczej grymas. – A może po prostu boli cię, że to David skorzystał, a nie ty?
– O to możesz być spokojna. – Zacisnął mocno szczęki. – Nie jesteś w moim typie.
– Tak? – Szybko wyciągnęłam rękę i złapałam go za krocze, powodując, że cicho jęknął. Tak jak podejrzewałam, mimo ogromnej niechęci na jego twarzy, jego ciało mówiło co innego. Uśmiechnęłam się triumfalnie. – Więc co my tu mamy? Na co tak reagujesz, skoro… – Przybliżyłam się, oblizując powoli dolną wargę. – ...niby nie jestem w twoim typie?
Zmrużył oczy i mocno chwycił mnie za nadgarstek, odrywając moją rękę od jego spodni.
– Znam takie dziewczyny jak ty – wycedził, akcentując mocno każde słowo. – Prowokujące każdego faceta, myślące, że każdy pada im do stóp, przekonane, że świat należy do nich i mogą robić co tylko chcą. Historia z nimi zawsze kończyła się tak samo. I wiesz, co ci powiem? – Też się do mnie zbliżył. Poczułam jego oddech, pachnący kawą. – Nie mam najmniejszego zamiaru pakować się w coś takiego po raz kolejny.
Po tych słowach puścił mnie gwałtownie i odszedł.  
Odetchnęłam, uśmiechając się pod nosem.  
Zapowiadała się najciekawsza sesja w moim życiu.  
I zarazem – największe, najciekawsze wyzwanie.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller i erotyczne, użyła 2433 słów i 14011 znaków, zaktualizowała 28 kwi 2020.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik nefer

    Dwie dobrze rozegrane scenki obyczajowo-rodzajowe.

    5 paź 2020

  • Użytkownik agnes1709

    :zakochany:  <3

    29 kwi 2020

  • Użytkownik candy

    @agnes1709 <3

    29 kwi 2020

  • Użytkownik agnes1709

    @candy Widzę, że się rozumiemy :lol2:;)

    30 kwi 2020

  • Użytkownik candy

    @agnes1709 bez słów!

    30 kwi 2020