Pęknięcia mojego serca - rozdział czterdziesty ósmy

Na początek małe wyjaśnienie: jedna z was słusznie zauważyła, że na ciążę z gwałtu jest za wcześnie.
Przyznam się szczerze, że jak to pisałam, nie zastanawiałam się nad kwestią czasową. Faktycznie Nate pasowałby tu bardziej, ale skoro Olivia została podduszona i pobita można w domyśle przyjąć, że w szpitalu zatrzymali ją na co najmniej kilka dni, a wtedy już nie byłoby za późno na drugą możliwość. Tak więc przyjmijmy i wybaczcie mi to niedopatrzenie.
  

Dopiero, kiedy wyprosiłam wszystkich bez wyjątku z mojej szpitalnej sali, dotarło do mnie w pełni znaczenie tego słowa.
W ciąży.
Ten przeklęty drań, gwałciciel, zrobił mi dziecko.
Najpierw czułam pustkę, a potem wściekłość i jednocześnie bezradność. Miałam pretensje do Boga. Tak wiele rzeczy się ostatnio waliło. Straciłam Tiffany. Później Petera. Traciłam Nate’a. A teraz zyskałam dziecko, co w ostatecznym rozrachunku też było stratą. Zawsze sobie myślałam, że kiedy już zdecyduję się na dziecko, to będzie to moja decyzja i niczyja inna. I zrobię to po ślubie. Kiedy będę miała już ułożone życie. Oczywiście, z mężczyzną, którego kocham.
Każdy z tych warunków został złamany w jednej chwili.
Nie mogłam uwierzyć, jak bardzo stoczyło się moje życie. Jeszcze niedawno byłam normalną dziewczyną, która zapominała odrobić pracę domową z matematyki. A teraz byłam w ciąży. Mój Boże, w ciąży! Wzdrygałam się na samo to słowo.
A potem pomyślałam o aborcji. Wiedziałam, że jest dopuszczalna po sytuacji gwałtu, ale nienawidziłam siebie, że w ogóle taka myśl przyszła mi do głowy. Brzydziłam się tym rozwiązaniem. Nie mogłabym zabić Bogu ducha winnego dzieciątka.
Ale przecież nie mogłam go zatrzymać. Po prostu nie mogłam. Byłam za młoda. Nic nie wiedziałam. Miałam życie porozwalane w wielu kawałkach, które pospadały w zbyt wielu miejscach. Musiałam się skupić na zebraniu tego wszystkiego do kupy. A jak miałabym to zrobić z dzieckiem u boku?
Moja wyobraźnia pobiegła do przodu. Dziewięć miesięcy noszenia w sobie dziecka. Brzuch większy z każdym kolejnym tygodniem. Poród. A potem… właśnie, co potem?! Urodzę i zostanę z tym dzieckiem sama?
Zaczęłam płakać z bezradności. Nawet bez pytania wiedziałam, że Nate na pewno nie będzie chciał czyjegoś dziecka, czy w ogóle - dziecka. Zresztą nie było nawet powiedziane, że ze mną zostanie. Przecież chciał przerwy. Czy ona nadal była aktualna tego nie wiedziałam… nic już nie wiedziałam.
A może oddałabym dziecko do adopcji? Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad tą opcją. To był dobry pomysł. Jakoś bym wytrzymała te dziewięć miesięcy, urodziła i znalazła dla mojego dziecka jakąś przyzwoitą rodzinę. Jest przecież tyle par, które chcą mieć dziecko, a z jakichś powodów nie mogą.
Z drugiej jednak strony… a co będzie, jeśli postanowię oddać dziecko innym ludziom, a w międzyczasie się do niego przywiążę? Będę za nim tęsknić? Poczuję się, jakbym zdradziła samą siebie? Nawet jeśli dziecko było owocem gwałtu, to przecież zawierało część mnie. To tak jakbym komuś oddała siebie.
Oddałam siebie Nate’owi. Nie było sensu temu zaprzeczyć. Oddałam mu mój charakter, moje serce, moją ufność w ludzi i wszystko, w co wierzyłam. Zniszczyła mnie miłość do niego, ale byłam zbyt słaba, by od niego odejść. Choć miałam już mocno pokaleczone serce, dalej wierzyłam, że się ułoży. Za bardzo go kochałam, by odpuścić. Miałam wrażenie, że bez niego zginęłabym już całkowicie.
Ale teraz to spadło już na dalszy plan. Rozwijało się we mnie dziecko. Co miałam zrobić z tym fantem?
Postanowiłam się przespać.
  
Kiedy otworzyłam oczy, siedział przy mnie Nate. Uśmiechnęłam się słabo na jego widok.
- Cześć – szepnęłam.
- Cześć. – Pochylił się i przytulił mnie delikatnie.
- Posłuchaj… - zaczęłam.
- Nie, to ty posłuchaj – przerwał mi. Spojrzał na mnie zaszklonymi oczami. – Byłem dupkiem. Tak cię przepraszam. Nie wiem, jak mogłem to zrobić. Kiedy do mnie przyszłaś byłem już po kilku piwach, ale to żadne usprawiedliwienie. Nie rozumiem sam siebie. Jak mogłem tak powiedzieć? Gdybym się tak nie zachował, nie wybiegłaby, a wtedy ten drań nie… - Wciągnął gwałtownie powietrze. - Nie zasługuję nawet na twoje wybaczenie, ale i tak o nie proszę. – Praktycznie wtulił głowę w moje ręce. – Błagam. Wybacz mi. Naprawdę cię kocham. Od teraz nie usłyszysz już ode mnie złego słowa. Jestem dupkiem, ale zrekompensuję ci to. Pomogę ci przebrnąć przez ten cały bałagan. Poradzisz sobie. Wynagrodzę ci to wszystko. Przebacz mi, Olivia, proszę. Nie mogę żyć bez ciebie. Pragnę, żebyś była szczęśliwa. – Chwycił mocno moją dłoń. – Proszę, powiedz mi, co cię uszczęśliwi?
W tej chwili nie znałam odpowiedzi na to pytanie.
- Wybaczam ci – powiedziałam, przywołując go do siebie gestem dłoni. Przywarł do mnie jak małe dziecko. Pogłaskałam go po włosach. – Nic się nie stało.
Kłamałam, ale miałam na głowie ważniejsze sprawy. Nagle zastanowiłam się, czy on w ogóle wiedział, że jestem w ciąży. Jego przeprosiny i błagania dotyczyły tylko naszej ostatniej rozmowy. Nic nie wspominał o dziecku. Nagle z rozpaczą uświadomiłam sobie, że jeśli mu to powiem, to jego ledwo przed chwilą wypowiedziane słowa nagle już nie będą nic znaczyć. Nie chciałam go skazywać na to, co los mi zgotował. Nie miał żadnego obowiązku zostawać ze mną i z dzieckiem. Miał całe życie przed sobą. Nie ukrywałam jednak, że naprawdę bardzo chciałabym, by ze mną został i mnie w tym wspomógł. Niestety, była to myśl czysto egoistyczna. A ja nie powinnam myśleć o sobie, tylko o nim, co jemu da szczęście. Przez chwilę chciałam to przemilczeć, ale po zastanowieniu się westchnęłam. Powinnam mu to powiedzieć. Zasługiwał na szczerość.
- Nate, czy lekarze powiedzieli ci cokolwiek, co się tu dzieje? – obrzuciłam go uważnym spojrzeniem. Wzruszył ramionami.
- Niezbyt. Nie chcą ze mną rozmawiać, gadali jedynie z twoimi rodzicami. Głupie formalności. Nie jestem rodziną, nie mam prawa do informacji – przewrócił oczami. – Ale chyba niedługo cię wypiszą, nie? Jak się upewnią, że ten skurwysyn nie zrobił ci nic poważniejszego.
Prawda zakuła mnie boleśnie w serce. Wzięłam głęboki oddech.
- Nate, nie wiem, kiedy mnie wypiszą, ale prawda jest taka, że jednak zrobił mi coś poważniejszego – powiedziałam poważnie, patrząc mu prosto w oczy. Zmarszczył brwi.
- Jak to? Co ci powiedzieli? Co on ci zrobił? – wpatrywał się we mnie intensywnie.
Pod naporem jego spojrzenia nagle nie byłam w stanie nic z siebie wykrztusić, więc po prostu wskazałam palcem na mój brzuch. Jego wzrok podążył za moją ręką, a oczy rozszerzyły mu się z przerażenia.
- Chyba żartujesz – spojrzał na mnie, jakby błagając, żebym nagle oświadczyła, że to żart.
- Niestety nie – wyszeptałam.
Nagle zrobiło się strasznie cicho. Nate zamilkł. Słychać było tylko tykanie zegarka.
- Powiedz coś – poprosiłam.
Otrząsnął się z zamyślenia i spojrzał na mnie. Miał strasznie bladą twarz.
- A to skur…
Zatkałam mu usta.
- Proszę. Nie mów tego. Ja to wiem. Sama jestem przerażona. Nie wiem, co robić. – Łza spłynęła mi po policzku.
Nate wstał gwałtownie, po czym usiadł na moim łóżku i wziął mocno moje dłonie w swoje.
- Nie będę już taki, jak wcześniej i teraz ci to obiecuję. Wesprę cię w każdej decyzji, którą podejmiesz. Cokolwiek postanowisz, będę z tobą.
Zalała mnie fala ciepła. Nagle wszystko było lepiej. Nagle sobie uświadomiłam, że nie jestem sama. Uwierzyłam, że dam radę. Musiałam.
  
Spadł śnieg. Wpatrywałam się w niego siedząc na parapecie, przytulona do szyby. Małe, wirujące płatki spadały powoli na ziemię, tworząc puchową kołdrę. Ten widok zawsze mnie uspokajał. Lubiłam zimę od dziecka. Ta nie stanowiła wyjątku, mimo że różniła się od pozostałych.
Był styczeń. Święta były zupełnie nie białe - śnieg postanowił zaszczycić nas dopiero teraz. Pogłaskałam się po brzuchu, który stawał się już coraz bardziej widoczny. Zbliżał się czwarty miesiąc ciąży. Póki co nie było tak źle, jak sądziłam. Dawałam sobie radę. Im więcej czasu mijało, tym bardziej oswajałam się z myślą rozwijającego się we mnie małego dzidziusia. Rozczulałam się już na samą myśl o tym. Nie chciało mi się wierzyć, że choćby myślałam o aborcji.
Co prawda nadal nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji. Miałam jeszcze trochę czasu. Wciąż wahałam się między oddaniem dziecka do adopcji a zatrzymaniem go przy sobie. Zdawałam sobie oczywiście sprawę, które z tych rozwiązań byłoby łatwiejsze, ale… nie byłam pewna, czy moja psychika by sobie z tym poradziła. Tak jak sądziłam, przywiązałam się do mojego dziecka jeszcze zanim w ogóle przyszło na świat. Był moim małym skarbem i póki co tylko moim. Tylko ja miałam do niego dostęp. Często do niego mówiłam, choć nie byłam pewna, czy może mnie już usłyszeć. Mimo wszystko wytworzyła się między nami pewna więź, a ja ciągle starałam się ją pielęgnować. Często przypinałam do mojego iPoda słuchawki i przytykałam je do mojego nagiego brzucha, puszczając cicho spokojną, melancholijną muzykę. Wbrew wszystkim medycznym twierdzeniom ja i tak wolałam wierzyć, że to małe dzieciątko mnie słucha. Marzyłam, żeby poczuć jego ruchy, ale wiedziałam, że było na to jeszcze za wcześnie.
Chodziłam jeszcze do szkoły, ale tylko do końca pierwszego semestru. Od drugiego miałam już przejść na nauczanie indywidualne, ale nie przeszkadzało mi to. Wszyscy bardzo mi pomagali - rodzice, Nate… i, jak się okazało, Colin. Od Nate’a dowiedział się, co się stało i czasami mnie odwiedzał. Lubiłam jego wizyty. On jedyny nie traktował mnie jako przyszłą matkę. Wszyscy inni nagle zaczęli postrzegać mnie tak, jakbym była ze szkła, a szczególnie Nate. Nie pozwalał mi nawet podnosić choćby najdrobniejszych ciężarów. Wyręczał mnie we wszystkim, kładł do łóżka, przynosił herbatę i wszystko inne, o co go poprosiłam. Cieszyło mnie to - a zwłaszcza po zadręczaniu się, czy w ogóle ze mną zostanie - ale niekiedy bywało to już męczące. Przecież wciąż byłam sobą. Tylko z odrobinę większym brzuchem. Z Colinem za to mogłam się czasem powygłupiać. Oczywiście nie mogłam się już ruszać tyle, co kiedyś. Brakowało mi tańca, ale wiedziałam, że wytrwam. Wszystko, byle tylko bezpiecznie donosić moje maleństwo.
Rozmyślałam czasem nad moim starym życiem. Ledwo je teraz pamiętałam. No cóż, sporo się zmieniło. Najczęściej jednak zastanawiałam się nad Nate’m. Kochałam go. Ale… ta miłość była coraz trudniejsza. Sama nie wiem. Coś się zmieniło. Może za dużo się wydarzyło między nami. Zorientowałam się, że wolę spędzać czas z Colinem. Przy nim czułam się jakoś inaczej. Stał się dla mnie kimś, kim nigdy nie była Tiffany, Mark, a nawet Amy. Stał się kimś pokroju Petera, tylko oczywiście w inny sposób. Sama się gubiłam w swoich uczuciach, ale nie sposób było nie zauważyć, że zaczynałam coś czuć do Colina. Nie znaczyło to, że zamierzałam zostawić Nate’a. Wciąż go kochałam, zaczynałam tylko tracić pewność, czy tak już będzie zawsze. Czułam, że coś wisiało w powietrzu. Chciałam jednak odłożyć te sprawy na później, bo miałam ważniejsze rzeczy na głowie.
Tyle że to było takie ciężkie. Coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, ile rzeczy poświęciłam dla Nate’a. Ile siebie mu oddałam, a ile on z tego zbezcześcił. Ile przez niego wycierpiałam. Zawsze byłam przekonana, że miłość powinna nas uskrzydlać. Sprawiać, że chcemy lecieć w górę… a nie w dół…
  
*Nate*
Nie mogłem tak dłużej.
Musiałem wreszcie zmierzyć się z tym, co wszyscy wiedzieli od początku - co wiedział Colin, co wiedziałem ja, a czego tylko Olivia nie dostrzegała. Moja słodka, kochana, niewinna Olivia… nie zasłużyła na to wszystko. Nie zasłużyła na żadną z tych okropnych rzeczy, które ją spotkały. A najgorszą z nich byłem ja.
Wiedziałem to od początku, ale cholernie trudno było się temu przeciwstawić. Kusiła mnie. Kusiła mnie od początku. Jej lśniące blond loki, jej duże, szczere kolorowe oczy, jej niewinna dusza, którą nieświadomie mnie prowokowała. Musiałem to zrobić. Musiałem się kompletnie w niej zatracić, bo inaczej chyba nigdy nie zaznałbym spokoju. Byłem głupi. Przecież wiedziałem, jak się to skończy, ale i tak się łudziłem, że może jednak się mylę. Że może jednak wyjdziemy na prostą.
Ale tak się nie stało. Stało się najgorsze. Wiedziałem, że jej ciąża to była moja wina. To przeze mnie wtedy wybiegła z mojego domu i ten drań ją znalazł. Na samą myśl cały się trząsłem. Zatłukłbym skurwysyna, gdybym go tylko zobaczył jeszcze raz.
Bo raz go widziałem. Poszedłem z Olivią tam, gdzie on siedział i gdzie Olivia miała go zidentyfikować. Szlag mnie trafiał, kiedy widziałem, jak bardzo się go bała, nawet jeśli siedział oddzielony od niej grubą szybą. Trafiał mnie szlag, bo cały czas wiedziałem, że to moja wina. Poczucie winy. Dopadło mnie wreszcie. Cześć, przyjacielu, dawno się nie widzieliśmy, co?
Potwierdziła, że to on. Patrzyłem na niego z pogardą, ale tak naprawdę poniekąd byliśmy tacy sami. Ja też zniszczyłem Olivię. Wielokrotnie. Dziwiłem się, że ona nadal mnie kochała. Ale to wszystko, co przeszła z mojego powodu… nie, nie mogłem tak dłużej. Najgorsze, że teraz była w tej ciąży. Przecież nie mogłem jej tak zostawić.
Kochałem ją, do cholery. Kocham nadal. I pewnie zostanie mi to na resztę życia. Dlatego podjąłem pierwszą tak najmniej egoistyczną decyzję w moim życiu. Nie wiedziałem tylko, kiedy mam ją wprowadzić w życie. Każdy moment wydawał się zły. Wiedziałem, że to słuszny krok, ale wiedziałem też, że znowu ją zranię. Że nie zniosę widoku jej oczu pełnych bólu. Pocieszałem się myślą, że tak będzie dla niej lepiej. Chociaż tyle mogłem dla niej zrobić.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2657 słów i 14472 znaków, zaktualizowała 2 wrz 2016.

9 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Xsara94

    Super  :bravo:

    3 wrz 2016

  • Użytkownik Nataliiia

    Świetne czekam na next  :)

    2 wrz 2016

  • Użytkownik candy

    @Nataliiia już jest :)

    2 wrz 2016

  • Użytkownik okano1

    No świetne bardzo wciąga takie życiowe a życie niestety nie jest usłane różami ;)

    2 wrz 2016

  • Użytkownik candy

    @okano1 otóż to ;) dziękuję :*

    2 wrz 2016

  • Użytkownik Misiaa14

    No nwm nwm....trudna sprawa....ja tam i tak uwielbiam tą parę pomimo tego że  czasami jest jak debil....cudooo *-*

    2 wrz 2016

  • Użytkownik candy

    @Misiaa14 jak to facet :) Dziękuję :*

    2 wrz 2016

  • Użytkownik black

    Czarno to widzę :D super rozdział<3

    2 wrz 2016

  • Użytkownik candy

    @black hah xd dziękuję :*

    2 wrz 2016

  • Użytkownik KAROLAS

    Czekam na następne

    2 wrz 2016

  • Użytkownik candy

    @KAROLAS :)

    2 wrz 2016

  • Użytkownik Olaa

    Super! Dodaj następną część jak najszybciej! :*

    2 wrz 2016

  • Użytkownik candy

    @Olaa niedlugo dodam <3

    2 wrz 2016

  • Użytkownik jaaa

    Jeej<3  czekam na ciąg dalszy

    2 wrz 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa dziś już to skończymy :c

    2 wrz 2016

  • Użytkownik jaaa

    @candy oł noł :(((

    2 wrz 2016