Pęknięcia mojego serca - rozdział jedenasty

No więc tak zrobiłam. Jego słowa dodały mi otuchy. Kiedy z powrotem wkroczyliśmy do środka, a te wredne dziewczyny znów popatrzyły na mnie z zawiścią, nawet nie spojrzałam na nie, tylko pewnym krokiem weszłam z Nate’m na salę i dalej tańczyliśmy. Tym razem byłam już rozluźniona. Uśmiechałam się do niego, a on do mnie i w pewnym momencie nawet zarzuciłam mu ręce na szyję i przysunęłam się bliżej niego, a on objął mnie w pasie. Byłam w tym momencie cholernie szczęśliwa, ale oczywiście coś musiało się popsuć.
Najpierw zauważyłam, że na ramieniu Nate’a znalazła się nagle czyjaś dłoń. Pomyślałam najpierw, że to może przez przypadek, ale dostrzegłam wypielęgnowane, długie i pomalowane krwistoczerwonym lakierem paznokcie, a na nadgarstku widniała złota bransoletka. Spojrzałam na osobę, która nam przerwała i od razu zmarkotniałam.
No jasne. Diwa.
Mimo że patrzyła na mnie z lekceważeniem, to była naprawdę ładna. Długie, wymodelowane kasztanowe włosy okalały jej szczupłą twarz. Usta miała idealnie pomalowane czerwoną szminką, a jej ciało opinała dopasowana czarna sukienka, która raczej więcej odsłaniała, niż zasłaniała. Niecierpliwie stukała obcasem w posadzkę. Nate odwrócił się i spojrzał na nią z uniesioną brwią. Kiedy tylko go zobaczyła, cała się rozpromieniła i ja natychmiast przestałam mieć dla niej znaczenie.
- Hej – odezwała się na tyle piszczącym głosem, by przebić się przez muzykę. – Zatańczysz ze mną?
W oddali zobaczyłam resztę jej przyjaciółek, które uważnie obserwowały całą scenę.
- Mam już partnerkę – odparł Nate, ledwo na nią patrząc.
- Serio? – parsknęła tamta, rzucając mi kolejne nieprzychylne spojrzenie. – Ją?
W jej głosie było tyle odrazy do mnie, że aż miałam ochotę wybiec z pomieszczenia. Ale nie mogłam dać jej tej satysfakcji. Wytrzymałam jej spojrzenie. Już miałam jej coś odpowiedzieć, choć nie wiedziałam co - nie byłam typem kłótliwym - ale uprzedził mnie Nate.
- Coś ci przeszkadza? – zapytał ją tonem zimnym jak lód. Jego palce zacisnęły się wokół mojej talii jeszcze mocniej. - Ja jakoś nie narzekam. I nie zamierzam nic tu zmieniać.
Dziewczyna rzuciła mu ostre spojrzenie, po czym powiedziała pretensjonalnym tonem:
- Jak chcesz. Twoja strata – zarzuciła włosami i odeszła, a jej świta za nią.
Spojrzałam spłoszonym wzrokiem na Nate’a, który na szczęście zrozumiał bez słów, o co mi chodzi. Zresztą to nie było trudne do odgadnięcia. Chciałam stąd zniknąć.
  
- Chcesz wejść do mnie na chwilę? – zatrzymał samochód przed jakimś domem i patrzył na mnie wyczekująco.
Spojrzałam na zegarek. Godzina była niby wczesna, a ja naprawdę nie chciałam być teraz sama.
- Nie będę przeszkadzać? – spytałam z wahaniem.
- Moich rodziców nie ma w domu. – Wzruszył ramionami, zaciągając hamulec ręczny. – To jak?
Skinęłam głową i wysiadłam. Nate otworzył drzwi od domu i puścił mnie przodem. Mimo podłego nastroju rozejrzałam się wokół z ciekawością. Miał bardzo przytulny dom. Nie był jakoś szczególnie zadbany, ale to nawet lepiej, bo chociaż czuło się obecność domowników.
Nate zrobił herbatę i poszliśmy do jego pokoju. Myślałam, że będzie tam panował tak zwany „artystyczny nieład”, ale zostałam pozytywnie zaskoczona. Prosty, ładny pokój bez żadnych porozrzucanych ubrań i innych śmieci. W milczeniu usiadłam na jego łóżku po turecku, tuląc w rękach kubek z parującą herbatą. Nate usiadł przy biurku i patrzył na mnie bez słowa. Ja też nic nie mówiłam, bo nie wiedziałam co. W końcu jednak cisza zaczęła mi przeszkadzać.
- Jestem żałosna – szepnęłam, a z mojego oka wymknęła się nieproszona łza. Cholera. Byłam tak cholernie nadwrażliwa.
- Nie jesteś – zaprzeczył gwałtownie Nate.
- Nie? To ciekawe, dlaczego te dziewczyny tak mnie potraktowały. I ciekawe czemu rozklejam się, przejmując się opinią jakichś nieznajomych osób – pociągnęłam nosem. – Co ja takiego mam w sobie? Tak odpychającego? Co one mają, czego ja nie mam? Wzrost? Urodę? Lepsze ciuchy?
Przerwałam, bo zawstydziłam się nagle swojego słowotoku. Chłopak zabrał mnie na imprezę, która w dodatku skończyła się dla nas przedwcześnie z powodu mojego nastroju. Na pewno nie chciał teraz słuchać na dokładkę moich żali.
Nate nagle postawił swój kubek na biurku i jednym ruchem znalazł się przy mnie. Wyjął mi naczynie z rąk, postawił wyżej na parapecie i mocno mnie przytulił.
- Mówiłem ci – szepnął mi do ucha. – To pustaki. Może i ładne, ale puste w środku. Bezużyteczne. Były takie dla ciebie, bo ci zazdrościły.
Chyba tylko ciebie, odszepnęłam mu w myślach. Podczas gdy tak naprawdę, to wcale cię nie mam.
Nie chciałam już o tym rozmawiać. Chciałam ukryć mój wstyd gdzieś głęboko, ukryć i spalić. Nic nie odpowiedziałam, a wtedy Nate znalazł moje usta i delikatnie mnie pocałował. Westchnęłam w środku. Z jednej strony potrzebowałam tego. Ale z drugiej… wprowadzało mi to tylko jeszcze większy zamęt…
W pierwszej chwili odwzajemniłam jego pocałunek, który przerodził się w następne, głębsze, ale po chwili coś w mojej głowie powiedziało stanowcze „nie” i odepchnęłam go.
- Co jest? – spytał kompletnie zaskoczony Nate. Sama nie wiedziałam, czemu jestem taka zła na wszystko wokół, ale nagle wkurzyło mnie jego zdziwienie. Co? Czy jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie powiedziała mu „nie”?
- Tak nie może dalej być – powiedziałam zdenerwowanym tonem, zrzuciłam z siebie koc, którym mnie przykrył i wstałam.
- Olivia, co robisz?
- Wstaję, nie widać? Mam tego dość.
- Czego?
Westchnęłam. Pomyłka. Jednak faceci nic nie rozumieją.
- Tego. Tego, że dałam się stłamsić jakiejś dziewczynie z powodu chłopaka, którego tak naprawdę wcale nie znam. Jak nazwiesz to, co jest między nami, Nate? Ja nie mogę żyć w takiej relacji. Pojawiłeś się w moim życiu znikąd i nie mam żadnej gwarancji, że tak samo z niego zaraz nie odejdziesz. Nigdy nic mi o sobie nie powiedziałeś. Spotykamy się i jest naprawdę fajnie, ale ty jesteś dla mnie jedną wielką zagadką, nie zdajesz sobie z tego sprawy? Całujesz mnie na każdym kroku, a ja nawet nie wiem, kim dla siebie jesteśmy. Przyjaciółmi? Kolegami? Każdą koleżankę tak całujesz? – Nate chciał coś powiedzieć, ale ja już za bardzo się rozkręciłam. – Nie będę na to pozwalać. Nie chcę czegoś takiego w moim życiu. Chcę mieć precyzyjnie określoną relację. Czego ty właściwie chcesz ode mnie, Nate? Oczekujesz, że będę obok ciebie w każdej sytuacji i będziesz mnie całował, kiedy tylko najdzie cię taka ochota? Czego ty ode mnie chcesz? – przerwałam, by zaczerpnąć powietrza i myślałam, że Nate cokolwiek mi odpowie na mój monolog. Ale siedział dalej na łóżku, w milczeniu.
- No? – ponagliłam go. – Dasz mi jakąś odpowiedź? Choć jedno słowo?
Potrząsnął głową.
- To zbyt skomplikowane. Powiem ci kiedy indziej.
- Słucham? – zatkało mnie. To ja się przed nim tak produkuję, a on mi mówi „kiedy indziej”? – Masz mi powiedzieć teraz!
- Powiem ci, jak będziesz w lepszym nastroju. – Podniósł się i stanął naprzeciwko mnie. – Nie chcę wszystkiego zwalić na ciebie w jeden wieczór, zwłaszcza, że jesteś taka wrażliwa…
- To chyba moja decyzja, prawda? – zauważyłam. Przygryzłam wargę. – Jezu, Nate, mów. Jakoś to zniosę. Tylko powiedz czego ty właściwie ode mnie chcesz… ile masz zamiar to ciągnąć? Po prostu… powiedz mi – poprosiłam.
Wsunął rękę w swoje piękne włosy, które mimo powagi sytuacji miałam ogromną ochotę pogłaskać. Zacisnął dłoń w pięść, wysunął ją, spojrzał na mnie i cicho wypuścił powietrze z ust.
- Jesteś pewna? Boję się, że po tym wszystkim już się do mnie nie odezwiesz…
- O rany, Nate, wykrztuś to wreszcie! – zawołałam, teraz już będąc lekko przerażoną. O czym on w ogóle bredził?
Znowu westchnął, po czym spojrzał na mnie stanowczym wzrokiem.
- Ok. Jak chcesz. Wyjaśnijmy to sobie. – Potrząsnął włosami i na nowo utkwił we mnie wzrok. – Nie wiem, kogo ty szukasz, ale coś mi mówi, że romantyka, który zabiera cię na wystawne kolacje, a potem kocha się przy świecach. Ale ja taki nie jestem. Miałaś już namiastkę tego na imprezie. Ja lubię się bawić. I pić. Czasem też sięgam po to. – Machnął ręką w kierunku półki, na której dopiero teraz zobaczyłam paczkę papierosów. – Niekiedy zdarzy się też jakaś dziewczyna na jedną noc. No i to cały ja – podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się lekko. – Sypianie z przypadkowymi dziewczynami, picie, dobra zabawa, zero związków, zero miłości… po prostu tego nie lubię. Nie mógłbym znieść ograniczeń. Dziewczyna może sobie robić co chce, ale mi nikt nie mówi, co mam robić. Taki już jestem. I tu się diametralnie różnimy.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Miał rację - chciałam stamtąd wyjść i już nigdy się do niego nie odezwać. Ze zdumieniem poczułam, że w moich oczach zaczynają gromadzić się łzy. Ten chłopak, który jeszcze przed kilkoma minutami był dla mnie ideałem, nagle ukazał swoją prawdziwą twarz. Całkiem wolny, bez zobowiązań, bez uczuć… zabolało mnie też to, że wytknął mi szukanie romantyka. Tak, chyba właśnie kogoś takiego szukałam… ale zabrzmiało to, jakby moje poglądy były gorsze. Jakby ustabilizowanie i posiadanie kogoś, kto cię kocha, było gorsze od dobrej zabawy z hektolitrami wódki.
- Powiedz coś – poprosił Nate.
Co niby miałam na to powiedzieć?
- Odwieź mnie do domu – poprosiłam. Nate’owi opadły lekko ramiona i posmutniał, ale spełnił moją prośbę.
Nic do niego nie mówiłam, miałam wystarczająco duży mętlik w głowie. Zależało mi tylko na jak najszybszym dostaniu się do mojego pokoju i wypłakaniu się w poduszkę.
Beznadziejne uczucie, kiedy pokładasz w kimś wszystkie swoje największe nadzieje, a ten ktoś jednym ruchem je niszczy.
W końcu Nate zatrzymał się przed moim domem i zgasił silnik. Siedzieliśmy chwilę bez ruchu, aż w końcu drżącymi rękami odpięłam pas i zaczęłam wysiadać, ale Nate złapał mnie za nadgarstek.
- Olivia?
- Co? – spojrzałam niechętnie na niego.
Przygryzł wargę. Nagle zapragnęłam go pocałować. Tylko co by mi z tego przyszło? Zostałabym kolejną dziewczyną na jedną noc?
- Mimo że nie zmieniam zdania o tamtych dziewczynach i ich ubiorze i chociaż twój dzisiejszy strój naprawdę mi się podobał… - zlustrował mnie wzrokiem i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. - …to chciałbym cię kiedyś zobaczyć w wersji nieco mniej delikatnej.
Odwróciłam wzrok i wysiadłam. Nate odjechał, a ja patrzyłam jeszcze przez chwilę za jego odjeżdżającym autem.
Ten chłopak był doprawdy niesamowity.
Ale nie bolało ani trochę mniej.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1977 słów i 11116 znaków.

6 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Czarodziejka

    Super <3 (Teraz będziesz mieć kilka powiedomień na raz bo czytałam wszystkie części pod rząd xd. A ja musze pod wszystkimi zostawić koma *-*)

    25 sie 2016

  • okano

    Wspaniałe :kiss:

    25 sie 2016

  • candy

    @okano dziękuję :*

    25 sie 2016

  • Xsara94

    Dodaj szybko następną :)

    25 sie 2016

  • Olaa

    To mnie zaskoczyłaś! Czekam na następną część! :D

    25 sie 2016

  • candy

    @Olaa cieszę się :D <3

    25 sie 2016

  • Oliwia

    Część super. Mam nadzieję, że nie długo pojawi się następna :)

    25 sie 2016

  • candy

    @Oliwia pewnie tak :D dziękuję :*

    25 sie 2016

  • black

    Część fantastyczna :) w końcu jakiś dramat :)

    25 sie 2016

  • candy

    @black stanowczo :D dziękuję :*

    25 sie 2016