Pęknięcia mojego serca - rozdział dwudziesty piąty

Właściwie na co liczyłam?
Że wzbudzę w nim zazdrość, a on z miejsca zostawi Ruth, przybiegnie do mnie na kolanach i wszystko skończy się kolorowo, szczęśliwie i z fajerwerkami w tle?
Życie właśnie uczyło mnie, jak być realistą.
Nie zmieniło się nic.
No, może poza tym, że ignorowałam wszystkie telefony i wiadomości od Ethana, bo zwyczajnie nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Nie chciałam wspominać naszego pocałunku, ponieważ nic on dla mnie nie znaczył. Miałam go za przyjaciela. Poprawka… nie powinno się oszukiwać przyjaciół. Był moim dobrym kolegą, z którym wiązałam przyjemne wspomnienia. Naprawdę chciał to niszczyć i próbować jeszcze raz?
Nawet zapał do siłowni z Markiem mi minął. Z Tiffany kontakty bardzo mi się rozluźniły. Więcej gadałam z Amy. Pochwaliła mój pomysł zrobienia Nate’owi na złość i była rozczarowana, że nic nie zaszło, podobnie jak ja.
W szkole utrzymywaliśmy kontakty na poziomie znajomych, a ja byłam dodatkowo zmuszana do codziennego oglądania Ruth i jej migdalenia się do Nate’a, który za każdym razem, gdy z nią rozmawiał, zerkał na mnie i jakby sprawdzał moją reakcję, co było niesamowicie wredne.
Trzymałam nerwy na wodzy.
Ale tylko do pewnego momentu.
Nie wiem, co Ruth o mnie wiedziała, ale od sytuacji w kinie zauważyłam, że zaczęła mnie obserwować. Zerkała na mnie prawie tak często jak Nate, a na jej twarzy co rusz malował się wredny uśmieszek. Z każdym kolejnym miałam coraz większą ochotę ją zamordować. O co chodziło tym ludziom? Co ja im takiego zrobiłam? Byłam wściekła na ich oboje, na cały świat, ale najbardziej na Nate’a. Nie miał pojęcia ile bólu mnie kosztowało, by codziennie oglądać go z długonogą pięknością, której - jak widać - nie dorastałam nawet do pięt.
Ale w poniedziałkowe popołudnie moje nerwy już puściły.
Stałam na stołówce, jak zwykle w kolejce po sałatkę. Mark wciąż się dziwił, jak mogłam to jeść, ale prawda była taka, że po prostu się do tego przyzwyczaiłam. Idąc z nim do stolika, zauważyłam niedaleko Ruth i jej koleżanki. Rozmawiały o czymś i cicho chichotały, jednak nagle oczy Ruth rozszerzyły się, gdy mnie zobaczyła. Zaczęła szturchać koleżanki, pokazywać na mnie palcem i momentalnie cała jej świta wodziła za mną oczami. Ze zdenerwowania ciągle trzęsły mi się ręce. Próbowałam normalnie gawędzić z Markiem, ale cały czas słyszałam szepty za swoimi plecami. Usiłowałam wyłowić jakieś słowa z tych konspiracyjnych szeptów, ale słyszałam jedynie pojedyncze śmiechy i głos Ruth, a nie mogłam rozróżnić słów. Byłam naprawdę zdenerwowana. Nieraz już padałam obiektem kpin i miałam wrażenie, że wracamy do starych czasów. W pewnym momencie sięgnęłam po butelkę wody gazowanej i próbowałam ją odkręcić, ale moje trzęsące się dłonie chyba za bardzo ją wstrząsnęły i woda eksplodowała, zalewając w połowie mnie, Marka i cały stolik, po czym zaczęła skapywać na podłogę. Nanosekundę później usłyszałam wybuch śmiechu, tak jakby ktoś właśnie opowiedział najlepszy dowcip świata. Odwróciłam się, a one wszystkie patrzyły się na mnie ze złośliwymi ognikami w oczach i dalej się śmiały, wywołując zainteresowanie innych osób. Po chwili gapiła się już na mnie cała stołówka, tak jakbym właśnie weszła na stół i zatańczyła kankana, a nie tylko rozlała wodę. Byłam pod ostrzałem tylu spojrzeń, że momentalnie się zestresowałam. To było podobne uczucie do tego, które towarzyszyło mi, kiedy tańczyłam przed większą publiką. Jednak teraz widziałam tylko pogardliwe spojrzenia Ruth i jej koleżanek i dlatego zostawiłam tacę własnemu losowi i szybko wyszłam ze stołówki, nawet nie dbając o resztki swojego honoru. Miałam ochotę natychmiast się rozpłakać, na środku korytarza, ale wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić. Nie pomogło. Minęła mi jedynie chęć na płacz, ale nerwy zaczęły wzbierać we mnie z taką siłą, że aż przestraszyłam się sama siebie. Poczułam, że mam tego oficjalnie dość. Musiałam to wyjaśnić i to natychmiast, raz na zawsze. Gdzie mógł być Nate? Na stołówce go nie było, więc stwierdziłam, że pewnie siedzi gdzieś z kolegami. Ruszyłam szybkim krokiem w poszukiwaniu go i na moje szczęście już po chwili go zlokalizowałam. Siedział z chłopakami na dziedzińcu i byli tam tylko oni, bo reszta była na lunchu. Reszta… ludzie, którzy się na mnie gapili i moje wyjście pewnie również skwitowali wybuchem śmiechu… podeszłam do siedzących chłopaków i nie zważając na ich zdumione spojrzenia, szarpnęłam Nate’a za koszulkę tak, że aż się poderwał z ławki i odciągnęłam go poza zasięgiem słuchu jego kolegów. Po chwili go puściłam, stanęłam przed nim rozjuszona jak byk, a on patrzył się na mnie z mieszanką zdumienia i rozbawienia.
- Tego się nie spodziewałem – powiedział spokojnie. Wkurzyło mnie to jeszcze bardziej.
- Skończ te swoje teksty! Musimy pogadać – warknęłam. Wskazałam głową na stojących niedaleko chłopaków. – Lepiej powiedz swoim przyjaciołom, żeby wrócili do środka.
Widać było, że nie miał na to ochoty, ale posłał kolegom znaczące spojrzenie, a oni posłusznie weszli do szkoły. Zostaliśmy sami. Czas na poważną, spokojną rozmowę.
- Mam tego dość! – krzyknęłam nagle, aż Nate cofnął się o krok do tyłu. – I już nie wiem, który raz to powtarzam! I nie wiem, co między nami było, czy byliśmy tylko znajomymi, czy przyjaciółmi, czy może takimi przyjaciółmi, którzy się okazjonalnie całują, nie wiem, ale to jest już oficjalnie skończone! – Nate przybierał miny coraz trudniejsze do zidentyfikowania. – I, jeśli łaska, to mam prośbę – dodałam już spokojniej. – Powiedz swojej dziewczynie, żeby łaskawie zostawiła mnie w spokoju!
- A co ci zrobiła? – spytał spokojnie. Za spokojnie.
- Co mi zrobiła? Niby nic! Szkoda tylko, że przez nią cała stołówka wytykała mnie palcami, bo ona mnie obgadywała, aż w końcu przez nią rozlałam wodę i tak się z tego śmiała, że mało co nie spadła z krzesła. Co ja wam takiego zrobiłam, Nate? Zostawcie mnie w spokoju! – krzyknęłam, zaciskając dłonie w pięści. – Nie zrobiłam tej twojej Ruth nic, czym bym zasłużyła sobie na takie traktowanie.
- Jej nie – odpowiedział Nate, zaciskając usta. – A może mi zrobiłaś?
- Słucham? – zatkało mnie. – Tobie? Chcesz powiedzieć, że ty kazałeś się jej tak zachowywać? – byłam bliska apopleksji.
- Nie – pokręcił głową. – Nie wiem, o co jej chodzi. Ale nie mów, że nic nam nie zrobiłaś, bo może i Ruth nie ma ci nic do zarzucenia, ale ja mam.
- Niby co takiego?
Nate wyprostował się i wbił we mnie ostre spojrzenie.
- Naprawdę nie wiesz? Nie uważam, że to był przypadek, że spotkaliśmy się w tym samym kinie, tego samego dnia, na tym samym filmie i o tej samej godzinie. Na dodatek przyszłaś z tym chłopakiem. Wolałaś jego ode mnie?
- Nie twoja sprawa – wysyczałam. Czułam, jak płoną mi policzki ze złości.
- A może moja! – i on zaczynał tracić nerwy. Podszedł do mnie. – Jeśli już chcesz się z nim znowu spotykać, to może nie tam, gdzie ja spotykam się z Ruth, co?
- A co cię w ogóle obchodziła moja obecność tam? – odcięłam się. – Przeszkodziłam wam w pocałunkach, czy co?
- Może nie miałem ochoty na was patrzeć! – warknął.
- To miejsce publiczne! Miałam prawo tam przebywać! – zawołałam, dźgając go palcem w klatkę piersiową. – Nie będziesz mi mówił, co mam robić!
- Nie mam ochoty cię z nim oglądać!
- A pomyślałeś o tym, że może ja nie mam ochoty oglądać ciebie i tej Ruth? – wrzasnęłam. Odrzuciłam włosy do tyłu, bo zaczęły mi wchodzić do ust z tej złości. – Poza tym, o co ci w ogóle chodzi? Przecież mnie nie chciałeś!
- To nie oznacza, że chcę oglądać cię z jakimiś frajerami!
- Chyba trochę za późno, żeby o tym myśleć! – krzyknęłam, bliska płaczu. – Co jest z tobą nie tak, Nate? Sam mnie nie chcesz, ale nie pozwalasz, żebym była z kimś innym, a ty oczywiście możesz robić wszystko co chcesz i z kim chcesz, tak? Wiesz co? Chrzań się!! – krzyknęłam najgłośniej jak mogłam i już miałam odejść, ale Nate złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i przycisnął usta do moich.
Cholera.
Tego nie planowałam.
I choć byłam na niego taka wściekła, jak jeszcze nigdy, naprawdę chciałam odwzajemnić ten pocałunek. Chciałam wpleść palce w jego włosy, chciałam go poczuć, przytulić się do jego umięśnionych ramion i chciałam, żeby wreszcie było dobrze. Czemu nie mogło tak być?
Ale pomyślałam o tym, jaki jest arogancki i samolubny, jednocześnie tak cholernie pociągający i intrygujący, ale nie dający mi żyć w spokoju, dlatego odskoczyłam od niego i uderzyłam go w twarz.
- Nie będę twoją kolejną dziewczyną – wysyczałam, patrząc mu w oczy. – Każda, ale nie ja.
Po czym odeszłam, zostawiając go za sobą.
Byłam z siebie dumna całe dziesięć sekund, a potem zalałam się łzami.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1750 słów i 9286 znaków.

9 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Xsara94

    Jeju!!! Mega;)

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Xsara94 dziękuję :*

    29 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Piękna <3

    28 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    Kocham<3

    28 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa <3

    28 sie 2016

  • Użytkownik okano1

    Sweet <3  <3  <3  :kiss:

    28 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @okano1 <3

    28 sie 2016

  • Użytkownik ksiezniczka69

    Kocham <3

    28 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @ksiezniczka69 <3

    28 sie 2016

  • Użytkownik Lovcia

    Superaśne <3

    28 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Lovcia <3

    28 sie 2016

  • Użytkownik Hutqoi

    Cudowne wspaniałe!

    28 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Hutqoi dziękuję :*

    28 sie 2016

  • Użytkownik Ania13477

    Dziękuje <3 <3 <3

    28 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @KontoUsunięte477 <3

    28 sie 2016

  • Użytkownik ????

    Kiedy kolejna ? :)

    28 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @???? teraz ;)

    28 sie 2016