Pęknięcia mojego serca - rozdział trzydziesty drugi

- Ja tylko na chwilę – zacisnął mocno szczękę. – Chciałem wyjaśnić kilka spraw. Dlaczego mnie okłamałaś?
- Ja? – z oburzenia aż zaparło mi dech w piersi. – Nie okłamałam cię.
- Powiedziałaś, że wpadają do was znajomi rodziny – uśmiechnął się kpiąco. – Więc ciekawe, czemu wylądowałaś z jakimś obejmującym cię chłopakiem w knajpie z kebabem?
- Nic nie wiesz – przerwałam mu lodowatym tonem. – Uważam, że z nas dwojga to ty masz więcej powodów, by się tłumaczyć, ale dobrze… chcesz wyjaśnień? Proszę bardzo. Ten chłopak to był Max, syn przyjaciół rodziców. Znaliśmy się jako dzieci. Jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. Nie chciało nam się siedzieć w domu, więc wyszliśmy na miasto. Chłopakom zachciało się kebaba, więc poszłam z nimi. Max usiadł, tak jak chciał. Podejrzewam, że nawet nie wiedział, że tak to wygląda. Mówię ci przecież, że traktujemy się jak rodzinę – ciągnęłam, a wyraz twarzy Nate’a zaczął się zmieniać. – Gdy nas zobaczyłeś, Peter był akurat w toalecie i dlatego wyglądało to tak, jakbyśmy byli sami. Skończyłam – powiedziałam głośno.
Czekałam, aż na jego twarzy pojawi się wstyd. Niby się pojawił, ale ledwo zauważalny.
- Może teraz ty się wytłumaczysz? – dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową. Z jednej strony zaczęła ulatniać się ze mnie poprzednia wściekłość, ale z drugiej chciałam się po prostu do niego przytulić. – Co to była za dziewczyna? I dlaczego wściekasz się na mnie, skoro sam ją obejmowałeś?
Westchnął.
- Olivia, nie obejmowałem jej. Po prostu zawsze tak siadam.
- Ciekawe… - odparłam z przekąsem. – Unikasz odpowiedzi. Kto to był?!
- Moja koleżanka. Przestań się wściekać.
Przygryzłam wargę, starając się stłumić narastającą złość. "Przestań się wściekać”? A kto wyciągnął mnie z domu w dniu moich urodzin, nawet o nich nie wiedząc i zażądał wyjaśnień, kompletnie nie bacząc na to, co sam zrobił?
- Ciekawe, ile jeszcze masz takich fajnych koleżanek – wykrztusiłam, bo zaczęło mnie ściskać w gardle. – I o ilu nie wiem, kiedy wychodzisz rzekomo z kolegą.
Chciał coś powiedzieć, ale drzwi za mną gwałtownie się otworzyły i w szparze pojawiła się głowa mamy.
- Olivia, co… o, Nate! Nie spodziewaliśmy się ciebie dziś, przynajmniej Olivia nic nie mówiła - mama posłała w moją stronę karcące spojrzenie, cały czas jednak się uśmiechając - Ale proszę, wejdź! Krzesło na pewno się znajdzie.
Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Nie miałam nawet jak przerwać mamie i uświadomić ją, że przecież Nate nic nie wie. Na jego twarzy zagościło lekkie zdumienie. Zerknął na mnie z pytaniem w oczach, ale umknęłam wzrokiem.
- Niestety, Olivia nie zapraszała mnie na dzisiejszą uroczystość – rzekł twardym tonem. – Przyszedłem tylko z nią porozmawiać, nie wiedziałem, że wejdę komuś w paradę na przyjęcie. Najmocniej przepraszam.
- Nie, nie, wchodź, Nate! – mama zachęciła go ruchem dłoni. Mi dostało się kolejne karcące spojrzenie. – Olivia, jak mogłaś nie zaprosić własnego chłopaka na swoje urodziny?
O nie. No to ładnie mnie wkopała. Momentalnie wzrok Nate’a zmienił się z pytającego na ostry. Spojrzał na mnie tak, że poczułam się, jakby przeszpilił mnie na wylot.
- Mamo, zaraz wejdziemy – odezwałam się, desperacko chcąc, żeby weszła z powrotem do domu. Na szczęście Bóg mnie wysłuchał i drzwi się zamknęły. Odwróciłam się z powrotem do Nate’a, który właśnie taksował mnie wzrokiem.
- Powinienem był się domyślić. Jak mogłaś nie powiedzieć mi, że masz dziś urodziny? – spojrzał na mnie ostro. Jego głos miał temperaturę lodu.
- Nie odzywałeś się – nie wiedzieć czemu, zadrżał mi głos.
Zacisnął dłoń w pięść i przygryzł ją. Po chwili znów na mnie spojrzał ze złością.
- Nie wierzę, że mi nie powiedziałaś. Ładnie wypadłem przed twoją mamą, nie? Po prostu super.
- Nie denerwuj się – próbowałam się opanować. – Wejdź. Poznasz moją rodzinę.
- Ta. Na pewno – burknął. Zaczął intensywnie nad czymś myśleć. – Tak czy inaczej, wszystkiego najlepszego. Ja spadam – cmoknął mnie szybko w czoło, po czym… tak po prostu odszedł.
Stałam tam jak wrośnięta jeszcze przez kilka minut i miałam wrażenie, że moje serce właśnie zostało spalone, a teraz przechodzi proces zamrażania. Chwilę zajęło mi, zanim ogarnęłam umysłem wszystko, co się tu właśnie wydarzyło.
CO
TO
MIAŁO
BYĆ?
Z mojego oka wymknęła się jedna łza. Otarłam ją zdecydowanym ruchem, po czym poczułam nieokiełznany gniew. Nic mi nie wyjaśnił. Poszedł sobie - tak po prostu! - tuż po tym, jak się dowiedział, że mam urodziny. Tak po prostu mnie zostawił. Byłam wściekła. Czy tak się zachowywał chłopak?
Wróciłam do stołu. Nikt na szczęście nie skomentował mojej nieobecności. Tylko Peter zerknął na mnie badawczo i szepnął:
- Jednak poszedł?
Zorientowałam się, że mama musiała mu szepnąć co nieco.
- Tak – powiedziałam obojętnym tonem.
Wzrok brata znowu przeobraził się we współczucie. Wziął moją rękę i mocno ścisnął. Odwzajemniłam uścisk i uśmiechnęłam się, ale gniew we mnie cały czas wzbierał.
Nate, jak mogłeś mi to zrobić?
  
Godzinę później byłam już najedzona, więc tylko siedziałam na krześle i przysłuchiwałam się rozmowom dorosłych. Jak dziwnie to brzmiało - teraz i ja, od dnia dzisiejszego, byłam dorosła. Śmieszne uczucie, bo tak naprawdę wcale tego nie czułam. Może dlatego, że póki co byłam tylko pełnoletnia. Moja mama zawsze powtarzała, że dorośli stajemy się dopiero wtedy, gdy zaczynamy sami żyć, sami mieszkać, sami zarabiać, o własnej rodzinie i dzieciach nawet nie wspominając.
Ciekawe, jakby wyglądały dzieci z wymieszanymi genami moimi i Nate’a?
Cholera, znowu. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Złość nadal tkwiła u mnie na pierwszym miejscu, ale zaczynałam znowu za nim tęsknić. Miałam wrażenie, że minęły całe lata świetlne, od kiedy ostatnio go choćby przytuliłam.
Rozmowy przerwał kolejny już dziś dzwonek do drzwi. Tym razem już nie zerwałam się z miejsca. Peter wstał i poszedł otworzyć. Wyłapałam jakieś konspiracyjne szepty, po czym do salonu wszedł Peter z… Nate’m. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Pójdę po jeszcze jedno krzesło – oznajmił mój brat i posłał w moją stronę szeroki uśmiech, który ledwo zauważyłam, bo byłam wpatrzona w Nate’a. On też szelmowsko się uśmiechał, ale reszta… zwaliła mnie z nóg. Miał na sobie granatowy garnitur, do którego założył śnieżnobiałą koszulę. W prawej dłoni ściskał chyba najbardziej ogromny bukiet czerwonych róż, jaki kiedykolwiek widziałam, zaś w lewej trzymał kilka ozdobnych toreb. Liczyłam je w pośpiechu. Było ich chyba ze cztery! Skąd on je dorwał? I co w nich było? Zerknęłam na jego twarz, cała w szoku, a on filuternie puścił mi oko.
Mama od razu przedstawiła go rodzinie, która zaczęła się krzątać, by zrobić miejsce nowemu gościowi, ale ja chciałam choć przez chwilę zostać z nim sama, więc gdy tylko nadarzyła się okazja, porwałam go do pokoju obok. Zanim zdążyłam się odezwać, przytulił mnie mocno i pocałował tak, jak chyba jeszcze nigdy.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie – szepnął mi po chwili czule do ucha.
Skarbie. Rozbroiło mnie to zupełnie. Po raz nie wiem który dzisiaj, z moich oczu polały się łzy, ale pierwszy raz to były łzy szczęścia. Nate jeszcze raz mnie uścisnął, położył ostrożnie bukiet na stoliku i wręczył mi torby, jedną odkładając na fotel.
- Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Ta jedna jest dla Petera – uśmiechnął się. – Ale pozostałe dla ciebie – wręczył mi ozdobne torby, a ja sama nie wiedziałam, którą otworzyć najpierw. Nie były duże, ale to nawet lepiej. Ceniłam minimalizm.
W pierwszej znajdowała się drewniana ramka w kształcie serca, a w nim nasze wspólne zdjęcie - to, które zrobiliśmy na mostku pośród wód. Wpatrywałam się w nie przez chwilę z uśmiechem. Już planowałam w myślach, gdzie je postawię. Spojrzałam jednak pytająco na Nate’a. Siedział i uśmiechem obserwował moją reakcję.
- Nate… jak…?
- Nawet nie pytaj. Chyba zrobiłem życiówkę, biegając za tym wszystkim w godzinę – zaśmiał się.
Druga torebka była większa, po brzegi wypełniona… słodyczami! Roześmiałam się.
- Ty naprawdę chcesz, żebym przytyła – zwróciłam mu żartobliwie uwagę, ale w duchu już się śliniłam na to wszystko. Nie byłam indywiduum, kochałam słodycze, tak jak większość.
Trzecia torebeczka okazała się pochodzić prosto od jubilera. Ze wzruszeniem wyciągnęłam bransoletkę na kostkę, z której zwisały dwie srebrne literki: O i N.
- Jest piękna. Dziękuję – wyjąkałam, a Nate wyjął mi bransoletkę z rąk i wprawnym ruchem zapiął ją na mojej kostce. Zaraz potem usiadł ze mną na kanapie i mocno mnie przytulił. Wtedy musiałam zmienić zdanie. Mimo że dzień zaczął się fatalnie, to Nate uczynił go najlepszym z dotychczasowych urodzin.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1679 słów i 9314 znaków, zaktualizowała 29 sie 2016.

15 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Natkaxxxd

    Prowadzisz jakiegoś bloga albo zamieszczasz to opowiadanie gdzies indziej niz tu??? ????

    30 sie 2016

  • Użytkownik okano1

    Piekne po prostu cudo ;)

    30 sie 2016

  • Użytkownik Xsara94

    Cudowny <3

    30 sie 2016

  • Użytkownik Natkaxxxd

    Najlepszy rozdzial! Jest piekny wywolujesz lzy wzruszenia :)

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Natkaxxxd dziękuję pięknie :*

    29 sie 2016

  • Użytkownik Natusik

    Wbijam wyświetlenia. Again. ;)

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Natusik Dziękować. Again :)

    29 sie 2016

  • Użytkownik pech

    Dawno mnie nie było... Obowiązki :) ale opowiadanie super :) weny!

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @pech dziękuję :D

    29 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    Wzruszyłam się <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik Misiaa14

    Wzruszyłam się naprawdę najlepsze opowiadanie na świecie <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Misiaa14 omg dziękuję <3 <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik Misiaa14

    @candy to ja dziękuję  <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik Olaa

    Super! Nie mogę się już doczekać kolejnej części! <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Olaa dziękuję :*

    29 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Cudo <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik Hutqoi

    Dziękuję! <3 <3 <3 Teraz z bananem na twarzy mogę lecieć spać :-D trzymajcie za mnie kciuki!  <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Hutqoi trzymamy! <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik Lovcia

    Chwilowo beznadziejnie widzę przez krople na rozszerzenie źrenic, ale i tak nie mogę się powstrzymać od czytania tego opowiadania

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Lovcia oj, lepiej nie próbuj, to jest paskudne uczucie :(

    29 sie 2016

  • Użytkownik :)

    Suuuper!! :D

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @:) dziękuję <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik Krolewna

    <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Krolewna <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik black

    Dziękuję bardzo za wspaniałą część, jesteś boska  :yahoo:

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @black omg, dziękuję! :*

    29 sie 2016

  • Użytkownik black

    @candy  najgorszy problem to oczekiwanie na kolejną ;)

    29 sie 2016