Pęknięcia mojego serca - rozdział dwudziesty ósmy

- O mój Boże, nigdy więcej mi tego nie rób! – Amy wpadła do mojego pokoju i prawie przydusiła mnie do łóżka. Skoczyła na mnie, przyciskając swoim kolanem mój policzek do pościeli, tak że ledwo mogłam wykrztusić:
- Amy, zwariowałaś!
- JA?! – prawie wrzasnęła, podniosła się, poderwała mnie do pionu jak lalkę i zaczęła mną trząść. Au. – Czy ty wiesz, jak ja się martwiłam? Znikłaś mi w okamgnieniu! A potem ten bydlak się do ciebie dobierał! Czy ty w ogóle wyobrażasz sobie, co ja tam…
- Skąd wiesz? – przerwałam jej, unosząc brwi.
- Sam się przyznał – powiedziała, już spokojniej.
A to ciekawe.
- Nie chcę gadać o tamtej nocy – potrząsnęłam głową, a po chwili moje oczy rozjaśniły się. - Mam ci coś ważniejszego do powiedzenia.
  
Miałam wrażenie, że minęły całe wieki, odkąd byłam ostatnio w szkole i widziałam się z Markiem i Tiffany. Czekali na mnie przy stoliku na lunchu i oboje wybałuszyli oczy, kiedy zobaczyli, że zbliżam się do nich, trzymając Nate’a za rękę. Przywitaliśmy się, usiedliśmy i zaczęliśmy jeść, a ja bacznie obserwowałam twarze przyjaciół. Na twarzy Marka malowało się zadowolenie, gdy na nas patrzył, natomiast spojrzenie Tiffany było trudne do określenia. Patrzyła na nas twardym wzrokiem, który mógł zabijać, ale starała się uśmiechać. Dodam, że sztucznie. Coraz bardziej wątpiłam, czy ona jest jeszcze moją przyjaciółką. Najwyraźniej wciąż ciągnęło ją do Nate’a.
Ale to już nie było ważne, ponieważ on był mój. Przygotowywał się, by być moim. Zaczynał być mój. Na tę myśl ciągle się uśmiechałam i miałam ochotę śpiewać.
Nie chciałam wywierać na nim żadnej presji, ale korciło mnie, by poznać go choć odrobinę lepiej. W końcu praktycznie nic o nim nie wiedziałam. Dlatego po szkole poszliśmy prosto do niego do domu i choć pilnowałam, byśmy się nie pocałowali - chciałam go przetrzymać - to było mi bardzo ciężko skupić się na tym, co planowałam zrobić, kiedy Nate był obok i jego ciało ocierało się o moje.
Z poważną miną usiadłam naprzeciwko niego na łóżku i złączyłam palce u rąk w oficjalnym geście. Przyglądał mi się z rozbawioną miną.
- Co planujesz, kacie? A gdzie twoja kosa?
- Zrobimy sobie teraz szczerą rozmowę, moja ofiaro – oznajmiłam, pochylając się ku niemu i myśląc, jak bardzo chciałabym teraz skraść mu buziaka.
- Na temat…? – zawahał się.
- Nas. Nic o tobie nie wiem. Ty o mnie też mało. Czas rzucić karty na stół.
Roześmiał się.
Na początku ciągle coś nas rozpraszało, ale w końcu Nate potraktował naszą rozmowę poważnie. Zaczęłam żałować, że nie mam żadnego zeszytu, w którym mogłabym robić notatki.
- Pizza jak najbardziej, ale nie może być z grzybami – oznajmił poważnie. – Nigdy w życiu nie przyrządzaj mi żadnych potraw z grzybami.
- Grzyby są świetne! – zaprotestowałam gorąco. – Widocznie jadłeś same źle przyrządzone.
- Lubię za to szpinak – zaznaczył.
- Że co? Fuuj – skrzywiłam się.
- Szpinak jest zdrowy – zaczął się przekomarzać. Dał mi delikatnego pstryczka w nos. – To co ty jesz, że jesteś taka chuda?
- Powietrze – wystawiłam język. – Mówiłam ci już. Dużo się ruszam.
- Właśnie! Wciąż nie opowiedziałaś mi o swoich tańcach.
O rany, sądziłam, że sobie o tym nie przypomni.
- Wciąż o tym pamiętasz? – zdziwiłam się. – Powiedziałam ci to podczas kłótni.
- Pamiętam wszystko, co dotyczy ciebie.
Zrobiło mi się ciepło na sercu, więc opowiedziałam mu. Opowiedziałam, jak zawsze ciągnęło mnie do tańca, jak w dzieciństwie zakładałam sukienki i za duże na mnie buty mamy na obcasie, lub po prostu włączałam muzykę i bosymi stopami tańczyłam po całym domu i marzyłam, że kiedyś zostanę sławną tancerką.
- Moja grupa taneczna jest naprawdę świetna. To wspaniali ludzie. Tańczymy nie tylko dla siebie, czasami ci najlepsi jeżdżą z trenerami na konkursy taneczne.
- A ty?
Tu zamilkłam na chwilę.
- Przecież też na pewno jesteś w tych najlepszych – kontynuował Nate. – Nie myśl, że nie widziałem twoich ruchów, kiedy byliśmy w klubie. Mimo że oczywiście nie były to jakieś specjalne gatunki tańców, ale po tobie… po prostu było widać, że masz to we krwi. Wszystkie inne dziewczyny po prostu bujały się w rytm muzyki, chwiejąc się przy tym na tych swoich obcasach. A gdy patrzyło się na ciebie, to człowieka cieszyło to, co widział. Czujesz taniec, czujesz muzykę. To sprawia, że tańczysz pięknie. Tak samo na weselu. Nie masz pojęcia, jaką przyjemność sprawił mi taniec z tobą.
Jego ciepłe palce delikatnie otoczyły mój nadgarstek, a ja czułam, że cała się rozpływam. Nate był taki kochany, budził we mnie tyle ciepłych uczuć. Nawet nie marzyłam, że będzie między nami tak dobrze. Nie mogłam mu nie wierzyć. Widziałam, że mówił to szczerze i cała się wyrywałam ku niemu.
- Ale ja się wstydzę – oznajmiłam, spuszczając wzrok. – Kiedy tańczę w grupie albo z kimś w parze, jest zwyczajnie. Ale kiedy mam zatańczyć sama… po prostu się stresuję. Tylko przed rodziną jakoś to znoszę, bo oni lubią patrzeć, jak tańczę. No i przecież to moja rodzina - wiem, że nawet jak się im nie spodoba, to i tak mi powiedzą, że byłam fantastyczna – roześmiałam się krótko. – Ale gdybym miała wystąpić przed kimś, kogo nie znam lub przed całą publiką, tak jak to jest na tych mistrzostwach - na pewno bym spanikowała. Kilka razy już mi proponowali wyjazd tam. Mój trener jest przekonany, że dałabym radę, ale ja w siebie nie wierzę. Mogę tańczyć dla siebie, dla grupy, ale nie zniosłabym tylu oczu wpatrzonych we mnie.
- A dla mnie zatańczysz? – spytał nagle Nate, a mnie zatkało. Momentalnie wyobraziłam to sobie i zrobiło mi się gorąco.
- Nate… chciałabym, naprawdę, ale… nie mogę… - zaczęłam się jąkać. – Wstydzę się.
- Ale czego?
- Że ci się nie spodobam – szepnęłam. – Pomylę krok. Zawalę cały układ. Wszystko zniszczę. Poniosę porażkę na czyichś oczach. Krytyka jest dobra, ale tylko, gdy jestem w swoim towarzystwie - nie wiem, jak mogłabym znieść ją przy kimś, w kogo oczach widziałabym radość z tego, że mi się nie udało.
Nate milczał przez chwilę, po czym delikatnie mnie przytulił. Odetchnęłam głęboko i wtuliłam się w niego. Pogłaskał mnie po plecach i szepnął do ucha:
- Oboje się czegoś śmiertelnie boimy.
Przymknęłam oczy. Po chwili Nate odsunął się ode mnie na kawałek.
- O której musisz wracać do domu?
- Mam jeszcze trochę czasu.
- Poleż ze mną – poprosił. Uśmiechnęłam się na te słowa. Położyliśmy się na jego łóżku, przytuleni do siebie. Po tej rozmowie poczułam, że coś w środku mnie, o czym nawet nie miałam pojęcia, stało się lżejsze.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1293 słów i 6967 znaków.

10 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Olaa

    Świetne! :*

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Olaa dziękuję <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik :)

    Suuuper!!! :D

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @:) <3 <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik Czarodziejka

    Cudo *-*

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Czarodziejka dzięki :*

    29 sie 2016

  • Użytkownik okano1

    :kiss:  <3  <3  ;)

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @okano1 :*

    29 sie 2016

  • Użytkownik KAROLAS

    <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @KAROLAS <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik Xsara94

    Super, super, super !!!! <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Xsara94 dziękuję dziękuję dziękuję! <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik jaaa

    Czekam na kolejną część<3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @jaaa <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik black

    Czekam na kolejną część ;) To, że jesteś boska już wiesz<3

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @black hah, dziękuję! <3 <3

    29 sie 2016

  • Użytkownik Lovcia

    Jak zwykle świetne  ;) Kiedy następna?  :D

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Lovcia dziękuję :* niedługo :)

    29 sie 2016

  • Użytkownik Lovcia

    @candy  :kiss:

    29 sie 2016

  • Użytkownik Krolewna

    :D  :)

    29 sie 2016

  • Użytkownik candy

    @Krolewna :D

    29 sie 2016