Czy można się zmienić? cz 33

Czy można się zmienić? cz 33Jechali do domu w milczeniu. Nie odzywali się, jakby bali się cokolwiek powiedzieć. Słowa lekarza niczym wyrok dudnił jej w uszach, a ona nie potrafiła się cieszyć. Strach paraliżował jej ciało. Boże co się z nią stało? kiedyś, przecież od zawsze marzyła o tym, pragnęła tego, a teraz, gdy miała okazję, gdy miała nadzieje nie chciała tego. Tak wielu rzeczy żałowała. Ćpała, a to przekreślało szansę na szczęście. Teraz nienawidziła siebie jeszcze bardziej. Bardziej niż kiedykolwiek indziej. Jak spojrzy sobie w twarz? jak spojrzy w twarz jemu? co powie?  
- A jeżeli - cisze przerwały jej cichutkie słowa przepełnione bólem i strachem. Tak wiele rzeczy się teraz działo. Pożar ośrodka, w którym przebywała jej matka, śmierć Eweliny, teraz to. Tak wiele ją w życiu już spotkało i tak wiele jeszcze ją spotka. Zmiany, które miały nastąpić w tak krótkim czasie niemal ją przerażały. Tak bardzo chciałaby cofnąć czas, tak bardzo chciałaby zmienić swój los. A co jeżeli skrzywdzi niewinną istotę? naraziła nie tylko siebie, naraziła kogoś, kogo będzie nosić pod sercem kilka miesięcy. Czy to możliwe by zmieniła się aż tak, że nie chciałaby własnego dziecka? przecież była ćpunką, cholerną nic nie wartą narkomanką, uzależnioną od narkotyków, a to świadczyło o tym, że najprawdopodobniej urodzi chore dziecko. Już teraz, już teraz wskaże go na życie w cierpieniu, na życie w bólu.  
- Wszystko się ułoży - usłyszała wahanie w głosie Huberta. I on, ten w którym pokładała nadzieje nie był tego pewny. Ufała jemu bardziej niż samej sobie, kochała go i przy nim nie bała się o swój los. Wierzyła mu. Teraz natomiast nawet on, ten dla którego się zmieniła nie dawał jej gwarancji, nie potrafił uspokoić jej przerażonej duszy i serca.  
- Hubercie a jak ja go - nie dokończyłam. Słowo zabiłam nie chciało przejść przez jej gardło. Nie potrafiła. Zamknęła oczy, by chociaż na chwile, na jeden moment pozbyć się myśli, krążących po jej głowie. Chciała być optymistką, chciała widzieć wszystko w różowych okularach i nie martwić się o swój los, ale nie potrafiła. Nie była taka. Tyle dostała po dupie, tyle przeszła, że stała się pesymistką. Nigdy nie wierzyła we własne szczęście, aż do tego momentu, gdy los postawił Huberta na jej drodze. Chyba tak naprawdę potrzebowała go, chyba potrzebowała kogoś, kto wyciągnął by pomocną dłoń, a ona bez wahania ją przyjęła. W pewnym sensie uratował ją, odmienił jej życie, a teraz nosiła w sobie jego dziecko. Tylko, czy dostanie kolejną szanse? czy dostanie kolejną szansę i zdarzy się cud, by dziecko urodziło się zdrowe? nie wiedziała. Po kilkunastu minutach zatrzymała się przed Huberta mieszkaniem. W ciemności dostrzegli sylwetkę chłopaka, już po chwili poznali go, a jej nogi ugięły się na dobre. Tak dawno go nie widziała, tak dawno go nie spotkała.  
- Porozmawiasz z nim? - usłyszała głos Huberta. Chociaż nie miała na to ochoty, wiedziała, że ucieczka niczego nie załatwi. Musiała, chciała załatwić to raz na zawsze, by mieć to już za sobą. Wyszła z samochodu, prosząc Huberta by został w samochodzie i był w pogotowiu, jakby coś się działo. nie wiedziała jak Przemo się zachowa, jak zareaguje, czy nie brał. Chłopak pocałował ją na odwagę i uśmiechnął się do niej. Wzięła głęboki wdech i wyszła z auta by stanąć twarzą w twarz z oprawcą, który kiedyś zrujnował jej życie.

Stała na przeciwko Przemka i patrzyła mu głęboko w oczy. Nie upłynęła nawet minuta, gdy już wiedziała, że Przemek jest czysty. Cieszyło ją to, bo mimo wszystko życzyła mu wszystkiego najlepszego i nie chciała, by były przyjaciel zrujnował sobie życie. Kochała go jak brata, może i poczuła żal, może i w głębi serca nie potrafiła mu przebaczyć, ale też nie potrafiła być obojętna na jego los.  
- Kingo - usłyszała jego głos. Spojrzała na jego twarz, nie mogąc zrozumieć własnych uczuć. - Słyszałem o twojej mamie, wyjdzie z tego, zobaczysz - zapewnił, a ona poczuła wdzięczność. Kiedyś, gdyby nie wydarzyło się to, co się stało jego słowa wiele by dla nie znaczyły, a jego zapewnienia były by lekarstwem dla jej duszy. Teraz natomiast nie potrafiła mu wierzyć, nie potrafiła i nie chciała mu ufać. Bała się przy nim przebywać. Bałą się, bo wciąż pamiętała jego wyzwiska i ten pierwszy cios, który zniszczył ich wieloletnią przyjaźń. - Napisałem Ci list, czytałaś? - zapytał. Kiwnęła głową, ale nie powiedziała nic na temat listu. Tak naprawdę nie czytała go, ponieważ nie byłą jeszcze gotowa. Podarła go na kilka kawałków, a Hubert zaskoczony swoją reakcją skleił go taśmą klejąca i odłożył na jej łóżko. Po chwili spaliła go i upadła z płaczem na łóżko. Teraz natomiast nie miała sił mu o tym mówić, nie chciała przyznać się do swojego dość dziecinnego zachowania.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Brakuje mi słów. - wyznała Kinga i spojrzała mu głęboko w oczy  
- Czy będziesz potrafiła mi to kiedy wybaczyć? - zapytał, a ona zawahała się.  
- Już Ci wybaczyłam, jednak już nigdy nie będzie tak jak było - wyznała i bez słowa odeszła, zostawiając Przemka samego. Po chwili znalazła się w samochodzie i zapłakała. Wtuliła się do chłopaka i zamknęła oczy. mimo rozmowy, nie poczuła się lepiej.

     ***
- To chyba nie droga do szpitala - powiedziała nieśmiało dziewczyna i spojrzała w oczy mężczyźnie. To nie tak, że się obawiała, nie! Nie bała się go, nie bała się tego, że gdzieś ją wywiezie. Kochała go i mimo wszystko wciąż mu ufała. Po prostu nie lubiła niespodzianek. Nie lubiła niewiadomych, rzeczy, sytuacji, na których nie miała wpływu. Ten pożar zabrał jej radość życia, zabrał uśmiech, który coraz rzadziej pojawiał się na jej twarzy.  
- Bo nie jedziemy do szpitala - wyznał tajemniczym głosem mężczyzna i uśmiechnął się do niej, Poczuła nutkę lęku i niepewności. Gdyby przed laty nie znała go, nie była z nim, nie kochała go, teraz zapewne panikowała by i szukała drogi ucieczki. Jednak teraz siedziała spokojnie na miejscu pasażera i położyła odprężona głowę na fotelu siedzenia. Zamknęła oczy i zapadła w sen. Obudziła się w nieznanym jej miejscu. Małe pomieszczenie przypominało jej znajomy kiedyś pokój hotelowy, w którym przybywali tu przed laty, gdy jeszcze byli dziećmi. Leżała na łóżku, a obok znajdował się wózek, ten sam wózek, do którego nie mogła się przekonać. Była zdumiona, ale i szczęśliwa, bo mogła spędzić z nim trochę czasu.  
- Co ja tu robię? - zapytała nieśmiało, nie bardzo rozumiejąc co się dookoła dzieje. Nie mogła wyjść, bo była sparaliżowana. Nienawidziła swojego kalectwa, a jeszcze bardziej tego, że była zdana na jego łaski.  
- Naprawdę nic nie pamiętasz? - usłyszała żal w jego głosie. Dopiero po chwili przypomniała sobie to jakże znajome pomieszczenie.
- Jesteśmy z zajeździe - podsumowała i uśmiechnęła się na wspomnienie tamtej jakże niezapomnianej nocy.
- Zaraz będziemy mieć gości kochanie - powiedział mężczyzna i uśmiechnął się do niej tajemniczo.

Te oczy, te oczy, których nigdy nie zapomni. To samo spojrzenie jakże znajome, jakże zimne i nieszczere. Dlaczego była taka głupia? dlaczego niczego nie przeczuwała? patrzyła w znajome spojrzenie mężczyzny, które prześladowało ją niemal każdego dnia. Strach towarzyszył po całym jej kruchym i delikatnym ciele.  
- Nie mam go - rzekła drżącym głosem. Kiedyś wiedziała, kiedyś była pewna, że zło, całe wyrządzone kiedyś zło, powróci do niej ze zdwojoną siłą, ale miała nadzieje, że jak najpóźniej. Nie wiedziała co było gorsze. Strach, że znajduje się sparaliżowana w pomieszczeniu z zabójcami jej matki, z oprawcami, którzy zrujnowali jej życie, czy ból jaki czuła, po tym jak została zdradzona przez kogoś, kogo kochała. Ufała mu, kochała go, a on? upozorował to. Upozorował wszystko i zaciągnął ją niczego nie świadomą w to miejsce.
- Zapytam ostatni raz! Gdzie jest ten cholerny kamień! - usłyszała nieprzyjemny głos mężczyzny.  
- Jesteś taki sam jak twój ojciec! Jesteście siebie warci! - warknęła wściekła nie na żarty.  
- Masz braciszka prawda? lepiej współpracuj bo coś mu się stanie! - usłyszała. Nie była pewna czy blefuje, ale nie wyglądał na takiego, co ściemnia. Nie wyglądał na takiego, co dużo gada a mało robi. Bała się. Tak bardzo się bała, ale nie mogła tego pokazać, nie chciała.
- Dajcie spokój! Nie widzicie, że niczego nie wie? mówiłem wam - wtrącił się jakże znajomy głos. Spojrzała mu głęboko w oczy, czując jak traci całą odwagę. Nie widziała dalszego sensu życia, nie chciała żyć, nie chciała funkcjonować. Do tej pory funkcjonowała, żyła, z myślą o nim. Teraz nie miała już po co.
- Niczego Wam nie powiem. Niczego nie wiem - rzekła i już zobaczyła jak mężczyzna się zamachnął, ale po chwili usłyszała syk mężczyzny, który ją w to wpakował. Ukochane oczy, spojrzały na nią spod podłogi. Chciała krzyknąć, chciała błagać ich by więcej nie bili mężczyzny, ale nie zrobiła tego. Było jej wszystko już obojętne, Nie chciała żyć.

                ***
- Jak to jej nie ma?! - krzyknął Hubert, nie spuszczając wzroku z przerażonej twarzy przyjaciela. Nie mógł uspokoić walącego serca. Nie mógł uspokoić oddechu. Miał złe przeczucie. Coś nie dawało mu spokoju, coś go niepokoiło.  
- Jak dawno temu? - zadał pytanie, chodząc od ściany d okna, od okna do drzwi i z powrotem. Czuł na sobie zaniepokojone spojrzenie Kingi, ale nie zareagował. Była sparaliżowana, była niepełnosprawna, nie potrafiła się obronić, zdana na jego łaski.
- Nie było jej tam. Nie było jej w tym cholernym szpitalu! - warknął, podnosząc głos trochę bardziej niż powinien.  
- Może się minęliśmy? - usłyszał cichy zamyślony głos Kingi. Jednak nawet nie spojrzał w jej stronę.
- Zadzwoń do ojca. zapytaj - rzekł błagalnym głosem. Po chwili Kinga się rozłączyła i spojrzała nieśmiało na przerażoną, bladą twarz ukochanego. Tak bardzo bała się mu to powiedzieć.
- Nie było jej - wydusiła z siebie, coraz bardziej niepokojąc się o przyszłą  szwagierkę.  
- Nie ma chwili do stracenia. - Jadę na miasto, rozejrzę się, zgłoszę sprawę na policję, popytam - rzekł zdenerwowanym głosem Hubert.  
- Pojadę z Tobą - rzekła Kinga, a on spojrzał na nią zniecierpliwiony.  
- Nie!- powiedział stanowczym głosem. - Pojadę z nim - wskazał na mężczyznę, który siedział przerażony. - Pojedziemy, popytamy. Ty zostań w domu. Powinnaś na siebie kochanie uważać. Tym bardziej teraz. Zostań, może wróci. Kocham Cię - rzekł i już po chwili go nie było. To nie tak, że obwiniał ją o to, co się stało. Nie! Doskonale wiedział, że to nie była niczyja winna, Po prostu bał się o nią. Nie zniósłby gdyby coś stało się jej, albo ich dziecku. Była w ciąży i musiała na siebie uważać. Stan zdrowia jej matki, teraz to, chciał oszczędzić jej cierpienia. Umówił się z kumplem, że pojadą oddzielnie i pomału sprawdzą miasto, w razie niepowodzenia miał zgłosić się na policję i do chłopaków z mafii, ktoś musiał coś wiedzieć.
- Jak coś dzwoń - rzucił do kumpla i na piskach ruszył przed siebie. Modlił się, by odnalazł siostrę całą i zdrową, nie chciał nic mówić, ale od początku mu się nie podobał. nie miał pojęcia dlaczego, ale mężczyzna nie wzbudził jego zaufania. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2248 słów i 11758 znaków, zaktualizowała 18 gru 2015.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik TheMichal

    Już nie mogę się doczekać!  :jupi:

    3 sty 2016

  • Użytkownik agusia16248

    Kolejna część powstanie po świętach w poniedziałek. Wesołych Śiat wszystkim <3

    22 gru 2015

  • Użytkownik Vans

    Kiedy kolejna?

    19 gru 2015

  • Użytkownik Misiaa14

    oh cudo *-*

    18 gru 2015

  • Użytkownik Justys20

    Nie wiem co powiedzieć...? To jest rewelacja, mimo tego, że jest smutne to co spotkało bohaterów

    18 gru 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Justys20 Bardzo, bardzo dziękuje

    18 gru 2015

  • Użytkownik Justys20

    @agusia16248  <3

    18 gru 2015

  • Użytkownik claire

    Co by ci tu napisać... że super? Pięknie? Cudownie? A może fantastycznie? Chociaż chyba wszystko razem :) czekam na kolejną część  :rotfl:

    18 gru 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @claire Bardzo, bardzo dziękuje

    18 gru 2015

  • Użytkownik czarnyrafal

    Cienie przeszłości znowu wylazły i atakują,bestialsko atakują.Czy ten horror nigdy się nie skończy.Pytanie na które odpowiedż zna Autorka.Agusia dawaj szybko dalszy ciąg bo nabawisz nas zawału gdy będziemy zbyt długo na nią czekać.Przepiękna w swej zbrutalizowanej/jak życie bohaterów/ wymowie. brak słów by wyrazić to co po przeczytaniu kolejnego odcinka czujemy-szacun. :kiss:  <3

    18 gru 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @czarnyrafal Bardzo Ci dziekuje :*

    18 gru 2015