Czy można się zmienić ? cz.12

Czy można się zmienić ? cz.12Kolejne dni mijały im spokojnie. Kinga chodziła do szkoły i poprawiała oceny, chcąc chociaż w ten sposób odwdzięczyć się Hubertowi za to, co dla niej zrobił. Chciała by chłopak, w którym każdego dnia zakochiwała się jeszcze bardziej był z niej dumny, bo zależało jej na tym, by miał o niej jak najlepsze zdanie. Hubert chodził na studia i można powiedzieć, że wszystko układało się tak jak powinno. Jedynym problemem, który nie dawał jej spokoju była Karolina, która robiła wszystko, by zwrócić na siebie jego uwagę. Za każdym razem, gdy po nią przyjeżdżał, opowiadał jej jak i tym razem zarzucała na niego sieć. Nie kochał jej i mówił jej to setki razy, ale albo nie rozumiała jego słów, albo nie chciała rozumieć. Już nawet klasa dała sobie spokój i nie zwracała uwagi na zachowanie Karoliny i Huberta. Tego dnia jednak było inaczej. Chociaż odebrał ją ze szkoły, był jakiś inny, cichy, milczący. Chciała zapytać się, co się stało, dlaczego tak się zachowuje, ale nie zrobiła tego. W milczeniu jechali jego oplem i nie mówili kompletnie nic. Z radia leciała jakaś zagraniczna piosenka, której nie znała i chociaż nie wiedziała o czym jest, podobała się jej ta melodia.
- Jak było w szkole? - zapytał jak gdyby nic Hubert  
- Bywało lepiej - wyznała i zamknęła oczy. Nie wspomniała mu ani słowem o tym, że od trzech dni Przemek jest na wolności i dziś wrócił do szkoły. Nie chciała martwić Huberta. Dziś po raz pierwszy od nie pamiętnych czasów był czysty, i nawet ucieszyło ją to, że chociaż jednego dnia widziała go bez narkotyków. Ona sama już ponad miesiąc nie miała w ustach trawki i nie zamierzała wracać do nałogu. Nie mogła uwierzyć, że już ponad miesiąc mieszkała u chłopaka, a od trzech tygodni byli oficjalną parą. Klasa Huberta zaakceptowała ją, przynajmniej tak się jej wydawało i wszystko było prawie sielankowe. Wszystko, bo nie potrafiła myśleć o słowach Przemka. Przeprosił ją, po raz pierwszy od tak dawna na spokojnie ze sobą rozmawiali, a ona zrozumiałą jak bardzo tęskni za przyjacielem. Podjechali do domu i w milczeniu weszli do środka. Postanowiła zrobić obiad, bo od tygodnia uczyła się gotować i ku jej zdziwieniu szło to jej nawet nieźle, a ona miała frajdę za każdym razem, gdy Hubert pochwalił to, co dla nich przyrządziła.
- Spieszysz się gdzieś? - zapytała, patrząc na zabieganego chłopaka. Wydawało jej się, albo czegoś szukał, bo chodził nie spokojnie po mieszkaniu a wyraz jego twarzy był mocno podenerwowany.  
- Nie. Wszystko gra - wyznał spuszczając wzrok. Bez słowa opuścił kuchnię a ona spojrzała w dal. Od kilku dni coś ją mocno niepokoiło. Podejrzane telefony, odbieranie w łazience, wychodzenie z domu na godzinę, dwie. Nie wiedziała co dzieje się z Hubertem, ale bała się. Bała się, bo już nie raz widziała pod domem podejrzane typki i domyślała się, co się szykuje. Tak bardzo chciała wierzyć, że się myli. Tak bardzo pragnęła nie mieć racji, ale była dość spostrzegawcza i wiedziała. Nie musiała tego widzieć, nie musiała tego słyszeć, by wiedzieć.  
- Zostaw to - wyszeptała, zatrzymując go w korytarzu mieszkania. Dzwonek do drzwi zadzwonił kolejny raz a ona zamarła.  
- Musze - wyznał i bez słowa wyszedł, zostawiając ją samą.

          ***
Hubert bez słowa wybiegł z mieszkania, zostawiając zaskoczoną dziewczynę. Chociaż nie chciał tak się zachować, nie potrafił się uspokoić. Wkurzało go jej pouczanie i czepianie się wszystkiego. Wkurzała go ona. Kiedyś kochał ja i teraz wydawało mu się, że nadal ją kocha, ale nie lubił, gdy ktoś rządził jego życiem. Nie znosił, gdy zadawała mu pytania, lub podejrzewała go o coś. Ostatnio bez przerwy wszystko go denerwowało, a on domyślał się, że to za sprawką Heroiny. Głód narkotykowy był coraz silniejszy, a on miał ochotę rzucać meblami, czym popadnie, by tylko mieć działkę. Chociaż tak bardzo chciał, chociaż tak bardzo ciągnęło go do tego, nie wziął. Wystarczyło jedno, nawet niewinne spojrzenie Kingi, by się opamiętał i nie brał tego gówna. Jednak teraz nie miał wyjścia. Nie miał pojęcia kiedy wpakował się w to bagno, a teraz nie potrafił przestać. Obawiał się reakcji szefa, bo zdawał sobie sprawę z tego, że im nikt jeszcze nie odmówił. Widział podejrzane typki, kręcące się pod ich domem i domyślał się, że to jego ludzie. Bał się, bo wiedział, że oni nigdy nie żartują, ani nigdy nie mówią, nie proszą dwa razy. Nie muszą. Wystarczy jego jedno słowo, a wszyscy robią to, co chce. On też taki był. Kiedyś. Jednak teraz odkąd poznał Kingę chciał z tym skończyć, chciał rozprowadzić ostatni towar i zakończyć współpracę raz na zawsze. Ile razy mówił, obiecywał sobie, że to ostatni raz. Za każdym razem ostatni raz, kolejna przesyłka, kolejna paczka, kolejny ostatni raz. Był już tym znudzony, był tym zmęczony. Jak miał wyrwać się z tego bagna? nie rozprowadzał już trawki, czy ekstazy. Teraz rozprowadzał Herę i same twarde narkotyki. Czysty towar sprowadzony z zagranicy. Zysk przeznaczony dla szefa, a on tak bardzo chciał z tym skończyć.
- Ile razy prosiłem byś nie przywoził tego do domu? - warknął zdenerwowany na goryla, który tylko uśmiechnął się głupio, na nerwową reakcję Huberta.
- Słucham tylko szefa, nie Ciebie gamoniu - zadrwił tamten i bez słowa wystawił z samochodu cztery kartony z narkotykami. - Co laska się ciska? możemy ją ustawić jak chcesz - zadrwił łysy i spojrzał z politowaniem na zdenerwowaną twarz Huberta.  
- Rusz ją tylko, a inaczej pogadamy! - krzyknął chłopak, rzucając się na niego pięściami.  
- Wyluzuj. Tylko żartowałem - rzekł łysy i bez słowa skierował się do busa i ruszył z piskiem opon. Hubert w pośpiechu zabrał kartony i wniósł do mieszkania. Ulokował je w piwnicy i przykrył starym prześcieradłem. Miał nadzieje, że Kinga nie zauważy, albo nie zorientuje się co tam jest. Po kilku minutach cztery kartony stały w piwnicy, a on zamknął za sobą drzwi na klucz. Wrócił do mieszkania, w którym nadal w tym samym miejscu stała Kinga i spojrzał na jej przerażone oczy.  
- Handlujesz? - stwierdziła i bez słowa poszła do siebie. Chciał ją zatrzymać, ale nie zrobił tego. Co miał jej powiedzieć? przepraszam nie chciałem? wiedział, że takie marne wytłumaczenie nie przejdzie. Znów poczuł złość. Jakim prawem robiła mu awanturę? jakim prawem musiał się jej tłumaczyć? nie była u siebie. Mieszkała u niego. Pomógł jej a ona teraz potrafiła się na nią tylko denerwować i żądała wyjaśnień. Poczuł dziwne uczucie w sercu. Przecież ona niczego nie żądała. Niczego nie oczekiwała. To on sam, to on chciał, pragnął jej się tłumaczyć, pragnął ją przeprosić. Głupi! Cholerny idiota! wkurzony zaczął wyzywać w myślach samego siebie, czując się jak dureń, uświadamiając sobie, że zakochał się w niej bardziej, niż przypuszczał.

                 ***
Kinga leżała na łóżku i płakała w poduszkę, gdy nagle zadzwoniła jej komórka. Zadzwoniła do ojca jeden tylko raz, by podać mu jej nowy numer. Od tamtej pory nie kontaktowała się z nim, a on też nie szczególnie szukał kontaktów z córką. Tym razem było inaczej. Dzwonił raz za razem, a ona domyślała się, że skoro bez przerwy się dobija coś poważnego musiało się stać. Odebrała i zamarła. Nie słyszała nic konkretnego, same zdania urwane w połowie rozmowy. Szpital, matka. Tylko tyle zrozumiała.Długo zastanawiała się, czy powinna zjawić się w szpitalu, po tym co przeszła przy matce, ale uczucia do rodzicielki okazały się mocniejsze niż złość i jej duma. Zapłakana wybiegła z pokoju i pobiegła prosto do Huberta.  
- Moja mama jest w szpitalu. Przed chwilą zadzwonił ojciec - wydusiła i bez słowa ubrała kurtkę. Nie była pewna, czy ma wezwać taxi, czy podwiezie ją Hubert, ale wiedziała jedno, musi tam być. Chłopak podszedł i mocno wtulił ją w swoje ramiona, uspokajając w ten sposób jej roztrzęsione ciało. Zabrał kluczyki i bez słowa zamykając drzwi skierował się w stronę samochodu.  
- Wszystko będzie dobrze mała - wyznał a ona nie odpowiedziała. Chciała się do niego uśmiechnąć, ale nie miała na to siły. Nie potrafiła. Podała mu swą dłoń i bez słowa jechali w stronę szpitala. Po chwili wybiegła z samochodu i udała się prosto do szpitala. Biegła korytarzem, nie wiedząc co ją tam czeka. Hubert obiecał, że jak zaparkuje samochód to do niej dołączy. Na korytarzu zobaczyła ojca, rozmawiającego z lekarzem. Miły mężczyzna uśmiechnął się do niej i przedstawił, zapewniając, że jej mama jest w dobrych rękach.
- Tato co się stało? - zapytała, wpadając ojcu w ramiona. Chociaż nie widziała go dość dawno i nigdy nie był dla niej taki, jak oczekiwała był jej bohaterem, był jej ulubieńcem. Rozumiała go, bo zawsze był zapracowany, ale poświęcał jej więcej czasu, więcej dawał miłości niż matka.  
- Gdzie ty do diabła mieszkasz? dlaczego nie jesteś z matką? - warknął zły na nią, ale zobaczyła w jego oczach strach połączony z miłością.
- Tato miałam mieszkać z matką i pozwalać, by jej koledzy obmacywali mnie? daj spokój! - krzyknęła trochę zbyt głośno, niż chciała. - Mieszkam u mojego chłopaka - wyjaśniła.  
- Musisz mnie z nim poznać. Powinnaś wprowadzić się do mnie córeczko. Ja bym się Tobą zaopiekował - rzekł, urażony tym, że wolała zamieszkać z jakimś chłopakiem, niż z własnym ojcem.
- A kiedy miałbyś na to czas co? po pierwszej, drugiej w nocy? kiedy ze mną rozmawiałeś? - uniosła głos i spuściła wzrok. - Kocham go. Zaraz go poznasz, bo ma tu przyjść - wyszeptała i uśmiechnęła się do ojca. Matka jak się okazało miała niegroźny wypadek i lekarz zapewnił ich, że za kilka dni będzie mogła wyjść do domu. W tym samym momencie do szpitala wszedł chłopak a ona złapała jego dłoń.  
- Tato oto Hubert mój chłopak - wyznała i w tym momencie ojciec spojrzał w przerażone oczy chłopaka. Patrzyli na siebie, a żadne z nich nie potrafiło powiedzieć nawet słowa. Takiego spotkania się nie spodziewali.

                 ***
Szef. Hubert patrzył na mężczyznę, nie mogąc uspokoić walącego serca. Zastanawiała się, czy Kinga wiedziała kim jest jej ojciec i czy wiedziała, że jest szefem mafii. Pracował dla niego od kilku dniach i niejedno słyszał o jego metodach. Teraz natomiast stali na środku korytarza, na przeciwko siebie i udawali, że widzą się pierwszy raz.
- Miło Cię poznać Hubercie - wyznał mężczyzna i podał mu swą dłoń.  
- Mi pana też miło poznać. Dużo dobrego o panu słyszałem - szepnął, zdając sobie sprawę, że kłamię. Owszem dużo miłego mu o nim mówiła, ale domyślał się, że niewiele z tego jest prawdą. Przecież jeden człowiek nie mógł mieć tak różnego charakteru. Nie mógł być dobry i opiekuńczy a jednocześnie bezwzględny i tak cholernie niebezpieczny. Stali na korytarzu, a między nimi panowała nie przyjemna cisza. Tak wiele chciał mu wyjaśnić, ale nie potrafił.Poczuł na sobie dotyk Kingi i uśmiechnął się do dziewczyny.  
- Jak mama? - zapytał, z uśmiechem na twarzy  
- Dobrze. Lekarz zapewnił, że wszystko będzie dobrze - wyjaśniła.  
- Nie ma sensu byś tu czekała córeczko. Ja z nią zostanę a ty wracaj do domu. Jutro masz szkołę - rzekł mężczyzna i pocałował córkę w czoło.  
- Dobrze tato, jutro zajrzę do mamy po szkole - obiecała i pociągnęła mnie za rękę.  
- Córeczko dasz zamienić nam dwa słowo? - usłyszałem. Dziewczyna kiwnęła głową, zabrała ode mnie kluczyki do auta i poszła do samochodu a my zostaliśmy sami.  
- No to się porobiło - wyznał i spojrzał na mnie rozzłoszczonym wzrokiem. - Co was właściwie łączy, co? - usłyszałem.  
- Kochamy się. Jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Dla mnie przestała brać narkotyki i przekonałem ją do powrotu do szkoły. Zaopiekowałem się nią a później cóż, zakochałem się w niej - rzekłem, nie będąc pewny, czy powinienem powiedzieć mu prawdę.  
- Co?! Moja córka brała narkotyki?! A co z Przemkiem? - krzyknął, zgniatając z nerwów pusty kubek po kawie. - Albo wiesz co? wpadnij do mnie jutro. Powinniśmy porozmawiać - rzekł a ja przełknąłem ślinę.  
- Z całym szacunkiem, ale od rana studiuje a po studiach odbieram Kingę ze szkoły. Wolę by nie wracała sama, po tym co zrobił Przemek. I chodzi o te kartony - dodałem niepewnie. Mężczyzna spojrzał na mnie zdumionym wzrokiem,a ja pożałowałem swoich słów.  
- Jesteś najlepszym dilerem, jaki dla mnie pracuje. Znasz się na tym co robisz i masz bardzo dobrą opinię - powiedział z lekkim uśmiechem
- Jednak nie chcę wciągać w to pańskiej córki. Mieszkamy tam razem, a dobrze wiemy, że w każdej chwili Policja może zrobić nam napad. Wmiesza ją w te narkotyki - wyznałem, uświadamiając sobie, że dużo ryzykujemy i narażamy Kingę na kłopoty.  
- Masz rację - rzekł wahając się. - Jutro to załatwię. Wynajmę Ci jakieś pomieszczenie i przewieziesz narkotyki gdzie indziej. Nie mogą zostać tam, gdzie jest moja córka - zgodził się i spojrzał na mnie zaskoczony moim wyznaniem. - Jutro wieczorem wpadnij do mnie, to wszystko obgadamy - rozkazał.Bez słowa opuściłem szpital i udałem się do czekającej w samochodzie Kingi.CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2533 słów i 13553 znaków, zaktualizowała 1 paź 2015.

7 komentarzy

 
  • Użytkownik Marlens

    Nooo prosze, nie spodziewalam sie takiego obrotu akcji.!  :lol2:  Tatus szefem mafii :lol2:  zaje*iste zaskoczenie.! :rotfl:

    1 paź 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Marlens Lubię zaskakiwać :)

    2 paź 2015

  • Użytkownik mysza

    Zaklamany de*il! Znajdź jej kogoś fajnego i normalnego :*

    1 paź 2015

  • Użytkownik Marlens

    @mysza Przeciez On jest spoko, tylko diluje a nie bierze, kochaja sie, a on ma glod, zrozumiale jest jego zachowanie  ;)

    1 paź 2015

  • Użytkownik Misiaa14

    zaje*iste...no ale  szok 0_0 *-*

    1 paź 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Misiaa14 Dzięki :)

    1 paź 2015

  • Użytkownik czarnyrafal

    Zaskoczyłaś wszystkich i to tak z"grubej rury" Co teraz wymyślisz by tę "chorą" sytuację odwrócuć-ale w miarę bezboleśnie-nie wiem i nawet nie próbuję się domyślać,więc pisz dzybko dalszy ciąg-plisss. <3

    1 paź 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @czarnyrafal Hmm i o to chodziło :) w życiu nigdy nie jest zbyt prosto, dlatego chciałam zrobić im pod górkę :)

    1 paź 2015

  • Użytkownik czarnyrafal

    @agusia16248  udało się to Tobie chyba aż za bardzo. Zobaczymy jak z tego wybrniesz. Szef i najlepszy diler-cho,cho.Do tego jego córka.Ale się pokićkało-delikatnie mówiąc <3

    1 paź 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @czarnyrafal Jednak to chyba dobrze? wybrnę z tego, spokojnie :D

    1 paź 2015

  • Użytkownik czarnyrafal

    @agusia16248  masz moje "błogosławieństwo". :lol2:

    1 paź 2015

  • Użytkownik Marlens

    @agusia16248 jak dla mnie bomba  :rotfl:

    1 paź 2015

  • Użytkownik Meryy

    Noo nie spodziewałam się tego:D Czekam na next

    1 paź 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Meryy I o to chodziło :D lubię zaskakiwać :)

    1 paź 2015

  • Użytkownik DemonicEagle

    Bardzo ciekawy rozdział :)

    1 paź 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @DemonicEagle He he, no mam nadzieje

    1 paź 2015

  • Użytkownik Justys20

    Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam

    1 paź 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Justys20 Lubię zaskakiwać :D Za słodko by mieli <3

    1 paź 2015

  • Użytkownik Justys20

    @agusia16248 i to mi się podoba

    1 paź 2015