Czy można się zmienić ? cz.25

Czy można się zmienić ? cz.25Zatrzymał się na lotnisku i odebrał bagaż. Złapał taksówkę i podał zapamiętany adres. Taksówkarz zmarszczył brwi i opowiedział mu o tragedii jaka spadła na ten blok. Słuchał jego opowiadania ze ściśniętym gardłem i nie mógł w to wszystko uwierzyć. Zamknął oczy i pomyślał o siostrze, o Michale, o jego żonie i o ludziach, których poznał w tak krótkim czasie.
- Co teraz z nimi się dzieje? - zapytał, nie zdradzając faktu, że tak wiele osób było mu tam bliskim.  
- Nie wiadomo. Połowa z nich - zawahał się taksówkarz i spojrzał przez okno. Zatrzymali się na światłach a po chwili pojechali dalej. - Połowa z nich zamieszkała u przyjaciół, rodzin. Niektórym dali zastępcze lokum - kontynuował  
- To dobrze - zdołał wydusić z siebie i spojrzał na kierowce. Po chwili zatrzymali się przed daną ulicą, gdzie jeszcze dwa dni temu stał blok, w którym mieszkała jego siostra. Pożar, który strawił tyle ludzi, wadliwa instalacja.  
- Dokąd teraz? - za sobą usłyszał głos taksówkarza. I nagle sobie coś przypomniał. Coś, co wydawało mu się jedyną szansą.
- Klub nocny. - wydusił z siebie i spojrzał na zniesmaczonego taksówkarza. - Pracowałem tam, gdy tu przyjechałem. Nie za długo miesiąc, półtora - wytłumaczył Hubert. Taksówkarz zamilkł. Po chwili dojechali do klubu a Hubert zapłacił taksówkarzowi, wysiadł z auta i pognał do klubu, mając nadzieje, że tam dowie się czegoś więcej.  
- Hubercie! - usłyszał znajomy głos. Odwrócił się i spojrzał na szefa, który jeszcze nie tak dawno, zagwarantował mu pracę, gdyby tylko zechciał tu wrócić.
- Co z Michałem i moją siostrą? co z jego rodziną? - zapytał Hubert. Stary mężczyzna spuścił wzrok, ale nie chciał powiedzieć mu prawdy.
- Twoje siostra jest bezpieczna. Mieszka aktualnie u mnie i mojej żony - wyjaśnił mu mężczyzna.  
- A Michał i jego żona? - zapytał, ale nie musiał dostać odpowiedzi. Znał ten wyraz twarzy mężczyzny i domyślił się.
- Przykro mi. Spłonęli - wyjaśnił mu mężczyzna i bez słowa nalał mu kieliszek wódki. - Na jak długo przyjechałeś? - zapytał.  
- Nie wiem. Na trochę. Chcę sprowadzić do domu moją siostrę. Chcę by wróciła ze mną - wypalił Hubert. Chłopak usiadł przy barze i nie mógł uwierzyć temu co słyszał. Michał, ten sam Michał, który zrobił tyle dla niego, dla jego siostry zmarł, chyba najgorszą z możliwych śmierci. Nie chciał myśleć o tym, co czuł, jak bardzo musiał cierpieć, gdy zapaliły się jego ubrania.  
- To on uratował życie twojej siostrze - wypalił mężczyzna i spojrzał na niego. Jego wzrok był pusty, jakby coś jeszcze przed nim ukrywał. Może mu się to tylko wydawało? nie wiedział. Wypił ze dwa kieliszki wódki, w oczekiwaniu na mężczyznę, który musiał pozałatwiać parę spraw i już powoli się niecierpliwił. Tak bardzo chciał dowiedzieć się co z jego siostrą.
- Chodź - rozkazał mężczyzna i bez słowa skierował się w stronę auta, którym mieli pojechać do jego mieszkania, by Hubert mógł zobaczyć się z siostrą. W głowie Huberta panował mętlik. Zastanawiał się co teraz zrobi, jak potoczą się jego losy. Wiedział, że powinien zadzwonić do ojca Kingi, by uprzedzić go, że jego pobyt może się przedłużyć. Jednak nie chciał być tu za długo. Marzył o Kindze, marzył o tym, by wziąć ją w ramiona, przytulić, być obok niej. Chciał powiedzieć jej jak bardzo ją kocha, chciał poczuć smak jej usta. Tęsknił za nią. Pragnął jej.

Kwadrans później zatrzymali się przed domem jednorodzinnym i wjechali do garażu. Wysiedli z samochodu i spojrzeli na siebie. Nikt z nich nie potrafił powiedzieć nawet słowa.  
- Ładnie tu - rzekł Hubert, rozglądając się po posiadłości.  
- Mieszkanie odziedziczyłem po rodzicach, wyremontowałem i oto jest. Wymarzony dom mojej żony - zażartował. Nagle z mieszkania wybiegła młoda czarnooka dziewczyna o ciemnym włosach i rzuciła się w ich stronę.  
- Tatusiu! - krzyknęła i objęła mężczyznę.  
- Tak Samanto? - zapytał ojciec i posłał dziewczynie jeden z tych prawdziwych, promiennych uśmiechów. Samanta była jego oczkiem w głowie, kimś, kto nadawał jemu życiu sens.  
- Bo mama nie chcę pozwolić mi iść na ten koncert, a ty przecież obiecałeś! - powiedziała zawiedzionym głosem.  
- No ale - zawahał się, bo wiedział, że nie może podważać słów ukochanej żony. - Skoro mama nie pozwala, to musi mieć jakiś powód, nie prawda? - zapytał uważnie obserwując córkę.
- Ona nie wie co to zabawa. - rzekła młoda, naburmuszona dziewczyna i bez słowa weszła do domu, zamykając drzwi przed zaskoczonym ojcem. - Buntowniczka - zaśmiał się mężczyzna, a Hubert milczał. W myślach miał tylko to, co robi i jak czuje się jego siostra. - Kochanie już jesteśmy! - krzyknął mężczyzna i po chwili na korytarzu pojawiła się miła, ładna kobieta. - Jak nasz gość? - zapytał, nie spuszczając wzroku z zmartwionej twarzy żony. Nie czekając na słowa żony zaprowadził Huberta do pokoju, gdzie leżała zapłakana dziewczyna. Wycofał się i zamknął za sobą drzwi. Chciał zostawić ich samych, bo zapewne wiele mieli sobie do powiedzenia.
- Siostrzyczko - szepnął Hubert, patrząc na bezwładne nogi siostry.  
- Hubercie? - zapytała dziewczyna i spojrzała na niego zaskoczona. - Co ty tu robisz? - spytała i starła z policzka łzy.
- Przyleciałem po Ciebie. Zabieram Cię do Polski - wyznał i objął siostrę opiekuńczym ramieniem.  
- Nie pojadę z Tobą. Nie widzisz? nie mogę chodzić. Przeżyłam, ale wolałabym, zginąć w tamtym pożarze - wyznała. - Michał wyrzucił mnie przez okno. Uratował mnie, ale za jaką cenę? - zapytała, a po jej policzkach płynęły łzy.  
- Żyjesz a to najważniejsze - wyznał Hubert, ale dziewczyna nie chciała tego słuchać.

           ***
Siedziała podparta pod ścianą, próbując pohamować łzy. Nie sądziła, że będzie tęskniła za nimi tak bardzo, nie sądziła, że tu w tym miejscu czas będzie tak wolno leciał. Zajęcia zapełniały jej czas. Poznała parę osób podobnych do niej, którzy tak jak ona zmagały się z uzależnieniem. Nie sądziła, że można uzależnić się tak szybko i od takich rzeczy. Byli tu niemal wszyscy, uzależnieni od seksu, od alkoholu, od prochów. Byli młodzi i starzy, a oddział podzielony był tylko na męski i żeński. Mieli parę lekcji łączonych, ale nie interesował jej żaden chłopak, którego tu poznała. Była wierna tylko jednemu, temu, który wyciągnął do niej pomocną dłoń.  
- Jak się czujesz? - usłyszała kobiecy głos. Podniosła głowę w górę i spojrzała na niebieskie, zmęczone oczy współlokatorki, która mieszkała z nią w pokoju. Pokoje mieli czteroosobowe. W ich pokoju było tylko jedno wolne łóżko, ale byli tu wystarczająco długo, by domyśleć się, że w ciągu tygodnia i to łóżko się zapełni.  
- Tak lepiej - uśmiechnęła się do dziewczyny i podniosła się. Lada moment miała mieć indywidualną terapię i po raz kolejny rozmawiać o swoich problemach, których szczerze nienawidziła. Chociaż wiedziała, że to jedyny sposób, by dokończyć terapię z sukcesem, nie chciała opowiadać o swoich relacjach z matką i słyszeć tych mądrości psychologów. Jak miała jej przebaczyć? jak miała zapomnieć?
- Był? - zapytała, patrząc na smutne oczy koleżanki.  
- Nie. Znów coś mu wypadło - usłyszała. Jolka spuściła wzrok, ale znała już to jej spojrzenie. I ona przestała wierzyć, że przyjdzie.
- Zjawi się - pocieszała koleżankę, nie mając już takiej pewności. Bez słowa poszła w kierunku sali, gdzie miała odbyć się ostatnia dzisiejszego dnia terapia. Dwie godziny później leżała w łóżku i zastanawiała się nad swoją sytuacją. Może i mieli rację? może czas najwyższy by przebaczyć matce popełnione błędy? tylko jak? jak miała to uczynić? No i dlaczego odkąd znalazła się tu, a była już tu równy tydzień, nie dostała jakiejkolwiek wiadomości od Huberta? czy będzie między nimi tak jak z jej koleżanką i jej chłopakiem? czy ich wiązek nie przetrzyma próby czasu? pełna wątpliwości zasnęła.

Miała rację. Już dwa dni po tym, jak rozmawiała z Jolką, do ich pokoju trafiła ostatnia, czwarta dziewczyną. Różniła się od nich, ponieważ była bardzo zamknięta i trudno było jej otworzyć się na terapii, czy przed kimś obcym. Kinga stopniowo starała się poznawać nową, ponieważ bardzo przypominała jej, ją samą zanim poznała Huberta. Sama też kiedyś taka była. Nieufna, zraniona, zagubiona. Terapia powoli zaczynała przynosić rezultaty. Kinga sama zaczęła otwierać się na terapiach, sama zaczęła opowiadać o matce i stopniowo zaczynała jej w głębi serca przebaczać. Nie czuła się jeszcze na siłach z nią porozmawiać, spojrzeć jej w twarz i powiedzieć wybaczam Ci, ale widziała szanse na to, że kiedykolwiek to nastąpi, a to, jak to mówił terapeuta, był pierwszy krok, do normalności. Opowiadała o swojej historii z dragami, o przyjaźni z Przemkiem, który wprowadził ją, w ten, jak to myślała magiczny dla niej świat. Szybko zrozumiała, że to był błąd, ale wtedy była już uzależniona. Opowiedziała o tym co i z kim wyprawiała za działkę, opowiedziała o głodzie i o braku wsparcia ze strony ojca. Opowiedziała o Hubercie, który okazał się jej aniołem stróżem i o miłości, jaka ich połączyła. Opowiedziała o problemach w szkole, o niezdaniu do następnej klasy, o tułaczkach i ucieczkach z domu, aż w końcu opowiedziała o myślach samobójczych, o głodzie jakim czuła, gdy nie miała zbędnej jej działki. Sama była zaskoczona swoją otwartością i tym, że zwierza się zupełnie obcym ludziom. Po dwóch godzinach zamilkła, zakańczając swoją opowieść i spojrzała na tłum, zebrany w wielkim kółku. Wszyscy z uznaniem wstali i zaczęli klaskać,a ona płakała długo i nie mogła się uspokoić. Wreszcie wyrzuciła to wszystko z siebie, wreszcie powiedziała to, co tak długo ukrywała głęboko w sercu. Poczuła jak wielki ciężar spada jej z serca. Ulga była tak wielka, że siedziała i śmiała się, zdając sobie sprawę, że wciąż jest na sali  
- Co teraz czujesz? - zapytał ktoś z tyłu. Wzięła głęboki wdech i odwróciła się do chłopaka, który zadał jej to pytanie.
- Ulgę. Wielką ulgę - odpowiedziała - I radość i wolność i - zawahała się, patrząc wprost w oczy Moniki, jej nowej lokatorki - I dumę, że wreszcie odważyłam powiedzieć sobie dość! Zrobiłam ten jeden, najważniejszy krok ku wolności. Odważyłam się i wiecie co - uśmiechnęła się, wciąż nie spuszczając wzroku z przerażonej twarzy Moniki - Ciesze się. Naprawdę cholernie się cieszę i wiem, że mi się uda - dodała, a po jej  policzkach znów popłynęły łzy. Poczuła na sobie ciepłe spojrzenie towarzyszących jej ludzi i wypuściła powietrze z ust. Uda się! Musi! - przekonana usiadła na krzesełku i spojrzała na Monikę, która bez przerwy unikała jej wzroku.  
- No Monia, może teraz Ty? - zawołał ktoś z kółka. Dziewczyna spojrzała na zebranych i bez słowa wybiegła z sali, nie mając takiej odwagi co Kinga, by spowiadać się ze swojego życia. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2130 słów i 11359 znaków, zaktualizowała 16 lis 2015.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik DziecieChaosu

    Aż jestem ciekawa, czy Hubert przekabaci siostrę, żeby z nim wróciła :P Fajna część :* oby tak dalej ;)

    16 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @DziecieChaosu Bardzo dziękuje :)

    27 lis 2015

  • Użytkownik Misiaa14

    Cudooooo *-*  ale błagam !!!! On ma ją  ciągle kochać  <3

    16 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Misiaa14 Nie przewiduje inaczej <3 chociaż mogą dostać po du*ie ich uczucie nie wygaśnie

    16 lis 2015

  • Użytkownik Justys20

    Pięknie dobrane słowa  <3

    16 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @Justys20 Dziękuje <3

    16 lis 2015

  • Użytkownik Justys20

    @agusia16248  :kiss:

    16 lis 2015

  • Użytkownik czarnyrafal

    Zycie trwa i z nimi "gra" swoją grę.Raz lepszą raz gorszą ale właśnie takie jest życie- telle est la vie.Piękna choć pełna smutku część. :kiss:  <3

    16 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @czarnyrafal Bardzo dziękuje

    16 lis 2015

  • Użytkownik volvo960t6r

    Cudowna część :*

    16 lis 2015

  • Użytkownik agusia16248

    @volvo960t6r Dzięki :*

    16 lis 2015