Czy można się zmienić ? cz.31

Czy można się zmienić ? cz.31Co rusz zerkał niepewnie na mężczyznę, niecierpliwiąc się co raz bardziej. Ponownie zerknął na zegarek i uświadomił sobie, że czekają dopiero piętnaście minut, a dla niego było to jak wieczność. Może coś się stało? Może zmienili zdanie? nie wiedział co ma zrobić, co powiedzieć. Tak bardzo chciał by była przy nim. Tak bardzo chciał wziąć ją w ramiona, przytulić, pocałować, poczuć zapach jej włosów. Uwielbiał, wchłaniać zapach jej perfum, uwielbiał wszystko, co było związane z Kingą. Kochał ją, tak bardzo ją kochał, tak bardzo jej pragnął, tak ogromnie za nią tęsknił. Dopiero teraz, gdy był w Polsce, gdy był w domu zdał sobie sprawę jak bardzo. Za granicą nie tęsknił aż tak. Miał tyle na głowie, że nie miał czasu tęsknic, przypominać sobie każde rysy jej twarzy. Natomiast tutaj, gdy wieczorami samotnie leżał już za dużym dla niego samego łóżku, przypominał sobie wszystko. Ją po raz pierwszy w jego mieszkaniu, jej pierwszy uśmiech, każdą rysę jej twarzy. Przypominał sobie wszystko, a tęsknota nasilała się na tyle, że nie potrafił bez niej funkcjonować. Miał obawy, ale postanowił zrobić wszystko co w jego mocy, by czuła się szczęśliwa i bezpieczna. Chciał zrobić wszystko, pragnął jej pomóc, wierzyć w nią i wspierać jak tylko będzie mógł, w każdej jej decyzji. Nie było jej kolejne pięć minut. W głowie układał sobie plan, układał słowa którymi ją przywita.Mimowolnie pomyślał o siostrze i uśmiechnął się. Tak bardzo chciał, marzył o tym, pragnął by się polubili, by się zaakceptowały. Siostra i Kinga były dla niego najukochańszymi kobietami i na obu ich bardzo mu zależało. Żałował swojego wtrącania się w życie siostry, ponieważ od ostatniego przyjścia jej byłego, posmutniała bardziej. Chciał jej pomóc, chciał zrobić wszystko, by była szczęśliwa, bezpieczna, chciał jak najlepiej a miał wrażenie, że niepotrzebnie ja zranił. Do dziś pamiętał trzaśnięcie drzwiami i cichy szloch siostry. Ona nic nie mówiła, a on o nic nie pytał. Nie chciał, ponieważ wiedział, że jest to dla niej drażliwy temat. Miał nadzieje, wierzył, że wrócą do siebie, że jest dla nich nadzieja. Mijały dni, a on nie widział więcej chłopaka w swoim domu. Siostra leżała smutna, nie odzywała się nic a chęć życia w jej oczach zanikał. Martwił się o nią. Bał się. Teraz natomiast miał kolejny powód do zmartwień. Dopóki była tam w zakładzie, dopóki miała opiekę, nie martwił się, a teraz? bał się. Chociaż wiedział, że powinien jej zaufać, że musi jej zaufać, tak bardzo bał się tego, że znów zacznie brać. Postanowił mieć ją na oku, pilnować i zrobić wszystko, by w nią uwierzyć, i by ona uwierzyła w siebie. Zerkał na zmęczone oczy szefa i uśmiechnął się do przyszłego teścia. Nie traktował go już tylko jak szefa, a była między nimi jakaś więź. Nie wiedział, czy coś zmieniło się tamtego dnia, gdy opowiedział mu o utracie córki i żony, czy po prostu wszystkie te wydarzenia zmieniły ich relację.  
- Coś długo jej nie ma - wyznał w końcu, zastanawiając się jak długo będę jeszcze za nią czekać. Szef nie spuszczał z niego wzroku a jego wyraz twarzy zdradzał wszystko. Martwił się o nią tak samo jak on. Strach, obawa, niepewność malowała się na jego twarzy i mimo sztucznego uśmiechu, Hubert wiedział, co szef skrywa w głębi serca, I on czuł to samo. Chciał by jego wszystkie obawy, cały strach znikł z chwilą, gdy tylko weźmie ją w ramiona i ujrzy miłość w jej oczach. I nagle poczuł się tak, jakby zatrzymał się czas, a cała ziemia zadrżała. Kroczyła do nich pewnym lecz wolnym krokiem, w dłoni trzymając walizkę. Jeszcze wzrokiem szukała obecności psychoterapeuty, a jej zagubiony wzrok przypominał mu, jak pierwszy raz ją ujrzał. W pewnym sensie tak się czuł. Czuł się tak, jakby zaczynali wszystko od nowa.

   ***
Dziś bardziej niż kiedykolwiek zrozumiała znaczenie słowa wolność. Kiedyś nie rozumiała co to oznacza, no bo przecież naiwnie wierzyła, że cały czas jest wolna. Nie była. Była więźniem narkotyków, była więźniem źle podjętych decyzji, była więźniem bólu i nienawiści. Dziś, w tej minucie swojego życia, w tej chwili była absolutnie wolna. Nie musiała chodzić na terapie, dzięki której tyle się nauczyła, nie musiała siedzieć w murach, w których poczuła się jak w domu i nie czuła tego, co czuła do tej pory. Była wolna. Wolna. Tylko co oznaczało dla niej słowo wolność? czy oznaczało to, że może robić to, na co ma ochotę? iść tam gdzie zechcę, nie liczyć się z uczuciami innych? Nie! Nie miała prawa czuć złości, nie miała prawa nienawidzić i ranić innych. Była wolna fizycznie, ponieważ znajdowała się na dworze, mogła poczuć zapach świeżego powietrza, ale jej dusza nadal była uwięziona, a jej psychika nadal cierpiała. Miała wrażenie, że wolność w jej przypadku było tylko złudzeniem, czystą iluzją jej zabłąkanej duszy. Wciąż nie mogła tak naprawdę otrząsnąć się po rozmowie z matką. Czuła się, jakby po raz kolejny przegrała, jakby znów została pokonana. Tym razem jednak nie pomyślała o narkotykach, a jej przyjaciółką nie okazała się trawka, czy inny narkotyk. Nie! Postanowiła raz na zawsze pożegnać się z uzależnieniem, a dzięki terapii zrozumiała, że tylko od niej samej będzie zależeć jej dalsze życie. Ona sama była panią swojego losu i musiała się postarać, by nie zawieźć ludzi, którzy w nią uwierzyli. Zatrzymała się i poczuła jak po jej plecach przebiega lęk. Strach z każdą kolejną chwila nasilał się, a ona nie wiedziała czy podoła. Spojrzała nie pewnie w oczy mężczyzny, który tak wiele jej wytłumaczył, pomógł zrozumieć jej samą siebie i wzięła głęboki wdech. - Poradzisz sobie - usłyszała męski, dojrzały głos i posłała mu uśmiech. Nie była pewna, ale zaczynała powoli wierzyć, że jego słowa okażą się prorocze, chciałaby tak było.
- Mam dla kogo się starać. Mam po co - rzekła i spojrzała w stronę bramy, przed którą znajdował się jej ojciec i on, ten, dla którego chciała zmienić swoje życie.
- Pamiętaj. Jak będziesz chciała porozmawiać, to wiesz gdzie mnie szukać. Wierze, że dasz sobie radę, bo jesteś bardzo mądra osobą - wyznał. Przytuliła się do niego, a po chwili ruszyła przed siebie. Kilka kroków przed bramą zatrzymała się i spojrzała w tył. Po terapeucie nie było ani śladu, a ona poczuła znajomy już lęk. Wzięła głęboki wdech, czując jak porcja świeżego powietrza trafia do jej płuc. Wzięła kolejny głęboki wdech, delektując się świeżym, czystym powietrzem wolności. Wietrzyk delikatnie rozwiewał jej włosy, a drzewa szeleściły liśćmi. Zrobiła krok w przód i pełna nadziei, pewnym krokiem zaczęła kroczyć w stronę bramy, gdzie czekali na nią jej bliscy.
- Kinguś! - zawołał ojciec i rzucił się w jej ramiona. Wziął silnymi ramionami córkę w objęcia i podniósł do góry. Tak bardzo tęsknił za ukochanym dzieckiem.  
- Witaj tato - w jej oczach nadal znajdowały się ślady łez. Nie wiedziała, czy będzie potrafiła poradzić sobie tutaj, odnaleźć siebie, teraz gdy już wiedziała, że po pobycie w ośrodku jest innym człowiekiem. Po kilku minutach czułości i przywitaniu z ojcem, podeszła nieśmiało do Huberta i spojrzała mu głęboko w oczy. Tyle chciała mu powiedzieć, tak bardzo za nim tęskniła, ale nie wiedziała jakimi słowami ująć to, co chciała mu przekazać. Co powiedzieć, jak powiedzieć, by dobrze ją zrozumiał.
- Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Zabrakło mi słów - rzekła. Chciała być uczciwa, chciała być szczera wobec własnej siebie.
- Nic nie mów. Wracajmy do domu - rzekł Hubert, zabierając od niej bagaże. Wsiadła do samochodu, nie będąc pewna, czy podjęta przed nią decyzja jest właściwa.

     ***
Chociaż tak bardzo chciała go zatrzymać, chociaż tak bardzo chciała powiedzieć mu Ja ciebie też kocham, też nie potrafię o Tobie zapomnieć, nie zrobiła tego. W zamian tego leżała i patrzyła jak odchodzi. Łzy, te łzy w jego oczach, których nigdy nie zapomni, tak samo jak nie zapomni jego osoby. Była głupia, ale musiała tak postąpić. Co miała mu do zaoferowania oprócz jej kalectwa i cierpienia do końca życia? co mogła mu zaoferować? nawet nie wiedziała, czy będzie mogła dać mu dziecko, o którym zawsze tak bardzo marzył. Na pewno nie teraz, nie w momencie, gdy była sparaliżowana. Gdyby chociaż miała pewność, gdyby miała gwarancje, że operacja się powiedzie, ale i jej nie miała. Chciała zapomnieć ten ból w jego oczach, chciała zapomnieć o słowach, które wypowiadały jego usta. Chciała, pragnęła zapomnieć o nim, o miłości o uczuciu, które ponownie zabiła, przez swoją głupotę. Zaproponował jej by u niego zamieszkała, jakże bardzo pragnęła takiego rozwiązania. Rozwiązania, które tak na prawdę odpowiadało by wszystkim. Gdyby go nie kochała, gdyby jej na nim nie zależało, gdyby go nie pragnęła, jednak był jej za bardzo bliski. Za bardzo jej na nim zależało, by wskazywać go na takie cierpienie. Była jego tlenem, którego tak po prostu mu odbierała. Nie obchodziło ją co się z nim stanie, czy się udusi, czy znajdzie maskę, czy będzie funkcjonował dalej bez niej. Nie obchodziło ją co się z nim stanie, albo przynajmniej udawała, że nie obchodzi. Drżała o jego los. Niepokoiła się i cierpiała na samą myśl, że mógłby zginąć przez jej własną głupotę. Gdyby chociaż potrafiła mu wszystko wyjaśnić, gdyby zechciała. Kochała go. Kochała go szczerym, głębokim, ni przemijającym uczuciem, ale była zbyt słaba, by walczyć o ich miłość. Co miała zrobić, co mu powiedzieć, jak go zatrzymać? nie mogła, nie potrafiła. Nie miała w sobie dość odwagi, by powiedzieć mu co robiła i jak zarabiała. A gdyby ją znienawidził? gdyby zmienił o niej zdanie? gdyby się jej brzydził? nie zniosłaby tego. Po prostu by tego nie zniosła. Umarłaby. Zabiła się, umarła w tym dniu, gdy zmieniłby o niej zdanie. Teraz przynajmniej była dla niego kimś. Kimś kto tak boleśnie go rani, kimś, kto gardzi jego miłością, ale była kimś. Kochał ją, szanował, cenił. A później? a co by było jakby się o wszystkim dowiedział? jednak czy się nie dowie? czy nikt mu nie powie? co zrobi później? jak zareaguje? nie lepiej by to ona mu powiedziała? nie powinna dać mu prawa wyboru? w jej głowie panował chaos. Jakie ma to znaczenie teraz? teraz, gdy już opuścił jej pokój, gdy odszedł, a ona miała nadzieje, że na zawsze. Nagle usłyszała cichy śmiech, zorientowała się, że wreszcie, po tak długim czasie stanie się to, czego bała się najbardziej. Pozna ją, brata ukochaną.  
- Chodź jest tam - usłyszała poważny, lecz ściszony głos brata. Słyszała zbliżające się kroki i poczuła strach. Raz kozi śmierć, zaryzykuje pomyślała i gdy już uspokoiła oddech na tyle, by przełknąć ślinę drzwi otworzyły się i zobaczyła w nich uśmiechniętego, szczęśliwego Huberta i ostrożny, nieśmiały wzrok dziewczyny.  
- Kochanie pozwól, że Was przedstawie. Oto moja siostra, o której Ci tyle opowiadałem - rzekł Hubert i uśmiechnął się szeroko, szczęśliwy, że wreszcie się poznały.  
- Cześć Miło mi Cię poznać. Dużo o Tobie słyszałam - rzekła ostrożnie Kinga i podała jej dłoń.  
- Ja też o Tobie dużo słyszałam. A wiec to Ty skradłaś serce temu podrywaczowi? - zaśmiała się dziewczyna i zerknęła na brata, uświadamiając sobie, że nie było się czego bać.

              ***
Po raz kolejny powiedzenie, że strach ma wielkie oczy się sprawdziło. Mimo tak wielu wątpliwości tylu ludzi, tak wiele obaw jego, siostry i samej Kingi, dziewczyny natychmiast znalazły wspólny język. Kinga z jego siostrą dogadywała się niemal tak dobrze jak z nim. Mimo, że zamierzał zrobić to inaczej, bardziej kameralnie zrezygnował z tego pomysłu. Zdał sobie sprawę, że dziewczyna jest zbyt słaba, zbyt zmęczona, by ciągnąć ją na uroczyste kolację w gronie całej rodziny i znajomych. Po namowie siostry postanowiła to zrobić inaczej, tak jak doradziła mu jego ukochana siostrzyczka. Tydzień minął jak z biczem strzelił. Codzienne rozmowy z jej ojcem, codzienne rozmowy z siostrą, sprawiały, że swój zamiar odkładał na potem. Złoty pierścionek leżał w półce, głęboko ukryty między ubraniami i czekał na tą odpowiednią chwilę, która lada moment miała nadejść.Mieli czas na wszystko, tylko nie na szczerą rozmowę, którą zamierzali odbyć. Czuli jak coś drastycznie się zmieniło. Oboje stali się dojrzalsi o doświadczenie, jakie ich spotkało. Nie wiedzieli jaka przyszłość ich czeka i jak to wszystko odbije się na ich związku. Dziś wreszcie zamierzał zrobić ten jeden krok do przodu, ponieważ miał dość zawieszenia, w którym aktualnie byli. Chciał wiedzieć na czym stoją, chciał zrobić krok w przód, chciał z nią porozmawiać. Zdradził siostrze swój plan i poprosił kumpla, który stał się jego przyjacielem, by posiedział z jego siostrą. Wyznał Kindze, ze chce by na spokojnie porozmawiali i zakomunikował jej, że dziś wieczór gdzieś ją zabiera. Minuty mijały, a czas leciał nieubłaganie. Wóz albo przewóz, pomyślał i wyjął z półki pudełeczko, które dzisiejszego wieczora miał zamiar wręczyć ukochanej.

Zatrzymali się na małej polance, nie daleko jeziora. Wysiedli z samochodu a ich oczom ukazał się widok zapalonych pochodni nad jeziorem. Małe świeczki, paliły się tworząc wielkie serce,a wśród nich znajdował się wielki napis Kocham Cie. Nie był pewny, czy niespodzianka, która przygotował dla ukochanej spodoba się na tyle, że zgodzi się spędzić z nim resztę życia, ale miał nadzieje, że tak. Chciał odnaleźć wzrok Kingi, ale dzielnie unikała jego wzroku. A gdy już spojrzeli sobie głęboko w oczy, znalazł w nich miłość i reakcję, jakiej się spodziewał. Wziął ją delikatnie na ręce i zaniósł na kocyk, który leżał na trawie, a na nim znajdowały się płatki róż. Szampan i kieliszki znajdowały się na kocyku w wielkim koszyku, który pożyczył od przyjaciela.  
- Jestem pod wrażeniem - usłyszał zachrypnięty, drżący głos ukochanej. Położył ją na kocyku i delikatnie, nieśmiało zaczął ją całować.  
- Kocham Cię - wyszeptał miedzy pocałunkami. Podniósł się,a jego serce waliło jak szalone. Jeszcze chwila, jeden moment i pozna prawdę. Będzie wiedział na czym stoi i czego może się spodziewać.  
- Poczekaj - usłyszał przerażony głos ukochanej. Cała jego pewność wyparowała,a na jej miejscu pojawiły się wątpliwości i strach. Strach, który z minuty na minute narastał. - Jest coś, o czym muszę Ci powiedzieć Hubercie -  zadrżała. - Rozmawiałam z matką. - rzekła. Jego wzrok zatrzymał się na jej twarzy. Nie wiedział, co ma do tego jej matka, ale nie przerywał jej. Nigdy nie widział w jej oczach takiego spojrzenia,pełnego bólu, żalu i niepewności. Przegryzła warki, jakby zastanawiała się, czy mu o tym powiedzieć. Nie nalegał, nie poganiał jej. Czekał cierpliwie, zdając sobie sprawę, że jest to dla niej bardzo ważne.  
- Gdy miała nie całe siedem lat - zawahała się i spojrzała mu głęboko w oczy. Nie był pewny co chcę mu powiedzieć. - Padłam ofiarą molestowania Hubercie. Ona, ona mi nie uwierzyła - rozpłakała się, a po chwili siedziała wtulona w jego ramionach. Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Nie spodziewał się takiego wyznania i nie był na nie przygotowany. Nie wiedział jakich słów użyć. Chociaż zdawał sobie sprawę, że wybrał najgorszy moment, ale musiał. Musiał, bo czuł, że jeśli tego nie zrobi, już nigdy się nie odważy. Wyswobodził się z jej ramion i klęknął na kolano. Wyjął z kieszeni pierścionek i spojrzał jej głęboko w oczy.  
- Ja wiem, że to nie odpowiedni moment, ja wiem, że spodziewałaś się innej reakcji, ale czy za mnie wyjdziesz? czy zostaniesz moją żoną? - spytał i spojrzał jej głęboko w oczy. Jej wzrok błądził po jej twarzy. Bała się, było to widać po jej twarzy, ale pragnęła tego tak samo, jak i on pragnął.  
- Czy ty rozumiesz co Ci przed chwilą powiedziałam? nadal po tym wszystkim mnie chcesz? - rozpłakała się, a łzy leciały po jej policzku. Mimo zapłakanej twarzy, mimo zamglonego wzroku uśmiechnęła się do niego. I on się do niej uśmiechnął.  
- Tak kocham Cię i nadal a może jeszcze bardziej Cię chcę. Dlaczego mi nie powiedziałaś? czemu mi do cholery nie powiedziałaś? Kingo! - usłyszała  
- Nikomu nie powiedziałam. Na terapii po raz pierwszy się do tego przyznałam. Jest mi wstyd. Wstyd i czuje ból - rozpłakała się. Przełknęła słone łzy i uśmiechnęła się. - Zadaj mi to pytanie jeszcze raz głupku - roześmiała się,a on zrobił zabawną minę.  
- Panno Kingo, czy uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? - spytał, wciąż będąc niepewny jej odpowiedzi.  
- Tak. Tak Kochanie Chcę za Ciebie wyjść. Już nie mogę się doczekać - rzekła i zarzucając mu ręce na ramiona, zatopiła się w jego miękkich ustach. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3239 słów i 17448 znaków, zaktualizowała 10 gru 2015.

9 komentarzy

 
  • ANONIMOWAJA

    Jej.. świetne. Przez Ciebie nie przespałam pół nocy żeby dokończyć czytać. Nie mogę się doczekać dalszej czesci.

    13 gru 2015

  • Py64

    Przymiotniki, rzeczowniki, przysłówki z "nie" łącznie, czasowniki oddzielnie. Są wyjątki, ale przejdą nawet błędnie napisane.

    12 gru 2015

  • mysza

    Pięknie :) Wyciskasz łzy :)

    10 gru 2015

  • Justys20

    Jaka ta część wzruszająca  <3

    10 gru 2015

  • claire

    Super :) wzruszylam się jak czytałam koniec. Pisz szybko kolejną część. Cudowne opowiadanie

    10 gru 2015

  • Misiaa14

    Ohhhh  no kocham!!!

    10 gru 2015

  • TakiKtosiek

    Brak mi słów :P Nic dodać nic ująć :* Wciąga :D

    10 gru 2015

  • agusia16248

    @TakiKtosiek Bardzo dziękuje :*

    10 gru 2015

  • Mysterious

    Cudeńko ! :)

    10 gru 2015

  • agusia16248

    @Mysterious Bardzo bardzo Ci dziękuje :)

    10 gru 2015

  • Mysterious

    @agusia16248  Agusia Ty dziękuj temu kto obdarzył Cię takim talentem :) żałuję, ale to nie ja :)

    10 gru 2015

  • agusia16248

    @Mysterious Ja i talent? hmm nie prawda :)

    10 gru 2015

  • Mysterious

    @agusia16248 święta najświętsza Prawda, z którą kłócić się NIE należy :D

    10 gru 2015

  • agusia16248

    @Mysterious Z Tobą? A w życiu! Jesteś jedną z moich ulubionych czytelników :*

    10 gru 2015

  • Mysterious

    @agusia16248  Nawet nie wiesz jaka zaszczycona się teraz czuję :) normalnie z miejsca urosłam 2 cm :D

    10 gru 2015

  • czarnyrafal

    Oj ,oj Agusia. Nie igra się tak z uczuciami czytelników-żart.Tak naprawdę kolejna perełka w Twoim wykonaniu.Tak wspaniale pokazujesz nam emocje aktorów opowiadania,że utożsamiamy się wręcz z nimi.To jest coś niebywałego. :kiss:  <3

    10 gru 2015

  • agusia16248

    @czarnyrafal Bardzo dziękuje <3

    10 gru 2015