Jeżeli Wam się spodoba to zagwarantuje, że może będę miała dla Was jakąś niespodziankę Pozdrawiam i miłego czytania
Miała mętlik w głowie. Chciała podejść do niego, odezwać się, powiedzieć coś, jakoś zareagować, ale nie potrafiła. Czuła się tak, jakby rozmawiała z kimś obcym, jakby zobaczyła go pierwszy raz. Podeszła nieśmiało do Huberta i usiedli na przeciwko siebie. Milczeli. Chociaż nie było dnia by za nim nie tęskniła, by o nim nie myślała, nie pragnęła go, teraz gdy był na wyciągnięcie ręki, nie potrafiła się odnaleźć. Chyba w głębi serca bała się życia poza murami. Tutaj w ośrodku odnalazła się i potrafiła funkcjonować, poznała własną siebie, zaczęła wybaczać matce. No i próbowała uporać się z tym, co spotkało ją tamtego dnia.
- Kinga - usłyszała głos Huberta. Spojrzała chłopakowi w oczy i spuściła wzrok. Nie potrafiła nawet z nim rozmawiać. - Myślałem, że się ucieszysz na mój widok - rzekł chłopak i podszedł do niej. Chciała powiedzieć cieszę się, chciała rozmyć jego obawy, ale nie potrafiła go okłamać. Tuż przed przyjściem do ośrodka, drżała o ich związek, bała się, że odejdzie i nigdy już go nie zobaczy. Później przez długi czas nie dawał znaku życia, nie odzywał się do niej, a ona zaczęła mieć do niego żal. Teraz mimo tego, że był u niej, mimo jego ciepłego dotyku i głosu, nie potrafiła pozbyć się tego żalu. Nie potrafiła podejść i wyznać mu jak bardzo go kocha.
- Jestem po prostu zagubiona - przyznała na głos i spojrzała na ojca. Po raz pierwszy poczuła tęsknotę za matką. Chciałaby ją przytulić, skryć się w jej ramionach i usłyszeć to kretyńskie słowo córeczko wszystko się ułoży. Zamiast matki miała zaskoczonego jej reakcją ojca, zamiast bajki o królewnie, wątpliwości i strach o jutro. Rozumiała jego wyjazd, przecież nie pojechał na wakacje, tylko do siostry. Nie miała o to do niego żalu, a nawet popierała jego decyzję, po prostu miała żal o to, że milczał, nie dawał znaku życia, znikł a ona była przekonana, że na zawsze. - Jak twoja siostra? - zapytała, próbując przełamać złość, jaką na niego czuła. Jej ojciec popatrzył na nich i bez słowa wyszedł, zostawiając ich samych. Może jak będą tylko razem, to pomoże im w rozmowie, chociaż nie liczyła na to.
- Przyleciała ze mną. Została sparaliżowana - wyznał, przez kilka minut nie spuszczając z niej wzroku.Co miała mu powiedzieć? podeszła do niego i przytuliła się do jego klatki piersiowej. I nagle wszystko do niej dotarło. Trzymając go w ramionach takiego załamanego, płaczącego poczuła to co wtedy. Zrozumiała, że poznanie tego człowieka było najpiękniejszą rzeczą jaka ją spotkała, zrozumiała dlaczego z nim jest.
- Hubercie - wyznała drżącym głosem. Jego wzrok błądził po jej ciele, oczy były spragnione jej wzroku, jej głosu, jej obecności. - Kocham Cię skarbie. Po prostu strasznie Cię kocham. Tylko, że - przerwała, bo nie mogła nadążyć nad łzami, które ciurkiem leciały po jej policzkach.
- Ja wiem. Bałaś się. Rozumiem - rzekł, a ona ponownie się rozpłakała. - Byłam przekonana, że już nie wrócisz. Myślałam, że porzuciłeś mnie tak jak wtedy, gdy bez słowa wyjechałeś. Bałam się, że już Cię nie zobaczę kochanie - wyznała swoje obawy. Hubert wziął ją w ramiona i mocno przytulił do siebie. Nie zapewnił żadnych deklaracji, nie obiecywał jej nic, nie mówił. Zamiast słów podarował jej uśmiech i spojrzenie, to samo spojrzenie, które podarował jej tamtej nocy, gdy zabrał ją do nieba.
- Jak terapia? jak się tu trzymasz? - zawalił ją pytaniami, ale nie dopuścił jej do słowa. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, skradł jej pocałunki, a jego oczy mówiły więcej niż tysiąc słów. - Kocham Cię maleńka - zapewnił i uśmiechnął się do niej tak szczerze, jak jeszcze nigdy do nikogo.
- Wkrótce wyjdę - wyznała, a on uśmiechnął się na dźwięk jej słów.
- Wiem. Może nawet szybciej niż myślisz. Jak ja wytrzymam w domu bez Ciebie? nawet nie wiesz jak jest w mieszkaniu pusto mała - zaśmiał się, ale po chwili spoważniał. - Dlaczego myślałaś, że mógłbym Cię zostawić? nie wiesz jak bardzo Cię kocham? naprawdę jeszcze nie wierzysz w moją miłość, po tym wszystkim? - zapytał a w jego głosie wyczuła nutkę zwątpienia. Sama nie wiedziała dlaczego wątpi w szczerość jego uczuć. Po prostu. Po prostu wszystko się zmieniło. Całe jej dotychczasowe życie, całe zdanie o sobie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, a przy tej zmianie i ona się zmieniła. Jakaś część jej, ta chyba gorsza umarła. Nie była pewna, czy będzie potrafiła bez niej żyć. Nagle ich rozmowę przerwał kobiecy głos. Spojrzeli na siebie i jeszcze raz przywarli mocno do swojego ciała. Na tyle mocno, że nie wiedzieli, czy będą potrafili się od siebie oderwać.
- Kocham Cię, kochałem i zawsze będę kochać, obiecuje - przyrzekł i całując ją kolejny raz niechętnie oderwał się od jej ciepłego i miękkiego ciała. Jakże za nią tęsknił. Kiedyś nie przypuszczał, że kiedykolwiek będzie potrafił tak kochać jakaś dziewczynę. I ona za nim tęskniła. Kochała go, pragnęła i ufała mu. - Do jutra najdroższa - wyznał i bez słowa pocałował ją, a po chwili odszedł. Kinga spojrzała na kobietę i przykucnęła przy ścianie. Nadal nie mogła uwierzyć w to, co się wydarzyło. Wrócił. Jej bohater wrócił.
***
To co czuł w tym momencie było nie do opisania. Strach, niepewność, wątpliwości? Cała jego przyszłość, wszystkie ich marzenia stały się tak niepewne, jak jutrzejszy dzień. Miał plany, związane z ukochana. Marzył o ślubie, niewielkim domku z ogródkiem, gromadka dzieci, które biegały by w ogrodzie nie daleko domu. Marzył o psie i budzeniu, zasypianiu przy ukochanej. Teraz cała wiara, wszystkie marzenia prawie legły. Nie wypowiedziane był wprost absolutnie nic, ale widział jej spojrzenie. Niepewne, przerażone. To samo spojrzenie widział wtedy, gdy spotkał ją tamtego dnia na ulicy. Jakże bardzo mu dziś ją przypominała, tą kobietę, która już wtedy skradła jego serce. Była taka sama, zagubiona, przerażona, niepewna, samotna. Dziś po raz pierwszy odkąd ją poznał znów zobaczył to w jej oczach. Strach, ten wielki strach jakby bała się o jutro. Teraz i on się bał. Jednak gdy teraz wychodził z tej sali, w której przed chwilą rozmawiał z ukochaną, był już spokojniejszy, pewniejszy. Kochała go i nie wątpił w to. Może i ona wątpiła w jego miłość, może i ona nie była pewna ich przyszłości, miłości, tego uczucia, on był. Gdy trzymał ją w ramionach, gdy ona trzymała go w ramionach, poczuł to całym sobą. Był pewny, absolutnie pewny, że nigdy przenigdy nie pozwoliłby jej odejść. Przecież ją kochał, przecież oddał jej swe serce tamtego dnia, gdy ujrzał ją naćpaną na tej ulicy. Kiedyś nie wierzył w przeznaczenie. Nie wierzył w miłość do grobowej deski. Śmiał się z kumpli, gdy mówili mu, że zakochali się od pierwszego spojrzenia, ale teraz miał dokładnie to samo. A gdy chciała od niego odejść, gdy wyszła wtedy z jego domu, poczuł się, jakby coś w nim umarło. Przekonany był, że ją utracił, ale wtedy znów się pojawiła i wiedział, że następnym razem już jej nie wypuści. Nienawidził Przemka, ale był mu wdzięczny. Nie mógł znieść myśli, że ktoś w tak ohydny sposób mógł potraktować tą dziewczynę, ale gdyby nie on, gdyby nie uderzył jej tamtego dnia, nie wróciłaby do niego. Nie był pewny, czy czuje jeszcze coś do Przemka, miał nadzieje, że nie. Chociaż rozumiał ich relację, rozumiał to, że Przemo był dla niej tak ważny, bał się tego, że kiedyś ją utraci.Czy pozwoliłby jej odejść, gdyby tego chciała? chyba tak. Jednak wiedział i miał tego pewność, że nikogo więcej już nigdy by nie pokochał.
- Hubercie - usłyszał głos szefa. Spojrzał na ojca dziewczyny i uśmiechnął się do niego. Nie wiedział co ma mu powiedzieć. - Nie przejmuj się, daj jej czas, zrozum ją - poprosił szef i spojrzał na niego. Po raz pierwszy w jego oczach zobaczył coś innego. Nie patrzył na niego jak na pracownika, tylko jak ojciec, który przejmuje się losem córki.
- Jeżeli o to panu chodzi, nie zostawię Kingi. Nigdy jej nie opuszczę - obiecał i spojrzał na mężczyznę.
- Nigdy nie mów nigdy. Pamiętaj, że życie jest nie przewidywalne - odezwał się mężczyzna i ruszył przed siebie. Zamknął oczy, bo nie chciał przypominać sobie tych chwil.
- A dlaczego pan rozstał się z żoną? - zapytał nieśmiało Hubert.
- Bo byłem głupi. Uwierzyłem w kłamstwa, a potem dałem zaplątać się w sieć intryg i nieporozumień. Spotkałem kobietę i uległem jej urokowi a matka Kingi nie potrafiła wybaczyć mi zdrady - wyjaśnił.
- Żałuje szef? - dopytywał Hubert.
- Nie ma dnia bym nie żałował. Najbardziej żałowałem, że opuszczam dziecko. Dzieci tego nie rozumieją. Nie potrafią zrozumieć, czemu nagle ich świat rozpada się na drobny mak. Był tatuś, bawił się każdego dnia, a tu nagle widzi walizki i po chwili słyszy tylko dźwięk zamykanych drzwi. Podobno tylko to dzieci zapamiętują. Dźwięk tych przeklętych zamykanych drzwi. I rodzi się pytanie - wstrzymuje głos mężczyzna.
- Tak było z Kingą? - zapytał Hubert.
- Nie wiem. Nigdy nie zapytałem jej o to. Nie wiem, czy pamięta jak się wyprowadzałem, nie wiem czy się obwiniała, raczej tak. Jednak w jej przypadku było inaczej. Matka była wrażliwą kobietą. Jako wrażliwa kobieta nie poradziła sobie z zdradą męża, rozwodem i moim odejściem. Znalazła ukojenie w alkoholu. Kinga jako mała dziewczynka nie rozumiała co się dzieje. Zostawiłem ją z tym - wyznał.
- Dlaczego ja pan nie zabrał? - znów zapytał zaskoczony Hubert
- Bo nie miałem dokąd. Byłem tylko głupkiem, który stracił swoją rodzinę. Zrozum mnie. Ja też przeżywałem to wszystko i popadłem w pracoholizm. Pracowałem do późna w nocy. Nawet gdy moja córka była u mnie, nie poświęcałem jej czasu. Przekonany byłem, że przecież z Przemkiem jest jej dobrze. Nie wiedziałem. - odpowiedział.
- A Kinga o tym wszystkim wie? - odezwał się Hubert.
- Nie. Nie ma sensu by teraz do tego wracać. Chcę poznać ją od nowa i chcę by ona mnie poznała - rzekł mężczyzna i zakończył tym zdaniem temat swojej rodziny. Zatrzymali się przed domem Huberta i pożegnali, obiecując, że jutro od rana znów odwiedzą dziewczynę. Hubert pożegnał się z szefem i bez słowa poszedł do domu, zaciekawiony jak się ma jego ukochana siostra.
Hubert wszedł do domu i ściągnął buty. Czuł się zmęczony i chociaż dochodziła dopiero piętnasta, marzył już o tym, by mógł pójść spać. Wciąż w głowie miał słowa Kingi i jej ojca. Historia, którą usłyszał od szefa urzekła go i zainteresowała. Miał nadzieje, że wszystko się jeszcze wyjaśni, ponieważ marzył o tym, by Kinga miała szczęśliwy dom. Wiedział jak wiele znaczy to dla niej, jak bardzo tym marzy, a chciał spełnić wszystkie jej marzenia. Pierścionek, który kupił za granicą leżał w czerwonym pudełeczku i czekał na odpowiedni moment. Nie chciał zwlekać. Miał zamiar oświadczyć się jej jak tylko wróci do domu, gdy tylko wyjdzie z ośrodka. Miał małe wątpliwości, bo nie wiedział jak na to zareaguje jej rodzina, jak na to zareaguje ona. Nie znał jej za długo, ale miał wrażenie, że zna ją od zawsze. Czuł się tak, jakby byli sobie przeznaczeni od pierwszego dnia, gdy przyszli na świat jako noworodki i śmiał się sam do siebie, gdy łapał się na myśli, że naprawdę w to wierzy. A może tak właśnie było? może narodzili się, może przyszli na świat właśnie po to, by spotkać się pewnego dnia i już na zawsze ze sobą być? podświadomie wierzył, że tak.
- Jak moja siostra? - zapytał mężczyznę, który dzisiejszego dnia zajął się jego siostrą.
- Śpi. Dałem jej leki przeciwbólowe, które mi uszykowałeś i ponownie zasnęła - wytłumaczył.
- Dzięki stary. Naprawdę nie wiem jak mam Ci dziękować. - rzekł Hubert i spojrzał w oczy mężczyźnie. Karol był inny niż mężczyźni, których poznał. Był wrażliwy, dobry i wyrozumiały. Nie miał pojęcia co taki mężczyzna, taki marzyciel, taki wrażliwiec robi u ojca dziewczyny. Dlaczego nie odejdzie od nich, nie zacznie żyć normalnie.
- Daj spokój. To czysta przyjemność - zaśmiał się mężczyzna. - A jak Kinia? - zapytał i puścił do niego oczko. Hubert uśmiechnął się i wytłumaczył mężczyźnie wszystko to, czego się dowiedział. Uradowany wyznał, że dziewczyna wkrótce wyjdzie, a terapia ma się lepiej niż przypuszczał. - Od zawsze była dzielna i bystra. Nawet, gdy została sama z matką, nawet jeśli jej matka piła, zawsze sobie jakoś radziła. To bardzo silna i dobra dziewczyna - szepnął mężczyzna i wstał, by opuścić mieszkanie Huberta
- Do jutra - rzekł Hubert i odprowadził go do drzwi. Gdy zamknął drzwi od mieszkania, poszedł do siostry i podejrzał, czy śpi. Jego ukochana siostrzyczka spała jak małe dziecko, a on wyszedł z jej pokoju i zabrał się za rozpakowanie bagaży i sprzątanie mieszkania. Zrobił dla nich coś do jedzenia i wrócił do pokoju siostry, postanowił poczekać w jej pokoju, by być przy niej, gdy tylko się obudzi.
- Wybacz mi siostrzyczko - wyznał i spojrzał na śpiącą siostrę. Nie był pewny, czy powinien, ale zrobił to dla niej. Wybrał tak bardzo zapomniany już numer, który nadal znajdował się w jego komórce i nacisnął zieloną słuchawkę. Usłyszał pierwszy, drugi, trzeci sygnał i nagle odezwał się znajomy głos.
- Czego Hubercie chcesz? - zapytał rozmówca. Hubert spojrzał na siostrę i zamknął oczy. Nie był już pewny, czy postąpił słusznie. Wyszedł z pokoju i odezwał się do rozmówcy, ale nie był pewny co ma mu powiedzieć. Wziął głęboki wdech i odezwał się zachrypniętym głosem.
- Możesz mnie odwiedzić? pamiętasz gdzie mieszkam? to pilne - rzekł i wypuścił powietrze z ust.
- Okej. Za pół godziny u Ciebie będę - usłyszał i rozłączył słuchawkę.
Siedział w salonie i patrzył w oczy mężczyzny. Chłopak był tylko o dwa lata starszy od niego i już zapomniał kiedy ostatnio go widział, jedno wiedziałem na pewno - dawno.
- Możesz mi powiedzieć, co się stało? po co tu jestem? - zapytał zniecierpliwiony, trzymając ręce w kieszeni. Hubert chciał powiedzieć mu prawdę, chciał wszystko wyjaśnić, ale słowa nie chciały przejść mu przez gardło. Co miał mu powiedzieć? ściągnąłem Cię tu, bo chcę byś porozmawiał z moją siostrą? miał świadomość, że nie powinien się w to mieszać, ale nie potrafił obojętnie przyglądać się cierpieniu siostry.
- Ona tu jest - odezwał się cichutko, jakby bał się reakcji mężczyzny. Wzrok chłopaka pokierował na jego twarz, ale nikt z nich nie powiedział nawet słowa. Widział zdenerwowanie na jego twarzy, widział strach w jego oczach.
- Gdzie? - zapytał Paweł i drżącą ręką wyjął z kieszeni papierosa. Spojrzał na Huberta, jakby chciał w jego oczach wyczytać pozwolenie. Hubert uśmiechnął się do mężczyzny, a po chwili wstał i bez słowa zaprowadził go do pokoju siostry. Zrobił dla niej co mógł. Sprowadził go tu, a dalej musiał zostawić to im. Miał tylko nadzieje, że dobre zamiary nie obrócą się przeciwko niemu. Nie chciał jeszcze bardziej ranić siostry. Podszedł do siostrzyczki i delikatnie szarpnął jej ramie. Gdy jej oczy otworzyły się i spojrzały na niego odsłonił jej chłopaka.
- Masz gościa. Porozmawiajcie - wyznał i zostawił ich samych. Zamknął za sobą drzwi i oparł się o nie, mając nadzieje, że uda im się na spokojnie porozmawiać. Znał siostrę i czuł, że ona wciąż była w nim zakochana. Spotkał się z nią, a to już był dobry znak. Kto wie, może i on nadal coś do niej czuje? chciał wierzyć, że tak. Nie zamierzał podsłuchiwać. Swoja rolę już wypełnił a resztę miał zamiar zostawić w rękach Boga. Jeżeli byli sobie przeznaczeni, to uda im się dogadać. Uśmiechnięty, zadowolony z siebie opuścił korytarz. Postanowił resztę zostawić im.
***
Błądziła wzrokiem po całym pokoju, bojąc się spojrzeć na jego twarz. W tym momencie tak bardzo żałowała, że została sparaliżowana, żałowała tego, że nie może wstać i uciec jak najdalej od niego. Mogła odezwać się, powiedzieć mu by sobie poszedł, wygnać go, albo po prostu poprosić by zostawił ją samą, ale nie zrobiła tego. Ile to już lat? jak długo miała uciekać od rozmowy? jak długo ukrywać się przed nim, jakby była winna całej tej sytuacji. Była winna, ale miała też swój powód. Powód, który na zawsze pozostanie w jej pamięci.
- Dlaczego? - jego orzechowe oczy patrzyły wprost na jej twarz. Chciała coś powiedzieć, chciała zniknąć, albo nawet umrzeć w tamtym wybuchu, byle tylko nie musiała patrzeć na jego ból w tych oczach, których tak bardzo kochała.
- Po prostu. Po prostu tak musiało być - rzekła jakby jeszcze w to wierzyła. Jedno wydarzenie, jedna minuta, która odbiła się na ich życiu. Ileż razy sobie to wmawiała. Chciała wierzyć, a nawet wierzyła, że nie pozostawiono jej wyboru, że to nie od niej zależało.
- Nie było dnia bym nie zastanawiał się dlaczego. Nie było dnia bym o Tobie nie myślał, nie marzył, nie śnił. Nie chciałem uwierzyć, że to zrobiłaś.Nie mogłem uwierzyć, że to prawda - wyznał, odwracając się do niej plecami. Nie mógł znieść jej widoku. Nie mógł znieść jej takiej jak teraz, bezbronnej, pokonanej.
- A jednak. To wszystko była prawda Pawle. Możesz wierzyć lub nie, ale to wszystko była prawda - odezwała się zapłakanym głosem. - Nie zapytasz o wypadek? nie zapytasz co się stało? - spytała rozżalona.
- Wiem, jednak nie bardzo mnie to interesuje. Interesuje mnie za to co innego - spojrzał w jej oczy. - Mam gdzieś czy chodzisz, czy nie. Dla mnie to bez znaczenia, bo to nie zmieni moich uczuć do Ciebie. Hubert mi powiedział o wypadku. Przykro mi, że nie mogłem Cię ochronić, ale nie pozwoliłaś mi na to. Jednak - zawahał się i spojrzał w dal.
- Ja wiem. To była prawda. Nie pytaj mnie dlaczego, bo i tak Ci nie powiem. Po prostu nie wiem. Zły los, przeznaczenie, a może pechowy wypadek. To już nie ważne - wyznała ze łzami w oczach.
- Dlaczego? do cholery dlaczego? - znów spojrzał na jej nogi. Była taka krucha, taka bezbronna, taka zimna.
- Dlaczego, dlaczego i dlaczego. A jakie to ma znaczenie teraz po tylu latach? nie cofniemy przeszłości i nie zmienimy przyszłości. Nie dziś, nie teraz i nie tu. Za późno Pawle - wyznała to, czego od dawna się bała.
- A Ty ponownie mnie odtrącasz? zrobiłaś to wtedy, gdy wyjechałaś i robisz teraz tak? - zapytał rozczarowany.
- Nie, nie to nie tak. Nie tak jak myślisz. Zostaw to. Nie wracaj do tego błagam Cię. Pochowałam to wszystko lata temu i dla mnie już umarło. To co było, to co się wydarzyło, to czego byłam świadkiem, choć nie chciałam umarło - wyznała drżącym głosem.
- Czy aby na pewno? przez lata nie rozumiałem. Dopiero nie dawno zrozumiałem. Zrobiłaś to by mnie chronić, chroniłaś brata i mnie. Chroniłaś tych których kochałaś. Powiedz mi jak? jak to możliwe, że przez tyle lat Cię nie szukali? - zadał pytanie, które zadawała sobie od lat. Nie miała pojęcia jak to możliwe, jak to możliwe, że dopiero teraz po tylu latach odnaleźli ją i ten kamień. Dlaczego dopiero teraz się tym zainteresowali?
- Nie wiem. Nie powiedziałam prawdy Hubertowi. Nikt jej nie może poznać. Nikt. Tylko ja. Nawet Ty jej nie znasz Pawle - wyznała
- I to przez tą prawdę uciekłaś? t dlatego nas zostawiłaś? - zapytał.
- Przez ten kamień. Ja go nie ukradłam. To moi rodzice. Ten wypadek, to wszystko nie był normalny. Zabili ich. Rozumiesz? uciekłam, bo chroniłam tych których kochałam - wyznała dziewczyna i spojrzała na niego. - A teraz już idź. Jestem zmęczona - poprosiła i odwróciła wzrok. Kochała go, ale nie chciała być dla niego ciężarem. Czuła go, nie patrzyła na niego, ale czuła jego wzrok. Znała go i wiedziała co teraz chciał zrobić. Nie mógł, on zwyczajnie nie mógł.
- Pawle nie! - szepnęła, ale nie zdołała go zatrzymać. CDN
7 komentarzy
Misiaa14
Oh cudo *-*
mysza
Kurczę. Pobudzasz mnie do różnych refleksji. Obie pary mają ciężko i wiadomo ze zasługują na szczęście. Siostra Huberta nie powinna uważać się za gorszą. Kinga nie może ciągle wątpić wątpić w miłość Huberta. On ją kocha. Ciężka i długa droga przed nimi.
volvo960t6r
Cudowna część
Blondynka
Piękna cześć!
agusia16248
@Blondynka Dziękuje
czarnyrafal
Piszesz to opowiadanie o tak trudnej,lecz pięknej miłości wręcz po mistrzowsku. To hest coś co się czyta z zapartym tchem i żałuje że już nie ma następnej części. publikuj więc szybko ciąg dalszy Agusiu.
agusia16248
@czarnyrafal Bardzo, bardzo dziękuje
NataliaO
Świetne
agusia16248
@NataliaO Dziękuje
Justys20
Super
agusia16248
@Justys20 Dziękuje