Czas zagrożenia 6

Czas zagrożenia 6Jedną ręką dotykał delikatnie jej podbródka, a drugą położył na biodro.

„Samica! Rozłożysta, stworzona do rodzenia dziatek!”
Przygarnął ją do siebie i pocałował w usta.
Martha początkowo, podczas pocałunku patrzyła mu w oczy, lecz szybko spuściła wzrok.
Spodobała mu się ta nieśmiałość dziewczyny.
- Wiedz, żem już nie młody, miecz już nie taki twardy i nie tak prędko unosi się do boju. Dlatego najprzód, opowiedz mi o tym, jak to było u arcybiskupa…? Pono żądał pobożności… byś klęczała na kolanach?
Martha zadrżała. Przypomniała sobie, jak rozpasany biskup kazał jej uklęknąć przed nim.
- Co potem nakazywał książę kościoła? Byś ucałowała jego dłoń i jego… ha ha… pastorał!
Kobieta zarumieniła się. Doskonale pamiętała, wyłaniający się z szat biskupich… pastorał. Pamiętała, jak dziś, jakie czuła upokorzenie.
- I ten pastorał, musiałaś i ucałować i… wyczyścić… ha ha ha!
Poczuła ten sam rodzaj pohańbienia co wtedy.  
- Biskup prawił, moja damo, że nauczyłaś się tej sztuki w kraju Franków…?

Marta uniosła głowę w geście zaskoczenia.
„A to papla! Wszystko o mnie powiedział co wiedział! A może jeszcze więcej?!”

- Ksiądz arcybiskup obdarzony jest łaską wielkiej wyobraźni…

Karol wpatrywał się w nią bacznie.
„Ciekawe, kto ją tego wyuczył?! Czyjego kutasa gościły te duże i rozkoszne usteczka??? Wojownika? Duchownego?! Zapewne go zgrabnie ssały…”

- Ależ przyznaj się turkaweczko… jakoś takom rad wiedzieć…

Kobietę podniecało, takie przypieranie jej… wyciąganie z niej informacji…  
„Ach… gdyby on wiedział, kto mnie natenczas zbałamucił… komu tak dobrze robiłam ustami…”
- Nieważne panie… to był pośledni dworzanin – skłamała.

- Zatem gołąbeczko zapewne i mi zgrabnie wypolerujesz moje berło – zaśmiał się – moje insygnia władzy!

„Ach ty stary capie… zapewne to berło to sflaczała kiszka… ale moja korność, gotowość i uległość zdziałają cuda.”

- Cóż panie… wedle twojego życzenia… czy mam takoż przed wami, panie uklęknąć?

Zaświeciły się oczka staremu. Ta damulka klęcząca przed nim, to nie to samo co służki, ani tym bardziej sprzedajne dziewki. O tak! Chciał ją mieć przed sobą na kolanach! Z ustami gotowymi do przyjęcia jego berła!

- A pewnie!  

Delektował się, jak wytworna Martha, zgrabnymi ruchy, zbliżyła się, z niepewnym, ale jednak, uśmiechem na twarzy.
Podwinąwszy lekko suknię, uklękła najpierw na jedno kolano, po czym dołączyła drugie.

Podniecał ją ten akt uległości, zwłaszcza, że wykonywany wobec tak znacznego władcy. Aura władzy zdecydowanie wzmacniała podniecenie.

Wpatrywała się w mężczyznę grzebiącego przy swym ubraniu.
Gdy wydobył z niego swą męskość, kobieta otworzyła szeroko usta i wysunęła język, jakby w oczekiwaniu na smakołyk.

„Niby stary fiut, a jednak tak mnie to kręci, że będę mogła go objąć, polizać… possać…”

Władca sapiąc, podszedł i ulokował swą „miękką kiszkę” w buzi Marthy.

Przyjęła to z oddaniem. Nie odrywając wzroku od oczu mężczyzny, pieściła ustami jego klejnot. Najpierw czyniła to niezwykle delikatnie, potem coraz intensywniej. Męskość powiększała się i twardniała.

Karol wzdychał zrazu płytko, potem coraz głębiej. Nie odrywał oczu od prześlicznej twarzyczki cudnej białogłowy.
„Nie dziwię się temu klesze arcybiskupowi, że tak zachwalał jej towarzystwo… pięknie ją w tym kraju Franków wyuczono! Ciekawe co za mistrz dorwał ją w swe łapy?”

Martha bardzo sprawnie pracowała ustami, wspomagając się dłonią. Starała się połknąć miecz rycerza jak najgłębiej, ale oręż już jednak nie rósł. Był co najwyżej sztylecikiem, i to nie za twardym.

Władca nie był zadowolony.

- Przestań… na razie… Chyba bardziej będą mnie rajcowały opowieści z twojego pobytu na dworze biskupim…

Kobieta wypuściła z ust męskość Karola i wstała z kolan.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 703 słów i 4049 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto