Czas grozy 8

Czas grozy 8Rozjuszony Karol głośno klasnął w dłonie. Dla kobiety zabrzmiało to złowróżbnie. Domyslała się, że to wezwanie giermka.

- Panie, co czynisz!

Księże uśmiechną się tylko, jakoś tak złośliwie, szyderczo.  
Martha ie wiedziała co robić. Spanikowana wyskoczyła z łoża, schwyciła leżącą na posadzce suknię i czym prędzej zaczęła ją na siebie ubierać. Ledwie skończyła, w progu stał chłop wielki jak tur.

- A wiesz damulko, dlaczego jego wybrałem?

Martha patrzyła na niego z przerażeniem. „Gdybym się pod nim znalazła… gdyby mnie przygniótł… ani bym pisnęła!”

- Bo mężny i silny?

- W istocie. Ale nie to było głównym powodem. Ale to, że ma wielkiego kutasa! Ha ha ha!

Kobieta zadrżała. „Ani chybi, książę dopnie swego… Z góry trafnie odgadłam, że zboczone pragnienia targają tym władcą…”

- Dlatego wiedz panienko, że uwielbiam patrzeć, jak mój Eryk, Norman z pochodzenia, wbija swą dzidę w dzierlatkę, którą mu wskażę!

- O Boże… Panie… oszczędź mnie… kornie proszę…

- Kobietko, nawet nie próbuj! Za bardzo wpadłaś mi w oko, bym nawet rozważał oszczędzenie ciebie.

Po czym zwrócił się do przybocznego rycerza.

- Eryku, czyń swą powinność! A jeśli ta białka będzie stawiać opór, to tylko czeka nas ciekawsza nocka.

Martha struchlała. „Uciekać?  Przecie jest we drzwiach. Chronić swą cześć? Nie mam najmniejszych szans wobec tak potężnego wojownika… Jedyne co mi zostaje, to protestować lub błagać… Co tylko obu ich jedynie podnieci…”

- Panie… jam dla cię wierna służka… gotowam ci była oddać swą cześć niewieścią… ale nie… pachołkowi… błagam…

- Eryk nawykł na wojnach słuchać zawodzeń i jęków niewieścich. Rozsmakował się w nich tylko. Nawet nie zliczyłby, ile białogłów pohańbił, ile branek wziął w niewolę, a ile potem sprzedał.  

„Pogańskie ziele… słyszałam o nich… litości dla niewiast nie mają… Lepiej mają mężowie, bo w boju giną, a nas, białogłowy, czeka jeno hańba…”

Normański giermek ruszył w stronę Marthy. Ta poprawiając jeszcze materiał sukni na biuście, cofała się przed nim. A że jedyną drogą odwrotu, był kierunek w stronę łoża, zmierzała do celu pożądanego przez mężczyzn.

- Nie… nie… panie… - szeptała.

Eryk tylko uśmiechał się, pewny swego. Nic mu już nie odbierze zdobyczy. Podczas uczty przypatrywał się Marthcie, wydała mu się o wiele urodziwsza i strojniej ubrana, niż jakakolwiek inna kobieta na sali. Obserwował jak pląsała podczas tanów, rozmarzył się wtedy, że to tę damulę weźmie na swój cel Karol. Ale też nie zamierzał na to bezczynnie czekać. To on podszepnął księciu, że na wieczerzy jest niewiasta do rzeczy. A wiedział, że władca polega na nim, zarówno w kwestii wojskowości, to jeszcze bardziej w kwestii płci pięknej.

Norman już słynął w okolicy z bajań pieśniarzy, którzy sławili jego zmagania wojenne, jak i miłosne. Jego moc była znana w obu tych dziedzinach.
Toteż Martha teraz zdała sobie sprawę, kogo dotyczyła pieśń guślarza podczas uczty, który sławił  rycerza co pięciu wikingów zmógł w pojedynku i pięciu dziewkom dał radę.

Przeżegnała się. Co tylko wzbudziło większy uśmiech na twarzy giermka.

- Kładziesz się panno po dobroci? – Tubalnym głosem zapytał wielkolud.

Nie wiedziała co z sobą począć, nie chciała oddać się poganinowi, nie pozorując choćby oporu, a jednocześnie ekscytowało ją to niepomiernie, że taki byk, buhaj, będzie ją próbował zdobyć siłą.

Gdy delikatnie pokręciła głową, Eryk uradował się. Wszak nie była to dlań pierwszyzna.

Schwycił Marthę za dłoń i prowadził do łoża. Kobieta próbowała się zaprzeć, ale jedynie chyba po to, by przekonać się, jak wielka przewaga jest po stronie siłacza. Szła, ciągnięta jak na rzeź.
Następnie popchnął ją, jakby to było piórko i panna poleciała na łoże.  
Znów znalazła się na plecach na niedźwiedziej skórze. Próbowała jeszcze odkręcić się i czmychnąć w drugą stronę komnaty, lecz okazało się, że chłop wielki jak góra, dysponuje zręcznością rysia! Natychmiast dopadł swą ofiarę, przyciągnął do siebie, po czym legł na niej całym swym ciężarem.

„O Matko! Nic mnie już nie uratuje… Mogę już się pogodzić ze swą dolą… dolą nałożnicy nie księcia… a sługi, i to poganina!”

Martha szeptała tylko cicho.
- Nie… nie… litości…

Ale nawet nie pozorowała już zbytnio, że się broni. Trzymała się za poły sukni, lecz Eryk i tak podciągnął ją wysoko. Natychmiast chwycił Marthę za krocze.

- Sprawdzimy, czy prawda to, żeś taka ciasna?!

„Cham! Prostak! Będzie mnie macał i oceniał!”

Gruby, środkowy palec giermka z impetem wjechał w niewieścią norkę.

- Auuaa! – zakrzyknęła.

Odpowiedział jej rechot Normana.
- Co? Już palec jest dla ciebie panienko za gruby?! To spotka cię coś jeszcze większego! Ha ha ha!

Wtórował mu śmiech Karola, choć władca nie rechotał tak grubiańsko. Starał się udawać, ze zachowuje dworskie maniery.
- Cóż, pani Martho… może to lepiej, że miast książęcego berła, spotka cię normański taran? Dzięki temu na długo zapamiętasz swój pobyt w mym łożu.

Skonfudowana Martha nie wydobywała z siebie głosu. Czuła, że właśnie do pierwszego palca, dołączył drugi.

Za to sprośny giermek miał wiele radości z konsternacji kobiety.

- Ano popamięta, pewno do końca życia! Bo już nie będzie taka ciasna! Ha ha ha! To pewno tak, jakby ją wianka pozbawić? Czyż nie, wielmożny książę?!

Martha była skrajnie zawstydzona sytuacją, lecz, ku jej zdziwieniu, podniecało ją to niepomiernie bardziej, niż mogła sobie wyobrazić.

Jeszcze wększa ekscytacja ogarnęła ją, gdy zobaczyła oręż Normana. Istną maczugę, wielką i długą.

- Nie! – krzyknęła – panie nie czyń mi krzywdy!

Wiedziała, że nic tym nie wskóra. Że jedynie dodatkowo nakręci Eryka, który potraktuje to jako wyraz pochwały dla swej dumnej męskości.

Giermek rozszerzył jej nogi, po czym skierował swój taran miedzy jej płatki.

- Nie… nie… - szeptała już, nie krzyczała, pogodzona z losem Martha.

Obawa, przed ogromnym narzędziem, konkurowała z olbrzymią ciekawością. „Jak to będzie, poczuć w sobie takiego olbrzyma? Jak bardzo zdewastuje moją norkę???”

Czub tarana nie tak łatwo wchodził do celu. Potężny wojownik wspomagał się palcami.

- Szerzej nogi, dzieweczko!

Dopiero pomoc palców, pozwoliła, z trudem wcisnąć łeb potężnego zwierza w ciasną jamkę. Nie obyłoby się to bez udziału Marthy, która posłusznie rozkładała szeroko uda, jakby bojąc się, że w przeciwnym wypadku stanie się jej krzywda.

Działaniom giermka, żywo sekundował Karol.  
- Dasz radę! Byleby wlazł!

Książę z bliskiej odległości obserwował „akt zdobywania bezbronnej świątyni” – jak opisywał to sobie w duchu.
Wsłuchiwał się, jak jego przyboczny sapie, a nowa nałożnica pojękuje. Była to dla niego najświetniejsza muzyka.

Eryk po usadowieniu czubka swej męskości w wilgotnym zagłębieniu, natychmiast przystąpił do energicznego naporu.

- Aaaa… aaach… panie, boję się… - biadoliła Marta, lecz nie przeciwstawiała się, jakby mimo ewidentnego bólu, odczuwała rozkosz.

Norman przypomniał sobie pierwszy swój najazd na ziemie Anglosasów. Pamiętał doskonale blondynę pochwyconą w palonym grodzie. Anna. Ależ była ciasna! Ależ zawodziła, gdy szturmował jej dziewiczą szparkę. Z trudem się w nią wbijał, ale to jak mu wtedy było dobrze, zapamięta do końca życia. Z wielkim żalem sprzedawał ją  potem kupcom, ale zanim zabrał ją na targ, trzy dni i trzy noce delektował się swą własnością.

Wspomnienie powodowało, że tę damulkę w jakiś sposób scalił w jedno ze swą pierwszą branką.
Myślał, że jego kutas mu eksploduje. Stał się twardy, jak ze stali. Już wiedział, że dzisiejszej nocy stać go będzie na wiele.

Martha nie spodziewała się, że jej cipka będzie w stanie rozciągnąć się aż tak bardzo. Nie była wstanie nawet w myślach opisać tego co czuła.
Gdy wbił się w nią do połowy, zatrzymał się, jakby chciał, żeby oswoiła się z nim, dostosowała do niego.
Kobieta głęboko wzdychała.
- Och… och…
Co szalenie ekscytowało Karola.
- Wepchnij jej całego! Do końca!
Chciał to mieć jak na tacy. Napawać się tym.

Eryk delikatnie wycofał się. Oczywiście nie po to, by odpuścić… Martha widziała, jak bierze zamach, by tym potężniej naprzeć.

Wreszcie dotarł do końca pochwy. Zdobył ją.
Kobieta jęknęła nieco głośniej i przeciągle.
- Aaaaaa….
Jakby obwieścić światu, że oto została w pełni zdobyta. Wzięta w posiadanie.

„Jest moja!” – pomyślał Eryk.

- Jest nasza! – zaklasnął w dłonie książę Karol.

„Jestem nałożnicą dwóch mężów? Tegom się nie spodziewała, udając się na ten zamek…”
Martha jeszcze nigdy w życiu nie była tak podniecona. Z jednej strony przez tę dziwną sytuację, to że jest w łożu księcia, podglądana przez niego, z drugiej przez rozmiar oręża nacierającego wojownika.

Czuła się cała wypełniona. Rozciągnięta. A wiedziała, że to dopiero początek tej nocy…

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1656 słów i 9368 znaków, zaktualizowała 18 lip 2020.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Aladyn

    Warto było czekać na scenę seksu, świetnie, podniecająco opisaną.
    Mniemam, że kolejne rozdziały będą równie ekscytujące.  :bravo:

    18 lip 2020

  • Użytkownik Historyczka

    @Aladyn Chciałabym przyjąć założenie - jak u pisarza, który zwał się Hitchcock - najpierw trzesięnie ziemi, a potem akcja stopniowo, w szybkim tempie się rozkręca :)

    19 lip 2020

  • Użytkownik Aladyn

    @Historyczka  Liczę na Twoją nieokiełznaną wyobraźnię i talent odnośnie kreowania takich scen.

    19 lip 2020