Czas grozy 9

Czas grozy 9Giermek wiedział, że nie musi się spieszyć. Powoli wycofywał się, po czym powoli napierał. Delektowal się ciasnością „świątyni”, w której grasował jego „grabieżca”, wsłuchiwał się w delikatne, rzekłby kto – nadobne jęki, dystyngowanej niewiasty. Podziw, widoczny w oczach Karola, także sprawiał mu radość.
„Dawno nie chędożyłem tak wspaniałej damulki.” – Myślał w duchu. – „Trzeba przedłużać to w nieskończoność!”

Natomiast twarz księcia wyrażała rozkosze, chyba większe niż jego giermka. Karol przybliżył się maksymalnie blisko, by jak najlepiej słychać stękania kobiety, a by wpatrywać się w akt płciowy, chwycił pochodnię i trzymał ją, oświetlając to co dzieje się na łożu.

To deprymowało Marthę, jednocześnie bardziej podniecając, zdawało się jej bowiem, że jest brana przez dwóch mężczyzn na raz.  

Najpierw ją to bardziej dziwiło, z czasem zaczynała to jakby doceniać.
„Cóż… jestem w łożu najpotężniejszego pana tych ziem, a jednocześnie mam w sobie największego spośród wszelkich wojowników…

Kręciło ją to. Chciała też podniecać bardziej mężczyzn.

- Ach… nigdy nie byłam nałożnicą… achhh… dwóch mężów na raz… - wydobywała z siebie pochwałę, miedzy postękiwaniami.
Jednocześnie starała się, by jej jęki, brzmiały jak hołd oddawany swym panom. Swym suwerenom.

Chyba suwerenem i zdobywcą bardziej czuł się książę, niż Eryk, bo to on bardziej sapał i on bardziej komentował.
- O tak! Popamiętasz, jak to być moją nałożnicą! Eryku, do oporu!

- Aaaa! Aaaa! – Odpowiedziała cichymi krzykami Martha, gdy poczuła gwałtowny napór.

„Zaraz przebije mnie na wylot. Chyba rozumiem teraz skazańców nawlekanych na pal! Dlaczego by im teraz tego nie wyjęczeć? Przecież o ich jeszcze bardziej rozpali!”

- Ach… Dzielni rycerze… czuję się jak nabijana na pal! Czuję się, jakbym miała zostać przebita na wylot! Aaaaa!

Karol sapał i syczał.
- Pchaj! Mój przyboczny rycerzu, napieraj!

- Aaaaa aaaa – jęczała Marta.  
Było jej dobrze jak nigdy.
„Ależ to boskie uczucie, czuć w sobie takiego męża! Czuć jego ruchy we mnie, jego wielkość! Niech ta noc trwa wiecznie! Niech ze mnie nie wychodzi!”

- Jęcz pannico! Jęcz i stękaj! Jęcz głośniej, niż pod arcybiskupem! – dyszał książę.

Martha, jakby wzięła sobie rozkaz do serca, natychmiast zaczęła wydawać głośniejsze stęknięcia.

Władca był przeszczęśliwy.
- Eryku, chwyć ją za cyce!

Giermek, posłuszny rozkazom suwerena, nie zaprzestając ruchów frykcyjnych, chwycił potężną dłonią pierś Marthy.

- Ochhh! – zakrzyknęła, czując dodatkowy bodziec.

Wojownikowi spodobały się duże piersi. Z rozkoszą obmacywał je przez materiał sukni.

- Ściśnij mocniej! – nakazał jego pan.
Więc posłuszny wasal chwycił piersi bardziej krzepko.

- Ojej! Ach… - stęknęła Martha.

Rycerz zsynchronizował swe ruchy, silniej gniótł biust i silniej, szybciej wbijał się w kobiece łono.

- Tak! Tak! – wykrzykiwał Karol – Mocniej ją chędoż!

Kobieta czuła się bardzo dziwnie, była oto rżnięta według poleceń. Z jednej strony wydawało jej się to wielce cudaczne, wręcz błazeńskie, z drugiej zdawało jej się, jakby była używana przez dwóch mężczyzn jednocześnie.
„Ciekawe co jeszcze zleci mu jego wódz?! Chędożyć mnie już kazał… zmacać, także… Żeby tylko nie nakazał mu zalania mnie nasieniem… Bo wtedy, właściwie przez kogo zostałabym zbrzuchacona???”

Tymczasem rycerz spolegliwie wykonywał rozkaz książęcy. Pracował lędźwiami jeszcze mocniej. Wsłuchany w miarowe, kobiece jęki, raźno miętosił dorodne cyce.

- Zedrzyj jej suknię z cycków! Zobacz jakie to wielkie i zgrabne doje! Specjalnie przyświecę ci pochodnią, byś mógł je admirować!

Eryk niemal natychmiast spełnił polecenie władcy. Suknia na górze, na biuście, była sznurowana. Z jednej strony, taka suknia ukazywała nieco dekoltu, wabiąc mężczyzn podczas uczty i tańców, z drugiej strony, była praktyczna, gdyż dzięki niej suknia nie była rozdzierana przez mężczyzn, a rozsznurowywana…
To samo spotkało kieckę teraz.
Uwolnione piersi, wylały się z sukni, w pełni dowodząc słuszności opinii księcia – były dorodne i kształtne.

- Och! Do stu tysięcy diabłów! – zakrzyknął milczący dotychczas przyboczny Karola.
Pochwycił je najpierw dłońmi, a zaraz potem ustami.
- Panno Martho, jesteś boska! Dosiadać cię, to prawdziwy zaszczyt!

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 779 słów i 4568 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto