Czasem warto pomyśleć

Poznań Główny. Pociąg powoli zatrzymywał się, by jedni mogli wsiąść a inni- wysiąść. Podniosłam wzrok znad książki. Była nawet ciekawa, Paulo Coelho. Współpasażerowie siedzieli zmęczeni. W rogu, przy oknie staruszek uśmiechający się pobłażliwie do ludzi na peronie. A tuż przy drzwiach starsza pani z wnukiem bodajże. Teraz doszedł jakiś młody mężczyzna. Pociąg znów ruszył a ja zagłębiłam się w swej lekturze. Zostały mi jeszcze 3 godziny drogi, musiałam czytać, żeby nie zwariować. Jechałam już 4 godziny i chciałam wreszcie wysiąść, przywitać się z babcią i jeść jej pyszne ciasto drożdżowe, które upiekła specjalnie dla mnie. Uhm pycha! A tu jeszcze 3 godziny...

Chłopak, który wsiadł zaczął mi się przyglądać. Nie, żeby była jakaś zainteresowana- przecież musiał być starszy o jakieś 5 lat- ale jakoś mnie to tak mile połaskotało to jego przyglądanie. Minęła godzinka… lektura w mig skończona. Starszy pan oraz tamta pani z wnukiem wysiedli. Zostałam sama z nieznajomym mężczyzną w przedziale, szczerze mówiąc trochę się bałam. Zadzwoniła komórka. Mama. Jak się jedzie, gdzie jestem i tak dalej, pogadałyśmy z 5 minut. Nieznajomy mężczyzna zapytał ile mam lat. Odpowiedziałam- 17  
-Szczerze mówiąc wyglądasz na trochę starszą. Ja mam 22.

I tak rozmawialiśmy. O szkole, studiach, poopowiadał o sobie, ja trochę o sobie, chociaż doskonale pamiętałam ostrzeżenia mamy na temat nieznajomych wpajane od zawsze. Dlatego też nie wyjawiłam gdzie mieszkam. Koszalin!!! Hip hip hurra hurra! Niech żyje wolność! Zbieram się do wysiadania, nagle Adrian- tak miał na imię daje mi kartkę. Chowam ją do kieszeni płaszcza, żegnam się i już gnam w kierunku babci uśmiechającej się do mnie.  

Tak minął dzień, odespałam i najadałam się ciasta drożdżowego i odnalazłam karteczkę od Adriana. Numer telefonu z dopiskiem ”zadzwoń, proszę”. Wahałam się, ale fakt, że się komuś spodobałam mile mnie połechtał. No cóż. Napisałam SMSa. Na odpowiedź długo czekać nie musiałam. Tak więc pisałam z Adrianem, zwierzał mi się, z czasem zaczął regularnie dzwonić. W końcu wyznał miłość. Jeju jaka byłam wniebowzięta! Taki facet, w dodatku 22 letni. Oczywiście czasem rozwaga chciała to przezwyciężyć, ale co mi tam. I rozwagi nie posłuchałam. Czułam, że jestem zakochana. Tak więc napisałam mu to. Chciał do mnie przyjechać, ale moja rodzina źle by na to patrzyła, tak więc nie braliśmy tego pod uwagę.

Szczęście jednak się skończyło. Nie odzywał się przez parę dni. A w tym  czasie mój umysł pracował na pełnych obrotach: poznał kogoś, olał mnie, coś złego się stało. No i już po paru dniach wszystko się wyjaśniło: jego brat napisał mi, że Adrian nie żyje, potrącił go samochód. Byłam załamana. Jednak po tygodniu uświadomiłam sobie boleśnie prawdę: On wcale nie umarł. Dalej miał ten numer telefonu, jakiś jego znajomy napisał mi, że kogoś poznał.
Od tamtego wydarzenia staram się być bardziej rozważna. Wcale nie znałam go jako człowieka, pisać mógł wszystko. Takie doświadczenie- choć na początku bolesne- wiele mnie nauczyło.

PS. Sytuacja jest w części fikcją literacką.

~tabaluga

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 577 słów i 3296 znaków.

2 komentarze

 
  • KAMILOS

    Opowiadanie daje wiele do myślenia . 9/10 .

    20 mar 2009

  • Karo

    fajne , super , bardzo mi sie podoba :)

    15 mar 2009