
Martha ubóstwiała wprost komplementowanie jej biustu. Spłoniła się. Zwłaszcza przypomniawszy sobie „propozycje” komendanta.
„No tak… ja tu się zawstydzam, że wojak zobaczył sobie moje gołe cycki, a tymczasem kroi się na to, że będą do mnie przychodzić dzień w dzień, a właściwie noc w noc, żeby nie tylko mnie sobie oglądać…”
Założyła najstrojniejszą suknię, jaką miała. Była niezwykle dopasowana, uwydatniała szerokie biodra, zwłaszcza gdy idąc, kołysała nimi. Rękawy miała poszerzane i wydłużone. Zakończenia rękawów, wycięcie przy szyi przyozdobione misternie haftowanym obszyciem. Suknia iście godna możnej damy.
Największy efekt robiła góra stroju, wyraźnie eksponowała biust.
Gdy Martha znalazła się na wieczerzy, usadzoną ją w poślednim miejscu, jako córkę służki, w dodatku nieślubną nie mogły czekać splendory, honorowe stolce… Siedzący obok niej, wyraźnie pośledniejszego stanu, nie praktykowali tak dworskich manier, jak bliskie otoczenie księcia. Toteż nie tylko łypali oczami w jej stronę, sprośnie się uśmiechając, lecz także co rusz, rzucali rozpustne żarty. Z jednej strony drażniło ich luksusowe odzienie Marthy, godne księżnej, a z drugiej podniecało… tak bardzo eksponujące jej walory.
Prostaczkowie nie wiedzieli nic na temat Marthy. Nie dotarła do nich jej sława, a zwłaszcza opinie o jej cnotliwości. Dlatego w swych wszetecznych szyderstwach dworowali sobie lekko z niej, sugerując że na takie fatałaszki musiała sobie czymś zasłużyć, i w tym momencie mrużyli znacząco oczy. Kobietę deprymowały tego typu kąśliwości. Odniosła wręcz wrażenie, że dwóch chudopachołków uwierzyło w tę narrację i uznali ją za niewiastę lekkich obyczajów. Jeden z nich, po wypiciu głębszego hausta miodu, wręcz zaproponował białogłowie, by udała się z nim w ustronne miejsce. Gdy ta stanowczo odmówiła, próbował nawet chwytać ją za biust, ale ta zdecydowanie odepchnęła nieudacznego zalotnika.
Ci jednak nie dawali za wygraną. Gdy Martha w pewnym momencie musiała udać się na stronę, ci jak cienie podążali za nią. Dopadli ją w wąskim i ciasnym przejściu.
- Cichaj dziewko! W sali gromka wrzawa, to i tak cię nikt nie usłyszy! – syknął niedoszły konkurent kobiecie do ucha.
Obaj schwycili Marthę tak krzepko, że nie mogła się uwolnić.
- Poniechajcie mnie nicponie! – protestowała, lecz poczuła, że są zbyt silni i zdeterminowani, by zdołała się uwolnić.
Najwyraźniej już wcześniej obmyślili plan działania, gdyż jeden trzymał kobietę za nadgarstki, a drugi mógł wówczas swobodnie zająć się jej biustem. Stojąc za plecami Marthy, chwycił od tyłu jej półkule przez materiał sukni.
3 komentarze
jacek795
narracja rozwija się w ciekawą stronę
AnnaAneta
Oby tak dalej
enklawa25