Czas na miłość. Teraz! cz 23

Jedziemy do klubu dwie godziny wcześniej, niż oficjalne otwarcie. Przed wyjściem dzwonię jeszcze od pani Mai do Marka. Niech poprosi Elę o zabranie jej "cudownych” smarowideł, które zawsze zabiera na turnieje. Poobijane kostki i pokiereszowane stopy, to norma dla tancerki. Może Adama też poratuje? Przed wejściem do klubu doznaję szoku! Zamiast plakatu, za szkłem, przypięta jest duża biała kartka z napisem:
"Kasę na plakat wydaliśmy na lodówkę. Dzięki temu dostaniecie przekąski!”  
Zerkam zaskoczona na Adama, ale on tylko wzrusza ramionami. OK., w sumie to dobry pomysł, tylko co na to Bogdan? Idziemy dalej… W szatni, Adama dopada chyba z pięć osób i każda czegoś od niego chce. Te Urodziny nas wykończą! Zostawiam go z ludźmi od jakichś rachunków i dostaw precli, cokolwiek to znaczy, i idę na salę. Muszę dopaść Marleya! Jednak to on dopada mnie!
- Jak Adam? Może grać? – pyta z troską.
- Chyba może… - jestem zaskoczona – to Ty wiesz? Skąd?
- Bolek mi powiedział. On wszystko widział! – Marley jest strasznie przejęty.
- To Bolek gra w tenisa? – nic nie rozumiem.
- Jakiego tenisa? – Marley przygląda mi się, jakbym była niespełna rozumu – O czym Ty mówisz, kobieto?
- Zaraz… – ja chyba zwariuję! – Bolek, co tu się dzieje? – idę bo baru, za którym barman bez pośpiechu wyciera szklanki i odstawia je na półkę.  
- Ja nic nie wiem – mówi do mnie obojętnym tonem i wzrusza ramionami, ale kącik ust lekko mu drga, jakby tłumił uśmiech – spytaj Adama.
- O rany! – Marley ma wypisane na twarzy wyrzuty sumienia – Chyba nie powinienem Ci mówić…
     Odwracam się na pięcie z zamiarem pójścia do szatni, ale Adam właśnie wchodzi na salę. Nasze oczy się krzyżują… i już wie, że mamy ze sobą do pogadania. Prawie słyszę, jak wzdycha ciężko.  
- Sorry… - Marley robi do niego głupią minę.
- Nie ma sprawy – Adam klepie go po ramieniu, a potem odwraca się do mnie – Nie chciałem Cię martwić… - zaczyna, ale nagle zmienia zdanie – Ola, jeśli się komuś grozi, to trzeba się liczyć z tym, że on nie dotrzyma umowy. Groźba musi być prawdziwa – dodaje poważne.
- Tylko mi nie mów, że mu coś złamałeś – kręcę głową patrząc to na niego, to na Bolka.
- Nie, ale mu wp… przylałem – spuszcza głowę, ale w jego głosie nie słyszę skruchy.
- Dlaczego? – właściwie zadaję to pytanie pro forma, brak plakatu jest dość czytelną wskazówką.
- Należało mu się – nieoczekiwanie Bolek włącza się do rozmowy – Nie chodzi nawet o ten plakat…  
     Sięga gdzieś głęboko za bar i wyciąga dwa pomięte kawałki papieru. To plakat z zeszłego roku, gdzie siedzę na wysokim stołku z papierosem, ale… na stopach mam czerwone pantofelki! Przydeptuję leżącą na podłodze chusteczkę z monogramem. Litera "B” jest bardzo wyraźna. To musi być fotomontaż! Obrzydliwe! Odwracam głowę i przymykam oczy. Nie chcę na to patrzeć!
- Wyrzuć to! – Adam obejmuje mnie ramieniem – tylko mu podbiłem oko…
     Unoszę głowę z niedowierzaniem. Naprawdę myślał, że się nie dowiem, czy on to robi z przyzwyczajenia?
- No dobra, powinienem Ci powiedzieć… Przepraszam – całuje mnie w czoło – Naprawdę, nie było innego wyjścia – nie brzmi to, jak tłumaczenie. Raczej stwierdza fakt.
- Adam – wzdycham – a jak on pójdzie z tym na policję?  
- Nie pójdzie. Nie pierwszy raz od kogoś oberwał – mówi z lekceważeniem – poza tym, ja naprawdę byłem na tenisie z Arturem… On widział plakat. Dlatego tu wpadliśmy, żeby go zdjąć i spotkaliśmy Bogdana. Byliśmy tylko my – wskazuje głową barmana – ale Artur stwierdzi, ze graliśmy…
- A ja mam bardzo słaby wzrok – wtrąca Bolek – Ale roboty to sobie chyba zacznę szukać? – krzywy uśmiech pojawia się na moment na jego twarzy.
- Jeszcze nie, ale dam Ci znać – Adam odpowiada mu podobnym uśmiechem.
     Kurde! On chce sprzedać swój udział w klubie z mojego powodu? O, nie! To bez sensu! Przecież ja wcale nie muszę tu przychodzić! Włożył w to tyle serca i pieniędzy… Nie zgadzam się…
- Porozmawiajmy… - szepczę – tylko we dwoje…
     Posyła mi przeciągłe spojrzenie i w końcu kiwa głową. Prowadzi mnie do biura, a tam wskazuje fotel. Sam opiera się o biurko naprzeciw mnie.  
- Adam… - zaczynam – przemyśl to jeszcze…
- Kochanie, już to przemyślałem – przerywa mi łagodnym tonem – nie wiążę swojego przyszłego życia z tym klubem. To tak, jak z graniem…
- Ale mówiłeś, że na tym stracisz… - upieram się, jak dziecko. Szkoda mi tego…
- Nie – uśmiecha się - jeżeli poczekam cierpliwie, poszukam kupca… - nachyla się i bierze mnie za ręce – Bogdan będzie mnie musiał wykupić, albo pogodzić się z nowym wspólnikiem. Ja mam czas…
     Wzdycham ciężko, ale wiem, ze on ma rację. Ja kieruję się emocjami, a on rozumem. Chociaż ostatnio jego też poniosły emocje. Zerkam na zabandażowany nadgarstek. Nieźle musiał mu przyłożyć… Kręcę głową zrezygnowana.
- Nic mi nie będzie – Adam przygryza wargę. Kocham tę minę! – kiedy chodzi o Ciebie, nie do końca potrafię nad sobą zapanować…  
- Kocham Cię za to, wiesz? – szepczę i ujmuję ostrożnie jego dłoń – zmienimy Ci okład, a potem Ela się tym zajmie. Myślę, że dasz radę zagrać, ale najwyżej jeden, czy dwa utwory…
- Wystarczy! Chcemy tylko zareklamować kasetę… - przygląda się moim palcom, które gładzą ostrożnie jego dłoń – Ludzie przychodzą tu, bo lubią muzykę na żywo… dalej chłopaki mogą grać beze mnie… jakie masz miłe paluszki – unosi głowę, a ja się do niego uśmiecham.
- Posłuchaj – mówię powoli - To miała być niespodzianka, ale nie dasz rady grać długo, więc musimy zmienić plany…
     Uzgadniamy, że po zagranych dwóch utworach, Adam ogłosi, że jest kaseta do kupienia za jakieś symboliczne pieniądze, albo "ile kto da” i puszczą "różową panterę”, a my zatańczymy. Jego głowa w tym, żeby chociaż reszta zespołu miała niespodziankę.  
- Słuchaj, a Wy macie jakąś nazwę? – pytam, kiedy już stoimy w drzwiach.
- Nie – zastanawia się chwilę – używaliśmy nazwy "Klub Jazzowy”, jak klub… Teraz, to już chłopcy sami sobie coś wymyślą…
     Jakoś mi przykro po tych słowach. Kiwam głową i idę na salę. Ela i Marek już są, widzę też Artura i DD, a od strony szatni dobiega głos Bogdana. Jakoś nie robi na mnie wrażenia jego obecność… Ciekawa jestem tylko, jak wygląda?      Dochodzę jednak do wniosku, że głupio tak stać i czekać, aż wejdzie. Odwracam się szybko do Eli, która na mój widok unosi w górę swoją czarodziejską kosmetyczkę.  
- Och, widzę, że wszystko gotowe! – Bogdan zwraca się do Adama, jakby nigdy nic – Witaj piękna – to do mnie.
- Witaj – udaję, że nie widzę jego podbiegniętego filetem oka – zapowiada się nieźle… - stwierdzam, rozglądając się po sali.
     Jeszcze nie ma ósmej, a połowa stolików już zajęta. Kątem oka widzę, że Bolek stawia tabliczki rezerwacji na trzech stolikach. Jeden jest nasz, ale w ostateczności go zwolnimy.  
- Przepraszam Was, ale muszę pogadać z Markiem – mrugam do Adama i idę ustalić szczegóły występu.  
     Po chwili podchodzi do nas Ania z postawnym, ostrzyżonym na jeża blondynem. To pewnie jej Wojtek? Niesamowicie wyglądają razem. Przeciwieństwa się przyciągają, nic innego nie przychodzi mi do głowy, gdy na nich patrzę.  
- Jestem Ola – wyciągam dłoń do chłopaka. Ma niesamowicie jasne oczy.  
- Wojtek – szczerzy się do mnie.  
- Ja Was powinnam przedstawić… – Ania cmoka mnie w policzek – tylko, że nie chciałam Ci przeszkadzać – zerka na Marka, ale on już idzie do pozostałych "tancerzy” – Dzięki! - to pewnie za pokój w akademiku, więc tylko do niej mrugam.
     Impreza się rozkręca, niezależnie od nas. Z głośników sączy się przyjemny "Jazzik”, taki w sam raz na początek. Bogdan omawia coś z Marleyem i po chwili dowiadujemy się, że będzie pokaz iluzji, a potem muzyka na żywo. No, to mogę na chwilę przysiąść się do Oli i Radka. Sadzam ich wszystkich "jak popadnie”, i tak się wszystko wymiesza. Naszego stolika już dawno nie ma. Zajęła go Alicja z Pawełkiem i Justyna z Maćkiem. Na palcu Justyny połyskuje spory pierścionek, a może tylko mnie się wydaje, ze jest duży, bo wiem, że to zaręczynowy? Gwar narasta, a mnie zaczyna się udzielać jakieś wesołe podniecenie, jakby ktoś rozpylił gaz rozweselający…  
     O wpół do dziewiątej zjawia się iluzjonista. Przypomina mi tajemniczego Don Pedro z "Porwania Baltazara Gąbki”. Jest nawet niezły. Na szczęście nie ma żadnych gołębi i królików. Za to wciąga do zabawy gości, odgadując bezbłędnie karty, które wyciągają z talii i dane z ich dokumentów. Nie mam pojęcia, jak to robi, ale towarzystwo się rozbawiło. Bolek ma pełne ręce roboty z napojami i drinkami, więc idę za bar, żeby mu pomóc przy ciastkach i preclach… Zerkam na Adama, bo została już tylko połowa…
- Spoko – Bolek wskazuje mi dwa ogromne pudła wciśnięte pod bar – tam mamy zapas.
     Na półce nad pudłami leży moje przebranie pantery i buty do tańca. Czarnych sandałków nie zabrałam ze sobą. Będą na wieczór.
     Zostaję za barem, żeby nie zwracać na siebie uwagi przed występem. Bogdan zerka w moją stronę, ale trzyma się z daleka. Widać, niektórzy uznają tylko TAKIE argumenty. Wreszcie nadchodzi chwila, gdy Marley zapowiada siebie samego i kolegów… Po pierwszych taktach "pantery” rozlegają się oklaski. Niechcący nieźle wyszło… lepiej, że nie odwracamy tańcem uwagi od muzyki! Mogłabym tego słuchać bez przerwy… Mam tylko nadzieję, że ten "zmrożony” nadgarstek wytrzyma…  
     Niepotrzebnie się martwię! Jak tylko ludzie przestają klaskać, słyszę pierwsze takty "She’s like a wind”, a po chwili włącza się Adam. Kiedy kończy solówkę, patrzy w moim kierunku i posyła mi całusa. Kocham go! Chłopcy grają dalej, a ja nurkuję za bar. Ostrożnie naciągam sukienkę i rozsiadam się na podłodze, tuż obok nóg Bolka. Muszę jakoś nałożyć buty.  
- Wiesz, jak to będzie wyglądało, jak ktoś tu zajrzy? – uśmiecha się do mnie szelmowsko.
- Wiem, ale udaję, ze mnie to nie obchodzi – sapię i odpowiadam mu takim samym uśmiechem. Jeszcze tylko czarny nosek…
- Kochani! – słyszę Adama przy mikrofonie - z powodu kontuzji nie mogę zagrać reszty utworów, ale mamy je "na wynos” – słychać pojedyncze śmiechy – jednak, żebyście nie kupowali "kota w worku”, odtworzymy Wam coś na próbę!  
     Znów słyszę "różową panterę”. Zaraz Jacek zacznie mnie na niby szukać przy stoliku… Poprawiam uszy i sprawdzam, czy ogon się trzyma… Słyszę oklaski… a wiec tańczą! OK., teraz ja…
     Kocim krokiem wysuwam się zza baru… Jacek mnie "zauważa”… śmiechy i oklaski… kręcę młynka ogonem… Jacek jest tuż, tuż… Ruszamy! Mijamy Marka i Elę… oni idą za nami… teraz następna para… i oni też się przyłączają… i jeszcze jedna! Slow Fox jest cholernie trudny, jeśli się go chce zatańczyć poprawnie, ale wygląda… Super!
     Specjalnie odsunęliśmy stoliki od ścian, żeby można było obejść w parach całą salę. Wyszło nam lepiej, niż się spodziewaliśmy… oklaskom nie ma końca… Dziękuję wszystkim tancerzom, ale szczególnie Markowi. Teraz jeszcze tylko kasety…
     Marley jest w euforii! Pozostali też, ale on nawet nie stara się nad sobą panować. Bierzemy z Adamem pudełko kaset i ruszamy między stoliki. Lecą kolejne utwory. Zaraz po panterze, nagrali "Lily was here”. Mamy zamiar sprzedać te kasety, więc przy pierwszym stoliku mówię, że nie ma ceny, każdy daje ile chce… Po jakichś pięciu minutach, nie mamy już ani jednej sztuki, za to pudełko jest pełne banknotów i muszę obiecać, że za tydzień w Klubie będzie można dokupić kolejne.
- To Wasze – podaję chłopakom pudełko z pieniędzmi – tylko nie wydajcie wszystkiego, bo musicie nagrać jeszcze parę kaset. Ludzie czekają!  
Chłopcy grają dalej, już bez Adama, a my możemy wreszcie spokojnie usiąść przy barze. Zostaję w kostiumie jeszcze przez jakiś czas… Impreza trwa w najlepsze! Wciąż przychodzą nowe osoby, a nikt nie wychodzi… Nie pamiętam już, kiedy tu był taki ścisk.
- Jesteśmy szczęściarzami, że siedzimy – Wojtek podchodzi do baru po kolejne drinki – świetne miejsce! Jak to znaleźliście?
- Właściwie to nie musieliśmy szukać… - Adam pociera policzek – mam tu udziały, od niedawna na sprzedaż.
- Oooo – Wojtek kiwa głową zaskoczony – naprawdę chcesz to sprzedać? Mogę pogadać ze znajomymi…
     Około północy, zaczynam ziewać przy Adamie i wreszcie stwierdzam, ze jestem strasznie zmęczona. Poza tym, jego ręka też powinna odpocząć… Najwyższy czas pomyśleć o zmianie lokalu na bardziej kameralny!
Adam
     Stał pod prysznicem i masował obolały nadgarstek. Nie było tak źle, ale jego kontuzja wyzwoliła w Oli tyle empatii… I pomyśleć, że ten dupek      śmiał… odetchnął głębiej. Uderzył, zanim tamten zdążył dokończyć zdanie… "ma takie delikatne stópki, ciekawe czy wyżej też jest taka…”  
- Głupi kutas! – szum prysznica zagłuszył jego słowa, ale wypowiedziane na głos, przyniosły ulgę.
     Ola musiała naprawdę być zmęczona, bo wyszła z łazienki prawie natychmiast po myciu. Zwykle zostawała jeszcze chwilę… Z przyjemnością łowił jej ukradkowe spojrzenia… Uwielbiał, kiedy go podglądała pod prysznicem, myśląc, że tego nie widzi… Szkoda, pomyślał, ale tego wieczoru pewnie nie da się namówić… Zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik. W kuchni coś stuknęło. Nadstawił ucha, ale dźwięk się nie powtórzył. Wilgotne jeszcze ciało otulił szlafrokiem… otworzył drzwi…  
     Pokój tonął w blasku kilku świec rozstawionych na barku i stoliku, przesuniętym pod ścianę, tak, że środek pokoju stanowił wolną przestrzeń. Ruszył powoli naprzód… obok barku stała Ola. Nawet widok króliczka Playboya nie podnieciłby go bardziej. Miała na sobie tę sama sukieneczkę, co w Klubie, ale teraz chyba na gołe ciało… czarne pończochy z koronką, widoczną na odsłoniętych udach… i szpilki. Różowe uszka i ogon, którym kręciła jakby od niechcenia, dodawały całemu strojowi pikanterii… Przełknął głośno ślinę, czując w podbrzuszu przyjemne drgania.
- Zapraszam na prywatne przedstawienie… – powiedziała miękko, wskazując kanapę. Kiedy usiadł, nacisnęła pilota i usłyszał swoją własną muzykę.
- Zatańczysz dla mnie?  
- To będzie wersja dla dorosłych… - zamruczała – tylko się nie ruszaj…
     Patrzył zaskoczony, jak staje tyłem i powoli odchyla głowę, potem porusza nią płynnie na boki… kręci biodrami, raz po raz ukazując kawałek pośladka z delikatnym rysunkiem koronkowych majteczek… Chyba sam diabeł wynalazł taką bieliznę, przemknęło mu przez myśl. Ola kręciła biodrami coraz szybciej… powoli obróciła się i podeszła do framugi drzwi… oparła na niej dłonie… przykucnęła, rozszerzając kolana i kocim ruchem otarła się o twarde drewno, odchylając głowę… poczuł, że sztywnieje… jeszcze raz to samo… był gotów!  
     Uniosła brwi, zerkając na zarysowujący się nad jego podbrzuszem frotowy namiocik, a potem powolnym ruchem zaczęła zsuwać ramiączka, wciąż poruszając biodrami w rytm muzyki… Poruszała się jak tancerka go-go, ale uzmysłowił sobie, że przecież nie mogła tego widzieć! Robiła to instynktownie? Objęła dłońmi piersi, okryte tylko cienką czarną koronką i oblizała powoli usta… Nagle poczuł w krzyżu przyjemny dreszcz, który przebiegł natychmiast w dół i skupił się gdzieś pod jądrami… jęknął cicho.
     W odpowiedzi, Ola opadła na kolana i ruszyła na czworakach w jego kierunku… poczuł, że jądra przyciskają mu się do ciała… była blisko… niebezpiecznie blisko… przymknął oczy i odchylił głowę… jej chłodne dłonie oparły się na jego kolanach i sunęły teraz w górę… Zamruczała cicho… i po prostu musiał na nią spojrzeć! Uchwyciła jego głodny wzrok i rozchyliła szlafrok… Potężny wzwód ukazał im się w całej swojej okazałości. Płynnym ruchem otarła się o niego piersiami, drażniąc go koronką…
- Mała, chcesz mnie zabić? – wydyszał.
     Odpowiedział mu krótki gardłowy śmiech. Ona doskonale wiedziała, co robi! Oblizała mięsiste wargi różowym języczkiem… poczuł bolesny skurcz jąder i spojrzał w dół… na czubku gładkiej główki lśniła kropelka gęstej cieczy… pochyliła się i zlizała ją z cichym pomrukiem, a potem objęła go ustami… Jęknął głośno… To trwało chwilę, ale on był już naprawdę podniecony! Ostry ból nadgarstka go otrzeźwił, gdy nagle zdał sobie sprawę, ze bezwiednie zacisnął palce na brzegu kanapy.
     Ola wstała.
     Dotarło do niego, że muzyka się zmieniła. Rytm był ostrzejszy i szybszy, a Ola stała teraz w rozkroku, tyłem do niego i powoli zsuwała w dół sukienkę… Śledził jej poruszające się łopatki, wygięcie pleców, jędrne pośladki, przysłonięte ażurowym trójkącikiem majtek… była bardziej rozebrana, niż ubrana… różowy materiał opadł na podłogę… wyszła z niego półobrotem… stanęła przodem i uniosła w górę ręce. Podążył wzrokiem za jej dłońmi. Lewa pozostała w górze, prawa sunęła w dół wzdłuż ramienia, potem szyi, piersi i boku, aż do złączenia ud… Patrzył zafascynowany, jak pociera delikatnie swoje wrażliwe miejsce… Co by dał za to, żeby teraz sprawdzić, czy jest wilgotna? Powietrze przeszył jego gardłowy pomruk… Odpowiedziała mu uśmiechem… Sięgnęła do tyłu i jednym ruchem uwolniła piersi! Wyskoczyły na wolność, obnażając sterczące brodawki… oblizał się na myśl o ich smaku… miękkości… zapachu jej skóry… Biodra same uniosły mu się w górę, gdy poczuł bolesny skurcz w kroczu…  
     Ola znów pokazała mu swój tył… tym razem pochyliła się nieco do przodu i wsunęła palce pod paseczki majtek… jej biodra poruszały się rytmicznie przyprawiając go o zawrót głowy… Miał przed sobą pełną temperamentu kobietę, świadomą swojego ciała i władzy jaką miała nad nim… Nie sądził tylko, by była świadoma, jakie wrażenie wywierała na jego… spojrzał w dół… jeśli natychmiast się w niej nie zanurzy… eksploduje!
     Delikatna koronka opadła do jej stóp… schyliła się, nie uginając kolan… za to widok, jakim go obdarzyła…  
- Na co czekasz? - jej lekko zachrypnięty głos po prostu poderwał go na równe nogi.  
Jak w transie podszedł od tyłu i położył dłonie na nagich pośladkach podkreślonych koronką pończoch… Z nieludzkim wprost wysiłkiem powstrzymał się, by nie wbić się między jej wypięte pośladki… wsunął rozpaloną do czerwoności główkę swojego członka w ten delikatny skrawek ciała, który tak bezwstydnie mu ukazała… Wciąż była pochylona, więc ujął mocno jej biodra, by nie upadła pod jego naporem, a potem ruszył powoli do przodu, wypychając biodra… zdawało mu się, że to trwa wieki, nim dotarł do końca, do samego dna… jęknął głucho, gdy poczuł, że wlewa w nią całą zawartość obolałych jąder… Przycisnął zdrową ręką jej biodra do swoich, by się nie rozdzielili i poprowadził ją w kierunku kanapy.
- Uklęknij – wychrypiał, a kiedy to zrobiła, natarł na jej ciało.
     Była śliska i ciepła, a jej obrzmiałe wargi ocierały go przyjemnie. Poddawała się potężnym pchnięciom, posapując cicho… ale on chciał ją usłyszeć, chciał, żeby wykrzyczała w ekstazie jego imię! Jedną ręką przytrzymał jej ramię, a drugą sięgnął do piersi… jęknęła cicho… zaczął ją ugniatać i drażnić brodawkę, wywołując coraz głośniejsze jęki… po dłuższej chwili, zmienił dłonie i zajął się druga piersią. Ola jęczała i stękała z wysiłku, ale odpowiadała dzielnie na pracę jego bioder. Czuł, że fala napięcie w podbrzuszu znów mu narasta, ale tym razem, najpierw zadba o nią! Sięgnął do przodu, szukając między delikatnymi jedwabistymi fałdkami, twardego wzgórka. Kiedy go odnalazł, wiedział, że to nie potrwa długo… wkrótce do muzyki dołączyły głośne jęki i piski, aż w końcu usłyszał swoje imię, wykrzyczane w ekstazie, a na członku poczuł zaciskające się mięśnie… Wykonał jeszcze kilka ruchów biodrami i doszedł z westchnieniem ulgi.
     Wysunął się, mimo protestów Oli i położył na kanapie, gdzie wciąż leżał jego szlafrok. Pociągnął ostrożnie Olę na siebie i ułożył tak, by miała jego udo między nogami. Uspokajała się powoli, drżąc i oddychając głośno.  
- Odpoczniemy chwilę, bo nie mam siły zanieść Cię do sypialni – wyszeptał – zabiłaś mnie!
- Nie wyglądasz na martwego – uniosła głowę i spojrzała mu śmiało w oczy – raczej na zadowolonego.
- Kochanie, obawiam się, że nie mam takich pieniędzy, żeby wystarczyło na "tipa” za taki występ…
- Możesz mi go dać w naturze – zachichotała – na raty…
- Oooo… – miał nawet pomysł, jak to zrealizować – no, to mamy przed sobą długą noc…

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3817 słów i 21572 znaków.

14 komentarze

 
  • nana

    nie widze nowej części ;/

    2 kwi 2014

  • Roksana76

    Hej, właśnie dodałam kolejną część.

    2 kwi 2014

  • She

    Kiedy kolej część ?

    2 kwi 2014

  • an

    Uuuu :D Bogdan ****ek wiedzialam, ze cos zrobi.Jest taki obrzydliwy -.- A Adam i jego biedna, dzielna ręka :D Bardzo dobrze, ze mu wpieprzyl. Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i rewanż Adama :D

    2 kwi 2014

  • kiziamriii

    Najlepsze na świecie! Cały czas wracam do poczatku i czytam od je od nowa ; D Jest tak świetne ! : D

    2 kwi 2014

  • kicia

    Ja tobpo prostu  Kocham I Love <333333 Pisz dalej

    2 kwi 2014

  • mrallloon

    Blagam, nie koncz tego opowiadania! ! !

    2 kwi 2014

  • gościuxd

    **** opowiadanie.  pisz dalej  :sex2:

    1 kwi 2014

  • mnia

    <3 **** !!! :D

    1 kwi 2014

  • Roksana76

    Mam nadzieję, że z punktu widzenia faceta też mi się jakoś udało? Ale czekam na ocenę facetów    :question:

    1 kwi 2014

  • She

    Cudo <3 kocham to opowiadanie :-*

    1 kwi 2014

  • czytelniczka

    zaj*bist* ! :*

    1 kwi 2014

  • czytelniczka

    ****e ! :*

    1 kwi 2014

  • missWiki

    Wyobraziłam to sobie :) bardzo dobre, wręcz świetne :) i takie podniecające :) oby jak najdłużej móc czytać to opowiadanie :)

    1 kwi 2014