Czas na miłość. Teraz! cz 2

Tydzień minął mi nie wiadomo kiedy. Zerkam ukradkiem na Artura, ale wydaje się nachmurzony. Jego Duża Daria coś mu szepcze do ucha. Idziemy razem do samochodu Adama i jedziemy do Klubu. Wieki w nim nie byłam! Znowu czuję się jak przed egzaminem. Może Bogdana tam nie ma? Nie mam co liczyć na cud, jest piątkowy wieczór. DD patrzy na plakat przed wejściem i na mnie. Tak, to ja! Idę przodem i po drodze do szatni odpinam płaszcz. Kiedy Adam oddaje go do szatni, ja odwracam marynarkę i nakładam kolczyki, apaszkę składam i wsuwam do kieszeni. Zerkam w lustro: dobrze, że Nadia namówiła mnie na dwustronną marynarkę. Muszę do niej napisać. Ciekawe, czy udało jej się zmienić agencję?
- O kurde, Ola! – Adam okręca mnie jak wrzeciono – i dlatego Cię lubię, dziewczyno.
     Wchodzę za Adamem, starając się nie rozglądać. Na scenie dostrzegam saksofon. Ciekawe, kiedy postanowił zagrać, przed moim powrotem, czy po? Siadamy blisko sceny.  
- Co wam przynieść, dziewczyny? Może być białe wino, czy wolicie drinka? – Adam czeka, aż się zdecydujemy.
- Wolę drinka. Sam wybierz jakiego. – za barem widzę zaskoczonego moim widokiem barmana.
     Zostajemy przy stoliku same. DD przygląda mi się chwilę.
- Podobno już ze sobą chodziliście? - zerka na Adama – Kto kogo rzucił?
- Trudno powiedzieć, ale niech będzie, że ja jego – odpowiadam wymijająco – To dość skomplikowane. A ty długo jesteś z Arturem?
- Od początku wakacji – kiedy patrzy na Artura, na jej ustach pojawia się lubieżny uśmieszek.  
     Chyba wiem, o czym w tej chwili myśli. Artur podchodzi z naszymi drinkami i widząc jej uśmiech, sam się rozpromienia. Zastanawiam się, czy patrzył tak na Olkę? Nie pamiętam. Byłam tak zajęta Adamem, że nie widziałam niczego wokół, aż do tamtego wieczoru.  
- Idę coś wam zagrać – Adam muska moje włosy i idzie na scenę, witany radośnie przez pozostałych chłopaków.
     Po chwili zaczynają grać i na sali zapada cisza. Grają "She’s like a wind” z Dirty Dancing. Przymykam oczy i odchylam się lekko do tyłu. Wiem, że Adam gra w tej chwili tylko dla mnie, czuję to…  
- Nie wiedziałam, ze Adam tak gra – słyszę zdumiony głos DD i otwieram oczy.  
- Bo dawno nie grał – Artur patrzy na mnie bez uśmiechu – nawet nie bardzo miał ochotę tu przychodzić.
     Czuję, jak powietrze między nami robi się gęste i ciężkie. Adam gra z półprzymkniętymi powiekami. Jego usta obejmują ustnik w taki zmysłowy sposób. Z niechęcią odwracam głowę od tego widoku. Wbijam wzrok w Artura, a on we mnie.
- Źle go potraktowałaś – mówi twardo, nie zważając na DD nadstawiającą ciekawie ucha.  
- Wiem – przełykam ślinę, nie spuszczając z niego wzroku – ale nie mogłam wtedy zachować się inaczej. Zresztą, trochę się do tego przyczyniłeś.  
- Ja? – Artur mruga kilka razy, ale nadal mierzy mnie gniewnym spojrzeniem – chyba nie z powodu Twojej koleżanki? – zerka nerwowo na DD.  
     Tu Cię mam! Moje sprawy można omawiać publicznie, a Twoich nie?
- Nie mieszaj do tego Oli, to nie z jej powodu – udaję, że nie widzę miny DD – Kiedyś to wyjaśnię Adamowi, a może wam obu. Na razie to sprawa między mną i Adamem.
- Nie do końca – Artur zaciska szczęki – Po co wróciłaś? Znowu go zostawisz, jak się okaże, że… - zawiesza głos
- Że co? – mówię gniewnie – Powiedz!  
     Oddycha szybko. Nagle dociera do nas, że muzyka ucichła. Odwracamy się oboje w stronę sceny. Adam patrzy na nas zaskoczony. Jedyne, co mogę w tej chwili zrobić, to posłać mu całuska. Robię to i uśmiecham się uspokajająco. Składam ręce, jak do modlitwy i głową wskazuję na saksofon. Adam unosi go do góry. Niech jeszcze gra, proszę, niech gra dla mnie. Muzyka sączy się teraz spokojną melodią. Odwracam się powoli w stronę Artura.
- Skrzywdziliśmy się nawzajem, choć nie do końca zdawaliśmy sobie z tego sprawę – mówię to cicho ale dobitnie – Mam nadzieję, że to się da naprawić, bo Adam jest dla mnie ważny. Jeśli możesz, to nam nie przeszkadzaj. Wiem, że jesteście przyjaciółmi, ale wierz mi, że mam pewne argumenty, których Ty nie masz. Nie jestem Twoim wrogiem. Na razie to Ci musi wystarczyć.
- Nie ufam Ci – Artur mówi to jednak łagodniejszym tonem – nie odpowiedziałaś mi, dlaczego wróciłaś?  
- A czy to nie jest oczywiste? – patrzę na niego z politowaniem – Po co kobieta idzie do mężczyzny? Daria, dlaczego jesteś z Arturem?
      DD mruga szybko, zaskoczona pytaniem. Nie jest aż taka bystra, jak mówił Adam. Może raczej pewna siebie i momentami bezczelna.
- Już po burzy? – Adam ogarnia mnie ramieniem.
- Muza wróciła? – jeden z chłopaków z zespołu podaje mi rękę – Jak Ci się podobało?  
- Jak będziecie chcieli nagrać płytę, to się dorzucę – śmieję się do niego serdecznie – Naprawdę! – dodaję już poważnie – nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że dobrze gracie.  
     Siedzimy jeszcze z godzinę, gadając na neutralne tematy. Czuję w zachowaniu Adama jakąś niepewność. To coś nowego, coś, czego nie było poprzednim razem. Jakby mentalny dystans między nami doszedł do pewnego punktu i nie mógł się zmniejszyć. Czy to wpływ Artura? Tydzień temu nie czułam tego, a może po prostu byłam tak przejęta, że nie zauważyłam? Dobrze, że nie spotkałam tu Bogdana.
     Chyba pomyślałam o tym w złą godzinę, bo kiedy zbieramy się do wyjścia, Bogdan wkracza do Klubu, witając się hałaśliwie z niektórymi z gości. Zatrzymuję się niepewnie na jego widok, ale Adam też go zauważył.
- Idź do szatni, zaraz tam przyjdę – muska mój policzek.
     Idzie do Bogdana i zatrzymuje go w połowie drogi do nas. Zmierzam prosto do szatni, nie patrząc w ich stronę.  
- Demony przeszłości? – Artur przechodzi obok mnie i skręca do Bogdana.
     Jezu, o tym też rozmawiali? Chcę już iść. Chcę do domu, do łóżka! Chcę się przytulić i zapomnieć na chwilę o Arturze, Bogdanie, niedomówieniach… Z ulgą stwierdzam, że na Artura i DD czeka taksówka. Już się bałam, że Adam wpadnie na pomysł goszczenia ich u siebie. Żegnamy się szybko, bo na dworze jest strasznie zimno i wsiadamy do zimnego jak lodówka golfa.
- Przepraszam Cię za Artura. Zdaje się, że nie był zbyt miły tego wieczoru? – Adam zerka na mnie znad kierownicy – Nie chciałem zostawiać Cię samej z nim przy stole, ale tak dawno nie grałem w Klubie… -milknie na chwilę – Miałem taką ochotę zagrać dla Ciebie…
- Wiem, czułam to – kładę dłoń w rękawiczce na jego udzie. Jest ciepłe. Zawsze mnie to zaskakuje, jaki jest ciepły.  
- Nigdy nie marzniesz? – przesuwam ręką po udzie.
- W tej chwili na pewno nie! – szybki rzut oka w dół.
     Zabieram dłoń, ale Adam kładzie ją sobie z powrotem na udzie. Jego dotyk działa na mnie, jak zawsze, jak katalizator. Jest późno, ale zmęczenie ulatuje w jednej chwili. Podróż wyludnionymi ciemnymi ulicami trwa chwilę. Jak różne są nasze miasta od włoskich. Klimat robi swoje, zgoda, ale widać też biedę i zaniedbanie. Wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy w tyle. Nawet to mieszkanie, do którego zaraz wejdę, w Rzymie byłoby normalne, tu jest luksusem.
     Wchodzimy cicho, aby nie budzić pani Mai. Ciekawe, jak zareaguje na mój widok? Nie myślałam o tym wszystkim tydzień temu. Zapomniałam, że wokół nas jest pełno ludzi. Ludzi życzliwych Adamowi, którzy będą mnie teraz oceniać, czy tego chcę czy nie…
     Wieszam płaszcz i idę do kuchni. Nic się nie zmieniło od ostatniego razu.  
- Nie zdążyłem zrobić zakupów – Adam wyciąga z torby mleko i karton soku, i wkłada do lodówki – mamy tylko płatki na śniadanie. Jutro to naprawię.
- To nawet lepiej – zaglądam do szafki obok lodówki: nie jest tak źle – możemy razem iść na zakupy. Nie musisz mnie żywić. Ja też mogłam przywieźć coś do jedzenia, a nie pomyślałam.
- Jesteś moim gościem, nic nie musisz – Adam przygarnia mnie do siebie.
- A jeśli wolę nie czuć się tu jak gość? – unoszę głowę i patrzę mu w oczy.
     Nie odpowiada, ale widzę coś dziwnego w jego oczach. Nie wiem, co to jest, ale nigdy wcześniej tego nie było. Jakby analizował każdą moją wypowiedź. Nie, po prostu jestem zmęczona. Otrząsam się.
- Idę pod prysznic, dobrze? – zabieram torbę do sypialni – Och!  
     Na ścianie sypialni wisi obraz z drzewem czereśniowym, który oglądałam z Julią na Rynku. Więc to Adam go kupił. Był tam i obserwował nas. Był w tylu miejscach, w których i ja bywałam. Jak to możliwe, że kiedy ja szukałam okazji do spotkania, nie mogłam go nigdzie zastać? Od października chodziłam na Rynek, do Zoo, w pobliże Klubu i nic. Gdyby nie ta restauracja wtedy z tatą…
- Podoba Ci się – to nie pytanie lecz stwierdzenie – kupiłem go z myślą o Tobie.  
     Adam staje za mną i wtula twarz w moje włosy. Odchylam głowę do tyłu. Wrócił mój Adam. Mój czuły, odgadujący moje pragnienia, po prostu mój. Zamykam oczy.
- Miałem go już oddać mojej mamie, żeby go więcej nie oglądać, ale zobaczyłem Cię w tej restauracji i postanowiłem go zostawić – szepcze to ciepłym niskim głosem - Jest Twój.
- I mogę z nim zrobić, co zechcę?  
- Tak.
- Więc, niech nadal tu wisi – obejmuję rękami jego ramiona, otaczające moją talię – Będę się nim cieszyć, za każdym razem, kiedy tu przyjdę. Zresztą, kiedy go oglądałam, myślałam, że pasowałby do tego mieszkania. Ten widok przypomniał mi miejsce, które oglądaliśmy razem z okna salonu Alicji.
     Adam porusza się niespokojnie. Jakby moje słowa go poruszyły. Chcę spojrzeć mu w oczy, chcę widzieć jego reakcję. Odwracam się powoli i widzę w jego ciemnych oczach niezdecydowanie. Jakby toczył w sobie wewnętrzną walkę. Spuszcza wzrok, jakby czuł się przyłapany. Znam to uczucie i wiem, że pojawia się wtedy, gdy nie chcemy głośno wrazić swoich myśli. Odsuwam się delikatnie.  
- Pójdę pod prysznic – umykam przed jego spojrzeniem.
     Ciepła woda miesza się z moimi łzami. Nie wybaczył mi. Przyjął mnie, ale mi nie wybaczył. Dlatego jest miedzy nami ten dystans. To jak mur, którego nie mogę pokonać. Najdziwniejsze, że mimo to, jest nam dobrze w łóżku. Moje ciało reaguje na niego jak zaprogramowane. Wystarczy jedno dotknięcie, słowo-klucz wypowiedziane odpowiednim tonem i już go pragnę. Czy on też tak ma? W zeszły weekend kochaliśmy się tyle razy, jakby chciał nadrobić stracony czas. Czułam, ze mnie pragnie. Był blisko mnie, dotykał mnie co chwilę, jakby upewniając się, że jestem przy nim. Nie było tego muru! Nie było go, jestem pewna! Czy to znaczy, że żałuje? Nie! Jest skołowany, ale na pewno chce mnie tak samo, jak ja jego. Tak samo? A może chce tylko seksu? Może nie chce, żebym wchodziła do innych części jego życia? Brał pod uwagę, że chciałam od niego tylko seksu, więc to możliwe…
- Mogę wejść? – Adam staje obok prysznica w samych bokserkach.  
     Wychodzę na zimną posadzkę. Otulam się miękkim, pachnącym ręcznikiem. Wszystkie rzeczy Adama tak pachną. Teraz uświadamiam sobie, że to musi być zapach jakiegoś płynu albo proszku, bo czasem czułam go we Włoszech. Początkowo szukałam odruchowo źródła tego zapachu. Potem oswoiłam się z nim, ale zawsze przywoływał on wspomnienie Adama. Myję zęby i łykam tabletkę. Z zamyślenia wyrywa mnie dłoń, sunąca po moim odsłoniętym karku. Aż podskakuję.
- Gdzie byłaś? Jesteś taka milcząca - całuje delikatnie miejsce na karku, tuż pod włosami – Tak pięknie mówiłaś o tym obrazie…
- Adam - przerywam mu – czy Ty nie żałujesz tego co się stało?
Zdumienie na jego twarzy wydaje się szczere, bo pojawia się natychmiast po moich słowach.  
- Żałuję? Czego miałbym żałować? – na jego twarzy pojawia się nagle smutek - Tego że odeszłaś, żałowałem od chwili, gdy się odwróciłaś. Nie wiem, dlaczego nie próbowałem Cię zatrzymać. Może założyłem, że Twoja decyzja jest nieodwołalna?
- Nie o tym mówię - słowa z trudem przechodzą mi przez gardło – myślałam o ostatnim weekendzie.  
- Nie, Ola, nie! – Adam ujmuje moją twarz w dłonie – Jak mógłbym tego żałować? Nawet nie marzyłem, że to się stanie. Nie mogłem uwierzyć, że jesteś! Skąd Ci to przyszło do głowy? – brak mu słów.
- Po prostu jesteś taki inny… - głos mi się łamie.
- Maleńka, nie. Nie jestem inny – przyciąga mnie do piersi i tuli jak dziecko – Po prostu, to się stało tak nagle. Czekałem na Ciebie tyle czasu, a potem już myślałem, że nie mam na co czekać. Jak Cię widziałem, to aż mnie skręcało ze złości. Zacząłem unikać miejsc, w których mogłem Cię spotkać – czuję, jak serce mi przyspiesza – A potem zobaczyłem Cię w tej restauracji. Ola, gdyby nie nasi rodzice…
     Ujmuję jego twarz w dłonie i przyciągam do swojej. Nasze usta stykają się i całuję mojego ukochanego Adama z pasją. Jeśli to nie jest wyznanie miłości, to co nim jest? Stoimy tak objęci i całujemy się, jakby od tego pocałunku zależały losy świata. Naszego świata!  
     Tego wieczoru kochamy się delikatnie, długo i czule. Jak para kochanków, którym się nie spieszy, bo wiedzą, że mają przed sobą tyle czasu, ile tylko zapragną. Dochodzimy do samego szczytu i zatrzymujemy się, by za chwilę znów czerpać rozkosz z zespolenia naszych ciał. Nasze oddechy, nasze westchnienia mieszają się w jedno. Kiedy nadchodzi wreszcie nieodwracalny moment największej rozkoszy, jesteśmy zbyt zmęczeni by wydać z siebie choćby jęk. Tylko nasze serca biją oszalałym, nierównym rytmem. Zasypiamy spleceni ze sobą, zespoleni. Wilgotna od naszego potu pościel otula nas chłodem, niosąc ulgę rozgrzanym ciałom…  
     Budzę się z głową na piersi Adama. Serce bije mu tak spokojnie. Unoszę głowę i napotykam jego wpatrzony we mnie wzrok.  
- Dzień dobry. Jak Ci się spało? – całuje mnie w czoło – Chciałabyś kawę do łóżka?  
Przeciągam się, co Adam natychmiast bierze za zachętę do igraszek.
- Przestań – chichoczę – miała być kawa, a nie tortury.
- To są tortury? – łapie mnie za ręce i zakłada mi je za głowę – zaraz zobaczysz jak potrafię torturować!
- Wiem dobrze, co potrafisz – skręcam się ze śmiechu – błagam o litość. Nie łaskocz mnie. Aaaa! Przestań w tej chwili, bo zacznę krzyczeć i pani Maja pomyśli, że kogoś mordujesz!
- Myślę, że się nie przejmie. Słyszała gorsze rzeczy – milknie natychmiast, widząc moją minę – Od kwietnia urzędowali tu Artur i Pawełek – dodaje szybko, ale nastrój do żartów nam mija.
     Wstajemy na śniadanie. Okazuje się, że oprócz płatków i mleka mamy jeszcze konfitury, a w zamrażalniku chleb tostowy, więc śmierć głodowa nam nie grozi.  
- Strasznie mało jesz - Adam smaruje sobie kolejną kromkę – mogę Cię żywić. Nie kosztujesz dużo.
- Musi mi zostać na inne wydatki – uśmiecham się, na myśl, po czym ma taki apetyt – odkładam na podróże.
- No, właśnie chciałem pogadać o podróżowaniu – mówi rzeczowym tonem – planowaliśmy całą paczką narty. Wyjazd zaraz po świętach i zostajemy na Sylwestra i jeszcze kilka dni. Pojechałabyś? Możemy jeszcze zmienić rezerwację, nawet dzisiaj.
- No dobrze, a ile to będzie kosztowało? – Jezu, pojadę, choćby miało kosztować milion.
- Tym się nie przejmuj. Ja Cię zapraszam, więc ja płacę.
- O nie, nie ma mowy. Jeśli mam gdziekolwiek jechać, to za swoje – kręcę głowa zirytowana - Możesz mi postawić piwo po nartach. Myślisz, że to dobra cena?  
- Dobra, ale naprawdę chciałbym przynajmniej częściowo za to zapłacić – nie ustępuje – Trzeba zmienić rezerwację jak najszybciej, bo miejsc w tej cenie jest mało.  
- Więc możesz mi pożyczyć dzisiaj, a ja Ci oddam w poniedziałek, OK.?
- Więc pojedziesz? – patrzy wzrokiem uradowanego dziecka.  
- Pojadę! – nie mogę zachować powagi, kiedy ma taką minę – Muszę się umyć, jeśli mamy gdziekolwiek iść.  
     Zerkam na zegar: dopiero dziesiąta. Mamy czas. Zostawiam Adama z bałaganem w kuchni i idę szybko do łazienki. Spłukuję włosy, kiedy wydaje mi się, że słyszę dzwonek do drzwi. Zakręcam wodę. Odgłos otwieranych drzwi do mieszkania…
- No cześć, miałem nosa, że tu przyszedłem – to głos Pawełka - może jednak dasz się wyciągnąć na tenisa?
- Mam inne plany – głos Adama brzmi swobodnie, jakby nigdy nic.
     Zapada cisza. Wychodzę ostrożnie spod prysznica i szybko się wycieram. Gdzie ten szlafrok?
- No, to daj chociaż kawy – słyszę rozbawienie w głosie Pawełka.
- Nie jestem sam – to Adam, z lekkim zniecierpliwieniem.
- Właśnie widzę – głos Pawełka przemieszcza się w pobliże drzwi łazienki, ale Adam chyba zagradza mu drogę, bo słyszę jego głos tuż obok.
- Chciałeś kawę – wyobrażam sobie, jak gestem zaprasza Pawełka do dużego pokoju – to zapraszam.
     Zawijam włosy w ręcznik i nakładam czarny szlafrok. Wychodzić, czy nie? Artur i tak mu powie, choć Adam mówił, że nie. W sumie, to co mi zależy? Głosy są słabsze, więc przykładam ucho do drzwi.
- Wiedziałem, że kogoś posuwasz – Pawełek rechocze – przyznaj się, kto to jest.  
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć – chłodny ton Adama, nawet mnie zaskakuje.
- Daj spokój, i tak się dowiem – Pawełka aż skręca ciekawość – Zaraz, już tydzień temu byłeś taki zadowolony. Tę samą pieprzyłeś czy inną? No powiedz, która to? Z prawa? Z prawa! Na pewno tak!
- Nic Ci nie powiem. Pij kawę.  
     O rzesz ty! Zerkam w lustro: jest dobrze! Rozchylam lekko szlafrok. Robię trochę hałasu w łazience i cicho otwieram drzwi. Raźnym krokiem wchodzę do pokoju.
- Adam, gdzie masz suszarkę? – udaję zaskoczenie – O, cześć Pawełek.
     Prawie słyszę łoskot, opadającej na podłogę szczęki Pawełka. Wyraz oczu Adama – bezcenny!
- W szafce, druga szuflada. Kawy?
- Z mleczkiem? – oblizuję zmysłowo wargi koniuszkiem języka.
- Z mleczkiem – głos Adama jest niski i aksamitny.
- Przepraszam Was na chwilę - odwracam się.  
     Suszę włosy, kiedy Adam wchodzi do łazienki z filiżanką kawy. Strumień ciepłego powietrza wdziera się w gąszcz moich włosów. Delikatne palce suną po moim karku, przyprawiając mnie o dreszcz. Wyginam się i moje pośladki dotykają bioder Adama.  
- Zostań w szlafroku – szepcze mi do ucha – zaraz będziemy sami.
     Suszę włosy i popijam kawę, zastanawiając się, co Adam wymyśli tym razem? To oczekiwanie mnie podnieca, aż czuję delikatne drżenie między nogami. W lustrze stoi przede mną dziewczyna z burzą blond włosów i zaróżowionymi policzkami. Patrzę szerokimi źrenicami na swoje odbicie. Ja też nie mogę uwierzyć, że tu jestem. Adam uchyla drzwi i widzę Pawełka zakładającego kurtkę.  
- Zostawiam Was samych – szczerzy się do mnie – ale pewnie nie będziecie się nudzić?
- Pewnie nie – uśmiecham się i przenoszę wygłodniały wzrok na Adama.
     Po chwili słyszę zgrzytnięcie przekręcanego w drzwiach zamka i Adam wchodzi do łazienki.  
- Jesteśmy sami – oznajmia i już wiem, że nie wyjdziemy tak szybko do miasta.
- Muszę odnieść filiżankę – droczę się, ale nie mogę się już doczekać, kiedy mnie dotknie.
     Ściąga przez głowę koszulkę i w samych dżinsach idzie za mną. Odstawiam filiżankę do zlewu i czuję na biodrach silne dłonie. Adam przyciska mnie do blatu, opierając się o moją pupę.
- Miałem taki sen – chrypi mi do ucha – w którym kochaliśmy się tu w kuchni…
- Pokaż mi, jaki – mruczę.
     Zsuwam z ramion szlafrok, który opada na ziemię. Czuję na plecach niecierpliwe usta i dwie dłonie sięgają do moich piersi, ugniatając je mocno. Jęczę cicho. Moje podniecenie jest prawie namacalne. Pragnę go! Nie chcę czekać, ale nie chcę też psuć mu zabawy, skoro ma być tak, jak w jego śnie. Jęczę znowu, kiedy słyszę odgłos materiału sunącego po ciele i twardy kształt dociska mnie do zimnego blatu.
- Weź mnie tak, jak w tym śnie – jęczę spragniona i niecierpliwa.
- Ola, może być ostro – czy on mnie ostrzega? – jeśli będzie za mocno, to mi natychmiast powiedz.
     O kurde, ale jazda! Czuję, jak cała drżę, a mój mały guziczek wiruje jak oszalały. Nagle do mnie dociera, co powiedział.
- Uderzysz mnie?  
- Nie - sunie rękami po moich wewnętrznych stronach ud w dół i w górę – ale chciałbym Cię wziąć mocno, jeśli mi pozwolisz… – głos ma nabrzmiały pożądaniem – od tyłu.
- Ale to będzie – waham się chwilę – normalny seks.
- Masz na myśli, że nie analny? – słyszę w jego głosie zaskoczenie i chyba rozbawienie – tak, to będzie normalny seks.
- OK. - dyszę – no to jazda!
     Rozchyla mi uda zdecydowanym ruchem i opiera mi dłonie na plecach, zmuszając do pochylenia się. Kiedy piersi opierają się na zimnym blacie, wstrząsa mną dreszcz. Dwa palce wsuwają się we mnie gwałtownie, aż zapiera mi dech z wrażenia. Druga ręka cały czas przyciska mnie mocno do blatu. Głośnym jękiem daję Adamowi znak, że jestem gotowa. Palce wysuwają się i sięgają do łechtaczki. Krążą wokół niej mocnymi, zdecydowanymi ruchami. Opieram się o wyłożoną płytkami ścianę przede mną i wyginam się w łuk. Jestem mokra! Adam przytrzymuje mnie za biodra i wdziera się we mnie brutalnie, aż krzyczę zaskoczona jego nagłym posunięciem. Opieram się o blat, a on wycofuje się i znów wchodzi we mnie z impetem. Jęczę! Zapieram się rękami z całej siły, ale jego pchnięcia są tak silne, że wbijają mnie w kamienny rant blatu, sprawiając ból. Próbuję wsunąć dłonie między moje biodra i ten nieszczęsny blat. Mój ruch chyba zwrócił jego uwagę, bo wycofuje się, pozostawiając mnie z uczuciem pustki i niespełnienia. Dyszę ciężko.  
- Nie ruszaj się – schyla się i wsuwa złożony na pół szlafrok pod moje biodra. – Mogę teraz?
     Kiwam głową i po chwili znów krzyczę z rozkoszy, kiedy wbija się we mnie. Rozkładam szeroko ręce w geście oddania. Leżę, płasko przylegając do zimnego kamienia. Szlafrok amortyzuje nieco pchnięcia, ale i tak są mocne, aż do bólu. Dociera do mnie, że Adam jest u kresu, podczas, gdy ja gdzieś w połowie drogi. Niski chrapliwy jęk daje mi znać, że długo to nie potrwa. Wyginam się mocniej i czuję, jak włoski na podbrzuszu Adama łaskoczą mój odbyt, kiedy przywiera do mnie i nieruchomieje. Pulsowanie w moim wnętrzu może oznaczać tylko jedno. Potwierdza to przeciągły niski jęk i wstrząsający Adamem dreszcz. Sprawia mi to taką radość, jakbym sama miała orgazm. Jestem zaskoczona. Ciężar spoczywającego na moich plecach męskiego ciała blokuje mi oddech.
- Chyba jeszcze nie skończyliśmy – Adam unosi się nagle i wysuwa się szybka, a potem odwraca mnie przodem do siebie.
- Możemy już skończyć –mówię cicho, drżąc jeszcze z emocji– podobało mi się.  
- Jeszcze nie, Mała… – Adam sadza mnie na blacie przodem do siebie i rozsuwa mi nogi – jeszcze nie…
     Wsuwa się we mnie. Jest mniejszy i nie taki twardy, ale i tak jest przyjemnie, bo jego kręcone ostre włoski drażnią mi łechtaczkę. Wpija się mocno w moje usta. Porusza się rytmicznie i szybko twardnieje w moim wnętrzu. Mój mały guziczek jest pod wrażeniem. Pulsuje, oszalały z rozkoszy. Teraz ja jęczę do ust Adama.  
- Dalej, chcę Cię usłyszeć – chrypi.
     Silne dłonie przytrzymują moje pośladki. Oplatam go nogami w pasie. Jest teraz głęboko, napina moje wnętrze do granic... Rozkosz jest we mnie, narasta. Och, już nie wytrzymam dłużej. Niech się stanie! Błagam!  
- Mocniej? – Adam uśmiecha się patrząc mi prosto w oczy.
- Nie wiem – dyszę – nie wiem, co robić. Nie… Mogę… Skończyć… – skarżę się żałośnie.
     Schyla się do mojej piersi i łapie zębami twardy sutek. Och! Czuję to na dole! Ooooch! Rozkołysana fala rozkoszy przedziera się do mojej świadomości i zalewa ją całą kaskadą doznań. Adam gryzie mnie w drugi sutek i coś się we mnie przełamuje. Zastygam z otwartymi ustami, bez tchu.
- Oddychaj – Adam wpatruje się we mnie zafascynowany – Ola, oddychaj – dotyka moich ust dłonią.
     Odchylam głowę i zamykam oczy. Płuca proszą o powietrze. Biorę głęboki wdech, jakbym wynurzała się z toni. W skroniach dudni mi krew, niosąca życiodajny tlen, którego rozpaczliwie domaga się teraz mój mózg.
- Opleć mnie nogami – Adam zakłada sobie moje ręce na ramiona – i trzymaj się mocno.
     Niesie mnie do sypialni, trzymając przed sobą, a potem kładzie ostrożnie na łóżku. Leżę na jego piersi, wsłuchując się w coraz spokojniejsze bicie serca, a on gładzi moje włosy i plecy.  
- Kiedy Ci się to śniło? – niezłe ma sny.
- Jakoś tak przed wakacjami – odchyla głowę i zerka na mnie spod półprzymkniętych powiek.
- Ooo! - jestem zaskoczona – myślałam, że teraz.
- Teraz mam sen na jawie – uśmiech błądzi po jego pięknej twarzy – zamykam oczy i zasypiam. Nic mi się nie śni. Za to, po przebudzeniu…
- Mocny ten twój sen – przeciągam się powoli, sprawdzając, czy coś mnie boli – mam nadzieję, że nieprędko przyśni Ci się następny. Chociaż - waham się chwilę – podobało mi się. Kiedyś możemy to powtórzyć.
- Uważasz seks analny za nienormalny? – pyta nagle.
- Nie - zaskakuje mnie tym pytaniem – tak mi się powiedziało. Po prostu przez chwilę myślałam, że tego chcesz, a ja chyba nie jestem jeszcze na to gotowa.  
- Mmmm - mruczy w zamyśleniu – jeszcze nie… To znaczy, że być może kiedyś tak?
- A Ty byś chciał? – unoszę głowę – Robiłeś to już?  
- Bardzo chcesz wiedzieć? – jest trochę zmieszany. O kurde, Adam zmieszany!
- Przecież nie pytam z kim, tylko czy w ogóle? – mam Cię!  
- Tak – nie patrzy na mnie – Dasz radę wstać? Powinniśmy naprawdę załatwić dzisiaj ten wyjazd.
     Więc istnieją tematy trudne także dla Adama. No nieźle. Wstaję, ociągając się. Teraz wiem, co Ola miała na myśli, kiedy powiedziała, że czuje się, jakby czołg po niej przejechał. Tak się czuję. Zerżnięta! To słowo brzmi tak perwersyjnie. Nadal o nim myślę, kiedy idziemy do samochodu. Wsiadam ostrożnie i ruszamy. Kiedy Adam parkuje na krawężniku, samochód podskakuje i… Ała! Zerkam na Adama i widzę, jak kąciki ust drgają mu w uśmiechu. Robię się czerwona.
- Uwielbiam to – mówi to z taką satysfakcją, że aż sama zaczynam się śmiać. Och, ta męska próżność.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4835 słów i 26733 znaków.

6 komentarzy

 
  • an

    Nienawidze Roberta :/ A Adam jest uroczy i przefajny, chociaż ma swoje mroczniejsze strony, które mi się nie za bardzo podobają, aale idealow nie ma. Chociaż jemu jest blisko :D

    17 mar 2014

  • an

    Uwielbiam. Tak bardzo bardzo :D Dziwnie mi trochę na to patrzec w 'opowiadania erotyczne' i milej mi się czytalo na blogu, ale wazne, ze kontynuujesz i nie zostawiaj tego tak, blagam. Moze tutaj zdobedziesz wieksze grono czytelnikow. Ja przeczytalam wszystkie notki z bloga w 3 godziny :D Mimo ze jutro wstaje o 7 i umre, to nie żałuję :D piiisz. Pozdrawiam :)

    17 mar 2014

  • slodka

    po prostu poezja :>

    16 mar 2014

  • czytelniczka

    och błagam ona musi być z Adamem...przeczytałam na blogu całe Twoje opowiadanie! czy pomidzy juz dawno powinnam to zrobić a czas na milosc jest jakis watek? bo nie wyjasnione jak sie pogodzili tylko od razu zaczyna się opowiadanie od zbliżenia..

    16 mar 2014

  • kasia

    cd!!

    16 mar 2014

  • slodka

    są dwie Ole? z tego opowiadania tak wynika :P wyjasnij kila rzeczy w nim ;)

    15 mar 2014