Po horyzont - Część 10

Ocknęła się gdy promienie słońca delikatnie muskały jej twarz, wpadając przez niewielkie okrągłe okienko do środka kajuty. Rozejrzała się szukając wzrokiem bruneta, jakby czaił się w pobliżu. Wciąż zaspana skierowała się do kuchni, gdzie na stole leżała pusta butelka. Wyjrzała na pokład i zobaczyła, że jej zielona sukienka, którą dostała od Inez, suszy się wywieszona na sznurku, przeciągniętym od masztu. Pomacała ręką i kiedy stwierdziła, że ubranie jest suche, zabrała je z powrotem ze sobą. Po pospiesznej porannej toalecie i posileniu się resztkami potrawki z lodówki, zaczęła rozglądać się za właścicielem małego jachtu. Mewy krążyły po niebie, a o wczorajszej burzy świadczyły tylko pojedyncze połamane liście palm. Nagle zauważyła na piasku ślady stóp. Postanowiła podążyć za nimi, w poszukiwaniu oszusta. Z mozołem zeszła po chyboczącej się drabince do słonej wody. Fale po pas omywały jej ciało, w końcu dotarła do piasku, wykręcając dół sukienki rękoma. Ruszyła przed siebie, czując nie małe obawy, gdyż wyspa zdawała się dziewicza, ale mogły tu zamieszkiwać zwierzęta. Skierowała się w gęstwinę, idąc wciąż za tymi samymi śladami stóp. Po pewnym czasie usłyszała szemranie płynącej wody. Dotarła do zakątka, na którego widok zaparło jej dech w piersiach. Zbiornik wodny, z krystalicznie czystą wodą, był otoczony roślinnością, z pięknymi kolorowymi kwiatami. Nad nią przelatywały rajskie ptaki, a wielkie motyle tańczyły wśród krzewów. Wtem poczuła łaskotanie stopy, gdy spojrzała pełznącego zielonego węża, krzyknęła na całe gardło, aż echo niosło się po okolicy.  
- Lucas! Ratunku!

Wystraszone zwierzę w panice zatopiło zęby na jej łydce, poczuła bolesne ukłucie i upadła na ziemię. Ujrzała jak ktoś ku niej biegnie i na widok oszusta zaczęła jeszcze bardziej panikować.  
- Ugryzł mnie! Umieram!
- Mów co cię ugryzło. - dodał starając się zachować zimną krew.
- Zielony … wąż … tak zielony.
Wziął ją na ręce i zaczął nieść do chłodnej wody. Poczuła ulgę, ale wciąż miała strach w oczach. Zdawał się spokojniejszy, jakby nic się nie wydarzyło.  
- Zrób coś, czemu tak siedzisz?
- Już po nodze, będzie trzeba amputować. - dodał zimnym tonem, aż pobladła.
- Nie! Tylko nie to …
Widząc jak panikuje, westchnął, klepiąc ją po plecach.  
- Żartowałem. Nie był jadowity. Ale jesteś łatwowierna. - zaśmiał się głośno.
- Ty draniu! - krzyknęła, podnosząc się z mozołem.
- Poboli trochę, potrzymaj w zimnej wodzie nogę. Nie czekałaś na mnie, to masz za swoje.
- Udusić cię to mało. - dodała cicho, ale on odwrócił się, jak zwykle ze swoim rozbrajającym ją uśmiechem.
- Mogłaś to zrobić jak spałem, ruda.
Po pewnym czasie wstała, choć czuła pulsujący ból, to zaczynał powoli ustępować. Brunet siedział nad zbiornikiem wodnym, obserwując latające niczym muchy przy kielichach kwiatów kolibry.  
- Wracajmy na statek, masz mnie natychmiast zabrać na ląd. Słyszysz mnie?!
- Chodź za mną, chcę ci najpierw coś pokazać. - odezwał się, przeciągając się leniwie.
Ruszył w stronę wzniesienia, nie chcąc zostać sama, podążyła za nim, bojąc się kolejnej konfrontacji z nieznaną fauną.  
- Dokąd mnie zabierasz?
- Do mojej samotni, jest nieopodal. O tam. - wskazał na chatkę, wykonaną z drewna.
- Ile ty masz domów, co?
- Wciąż mało o mnie wiesz, ale skoro tu jesteśmy, oprowadzę cię.

W prowizorycznej kryjówce oszusta czuła się dziwnie, jakby odkrywał przed nią kolejny fragment przeszłości, o której nie miała pojęcia. Nie było to dzieło sztuki, ani hotel pięciogwiazdkowy, ale miało swój niepowtarzalny klimat.  
- Wszystko pozostawione tak samo, niesłychane. - mruczał do siebie, oglądając obejście.
Gdy zobaczyła hamak, uśmiechnęła się. Tu z pewnością nie mógł się z nikim spotykać, chyba że kołysałby się przy igraszkach.  
- Co cię tak bawi? - spytał, widząc jej minę.
- Nic takiego … sam to zbudowałeś? - spytała, chcąc zmienić temat.
Nie odpowiedział, tylko zaczął naprawiać urwane okiennice z liści palm.  
- Zaraz wrócę, idę po budulec, wiatr nieźle to spustoszył. Nie rób nic głupiego, ruda.
Machnęła mu tylko porozumiewawczo i zaczęła robić mały rekonesans. Otworzyła zakurzoną skrzynię, w której znajdowały się różne narzędzia. W prowizorycznej szafce były jakieś stare książki, czyżby czytał z nudów, nie wyglądał na intelektualistę. Chciała położyć się na hamaku, kiedy coś przykuło jej uwagę. Pod plecioną matą, wystawał kawałek czegoś błyszczącego. Odkryła to i jej oczom ukazało się zabrudzone i częściowo zniszczone zdjęcie jakiejś młodej dziewczyny. Stała oparta o jakiś budynek, jej długie jasne włosy   dodawały jej uroku. W krótkich szortach i niebieskiej bluzce wyglądała zjawiskowo, była smukła, jakby dużo ćwiczyła. Odwróciła ramkę, widniał tam podpis, który był częściowo rozmyty „na zawsze przy tobie … twoja Ann”. Usłyszała jego kroki, ale nie zdążyła odłożyć fotografii. Oszust wszedł do środka ze stertą ściętych liści palmowych.  
- Jestem, naprawię tylko …
Gdy ujrzał co trzyma w dłoni rudowłosa, wypuścił bezwładnie wszystko co natargał do chaty. Liście upadły pod jego stopy, a on wyrwał zakurzoną ramkę z rąk Susan, jakby dokonała jakiegoś świętokradztwa na jego przeszłości.  
- Skąd to wzięłaś, pytam się!?
- Leżało tam, ja …
- Pozwoliłem ci cokolwiek ruszać?! Wyjdź, natychmiast!

Wybiegła osłupiała, gdyż ton jego głosu był poważny i szorstki. Miała go serdecznie dosyć, ale nie rozumiała skąd taki wybuch złości. Dobiegła do zbiornika wodnego, rozglądając się, czy znów coś się na nią nie czai. Denerwowało ją, jak Lucas ja traktuje, ale może powodem jego złości była postać ze zdjęcia. Co mogła mu uczynić, że wciąż jest taki zgorzkniały i niedostępny. Zebrała się w sobie, wróciła z powrotem do chatki, gdzie brunet naprawiał okiennice.  
- Nie życzę sobie, abyś podnosił na mnie głos, nigdy.
Odwrócił się niechętnie, spoglądając na nią z wyrzutem.  
- A ty nie będziesz więcej grzebała w moich rzeczach. Przyjąłem cię z dobrej woli, wprowadziłem w swoje sprawy. Gdyby nie to, że wciąż za mną łazisz, miałbym święty spokój.
- Panie doskonały, nie muszę przypominać, że to przez ciebie wywalili mnie z pracy, byłam na komisariacie i straciłam swoje rzeczy. To, że trzymasz tu fotografię swoich dziwek, nie znaczy …
- Jak śmiesz! - ryknął, popychając ją na ścianę. - Nic o niej nie wiesz, ale na pewno nie była prostytutką, nie pozwolę tak o niej mówić!
- Była? Czemu mówisz o niej w czasie przeszłym? Kim ona jest?
- Nie twoja sprawa, nie wtykaj nosa w nie swoje życie. Po co w ogóle cię zabrałem, chyba postradałem zmysły. Pomyśleć, że chciałem cię prosić, abyś ze mną popłynęła. Co ty ze mną robisz? Przeklęłaś mnie?
Stanęła tuż przed nim, patrząc mu głęboko w oczy, w których krył się ból, czuła to, pomimo że tak krótko się znali.  
- Kim jest Ann, albo kim była? Wyrzuć to z siebie. Jeśli chcesz przysięgam, że to pozostanie między nami.
Podniósł zdjęcie, a wspomnienia wróciły. Widział, że Susan nie da mu spokoju, dopóki się nie wygada, mógł skłamać, ale nie chciał. Nie tym razem.  
- Usiądźmy przed chatą, powiem ci, co mi zależy, choć to boli, cholernie.

Gdy zasiedli powalonym pniu naprzeciwko siebie, obserwowała go bacznie.
- Wygadaj się, obiecuję, że to pozostanie na tej wyspie, jeśli to tak trudne dla ciebie.
- Dobrze, posłuchaj więc. Pięć lat temu nie poznałabyś mnie, byłem na rozdrożu, nie wiedziałem którą drogą mam podążać. Kusiły mnie łatwe pieniądze, ale też spokojne życie. Na jednym z festynów poznałem ją. Niepozorna, nieśmiała, ale zwróciła moją uwagę, gdy ktoś z jej znajomych wyciągnął ją na scenę. Długo nie potrafiła zebrać się w sobie, ale z rumieńcami tremy w pewnym momencie zaczęła śpiewać. Dźwięczny głos sprawił, że przeszły mnie dreszcze. Nie pamiętam o czym była ta piosenka, ale byłem oczarowany. Potem bili jej brawo, ale uciekła szybko, siadając przy jednym ze stolików i zamawiając lemoniadę. Nie wiem dlaczego, ale dosiadłem się do niej. Powiedziałem jej, że pięknie śpiewa, speszyła się, ale poprosiłem aby została. Koleżanki i koledzy podeszli do nas, bojąc się że jakiś nieznajomy ją zaczepia. Kazała im wtedy odejść i zaczęliśmy rozmowę. O pogodzie, o muzyce, o festynie, następnie wymieniliśmy się telefonami. Potem spotykaliśmy się sporadycznie, okazało się, że mieszkamy niedaleko siebie.
- Chyba nie chciałeś jej wykorzystać, co? - odezwała się Susan, przerywając jego wywód.
- Wtedy jeszcze taki nie byłem, wiem, trudno ci w to uwierzyć. Ale do sedna. Myślałem o niej poważnie, ona również. Po pewnym czasie namawiałem ją, abyśmy poszli dalej, no wiesz w tych sprawach. Jednak wciąż się bała, że zajdzie w ciążę, a miała przed sobą perspektywę pójścia na dobre studia. Pragnęła zostać biologiem morskim. Wciąż jednak ją naciskałem, cholernie mi się podobała. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie, mówiąc że mnie kocha i jest gotowa. Zamurowało mnie, ale cieszyłem się okropnie. Miała przyjechać, więc posprzątałem mieszkanie, zamówiłem jedzenie, nawet załatwiłem wino. Czekałem godzinę, dwie, zadzwoniłem, ale odpowiadał mi głuchy sygnał. - doparł, ale głos zaczął mu się łamać.  
- Co się z nią stało? Powiedz proszę.
- Nie dojechała bo … utonęła.
- Co? Jak to? - drążyła dalej Susan, wczuwając się coraz bardziej w opowiadaną historię.  
- Nie sama, ktoś jej pomógł, drań pieprzony! Wracał naćpany z imprezy, tłumaczył się na komisariacie, że nic nie pamięta. Bogaty wujek go wybronił, pieniądze, zastanawiające jak wiele mogą, a sprawiedliwość …
- Nie ma jej, to chcesz powiedzieć? - dokończyła za niego, widząc jak zbierają mu się łzy, które nieproszone napływają do oczu.
- Brakuje mi jej każdego dnia, pewnie mi nie wierzysz. Zagłuszałem te wspomnienia, ale one wciąż wracały. Uciekłem w picie, nawet nie pamiętam z kim pierwszy raz spałem, rozumiesz? Na dodatek gdy się rano obudziłem, okradła mnie, niedoszłego złodzieja, co za ironia.

Susan patrzyła na niego, jak wypada mu z rąk fotografia Ann. Zrobiło się jej go żal, choć wiedziała jak bardzo się pogubił w swym życiu. Mógł kłamać, musiała to brać pod uwagę. Jednak wyraz jego twarzy, to spojrzenie, powoli wyczuwała go kiedy mówi prawdę. Przytuliła go, tak zwyczajnie, jakby znali się latami.  
- Już dobrze, Ann na pewno jest w lepszym świecie, nie cierpi. - dodała rudowłosa ze współczuciem w głosie.
Przytulił ją równie mocno, zapomnieli gdzie się znajdują, kim są.  Nagle przerwał niezręczne milczenie, spoglądając na Susan z poważną miną.  
- Wyrusz ze mną, pragnę tego, abyśmy wspólnie odnaleźli zagubione artefakty. Stałaś mi się bliska, chociaż nie raz wyprowadzasz mnie z równowagi.
- Nic nowego, ja już nie raz miałam ochotę cię ubić, potrafisz być żenujący.
- To jak, wspólniczko, popłyniesz ze mną? Czy mam cię odstawić do najbliższego portu?
Podniosła się, przeciągając się wymownie.  
- Nie stać cię na mnie. Muszę wracać, dość się już …
Nie dokończyła, gdyż pociągnął ją ku sobie, a w jego oczach zobaczyła głębię oceanu, który zdawał się ją pochłaniać. Żar jego spragnionych ust jej dosięgnął, próbowała się bronić, ale nie na długo. Zrobiło się jej błogo na całym ciele, więc oddała mu afekt, zapominając o tym co było. Padli na ziemię, leżąc na zebranych wcześniej palmowych liściach. Byli sami w swoim świecie, zagubieni, spragnieni, niczym dwie dusze potargane przez wiatr. Gdy już jego dłonie sięgały coraz niżej, coś spadło we wnętrzu chatki. Ocknęli się z żaru, jaki ich opętał. Wtedy Susan wyrwała się z jego objęć, czując że za daleko zabrnęła.  
- Nie jestem Cindy, ani Inez, i nie chcę być lekarstwem na twą nieszczęśliwą miłość.
- Susan, to nie tak.
- A jak? Przed chwilą o mało … co ja wygaduję. Podobno nie jestem w twoim typie, jako ruda wariatka. Więc jak mam to rozumieć?
- Nie będę krył, pociągasz mnie, ale nie jak Inez, ale inaczej, bardziej jak … Ann.

Osłupiała w momencie, ale on też zaczynał się jej podobać. Jednak nie mogła mu tego wyznać, bojąc się że ją potraktuje przedmiotowo.  
- Posłuchaj, ochłońmy, poniosło nas trochę, jesteśmy samotni. Pomogę ci z tymi artefaktami, ale nie obiecuj sobie po mnie zbyt wiele. No i chcę udziału w zyskach, co ty na to?
- Dobrze, uzgodnijmy to i owo. Chodź na łódź, pokażę ci mapy.
- Mam nadzieję, że to nie jest twój kolejny tani tekst, aby mnie napaść.
- O nie … jakże bym śmiał. Pewnie wpadniesz po patelnię, chcę mieć wszystkie zęby. - dodał, uśmiechając się rozbrajająco.
Zaczęli się śmiać, schodząc w dół ku ścieżce ukrytej wśród palm. Gdy znaleźli się przy zbiorniku wodnym, niby przypadkiem popchnęła go do wody. Stracił równowagę, robiąc nie małą fontannę wokół.  
- Doprawdy zabawne, ruda. Zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni. - odparł, gramoląc się ku niej, a z jego odzieży kapała jak wodospad czysta woda.
- Nie boję się ciebie.
- Zobaczymy, jak cię złapię …
Uciekała przed nim ku plaży, aż dorwał ją na piasku. Nie zważając na jej piski, przerzucił ją sobie przez ramię, niczym trofeum myśliwskie.  
- Pożałujesz! - krzyczała.
- Ale najpierw ty. - zaśmiał się szyderczo, wrzucając rudowłosą w pieniące się fale.
Sam odpłynął jak najdalej potrafił, śmiejąc się wciąż do rozpuku.  
- Lucas, tam płynie rekin! Uciekaj!
Nie ryzykując zaczął płynąć w panice do brzegu, a gdy zobaczył jak tym razem to ona zanosi się śmiechem, zrozumiał, że dał się nabrać.  
- Ty ruda wariatko, jesteś okropna!
- Uczę się od najlepszych. - odparła, mijając go z triumfem w oczach.
Nie wiedział co z nim robiła, ale nie miał zamiaru jej zbyt szybko wypuścić, była intrygująca i nie łatwa w obyciu. Jeszcze takiej dziewczyny nie miał w swym życiu, ale czy chciał mieć na dłużej? Musiał się przekonać.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2704 słów i 14515 znaków. Tagi: #przygodowe #miłosne

4 komentarze

 
  • Użytkownik Niutria

    BardzO ciekawę opowiadanie!  
    Czekam na kolejna część!  :zakochany:

    25 cze 2019

  • Użytkownik AuRoRa

    @Niutria dzięki, cieszę się, że się spodobało, niebawem dodam :)

    25 cze 2019

  • Użytkownik dreamer1897

    Odkrył swoją przeszłość przed Susan. Tak myślałem, że upatrzył sobie w niej ukojenie po kim właśnie z przeszłości. Myślę, że teraz możemy oczekiwać niesamowitej podróży pełnej przygód i nowych wyzwań.

    22 cze 2019

  • Użytkownik AuRoRa

    @dreamer1897 Przeszłość za nim się ciągnie, ale Susan zaczyna rozumieć dlaczego jest taki jaki jest. Pora na przygodę, w końcu szukają skarbu, który Lucas upatrzył już dawno. Dzięki za komentarz i odwiedziny :)

    22 cze 2019

  • Użytkownik Somebody

    Przyjemnie się ciebie czyta

    16 cze 2019

  • Użytkownik AuRoRa

    @Somebody dzięki za kolejne odwiedziny, cieszę się bardzo, pozdrawiam :)

    17 cze 2019

  • Użytkownik AnonimS

    Nie ma nudy. Między nimi iskrzy tylko czy tego nie spieprzą. Oboje mają do tego inklinacje. Pozdrawiam

    15 cze 2019

  • Użytkownik AuRoRa

    @AnonimS Nie ma lekko, choć ciągnie ich wciąż do siebie. Oby zrozumieli co jest naprawdę ważne w życiu. Dzięki za komentarz i odwiedziny :)

    17 cze 2019

  • Użytkownik AnonimS

    @AuRoRa zawsze Ciebie odwiedzam :)

    17 cze 2019