Po horyzont - Część 4

Statek zdawał się kołysać, procenty zadziałały na nie przyzwyczajoną do picia Susan. Powoli wspinała się po  stromych schodkach na pokład. Zauważyła jak oszust obłapia zgrabną szatynkę, nie dając jej się oddalić. Patrzyła na niego, nie kryjąc zażenowania.  
- Miałam ochotę na … więcej, przecież mówiłam, że wrócę, źle mnie zrozumiałeś?
- Cindy, to nie tak.
- A jak?
- Ona mi pomaga, to nikt ważny.  
- W czym ci pomaga, w piciu?
- Kotku, pracuje dla mnie, przecież ci mówiłem, czym się zajmuję. Oblewaliśmy ostatni sukces.
- Ostatnio tłumaczyłeś, że pracujesz w pojedynkę. - powiedziała, patrząc mu z niedowierzaniem w oczy.
- A myślisz, że każda sprawa jest łatwa?
Miedzianowłosa przysłuchiwała się ich rozmowie, nie rozumiejąc o co chodzi. Wyszła na pokład, wykręcając polaną rumem bluzkę.  
- Lucas, jaka sprawa? - spytała Susan rozbawiona.
- Ta, którą prowadzimy, no … przecież wiesz. - dodał, puszczając do nie porozumiewawczo oko.
- Nie wiem. - odparła ośmielona po procentach.
- Nierozgarnięta ta twoja współpracownica – zaśmiała się Cindy – Zwolnij ją, jako detektyw dasz sobie radę sam.
Gdy dziewczyna usłyszała, co powiedziała jego znajoma, parsknęła głośno śmiechem.  
- Detektyw … dobre, przecież jesteś zło… - nie dokończyła, bo zatkał jej usta ręką.
- Za dużo wypiła, mówi od rzeczy.
Wtedy dostał kopniaka w kostkę, aż krzyknął.  
- Zwariowałaś!?
- Sam zacząłeś, kłamczuchu.
Oszust nie wiedział co ma zrobić, gdyż Susan zdecydowanie zbyt dużo mówiła. Zaczynał żałować, że nie zabrał jej wcześniej butelki. Cindy patrzyła na oboje przewracając oczami.  
- Oszukujesz mnie – odparła zdegustowana – nic tu po mnie.
- Kotku, Cindy, zaczekaj … - dobiegł do niej, ale najwyraźniej już nie chciała z nim rozmawiać.
Próbował jeszcze coś zdziałać, ale długonoga kochanka odeszła bez słowa. Rudowłosa widziała, jak zdenerwowany kopie pobliski kosz na śmieci, wysypując z niego całą zawartość. Susan widziała gniew w jego oczach, gdy wracał na łódź, pomimo tego rozbawiona dodała.
- Nie chciała z powrotem stringów?

Zamiast się uśmiechnąć, popchnął ją prosto do wody. Nie zdążyła zareagować i po chwili głośny plusk rozległ się po okolicy. Patrzył w wodę, czekając aż dziewczyna wypłynie, ale ujrzał tylko bąbelki docierające do powierzchni. Dotarło do niego, że to nie żarty, czyżby użył zbyt wiele siły? Skoczył za nią tak jak stał, nurkując pod wodę. Szukał jej w pobliżu i gdy tylko zlokalizował nieprzytomną Susan, zaczął wyciągać dziewczynę w stronę pomostu. Wygramolił się z wody, ciągnąc za sobą miedzianowłosą towarzyszkę. Z przerażeniem zobaczył, że musiała się o coś uderzyć, bo uparcie nie dawała znaku życia. Zaczął ratować nieszczęsną, robiąc sztuczne oddychanie, którego nauczył się niegdyś na kursie. Wreszcie Susan otworzyła oczy i wykrztusiła wodę, którą się zachłysnęła. Patrzył na nią z przerażeniem, ciesząc się, że na powrót odzyskała świadomość. Mokre ubranie przylegało do jej ciała, patrzyła na niego w wyrzutem.  
- Wystraszyłaś mnie.
- A ty chciałeś mnie zabić?
- Nie, za dużo mielisz jęzorem, wyprowadziłaś mnie z równowagi i …
- Przeze mnie ci więcej nie da, co? Detektywie? - prychnęła, próbując się podnieść.
Miał mieszane uczucia, z jednej strony chciał się jej pozbyć, z drugiej wywoływała w nim skrajne emocje.  
- Nie musiałaś się wtrącać.
- Wszystkich okłamujesz, aby dostać to, czego chcesz? Nie potrafisz inaczej?
- To moja sprawa jak żyję, a tobie nic do tego!
Spojrzała na niego, jakby próbowała go rozszyfrować.  
- Rodzice muszą być z ciebie dumni, współczuję im takiego syna. Nie wierzę, że wychowywali cię na oszusta. - prychnęła z politowaniem.
Zauważyła zmianę na jego twarzy, nagle spoważniał, jakby trafiła na trudny temat. Pociągnął ją za sobą na łódź, chciała się wyrwać, ale trzymał ją mocno.  
- Puść mnie, co ci jest?!
Nie słuchał jej wcale, tylko zaprowadził do kajuty, gdzie trzymała rzeczy.  
- Pakuj się i wypierdalaj! - dorzucił gniewnie, aż się przeraziła.
- Znowu coś nie tak?
- Ruda, nie zmuszaj mnie, abym cię sam wyrzucił, bo potrafię to zrobić, uwierz mi.
- Dobrze, pójdę, bo to nie ja jestem wariatką, tylko ty jesteś niezrównoważony! Siedź sobie sam, pij ile wlezie, kradnij i ściągaj tu zdziry. Tylko to potrafisz!
Zaczęła roztrzęsiona zbierać swoje rzeczy, jakby nagle zrozumiała, jak wielki błąd popełniła. Głowa bolała od uderzenia o statek, przecież mogła zginąć i to w tak głupi sposób. Z ubrania wciąż kapała woda, czuła się jak sto nieszczęść w jednym. Wreszcie zebrała wszystko, już miała wychodzić, kiedy spojrzał na  nią po raz drugi.  
- Zostawiłaś coś- dodał obojętnym tonem.
- Co?
- Tam. - pokazał na stolik, gdzie leżał telefon.

Podeszła tam, aby go wziąć, kiedy on odezwał się znowu.  
- Nie wiem co myślą rodzice, bo ich od dziecka nie widziałem na oczy.
- Pewnie zwiałeś z domu, nic nowego – prychnęła, chcąc go wyminąć.
- Nie masz o mnie pojęcia, nawet bladego. Myślisz, że kradłem dzieciom zabawki, że zawsze taki byłem.
- Masz rację, nie znam cię wcale, bo ciągle kłamiesz. Cokolwiek robisz, to nie ty, to maska, udawanie.
Wyszedł z pomieszczenia, po chwili otwierając kolejną butelkę rumu na jej oczach. Pociągnął duży łyk, po czym podszedł do niej blisko.  
- Chcesz się dowiedzieć, proszę bardzo. - dodał siadając na łóżku.
- O czym niby?
- O mnie. Usiądź. - pociągnął rudowłosą za ramię.
W mokrym jeszcze ubraniu usiadła koło człowieka, który był dla niej jedną wielką zagadką. Za każdym razem, gdy myślała, że coś o nim wie, ten kolejny raz ją zaskakiwał. Spojrzała na niego, nie wiedząc dlaczego wciąż tu tkwi.  
- Rodzina, pamiętam ją doskonale, jakby to było wczoraj. - zaczął mówić, robiąc pauzę na łyk trunku, przetarł usta ręką, odkładając na chwilę butelkę na stolik. - Dom nie był duży, ale znałem tam każdy kąt. To stało się tak nagle, wiedzieliśmy o załamaniu pogody, to nie pierwszy raz, kiedy tak mocno wiało. Ojciec zawsze wiedział wszystko najlepiej, ale wtedy zrobił błąd. Matka chciała abyśmy wyjechali, ale on twierdził, że się nic nie stanie, że huragan się uspokoi, jak zawsze. Nie tym razem. Wiatr się wzmagał, siedzieliśmy w salonie, kiedy przez zabite deskami okno do środka przebiła się jakaś metalowa konstrukcja. Potem to działo się w takim tempie, że ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Ojciec kazał mi wskoczyć do wanny, wrócił się po matkę, mieli do mnie dołączyć, ale to był ostatni raz, kiedy widziałem go żywego. Słyszałem potworny huk, jakby pociąg towarowy lub samolot przeleciał przez nasz dom. Potem się trochę uspokoiło, pokaleczony wygramoliłem się z rumowiska. Zacząłem ich wołać, szukać, w końcu odnalazłem matkę, ledwo oddychała, poraniona prosiła, abym poszukał pomocy. Wybiegłem za zewnątrz, ktoś przechodził, zdawał się jakby czegoś szukał. Myślałem, że mi pomoże, zaprowadziłem go do matki, a ten zamiast ją ratować, pomóc wstać, cokolwiek, to zerwał jej z ręki srebrną bransoletkę, którą była pamiątką po babci. Szukał drogocennych rzeczy, zamiast pomóc. Nagle uciekł, ponownie wybiegłem za zewnątrz, zobaczyłem przywalonego czymś ojca, ale nie oddychał. Wróciłem do matki, nie chciałem jej mówić, że ojciec nie żyje, powiedziałem, że nie wiem, gdzie on jest. Tego dnia pierwszy raz skłamałem. Usłyszałem służby ratunkowe, pobiegłem do nich, ale zanim dotarli, było za późno. Gdyby tamten człowiek pomógł wydobyć matkę, zatamować krwawienie, zamiast kraść, może by przeżyła. Stwierdziłem, że nie będę mieć dla nikogo współczucia, bo po co, skoro zamiast pomagać, ważniejsza była ta cholerna bransoletka ze srebra, rozumiesz?! - dodał z wyrzutem, a w jego oczach pojawiły się łzy.

Susan czuła się dziwnie, nie wiedziała czy to prawda, ale mówił to z takim przejęciem. Chwyciła za butelkę i sama pociągnęła łyka krzywiąc się.  
- Wybacz, jeśli to prawda co mówisz, to współczuję.
- Możesz mi nie wierzyć, twoja sprawa. Gdyby nie tamten przeklęty dzień, może byłbym taki jak ty. Mógłbym zostać kierowcą, albo sprzedawcą w sklepie, prowadzić nudne życie, wracając do mieszkania, czy domu, żeby obejrzeć telewizję, a potem poszedłbym spać i tak od nowa. Mam to w dupie, wolę żyć na krawędzi, nie wiedzieć co zdarzy się jutro, mam jedno życie, nie będzie banalne, o nie!
Susan skołowana patrzyła przed siebie, przypominając sobie własną rodzinę. Gospodarstwo, matkę krzątającą się w szklarni przy roślinach, ojca naprawiającego samochody i brata, który nie raz marzył o tym, aby zostać gitarzystą w rockowym zespole, ale wiedział, że to tylko głupie marzenia. Znała wartość pieniędzy, nigdy nie robiła nic poza prawem, a pieniędzy często starczało tylko na najpilniejsze potrzeby. Obiecała im, że ich nie zawiedzie. Wyjechała i zamiast robić coś uczciwego i nudnego, siedzi teraz koło oszusta.  
- Powiedz, co to za mapy, co to za ustrojstwo chowasz pod kluczem?
- Chcesz … wiedzieć? - dodał dość mocno wypity.  
- Chcę, widziałam zdecydowanie zbyt wiele, aby spać spokojnie.
W kieszeni zaczął szukać kluczy, w końcu chwiejnym krokiem zbliżył się, aby otworzyć pomieszczenie. Susan weszła za nim, tym razem jej nie wyrzucił.  
- Widzisz tą mapę?
- Po co ci ona? Co tu jest zaznaczone?
- Chcę tam się udać, … po skarb.
- Skarb? W tych czasach?
- Myślisz, że już wszystko odnaleźli? Dawniej ukrywano co popadnie na wyspach, mam namiary, ruda. - uśmiechnął się do niej, jakby wcześniej nic złego się nie stało.
- Oszalałeś do reszty – skwitowała.
- Nie, jeden już odnalazłem, pokażę ci. - dodał, nachylając się nad sejfem.

Po kilku próbach dostania się do środka, wydobył złotą figurkę, która wyglądała na dzieło jakiejś dawnej cywilizacji. Susan wzięła ją do ręki, nie mogąc się nadziwić znalezisku.  
- Cudowne, to prawdziwe złoto?
- Pewnie, ale to nie jedyna figurka, jest ich więcej, mam kilka miejsc, ale sprawdzenie każdego kosztuje nie mało. Jednak jeśli je skompletuję, to będę ustawiony do końca życia.
- Po co mi to pokazujesz, przecież mi nie ufasz.
- Nie wiem, ruda. Chyba cię … lubię. - wycedził, chowając znalezisko z powrotem.
Wyszli z pomieszczenia, zamknął je na klucz, patrząc na dziewczynę stojącą przy walizce.  
- To mam w końcu wypierdalać, czy nie? - zapytała skołowana.
- Radziłbym się przebrać – odparł, patrząc na przylegające do ciała ubranie.
Zbliżył się do niej, delikatnym ruchem ręki założył jej mokry kosmyk za ucho. Spojrzeli na siebie, trwając tak chwilę w ciszy, nagle dotknął jej ust z wyczuciem. Chciał złapać ręką za biust, ale odepchnęła go, uderzając ręką w twarz.  
- Co ty sobie … - nie dokończyła, gdyż ponownie ją pocałował, ale zachłanniej.
Nie rozumiała co się z nią dzieje, ale oddała mu pocałunek. Padli na łóżko, pomyślała, że chyba faktycznie zwariowała. Lucas już nie jeden raz uwodził kobiety, to nie była dla niego nowość. Całując się wciąż upadli na podłogę. Butelka, która stała na szafce, zachwiała się i przewróciła się, uderzając oszusta w głowę.  
- Do cholery! - zawołał zdenerwowany. - Wciąż przynosisz mi pecha!
- To był znak, abyś mnie zostawił w spokoju. - dodała odpychając go.
Wbiegła do łazienki i zapominając się, przekręciła zamek.  
- Niech to szlag! - zawołała, orientując się co narobiła. - Lucas!
- Co?
- Otwórz! Zatrzasnęłam się!
- A co będę za to miał? - dodał zalotnie, przybliżając się do drzwi.
- Dopóki mnie nie wydobędziesz, to nic. - dorzuciła, śmiejąc się do siebie.
Słyszała jak odchodzi, myślała, że zjawi się z narzędziami, aby ją uwolnić, ale przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Potem dobiegło ją głośne chrapanie zza drzwi, i już wiedziała, że zostanie tu na dłużej.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2241 słów i 12278 znaków. Tagi: #przygodowe #miłosne

3 komentarze

 
  • AnonimS

    Scena na koniec z łazienką, kapitalna. Ona czeka a on śpi:)

    27 mar 2019

  • AuRoRa

    @AnonimS Dzięki, miało być z humorem ;)

    28 mar 2019

  • dreamer1897

    Susan po procentach jest jeszcze bardziej odważna i skłonna do przemocy ale ta pewność siebie doprowadziła prawie do tragedii. No i poznaliśmy genezę fachu Lucasa. Trochę straszne ale pewne wydarzenia potrafią kształtować osobowość w okrutny sposób.
    No cóż...wydaje mi się, że nie tylko poszukiwanie skarbów ich połączy na dłużej. Zapowiada się długa i obfitująca w świetne zwroty opowieść.
    :yahoo:

    20 mar 2019

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Susan czasem zanim pomyśli to powie, zwłaszcza po procentach. Dobrze, ze Lucas zareagował. Dzieciństwa nie miał sielankowego, więc i na złą drogę go ściągnęło. Skarby czekają na nich, oj zapowiada się przygoda :)

    21 mar 2019

  • emeryt

    @AuRoRa, Ty to potrafisz zainteresować swoich czytelników. Dzięki i czekam na kolejne odcinki. Przesyłam serdeczne pozdrowienia i  czekam na kolejne odcinki.

    18 mar 2019

  • AuRoRa

    @emeryt dzięki, staram się pisać ciekawie. Pozdrawiam :)

    19 mar 2019