Mój ból cz 7-10.

Mój ból cz7.

- A dzisiaj? – zapytałam lekko zdławionym głosem.
- Dzisiaj po prostu chciałem cię zobaczyć. Stanąć z tobą twarzą w twarz, żebyś wiedziała, że żyję. Nie miałem pojęcia, że to wszystko się tak potoczy… Przepraszam za ten miecz. Nie chciałem pozbawiać cię życia. Chciałem tylko pogadać, a podejrzewałem, że ten palant może nam to uniemożliwić jeśli się tam zwyczajnie pojawię... Poza tym, kiedy tam tak staliśmy i kiedy patrzyłem w twoje oczy, wyczytałem z nich duże, naprawdę duże uczucie do tamtego chłopaka. A w jego? Była pustka, nic dla niego nie znaczyłaś, jego celem w życiu było zniszczenie cię psychicznie. Wyraźnie widziałem to w jego umyśle. Byłem wściekły, ale nie chciałem abyś się mnie jeszcze bardziej wystraszyła, więc udawałem, że cię nie poznałem.
- Wszystko to jest takie dziwne! Trudno mi w to uwierzyć. – odparłam po chwili. – Zmusiłeś go aby ode mnie odszedł?
- Nie! Oczywiście, że nie. Widziałem tylko jego myśli... Tamtą decyzję podjął sam.
Zamyśliłam się na moment. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Rozciągał się z niego widok na pięknie urządzony plac. Po prawej stronie cudnym błękitem wody połyskiwał basen. Dalej rozległy teren porosły trawą graniczył z lasem. Tam właśnie wylegiwały się obydwa smoki. Łuski mojego Gryfa połyskiwały krwistą czerwienią w promieniach zachodzącego słońca. Czarne niczym heban łuski Ciernia mieniły się teraz granatem, zielenią i fioletem. Kruczoczarne błony skrzydeł rozłożone miał na trawie tak, jakby chciał je sobie rozprostować. Jego kły, szpikulce i szpony jaśniały oślepiającą bielą.
Odwróciłam się znów w stronę łóżka i niemal uderzyłam nosem w tors Aidana. Zaśmiałam się, kiedy objął mnie czule.
- Wypatrzyłaś tam coś ciekawego? – zapytał, wtulając twarz w moje włosy.
- Nasze smoki. – odparłam radośnie. – Masz piękny plac. Widziałam basen.
- Ostatnio dużo pływam. W ten sposób najlepiej odpoczywam… Poza tym, super pływa się nago.
Spojrzałam na niego zaskoczona, a on zaśmiał się, widząc moją minę i pocałował mnie czule.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, Aidan….. Tak bardzo za tobą tęskniłam. Ciekawe czy uda nam się nadrobić ten stracony czas?...
- Nie martw się tym teraz... Najważniejsze, że ponownie się odnaleźliśmy.
- Wiem. – pocałowałam go w szyję. Jego metr dziewięćdziesiąt jeden centymetrów wzrostu sprawiało, że wyżej bez wspięcia się na palce nie potrafiłam.
- Tak bardzo się zmieniłaś przez te lata. A ja tak bardzo żałuję, że nie widziałem tych zmian.
- Zobaczysz jeszcze niejedne. – uśmiechnęłam się. – Zwłaszcza jeśli twoje plemniki dotrą tam gdzie powinny.
- Mam nadzieję, że tak będzie… A jak sądzisz, co na to powiedzą twoi rodzice?
- Ucieszą się, że wreszcie będę szczęśliwa. Widzisz oni nigdy nie polubili tak w stu procentach Shane’a. Był zbyt opryskliwy... Poza tym, też długo nie mogli pozbierać po twoim nagłym zniknięciu. Widzieli mój ból i współczuli mi. Teraz będą szczęśliwi razem z nami… A powiedz mi, gdzie my tak właściwie jesteśmy?
- W Rumunii. Dokładnie w Karpatach. Gdzieś niedaleko osławionego zamku Hrabiego Draculi.
- Nie zostaniemy tutaj zaatakowani przez wojsko?
- Żartujesz? Te góry są zbyt wysokie. A poza tym żyje tutaj tyle dzikich smoków, że nie odważą się nas zaatakować. Zostaliby spopieleni. – Aidan zaczął mnie głaskać po włosach. Jakby na potwierdzenie jego słów gdzieś w oddali rozległ się wściekły ryk smoka, powtórzony po chwili przez trzy kolejne i zwielokrotniony przez góry. Gryf i Cierń podnieśli łby i odpowiedzieli zgodnym rykiem.
- Masz ochotę na jakiegoś drinka? – Aidan spojrzał na mnie spod oka.
- Chętnie, ale powiadomię rodziców, że na razie tutaj zostaję, żeby mi na zawał nie zeszli.
- Będę w salonie.
Po kilku minutach rozmowy, rodzice przyjęli do wiadomości, że znów jestem z Aidanem, i że zostaję u niego na noc. Ucieszyli się, że z zakończenia mojego związku z Shanem.
- I jak? – zapytał Aidan, podając mi szklankę z martini, colą i lodem.
- I wszystko ok. – uśmiechnęłam się szeroko, odbierając od niego drinka.
- Jak zareagowali?
- Ucieszyli się. Ale martwią się trochę tym, jak poradzimy sobie po takiej rozłące, spowodowanej nie z naszej winy.
- Hej. Wszystko będzie dobrze... Jeśli faktycznie pojawi się dziecko, to też sobie poradzimy. Ja naprawdę tutaj nie próżnowałem. Odłożyłem dość sporo kasy.
- Ok. A ja dopóki nie okaże się, że jestem w ciąży, wracam do życia Smoczego Jeźdźca!
- Naprawdę?
- Tak. Już zbyt długo nim nie byłam. Teraz to nadrobię... Z twoją pomocą.
- Dobrze. To… zamieszkasz ze mną?
- Oczywiście! Też nie chcę cię już opuszczać.
- Dziękuję… Co prawda nie byłem na to teraz przygotowany, ale... – Aidan niespodziewanie upadł przede mną na kolana. – Wyjdziesz za mnie? Jest to pytanie, które chciałem ci zadać tamtego feralnego dnia, ale zaskoczyła nas bitwa, a potem, jak wiadomo straciliśmy się z oczu.
Zatkało mnie kompletnie. Nie byłam w stanie wydusić odpowiedzi, ale najwyraźniej była ona widoczna w moich oczach, bo Aidan wstał nagle i chwycił mnie na ręce.
Znów kilka godzin spędziliśmy w łóżku. Kiedy obudziłam się wcześnie rano, mężczyzny nigdzie nie było. Ciernia również. Gryf powiedział mi tylko, że odlecieli, ale stanowczo zabronił mi również odejść. Wreszcie w godzinach dopołudniowych ujrzałam na niebie szybko rosnący czarny punkt. Cierń ostro wyhamował w powietrzu i wylądował na tylnych łapach. W przednich trzymał duże zawiniątko. Dopiero po chwili rozpoznałam w nim pudło, do którego zapakowałam mój rynsztunek.
- Byłeś w moim domu? – wykrzyknęłam zaskoczona, podbiegając do Aidana, który chwilę wcześniej zeskoczył z grzbietu smoka.
- Tak, byłem. Rozmawiałem z twoimi rodzicami. Zgodzili się, abyś tutaj zamieszkała. Ucieszyli się z moich oświadczyn. Przy okazji zabrałem twoje rzeczy Jeźdźca i większość twoich prywatnych, jak i swoich... W moim dawnym mieszkaniu też byłem.
Dopiero wtedy zauważyłam duże juki przytroczone do siodła Ciernia i kolejne siodło. Zauważyłam, że było to siodło mojego Gryfa. Na nim walczyłam w powietrzu.
- Spotkałem się też z naszymi przyjaciółmi. Przylecą tutaj w późnych godzinach popołudniowych.
Skinęłam nieznacznie głową. Bałam się tego spotkania.

Mój ból cz 8.

- Będzie dobrze. Nie martw się. A teraz przebieraj się i lecimy. Zobaczymy ile pamiętasz z walk powietrznych. Poćwiczymy trochę.
Z pomocą Aidana założyłam Gryfowi siodło bojowe. Następnie ubrałam się w strój Jeźdźca do walk w powietrzu, przypasałam miecz i wzięłam tarczę. Wdrapałam się na grzbiet mojego smoka. Zaciągnęłam rzemienie ochronne wokół kostek nóg, wyciągnęłam miecz w pochwy i chwyciłam za łęk siodła. Gryf z odgłosem podobnym do uderzenia gromu rozpostarł olbrzymie skrzydła, napiął potężne mięśnie tylnych nóg i wystrzelił w powietrze. Szaleńczo bił skrzydłami powietrze, by nabrać, jak największej wysokości. Wzbijał się niemal pionowo, więc mocno przylgnęłam do jego szyi uważając, by nie nabić się na jego szpikulec, który wyrastał tuż przede mną. Obejrzałam się gdzie jest Cierń i niemal w tym samym momencie musiałam wykonać gwałtowny przechyl w lewo, aby uniknąć kolczastego ogona czarnego smoka. Gryf warknął wściekły, że nie udało mu się uciec przed swym pobratymcem. Gwałtownie zatrzymał się w powietrzu, co spowodowało, że smok Aidana nie zdołał wykonać zwrotu. Mój natychmiast to wykorzystał. Otworzył szeroko paszczę. Usłyszałam jakby odległy szum potężnego wodospadu i spomiędzy jego szczęk wytrysnął gorący płomień ognia. Cierń ryknął boleśnie, gdy został nim osmalony. Aidan spojrzał na mnie, a następnie na Gryfa z niedowierzaniem. W tym czasie Cierń wykonał piękną beczkę w powietrzu i zrównał się z Gryfem. Mój smok wzbił się trochę ponad pobratymca, ściągnął lewe skrzydło i bokiem przeleciał nad Aidanem w ten sposób, abym ja mogła zaatakować przeciwnika. Szybkim ruchem nadgarstka cięłam trochę powyżej głowy chłopaka, nie chciałam mu przecież zrobić naprawdę krzywdy. Mój miecz o czerwonej klindze (tradycja nakazywała, aby Jeździec posiadał miecz o klindze tego samego koloru co łuski jego smoka. Oraz drugi normalny miecz do ćwiczeń. Tym razem walczyliśmy tymi z kolorowymi klingami) i rękojeści w kształcie lecącego sokoła wędrownego z osadzonym na końcu dużym rubinem, przeciął z cichym świstem powietrze, tuż przy głowie Aidana. Ten sparował mój cios swoim półtoraręcznym, czarnym mieczem. W momencie kiedy nasze klingi zderzyły się o siebie ujrzeliśmy snop iskier. Atak i przelot Gryfa były takie szybkie, że w tej pozycji lotu nie mieliśmy szans na większą ilość ciosów. Kiedy Gryf wyrównał lot, smok Aidana mocnym uderzeniem skrzydeł wyleciał tuż przed nas i obrócił się przodem. Zderzyliśmy się w powietrzu. Tak, jak powinno odbywać się to w prawdziwej bitwie, nasze smoki zaczęły walczyć między sobą. Nie robiły sobie krzywdy, ale wykonywały wszystkie powietrzne manewry obowiązujące w walkach smoków pysk w pysk. W tym momencie ani ja, ani mój przeciwnik nie byliśmy w stanie zrobić nic innego jak tylko kurczowo trzymać się jedną ręką przedniego łęku siodła, a drugą ściskać swój miecz. Wreszcie smoki się rozłączyły, kiedy już do uderzenia w ziemię dzieliło nas jakieś dwadzieścia pięć metrów. Cierń rozpostarł potężne skrzydła, wyhamowując upadek i lekko zawisając w powietrzu. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, Gryf nie wykonał tego samego manewru. Odwrócił się za to łbem ku ziemi, skulił skrzydła przy bokach i zaczął nurkować. Cierń ryknął rozwścieczony ucieczką mniejszego kolegi i śmignął za nim. Z przerażeniem patrzyłam, jak ziemia w szaleńczym tempie zbliża się ku nam. Zaczęłam się zastanawiać czy rozbijemy się, czy jednak uda się Gryfowi poderwać w powietrze. Cierń chyba musiał dojść do tego samego wniosku, bo ton jego ryku był wyraźnie zdenerwowany. Pięć metrów nad ziemią Gryf nagle rozpostarł skrzydła. Pęd powietrza wydął jego błony. Gwałtownie znów wzbiliśmy się w powietrze. Nagle usłyszałam głuche tąpnięcie o ziemię i ryk bólu czarnego jaszczura. Obejrzałam się i zobaczyłam jak Cierń zarył w ziemię. Spod jego złamanego w dwóch miejscach skrzydła wygrzebywał się powoli poobijany uderzeniem Aidan.
- Zawracaj! – wrzasnęłam w myślach do swej bestii. Jaszczur prychnął zniecierpliwiony, a z jego nozdrzy wypłynął obłoczek dymu owiewając mnie całą. – Zawracaj!!! Już!!! – tym razem mój krzyk był bardziej rozpaczliwy, niż zły. Smok zwolnił wyraźnie i nie spiesząc się, poszybował w stronę rannego kolegi i jego Jeźdźca.
- Nic ci nie jest? – krzyknąłam zdzierając rzemienie z nóg i zeskakując na ziemię. Lekko zakręciło mi się w głowie. Upadłam na kolano, ale strach o życie Aidana był tak silny, że już po chwili biegłam w jego kierunku. Był poobijany, miał rozciętą skórę na prawym ramieniu, ale wyglądał na całego. Cierń miał jedynie złamane skrzydło, którym natychmiast się zajęliśmy. Musiałam bardzo szybko przypomnieć sobie zaklęcia leczące. Cholera! Po tak długim czasie nie było to wcale łatwe.
- No no! Ładna walka. – usłyszałam głos w swojej głowie. Zdrętwiałam lekko. Był to głos mojego przyjaciela.
- Gdzie? – zapytałam Aidana.
- Zdaje się, że tam. – odparł, patrząc na północny skłon nieba. Obejrzałam się w tamtym kierunku. Zobaczyłam cztery mknące w naszą stronę świetliste punkciki. Po chwili pomnożyły się one na tysiące migoczących iskierek. W końcu zobaczyłam przed sobą niewielkie jeszcze, ale piękne smoki: złoty, perłowy, zielony i fioletowy. Nasi przyjacielw!
Uśmiechnęłam się do Aidana radosna, że przylecieli. Nagle owionął nas potężny podmuch wiatru spod skrzydeł czterech, wielkich bestii. Plac przy domu nie był przystosowany do pomieszczenia sześciu wielkich jaszczurów, więc lądowały przed nami po kolei tylko na moment, by ich Jeźdźcy mogli zejść na ziemię. Następnie razem z Cierniem i Gryfem wzbiły się wysoko w niebo i odleciały.
Stałam tuż koło Aidana, który objął mnie ramieniem. Wyczuwał, że lekko drżałam.
- Nie przywitasz się z nami? – zaśmiał się Garrett, rozkładając szeroko swoje ramiona, a następnie przytulając mnie mocno. Później kolejno przywitałam się z Anją, Evelyn i Thomasem. Nikt mnie nie odrzucił, nie ochrzanił za moje zachowanie po stracie Aidana. Rozumieli mnie.

Mój ból cz 9.

Weszliśmy wszyscy do domu. Przez duże okno salonu widzieliśmy, jak nasze smoki wzajemnie okrążają się na niebie. Był to cudowny widok. Mieliśmy szczęście oglądać te pierwotne zwierzęta nieskrępowane niczym, radosne jedynie z tego, że są razem w powietrzu. Aidan przyszykował każdemu z nas drinka. Rozpoczęła się rozmowa. Początkowo nikt nie zapytał mnie dlaczego uciekłam. Było naprawdę miło. Niemal zupełnie się odprężyłam.
- Elena, dlaczego uciekłaś od nas? - to Evelyn w końcu odważyła się cichutko zadać to pytanie. Nie odpowiedziałam od razu. Wzięłam swojego drinka i wypiłam go całego niemal na raz. Odetchnęłam głęboko, gdy alkohol zapiekł mnie w gardło.
- Byłam zrozpaczona. Kochałam Aidana. A po tamtej bitwie, gdy przez ponad miesiąc nie mogłam go znaleźć, gdy coraz bardziej cierpialam wy odmówiliście mi dalszej pomocy... Nie mam wam tego za złe, bo w końcu zrozumiałam waszą decyzję. Ale później nie potrafiłam już walczyć. Nie chciałam być Jeźdźcem. Nie miało to dla mnie sensu, gdy straciłam Aidana. - mój głos był cichy i w miarę końca mojej wypowiedzi coraz bardziej drżący. W końcu z oczu popłynęły mi obficie łzy. Aidan, który siedział tuż przy mnie, objął mnie mocno i zaczął pocieszać. Minęła dłuższa chwila aż udało mi się uspokoić. Garrett przyglądał mi się cały czas uważnie. Evelyn i Thomas kontemplowali swoje drinki, a Anja spoglądała w okno, tak jakby to, co mówiłam nic jej nie obchodziło.
- Może byłoby lepiej, gdybyś w ogóle do nas nie wracała. Trzeba było zostać z tym swoim Shanem. - Anja powiedziała to tak nagle, że wszystkich nas zamurowało. Jej słowa były skierowane wyraźnie do mnie. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- O co ci chodzi, co? Może wołabyś sama być z Aidanem, co? - warknęłam zła. Wstałam ze skórzanej białej sofy, na której siedziałam z Aidanem. Anja patrzyła na mnie wrogo.
- A żebyś wiedziała! Myślisz, że ja też nie cierpiałam po tym, jak on zniknął? Myślisz, że mnie nie było ciężko?... A wiesz, jak bardzo się cieszyłam, kiedy on do nas wrócił? Ale co z tego, skoro od razu zaczął szukać ciebie?! Myślałam, że pęknie mi serce! - Anja wpadła wyraźnie w furię. Stanęła tuż przede mną. Pomimo, że była ode mnie niemal o głowę niższa, gdybym nie była tak, jak ona Jeźdźcem, pewnie bym się jej teraz wystraszyła. Ale nie ze mną takie numery. Przypomniało mi się, że odkąd przystąpiła do Jeźdźców robiła słodkie oczy do mojego ukochanego. Chciałam jeszcze coś powiedzieć, kiedy niespodziewanie popchnęła mnie tak mocno, że wpadłam na Aidana. Oboje zwaliliśmy się na stojącą za nami sofę. Garrett i Thomas próbowali ją zatrzymać, ale zręcznie ich wyminęła i wybiegła na plac. Wyciągnęła rękę w górę i zanim udało nam się ją dogonić, jej fioletowy smok pochwycił ją i oboje odlecieli.
- Gonimy ją? - Garrett wyglądał na wściekłego.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nieee. Zostawmy ją. Coś jej najwyraźniej odwaliło.
- Wiesz, ona już dziwnie zachowywała się, jak tutaj lecieliśmy. Pytała się, czy jest w ogóle sens tu lecieć. - powiedział Thomas.
Spojrzałam na Aidana. Stał przy oknie ze spuszczoną głową.

Mój ból cz 10.

Podeszłam do niego.
- Co się stało? - zapytałam, przytulając się do jego ramienia.
- Przez cały czas, jak tu siedzieliśmy, Anja utrzymywała ze mną kontakt myślowy. Mówiła mi, jak cudownie mogłoby nam razem być w łóżku, jeśli ją wybiorę. - odparł. Garrett, Evelyn i Thomas spojrzeli na niego z niedowierzaniem.
- Ty chyba żartujesz! Prawda? – nawet Garrett, który spośród nas był najbardziej gwałtowny, teraz wyglądał na wstrząśniętego.
- Nie. Nie żartuję…. Jej „opowieści” – Aidan wypowiedział to z niesmakiem i ironią – były bardzo wyuzdane.
Garrett zagwizdał cicho. Przeczesał palcami swoje niemal białe włosy. Jego szaro-stalowe tęczówki oczu błyszczały groźnie w zapadającym zmroku.
- Ta idiotka, kiedy Elena od nas odeszła, próbowała mnie uwieść. Po jakiejś bitwie, kiedy siedziałem w swoim pokoju w Posiadłości Jeźdźców i piłem drinka dla odprężenia po kolejnej bezsensownej rzezi, przyszła do mnie i zaczęła się rozbierać. Nie pomogły ani moje prośby ani groźby. Wskoczyła na mnie i tez próbowała mnie rozebrać… Totalna wariatka. Udało mi się ją zepchnąć dopiero przy użyciu magii. – chłopak był tak wściekły, że zaczęłam się zastanawiać, czy szklanka, którą trzymał w dłoni, ma szansę to przetrwać.
- Jak myślicie... Anja od na odejdzie? – głos Evelyn był cichy i smutny.
- I tak była najsłabsza z nas wszystkich. Nie osłabi nas jakoś widocznie. – Aidan najwyraźniej położył już na niej krechę. Wyglądał na zatroskanego, nie wściekłego. Przez chwilę nikt się nie odzywał. Gdzieś w oddali przetoczył się tylko huk potężnej burzy.
- Myślicie, że dołączy do Bishopa? – w końcu Thomas zadał to pytanie, które chyba dręczyło nas wszystkich. Ja osobiście miałam nadzieję, że tego nie zrobi. Gdyby tak się stało, ten zbuntowany, zagrażający wszystkim wolnym Jeźdźcom i smokom, niezwykle groźny mag zyskałby wiele ważnych informacji, pozwalających mu zaatakować nas. Do tej pory nie wiedział ilu Jeźdźców znajduje się w Europie. A prawda była taka, że oprócz naszej szóstki, bezpieczeństwa na tym kontynencie strzegło jeszcze tylko dwóch Jeźdźców z Niemiec i jeden z Francji. Ale cała tamta trójka była mniej doświadczona niż my. Mniej nawet, niż Anja. Nie byli nam w stanie wiele pomóc.
- Musimy ją znaleźć. – Evelyn najwyraźniej nie potrafiła pogodzić się z odejściem koleżanki.
- Nie ma takiej potrzeby. – odezwał się nagle Aidan. – Ona już nikomu nie zaszkodzi. Jednakże musimy odszukać Brega. Będzie potrzebować naszej pomocy.
- Dlaczego?... Co się stało?
- Anja się zabiła… Zeskoczyła ze smoka, gdy ten przelatywał nad łańcuchem gór. Nawiązała ze mną kontakt tuż przed zeskokiem. Smok nie zdołał jej ocalić. – głos Aidana był dziwnie zachrypnięty. W salonie znów zapadła cisza. Chociaż Anja nie należała do super sympatycznych osób, była przecież jedną z nas, więc każdego jej śmierć w jakiś sposób dosięgła.
- Jeżeli mamy odnaleźć Brega, to zróbmy to jak najszybciej… Burza tutaj nie będzie zbyt bezpieczna. – z otępienia wywołanego tą nieoczekiwaną wiadomością pierwszy otrząsnął się Thomas. Wyszliśmy na plac. Właśnie lądował na nim złoty smok Garretta.
Ostatnie promienie słońca, które odbijały się jeszcze w szczytach gór, wydobywały z jego łusek czerwonawe refleksy. Błony skrzydeł wyglądały, jak świeżo roztopione złoto. W porównaniu do pozostałych bestii, Gleadr miał ciemnobrązowe szpikulce grzbietu i ogona oraz kostną buławę kończącą smukły ogon. Jedynie kły i szpony płonęły śnieżną bielą. Ciemnozłote oczy były niczym dwa ogniska. Garrett szybko wspiął się na jego grzbiet, a smok natychmiast skoczył w powietrze. Pomimo, że był samcem, był najmniejszy spośród pozostałych bestii. Jedynie Brego był niewiele od niego mniejszy.
Kolejna była perłowa smoczyca Thomasa. Jej łuski lśniły niczym najczystsza macica perłowa, błony skrzydeł były tak jasne, że prawie przezroczyste. Przy bardzo uważnym przyjrzeniu się można było dojrzeć niewyraźne zarysy tego, co znajdowało się za jej skrzydłami. Ona jedyna nie posiadała szpikulców na grzbiecie. Jedynie jej ogon stanowił bardzo groźną broń. Od połowy swojej długości uzbrojony był w setki ponad metrowych kolców zabarwionych lekko na czerwono.
Następnie wylądował zielony smok Evelyn. Piękny, majestatyczny jaszczur. Najsmuklejszy ze wszystkich znanych mi smoków, o wyjątkowo długich skrzydłach zakończonych czepliwymi pazurami. Jego łuski były ciemnozielone, przechodzące w niemal seledynowe na brzuchu. Błony skrzydeł były koloru leśnej sadzawki. Cały jego łeb otoczony był kołnierzem bielutkich kolców. Szpikulce na grzbiecie tuż u podstawy szyi nie dłuższe niż pięc centymetrów, tuż za siodłem osiągały imponującą długość metra, dwudziestu centumetrów. Ogon uzbrojony był w kostną kulę z pięcioma długimi kolcami. W walce jaszczur ten był jednym z groźniejszych przeciwników. I najlepszym lotnikiem spośród naszych smoków.
W końcu i ja dosiadłam moją bestię. Ostatni w powietrze wzbił się Cierń z Aidanem na grzbiecie. Spojrzałam na niego zauroczona. Cudowny, czarny jaszczur zawisł w powietrzu tuż przed nami.
- Rozdzielamy się na trzy zespoły… Evelyn i Thomas lecą razem, Garrett, ty sam, a ja z Eleną. Szukamy Brega. Musimy też zabrać ciało Anji. – usłyszeliśmy w myślach głos mojego ukochanego. – Pamiętajcie, że Brego może być teraz skrajnie niebezpieczny. Stracił swojego jeźdźca. Uważajcie też na tę burzę. Jeśli uderzy w nas, gdy będziemy w górze, możemy się nie obronić. Po drugiej stronie gór, na lewo od mojego domu, jest obszerna dolina, gdzie smoki będą mogły się później schronić, ale tam gdzie lecimy, musimy liczyć na szybkie załatwienie całej sprawy oraz spryt i umiejętności lotnicze naszych bestii.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 4041 słów i 22337 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AuRoRa

    Szczegółowe, dynamiczne opisy treningu w powietrzu, charakterystyka smoków świetna, detale kolory. W dodatku rozwijająca się akcja i wątek miłosny, przyjemnie się czyta.

    24 sie 2018

  • elenawest

    @AuRoRa dziękuję :-D miło mi, że ci się tak podoba :-)

    24 sie 2018

  • chaaandelier

    No, no, no. :D Robi się coraz ciekawiej.

    6 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier to się cieszę, że się podoba :-P

    6 maj 2016