Mój ból cz 11-13.

Mój ból cz 11.

Smoki skręciły w trzy różne strony. Razem z Aidanem poleciałam na północ. Daleko przed nami ujrzeliśmy niemal czarne niebo zasnute ciężkimi chmurami, co chwilę przecinane błyskawicami.
- Musimy się pospieszyć. Może być nieciekawie. – odezwałam się w myślach do Aidana. Skinął jedynie głową, a Cierń wzbił się jeszcze wyżej, by przelecieć tuż nad granią górską. Po kilku minutach poszukiwań zauważyliśmy Brega. W jego stronę leciał już również Garrett na swoim smoku. Był dużo bliżej niż my, więc widzieliśmy, jak fioletowy jaszczur podniósł nagle głowę i wystrzelił w swego pobratymca strumieniem ognia. Gleadr wykonał błyskawiczny zwrot. Mój Gryf ryknął wściekły. Nigdy nie cierpiał, gdy jego bracia krwi atakowali się bez powodu. Uderzył mocno skrzydłami, wzbijając się wysoko nad Brega i zanurkował wściekle w jego kierunku, szeroko rozstawiając tylne łapy, by przygwoździć młodszego kolegę do ziemi. Tuż przed nim przekrzywił skrzydła w ten sposób, że teraz wyglądał, jak orzeł chcący schwytać swą ofiarę. Brego odwrócił się zaskoczony jego atakiem, ale nie zdążył już zaatakować. Gryf przygwoździł go swoim ciężarem i pędem wynikającym z nurkowania. Brego skrzeknął wściekły i chlasnął mojego smoka przednią łapą w bok szyi. Gryf warknął ranny i szarpnął się w bok. To pozwoliło mniejszemu smokowi oswobodzić się. Wyprysnął w górę, ale tutaj napotkał przeszkodę w postaci Gleadra i potężnego Ciernia (był największym smokiem w naszych szeregach.) Chciał zawrócić, ale już zdążyli nadlecieć Bucky i Pearl z Evelyn i Thomasem na grzbietach. Fioletowy smok znalazł się w pułapce. Ze wszystkich stron nacierały na niego wielkie jaszczury, wściekłe z powodu jego nagłego podwójnego ataku. Od dołu dodatkowo drogę ucieczki zagradzał mu ranny Gryf. Krew z jego rany cały czas płynęła, ale zdawał się nie zwracać na to uwagi, chociaż czułam, jak drżał za każdym uderzeniem skrzydeł.
Cierń wygiął nagle szyję i wystrzelił w powietrze potężnym strumieniem ognia, tak gorącym, że wszyscy poczuliśmy jego żar na twarzach. Brego warknął przestraszony i w momencie, kiedy Cierń zamknął paszczę, śmignął w górę, wyrywając się z okręgu smoków. Gwałtownie ściągnął prawe skrzydło i zaczął uciekać na północ, w kierunku nadciągającej burzy. Pozostałe smoki natychmiast rozpoczęły za nim pościg. Pomimo dużo mniejszych skrzydeł, Brego był niemal tak dobrym lotnikiem, jak zielony Bucky. Ale teraz sił dodawał mu strach i smutek, także ani Bucky, ani Cierń nie mogli go dogonić. Nagle uderzył w nas potężny podmuch wiatru. Złapała nas gwałtowna ulewa. Niebo wokół nas zaczęło rozjaśniać się błyskawicami. Co jakiś czas nasze smoki musiały wykonywać gwałtowne skręty, by nie zostać trafionym przez piorun. A Brego leciał dalej. Niebo wokół nas było tak czarne, że ledwo widzieliśmy gdzie lecimy. Straciliśmy rachubę czasu, byliśmy zziębnięci, zdrętwiali i przemoknięci. Nagle fioletowa bestia wydała z siebie przerażony skrzek i zawróciła niemal w miejscu. Ze zdumieniem spoglądaliśmy na niego, gdy przelatywał koło nas.
- Co się mu stało? – zapytał Thomas. Ale nie mieliśmy czasu odpowiedzieć, bowiem uderzyła w nas ściana deszczu połączonego z gradem wielkości piłek do tenisa. Smoki ryknęły przerażone. Wiedzieliśmy, że grad w powietrzu oznacza dla nas tylko śmierć. Pierwszy Bucky wykonał gwałtowny w tył zwrot i zaczął nurkować ku ziemi. Zadanie miał utrudnione przez deszcz, który chlastał go mocnymi strumieniami, wiatr, co jakiś czas spychający go z obranego kursu i ciemność ograniczającą widoczność. Niewiele myśląc Pearl, Gleard i Gryf, pomimo swej rany, wykonały identyczny manewr niemal w tym samym momencie. Najwięcej problemów z ostrym zwrotem miał Cierń. Jego potężne skrzydła były w tym momencie jego wrogiem. Wielka powierzchnia błon nośnych sprawiała, że nie był w stanie tak szybko złożyć swych skrzydeł, co spowodowało, że wiatr co jakiś czas rozprostowywał mu je. W końcu warknął wściekły, naprężył mięśnie i złożył skrzydła. Zaczął opadać ku ziemi niemal, jak kamień. Lot kontrolował jedynie ogonem, którego używał, jak steru. Wreszcie wylądowaliśmy. Zdawało nam się, że słyszymy gdzieś ryki jakiegoś smoka, ale tak naprawdę mogło to być tylko wycie wiatru w szczelinach skalnych gór. Po godzinie potężnej ulewy, kiedy wszyscy tuliliśmy się do naszych drżących smoków, burza zaczęła przechodzić. Wreszcie niebo pojaśniało. Ujrzeliśmy jedynie trójkę z nas.
- A gdzie Evelyn i Garrett? – wrzasnęłam, bo wiatr nadal huczał nam nad głowami. Aidan i Thomas pokręcili tylko przecząco głowami. Zaczęliśmy się rozglądać, ale dolina, w której udało nam się wylądować była zbyt rozległa byśmy mogli coś dostrzec bez wznoszenia się w powietrze.
- Jak się czuje Gryf? – zapytał Aidan podchodząc do mnie i obejmując mnie mocno.
- Jest obolały. Brego dość mocno go zranił. – odparłam. Kilka minut zajęło nam wyleczenie głębokiej rany czerwonego jaszczura. Kiedy wreszcie przestał szczerzyć kły z bólu, ponownie go dosiadłam. Chłopcy zrobili to samo i trzy smoki znów wzbiły się w powietrze. Zmrok już zapadł, ale chmury odsłoniły wielkie połacie gwiazd, więc widzieliśmy na dość duże odległości. Po pół godzinie poszukiwań odnaleźliśmy ich. Bucky i Gleadr leżeli na ziemi, swoimi poszarpanymi skrzydłami osłaniając Brega. Evelyn i Garrett właśnie wygrzebywali się spod ich łap. Pearl, Gryf i Cierń wylądowali niedaleko nich. Z ulgą odkryliśmy, że pozostałe trzy smoki nadal oddychały. Kiedy zeskoczyliśmy na ziemię, zaczęły się właśnie podnosić. Znaczy tylko Gleadr i Bucky, bo fioletowy jaszczur nadal leżał na boku ciężko oddychając.
- Jest ciężko ranny. Ma złamane obydwa skrzydła i chyba parę żeber. Widzieliśmy, jak gwałtowny podmuch wiatru rzucił nim o ostry występ skalny, a później cisnął o ziemię. Nasze smoki też były już lekko ranne, ale zdołaliśmy ochronić go przed dalszymi obrażeniami. – powiedziała Evelyn, podchodząc do Thomasa i składając na jego ustach czuły pocałunek. Patrzyłam na to lekko zaszokowana, bowiem kiedy opuszczałam Jeźdźców tych dwoje nawet nie wyglądało na zakochanych w sobie. No tak, ale przecież minęły ponad cztery lata. Wszystko się pozmieniało.
- Ludzie! Narażaliście siebie dla ochrony Brega? – zapytał z wyrzutem Aidan.
- Przecież nie mogliśmy pozwolić, aby zginął. – Garrett uśmiechnął się blado, patrząc na całującą się parę. Aidan pokręcił tylko głową, podchodząc do Brega. Jego ślepia były otwarte, z paszczy wydobywał się charczący, cichy oddech. Spomiędzy potężnych kłów wysunął swój różowy język i lekko dotknął nim wyciągniętej dłoni. Sprawiał teraz wrażenie przerośniętego, rannego psa błagającego o pomoc. A pamiętałam go jako dumnego smoka, zawsze radzącego sobie sam, więc ból musiał być naprawdę wielki, bowiem w innym wypadku, by się tak nie zachował. Ponad trzy godziny pracowaliśmy wszyscy wspólnie nad jego obrażeniami. Kiedy wreszcie był wstanie podnieść się, zajęliśmy się ranami Gleadra i Bucky’iego. Poszarpane błony skrzydeł wyglądały bardzo źle, ale naprawdę nie były takie groźne. Dopiero o północy ponownie dosiedliśmy smoków. Odnalezienie domu Aidana zajęło nam kolejną godzinę. Kiedy już wszyscy znaleźliśmy się na ziemi, wszystkie smoki odleciały na drugą stronę gór, by odpocząć razem w zacisznej dolinie i przy okazji przypilnować Brega.
- Nie udało nam się zabrać ciała Anji. – powiedziałam, siadając na kanapie w salonie. Słaniałam się na nogach, ale trzeba było obgadać kilka ważnych dla nas kwestii.
- Tam nie było czego zbierać. – odparł Garrett. - Zanim znalazłem jej smoka, widziałem jej ciało. Totalnie strzaskane. Musiała upaść z dużej wysokości. Prawdopodobnie kilkakrotnie odbiła się od skał. Zginęła na miejscu.
Spojrzałam załzawionymi oczami na Aidana.
- Zostawmy ją tam. Niech pochowają ją góry... Teraz bardziej martwię się smokiem. Widzieliście jego reakcję. Zaatakował nas, gdy tylko nas zobaczył. Jest aktualnie niezrównoważony. Możliwe, że walczy z tym, aby nie oszaleć... Zobaczymy co przyniesie ranek. Chodźmy spać... Garrett, możesz położyć się na górze w bibliotece, jest tam wygodna kanapa. – Aidan wstał z sofy i wziął mnie za rękę. Wyglądał na niemal tak zmęczonego, jak ja. – Evelyn i Thomas mogą przespać się tutaj. W sofach są ciepłe koce.

Mój ból cz 12.

Poszliśmy razem z Aidanem do sypialni. Chwilę później do biblioteki wszedł Garrett. Rozebrałam się z szat Jeźdźca. Zadrżałam od podmuchu chłodnego powietrza, które wpływało do sypialni przez otwarte okno.
- Jak się czujesz? - Aidan przyglądał mi się uważnie, kiedy zupełnie naga układałam swoje rzeczy na oparciu łóżka.
- Nie wiem. - odparłam po chwili zastanowienia. - Kiedyś powiedziałabym, że trudno, stało się i wróciłabym do normalnego życia... Ale teraz... Zmieniłam się. Jestem bardziej wrażliwa, niż wcześniej... Kiedyś potrafiłam zabić przeciwnika bez mrugnięcia okiem. W walce, jak dobrze pamiętasz byłam dość bezwzględna dla wrogów... Ale po twoim zniknięciu, po związaniu się z Shanem, nie wiem, czy potrafiłabym teraz odebrać komuś życie... Wiem, że pewnie do tego w końcu dojdzie, ale póki co, nie jestem w stanie.
Łzy popłynęły mi nagle z oczu. Aidan doskoczył do mnie i objął mnie mocno.
- Nie płacz maleńka... Stałaś się słaba, ale to da się naprawić. To tylko kwestia czasu. Wrócisz do formy. A ten gnój zapłaci za to, co ci zrobił. Za to, że zniszczył twoją psychikę... Nie daruję mu tego. Jesteś moim skarbem i ciebie się nie krzywdzi. Nigdy!!!
Spojrzałam załzawionymi oczami na mojego narzeczonego.
- Nie płacz... Nie pozwolę ci odejść. Będzisz już tylko ze mną. - Aidan pocałował mnie czule i wziął niespodziewanie na ręce. - A teraz oboje idziemy grzecznie spać!... Ledwo żyję!
Wstaliśmy, kiedy słońce było już wysoko na niebie, a w kuchni ktoś tłukł się naczyniami. Zaspani zeszliśmy na dół. Evelyn krzątała się po kuchni szykując jakieś jedzenie. Zajrzałam do lodówki i wzięłam z niej sok pomarańczowy.
- Co szykujesz? - zapytałam, opierając się o blat.
- Naleśniki. - Evelyn przyglądała mi się uważnie. - Widzę, że ponownie związałaś się z Aidanem.
- Przeszkadza ci to?
- Żartujesz?! Wcale. Pamiętam przecież, jak bardzo cierpiałaś. Dobrze, że Aidan odzyskał pamięć. Powiem ci, że bez waszej pomocy bardzo ciężko było bronić Europy. Tych trzech pozostałych Jeźdźców to patałachy! Na niczym się nie znają.
- Nie uczą się?
- Nie! Wykorzystują swoją pozycję, by inni im usługiwali na różne sposoby.
Pół godziny później kiedy naleśniki były już usmażone, a ja i Evelyn nadziewałyśmy je farszem, w salonie pojawił się Garrett. Na jego widok moja przyjaciółka zarumieniła się mocno. Nic dziwnego, bo wyglądał bosko.
Ubrany w same bokserki z potarganymi blond włosami i piękną opalenizną, wyglądał naprawdę przystojnie. Zauważyłam jednak, że jego umięśnioną klatkę piersiową przecinała szeroka blizna.

Mój ból cz 13.

- Co mu się stało? - zapytałam cicho.
- Bucky go zaatakował.
- Co?!
- Garrett się do mnie przystawiał, kiedy byłam już z Thomasem. I Bucky się wściekł. Chlastnął go pazurem.
- I on to przeżył? Jakim sposobem?
- Bariery ochronne częściowo go ochroniły.
Spojrzałam zaskoczona na przyjaciela. To on wtedy pierwszy odmówił mi pomocy przy szukaniu Aidana. Pamiętałam, że zawsze robił słodkie oczy do Evelyn, ale nie sądziłam, że będzie chciał odbić dziewczynę przyjacielowi. Z drugiej strony, w sumie się zbyt nie dziwiłam. Evelyn ze swoim wzrostem stu siedemdziesięciu czterech centymetrów, czarnymi, kręconymi włosami, piwnymi oczami i szczupłą figurą, wyglądała, jak elfia księżniczka. A Thomas? Thomas był szczupły, z rudymi włosami do pasa i bladą cerą, przy Garrecie wyglądał, jak sierota. No, ale miłość nie wybiera. Z resztą, Evelyn i Thomas tworzyli uroczą parę.
Po zaimprowizowanym śniadaniu będącym jednocześnie obiadem, ponownie cała nasza piątka dosiadła smoków. Towarzyszył nam Brego. Bardzo przybity. Smoki prowadzone przez Gleadra usiadły na grani, poniżej której leżało strzaskane ciało naszej przyjaciółki. Garrett nie kłamał. Widok był straszny. Zakrzepła krew wokół ciała i strzaskana czaszka przyciągały wzrok. Nagle Brego ryknął ogłuszająco, a potem zaczął zawodzić. Pozostałe smoki szybko dobniego dołączyły. Ich ból poprzez mentalną więź Jeźdźców z ich wierzchowcami, łączył się z naszym własnym. Staliśmy tak kilka minut. Nagle owionął nas potężny podmuch wiatru - to Brego wzbił się w powietrze. Spojrzał jeszcze raz na martwe ciało Anji, machnął mocno skrzydłami, zawrócił i odleciał na południe. Evelyn natychmiast chciała go gonić, ale Garrett i Thomas bardzo zgodnie ją zatrzymali.
- Nie rób tego. On jest teraz szalony. Jeśli zaczniesz go gonić, to się wścieknie i stanie się ekstremalnie niebezpieczny. Póki co, dajmy mu czas. - głos Garretta był mocny, ale zabarwiony wielkim smutkiem.
- Wracajmy już.
Powoli wsiedliśmy swoje bestie. Po chwili byliśmy już w powietrzu. Nikt się nie odzywał. Smoki też leciały cicho i niespiesznie. Wylądowaliśmy przed domem Aidana.
W salonie Garrett stanął przy oknie spoglądając w zapadający zmrok, Evelyn i Thomas usiedli razem na jednym fotelu, a Aidan podszedł do barku. Po chwili dał nam szklankę napełnioną whisky.
- Pijcie. To wszystkim dobrze zrobi.
- Ja pasuję. - Evelyn nie przyjęła ofiarowanego drinka.
- Dlaczego?
- Oczekujemy dziecka. - dumnej odpowiedzi udzielił Thomas. Natychmiast rzuciliśmy się składać im gratulacje. Zauważyłam, że Garrett zrobił to z dużo mniejszą ekspresją, niż ja i mój ukochany. Kilka godzin później, kiedy już nasi przyjaciele odlecieli, a my leżeliśmy w łóżku, Aidan niespodziewanie powiedział:
- Zaskoczyła mnie ta wiadomość o ciąży Evelyn.
- Dlaczego?
- Pearl twierdzi, że jej Jeździec jest bezpłodny. A wiesz, że magia smoków różni się od naszej. Widzą nasze defekty wewnętrzne.
- Więc kto jest ojcem tego dziecka?
- Nie domyślasz się? - Aidan westchnął głęboko.
- Garrett?!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 2600 słów i 14765 znaków.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AuRoRa

    Mają przeprawę z tym smokiem, ciekawie opisane wzmagania w przestworzach. Kolejne tajemnice, coś się dzieje cały czas. Fajne pomysły. :)

    30 sie 2018

  • elenawest

    @AuRoRa dzięki :-D

    30 sie 2018

  • EloGieniu

    To są twoje pierwsze opowiadania? Jeżeli tak to już od początku miałaś bardzo wysoki poziom. :)

    4 lis 2016

  • elenawest

    @EloGieniu tak, to jest pierwsze, jakie gdziekolwiek opublikowałam :-D hyh, dzięki :-P

    4 lis 2016

  • chaaandelier

    To się porobiło. :D

    9 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier oj i to dużo :-P

    9 maj 2016