Mój ból cz 14-15.

Mój ból cz 14.

... Cholera! A Evelyn dzisiaj opowiadała mi jak Garrett się do niej przystawiał, kiedy była już z Thomasem.
- Tak, wiem. Tyle, że wygląda na to, że chyba jej się to podobało skoro związała się romansem z Garrettem. - Aidan wyglądał na zmartwionego. - Thomas się wścieknie, kiedy prawda wyjdzie na jaw.
- Chcesz mu o tym powiedzieć?
- Nie wiem... Przed moją amnezją zdecydowaliście, abym był waszym dowódcą. Teraz będę musiał podjąć jakąś decyzję. A czuję, że żadna nie będzie łatwa ani przyjemna.
- Więc, co zrobisz? Jeżeli Thomas odkryje, że to nie jego dziecko wpadnie w szał. A jest słabszy od Garretta. Nie wygra tego pojedynku. - odparłam opierając się głową o jego pierś.
- Wiem. Dlatego myślę jak z tego wybrnąć. Jeżeli pokażę im, że o wszystkim wiem, cała trójka może się zwrócić przeciwko mnie... A Garrett i Thomas się i tak pozabijają.
- To może trzebaby tak to wszystko rozegrać, aby prawda wyszła od Evelyn a nie od nas?...
- A jak to zrobisz? Nie zmusisz jej przecież.
- Ale mogę ją podpuścić w jakiejś rozmowie...
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Aidan skrzywił się, nie patrząc na mnie. - Ona stała się bardzo przebiegła, a ty nie wróciłaś do swej dawnej siły... Musisz przypomnieć sobie jak walczyć umysłem.
- Dobra... Poczekam kilka tygodni.
- Cieszę się. A teraz może pobawimy się niegrzecznie, co?
  
Scena 18+ (niepełnoletnich proszę o pominięcie tego fragmentu)
  
Aidan zaczął ściągać ze mnie kuse majteczki, w których spałam, jednocześnie całując mnie po szyi i dekolcie. Szybko pozbawiłam go bokserek i poczułam na swym udzie jego sztywniejącego penisa. Tymczasem Aidan delikatnie zaczął ssać moje twarde sutki. Po chwili namiętnym, gładkim ruchem wszedł we mnie. Jęknęłam z rozkoszy. Czułam jak z każdym pchnięciem rozciąga mnie coraz bardziej, a ja robię się mokra. Jego gorące pocałunki pokrywały moje rozgrzane ciało, usta, uszy. Przygryzłam mu dolną wargę, gdy w pewnym momencie ppchnął bardzo mocno obijając się jądrami o moje pośladki. Jego ruchy stały się szybsze. Ręce na których się opierał poczęły mu drżeć a jego samego przechodzić dreszcze rozkoszy kiedy przygryzałam mu płatki uczu i wargę. W końcu poczułam jak penis Aidana zaczyna we mnie pulsować i po chwili zalewa mnie mocnym gorącym strumieniem spermy. Jęknęłam zadowolona i przyciągnęłam go bliżej.
- Dobrze ci było? - zapytał czałując mnie czule i delikatnie ze mnie wychodząc. Poczułam jak nadmiar spermy wylewa się ze mnie brudząc pościel.
- Bardzo dobrze. - uśmiechnęłam się.
  
Koniec sceny 18+
  
Kilka tygodni później, kiedy oboje z Aidanem siedzieliśmy na placu, ujrzeliśmy wysoko nad górami złotą plamkę. Po chwili rozpoznaliśmy Gleadra. Leciał bardzo szybko, ale widać było, że z poważnymi problemami.
Kiedy zbliżył się do nas mogliśmy ocenić, jak bardzo był ranny. W lewej błonie skrzydła ziała dziura o metrowej średnicy, ogon odcięty był około czterech metrów od jego koniuszka, przy prawej tylnej łapie brakowało dwóch pazurów - pozostały po nich tylko czerwone palące rany, z których wciąż wypływała krew.
Gleadr opadł niżej i ujrzeliśmy na jego grzbiecie ledwo trzymającego się Garretta. Kiedy smok wreszcie wylądował, osłabiony chłopak spadł na ziemię. Aidan podbiegł do niego i podniósł do pozycji stojącej. Z głowy chłopaka płynęła krew od poważnej rany, prawa ręka złamana była w nadgarstku i łokciu. W brzuchu tkwiło drzewce włóczni, z ramienia wystawał grot strzały. Podbiegłam z drugiej strony i pomogłam zholować chłopaka do domu, gdzie natychmiast wyciągnęłam apteczkę i zajęłam się opatrywaniem jego ran. W tym czasie Aidan zajął się rannym smokiem. Dopiero kilka godzin później, Gleadr usnął na ziemi całkowicie już wyleczony.
- Co z nim? - zapytałam Aidana, gdy ten tylko wszedł do naszej sypialni, gdzie zajmowałam się przyjacielem.
- Przeżył. Ale niewiele brakowało, a zakończyłby swój żywot.
- Powiedział coś?
- Nie. Zamknął się w sobie. A wcześniej był zbyt osłabiony... A Garrett?
- Odzyskał przytomność. Ale i tak musiałam go uśpić, bo chciał iść do smoka. A te rany są zbyt poważne. On teraz musi odpoczywać... Jak sądzisz, kto go tak załatwił?
- Dowiemy się, gdy oboje się obudzą.
Schodząc do salonu ujrzeliśmy, jak przed naszym domem ląduje Thomas. I on i jego smoczyca również nosili ślady niedawnej walki. Spojrzałam na Aidana.
- No to chyba mamy odpowiedź. - mruknęłam cicho.

Mój ból cz 15.

Tymczasem wściekły Thomas wkraczał właśnie do salonu. W jego dłoni pobłyskiwał zbroczony krwią biały miecz.
- Co jest? – Aidan zagrodził mu drogę. – Co ty do cholery robisz?
- Gdzie jest ten dupek?
- O kim mówisz? – zapytałam.
- O Garrecie! Gdzie on jest??! – wrzasnął przyjaciel.
- Nie krzycz w moim domu!!!... Czego od niego chcesz?
- Jego śmierci!
- Dlaczego? To ty go zaatakowałeś?
- Tak. Ale najpierw dokończę to, co zacząłem i dopiero potem opowiem. – chłopak próbował przejść obok Aidana. Ale ten chwycił go nagle żelaznym uściskiem za ramię. Thomas syknął z bólu i wypuścił swój miecz na podłogę. – Siadaj! – Aidan popchnął go mocno na pobliskie krzesło. – Co się dzieje?
Thomas nagle skulił się mocno i złapał rękoma za potargane włosy.
- Evelyn…
- Co z nią? – zapytałam niespokojnie.
- Zdradziła mnie z Garrettem. To jego dziecko nosi w sobie… nie moje. – głos Thomasa był pozbawiony wszelkich uczuć.
- Skąd wiesz?
- Powiedziała mi o tym.
- A jakie masz dowody na to, że to nie twoje dziecko?
- Pearl mi powiedziała, że jestem bezpłodny… Ich magia…
- Tak, wiemy o magii… - przerwałam mu. – Thomas czy… czy wiesz dlaczego cię zdradziła?
- Nie!
- A czy, przepraszam, że pytam, czy ty kiedykolwiek byłeś wobec niej nieszczery?
Spojrzenie jakie rzucił mi Thomas niemal mnie zmroziło.
- Oczywiście, że nie! Jak możesz!... Teraz chcę tylko zabić tego gnoja! – w Thomasie znów zawrzał gniew.
- Poczekaj! – Aidan stanął tuż przed nim. – Czy Garrett w ogóle się bronił? Ty masz przy sobie miecz, on go nie miał. Poza tym Gleadr wygląda jakby odcięto mu spory kawał ogona.
- Zaatakował mnie! Musiałem się bronić.
- Sam cię zaatakował?
- Sam!
- A na jakiej podstawie?
Thomas nie odpowiedział.
- No na jakiej??!! – wrzasnął Aidan. Stwierdziłam, że nie będę się wtrącać do tej wymiany zdań, więc usiadłam obok.
- Powiedziałem, że Garrett jest zdrajcą.
- I tylko tyle?
- Przyłożyłem mu miecz do gardła. – głos naszego przyjaciela był niemal niesłyszalny.
- Więc to ty go zaatakowałeś pierwszy?
- Tak. Powiedział, że nie mam żadnych wyników DNA, aby to potwierdzić! Że chcę go wrobić!
- Serio? Thomas! Garrett był zakochany w Evelyn. Nawet jeśli dopiero od ciebie dowiedział się, że to będzie jego dziecko, a nie twoje to na pewno nie powiedziałby takich słów. On nie opuści Evelyn i dziecka. – postanowiłam się wtrącić, bo to mówił Thomas nie zgadzało mi się z charakterem Garretta.
- Możesz wreszcie przestać chrzanić i powiedzieć co się tam stało?!!! – Aidanowi puściły wreszcie nerwy. – Słuchaj! Nagle przylatuje do nas nasz przyjaciel. Jest pobity, ranny, jego smok nieomal umiera!... Z tego, co zauważyliśmy, był bezbronny. Ty go niemal zabiłeś!!!
- Chciał oszukać Evelyn. Zdradził mnie! Uwiódł moją ukochaną! Myślisz, że jak ty byś zareagował?! Wściekłem się!
- Dlatego niemal go skatowałeś? – zapytałam ostro.
Tym razem Thomas już nic się nie odezwał. Siedział z opuszczoną głową.
- Nic nie powiesz?... Słuchaj facet! Jako dowódca naszej grupy nie będę więcej tolerował takich wybryków. Za coś takiego powinienem pozbawić cię głowy! Nie zrobię tego, ale jeśli jeszcze kiedykolwiek zaatakujesz Garretta bez żadnego ostrzeżenia, to ja cię zabiję!... Poczekamy teraz kilka tygodni, niech oboje wrócą do sił, wtedy wszyscy porozmawiamy. A teraz spieprzaj!
- Wyrzucasz mnie?... Mam prawo do zemsty na Garrecie!
- Nie masz aktualnie tutaj żadnych praw! Oprócz obowiązków Jeźdźca! Na okres czterech miesięcy pozbawiam cię przywilejów i praw Jeźdźca, obciążając cię obowiązkami stałego patrolowania Europy Północnej! – Aidan popchnął chłopaka w stronę drzwi, wciskając mu w dłoń jego miecz. – Wypieprzaj!
Czułam, jak potężna magia zaczyna działać, kiedy Aidan rzucił zaklęcie zmuszające Thomasa i Pearl do patrolowania terenu i zawiadamiające nas, gdyby chcieli je złamać ucieczką, czy jakąkolwiek inną niesubordynacją.
- Ua! Pojechałeś! – powiedziałam patrząc, jak wściekły Thomas wsiada na swoją smoczycę i oboje odlatują. – Jak myślisz… Garrett faktycznie chciał się wykpić z obowiązku bycia ojcem?
- Wątpię. Garrett to porządny chłopak. Fakt zachował się jak dureń, ale nie oznacza to, że wykpi się od obowiązków. Jest na to zbyt dumny. A nawet jeśli tak odpowiedział, to przypuszczam, że było to podyktowane zupełnie innymi słowami Thomasa. – Aidan podszedł do mnie i wtulił swoją twarz w moje gęste włosy. Wciągnął mocno powietrze wdychając moje słodkie perfumy. – Jesteś taka cudowna. Mam na ciebie ochotę, ale trzeba opiekować się Garrettem.
- Wiem. Biedny chłopak. Pomimo swojej głupoty, nie zasłużył na taki los. Mam nadzieję, że on nie umrze.
- Musimy o niego dbać. I o smoka, ale on powinien sobie łatwiej poradzić. To w końcu magiczne zwierzę. – Aidan najwyraźniej błądził gdzieś w obłokach, bo wzrok miał lekko nieobecny.
Dwa tygodnie później kiedy ledwo się obudziłam, skontaktował się niespodziewanie ze mną mój smok. To nie to, że nie utrzymywaliśmy wcześniej kontaktu, po prostu z zasady to ja go budziłam, kiedy już wstałam.
- Elena! – warknął nagle w moich myślach.
- Co się stało? – zapytałam, nie otwierając oczy.
- Dobrze się czujesz?
- Tak! A czemu pytasz?
- Jesteś jakaś dziwna. – stwierdził mój jaszczur. Poczułam lekkie łaskotanie, gdy badał mój umysł. Zawsze był bardzo opiekuńczy w stosunku do mnie.
- Nie wygłupiaj się. Nic mi nie jest. – odparłam lekko, wypychając go z umysłu. Odległy kontakt myślowy Jeźdźca i smoka nadal pozostał. Ubrałam się, zeszłam na dół i kiedy poczułam zapach krojonych pomidorów na kanapki, które przyrządzał właśnie Aidan, poczułam gwałtowne mdłości. Mój ukochany ze zdumieniem patrzył, jak zakrywam sobie usta dłonią i biegnę do łazienki. Wbiegł tam tuż za mną. A ja wisiałam głową nad toaletą i próbowałam pozbyć się torsji, które mną szarpały.
- Co się stało? – Aidan miał oczy niemal, jak spodeczki i wyglądał na bardzo wystraszonego.
- Nie… nie wiem… – odparłam, kiedy już spuściłam wodę i umyłam usta. – Zrobiło mi się niedobrze, kiedy poczułam zapach pomidorów.
Spojrzałam w oczy chłopaka i dostrzegłam w nich niedowierzanie.
- Co?
- Kupię ci test ciążowy. – powiedział cicho.
- O cholera!... Gryf… Jasna cholera! – wyminęłam go w drzwiach i wybiegłam na zewnątrz jednocześnie wzywając smoka.
- Co jest? – Aidan dołączył do mnie chwilę później.
- Zaraz się dowiemy. – odparłam. Patrzyłam w niebo, gdy nagle:
ŁUP – powietrze zadrżało poruszane gwałtownym wstrząsem. Szyby w oknach zabrzęczał dźwięcznie, a zza koron drzew wynurzył się błyszczący czerwony jaszczur. Jego łuski lśniły w kroplach niedawnego deszczu. ŁUP – kolejne potężne uderzenie skrzydłami spowodowało, że co mniejsze drzewa w lesie przygięły się ku ziemi. Gryf balansował na prądach powietrznych, by po chwili łagodnie opaść ku ziemi. Wykonał długi ślizg na mokrej trawie, rozbryzgując wokół siebie błoto.
- Co się stało? – usłyszałam głęboki, myślowy głos mojego smoka. Aidan najwyraźniej też go usłyszał, bo odpowiedział za mnie:
- Zbadaj Elenę!
- Dlaczego? – Gryf zwrócił ku niemu swe bursztynowe oko.
- Właśnie zwymiotowała w łazience po tym, jak poczuła pomidory.
Smok wygiął swe wargi ukazując wielkie biały kły.
- Mówiłem jej rano, że jest jakaś dziwna. – odparł po chwili.
- Nie powiedziałeś mi, że mogę być w ciąży! – warknęłam na niego zła.
- A co ja jestem? Nie wiem, jak wygląda ludzka ciąża. Wy nie znosicie jaj tak, jak nasze samice. – głos Gryfa był zabarwiony leciutką kpiną.
- Nie mądrzyj się, tylko sprawdź co mi jest. Wasza magia jest na tyle potężna, że możesz to zrobić!
Nagle poczułam bardzo silny napór umysłu Gryfa. Czułam, jak dokładnie mnie bada, ale sama nie wiedziałam co sprawdza. W końcu na dłuższą chwilę zatrzymał się gdzieś w okolicy mojego brzucha. Warknął radośnie i przerwał kontakt. Wygiął szyję ku niebu i ryknął triumfalnie. Spomiędzy jego kłów w powietrze trysnął czerwono-złoty płomień. Po jakiejś minucie czy dwóch zamknął paszczę (im smok starszy tym dłużej mógł ziać ogniem. Najstarsze potrafiły to robić nawet przez piętnaście minut). Znów nawiązał kontakt.
- Zgadłem! Nosisz w sobie swoje małe smoczątko.
- Smoczątko? – zapytałam zaskoczona.
- Chodzi mi o wasze ludzkie szczenię!..... Dziecko, no!
- Elena! – Aidan padł przede mną na kolana i objął mnie czule. Kiedy tak trwaliśmy na mokrej trawie, nadleciał zaalarmowany rykiem Gryfa, Cierń. Z głuchym tąpnięciem wylądował obok mojego smoka. Zaczął się nam ciekawie przyglądać.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 2457 słów i 13649 znaków.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AuRoRa

    Mają sporo kłopotów między sobą. Gryf jest świetny, w dodatku robi za doktora  :jupi:

    4 wrz 2018

  • elenawest

    @AuRoRa :-P taaa, no nie jestem z tego dumna...

    4 wrz 2018

  • chaaandelier

    I pojawił się dzidziuś! :D

    10 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier yhm :-P tylko zależy o którym mówisz :-D

    10 maj 2016

  • chaaandelier

    @elenawest O Eleny oczywiście. :P

    10 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier aaa, no to tak :-)

    10 maj 2016

  • igor

    @elenawest teraz to będzie bitwa na dwa brzuchy  :jupi:

    10 maj 2016

  • elenawest

    @igor heh, no trochę tak :-P

    11 maj 2016