
Troszkę się spóźniłem. Najpierw odwiedził mnie Tygrysek, potem Kangurzyca z maleństwem. Ma moje oczy... W końcu Brann dał różowy zefirek swojej duszy, na jak długo, tego nie wiedzą najstarsi Indianie. Troszkę się obawiałem, że kiedy Durward uciekł, ktoś mógł zaatakować, ale byłoby to prawie niemożliwe. Zastanawiam się kto obserwował Karen. Tylko jedna osoba mi przychodzi do głowy. Osoba lub jej duch. Mam rację? Scena miłosna ładnie opisana, nawet bardzo. Ktoś do mnie napisał i przypuszcza, że to się źle skończy, ja czuję, że będzie dobrze. Zobaczymy, jak pożyjemy. To na tyle, wracam do miodku. Christopher ma przynieść więcej, to nie muszę sobie oszczędzać.