Życie w policyjnych mundurach cz.XX

W związku z uprowadzeniem sierżant Izabelli Pazurek i ciężarnej kobiety Grażyny Ełłko, na komendzie atmosfera była nerwowa.  Komendant Przemysława Makłło zapewniała, że już wkrótce odpowiednie służby policyjne znajdą je całe i zdrowe. Tak tez się stało. Pobita Iza trafiła do szpitala. Tam też trafiła kobieta, która poroniła. Z porywaczy przeżyła tylko kobieta. Cała akcja zakończyła się krótko   przed północą.    
Tymczasem patrol z starszym aspirantem Waldemarem Poznańskim i z Posterunkową Julią Lipiec zatrzymali się na parkingu w pobliżu cmentarza Świętego Jerzego. Zatrzymali się by zapalić papierosa, lecz nagle z cmentarza wybiegła kobieta.
- Duch, duch, rany boskie duch! Ludzie duch! - krzyczała wysoka kobieta.
- Wariatka? Pijana? Czy co? - zapytał Poznański.
Julia tylko wzruszyła ramionami. Nagle kobieta podbiegła do patrolu. Julia i Waldek szybko zgasili papierosa.
- Panie starszy aspirancie, tam w starej kostnicy straszy – powiedziała zdyszana – duch czy diabeł?
- Straszy, mówi pani – Waldek pokiwał głową – duch mówi pani...
- No pani posterunkowa proszę mi uwierzyć. Stara kostnica zamknięta, a ktoś wyje; auu, auu!
Julia chciała coś powiedzieć, lecz Waldek ją wyprzedził.
- A skąd pani zna się tak na stopniach?
- A bo moja siostrzenica, Kamilka, Kamilla Bełk jest posterunkową tak jak pani...
- Julia Lipiec – przedstawiła się.
- Zna ją pani? - zapytała kobieta.
- Tak to, ta nowa, wysoka.
- Wysoka, u nas w rodzinie wszyscy wysocy, ja kiedyś grałam w koszykówkę, a pani posterunkowa w coś gra?
- Tak, w  ping-ponga – odpowiedział nie co złośliwie Waldek.  
- Biegam – powiedziała Julia – ale chodźmy zobaczyć tego ducha. A pani to Elżbieta Steck?
Steck. Tak, ale z domu Bełk. A skąd pani posterunkowa wie?
- Uczyła pani wuefu podstawówce do której chodziłam.
- I ciebie moje dziecko też?
- Nie, byłam wówczas za mała, potem się przeniosłam to innej, ponieważ się przeprowadziliśmy, a pani też trafiła do innej szkoły.
- Tak. do piątki. Tam w ogólniaku prowadziłam koszykówkę i uczyłam wf.    
- No to chodźmy zobaczyć, kto  tam wyje – powiedział Poznański.
Po kilku minutach  znaleźli się pod starą drewnianą kostnicą. Obecnie zabytkowy budynek. Budynek był zamknięty. Gdy Julia podeszła pod drzwi, było głucho.
- Jest tam ktoś ? – zapytała.  
- Ale pani jest odważna – zauważyła kobieta.
- To policjantka przecież – powiedział Waldek i dodał – najlepsza.
- Tak, tak. To ja tu jestem. Otwósta mnie.. Uwolnijta mnie kochani!  
Julia zauważyła iż kłódka nie jest domknięta, kiedy otworzyła drzwi rozpoznała znajomą postać.
- O to chyba nasz pan Major.
- Co pan tu robi? - zapytał starszy aspirant Waldemar Poznański.
- Jaki Major? To od ktoś was?
- Zdziwiła się pani Ela, tymczasem mężczyzna zaczął się tłumaczyć.
- Wieczorem sobie popiłem...
- Znowu. Jak pana żona to znosi? - zapytała retorycznie Julia.
...a potem nie chciałem wracać do domu... - kontynuował
- Nie dziwie się – znów mu przerwała.
- Położyłem się i zasnąłem, a rano nie mogłem wyjść. Ktoś mnie zamknął.
- Co pan powie – wtrącił teraz Waldek
- Zaraz, zaraz. My się znamy. To ta pani ładna, policjant.
- Tak. Ta ładna pani znów coś znalazła.
- Patrz jakie ładne małe kotki. Co one tu robią? - zapytała Julia.
- A ta stara kocica się okociła – wyjaśniał Major – i... zostawiła je, chyba gdzieś poszła.
- To dzwonie do opieki nad zwierzętami niech je zabiorą.
- Nie trzeba, była tu taka jedna aktywistka i powiedziała, żeby czekały na matkę.    
- A ile jej nie ma? - zapytał Waldek.
- Z tydzień. No i przychodzą różni i  dokarmiają.
- A pani, pani Elu już podziękujemy, zobaczyła pani swojego ducha.
- No, tak wygłupiłam się trochę...
- Niech się pani nie przejmuje, no i dzięki temu uwolniliśmy... ducha czyli pana Pawła Majora.
- Dziękuje pani.
- Ach, niech pan przestanie. Przestraszył mnie pan i tyle -  Nagle kobieta zobaczyła swoją sąsiadkę - O! Pani Komasińska, pani poczeka.
Komasińska? To nazwisko coś mi mówi – zastanawiała się przez chwilę Julia, gdy wyrwał ją głos.
- 00 do 04
- 04 zgłaszam się.
- Jedzcie na Olimpijską 1 róg Konopaciej. tam w sklepie „Motylek”, sprzedawca zatrzymał kobietę, bo nie chciała zapłacić.
- Zrozumiałam. Jedziemy – Następnie zwróciła się do mężczyzny –  Pan  pilnuje te kotki, panie Majorze.  I ja tu jeszcze w padnę.
- Tak jest pani kapitan!
- Posterunkowa Julia Lipiec.
- Starszy aspirant Waldemar Poznański. Do widzenia panu.
Po chwili byli już w sklepie „Motylek”.  
- O, dobrze że jesteście – powiedziała młoda kobieta – On mnie poszarpał.
Skarżyła się kobieta w poszarpanej sukience z obnażoną piersią.
- Pani sobie zakryje tego piega – powiedział Poznański.
- Cham – odpowiedziała.
- Proszę grzeczniej, bo panią aresztujemy za obrażę...
- Aresztuj mnie. Włóż mi kajdanki, zabawimy się – odpowiadała dziwnie kobieta.
- Posterunkowa Julia Lipiec – przestawiła się i zapytała - Co tu się stało?    
- Ten kocmołuch... - sprzedawca tylko zaczął gdy kobieta mu przerwała.
- Oooo! Nie ten kocmołuch... tylko ta pani...
- A właśnie, jak pani się nazywa? - zapytał Waldek.
- Może Hania,Może Ania... Joanna Dark.
- Chyba, jakaś nienormalna – stwierdził sprzedawca – weszła do sklepu, brała towar i nie chciała płacić, gdy zwróciłem uwagę to  zaczęła rozwalać towar i mnie wyzywać. Klienci pouciekali...
- Nie prawda! On chciał mnie zgwałcić! Poszarpał mnie.
- Pani posterunkowa, ja mam monitoring. Możemy potwierdzić jedną z wersji.
- Świetnie! - ucieszyła się Julia.
Monitoring potwierdził słowa sprzedawcy. Patrol zabrał kobietę na komisariat.  
Tymczasem patrol numer 06 z sierżantem Kamilem Wolffem i z starszą posterunkową Dominiką Kozak udali się na ulice Mickiewicza 44. Pod blokiem była już straż pożarna. Strażacy ściągali Dalmatyńczyka, który stał na parapecie i trząś się.
- Co za idiota! - powiedział strażak zanim Kamil zdążył zapytać o cel akcji .- wystawił takiego dużego psa na parapet. Musicie z nim porozmawiać
- Już my z nim porozmawiamy – odpowiedziała Dominika.
- A może ze mną pani posterunkowa porozmawia – nie oczekiwanie odezwał się młody strażak.
- W jakiej sprawie? - zapytała poważnie Dominika.
- W sprawie umówienia się na kolację z winkiem – odpowiedział.
- Co ty na to, Dominiko? - zapytał Kamil
- Chodźmy na trzecie piętro – odpowiedziała Dominika.
Na trzecim piętrze zapukali do mieszkania numer 7. Drzwi otworzył mężczyzna w średnim wieku.  
- Tak słucham – powiedział nieco zaspany.
- Pan?
- Palibródka. Wojciech Palibródka. A o co chodzi?
- Wystawił pan psa za okno, na parapet. Narażając go na niebezpieczeństwo - odpowiedział Kamil.
- Cappuccino ? Miał sobie pobiegać.
- Po parapecie? - spytała Dominika i dodała - I wyjść na spacer przez okno?
- Przez rusztowania.
- Jakie rusztowania? Nie ma żadnych rusztowań.
- Jak to? - zapytał retorycznie – a no tak. zapomniałem. Rozebrano je.
- Panie Palibrótka niech pan nie pali... Pan się ubiera. Idzie pan z nami - powiedział Kamil.
- Gdzie? Po  co? Za co?
- Za co? Narażenie psa na niebezpieczeństwo - wyjaśniła Dominika.

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 1305 słów i 7367 znaków.

Dodaj komentarz