Życie w policyjnych mundurach cz.VI

6.

Podczas patrolowania ulic, patrol numer 04 z starszym aspirantem Waldemarem Poznańskim i posterunkową Julią Lipiec zauważyli chłopca wybiegającego z sklepu, za nim ochroniarza – starszego pana. Wówczas z samochodu wybiegła Julia, która szybko dogoniła chłopca. Nastolatek zamiast pójść do szkoły, włóczył się po mieście, a że był głodny to ukradł  batonika i czekoladę. Ponieważ ani właściciel, ani ochroniarz nie chcieli robić z tego sprawy,  patrol odwiózł go, do szkoły.

**    

- 00 do 04
- 04 – zgłaszam się.
- Jedźcie na Polną 99, Gospodyni domku jednorodzinnego Twierdzi, że pomoc domowa czyli gosposia ją okradła. A jeszcze, ta gosposia, to Ukrainka  czy z Białorusi. Właścicielka Klementyna Leszczyńska von der Laernke zatrzymała tą gosposie.
- Jedziemy. Polna 99 ? - chciała się upewnić Julia.
- Tak.
- A jak się nazywa właścicielka? - zapytał  starszy aspirant Poznański.
- Klementyna Leszczyńska von der Laernke.  
- To po „von” mnie interesuje.
- Nie wygłupiaj się. Jedzcie tam.
- Już dojeżdżamy – powiedziała Julia.    
Po chwili byli już w domu pani Klementyny Leszczyńskiej.
- O to ona, ona mnie Olga Paraczenko pracuje u mnie od trzech miesięcy, a teraz mnie okradła – przywitała patrol właścicielka domu jednorodzinnego.
- Dzień dobry może na początek. Starszy aspirant Waldemar Poznański i posterunkowa Julia Lipiec. Co pani na to? - zwrócił się do Olgi.
- Ja nic. Ja niczewo nie zrobiła, ja nie okradła. Nie znaju gdie jest ten naszyjnik.  
- Pani  Olga Paraczenko?
- Da... Tak.
Odpowiadała niskiego wzrostu młoda kobieta o okrągłej twarzy i miłej aparycji. Teraz jednak na jej twarzy rysowało się zdenerwowanie i niepewność.  
- Ja niczewo nie zrobiła, ja nie wykradła. Nie znaju gdie jest ten naszyjnik.
- Chodzi o naszyjnik. Tak ? – zapytał Poznański.
Gospodyni przez chwilę opisywała i opowiadała o naszyjniku. Tymczasem Julia szepnęła do Olgi.
- Masz pozwolenie na pracę?
- No... teraz ni, ale ja budu mieć.
- Może ja zrobię jej osobistą – ni to zapytała, ni oznajmiła Julia.
- Tak, tak. Koniecznie – wtrąciła pani Klementyna.
Starszy aspirant Waldemar Poznański, który kręcił się już po pokoju, niechętnie ale zgodził się.
Skoro młoda chce – pomyślał
W tym momencie znalazł naszyjnik w krysztale stojącym na komodzie. Odwrócił się, by zatrzymać Julię i Olgę, ale tylko zadumał się nad różnicą  wzrostu między młodymi kobietami. Julia 187, Olga 159.
Skoro młoda chce – pomyślał i schował na chwilę naszyjnik.
Po wejściu do łazienki, Julia, kazała się rozebrać Oldze. Następnie patrząc na zawstydzoną Olgę, powiedziała
- No dalej, do końca się rozebrać. Rewizja osobista to  rewizja osobista. Rozumiesz?
Olga tylko kiwnęła głową.  
- Ale, po co? Pani kapitan, ja ni mam tego cholernego naszyjniku.
-  I ni ma pozwoleniu na pracu. - drwiła nie co Julia,  
Olga powoli zaczęła się rozbierać, a Dominika powoli przeglądać jej ciuchy, choć była pewna, że raczej niczego tam nie znajdzie. Po chwili wyciągnęła rękę ku  zażenowanej Oldze  
- Stanik i majtki, poproszę - powiedziała szorstko Dominika.
- Stanik i slipy też? - zapytała coraz bardziej zawstydzona Olga, czując  już upokorzenie. A tymczasem  Julia nie spiesząc się  powoli przeglądała ciuchy, obnażonej i zawstydzonej Olgi.
- Tu i tak nie zostaniesz. Jak chcesz mieć pozwolenie na pracę – to przyjdź dziś o 18-tej na dworzec miejski. Czekaj na mnie w poczekalni. Rozumiesz?
- Tak, pani kapitan.
- Dla ciebie mogę być pani kapitan. Jak ciebie nie będzie – to cię znajdę. Rozumiesz?
-Tak, pani kapitan.
- A  ty skąd pochodzisz?
- Z Nowego Jaryczowa z pod Lwowa. Tam mieszka moja rodina. Tam ja skończyła szkolu. Ja chciała studiować w Lwowie. Nie miała pieniążków i musiała wyjechać za pracu... - przestraszona Olga mówiła jak transie, a Julia pytanami przedłużała rewizję.    
- Masz rodzeństwo? - przerwała Julia.
- Dwoje braci i dwoje siostra. Wsio młodsze. Pięcio nasz w doma...    
- To mówisz, że przyjechałaś za pracu.
- Tak, za robotu, bo u nasz bieda pani kapitan.
- To ile masz lat?
- Dwadzieścia jeden. Pani kapitan mogu się ubrać?
- To skąd jesteś?
- Już mówiła.
- To powtórz jak ci każę!
- Z Nowego Jaryczowa.
Olga domyślała się,że policjantka przedłuża nie potrzebne rewizję. Te wszystkie pytania można było zadawać w normalnych warunkach.  
- Pani kapitan mogu się ubrać?
- Nie. Przysiad!
Olga zrobiła przysiad i przez chwilę musiała zostać w  przysiadzie.
- Paczemu pani kapitan być taka nie dobra dla mnie ni? - żaliła się Olga - ja nic złego nie zrobiła.
Dominice zrobiło się trochę nie swojsko.
- Ok. - włożyła jeszcze rękawice - nachyl się! Nogi szerzej. szeroko.
Olga nachyliła się, a po chwili poczuła ból.
- Teraz możesz się ubrać. Tylko szybko, bo się rozmyśle. I zapamiętaj jeszcze dziś spotkamy się na dworcu wschodnim PKP, o 18-tej przyjdę po ciebie. A jak ciebie nie będzie....
- Budu, budu... pani kapitan      

Po osobistej rewizji wyszły z łazienki.
- No i zguba się znalazła! - starszy aspirant Waldemar Poznański trzymał w ręku naszyjnik – bo to ten naszyjnik, prawdopodobnie?
- Tak, tak. To ten.
Przyznała zadowoleniem gospodyni, po czym w padła w konsternacje. Zdała sobie sprawę, jak bardzo skrzywdziła Olgę, swoimi oskarżeniami.  Natomiast z Olgi uciekło  napięcie. Na chwilę zapomniała o upokorzeniach.  
- No dobrze, ale co będzie z Olgą? - dociekał Poznański.
- Może tu zostać. Przecież. No ja nic do niej nie mam, to porządna dziewczyna – próbowała ratować swoją sytuacje gospodyni.
- Ni, ni, ja tu nie zostaniu! Ani minutki. Mowy ni ma! - stanowczo stwierdziła Olga.
- No, to może odejść. Przecież.
- A. co będzie zapłatą, wynagrodzeniem? - dociekał Poznański.
- Ni, ni, ja niczewo nie chcieć już.    
- Pani Klementyna Leszczyńska von der Laernke zapłaci pani Oldze Paraczenko. Prawda?
- Tak, Tak. Oczywiście. Już płacę, drogę dziecko.  
Po kilkunastu minutach wszyscy po za panią Klementyną opuścili dom. Olga udała się na dworzec, gdzie zjadła obiad w bufecie, a następnie udała się do poczekalni, by zaczekać na Julię. Nie wiedziała co ją czeka, lecz nie miała wyboru. Około godziny 18-tej do poczekalni weszła Julia. Olga, gdy ją zobaczyła, natychmiast udała się za nią do Ŝkody Oktavi, a następnie odjechały do nieznanego dla Olgi celu. Po kwadransie samochód  zatrzymał się pod willą, w której to Ukrainka miała się opiekować starszym panem na wózku.  
Ponieważ było już późno, Julia i Olga zrobiły kolacje, przy okazji zapoznała Olgę, gdzie i co jest w kuchni i ze wszystkimi obowiązkami w domu i  wobec gospodarza. Przy kolacji, którą  spożyli razem, Olga poczuła się niemal jak w rodzinie, lecz nadal nie wiedziała czego spodziewać się po Juli.

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 1248 słów i 6909 znaków, zaktualizował 16 mar 2021.

Dodaj komentarz