Życie w policyjnych mundurach cz.XIX

W pierwszy dzień nowego tygodnia, troje uczniów z Policealnego Studium Edukacji Prawniczo – Policyjnej idąc do szkoły przez park usłyszeli krzyk młodej kobiety. Szybko pobiegli w jej kierunku.
- Co się stało? - zapytała młoda brunetka.
- Tam. Tam pobiegł – mówiła przestraszona zakonnica.
- Kto? - dopytywała dalej  młoda brunetka, która jako jedyna została na miejscu, jej koledzy rozbiegli się by łapać mężczyznę, nie czekając na wyjaśnienia.
- No, ten zboczeniec.  
- Ekshibicjonista?
- Tak. Łapcie i złapcie go wreszcie!
+ Nazywam się Monika Kleinerfolgielska  jestem z Policealnego Studium Edukacji Prawniczo – Policyjnej.  Niech pani zadzwoni po policje. Da siostra radę?
Widząc jak, ze zdenerwowania zakonnicy trzęsą się ręce, powiedziała;  
- To może jednak ja.
- Jestem siostra Bernadeta dawnej Michalina Ogładź. Jako katechetka, uczę religii w V Liceum Ogólnokształcącym. Szłam właśnie do szkoły na lekcje religii, a tu...ten.. fuj. O Jezu Nazareński.
Gdy Monika dzwoniła na policje, a jednocześnie słuchała co mówi zakonnica, jej szkolni koledzy; Bartłomiej Lebiodtka, Marcin Tarnowski i Agnieszka Lisek prowadziły smukłego mężczyznę ubranego w czarny płaszcz. Z nimi była jeszcze kobieta ubrana na sportowo.
- Mamy go! Mamy go! - krzyczeli.
- O, to on – powiedziała zakonnica.
- Policja? Mamy go!
- Kogo? Kto? Co ? - dopytywał się dyżurny.
- No tego... Ekshibicjonistę. Nazywam się Kleinerfolgielska, a on zaatakował... zakonnicę - odwróciła się w kierunku kobiety.
- Siostra Bernadeta dawnej Michalina Ogładź – przedstawiła się ponownie zakonnica.
- A ilu was tam jest? - dopytywał  dyżurny.
- Czwórka z PSEP-P i jeszcze jedna pani...
- Pani rehabilitantka z miejskiego ośrodka rehabilitacyjno-ortopedycznego. MORO na Bułgarskiej... Honorata Świebodzińska... - powiedziała wysoka kobieta  
Uważajcie na siebie. Zaraz będzie patrol. Nie róbcie nic – przerwał jej głos dyżurnego.
- Wie pani... siostrzyczka wie... - zwróciła się do zakonnicy Honorata - biegam sobie po parku, biegam dla kondycji, bo ja, proszę pani... siostro, w zawodach biorę udział. Ostatnio dwa razy pod rząd miałam dwa pierwsze miejsca w biegach miejskich,  a tu patrze, a ci młodzi gonią tego łobuza, a ta jedna szatynka – spojrzała na Agnieszkę – woła łapać zboczeńca...
- Łapać go! Krzyczałam.
... łapać jego! To se myślę spróbuje i... za nim.
- Nie bała się pani? - pytaniem przerwała zakonnica.
- Ja? Proszę... ja jeszcze sztuki walki w trenuję.
- A ja siostrzyczkę pamiętam z liceum.
- Zaraz, zaraz – przypominała sobie zakonnica – A tak, teraz pamiętam, Agata Wilk!
- Agnieszka  Lisek.
- A tak. Agnieszka...
Siostra Bernatetta chciała jeszcze coś powiedzieć, ale właśnie przyjechał patrol 03 z starszym aspirantem Mateuszem Chełmińskim i posterunkową Kamillą Bełk.
- Słyszałem, że zatrzymano tutaj poszukiwanego ekshibicjonistę – powiedział Chełmiński.
- Tak, tak. To myśmy go zatrzymali – informowała Agnieszka Lisek – dokonaliśmy zatrzymania obywatelskiego.
- Zaatakował on siostrzyczkę Bernadetę, to ona jest najbardziej poszkodowana – relacjonowała Monika Kleinerfolgielska – my wszyscy jesteśmy z Policealnego Studium Edukacji Prawniczo – Policyjnej...
- Tak, tak – potwierdziła siostra Bernadeta – szłam jak co rano do liceum na lekcje religii, a tu...ten.. fuj. O Jezu Nazareński.
Tymczasem posterunkowa Kamilla cały czas znacząco patrzyła się na Bartka, on unikał jej wzroku, więc tylko mu szepnęła;
- My to się chyba znamy. Przypomnij skąd? - lekkim uśmiechem zapytała.
- Pani posterunkowa... wstyd...
- Dobra, dobra, już. Nie ma sprawy – powiedziała i dodała do wszystkich - Dobrze się spisaliście.
- My was spiszemy, Gdybyście byli potrzebni i gratulujemy.
- A pracują u was jeszcze starsza posterunkowa Dominika Kozak i sierżant Wolff ? - zapytała nieoczekiwanie Świebodzińska.
- Pracują – odpowiedziała Kamilla.
- To proszę ich pozdrowić od Honoraty Świebodzińskiej z lasku „Na Topolisku”. Może będą pamiętać.
- Może. Przekażę – odpowiadała Bełk.
Po kwadransie na miejscu nie było już nikogo. Mężczyzna wylądował na komisariacie a pozostali rozeszli się.
Tymczasem na komisariacie,
- O Maryla, przesłuchaj tego pana - Powiedziała sierżant sztabowy Izabella Pazurek – bo ja muszę wyjść. To jest ten ekshibicjonista. A właściwie kończę już dyżur. Dobrze?
- Tak jest! - odpowiedziała Maryla.
- Zaprowadziła go do pokoju przesłuchań.
- Co ty taki głupi jesteś, by zakonnicy pokazywać ptaszka – ni to powiedziała ni to zapytała - No to co siadasz czy pokazujesz?
Mężczyzna milczał.
- To może powiesz jak się nazywasz?
Mężczyzna ciągle milczał.
- To może ptaszka...
Do pokoju wszedł  starszy aspirant Mateusz Chełmiński.
- Siadaj. Imię i nazwisko?    
Mężczyzna usiadł, lecz nadal milczał.
- Wstawaj! - krzyknęła.
Chciał się podnieś, lecz spadł z krzesła. Gdy się podniósł, usłyszał z ust Maryli;
- Rozbieraj się, ściągaj spodnie. Przecież to lubisz.
- Nie macie prawa – odezwał się cicho.
- Widzisz prawnik się odezwał – powiedziała do Chełmińskiego.
- A jakie ty masz wykształcenie? - zapytał.
- Może urolog ? - wtrąciła ironicznie.
Mężczyzna milczał.
- Siadaj. Zostawię cię z starszą posterunkową, a jej spokój wyczerpuje się.
Mężczyzna usiadł. Otworzyły się drzwi.
- Pani Marylo, pani komendant cię prosi.
Powiedział smukły mężczyzna w stopniu posterunkowego, którego zobaczyła pierwszy raz.
- Wyszła ta zołza. Zanim wróci pogadajmy jak... hmm... mężczyźni.  
Po chwili zaczął odpowiadać na pytania Mateusza.
- Starsza posterunkowa Maryla Kowalik melduje się – powiedziała po wejściu do pokoju komendant.
- Niedługo mam nadzieje powrócisz na patrol i to w stopniu sierżanta.
- Jak to ? - zdziwiła się Maryla.
- Złożyłam...  Złoże jutro wniosek o mianowanie ciebie na ten stopień.
- Dziękuje pani komendant.
- Mam nadzieje, że zostanie rozpatrzony pozytywnie, a tymczasem... Siadaj. Tak. Słuchaj. W tym tygodniu zgłosi się do nas... ciebie... no, bo jeszcze zostawię panią w archiwum. Zgłosi się do pani, Radosława Kality, niepełnosprawny, pięćdziesięcioletni mężczyzna z Fundacji „Droga do celu”. Oni robią taki program, takie staże na pół roku. Będzie robił u nas, no i ty, go w to wprowadzisz... Pomoże ci w archiwum.
- Tak jest!
- Dostaniesz jakiś dodatek za to, a on ci pomoże w zrobić tam porządek.  
- A ile będzie trwał ten staż
- Pół roku.
- To wszystko? Pani inspektor.
- Tak możesz się odmeldować, a nie jeszcze jedno. To prośba, ale jak poleczenie. Ty grasz w siatkówkę?
- Tak.
- Spróbuj... utwórz żeńska drużynę z policjantek. O bazę i pieniądze się nie martw. Chętnie też bym poćwiczyła. Nie jestem za stara?
- Ależ skąd? To wszystko? Pani inspektor.
- Tak, teraz tak. Możesz się odmeldować.
  
*
Chwilowo do posterunkowej Kamilli Bełk dołączył starszy aspirant Waldemar Poznański. Chcieli już ruszyć na patrol, gdy zauważyli wychodzącą Izę Pazurek.
- Hej Iza! - zawołał Waldek.
- Spieszę się.  
- Gdzie? Może cie podrzucić?
- Do banku na Grabskiego.
- Wsiadaj to nasz rejon.  
Kilka minut później podjechali pod bank. Iza Pazurek wyszła z samochodu, a po chwili zniknęła za drzwiami banku. Stanęła do krótkiej kolejki przed okienkiem numer 4. W pewnej chwili nieoczekiwanie rozległy się strzały. Do placówki bankowej dostali się zamaskowani i uzbrojeni napastnicy.
- To jest napad ! - rozległ się męski okrzyk – wszyscy pod ścianę i nie ruszać się.
Powstało gigantyczne zamieszanie. Jeden z nich zażądał od pracowników pieniędzy. Pozostali wzięli zakładników.
Nagle Iza znalazła się pod ścianą, obok kobiety w ciąży.
- Wypuść ją! Nie widzisz... jak się coś stanie będziesz miał kłopoty – powiedziała Iza.
- Dobra – powiedział po chwili, bo wcześniej uderzył Izę w twarz, krzycząc – Zamknij się.
Po chwili znalazły się w jakimś pomieszczeniu. Tymczasem jednemu z pracowników udało się uruchomić system powiadamiający o napadzie. Informację otrzymały firma ochroniarska, policja i inne służby ratownicze. Przez kilkadziesiąt minut trwały negocjacje z napastnikiem. W ich trakcie z banku wypuścili kilku zakładników, potem jeszcze kolejnych. Sprawcy zażądali podstawienia pod budynek samochodu, którym mogliby uciec.  
Tymczasem jeden z napastników, odkrył, że Iza jest policjantką. Wówczas zaczął ją kopać i obrażać.
- Zostaw ją ! - krzyknęła kobieta w ciąży
- A ty co? Święta Tereska? Chcesz dostać? - zapytał smukły.
Zostaw je.  Mogą się nam przydać – powiedział drugi napastników – zwłaszcza ten piesek – powiedział barczysty.
- Wypuść ją! Powiedziałeś, że ją wypuścisz.
- A ty co druga, taka święta Tereska? - zapytał – a może ja lubię popatrzeć na wypięte brzuszki?
- Świnia!
Krzyknęła Iza i poczuła „plaskacza”, ciężarna zaś poczuła dłonie na brzuchu i rozpłakała się.  
- Spokój. Nie rycz, mała nie rycz – powiedział smukły – jeszcze...
Nie dokończył. Odstąpił od niej. Na krótko atmosfera rozładowała się.
- Spokojnie – uspakajała Iza - Jak masz na imię?  
- Grażyna. Grażyna Ełłko.
Na wypukłych policzkach, brunetki o okrągłej twarzyczce, pojawiły się łzy.  
Spokojnie. Wszystko będzie dobrze.      
Po dwudziestu dwóch minutach, auto które zażądali porywacze, zatrzymało się przed budynkiem, nastąpił nieoczekiwany zwrot w sytuacji. Do budynku banku wkroczyli policjanci i zatrzymali agresorów. Tymczasem dwóch porywaczy z Izą i z kobietą w ciąży uciekli w nieznanym kierunku.

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 1676 słów i 9802 znaków, zaktualizował 29 gru 2021.

Dodaj komentarz