Życie w policyjnych mundurach cz, XI

11

W dniu, w którym Julia Lipiec miała dzień wolny, ominął ją wątpliwy zaszczyt spotkania z komendantem. Po raz kolejny komendant kazał przyjść do swojego pokoju młodym policjantkom, by pod pretekstem składania uwag i sugestii dotyczących ich pracy, delektować się widokiem ich sylwetek. Wszystkie stały na baczność, wysłuchując jego tyrad, od czasu do czasu występując szeregu, by przedstawić raport ze swojej pracy. Normalnie spotkania większym tego typu i mieszanym gronie prowadzi jego zastępca młodszy inspektor Marek Turzyń. Tajemnicą poliszynela, była słabość starszego inspektora Karola Światłoka do młodych kobiet w mundurze. Spotkanie już dobiegało do końca gdy nagle przerwał je starszy aspirant Waldemar Poznański.  
- Przepraszam najmocniej. Jest pan proszony do Komendy główniej.
- Tak, oczywiście. No to drogie panie kończymy na dziś. Możecie się rozejść. A pani Starsza posterunkowa Illeczko, pojedziemy do komendy głównej.
- Ależ, panie komendancie. Mam sporo pracy, muszę jeszcze...
- Zrobisz to później. To rozkaz! - uciął komendant – teraz na Pieniążka 13
Po chwili zwrócił się do starszego aspiranta.
- Waldek widziałeś posterunkową  Lipiec?
- Ma dziś wolne.
- Jak się pojawi to powiedz by się do mnie zgłosiła.
- Rozkaz komendancie.  
- No to pani Ilono jedziemy – zwrócił się do niezadowolonej jasnowłosej posterunkowej.  
W czasie jazdy najchętniej by milczała, lecz komendant zadawał jej kilkanaście pytań. Czasami nie taktownych. Po przyjeździe pod komendę Światłok udał się do swojego przełożonego. Posterunkowa natomiast weszła do środka. Wahała się przez chwilę czy pójść  do baru. Była zdenerwowana, by coś zjeść, więc zamówiła sok pomarańczowy, by się czegoś napić. Spotkała koleżankę z którą przez chwilę porozmawiała.
- Muszę już iść, bo stary może zaraz przyjść.
- No to leć, słyszałam, że twój stary to...
- A szkoda gadać... jak się spotkamy to pogadamy.
Po kwadransie czekania przy radiowozie, przyszedł komendant.  
- Wracamy – po chwili zmienił zdanie – Po patrolujemy trochę ulice. Dawno nie brałem udziału w akcji.
- Nie mam informacji by coś się działo, panie komendancie.
- Zobaczymy. Pani Ilono, zobaczymy...

*
  
Tymczasem na komendzie przyjęto zgłoszenie jakoby w lasku na obrzeżach miasta zwanym „Glazja”, ulubionym miejscu; spacerów i joggingów  mieszkańców północnej dzielnicy, grasuje ekshibicjonista. Na miejsce udały się dwa patrole. Sierżant Kamil Wolff z starszą posterunkową Dominiką Kozak oraz starszy aspirant Waldemar Poznański z starszą posterunkową Marylą Kowalik. Po kilkunastu minutach starsza posterunkowa krzyknęła;
- Tam.
Poznański odwrócił się, lecz zamiast poszukiwanego ekshibicjonisty, zobaczył wisielca.
- Szybko – krzyknął i oboje ruszyli w jego kierunku.
Pierwsza dobiegła Maryla, pierwsze co chwyciła za nogi wisielca.
- Szybko!
- Już, już – odpowiedział zdyszany Poznański.
Wyjął nóż i odciął linę. Maryla z wisielcem przewróciły się na leżące jesienne liście. Natychmiast przystąpiła do pierwszej pomocy.
- Żyje?
- Zaraz...
- Szybko! - niecierpliwił się Waldek, przy tym zdyszany łapał powietrze.
- Robię co mogę.
- 06 do 00. Mamy wisielca, zamiast ekshibicjonisty. Przyślijcie pogotowie. Powtarzam  - Mamy wisielca,  przyślijcie pogotowie.
- 00 zrozumiałem. Żyje? - zapytał głos z centrali.
- Żyje?
- Żyję, żyje – odetchnęła Maryla – pogotowie szybko!
- Już jadą - uspakajał sytuacje Waldek.
Wkrótce pojawiło się pogotowie. W tym momencie...
- 00 do 06 co z tym wisielcem?
- Jest już pogotowie chyba będzie żył – odpowiadała Maryla.
- To dobrze. Wiecie jak się nazywa?
- Niestety nie.  
- Dobra, to tymczasem jedźcie na Grochowiaka 48. Kobieta, sąsiadka twierdzi, że ktoś spod siódemki znęca się nad małym dzieckiem, bo ona Magdalena Drusinek ciągle słyszy krzyki i płacz dziecka. Sprawdźcie to.
- Ok. Jedziemy.
- Co z tym  ekshibicjonistą?
- Na razie go nie widać. Sierżant Kamil Wolff z starszą posterunkową Dominiką Kozak jeszcze się tu pokręcą.
- Ok.
Po odjeździe patrolu 06. Dominika i Kamil natknęli się jednak na radiowóz, z którego wyszedł nie co zmieszany komendant.  
- Co tu robicie? - zapytał
- Szukamy ekshibicjonistę, ale widoczne informacje o nim były fałszywe, albo się schował..
- Pewnie się schował – przerwał komendant – też o nim słyszałem, ale nie widziałem.
- Może był w innym miejscu, ktoś się pomylił – powiedziała Dominika, widząc zmieszaną Ilonę, która nie wyszła z radiowozu.  
- To wracamy do komisariatu.
Zdenerwowany wsiadł do radiowozu z pretensjami do posterunkowej Illeczko.
- Czemu mi o  tym nie mówiłaś?
- Nie wiedziałam.
- Nie wiedziałam.  Nie wiedziałam. Ty...    
Posterunkowa Illeczko, była tak zdenerwowana i poniżona, że kilkanaście minut późnej wjechała w Tira, powodując wypadek.  
Tymczasem   starszy aspirant Waldemar Poznański z starszą posterunkową Marylą Kowalik, pojawili się bloku na Grochowiaka 48. Widząc na klatce schodowej starszą kobietę, Maryla zapytała;
- To pani nas wzywała?
- Tak, to ja. Magdalena Drusinek. Mieszkam pod piątką już trzydzieści lat, ale czegoś takiego nie widziałam, a raczej nie słyszałam. Dziecko płacze i krzyczy non stop.
I dzieciak jakby na zamówienie zaczął krzyczeć.  
- Widzi pani władza, a raczej słyszy?
- Tak,słyszę. Starsza posterunkowa Maryla Kowalik i starszy aspirant Waldemar Poznański – przedstawiła patrol Maryla  
- Tymczasem Poznański dzwonił i pukał do drzwi. Drzwi otworzyła niska brunetka.
- Pani Anita Sarnówek?
- Tak. Proszę wejść.
Zachowanie pani Anity zdziwiło nieco policjantów. Po wejściu do środka, policjanci zobaczyli dziecko bawiące się jak zwykłe, normalne dziecko. Tymczasem pani Anita wyjęła papiery, z których wynikało iż Romek Sarnówek ma przejawy samoagresji. Przejawia się to na samookaleczeniu się. Jakby na potwierdzenie, chłopiec próbował wyjąć policyjną pałkę, a gdy mu się to nie udało to uderzał w nią swoją głową.  Wówczas Maryla wzięła go na ręce. On się wyrywał i uderzał rączkami w główkę.  
- Rozumiemy panią, Wszystko jasne – powiedział Poznański.
- Nie wiem, czy ktoś mnie zrozumie. No ale cóż muszę z tym... i z nim żyć. To mój syn, Mój Romuś.  
- No cóż współczujemy, przepraszamy, musieliśmy interweniować.
- Tak. Wiem. Przyzwyczajam się. Zawsze na nowym miejscu jest tak samo.      
Po opuszczeniu mieszkania pani Anity, policjanci wytłumaczyli pani Drusinek w czym rzecz i wrócili na komendę, gdzie dowiedzieli się o wypadku Komendanta Światłoka i  starszej posterunkowej Illeczko.

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 1118 słów i 6758 znaków.

Dodaj komentarz