Życie w policyjnych mundurach cz.VIII

8

Następnego dnia. Sierżant Kamil Wolff i starsza posterunkowa Dominika Kozak, jak zwykle patrolowali ulice miasta.
- Dobrze znasz komendanta? - zapytała  
- No tak sobie, a o co chodzi?
- Nie, nic... nic. Możemy zajechać na pętlę?
- Autobusową, ale po co? Nic ciekawego tam się nie dzieje.
-Zajechać, proszę. No wiesz, mam potrzebę.
- A, rozumiem.
Po zajechaniu na pętlę autobusową, Dominika podeszła do autobusu numer 33 i poprosiła o kluczyki do ustępu.
- A jak pani komisarz...
- Pani starsza posterunkowa Dominika Kozak – przerwała zdanie kierowcy z kozią bródką - nie zdąży, a pan odjedzie? Zostawię kluczyk przy budce. Niech pan już da, bo jeszcze nie zdążę do budki i wtedy będzie gorzej.
- No raczej, to przestępcy powinni mieć pełne...
- Portki – dokończyła za niego, przestępując z nogi na nogę – No pan już da.
Dając jej klucze powiedział.
- Niech pani zostawi w tym pubie „Czas na las” dla kierowcy Damiana. Fajna z pani kobitka, może się umówimy?
Zapytał, gdy już z kluczykami biegła w kierunku budki „Toi Toi”, więc odpowiedzi nie otrzymał. Tymczasem sierżant Wolff pozostał przy samochodzie.
- 00 do 03 gdzie jesteście?
Na pętli autobusowej przy lasku „Na Topolisku”.
- To dobrze. Bo tam kawałek dalej jest obelisk jakiegoś świętego czy kogoś tam i właśnie tam czeka na was, Honorata Świebodzińska, która zgłosiła pobicie czy coś tam jeszcze. Jedzcie tam i zobaczcie co i jak.
- Ok.
Wsiadł do radiowozu i podjechał do drogi prowadzącej w las. Po chwili pojawiła się Dominika.  
- Wsiadaj. Podjedziemy pod jakiś obelisk. Gdzież tu jest, ale gdzie ?
- Pięćset metrów stąd. Znam ten rejon, te lasy. Co się dzieje?    
Nie zdążył jej wyjaśnić, gdy podjechali pod obelisk św. Huberta, zobaczyli siedzącego na ławce mężczyznę z obandażowaną głową.
  -  Sierżant Kamil Wolff i posterunkowa Dominika Kozak - przedstawił patrol -  Co się panu stało ? Kto pana pobił ? - zapytał.  
Mężczyzna nie odpowiedział. Milczał. Wówczas nieoczekiwanie odezwała się smukła kobieta, ubrana na sportowo, która uprawiała jogging.
- To ja go... tego pana pobiłam.
- Słucham? Nie rozumiem. Jak to pani?
- No, tak to ja. Potem... no gdy go uderzyłam, on upadł. Upadł tak nieszczęśliwie, że... że uderzył o konar... następnie jeszcze o kamień... pechowiec, bidulek. No, a potem biedaczka opatrzyłam i zadzwoniłam po was – relacjonowała kobieta.
- Czy pan to potwierdza? - zapytał sierżant Wolff.
- Tak, ale ja niczego nie zgłaszam – odpowiedział poszkodowany, głosem człowieka zrezygnowanego.
- Ale ja owszem – ponownie, nieoczekiwanie odezwała się kobieta.
- Pani? - zapytała Dominika i dodała - No właśnie, bo ja czegoś tu nie rozumiem.
- Bo, to ja jestem poszkodowana. Bo ten pan na mnie napadł...
- Na panią? - zdziwiła się Kamila.
- Tak. Na mnie.
- A pani się broniła?
- Tak właśnie, pani Honorata się broniła – potwierdziła z ironią.
- Czy pan to potwierdza?
Mężczyzna milczał.
- Pana nazwisko?
- Kataloński. Wojciech Ryszard Kataloński.
- A pani nazwisko?
- Świebodzińska. Honorata Anna Maria Bernadetta przez dwa "te" Świebodzińska.  
Dominika i Kamil popatrzyli na siebie.
- Gdzie się pani tak, tego... nauczyła się ?  - zapytała Dominika.
- W szkole walki i samoobrony < Kimura > na Balonowej.
Kobieta odpowiadała szybko i głosem pewnym.
  -   Zapisać panią ?
- Nie, dziękuję - odpowiedziała Dominika.
- Szkoda, widać, że jest pani posterunkowa wysportowana...
- Starsza posterunkowa – przerwała Dominika Kozak.
- Niech już pani będzie. Starsza posterunkowa. To co poćwiczy pani? A, zapomniałam, pani starsza ma je... te ćwiczenia, pewnie na policji. W  ramach...  
- A pani nie uprawia zawodowo tych walk ? - pytaniem przerwał sierżant Wolff.
- Nie, jestem rehabilitantką. Pracuję w MORO.
- W miejskim ośrodku rehabilitacyjno-ortopedycznym na Bułgarskiej? - chciał się upewnić.
- Tak. Właśnie tam – potwierdziła Honorata.
- To dziękujemy pani.
- A jeszcze jedno. Ta torba to pani?
Zapytała Dominika, podchodząc to torby, a kiedy nie fortunne podniosła, wysypała jej zawartość.
- A to co? Narkotyki?
- To pani?
- Nie!
- Tak to jej. W to mnie nie w kręci!
Ocknął się mężczyzna, który do tej pory siedział cicho i spokojnie.
- Dobra. Moje, ale... tak nie do końca... bo...
- Bo? A to już sobie wyjaśnimy na komisariacie. Pani pojedzie z nami, pan też.

**

Po kilkunastu minutach przybyli na komisariat. Na przeciw siebie siedzieli starsza posterunkowa Dominika Kozak. i sierżant Wolff oraz  Honorata Świebodzińska.
- No słuchamy panią. Co ma nam, pani to powiedzenia w sprawie narkotyków.
- Powiem wszystko. Całą prawdę, tylko nie wiem, czy państwo mi uwierzycie.
- Jeśli prawdę to tak – powiedział  sierżant Wolff a, posterunkowa Dominika Kozak przytaknąwszy, dodała – proszę słuchamy.
- Narkotyzuje się niestety... ale moja siostra, Zuzanna. Wyniku mojego, prywatnego śledztwa, dowiedziałam się, że kupuje je od Wojtka Malinowskiego krzywka „Las”, bo umawia się głównie w lesie. Wyśledziłam go i chciałam dać mu nauczkę, a potem doprowadzić na policję. Nie przewiedziałam, że coś mu się stanie... a potem pomyślałam, że lepiej po was zadzwonić.
- I słusznie. Trzeba było nas zawiadomić na początku. Od początku  z nami współpracować. Zrobilibyśmy prowokacje, a tak to i pani może być oskarżona. Prywatne śledztwa są dobre w TV.
-  To jest ulotka Ośrodka Pomocy Uzależnionym i ich Rodzinom „Razem”.  Może pani pójdzie tam, że swoją siostrą - Dominika podała ulotkę.
- Może... spróbuję. A to jest ulotka szkoły walki i samoobrony  < Kimura >  na Balonowej. - Może pani starsza, zdecyduje się?  
- Starsza posterunkowa zastanowi się. A teraz jest pani wolna. Pan Wojtek zapewne nie wniesie skargi. Tak myślę.
- I ja tak myślę. Chłop nie lubi przyznawać się, że dostał łomot od delikatnej kobiety. Prawda?
- Do widzenia pani – powiedział Kamil jakby odpowiadając na pytanie.
- Do widzenia. Do widzenia pani starsza  – odpowiadała Honorata i wyszła.
- Co ona tak się ciebie uczepiła? Na ogół, kobiety się nas czepiają - zwrócił się do Dominiki.
- Nie wiem. Złośliwa jest czasami i pewna siebie.
- Tak jak ty.
- Taki charakterek - Dominika włożyła rękę do kieszeni - Cholera, z tego  wszystkiego zapomniałam zostawić kluczyki w tym pubie. Muszę jechać na pętle. Mogę się urwać?
- Urywaj się – odpowiedział.

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 1154 słów i 6551 znaków, zaktualizował 16 mar 2021.

Dodaj komentarz