Życie w policyjnych mundurach cz. XIII

13

Tymczasem Dominika Kozak ukończyła kolejny dzień pracy. Pod komendę podjechał jej narzeczony Radek. Tego dnia była zmęczona, lecz widok Radka ożywił ją na chwilę, kiedy samochód ruszył, zaczęły ją nachodzić myśli związane z tym co się stało z komendantem, z Iloną i tym co dzieje się na komendzie.
- Jak się czujesz? - pytaniem przerwał jej myśli.
- Miałam ciężki dzień. Ochraniałam mecz Sparty. W czasie meczu i po meczu doszło do bójki z kibolami.  
- Słyszałem.
- Z kilkoma się poszarpaliśmy. Dwóch siedzi na dołku.  
- Dobrze byłoby wypić dziś lampkę wina – powiedział gdy podjeżdżali pod kamienicę, w której mieszkała.
- Skoro  tak mówisz.  
- Zaprowadzę cię do mieszkania i pójdę po...
- Po dobre winko – dokończyła, po czym dodała – jedź od razu, ja już coś przygotuję, chociaż jestem taka zmęczona.
- Na pewno?
- Na pewno.
Po chwili wysiadła z samochodu. Zapadł już zmierzch. Weszła do dużej sieni i... nagle przed nią stanęło trzech zamaskowanych młodych mężczyzn.
- Suko, piesku policyjny, teraz dostaniesz za „Flachę”.
Usłyszała. „Flacha” - to Michał Flaszyński jeden z liderów miejskich kiboli. Pobity i zatrzymany przez policje siedział aktualnie na dołku.
Nie zdążyła nawet zareagować, kiedy poczuła uderzenia kijami, i z przodu i z tyłu. Jej ciało wyginało się raz do przodu, raz do tyłu. To w lewo to w prawo, a gdy upadła poczuła jeszcze kilka kopniaków. Nagle usłyszała szczekanie psa, które wystraszyło mężczyzn.
- To jeszcze nie koniec. Glino!
- Usłyszała, gdy mężczyźni zaczęli uciekać.
- O mój boże. Moje dziecko co ci jest? - zapytała starsza kobieta, która wyszła z pieskiem na spacer i pewnie wystraszyła napastników, zwłaszcza szczekanie pinczera karłowatego.
- Nic mi nie jest, pani Komasińska...  
Odpowiedziała i próbowała się podnieś. Powoli wstała i podeszła do schodów...  
- To nic. Zaraz będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze  
- Może wezwać pomoc?
- Nie ma takiej potrzeby, pani Komasińska dam sobie radę.
- Na pewno? Drogie dziecko.
- Tak, pani Komasińska. Proszę już iść z pieskiem na spacer.
Z trudem wchodziła po krętych schodach trzymając się poręczy. Lecz między pierwszym a  drugim piętrem źle postawiła nogę i spadła. Poobijana powstała i ponownie szla po schodach. Tam dogonił ją Radek, objął ją. Chciał jej pomóc. Tym samym wymknęła się butelka wina.
- Co się stało? Co ci jest?
- Nic. Rozbiłeś butelkę – odpowiadała sucho.
- Trzeba zadzwonić na policję
- To ja jestem policja. Zapomniałeś? Starsza posterunkowa Dominika Kozak.
- To po pogotowie...  
Nalegał bezskutecznie. Doprowadził ją do mieszkania, chciał jak najlepiej zaopiekować się Dominiką, lecz ona była rozdrażniona i zmęczona, więc zamiast miłego wieczoru doszło do awantury, po której Radek opuścił mieszkanie. Dominika położyła się spać.

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 545 słów i 2940 znaków.

Dodaj komentarz