Życie w policyjnych mundurach cz.XVII

17
Tymczasem patrol numer 04 z starszym aspirantem Waldemarem Poznańskim i starszą posterunkową Julia Lipiec patrolowali ulice jednego z miejskich osiedli. Nagle pijany mężczyzna wymachując rękoma zatrzymuje samochód.
- Widzisz to ? - zapytał Poznański - Facet na gazie zatrzymuje radiowóz.
- Świat się zdziwił. Może chce bezpłatną podwózkę do izby.
- Spytać nie zaszkodzi.
Gdy wysiedli samochodu. Poznański zapytał;
- No, co tam kolego?
- Starsza posterunkowa Julia Lipiec.
- Starszy kapral Paweł Major.
- Nie salutuje się do pustej głowy – powiedział Poznański.
- To pan kapral czy pan major ? - zapytała Julia.
- Starszy kapral rezerwy, a po tatusiu pan Major. Paweł Major, syn Zygmunta i Teresy z domu Jeziorak – dukał  z czkawką mężczyzna, co rozbawiło Julię.
- No to co? Podwieziemy do izby? - zapytał Poznański.  
- Może nie? Aż taki pijany nie jest – stwierdziła Julia.
- Ale... ale... tam jest zamknięty ktoś – trochę orzeźwił się mężczyzna.
- Gdzie?
- I woła ratunku! Pomocy! Ludzie „pomószta”!!!  
- Cicho. Nie drzyj się.
- Ale gdzie? - dociekała Julia.
- Ale... ale pani ładna. Boska Julia.
- No, to gdzie jest zamknięty?
- W piwnicy, pani ładna. Pod czwórką. To chyba...
- To chyba? - zapytała Julia.
- No zamknięta, bo to kobita jest. Chyba.
- Tam? Osiedlowa 4? - zapytała Julia.
- Tak jest.
- To ja idę sprawdzić, a ty zostań z nim w radiowozie.
Powiedziała Julia i pobiegła ku blokowi, zanim Waldek zdążył zareagować. Zabrał więc mężczyznę do radiowozu.
- Ocho, będzie padać.
- A ty gdzie mieszkasz? - zapytał starszy aspirant.
- Kościelna Droga, ale do kościoła nie chodzę. Droga Kościelna 13, wiesz ? A gdzie poszła ta ładna posterunkowa?
- Sprawdzić czy mówisz prawdę.
- Mówię. Jak Boga kocham, mówię prawdę, ale do kościoła nie chodzę.
Tymczasem Julia weszła do piwnicy.
- Jest tu kto? Jestem z policji – zaczęła krzyczeć – proszę się odezwać.
Zapadła cisza.
- Starsza posterunkowa Julia Lipiec, proszę się odezwać.
- Tutaj. Tutaj tu. Proszę pani. Tu jestem pod numerem 9.
Odezwała się dziewczynka.
- Co się stało?
- Jeden pan mnie tu zamknął. Pani mnie uwolni. Proszę.
- Już, już. Jak masz na imię?
- Agnieszka. Pani mnie uwolni.
- Już, już. Kochanie. Tylko znajdę coś do podważenia.
- Nie. Pani mnie nie zostawia. Boję się.
Gdy Julia szukała czegoś, pojawił się  smukły mężczyzna. Julia postanowiła skryć się, sądząc iż smukły, otworzy drzwi. Nie myliła się. Mężczyzna wyciągnął Agnieszkę z pomieszczenia, ta rozpłakała się.  
- Ręce do góry. Puść ją!
Mężczyzna przestraszony, nie stawiał oporu. Julia nie miała problemu by go skuć.  Następnie przytuliła dziewczynkę.  
- Jak się nazywasz? - zapytała.
- Agnieszka Anielska – odpowiedziała kończąc płacz.
- A gdzie mieszkasz mój aniołku?
- Na Grzegorzewskiej.
Tymczasem do piwnicy wszedł do Poznański.
- Pana Majora zabrał patrol – powiedział i zapytał – a tu co się dzieje?
- Tu pewien pan zamknął czyli pozbawił wolności tę... ile masz lat?
- Dwanaście.
- Dwunastolatkę.
- To co pana zabieramy do nas... a małą?
- Też, niech się psycholog nią zajmie. Chociaż ten aniołek tu mieszka, na Grzegorzewskiej, może jest tam ktoś?
- Jest u Ciebie ktoś?
- Nie wiem. Może mama.
- No to idziemy, a z nim na komendę.
- A ja nie mogłabym iść z tobą? - zapytała dziewczynka, dodając – do twojej pracy?
- A nie chcesz do mamy?  
Dziewczynka zaprzeczyła głową. Mimo to po kilku minutach zapukali do drzwi nr 19 i z tabliczką H. i S. Anielscy. Trochę to trwało zanim krępa kobieta negliżu otworzyła drzwi.
- O... o co chodzi? - zapytała
- Pani Anielska? - zapytał Poznański
- Tak  Sylwia Anielska.... a, o co chodzi?  Aga do domu już...
- Możemy wejść? - zapytała.
- Nie. Do widzi...
- To wchodzimy – przerwał Waldek.
Po wejściu do mieszkania, rozglądali się po nim.  
- To jak melina, burdel – powiedziała Julia – teraz wiem dlaczego mała nie chciała tu zostać.
- Zabierz mnie stąd. Pójdę z Tobą – powtarzała dziewczynka trzymając Julię za rękę.
- Zabieramy ją na komendę? - zapytał Poznański
- Zabieramy, ale nie na komendę.
- Co chcesz zrobić?    
- Zabrać ją do siebie.
- Zgłupiałaś nie ma mowy!
- Tylko na jedną noc.
Po kilkunastominutowej wymianie zdań, Waldek dał się przekonać i patrol odwiózł jedenastolatkę na  Daleką 21, gdzie wczesnej została umieszczona przez Julię, Olga Paraczenko. Ukrainka opiekowała się starszym panem na wózku. Teraz miała opiekować się Agnieszką. Nie podobało się to Waldkowi. Za to Olga zgodziła się chętnie. Zresztą nie miała wyjścia. Dostała jeszcze pieniądze od Juli, by małej coś kupiła.
Po powrocie do radiowozu dostali polecenie by pojechać na Towarową 8 gdzie w butiku „ŁańC(i)uszek”, właścicielka zatrzymała kobietę na... jak twierdziła kradzieży.
- To ona! Wsadziła sweterek i stanik do torby – przywitała mundurowych właścicielka.
Starszy aspirant Waldemar Poznański i Starsza posterunkowa Julia Lipiec – przedstawił patrol Waldek - a pani ?
- Mariola Łańcuch, właścicielka butiku.
- A pani?
- To złodziejka!
- Oooo... złodziejka. Niczego nie ukradłam!
- To pokaż!
- Nie.
- Ciszej proszę pań – uspokajał Poznański - Proszę pokazać. Inaczej starsza posterunkowa Julia Lipiec zrobi rewizję osobistą, a potrafi, wiem co mówię.
Na te słowa Julia trochę się obruszyła na Waldka.
- Jak pani się nazywa? - zapytała.
- Katarzyna Rakoczyzs.
- Niech pani pokaże co ma w torebce.  
- Nazywam się Katarzyna Rakoczyzs jestem żoną miejskiego radnego i nie pozwolę się tak traktować!  
- To jednak rewizja, proszę za mną – powiedziała Julia.
Ale po co rewizja? - zapytała właścicielka i dodała - Wystarczy, że pani pokaże co ma w torebce.  
Wówczas pani Katarzyna spasowała i otworzyła torebkę. Z torebki wypadła śnieżnobiała podkoszulka i kolorowy sweterek, a także slipki i skarpetki.
- Dużo tego – zauważył Poznański – po co to pani?
Pani Rakoczyzs, tylko smutno wzruszyła ramionami.
- To już wyjaśni nam na komendzie – powiedziała Julia.

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 1107 słów i 6201 znaków.

Dodaj komentarz