Życie w policyjnych mundurach cz. XV

15

Od rana młodszy inspektor Przemysława Makłło przeglądała dokumenty. Po godzinie usłyszała pukanie. W drzwiach stanęła wysoka brunetka.
- Posterunkowa Kamilla Bełk melduje się do pracy!
- Proszę wejść. Ile ty masz lat?
- Dwadzieścia pięć
- Chciałam zapytać o wzrost.
- Sto dziewięćdziesiąt dwa.
- Nigdy nie widziałam tak wysokiej policjantki.
- W szkole mówili na mnie „żyrafa”.
Z okrągłej twarzy policjantki nie schodził uśmiech.
- Masz miłą aparycje. Zawsze się tak uśmiechasz?
- Przeważnie. Taki „charakterek śmiejący”.
- Może się przyda ten twój„charakterek śmiejący”, ale teraz baczność posterunkowa Kamilla Bełk. Bo ja to widzisz jestem zołza.
- E, tam pani... - wtrąciła Kamilla stojąc już na baczność.
- Teraz pojedziemy do komendy głównej, Odebrać moją nominacje na szefa tej komendy.  
- Gratuluję
- Dziękuję, ale nie wiem... Czy jest... Nie ja, tu muszę zrobić i zrobię porządek.
- Nie wątpię.
- Jedziemy, będziesz prowadzić. To twoje pierwsze zadanie.
- Tak jest. Pani komendant.
- Jeszcze nie komendant.
- Tak jest Pani inspektor.  
Po godzinie jechały z powrotem z nominacją Przemysławy Makłło na funkcje komendanta komendy. Pani inspektor zażyczyła sobie by po patrolowały jeszcze ulice.
- Nie wiem kiedy będę miała na to czas. Ostatnio też nie miałam. Jak ten czas szybko leci. Nie tak dawno byłam taka młoda. Jak ty moje dziecko... O przepraszam pani posterunkowa.
- Pani jest jeszcze młoda. Na pohybel czasu.
- Pewnego razu w środku nocy wezwano nas do domku na peryferiach miasta – zaczęła wspominać - Była to dziwna sprawa. Dwaj pijaczkowie, tacy powsinogi. Przez okna zobaczyli, że w trumnie leży człowiek. Byli pewni, że nie żyje. Ale on, nazywał się Zdzisław Boboetz, 76-letni wdowiec po śmierci żony, kupił dwie trumny. Sobie też, „na zaś”. Stała w domu, więc się w nią kład. Od czasu do czasu zasypiał. Tej nocy też. A oni byli pewni, że nie żyje. Gdy penetrowali mieszkanie, poszukiwaniu alkoholu lub pieniędzy, Zdzisiek się podniósł i... zapytał co panowie tu robią...
     Kamilla się zaśmiała.
- No byłoby to nawet śmieszne gdyby nie to, że jeden z nich, zwany „Dużym”, tak się przestraszył iż dostał zawału serca i zmarł zanim przyjechało pogotowie na  to odludzie.
- A pani inspektor jak tam dojechała? Przed karetką.
- Wtedy byłam starsza posterunkowa, dopiero co po awansie. A awans dostałam gdy wskoczyłam do stawu by dopłynąć do bali w której byli dzieci, a ona na środku stawu. Małego, ale głębokiego. A dojechaliśmy szybciej bo... po prostu patrolowaliśmy ulice w tamtym rejonie. A ty już coś zapamiętałaś?
- Jak byłam dzieckiem, to w naszej wsi, było wesele, To znaczy miało być o 16-tej ślub w kościele, ale o 12-tej w samo południe orkiestra weselna zaczęła rżnąć. Wtedy ze trenują, lecz po chwili panna młoda wybiegła z domu. Podjechał jakiś „gostek” na motorze i panna Matylda Bociek z nim... odleciała...w siną dal. Po godzinie, półtora, gdy wiadomo było co się stało rozpoczęła się awantura między rodzinami. Interweniowała policja.  A po kilkunastu dniach mój brat przyznał się, że ten „gostek” dał mu pięćdziesiąt złotych  i pięćset by dał orkiestrze, by o 12-tej zagrali odpowiednią melodię. Mi się to tak spodobało, że zostałam policjantką.
- Oj ty, ty... co robisz ty... Pogięło cię. Czemu tak nagle hamujesz? Posterunkowa Bełk!
- Tam na mostku. Chłopak jest... jakby chciał...
- Skoczyć - dokończyła inspektor Makłło.
- Rzeczywiście na mostku dla pieszych nad torami kolejowymi stał młody człowiek, kręcił się jakby chciał z niego skoczyć. Posterunkowa Kamilla Bełk podbiegła do niego.  
- Nie podchodź bo skoczę.
- Ok, stoję. Jak się masz na imię?
- Wojtek.
- Posterunkowa Kamilla Bełk.
- Wojtek Cipikowicz. Nie podchodź bo skoczę.
- Ok., stoję. Co się stało?
- Sabina, Saba, ona mnie zostawiła. Sabusia... rozumiesz to?
- Tak, ale...
- Ale, niczego nie rozumiesz... jeszcze to nazwisko.
- To można zmienić.
- A to, że uciekła na motorze z tym fagasem.
Deje vu – pomyślała, Tymczasem, korzystając z dialogu inspektor Przemysława weszła na mostek od wewnątrz i przy pomocy barierek zbliżała się do chłopaka.
- Słuchaj mnie...
- Nie. Myślisz, że jak masz mundur...
- To co?
- Nic.
- Posłuchaj mnie. Ta cała Sylwia...
- Sabina... Gryzik.  
- Sabina nie jest ciebie warta. Daj spokój, po co dać jej satysfakcje. Tego kwiatu jest pół światu.    
- Mądrala!!!  
Jego krzyk zagłuszył przejeżdżający pod mostkiem pociąg. Krzyknął ostatni raz, gdyż inspektor Przemysława Makłlo, była już tak blisko, że obezwładniła młodego. Wykorzystała fakt iż pociąg nie co wytrącił chłopaka z równowagi.  
Jeszcze, że mną nie tak źle – pomyślała zdyszana.  
Następnie zaprowadziły go do radiowozu.
- 09 do 00.  
- 00 do 09.
- Posterunkowa Kamilla Bełk. Proszę przysłać karetkę na „Garbaty mostek” niedaleko Polnej.
- Co się stało?
- Mamy niedoszłego samobójcę. Chłopak lat 17-cie.
- Ok. zrozumiałem.      
Po kwadransie przyjechało pogotowie, zabrało chłopaka, a Inspektor Przemysława Makłło i posterunkowa Kamilla Bełk wróciły na komendę.

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 956 słów i 5284 znaków, zaktualizował 28 gru 2020.

Dodaj komentarz