Życie w policyjnych mundurach cz, XIV

W słoneczny dzień starsza posterunkowa Maryla Kowalik i aspirant sztabowy Marek Gamiński patrolowali obrzeza miasta.  
- Co się mi tak przyglądasz?
Zapytała Maryla, czując raz po raz spojrzenia Marka.
- Zastanawiam się co taka miła, ładna kobieta... Mądra...
- Robi w policji? - przerwała Maryla – Co? Policjantka nie może być inteligentna?
- Nie, nie. Nie o to chodzi...
- A o co?  
- Nie, no tak chciałem... chciałbym Ciebie...
- Stój – powiedziała nagle Maryla – zatrzymaj się!
- Co się stało?
Zapytał Marek, jednocześnie hamując.
- Tam leży dziecko.
- Gdzie chyba ci się... Jesteś pewna?
- Tak. Zobacz!
Gdy wysiedli i szybko podbiegli do beciku leżącego na skraju lasu, okazało się że w okrycie wypełnione puchem i cienką gąbką, zawinięta jest duża lalka.
- Patrz jakie fajne „baby small”.
Powiedziała z radością Maryla i pokazała lalkę.
- Ona chyba nawet mówi; „Mama”, „Mama”
- Ja słyszę „Tata”, „Tata” - powiedział z ulgą Marek - Oj Maryla, ale mnie to przestraszyło, a tobie takie wygłupy.
- Ty zobacz! Zatrzymać go!
Krzyknęła Maryla, widząc jak ktoś wsiada do radiowozu. W momencie kiedy ruszył, krzyknęła;
- Stój bo strzelam! Stój!
I oddała trzy strzały. Po chwili samochód zaczął „zygzakować” i wpadł do rowu. Wyjęła pistolet. Pobiegła do radiowozu.  
- Ręce na kierownice. Ale już!
Młody człowiek położył ręce na kierownice.
- Jesteś ranny?
Zaprzeczył głową, następnie powiedział „nie”.
- To wysiadaj powoli.
Gdy wysiadł założyła jemu kajdanki. Tymczasem aspirant sztabowy Marek Gamiński zawiadomił centrale.
- Za kwadrans przyjedzie radiowóz – powiedział spokojnie – nic ci nie jest?
- Nie - odpowiedziała Maryla.
- Dobra akcja... gdyby nie ty...
- Daj spokój. Oboje zawiniliśmy  
- No, ale ty uratowałaś całą akcje.
- I tak będziemy się tłumaczyć.
W tym momencie poczuł jak bardzo mu się podoba, może by się zbliżył do Maryli, gdyby nie świadek i szybszy niż myśleli przyjazd patrolu.
- No to wsiadajcie – powiedziała sierżant sztabowy Izabella Pazurek.

***
Na komendzie czekała ich niespodzianka. Razem z Tomaszem Gubińskim pełniącym funkcje komendanta, przywitała ich młodszy inspektor Przemysława Makłło. Wysoka, dobrze zbudowana rudowłosa, o pociągłej twarzy kobieta.
- Witam państwa.
- Dzień dobry – na przywitanie odpowiedziała Maryla
- No nie wiem czy to dobry dzień dla państwa.
- To jest...
- Pozwoli pan, że się sama przedstawię, Młodszy inspektor Przemysława Makłło. Mam zastąpić starszego inspektora Karola Światłoka i widzę, że będę musiała się ostro wziąć do pracy, bo zle się dzieje na komendzie.  
Wiemy, że to co się wydarzyło nie powinno, ale wszystko się dobrze skończyło.
- Wszystko się dobrze skończyło... czy pani posterunkowa...
- Starsza posterunkowa... - przerwała Maryla, zanim zorientowała się jaką gafę popełniła.
- No tak. Starsza posterunkowa Maryla...
- Kowalik – dopowiedział Gubiński.
- Wszystko się dobrze skończyło, czy ty moje dziecko słyszysz jak się tłumaczysz? To jest dobre nawet nie akademii, a w podstawówce. Starsza posterunkowa Maryla Kowalik jak tak dalej będzie, to szybko nie awansujecie. Na razie idźcie do domu. Muszę ogarnąć tą stajnię Augiasza zanim ostatecznie podejmę decyzję czy zgodzę się objąć szefostwo tej komendy.  

***
Starsza posterunkowa Kowalik, po pracy poszła do sklepu. Pierwsze kroki skierowała do działu „alkohole”.
- Butelkę wina.
- Imprezka pani  Marylko? - zapytała ekspedientka.
- Niestety nie – odpowiedziała
- Zły dzień?
- Cholernie zły dzień. Jeszcze jedna.
- Panno Marylo...
- Jeszcze jedna, powiedziałam! Mam swoje lata, więc „pani Marylo”. Jeśli łaska.  
- Proszę! Pani Marylo.
- Dziękuje i przepraszam – powiedziała już cicho.
Kiedy wróciła do domu, stanęła przed lustrem.
- Ty jesteś policjantka? - powiedziała do lustra – chyba się do tego nie nadajesz. Oj Maryla. Posterunkowo... starsza posterunkowa Marylo Kowalik!
Podeszła  do stolika, na którym wcześniej postawiła butelki wina. Otworzyła jedną. Następnie poszła po szklankę. Nalała. Wypiła, dopiła trochę z gwinta. Zamroczyło ją. Ponownie stanęła przed lustrem.
- Ty Maryla. Czy ty się kur... kurka nadajesz się na policjantkę? Zastanów się! Nawet męża nie masz.
Po chwili stała tylko w samej śnieżnobiałej podkoszulce, która podwinęła do góry, a następnie ściągnęła, ściągnęła też stanik.
- Takie dwa sterczące piegi. Co to kuźwa jest? Wisienki.
Następnie wychyliła z gwinta. Zamroczyło ją lekko. Po chwili stała przed lustrem nago.
A może jednak jestem atrakcyjna. Może... Może on we mnie coś widzi?
Pomyślała.
W tym momencie zadzwoniła komórka.
Marek?
- Jesteś w domu? Możemy się spotkać?
Usłyszała głos sierżant sztabowej Pazurek.
- Tak pani sierżant – odpowiedziała po chwili.
- Możemy się spotkać?
- Teraz?
- Tak. A gdzie?
- Może u Ciebie?
- Ok, za kwadrans. Dobrze pani sierżant?  
- Dobrze to za kwadrans.
Nie powinna się na to zgodzić, była w złej kondycji. Głównie psychicznej. A jednak się zgodziła. Czuła przed nią jakiś respekt, tak jak kiedyś przed swoją matką, która widziała ją jako lekarza, lecz matka zmarła i Maryla rzuciła studia medyczne na rzecz policyjnych.  
Schowała butelki, wzięła miętusy. Zdążyła ogarnąć się i pokój. Gdy usłyszała dzwonek do drzwi, otworzyła w drzwiach stała sierżant sztabowy Pazurek.
- Można? - zapytała Iza.
- Tak, proszę.
Iza wchodząc do pokoju, postawiła butelkę wina.
- Przynieś kieliszki i nalej.
- Tak jest pani sierżant.
Powiedziała jakby były na komendzie. Natychmiast poszła do kuchni po kieliszki. Iza rozglądała się po pokoju. Niewiele miała na to czasu. Maryla szybko wróciła z kieliszkami. Usiadły na kanapie i rozpoczęły rozmowę. Iza ku zaskoczeniu Maryli zaczęła ją chwalić.
- Wiesz jesteś jeszcze młoda Popełniasz błędy, ale szybko się uczysz.
Dlaczego jest dla mnie taka miła? Czego od mnie chce?  
Wkrótce Iza zaczęła odpowiadać na pytania Marylki. Odstawiła kieliszek, rękę położyła na kolanie Maryli, głaskając przesuwalna rękę ku górze.  
- Co robisz? - wyrzuciła pytanie, lecz w tej samej chwili łagodniej dodała – Pani sierżant, co pani robi?  Tak...
Nie dokończyła, bo wiem ku jej zaskoczeniu, Iza chciała ją pocałować. Była tym wszystkim szokowana. Pociągła twarz Izy, wydala jej się jakaś obmierzła, a jednocześnie taka męska. Przypomniało się jej jak koleżankami żartowała że Pazurek, to taka „babochłop”.
- Tak nie można pani sierżant. Co pani...
- Przepraszam jesteś dla mnie jak... jak córeczka mamusi. Masz racje. Zagalopowałam się.  
Po chwili siedziały obok siebie w milczeniu, które przerwała Maryla;
- Mogę o coś zapytać? - i nie czekając na odpowiedź, zapytała – w tej szkole były kamerki?
- Nie interesuj się tym. I o tym co tu między nami też zapomnij. Ok?Trzymaj się mnie. A tam nie było kamerek i tego się trzymaj.
Ta wypowiedź, utwierdziła Marylę, że było dokładnie odwrotnie.
Więc jednak zamoczyłaś swój pazurek w tej sprawie, sierżancie sztabowy Pazurek.
Myśli Maryli przerwał głos Izy;
- Nalej lepiej trochę wina.
- Tak jest pani sierżant.
Chciałabym ci powiedzieć jak bardzo cię nienawidzę.
Pomyślała i zaczęła nalewać.
Kochać nie warto, lubić nie warto, Znaleźć nie warto i zgubić nie warto. Przysiąc nie warto, wierzyć nie warto... Upić się warto! Pani sierżant.
- Tak jest Maryla!
- No to sto lat.  
- Sto lat.

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 1378 słów i 7645 znaków.

Dodaj komentarz