Zakochałam się w nim część 6

Zakochałam się w nim część 6W chwilę później zatonęła w jego miękkich i gorących ustach. Westchnęła, czując, jak bardzo jej tego brakowało przez te wszystkie lata. Po chwili oderwali się od siebie, a Jake mruknął cichutko:
- Ja cię nie wykorzystam... Przemyśl to, proszę.
Spojrzała na niego zaskoczona, a on uśmiechnął się do niej tylko delikatnie i zostawił ją samą. Usiadła ponownie w ławce, niezdolna do wykonania jakiegokolwiek ruchu. W głowie wciąż huczały jej słowa Jake'a i nawet żal na Shane'a jakby dzięki nim zmalał. Kompletnie nie wiedziała, jak na to wszystko powinna zareagować. Czy olać to i udawać, że nic takiego nie miało miejsca, czy może iść za głosem serca, które wbrew rozumowi i nauczce z przeszłości, rwało się do tego cholernego buntownika?... Miała mętlik w głowie i nie miała do kogo się z tym zwrócić. Nie było nikogo, kto mógłby wesprzeć ją w tym trudnym czasie...
Spojrzała jeszcze raz na wizerunek ukrzyżowanego Jezusa i postanowiła, że może jednak zaufa sercu, które najwyraźniej, pomimo tej palącej wciąż rany, nie potrafiło zapomnieć o Jake'u.
Zerwała się z miejsca i biegiem dopadła drzwi. Z poślizgiem wybiegła w noc, w nadziei, że dopadnie jeszcze chłopaka, ale ten najwyraźniej zdążył już ulotnić się gdzieś, bo nie mogła go nigdzie znaleźć, pomimo tego, że przeczesała większość jego ulubionych miejscówek.
Zrezygnowana wróciła do pokoju hotelowego. Otwarła drzwi akurat w chwili, gdy rozdzwonił się jej telefon. Zerknęła na ekran i zgrzytnęła tylko zębami, gdy ujrzała na nim zdjęcie Shane'a.
- Czego?! - warknęła, odbierając połączenie
- "Chciałbym z tobą poważnie porozmawiać, Emily" - powiedział smutno.
- Raczej nie wydaje mi się, byśmy mieli o czym, Shane — odparła sucho. Postanowiła sobie w duchu, że nie będzie rozpaczać po tym niewartym funta kłaków dupku. Uniesie się dumą i pokaże mu dobitnie, że pomimo wszystko potrafi sana sobie poradzić i że nie zasługiwał na nią. - Jesteś skończoną świnią, Shane. Przykro mi, że na kogoś takiego, jak ty straciłam ponad dwa lata...
- "Emily... Przecież wiesz, że na początku było nam razem cudownie..."
- Być może tobie! - syknęła. - Ja dusiłam się w tym związku!
- "Więc dlaczego ze mną byłaś, co?" - prychnął, najwyraźniej rozeźlony jej słowami.
- Nie muszę ci się tłumaczyć z żadnych decyzji!
- "Oczywiście... Zjaw się tu jutro po swoje rzeczy! Nie mam zamiaru patrzeć dłużej na to gówno, niż jest to wskazane!"
- Więc rzuć się z mostu, a będzie to z pożytkiem dla wszystkich! - wydarła się i rozłączyła. Oddychała ciężko, rozjuszona do białości jego perfidnym zachowaniem! Poczuła, jak łzy złości płyną jej po policzkach, więc czym prędzej starła je. Nie zamierzała po nim płakać. O nie! Nie będzie słaba! Jutro wejdzie do jego domu z wysoko uniesioną głową i nawet obecność tej francy — jego kochanki, nie wyprowadzi jej z równowagi! Bo to, że ta wywłoka tam będzie, nie podlegało wątpliwości. Emily przeczuwała, że oboje będą chcieli jej jutro zrobić na złość i będą starali się pokazać jej, jak bardzo nie doceniała Shane'a!
- Wasze niedoczekanie! - pomyślała, biorąc długi, relaksujący prysznic.

Nazajutrz dość wczesnym rankiem energicznie zapukała do drzwi domu rodzinnego Jake'a. Otworzył jej jego ojciec.
- Witaj — powiedział, uśmiechając się do niej delikatnie. - Wejdź, zaraz go zawołam.
Została w salonie, coraz mocniej denerwując się przed tym, co za chwilę miało nastąpić.
- "Emily?!" - usłyszała zdumiony głos Jake'a.
- Hej... Możemy porozmawiać? - zapytała nieśmiało, patrząc, jak schodzi po schodach.
- Oczywiście! Stało się coś?
- Potrzebuję twojego auta, jakiejś ciężarówki i twojej pomocy — odparła, zagryzając mocno wargę.
- Ohoho! Niezłe żądania! - zaśmiał się, podchodząc do niej i obejmując ją mocno.
- To prośba — sprostowała.
- Podszyta?...
- Desperacją...
Spojrzał na nią uważnie. Zauważył jej wewnętrzną walkę. Uśmiechnął się do niej ciepło i odparł:
- Daj mi dziesięć minut.
Zawrócił do swojego pokoju, skąd wyszedł po krótkiej chwili.
- Chodź! - chwycił ją za rękę, a ona z przyjemnością przypomniała sobie, jak uwielbiała jego dotyk.
Gdy wsiedli do samochodu, zamyśliła się nad tym, jak przeżyła z nim pierwszy raz.

#
- Cześć, Emily — przywitał się Jake, spotykając dziewczynę na ulicy. Nachylił się ku niej i złączył ich usta w nadzwyczaj czułym pocałunku. - Porabiasz coś dzisiaj?
- Cześć, skarbie — wymruczała, uśmiechając się do niego promiennie. - Zależy, co masz na myśli, mówiąc "porabiasz"?
- Czy masz jakieś plany? - wyjaśnił, gładząc ją po policzku.
- Nawet gdybym miała, dla ciebie zmieniłabym wszystkie — pocałowała go w nos. Zaśmiał się i poczochrał ją po jasnych włosach.
- To dobrze. Więc szykuj się na romantyczny wieczór i niezapomnianą noc! - wyszeptał jej do ucha.
- Jake, ja... - zarumieniła się, opuszczając wzrok.
- Wiem, kochanie. Będzie dobrze, już o to zadbam — odparł, ponownie ją całując. - Obiecuję ci, że nie zrobię ci krzywdy.
- Dobrze — zgodziła się, rumieniąc się jeszcze mocniej.
- Kocham cię, Emily — wyszeptał. - To widzimy się około osiemnastej. Załóż coś ładnego... Pa!
Odeszła z szerokim uśmiechem na ustach. Do domu Bonnie wracała niczym na skrzydłach.

- Co ty taka wesoła?! - zapytała ją brunetka, gdy Emily zjawiła się niedługo potem w domu przyjaciółki.
- Jake zaprosił mnie na wieczór i noc — odparła blondynka, wbiegając po schodach do swojego pokoju.
- Co?! - Bonnie wbiegła tam zaraz po niej. - Zgodziłaś się?!
- Oczywiście! Dlaczego nie?
- Nie pomyślałaś, że on będzie chciał cię wykorzystać? - zapytała z niepokojem.
- Znam jego plany — odparła, ściągając bluzkę.
- Powiedział ci?
- No pewnie. Jake jest ze mną szczery. Powiedział, że mnie kocha!
Bonnie wyraźnie zaskoczyła ta wiadomość, bo ze zdumienia aż otwarła usta.
- Żartujesz? - wykrztusiła wreszcie, podczas gdy Emily szykowała już sobie kąpiel.
- Nie, nie żartuję — powiedziała, wychodząc z łazienki.
- Powiem ci, że jeśli on nie żartuje, to faktycznie coś może wam z tego wyjść!
- Bo? - zainteresowała się, wybierając z szafy ubranie na wieczór.
- Bo o ile wiem, jeszcze nigdy żadnej tego nie powiedział — wyznała brunetka.
- Więc najwyraźniej jestem szczęściarą — uśmiechnęła się Emily szczerze. - A teraz, jeśli pozwolisz, to chciałabym wziąć kąpiel.
- Jasne. - Bonnie wreszcie się uśmiechnęła. - Życzę szczęścia.
- Dzięki!

Po chwili z przyjemnością poczuła na swej skórze ciepły dotyk wody, upojnie pachnącej lawendą i konwaliami. Puszysta piana otuliła ją aż po szyję. Włączyła swojego iPoda i odpłynęła w świat muzyki, zapachów i ciepła...
#

- Gdzie jedziemy? - jej rozmyślania przerwał Jake, gdy zmierzali do centrum miasteczka, skąd najłatwiej było wyjechać na główne drogi.
- Do Wittchita — odparła.
- Po co? - zdumiał się, parkując przed sklepem jego przyjaciela, który mógł im wypożyczyć auto.
- Po moje rzeczy — wyjaśniła, markotniejąc.
- Odezwał się? - zaciekawił się brunet.
- Tak... Powiedziałam mu, że jest pieprzonym dupkiem, na co odparł, że mam dzisiaj przyjechać po moje gówno...
- Kretyn... Jeśli chcesz, to z nim pogadam — odparł, a w jego oczach pojawił się nieprzyjemny błysk.
- Nie, dziękuję. Wystarczy, że tam ze mną będziesz — zaśmiała się lekko.
- Jak sobie życzysz... Idę do Stanley'a po tego dostawczaka, poczekaj tu! - pocałował ją w policzek i wysiadł.

Wrócił po piętnastu minutach bardzo zadowolony z siebie.
- Stanley się zgodził. Poczekamy na niego pół godziny i wyruszamy — poinformował ją natychmiast, jak tylko wsiadł do auta. - Mogę o coś zapytać?
- Już to zrobiłeś — zaśmiała się. - Pytaj.
- O czym tak intensywnie myślałaś, gdy wsiadłaś do auta?
- O nas... A konkretnie o naszym pierwszym razie — wyjaśniła nieśmiało.
- Nadal to wspominasz? - obdarzył ją szczerym uśmiechem, pochylając się w jej stronę.
- Byłeś moim pierwszym. Pomimo tego wszystkiego, co później się między nami wydarzyło, tamten czas był naprawdę dla mnie wyjątkowy.
- Cieszę się, że pozostały ci jeszcze jakieś cieplejsze wspomnienia.
- Niewiele ich... - bąknęła.
- Emily... Gdybym tylko mógł cofnąć czas... Powiedziałbym ci wtedy, kim jestem, być może nie cierpiałabyś tak bardzo — mruknął, odwracając wzrok.
- Być może... - przytaknęła. - Wiesz... Jake, chyba jednak cieszę się, że tutaj wróciłam, że mój związek z Shane'm jednak się rozpadł — wyznała.
- Dlaczego? - zapytał zaciekawiony.
- Bo twoja cholerna osoba nadal nie daje mojemu sercu normalnie funkcjonować!
Spojrzał na nią zaskoczony i pocałował ją zachłannie.
- Błagam, daj nam jeszcze jedną szansę, Emily! - rzekł z mocą, trzymając jej twarz w swoich szerokich dłoniach. - Nie było dnia, bym nie żałował tamtej decyzji!
- Jake... Jak mam ci zaufać po tamtych kłamstwach? - zapytała beznadziejnie.
- Nie wiem — przyznał tak szczerze, że aż ją to zdziwiło. - Wiem, że powinienem był ci wtedy wszystko wytłumaczyć, lecz za bardzo się bałem, że moi byli pracodawcy mogą cię wykorzystać przeciwko mnie... Odesłałem cię, boleśnie i widowiskowo, by mieć pewność, że już do ciebie się nie zbliżą... A to, co powiedziałem ci wczoraj w kościele... Nie kłamałem, Emily. Ja nadal cię kocham!
- Jake... To wszystko... To dzieje się tak szybko, nie wiem, czy potrafię tak przestawić się z dnia na dzień... Musisz zrozumieć, że potrzebuję czasu... Widzisz, gdy tu przyjechałam te kilka dni temu, nadal żywiłam do ciebie ogromną urazę. Teraz jednak jestem zbyt tym wszystkim skołowana, by jednoznacznie określić się w uczuciach. Moje serce rozrywane jest przez miliony sprzecznych uczuć, zarówno do ciebie, jak i tego kretyna, więc musisz zrozumieć, że po prostu potrzebuję na to czasu. Dzisiaj poprosiłam cię o pomoc, bo mimo wszystko to, co wczoraj powiedziałeś, nie jest mi całkowicie obojętne, a poza tym, jesteś tutaj jedyną osobą, której w jakiś tam sposób mogę zaufać — wyznała szczerze, patrząc, jak ze sklepu wychodzi Stanley. - Chyba już czas ruszać — ruchem głowy wskazała chłopaka.
- Masz rację — przyznał, włączając silnik. - I dziękuję, że mi o tym wszystkim powiedziałaś... To dla mnie ważne i rozumiem twoje nastawienie względem mnie. Obiecuję ci jednak, że jeśli tylko dasz nam ponownie choćby najmniejszą szansę, wykorzystam ją na wszelkie możliwe sposoby, by ponownie z tobą być i obiecuję, że nie będzie już więcej kłamstw... Mało tego, obiecuję ci, że wytłumaczę ci dokładnie wszystko to, czego dowiedziałaś się o mnie w telewizji!
- Zgadzam się, lecz musisz być cierpliwy!
- Będę, bo wiem, że dla kogoś takiego, jak ty, warto... Ale obiecasz mi coś, Emily?
- Nie wiem — odparła. - To zależy, o co poprosisz...
- Opowiesz mi kiedyś, co działo się z tobą po naszym rozstaniu, dobrze?
Przez chwilę w aucie panowała cisza, przerywana jedynie odgłosem pracującego silnika i mijanych samochodów.
- Dobrze — zgodziła się wreszcie. - Obiecuję!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2100 słów i 11572 znaków.

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • Megi

    Super czesc!

    30 mar 2017

  • elenawest

    @Megi dzięki :-D

    30 mar 2017

  • Malawasaczka03

    Super! ;)

    26 mar 2017

  • elenawest

    @Malawasaczka03 dzięki :-P

    26 mar 2017

  • Caryca

    Piszesz fenomenalnie ,ukazujesz zawiłości uczucia zwanego miłością ,jestem pod wrażeniem

    26 mar 2017

  • elenawest

    @Caryca dzięki :-D miło mi, że przyppadło do gustu :-P

    26 mar 2017

  • zabka815

    Super  :rotfl:  już nie mogę się doczekać następnej części :)

    25 mar 2017

  • elenawest

    @zabka815 postaram się, by była równie emocjonująca, jeśli nie bardziej :-D

    26 mar 2017