Wakacyjna przygoda cz.19 (Ostatnia)

Wakacyjna przygoda cz.19 (Ostatnia)

(Kochani, wszystko zaczęło się na początku lata zeszłego roku, kiedy chciałem coś napisać by się nie nudzić. Ta seria stała się dla mnie czymś ważnym, wsadziłem w nie kawał swojego czasu i otaczającego mnie świata. Wiem, że kilka ostatnich części przestało trzymać poziom tych pierwszych. Spowodowane to było wyczerpaniem materiału i brakiem weny.  
Jednak w ostatnim czasie stało się coś, co było bodźcem do dokończenia tej serii. Chcę się rozliczyć z przeszłością i zakończyć tę serię tak jak na to zasługuje.  
Dziękuję także wszystkim, którzy śledzili rozwój wypadków od samego początku. Wasze komentarze z pochwałami jak i krytyką były dla mnie bardzo ważne.  
Mam nadzieję, że ostatnia część jest godnym zakończeniem całej historii.)



Była noc, w domu Julii było słychać głośną muzykę i krzyki. Wszyscy się „świetnie” bawili.
Alkohol lał się jak woda podczas powodzi we Wrocławiu, biało było bardziej niż na święta.
Julia całowała się właśnie z niedawno poznanym facetem. Miał na pseudonim „Pyra” ze względu na swoje nazwisko, no i zajmował się sprzedażą narkotyków. Julie intrygowały w nim dwie rzeczy: gangsterski charakter i rabat na koks.
Najlepszą imprezę w mieście przerwało wejście do domu policji z działu narkotykowego.  
Nie minęło 20 minut, a obława się skończyła, wszyscy byli już spisani, a większość siedziała wygodnie w radiowozach.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Julie z całej afery wybroniły wpływy rodziców. Oskarżenie dostali różni ludzie, którzy byli na tej domówce, jednak sama gospodyni okazała się nieświadoma całego procederu.
Plan Zosi się spełnił, cała szkoła rozmawiała tylko i wyłącznie o „wsypie”.
Wszyscy chcieli się dowiedzieć kto dał cynk policji. Podejrzenia padały na przeróżne osoby.
Zosia siedziała lekko uśmiechnięta i obserwowała to wszystko z radością.
Pech chciał, że Julia to zauważyła, a wtedy klocki domino w jej mózgu doprowadziły ją do zgubnych dla Zosi wniosków.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Julia siedziała wraz z Pyrą u niej w pokoju, pili i palili. W końcu rozmowa zeszła na temat „wsypy”.  

-Zauważyłam ostatnio coś dziwnego- powiedziała Julia, zaciągając się skrętem.

-W sensie?- spytał Pyra z jedną dłonią na jej pośladkach, a w drugiej trzymając butelkę piwa.

-Opowiadałam ci o Zosi…-urwała dziewczyna by sprawdzić czy jej rozmówca pamięta.

-No, ta dziwka co się nią bawiłaś- odburknął niezbyt zainteresowany.

-Dokładnie.-skwitowała Julia- Dziś w szkole wszyscy mówili o „wsypie” i zauważyłam, że Zosia uśmiechała się widząc to wszystko. Coś w jej oczach mówiło, że wie kto wsypał. Patrząc na nasze relacje w przeszłości i to, że ostatnio jej trochę…dokuczałam, może to wskazywać na nią….

-W sensie, że co?-spytał zdezorientowany Pyra.

-Że gówno-burknęła pod nosem Julia.- Że, Zosia mogła nas wsypać. To mogła być zemsta za to, że ją dręczyła.

-Przez tą małą dziwkę mi się zepsuł interes?-warknął Pyra i dopił resztkę piwa.

-Nie wiem, ale to miałoby jakiś sens.-zastanawiała się ciemnowłosa dziewczyna.

-No to trzeba ją wziąć na przejażdżkę i spytać. -odparł Pyra, zaciskając pięści.

-Dobre! Zgarniemy ją do auta, kiedy będzie wracać ze szkoły, zawieziemy do lasu i nastraszymy. Wtedy się dowiemy czy to ona czy nie.-mówiła z podekscytowaniem Julia.  

Czuła jak wzbiera w niej napięcie, uwielbiała ryzyko i adrenalinę.  

-No to jutro popołudniu to załatwimy.-odparł Pyra i chwycił Julię mocniej za tyłek-A teraz zajmę się tobą.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Było już ciemno i padał śnieg. Ludzie uciekali przed zimnem do środka budynków.
Zosia miała do przejścia jeszcze kilka ulic. Tęskniła za latem, ciepłem i nadziejami. Teraz co prawda, pozbyła się kłopotów w szkole, ale nadal nie czułą się szczęśliwa. Chciała jak najszybciej zdać maturę i wyjechać na studia, zacząć wszystko od początku. W tym mieście były tylko pamiątki po rozczarowaniach i cierpieniu.  

Kiedy tak szła ciemnymi ulicami, cała pogrążona w myślach, nie zauważyła że od jakiegoś czasu jedzie za nią powoli auto. Nagle z podejrzanego samochodu wysiadł mężczyzna z zasłoniętą twarzą i zdzielił Zosię w tył głowy. Dziewczyna poczuła paraliżujący ból i upadła.  
Napastnik wziął ją szybko na ręce i w mgnieniu oka wsadził do bagażnika samochodu.  
Już po chwili auto jechało w stronę obrzeży miasta.  
Zosia była przerażona, głowa bolała ją potężnie, nie wiedziała co ma robić, strach ją paraliżował.
W końcu samochód się zatrzymał i po chwili drzwi bagażnika się otworzyły.  
Facet w masce zakleił jej dłonie i kostki taśmą klejącą, by nie mogła się uciec ani się bronić.
Drobna dziewczyna nie potrafiła wydusić z siebie słowa, dopóki nie zauważyła stojącej za napastnikiem Julii.

-Ju..Julia?- ledwo wydusiła Zosia, a całe jej ciało drżało z zimna i strachu.

-Tak, musimy porozmawiać…-odparła groźnie, udając ton gangsterów z filmów.

-C..co?-zdziwiła się Zosia.

-Słuchaj suczko, bo za chwilę skasuję ci tę twarzyczkę. Masz powiedzieć kto wsypał imprezę Julii. Już!- mówił groźnym tonem Pyra, a jego postawa i zaciśnięte pięści rozwiewały wątłe nadzieje na to, że to tylko żart.

-Co? Nie wiem.-pisnęła cicho Zosia.

-Nie kłam! Widziałam się kpiąco uśmiechałaś się kiedy wszyscy o tym mówili. Nigdy nie zwracasz uwagi na to co dzieje się w klasie, a teraz nagle wszystko bacznie obserwowałaś? Gadaj, bo wiem, że wiesz!- krzyczała zdenerwowana Julia.

-Bo zacznie być nieprzyjemnie…-dodał Pyra i mocno chwycił za podbródek Zosi.

Drobna dziewczyna była przerażona w najgłębszym tego słowa znaczeniu.  
Nie mogła uciec i grożono jej pobiciem, w końcu zdecydowała się na ujawnienie prawdy.

-No dobrze! To ja zadzwoniłam na policję! Chciałam odciągnąć uwagę wszystkich ode mnie! Po prostu chciałam spokoju- łkała cicho Zosia.

-To przez ciebie kurwo mój interes leży! Nie podaruję ci tego!- krzyknął Pyra.

-Ej, no. Chyba jej nie pobijesz?! To przecież dziewczyna!- zaprotestowała Julia, która mimo wściekłości na Zosię, nadal coś do niej czuła.

-Masz rację, faceta bym zapierdolił na śmierć…No, ale damy nie wypada.-ciągnął Pyra- Zabawimy się z nią oboje, a potem poślę jej kulkę i zostawimy w rowie, co ty na to?

Julię zamurowało, nie wiedziała co powiedzieć.
Zosia natomiast nie wierzyła w to co się dzieje. Chciała jak najprędzej uciec, nigdy się jeszcze tak nie bała.

-Posrało cię?! Chcesz ją zabić? Mieliśmy ją tylko nastraszyć!-krzyczała Julia.  

-Wyrok ulicy, kurwo! Konfidentom się nie pozwala żyć!-wrzasnął.  

Julia chwyciła go za ramię, a on odepchnął ją tak, że upadła. Pyra z obleśnym uśmiechem już szedł w  stronę Zosi, która patrzyła na niego jak skamieniała, nie potrafiła ani krzyczeć ani się bronić.

Julia szybko wstała i rzuciła się na Pyrę, wskoczyła na jego plecy, objęła mocno jego szyję i zaczęła go dusić.  
Pyra szarpał się i próbował zrzucić Julię, jednak ona była wysportowana i silna.  
Szamotali się tak dobrych kilka chwil, dopóki Pyra nie zrzucił z siebie Julii i nie kopnął jej dwa razy w brzuch.
Zosia wykorzystała chwilę nieuwagi i przepaliła taśmę ogniem z zapalniczki, którą miała w kieszeni.
Pierwszy raz w życiu palenie przyniosło jej jakiś profit.
Uciekała co sił w nogach, nie patrząc nawet w którą stronę biegnie. Byle dalej od tego zwyrola i pewnej śmierci.
Pyra mimo swej zwalistej postury, był dość szybki. Niecałe 100 metrów dzieliły go od ofiary.
Wiedział, że nie może pozwolić jej uciec, automatycznie poszedłby siedzieć, bo miał jeszcze wyrok w zawieszeniu.  

Zosia nagle zauważyła światło i pomyślała, że to ulica i ratunek. Wbiegła na szosę i oślepiły ją reflektory auta. Poczuła uderzenie, przez chwilę była w powietrzu, a potem czuła już tylko jak uderza w coś twardego.

Pyra widział wszystko co się stało, postanowił zniknąć zanim przyjedzie karetka i policja.

Zosia ledwo co widziała wysiadającego z auta mężczyznę, wszystko rozpływało się w jej oczach. Nagle usłyszała muzykę i poczuła że jest jej zimno.
Lekarz, w szpitalu do którego wezwana przez kierowcę auta karetka zawiozła Zosię, stwierdził zgon.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Znowu padał śnieg, a czarne płaszcze i kurtki bardzo kontrastowały z białym krajobrazem.
Staś stał na cmentarzu, spoglądał jak z ciałem dziewczyny żegna się jej pogrążona w rozpaczy matka.
Biedna kobieta przez te kilka dni postarzała się o przynajmniej dekadę.
Wszyscy stali w ciszy, ksiądz szybko odprawił co miał odprawić i uciekł na ciepłą plebanię.
Na pogrzeb przyszło wiele osób, szczególnie ze szkoły. Staś z pogardą patrzył jak niektóre dziewczyny płaczą nad grobem Zosi, a jeszcze kilka miesięcy wcześniej rozsiewały na jej temat plotki.  
Mijała już druga godzina, prawie wszyscy rozeszli się do domów. Przy grobie została tylko matka i jej brat. W końcu i oni musieli iść, a właściwie mamę Zosi zmusił do tego mężczyzna, która miał się nią zająć w tych trudnych chwilach.  
Staś stanął nad grobem swojej niespełnionej miłości i zadumał się.
Z jednej strony czuł wściekłość kiedy myślał o Julii i tym gangsterze.
Oboje złapała policja, Pyra została oskarżony i skazany. W ciągu najbliższego tygodnia ma zacząć odsiadywać karę.  
Julia z kolei popadła w jakieś stany lękowe i wylądowała w zakładzie psychiatrycznym , nie potrafiła sobie poradzić z tym że wpadła na ten idiotyczny pomysł z przesłuchaniem.  
Staś obwiniał też trochę siebie za śmierć Zosi. Gdyby byli razem, albo chociaż się przyjaźnili to mógłby jej pomóc i do niczego by nie doszło. Odrobina jego uwagi mogła uratować jej życie.  
Odwieczny wyrzut sumienia żywego człowieka, że ktoś umarł a on nadal żyje.
Stanisław uronił łzę i wyszeptał cicho.
-Przeprasza, naprawdę byłaś piękna…
Odszedł od grobu i ruszył ulicami miasta. Nie wiedział czy woli siedzieć w domu czy zapijać smutek w barze. Świat bez tej uroczej i dobrej dziewczyny był niewyobrażalnie smutny.
Staś idąc ulicą, zauważył jakąś znajomą postać po drugiej stronie jezdni.  
Była to Wiktoria z jakimś chłopakiem. Trzymali się za ręce i głośno rozmawiali z uśmiechami na twarzy.
Staś stanął jak wryty i spoglądał na nich, przez jedną krótką chwilę jego spojrzenie i spojrzenie Wiktorii się spotkały.
W tym spojrzeniu było wszystko, resztki szczęścia, tęsknota, cierpienie, przebaczenie, koniec i początek.  
Chwila trwała nie więcej niż sekundę, a Staś czuł się jakby to była godzina.
Wiktoria szła z chłopakiem dalej, jakby nigdy nic się nie stało.  

Staś westchnął głęboko, znowu zaczynał padać śnieg.
Powolnym krokiem ruszył w swoją stronę.
Ani Wiktoria, ani Staś nie obrócili się za siebie.

Philips123

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użył 2010 słów i 11571 znaków.

3 komentarze

 
  • rezurc

    pierwszy raz coś tu skomentuje. czytałem tę serię od początku. Smutny koniec, ale dobry. Zakończyłeś wszystko jak należy. Dzięki i czekam na kolejne opowiadania od Ciebie

    5 lut 2018

  • Somebody

    Pięknie to zakończyłeś. Szkoda, że to koniec tej serii, bo bardzo ją polubiłam. Zresztą nie tylko ja ;) Trzymam kciuki za twoje kolejne teksty, tymczasem zostawiam tu kawałek serca <3

    4 lut 2018

  • AnonimS

    Nie moja bajka

    4 lut 2018