Wakacyjna przygoda cz.16

Wakacyjna przygoda cz.16


Lato szybko się skończyło. Wrzesień był deszczowy i chłodny. Szare poranki, szare popołudnia, zimne wieczory. Nagle ludzie zachowywali się jakoś posępniej, jakby umarł ktoś bliski ich sercu.
Był to jeden z tych mglistych, chłodnych poranków. Kiedy od razu po tym, jak otworzymy oczy, naszym celem na ten dzień jest jak najszybszy powrót do łóżka.
Zosia właśnie otworzyła oczy. Znów miała koszmary, nie potrafiła się wyspać...od tego dnia, w którym rozpoczęła "wojnę" z Julią.
Dziewczyny nie rozmawiały aż do końca wakacji. Dopiero na rozpoczęciu roku szkolnego znów się ujrzały. Zosia miała nadzieję, że Julia da temu spokój i nie będzie między nimi niesnasek.
Ależ się myliła.
Julia, jako naturalna liderka wśród swoich koleżanek z klasy, zawsze była dla nich jakiegoś rodzaju autorytetem. Nie ostatecznym i nieomylnym, ale jednak.
Od samego początku szkoły, Julia podburzała znajomych przeciw Zosi.
Przypominała o małych przewinieniach niepozornej dziewczyny, i często je wyolbrzymiała.
Rozsiewała plotki, a nie raz opowiadała kompletne bzdury, byle tylko oczernić, postać ex-koleżanki.
Zosia z początku nie przejmowała się tym jakoś specjalnie. Nigdy nie była duszą towarzystwa i uznała, że tę ostatnią klase szkoły średniej, może przeżyć bez uwielbienia ze strony współuczniów.
Jednak każdy, kto choć raz zaznał przykrego uczucia osamotnienia, każdy, kto choć raz w życiu usłyszał plotki i kłamstwa na swój temat, każdy, kto musiał znosić szepty i ciche, szydercze śmiechy, wie jakie to nieprzyjemne i dołujące. Ten, kto wie, niech współczuje Zosia, kto nie wie, temu nie wyjaśnię, bo nie da się wytłumaczyć tego ciężaru wewnątrz siebie.
To wszystko było zaplanowanym działaniem ze strony Julii. Zosi wydawało się, że to jej osobista zemsta. Bynajmniej tak nie było. Julia może i była jaka była, ale błędem byłoby nazwanie jej infantylną albo zawistną. Julia nie chciała pognębić Zosi, a jedynie odsunąć od niej wszystkich, by ta samotna i słaba, łatwiej uległa jej wpływom.
W tych realiach wracamy do Zosi, która dopiero otworzyła oczka.
Dziewczyna czuła się bezpiecznie tylko i wyłącznie w swoim łóżku. Tak bardzo nie chciała iść do szkoły, że mogłaby zapłacić za to każdą cenę.
Dziewczyna wyszła spod ciepłej kołderki, miała na sobie tylko bieliznę i za długą koszulkę jej byłego chłopaka, która sięgała jej do połowy smukłych ud.
W kuch spotkała swoją mamę, z którą kiedyś łączyła ją silna więź. Kiedyś nie było dnia, by razem nie rozmawiały o problemach i nadziejach Zosi. Mama była najlepszą przyjaciółką swojej córki. Jednak jej miejsce zajęła Julia. Od tego czasu ich więź słabła, a rozmowy przestały być czymś codziennym.
Zosia bardzo chciałaby powiedzieć mamie, o tym, co ją dręczy, chciała podzielić się z kimś swoim ciężarem. I chociaż bardzo chciała...nie mogła, niczego powiedzieć. Musiałaby zdradzić swoje wstydliwe tajemnice. O seksie, orgiach, narkotykach. Sama myśl o tym, że jej mama by o tym wszystkim wiedziała, spędzała Zosi sen z powiek.

-Mamooooo-zaczęła Zosia, głosikiem godnym malutkiej dziewczynki.
-Tak, córciu?-spytała mama, spoglądając z lekkim uśmiechem na Zosię.
-A mogę nie iść dziś do szkoły?-spytała Zosia, patrząc na swoją rodzicielkę oczyma godnymi sarny.
-A to dlaczego?-spytała mama Zosi, spoglądając na dziewczynę z lekkim podejrzenie.
-Trochę źle się czuję...chyba dopadło mnie przeziębienie.-skłamała gładko Zośka.
Kiedyś mówienie nieprawdy sprawiało jej problem, jednak po dłuższej znajomości z Julią, opanowała sztukę mijania się z prawdą.
Mama podeszła do córki i położyła swoją dłoń na czółko Zosi.
-Nie masz ciepłego czoła. Chyba nic ci nie jest. Czy to aby na pewno nie z jakiegoś innego powodu nie chcesz iść do szkoły?

Zosia już dobrze wiedziała, że mama nie pozwoli jej zostać w domu. Czuła się zawiedziona, bynajmniej nie mamą a jedynie myślą, że nie może wrócić do ciepłego łóżka.

-Nie, wszystko jest dobrze. Idę się ubierać, bo nie zdążę do szkoły.-odparła najbardziej zobojętniałym tonem, na jaki było ją w tej chwili stać.

Zosia poczłapała do swojego pokoju, a mama powiodła za nią zmartwionym wzrokiem.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Było już po dzwonku, prawie wszyscy uczniowie siedzieli już w klasie. Nauczyciel jeszcze nie wszedł do sali. Julia siedziała na krzesełku, a wokół niej stał wianuszek jej "przyjaciółek".
Wszystkie odnośnie się śmiały z jakiegoś mało śmiesznego tematu.
Julia była wesoła tylko pozornie, z niecierpliwością czekała aż Zosia wejdzie do klasy.
Bardzo chciała ją odzyskać, mimo całej ich zagmatwanej sytuacji, czuła coś do swojej koleżanki. Nie była to miłość, ale jakieś przywiązanie połączone z zauroczeniem.
Po chwili do sali wszedł nauczyciel i rozpoczęła się lekcja. Pięć minut później do klasy weszła Zosia. Cicho przeprosiła za spóźnienie i szybkim krokiem podeszła do swojej ławki na końcu sali.
Wszystkie dziewczyny, Na czele z Julią zachichotały.
O Zosi rozsiewane były najróżniejsze plotki, na początku ich autorką była wyłącznie Julia, ale plotki rodzą plotki. Teraz drobna dziewczyna, o mysich włosach, była na językach wszystkich plotkarek. Prześcigały się w tym, która z nich wymyśli bardziej niedorzeczne kłamstwo na temat Zosi.
Lekcja szybko się skończyła. Nauczyciel wyszedł z sali, a uczniowie zostali, ponieważ następne zajęcia odbywały się w tym samym pomieszczeniu.
Zosia wyciągnęła książkę z torby i zaczęła ją beznamiętnie czytać, po chwili przerwała jej Eliza, największa plotkara w szkole.

-Cześć, Zosia- powiedziała, uśmiechając się sztucznie.
-Cześć- odparła Zosia i spojrzała na nią swoimi sarnimi oczyma.
-Mam taką sprawę do ciebie, możesz mi pomóc?-spytała, zagryzając wargi, na które rano nałożyła chyba całą pomadkę.
-Jeśli będę mogła, to jasne.-odpowiedziała spokojnie Zofia, a w jej głosie było czuć chłodny dystans do swojego adwersarza.
-Mój chłopak ma za niedługo urodziny. Zawsze marzył mu się trójkąt. Postanowiłam spełnić jego fantazje. Chciałam wynająć dziwkę, żeby się z nami zabawiła. Ale słyszałam, że ty też lubisz te klimaty. Tak wyszłoby taniej, co ty na to?-spytała Eliza i zagryzała usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Dziewczyny, które siedziały na drugim końcu sali, nie czuły potrzeby, by się ograniczać. Głośno się śmiały, a chłopcy patrzyli z zainteresowaniem i niedowierzaniem na całą tę sytuację.

Zosia zmierzyła Elizę wzrokiem i wycedziła przez zęby.
-To już cały żart? Mogę wrócić do czytania książki?-spytała tak obojętnie, jakby przed chwilą rozmawiały o wyniku mistrzostw w krykieta.

Eliza nic nie odpowiedziała i śmiejąc się, wróciła do swoich przyjaciółeczek.
Zosia westchnęła głęboko. Nie było to już pierwszy raz, po całej szkole chodziły plotki, że jest nimfomanka i takie sytuacje zdarzały się nazbyt często. Za pierwszym razem była zszokowana, ale w końcu się przyzwyczaiła. Nie mogła nic zrobić z tym że ludzie są głupi.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Zosia siedziała w kabinie w szkolnej toalecie. Ostatnimi czasy przychodziła tu bardzo często, bynajmniej nie za potrzebami fizjologicznymi. To było jedno z niewielu miejsc, w których mogła być sama. Siedziała po cichu, a po jej policzkach spływały łzy.
Nagle do toalety weszły dwie dziewczyny, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
Rozmawiały bardzo podekscytowane, niemal krzyczały do siebie.

-Co ubierasz dzisiaj na domówkę do Julii?- spytał jeden piskliwy głos.
-Jeszcze nie wiem. Muszę pomyśleć. Tam będzie Piotrek z ekipą, muszę w końcu jakoś do niego zagadać.-odpowiedział drugi, równie piskliwy.
-Nooo, będzie sztosik! Już nie mogę się doczekać. Ponoć Julia kupiła jakiś koks i będzie towar za darmo!-ostatnie zdanie wymówiła ciszej.
-Nie wierzę! Ale to nawet dobrze. Jak Piotrek się skończy, to łatwiej mi będzie z nim coś zacząć.

Rozmawiały jeszcze przez chwilę, zaraz potem wyszły z toalety.
Zosia słyszała całą tą rozmowę. A w jej ślicznej główce, już rodził się plan zemsty.
Przecież Julia robi te imprezy! Tam będzie mnóstwo narkotyków! Ale by było przykro, gdyby przyjechała tam policja, zaalarmowana przez zaniepokojonych sąsiadów.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zosia leżała na swoim łóżku. Była już noc. Dochodziła 23. Od czterech godzin leżała na plecach i wpatrywała się w sufit. Rozmyślała nad tym, czy powinna to zrobić.
Z jednej strony nienawidziła Julii, chciała się zemścić za te wszystkie przykrości, jakie jej ta czarnowłosa diablica zrobiła. Z drugiej, bała się zemsty. A co jeśli się domyśli? Co, jeśli jakimś cudem się dowie? Przecież Oba jest nieobliczalna, Zosia może gorzko pożałować swojego wyboru.
Przez głowę, przebiegła jej jedna myśl. Jeśli na imprezie Julii zjawi się policja, to przez najbliższy tydzień nikt nie będzie mówił o niczym innym. "Dadzą mi spokój! Tydzień wolności!"-pomyślała radośnie Zosieńka.
Nie zastanawiając się dłużej, chwyciła za telefon. Wykręciła numer 997 i nerwowo wsłuchiwała się w sygnał.
-Komenda policji, dyspozytor Jackowski przy telefonie. Słucham?-powiedział głęboki, męski głos.
-Dobry wieczór. Ja chciałam zgłosić zakłócanie ciszy nocnej...-powiedziała cicho Zosia.

Philips123

opublikował opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użył 1742 słów i 9952 znaków.

1 komentarz

 
  • Somebody

    Bardzo przyjemnie, lekko się czytało. Oby tak dalej :D

    2 paź 2017